Tamto lato się kończy. Epilog (2) - wykrot
Proza » Długie Opowiadania » Tamto lato się kończy. Epilog (2)
A A A
Od autora: Kabaret trwa nadal. Chociaż nie dla wszystkich. Tomek i Dorota troszeczkę się bawią, ale patrząc na to z drugiej strony, próbują przygotować swoje siostry do poznania prawdy. Bo w danej sytuacji, gdyby wystąpili otwarcie, chyba i tak nikt by im nie uwierzył.

Zdążyła odzyskać panowanie nad sobą, chociaż przed chwilą, pierwszy raz w życiu zaobserwowałem, jak przy Iwonie nieco straciła głowę. Ale to już była przeszłość. Teraz całkowicie kontrolowała swoje zachowanie.
- Och, zaraz takie wielkie słowa! – ostentacyjnie bagatelizowałem jej wypowiedź, próbując zignorować i nie zauważać pogardliwych uśmieszków Iwony i Justyny. Próbowałem niby zachować przed nimi twarz. Nie da się ukryć, że lekko przesadziłem, ale Dorota chyba domyśliła się, że zrobiłem to celowo.
- Dorotko, jeszcze dużo chciałbym ci powiedzieć! – demonstracyjnie trzymałem fason. – Muszę jednak odłożyć to na później, bo nie chciałbym teraz przeszkadzać ci w rozmowie z siostrą – tłumaczyłem się głośno.
- Jesteś bardzo uprzejmy, doceniam to! – pochwaliła mnie. – Zatem trzymam cię za słowo! Gdy będę miała czas, to ty będziesz gotów, prawda?
- Oczywiście! – zapewniłem ją. – Ale wolałbym, żebyś już teraz trzymała mnie nie tylko za słowo…
- A co masz konkretnie na myśli? – usłyszałem nieco złośliwe i prowokacyjne pytanie.
Nie mogłem teraz się wycofać, chociaż na odpowiedź wcale nie byłem przygotowany. Mimo to, podjąłem rękawicę.
- Och, mogłabyś mnie trzymać za co tylko chcesz! Na początek chociażby za rękę... albo inaczej! Pozwolisz mi całować swoją dłoń. I ja będę ją trzymał! – zmiękczyłem nieco swoją bezczelną wypowiedź.
- Minimalistyczny jesteś! – skrzywiła się. – A już tak fajnie się zapowiadało! Ale masz rację. Pozwolisz teraz, że porozmawiam z siostrą, dobrze?
- Oczywiście! – uprzejmym gestem wskazałem jej miejsce na kanapie.
- Bardzo się cieszę! – posłała mi uśmiech i odwróciła się do Justyny.
- Usiądźmy! – zaproponowała jej.

Justyna cały czas stała nieruchomo. Nasza wymiana zdań wyraźnie nie przypadła jej do gustu. A moje zachowanie to już szczególnie. Teraz nie zaszczyciła mnie nawet odruchowym spojrzeniem. Usiadła na swoim miejscu, a Iwona podała jej wtedy torebkę. Podziękowała jej uśmiechem i odwróciła ku Dorocie, zajmującej miejsce obok. Ja natomiast, demonstrując zuchwałą minę, usiadłem za Dorotką, ale w grzecznej odległości, bez przytulania się.
Iwona oceniła moje zachowanie podobnie jak Justyna. Zacisnęła wargi i spojrzała na mnie z pełną dezaprobatą. Pokręciła też delikatnie głową, jakby nie dowierzając, że słyszała to na własne uszy a teraz widzi na własne oczy.
Nie zaprzątało to mojej uwagi. Iwona zmieni zdanie, bo nie będzie miała szans wyrwać się dzisiaj do domu. Jeszcze o tym nie wiedziała, ale to nie miało znaczenia. Stefan nie będzie chciał jechać, kiedy zobaczy Dorotę i dowie się, że jesteśmy razem. Byłem tego pewny. A Iwona będzie musiała się dostosować. Pozostawała zatem kwestia Justyny.
Dorota już wspomniała o zaproszeniu ich do siebie. Miałem wrażenie, że to było szczere, a więc powinienem wspomagać ją w przekonaniu Justyny. Tylko jaka forma będzie właściwa? Tego jeszcze nie wiedziałem, więc niczego nie mogłem zrobić. Należało tylko czekać na dogodniejszą chwilę i uważnie słuchać ich rozmowy.

- Jak ty się teraz nazywasz? – dopytywała się Justyna. – Jakie nosisz nazwisko?
- Warwick. To po moim amerykańskim mężu.
- Czyli jesteś mężatką? Opowiadaj wszystko, bo ciągnę z ciebie niczym jakąś gumę! – naciskała dalej.
- Justyna, długo by opowiadać! Mam lepszą propozycję. Przecież dzisiaj i tak już nic nie zrobisz. Pojedźmy do mnie! Możecie nawet pojechać jutro po dzieci i całe święta spędzimy razem, u mnie. Chłopcy tak już tęsknią za ciocią!
- No coś ty! Dopiero przyjechałaś i mamy zwalić ci się na głowę? Zresztą, u ciebie jest za ciasno! Gdzie my się pomieścimy? Poza tym musiałabyś porozmawiać z Bogdanem, żeby on się na to zgodził. To już lepiej wybierzcie się do nas. Przynajmniej jest gdzie wyjść i odetchnąć świeżym powietrzem. Masz tutaj tego swojego męża? A w ogóle to ile masz teraz dzieci?
- To może my nie będziemy paniom przeszkadzać – wtrąciła Iwona, wstając z kanapy, a przy okazji rzucając mi wściekłe spojrzenie. Nie wiedziałem co zrobić, jednak Dorotka wybawiła mnie z kłopotu.
- Ależ pani Iwono, proszę zostać! – uśmiechnęła się do niej. – Pani nam zupełnie nie przeszkadza. Naprawdę, zapewniam panią!
- Dziękuję pani, ale mój brat dzisiaj jakoś nie grzeszy grzecznością – skrytykowała mnie. – Zachowuje się poniżej krytyki i po prostu boję się wstydu. Ma dzisiaj za sobą małe przejścia, dlatego proszę mu wybaczyć jego zachowanie.
- Tomek? – roześmiała się Dorota. – Ależ nie! Tomek jest bardzo grzeczny, zapewniam panią, a poza tym mam jeszcze z panią pewne niezałatwione sprawy… Zresztą, nie tylko z panią. Naprawdę, bardzo proszę o pozostanie!
Iwona, ciężko wzdychając, usiadła znowu na kanapie i wzruszyła ramionami. Natomiast Justyna wyglądała tak, jakby zjadła coś kwaśnego, albo gorzkiego. Nie polubiła mnie.
- O co ty pytałaś? – Dorota podjęła poprzedni temat, zwracając się do Justyny. – O mojego męża? Niestety, raczej nie będę mogła ci go pokazać – mówiła spokojnie, głosem wypranym z emocji. – To jest już tylko eks-mąż. Nie ma go w Polsce. I nie wiem czy kiedykolwiek jeszcze będzie, chociaż to niewykluczone. Obecnie mieszka w Londynie. Tam mu się lepiej podoba! – roześmiała się na koniec.
- Nie wyglądasz na zbytnio tym zmartwioną – zdziwiła się Justyna.
- Bo i nie jestem! – odpowiedziała wesoło, ale jej głos szybko spoważniał. – Natomiast jestem już po słowie z kimś innym, czyli mam teraz męża in spe. Kocham i jestem kochana, czegóż potrzeba więcej? Przedstawię ci go w domu.
- A z tamtym masz dzieci?
- Nie, nie mam! John nie chciał mieć dzieci. Kiedyś mnie to irytowało, ale teraz jestem z tego zadowolona. Nawet bardzo zadowolona! – zaśmiała się.
- Ja lubię dzieci! – przerwałem jej wywód. Justyna obrzuciła mnie niechętnym spojrzeniem.

Nasza z Iwoną obecność, dość wyraźnie zaczynała grać jej na nerwach. A moja to już szczególnie. Rzucała teraz w tę stronę ukradkowe i niezbyt przyjazne spojrzenia. Rozumiałem ją. Pewnie doszło do jej świadomości to, że te wszystkie teksty o ożenku, które wypowiadałem wcześniej, dotyczyły właśnie Doroty. Jej siostry. A mój wcześniejszy komplement był według niej, próbą realizacji mojego planu. Nie mogła mnie za to kochać.
Tyle, że ja wcale nie miałem zamiaru ułatwiać jej życia. Teraz byłem przekonany, że i tak pojadą do nas. Ciekawość zwycięży. Tak, jak u Iwony ze Stefanem.
- A kim jest ten twój nowy mąż? Amerykanin? Bogaty chociaż? – Justyna zignorowała moje stwierdzenie i kontynuowała temat, udając, że mnie tu nie ma.
- Niekoniecznie. Justynka, dość! To nie jest temat na rozmowę w jakimś hotelu. Pojedziecie do mnie, posiedzimy i opowiemy sobie wszystko. Zapraszam cię serdecznie i nie tylko ciebie. Weź ze sobą całą rodzinę, na całe święta! Spróbujmy nadrobić te lata! Bardzo cię proszę!
- Poczekajmy na Bogdana – Justyna odezwała się pojednawczo. – Ja sama o niczym nie mogę decydować. Powiedz mi jeszcze ile w ogóle masz teraz dzieci? – wróciła do zadawania pytań.
- Na razie tyle, ile miałam wcześniej. Czyli Piotrusia i Pawełka. Ale nie mogę ci obiecać, że to koniec… – Dorota uśmiechnęła się do niej dwuznacznie.
- To męża nie masz, ale dzieci jeszcze chcesz mieć? – Justyna podniosła nieco głos. – Znowu z wiatru się wezmą?
- Jakoś na mężów w tej kwestii nie mogłam liczyć! – Dorota śmiała się głośno, nie zważając na to, że Justyna nie podziela tej radości. – Tak jakoś wychodzi… Ale mam dla ciebie, Justynko, malutką niespodziankę. Otóż tym razem, ewentualny tatuś jest ci znany!
- Co ty mówisz? Kto nim jest?
- Niespodzianka! Dowiesz się, jeśli do mnie pojedziecie.
- To masz go w domu? Amerykanin? Przyleciałaś z nim?
Dorota jednak, zamiast odpowiedzi, pokręciła tylko przecząco głową.
- Mów szybko co jest grane! – zażądała Justyna.
- Wróciłam tylko z chłopcami, przecież już ci powiedziałam. Natomiast potencjalny tatuś to żaden Amerykanin. Jest Polakiem. W dodatku nigdy nie był w Stanach, a ja od dawna nie byłam w Polsce… – wybuchnęła śmiechem. Justyna spoglądała na nią podejrzliwie.
- Dorota, nie rób ze mnie kretynki!
Ale Dorota chichotała coraz głośniej.
- Justynka, ale ja mówię prawdę! On nigdy nie był w Ameryce, a ja nie byłam w Polsce… ale numer! – nie mogła opanować się ze śmiechu. – Wychodzi na to, że chyba jestem jednak wiatropylna…
- Ty jesteś wariatka! – podsumowała ją Justyna.
- Masz rację! – śmiała się Dorota. – Ale reszty i tak dowiesz się dopiero wieczorem. Lepiej powiedz mi co u ciebie? Tobie dzieci nie przybyło?
- Nie ma niczego nowego – Justyna złagodniała. – Dzieci mi podrosły, cały czas mam te same, które już miałam, ja się trochę zestarzałam i to wszystko!

- Ale pani opowiada bajki, pani Justyno! – wtrąciłem się znowu do rozmowy. Od dłuższego już czasu czekałem na jakiś pretekst, a teraz podała mi go jak na tacy. – Pani się starzeje? – powątpiewałem. – To mit i nieprawda! Przecież obiecałem, że przy wyborach Miss Polonia to na panią będę głosował.
- Ja się jednak zestarzeję, żeby pan głosować nie musiał! – odpowiedziała po chwili namysłu, świdrując mnie wzrokiem. Może nie chciała ignorować mnie tak zupełnie, jak zapowiadał jej wzrok, ale bardziej chyba postanowiła skorzystać z okazji, żeby mi dogryźć.
- Wszystkie pieniądze wydałby pan na sms-y i skąd by pan na chleb wziął? Bezdomnemu i bezrobotnemu nie jest lekko! Nie chcę żeby pan głodował przeze mnie.
- Ja tam od ust bym sobie odjął, żeby tylko pani wygrała! – mruknąłem, bo uderzyła celnie. Od razu „sprzedała” Dorocie informacje o mnie. Ale nie poddawałem się.
- Dorotko, nie gniewaj się na mnie, że zaoferowałem twojej siostrze swoje głosy, gdyby zechciała zgłosić się do konkursu Miss Polonia – wyjaśniłem.
Uniosła wtedy brwi do góry i nieco zagryzła wargi.
- A Justynka co na to?
- Mam wrażenie, że jakoś mi nie wierzy…
- Pan to sobie z nas kpiny urządza! – niespodziewanie odezwała się Justyna.
- W żadnym wypadku! – zaprotestowałem energicznie. – Nie śmiałbym tego robić!
- Tomek, chyba jednak przesadziłeś!!! – warknęła Iwona. – Ja przepraszam panie…
Była na mnie wręcz wściekła. Widziałem to po jej twarzy i błyskawicach, które jej oczy rzucały w moim kierunku. Nie wiedziała czy wstać i odejść, czy jeszcze zostać, próbując odciągnąć mnie z tego miejsca. Miałem ochotę pokazać jej język, ale pewnie by się obraziła, a tego jednak nie chciałem, więc udałem tylko, że nie rozumiem jej zachowania i powolutku, demonstracyjnie, znowu zwróciłem się w stronę Doroty.
- Dorotko, pozwól mi coś powiedzieć! – poprosiłem, schwyciwszy jej rękę, którą przytuliłem do siebie.
- Pozwalam! – odparła łaskawie.
- Chciałbym tylko wyjaśnić dlaczego nie będę głosował na ciebie w takim konkursie – kontynuowałem temat, bez mrugnięcia okiem. – Otóż dlatego, że królowa jest ponad takimi konkursami. A ty jesteś dla mnie królową! Pokochałem ciebie od pierwszego wejrzenia i jesteś dla mnie wszystkim! Moim skarbem i słoneczkiem! Moim marzeniem i moim całym światem! Wierzysz mi?
Iwona zacisnęła zęby i ciężko oddychała, patrząc na mnie z ogromną niechęcią, wręcz jak na idiotę, a Justyna pogardliwie i demonstracyjnie odwróciła się tyłem. Dorota natomiast była bardzo rozbawiona.
- Mówisz bardzo ładnie – odezwała się. – Już dawno nie słyszałam takich słów. Ale nie wiem co dalej!
- Tak sobie teraz pomyślałem, słuchając waszej z siostrą rozmowy… – podjąłem temat, nie zwracając uwagi na grymasy naszych sióstr. – Skoro ty przyleciałaś dzisiaj z Ameryki, a ja z Rosji i spotkaliśmy się obydwoje w tym miejscu, to los widocznie tak chce! Chce, byśmy byli razem. I już razem spędzili resztę życia. Ja mogę ci przysiąc, że będę cię kochał do końca świata i jeszcze długo, długo potem! I marzę o tym, żeby w każdy wieczór całować cię przed snem, a po przebudzeniu, razem z tobą, rozkoszować się poranną kawą…
- Bardzo ładna perspektywa, ale czemu tak krążysz!? – przerwała mi. – Jesteś taki poetycki… ale jakoś mało konkretny.
- Dorotko, szczęście moje! Czy uczynisz mi zaszczyt i zechcesz zostać moją żoną? – wypaliłem i chciałem zsunąć się z kanapy na klęczki, ale szarpnęła mnie za rękę, więc kontynuowałem na siedząco, patrząc jej w oczy. – Nie mam teraz kwiatów, ale jeszcze dzisiaj cię nimi obsypię! Przyrzekam to!
- Możesz mi się oświadczać na siedząco – wyjaśniła to szarpnięcie. – To jest publiczny hotel, nie zapominaj o tym – dodała.
- Chciałem tak bardziej romantycznie! – tłumaczyłem. Ale pominęła milczeniem moje wyjaśnienia, powracając do głównego tematu.
- Mówisz, że zawsze już będziesz mnie kochał? – zapytała spokojniutko. Podniosłem jej dłoń do ust i ucałowałem.
- Zawsze! I to bardziej niż siebie! – zapewniłem.
- A będziesz kochał moje dzieci?
- Zawsze będę kochał! Jak swoje własne, jak nasze! Zapewniam cię! Lepszego tatusia nigdzie i nigdy nie znajdą!
- A gdybym ci powiedziała, że będę mieć jeszcze jednego dzidziusia? – przekomarzała się, bawiąc przy okazji doskonale.
- Nie „będę”, ale „będziemy” mieć! – podkreśliłem dobitnie. – To będzie nasz dzidziuś! Oczekiwany i uwielbiany! Już go kocham, tak samo jak ciebie, moje słoneczko! Bo ja cię kocham jak nikogo na świecie!
Odwróciła się wtedy do mnie i zarzuciła ręce na szyję. A ja objąłem ją czule, po czym nasze usta złączyły się w namiętnym pocałunku…

Kiedy gwałtownie oderwała się, spostrzegłem mimochodem, że nasze siostry obserwują nas ze zgrozą wypisaną na twarzach. A Dorota spojrzała mi w oczy.
- Och ty, zwariowany łobuzie!...
- A zostaniesz moją żoną? – zapytałem z nadzieją w głosie.
Patrzyła na mnie promienistym wzrokiem i powolutku jej głowa zaczęła poruszać się w geście potakiwania. Aż wreszcie oznajmiła to głośno.
- Skoro tego chcesz… to będę twoją żoną! Ja też cię kocham! – deklarowała w przerwach pomiędzy kolejnymi pocałunkami.

Namiętnymi uściskami, siedząc na hotelowej kanapie, dobitnie dawaliśmy wyraz swoim uczuciom wobec siebie. Ale to i tak nie przekonało naszych sióstr. Zrozumiałem to dopiero wtedy, kiedy zadowoleni, rozparliśmy się nieco wygodniej. Nasze dłonie wciąż pozostawały złączone, ale one jakby tego nie zauważały.

Justyna pierwsza przypuściła atak.

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
wykrot · dnia 11.08.2013 19:32 · Czytań: 822 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 2
Komentarze
zajacanka dnia 11.08.2013 20:13
Ach, ten Tomek! Tak się bawić niewiedzą sióstr! Z resztą Dorota też nie lepsza :) Biedaczki wciąż nie zdają sobie sprawy, że to dla nich całe to przedstawienie.

Z drugiej strony, to dość nieprofesjonalne zachowanie Pani Dyrektor/Prezes, żeby w publicznym, bądź co bądź, miejscu, jakim jest hotelowy lounge, obściskiwać i całować się z obcym mężczyzną. Zrzucam to jednak na jej niewyspanie, poranne wiadomości i wszelkie dzisiejsze emocje :) Nie wspominając o ewentualnej radości goszczącej pod sercem i upragnionym zjednoczeniu z miłością jej życia. :) Ależ słodko!

Czekam jednak na ostrą reakcję uczestniczek tego happeningu:)
wykrot dnia 19.08.2013 18:20
Z tym nieprofesjonalnym zachowaniem Doroty to nie tak całkiem. Ten mężczyzna nie jest już dla niej obcy, a że one tego nie wiedzą... Przecież obydwie nie wiedzą także, kim jest ona. Nie ma mowy o Pani Dyrektor/Prezes. Jeszcze nie.
Również dlatego Dorota nie obawia się ewentualnych innych niepowołanych oczu. Przecież jej związek będzie musiała ujawnić w pracy, a więc stanie się publicznie znany. Jeden dzień w tą, czy tamtą stronę...
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
ks-hp
18/04/2024 20:57
I taki autor miał zamysł... dziękuję i pozdrawiam... ;) »
valeria
18/04/2024 19:26
Cieszę się, że przypadł do gustu. Bardzo lubię ten wiersz,… »
mike17
18/04/2024 16:50
Masz niesamowitą wyobraźnię, Violu, Twoje teksty łykam jak… »
Kazjuno
18/04/2024 13:09
Ponownie dziękuję za Twoją wizytę. Co do użycia słowa… »
Marian
18/04/2024 08:01
"wymyślimy jakąś prostą fabułę i zaczynamy" - czy… »
Kazjuno
16/04/2024 21:56
Dzięki, Marianie za pojawienie się! No tak, subtelnością… »
Marian
16/04/2024 16:34
Wcale się nie dziwię, że Twoje towarzyszki przy stole były… »
Kazjuno
16/04/2024 11:04
Toż to proste! Najeżdżasz kursorem na chcianego autora i jak… »
Marian
16/04/2024 07:51
Marku, dziękuję za odwiedziny i komentarz. Kazjuno, także… »
Kazjuno
16/04/2024 06:50
Też podobała mi się twoja opowieść, zresztą nie pierwsza.… »
Kazjuno
16/04/2024 06:11
Ogólnie mówiąc, nie zgadzam się z komentującymi… »
d.urbanska
15/04/2024 19:06
Poruszający tekst, świetnie napisany. Skrzący się perełkami… »
Marek Adam Grabowski
15/04/2024 16:24
Kopiuje mój cytat z opowi: "Pod płaszczykiem… »
Kazjuno
14/04/2024 23:51
Tekst się czyta z zainteresowaniem. Jest mocny i… »
Kazjuno
14/04/2024 14:46
Czuję się, Gabrielu, zaszczycony Twoją wizytą. Poprawiłeś… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty