Urodził się kiedyś, dawno, dawno, gdy jeszcze nikogo nie było na świecie, kto mógłby określić czas. Urodził się w wybuchu, rozdarciu ziemi tak strasznym, iż wydawało się, że rozerwie ją na połowę. A jednak przetrwała, a on razem z nią.
Początkowo był tylko miękki i czerwony od trawiącego go żaru, dlatego myśli wirowały w nim w zawrotnym tempie, nieskoordynowane, nie potrafiły pozbierać się w sensowną całość. Dopiero gdy nieco stężał, zrozumiał, że był tylko rzuconym gdzieś na ubocze, nieforemnym odpryskiem wielkiego potoku lawy i powoli stawał się chłodny.
Zamieniał się w głaz.
Początkowo nie rozmyślał nad swoim losem, było mu wygodnie, wrósł w podłoże.
Podczas dnia ogrzewało go słońce, nocami mrugały do niego gwiazdy, czasami ziemia, dając upust swoim wewnętrznym siłom, potrząsała nim wściekle, a chwilami nawet się spod niego usuwała. Wszystko to było jednak jego życiem, nie wiedział, że mogło go spotkać coś poza tym.
Spotkało.
Któregoś dnia upodobał go sobie stary, zwalisty dinozaur-samotnik i każdego popołudnia ocierał o niego swoje szorstkie boki. Stękał przy tym przejmująco i gulgotał z zadowoleniem tak, jak to setki miliony lat potem miały robić słonie. Nie mógł nawet zaprotestować, był przecież nieruchomy, jak to zresztą głazy mają w zwyczaju. Myślał, że było to najgorsze, co mogłoby mu się przydarzyć, ale niestety, los okazał się okrutny - szczególnie wtedy, gdy następne pokolenia coraz to dziwaczniejszych zwierząt obrały go sobie jako miejsce załatwiania mniejszych i większych potrzeb.
Przez eony czasów lały się na niego potoki, strumyki, pryski, a nawet mgiełki żrących cieczy, i nie pomagała samo ochrona polegająca na porastaniu różnymi gatunkami mchów. Wszystko szlag trafiał.
Z czasem zaczął zazdrościć tym dziwnym stworom, które mogły najzwyczajniej w świecie poruszać się, przysiadać, gdy były zmęczone, lub uciekać w zawrotnym tempie przed nie wiadomo czym. Potem zaczął tęsknić za tym niezrozumiałym, za tym, co kazało im uciekać, łączyć się w stada, opiekować mniejszymi osobnikami. Wyczuwał, że to właśnie posuwało świat do przodu, formowało jego coraz nowsze, coraz bardziej niewyobrażalne oblicze.
I w tęsknocie tej trwał dalsze eony.
Nawet nie spostrzegł, że zaczął się kruszyć, rozpadać, aby w końcu leżeć bezładną hałdą rozpalonych pustynnym słońcem, żółtawych drobinek. Był miliardem takich drobinek, miliardem miliardów, a ciągle czuł się jednością.
Aż powiał straszliwy huragan i poniósł go poprzez przestworza, ponad zielonymi łąkami, ponad wzburzonym oceanem i ziemią usianą wielkimi kamieniami - rzeźbionymi czasem, wiatrem i deszczem.
Na wystającym brzegu takiego kamienia stała zapatrzona w niebo, zapłakana dziewczyna. Jedna z jego drobinek wpadła jej do oka. I w momencie, gdy pocierała je niecierpliwym ruchem ręki, głaz przestał być głazem, rozpływał się w smutku jej łzy.
I odnalazł się w swojej odwiecznej tęsknocie.
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt