Wskazówki rozmywały się na białej tarczy zegarka, tak jak dłoń i niebieskie paski na rękawie. Odsunął go, pocierając ręką o brzeg kanapy, na której siedział. Od ilu już godzin? Właśnie tego próbował się dowiedzieć. Tylko po co? Do czego była mu potrzebna ta wiedza?
Poruszył nogą, potrącając stojącą obok pustą butelkę. Potoczyła się po podłodze, wydając dźwięk, raniący nabrzmiałe ciszą uszy.
Pięć zdań, krótkich zdań. Przeczytał je tysiąc razy z nadzieją, że czytając, zużyje je tak, jak zużywał pastę do zębów, mydło, szampon, piankę do golenia. Nawet ta kanapa kiedyś się zużyje, ale tamte, wypisane w pośpiechu słowa, nigdy. Śmieszne! Papier i atrament też można zużyć, ale słów wypisanych atramentem na papierze już nie. One zawsze gdzieś pozostają. Tysiącami słów zapisał kilogramy papieru. Każde niosło w sobie jakąś wiedzę, pozostawiało ślad; zeszyty szkolne, notatki, referaty, listy. Przeczytał setki książek, podręczników, prac naukowych. Ważnych, potrzebnych, kształtujących umysł i osobowość. Niektóre, napisane wieki temu, zostały przeczytane przez miliony ludzi na świecie i będą czytane przez kolejne miliony. Nie zużyją się. Nigdy. Zapisane słowa pozostają na zawsze. Można wyrzucić kartkę z listą zakupów, ale słowa na niej spisane przynosi się do domu w reklamówce z supermarketu, wyjmuje w postaci paczki makaronu, marchewki, kartonu z mlekiem, przechowuje i w końcu zużywa. Tak. Właśnie zużywa! To znaczy, że jednak są słowa, które można zużyć.
Odetchnął z ulgą. Znów popatrzył na nadgarstek. Nieznośny mankiet nieświeżej koszuli, zakrywał ponad połowę tarczy i jedną ze wskazówek. Którą? Tę dłuższą, czy tę krótszą? Wyciągnął rękę. Zabolało, ale w nagrodę wyłoniła się reszta zegarka. Przystawił do niego pękaty kieliszek z odrobiną koniaku. Poplamione szkło nie wyostrzyło obrazu. I dobrze! Przecież właśnie po to, żeby rozmyły się tamte słowa, zdjął okulary. Tylko, że zanim to zrobił, one zostawiły trwały ślad. Nie zużyją się, bo ważnych słów, takich, którym nie można nadać konkretnego kształtu paczki makaronu, nie można zużyć. Ważne słowa pozostają, tak jak czerpana z nich wiedza.
Przeczytane książki, zapisane zeszyty można wyrzucić, spalić, ale one, zamienione na cyfry w indeksie, streszczone w certyfikatach i dyplomach, i tak pozostaną. Na zawsze. Ważne słowa nie giną. Nigdy. Przytłaczająca nieścisłość. Zawsze i nigdy. I trochę, wciśnięte gdzieś pomiędzy. Trochę czasu. Czy wskazówki zegarka potrafią określić trochę czasu? Gdzie powinna znajdować się krótsza, a gdzie dłuższa? Kiedy minie to trochę?
Sięgnął po leżące na podłodze okulary. Szósta czterdzieści osiem. Czy od dwudziestej piętnaście do szóstej czterdzieści osiem, to nie wystarczające trochę?
„Nie jestem chora, wiem o tym ja, wiedzą lekarze i wiesz Ty.
Muszę wyjechać żeby odzyskać siebie.
Wiem, że mi się uda, potrzebuję tylko trochę czasu. Daj mi go proszę.”
Jaki kształt można nadać takim słowom? Jak je zużyć?
„PS. Będę dbała o nasze dziecko, obiecuję.”
Jak będzie o nie dbała? Regularnie zażywając witaminy, pijąc mleko, chodząc na badania? A może chciała powiedzieć, że będzie uważnie śledzić jego pierwsze kroki. Że wybierze mu najlepszą szkołę i nie opuści żadnego przedstawienia, że będzie chodzić z nim do dentysty, nauczy je sznurować buty i grać w piłkę, albo bawić się lalkami. A potem dopilnuje żeby poszło na studia. Gdzie? W jakim mieście, w jakim kraju? Czy to, że on, Michał Sikora, jest ojcem zostanie gdzieś zapisane? Czy Ania pozwoli mu cieszyć się jego ruchami jeszcze przez cienką skórę brzucha, czy po prostu zawiadomi o narodzinach? Zaprosi na chrzest, pierwszą komunię? Czy pozwoli mu być ojcem? W jakim momencie życia jego dziecka upłynie to trochę czasu? Gdzie je umiejscowić?
Czy trochę było bliższe zawsze, czy nigdy?
Powiedziała kiedyś: zawsze już będziemy rodziną. Uwierzył. Pozwolił żeby te słowa nigdzie nie zaistniały. Nigdzie, poza wydrukowanymi już zaproszeniami. Anna Bugaj - konkretna kobieta i Michał Sikora - konkretny mężczyzna, wraz z rodzicami - konkretne twarze, mają zaszczyt zaprosić na ślub. Obraz, którego nigdy nie było. Konkretny kościół, ołtarz, data i brak wpisu w parafialnych księgach.
Słowa, którym można nadać precyzyjny kształt są jednak ważne. Naprawdę nieważne są te nigdzie nie zapisane.
Konkretny był kształt dziecka uwieczniony na zdjęciu USG, opis, konkretna liczba uderzeń serca i nazwisko matki, ale żadnej wzmianki o ojcu.
Jego ojcostwo potwierdzał tylko ten krótki zapis „nasze dziecko”. Ale to nie był konkret, zabrakło daty, nazwiska, pieczęci. To był tylko ślad. Jakikolwiek mężczyzna, odnajdując tę kartkę, mógł przypisać sobie prawo do jego dziecka. Prawo. Zbiór konkretnych słów zebranych w ustawy, rozporządzenia, regulaminy. Prawo karne, cywilne, rodzinne. Sąd rejonowy, okręgowy. Podania, wnioski, pozwy, adwokaci, rozprawy, wyroki. Słowa wypisane w odpowiedniej kolejności.
Uwierzył, ona kazała mu uwierzyć, że można zburzyć kolejność.
- Jesteś ojcem mojego dziecka i zawsze nim będziesz – mówiła.
Znów to zawsze. Równie dobrze pasowałoby nigdy. Nigdy nie będziesz ojcem mojego dziecka. Mógłby ją błagać, żeby podarowała mu znienawidzone trochę. Pozwól mi choć trochę być ojcem naszego dziecka. Pozwól mi na tyle, na ile rozwiedzionym ojcom pozwala prawo.
Nie dopilnował kolejności. Odpowiednie podpisy nie zaistniały w odpowiednich rubrykach. Nie zawarł kontraktu i nie miał praw. Prawem była Ania. Jego dziecko mogła podarować komukolwiek. Tak chyba mówi jakiś paragraf jakiegoś kodeksu: dziecko urodzone w czasie trwania związku małżeńskiego, automatycznie staje się owocem tego związku. Gdy kobieta pozostaje poza związkiem małżeńskim, ojcem staje się osoba wskazana przez matkę, chyba, że…
Ile tych „że” będzie musiał znaleźć i udowodnić? Prawo nadaje przywileje i narzuca obowiązki, ale nie stoi po stronie naiwności. Nie kieruje się uczuciami, tylko zapisami.
- Rzygać mi się chce tą twoją poddańczą miłością – wykrzyczała kiedyś. – Nie jestem taka jak myślisz, nie widzisz tego? Zmieniłam się. Nie powinieneś mnie już kochać. – Słowa Ani rozbiegały się po pustym domu i wracały, zatruwając smak szlachetnego alkoholu. Były ostrzeżeniem, które zignorował, ale nie mogły być naprawdę ważne. Nie mogły ranić, jak te, które wciąż tkwiły na białej kartce.
Poskładał ją pieczołowicie i schował do kieszeni.
Upłynęło kolejne trochę. Oddaliło go od nigdy? O ile? Jak długo trochę pozostanie jednostką czasu, którą będzie odmierzał swoje życie?
Dlaczego Ania nie wyznaczyła żadnych ram? Dlaczego nie napisała daj mi tydzień, miesiąc, rok? Daj mi dziesięć lat. Każda określona, nawet najodleglejsza data, byłaby bliższa upragnionego zawsze niż to niejasne, niesprecyzowane trochę.
Wypił ostatni łyk koniaku i znów spojrzał na zegarek. Siódma dwadzieścia. Za chwilę powinien wyjść do pracy.
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt