"Miłość to nie pluszowy miś" - aga63
Proza » Inne » "Miłość to nie pluszowy miś"
A A A
Od autora: No to dojrzałam do napisania czegoś intymnego...
Klasyfikacja wiekowa: +18

 

Nie chcieliśmy jeszcze dziecka. Miało być chociaż parę lat „spokojnego życia” po ślubie, podróże, stabilizacja finansowa i dopiero potomek. A więc zabezpieczaliśmy się starannie. Aż tu nagle „wypadek przy pracy” - i dwie kreski na teście. Nasza reakcja na ten widok brzmiała identycznie: „o kurwa!” – i nie był to okrzyk zachwytu...

Ucieszyłam się dopiero, jak zobaczyłam kropkę na ekranie monitora podczas USG. Dotarło do nas, że będziemy rodzicami, że w moim brzuchu rośnie mały człowieczek – wyjątkowy, bo cały nasz – z nas. I wtedy zrozumieliśmy, że poczęcie to istny cud.

Ale od razu się przestraszyłam – przecież ja przez te parę tygodni cały czas ćwiczyłam intensywnie „brzuszki”! Mieliśmy dwie imprezy, na których nie żałowałam sobie alkoholu! Zapaliłam papierosa! Lekarz mnie uspokoił, że na takim etapie, epizodycznymi „wyskokami” nie mogłam dziecku zaszkodzić.

Jak "groszek" miał 5 tygodni, pojechaliśmy w góry. Przeforsowałam się i zaczęłam plamić. Pół dnia spędzone w szpitalu w Żywcu dało mi do myślenia. Dziecku nic nie zagrażało, ale kiedy dotarło do mnie, że mogliśmy je stracić, przeraziłam się jak nigdy w życiu. A gdy podczas USG usłyszałam od lekarza, że „serduszko już bije”, niemal się rozpłakałam.

Ciąża przebiegała idealnie, wręcz wzorcowo. Uwielbiałam jego kopniaki. Prawie do samego porodu chodziłam, a nawet siadałam za kierownicą.

Kiedy zdecydował się wyjść ze swojego ciepłego, przytulnego schronienia, nie męczył mnie zbyt długo. Mimo że z powodu szybko postępującej akcji nie zdążyłam dostać znieczulenia, prawie mdlałam z bólu, który wydawał mi się niemożliwy do zniesienia i krzyczałam, że go nie wypchnę – wypchnęłam.

Nie pamiętam, że płakał. Nie zapamiętałam nawet, że przez dwie godziny po porodzie leżał na moim brzuchu, dopiero mąż mi to uświadomił. Przez te przepisowe dwa dni w szpitalu nie mogłam się napatrzeć na mojego syna. Najpiękniejsze dziecko świata. Ciało z mojego ciała, krew z mojej krwi – dokładnie – nawet grupę ma taką, jak ja. Patrzyłam na tę miniaturkę człowieka i przyrzekałam sobie i jemu, że będę najlepszą matką.

 

Jednak nie jestem matką idealną. Rzekłabym, że nawet mocno nieidealną. Jestem nerwowa, przewrażliwiona i nazbyt impulsywna. Krzyczę. Teraz już mniej niż kiedyś, ale nadal mi się to zdarza. Posądzam półtoraroczne dziecko o złośliwość. Ale czasem naprawdę wydaje mi się, że robi na złość. Mówię, że ma mnie w dupie. Że gdyby mnie zabrakło, w ogóle by się nie przejął i pewnie nawet byłby zadowolony, bo wtedy wychowywaliby go ojciec i dziadkowie, pozwalając mu na wszystko. I nie krzyczeliby. W chwilach szczególnie silnego załamania uciekam z domu. Najdłużej zdarzyło mi się na pół godziny – przecież nie mogłabym go zostawić.

Potem płaczę, że jestem złą matką. Że nigdy nie powinnam nią zostać. Że gdybym umarła, byłoby dla niego lepiej, bo wtedy zajmowaliby się nim ludzie, z którymi byłby szczęśliwszy.

Chore myśli odpędza ode mnie jego reakcja na mój widok. Kiedy w swoim szalonym czworaczym pędzie taranuje wszystko, co znajdzie się na jego drodze, by jak najszybciej się do mnie dostać i uwiesić, klęczącej, na szyi, czuję, że jestem całym jego światem. Gdy wspina się do mnie na paluszkach, wczepia małymi rączkami w moje barki i wtula we mnie tak mocno, jakby chciał z powrotem skryć się w moim wnętrzu, zdaję sobie sprawę, że jestem dla niego równie niezbędna jak powietrze.

 

Tym bardziej cierpię, kiedy go kłują. Odczuwam niemal fizyczny ból, gdy igła wbija się w kolejne miejsce na jego - moim maleńkim, słodkim ciałku.Tak, jakby wbijali ją jednocześnie w moje serce. W jego przeraźliwym płaczu, który, mam wrażenie, słychać w każdym zakątku szpitalnego molochu, słyszę żal do mnie. Że osoba, której ufa bezgranicznie, jak nikomu na świecie, zamiast go ratować - pozwala krzywdzić. Mam nadzieję, że naprawdę jest za mały, aby to zapamiętać. On jest mokry od łez, a ja - od potu. Z wysiłku włożonego w trzymanie go – jest szczupły, ale bardzo silny i przy wkłuwaniu niewyobrażalnie się szamocze – oraz z tego niefizycznego, a polegającego na powstrzymywaniu się od płakania razem z nim.

Na następny dzień rano musi mieć zrobioną premedykację. Podaję mu środek, który go wycisza i otumania – po chwili wygląda jak naćpany. Nienawidzę tego widoku. Potem muszę go ubrać w o wiele za dużą szpitalną koszulę i zawieźć razem z pielęgniarkami pod blok.

Ostatnio pierwszy raz byłam przy podawaniu znieczulenia. Patrzyłam, jak lekarz wstrzykuje mu w wenflon, do podłączonego przez pielęgniarkę wężyka, przeźroczysty płyn, po którym stopniowo przestaje się szarpać i popada w stan odrętwienia.

- Niech pani poczeka teraz na korytarzu, bo on zaraz zaśnie. – Słyszę.

Całuję go w kolanko i posłusznie wychodzę. Ze łzami w oczach żegnam się. Zawsze się modlę, kiedy mój synek śpi. Proszę wszystkich, którzy przychodzą mi do głowy o to, aby się obudził. Zanim go ochrzciliśmy, prześladował mnie potworny strach, że zaśnie na zawsze, a my nie zdążymy tego zrobić. Teraz jest ochrzczony, ale wcale nie boję się mniej. Dobrze, że wierzę, bo inaczej chyba bym zwariowała.

Chciałabym być silna, ale nie jestem. Jestem tylko twarda. Ale nawet taka twarda zołza jak ja ma swój słaby punkt...

Po jakimś czasie dostaję półprzytomne, jakby pijane dziecko. Czasem z kroplówką, czasem bez. Kiedy widzę, że otwiera oczy, stres uchodzi ze mnie momentalnie,  niczym powietrze z przekłutego balona. Kładę się z podkulonymi nogami przy nim, na dziecięcym, szpitalnym łóżku, wtulam twarz w złociste loki i nucę w myślach słowa znanej piosenki:

I'll stand by you 
I'll stand by you 
Won't let nobody hurt you...

Staje się coraz bardziej ruchliwy i wkrótce dochodzi do siebie.

Jutro wyjdziemy do domu.

I będziemy mogli żyć spokojnie.

Przez kolejne parę miesięcy...

 

Kiedy próbuję sobie przypomnieć, jak wyglądało moje życie, zanim się pojawił, nie potrafię. Zupełnie tak, jakby był w nim obecny od zawsze.

Nie wyobrażam sobie, abym mogła bez niego istnieć.

 

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
aga63 · dnia 05.09.2013 08:14 · Czytań: 1034 · Średnia ocena: 4,9 · Komentarzy: 17
Komentarze
Martin CROSS dnia 05.09.2013 10:16 Ocena: Świetne!
ZAJEBIŚCIE DOBRY TEKST! tego ja oczekuję od literatury. Wzruszeń, emocji. Aga - wzruszyłaś mnie. Zadam pytanie, ale nie chcę usłyszeć odpowiedzi. Odpowiedz sobie sama. Piszesz o sobie, czy to fikcja literacka? dla mnie cholernie prawdziwe. Ja nie skupię się nad kropkami, przecinkami. pamiętam Twój pamiętnik i teraz ten tekst. Poddam Ci pomysł. A może dłuższa forma tak zmienna. Tu wspomnienia dziecka, nastolatki i Matki. Jak zderzę to co napisałaś z doniesieniami medialnymi o matce Madzi i tych ludziach co dziecko zatopili w Cieszynie i tych polakach (specjalnie z małej litery), co zagłodzili w Anglii dziecko... szok. Może oni powinno w ramach resocjalizacji czytać takie opowiadania - wyznania? Przyznam się, że mnie miłość Matek do dzieci rozwala. Wiem, że często to wykorzystywano, a Płocku byłem przedmiotem drwin, gdy rozwalało mnie na spotkaniach rodzin adopcyjnych, czy czy Matek niepełnosprawnych dzieci. Ale co tam. Tego nie zmienię i pewnie tych ludzi też nie jestem w stanie zmienić. Ten tekst uświadomił mi jak różni się miłość ojców od miłości Matek. Kurcze - zupełnie coś innego. Aga tak trzymaj! Emocje, emocje, emocje, ale nie odpowiadaj, czy prawdziwe. Mnie przekonały, wzruszyły, coś uświadomiły. Co do dziecka - miałem podobnie - teraz to dojrzała kobieta. ale w moich oczach zostanie 3 letnią bezbronną dziewczynką, którą zmuszony jestem zostawić w klinice w Poznaniu, a ona krzyczy: "Nie zostawiaj mnie tu". Może dlatego ten tekst mnie rozwalił?
Ale cholernie dobre. Mnie dawno tak nic nie wzruszyło jak to opowiadanie. Dziękuję Ci za nie.
A nad pomysłem - zastanów się. Moim zdaniem potrafisz pisać różnorodnie. Wykorzystaj to.
aga63 dnia 05.09.2013 11:13
Witam,
Cytat:
Jak zderzę to co napisałaś z doniesieniami medialnymi o matce Madzi i tych ludziach co dziecko zatopili w Cieszynie i tych polakach (specjalnie z małej litery), co zagłodzili w Anglii dziecko

Dodaj do tego jeszcze tą z Hipolitowa, ktora chowała swoje pomordowane dzieci pod wersalką...
A wiesz, własnie jakoś tak się to wszystko zbiegło w czasie, że napisałam ten tekst akurat, jak kończył się proces tej suki z Sosnowca (sorry, ale mnie jej adwokat nie przekonał)... Przeżyłam tę historię tym bardziej, że akurat zostałam świeżo upieczona mamą, jak zaczęła się sprawa z "porwaniem" Madzi... Byłaby tylko kilka miesięcy starsza od mojego synka :(

Cytat:
miłość Matek do dzieci rozwala. Wiem, że często to wykorzystywano, a Płocku byłem przedmiotem drwin

Ktoś, kto drwi z takich rzeczy albo jest zwykłym pozerem za wszelką cenę próbującym ukryć swoje uczucia, albo jest po prostu pozbawionym ludzkich uczuć, zimnym skurwielem. Moim skromnym zdaniem.

Co do tekstu - bardzo mi miło, że Cię wzruszył - taki miał być, chociaż nie do końca byłam pewna, czy to, co wzrusza mnie, poruszy tez innych...

Dzięki za uznanie i pozdrawiam serdecznie
Arras35 dnia 05.09.2013 14:21 Ocena: Świetne!
Witam!
Przypomniałaś mi tym tekstem kilka chwil z przeszłości, gdy oboje z żoną bardzo chcieliśmy mieć dziecko. Nasze starania przez pierwszy rok spełzły na niczym. Dalej było już tylko lepiej. Wiesz mi wątpliwości matki zawsze będą, tym nie musisz się martwić. Wystarczy, że je kochasz i przelewasz tę miłość na tą małą drobinkę. Jest to najpiękniejszy okres w życiu rodziców. Dzięki temu możesz wiele zrozumieć. Czasami bywa ciężko, ale wspomnienia będą piękne.
Tekst bardzo dobry. Trafia do czytelnika. Pobudza wyobraźnię i zmusza do myślenia. Bardzo mi się podoba. :)
Pozdrawiam
Arras
mike17 dnia 05.09.2013 14:32 Ocena: Świetne!
Piękny, intensywny, kipiący prawdziwymi ludzkimi uczuciami tekst.
Taki, jaki bardzo lubię czytać i pisać, bo sam czuję potrzebę opisywania "problemów", jakie występują w życiu, nie zaś tworzyć rzeczy bez mentalno-egzystencjalnej głębi.
Twój utwór porusza i jest w swej szczerości bardzo bliski moim własnym wyznaniom z "Lata z Moniką", które czytałaś, i u Ciebie wyczuwam podobną do swojej cechę - otwartość i szczerość w pisaniu, potrzebę pisania o własnych przeżyciach i chęć podzielenia się nimi z bliźnimi.

Ja do ojcostwa musiałem dorosnąć, choć, kiedy dowiedziałem się, że zostanę 20-letnim ojcem, poryczałem się ze szczęścia i spiłem w trzy dupy.
Ale zawsze reaguję emocjonalnie na wielkie, życiowe wydarzenia.

Pięknie, Ago, opisujesz swoją czułość.
Nie mów, że jesteś twarda, bo jakoś w to nie wierzę - sposób, w jaki piszesz o synku, każe mi tak sądzić :) - jesteś silna, ja tak to postrzegam.
Delikatnie i subtelnie naszkicowałaś tę część swego życia.
Ja wzruszam się przy takich tekstach, wzruszam się, gdy widzę swoją dorosłą już córkę, bo wiem, czym dla ojca/matki jest dzieciak, stąd twoje słowa tak do mnie dotarły.
I coś jeszcze: nasza, rodzicielska miłość zawsze będzie zagadką dla singli, którzy nie wiedzą jeszcze, co to nocne czuwanie przy chorym dziecku, co to jego niepowodzenia szkolne, co to lęk, czy aby nic mu się nie stanie, gdzieś, kiedyś, w życiu.
puma81 dnia 05.09.2013 14:52 Ocena: Świetne!
Ojojoj, bardzo się wzruszyłam. Dzieci to mój najczulszy punkt.
Ogromną dawkę emocji wpompowałaś w tekst.
Pozdrawiam serdecznie:)
viktoria12 dnia 05.09.2013 15:20 Ocena: Świetne!
,, Patrzyłam, jak lekarz wstrzykuje mu w wenflon,
do podłączonego przez pielęgniarkę wężyka, przezroczysty płyn..."
Mój Boże,
ileż razy patrzyłam, ileż razy widziałam...
i dlatego tak bardzo Cę rozumiem.
Że chcemy być spokojnymi matkami, a przytłaczające zdarzenia sprawiają,
że puszczają nerwy i wybuchamy.
Oby nie za często.
Dzieci są bystrymi obserwatorami; szybko się uczą.
Twój Mały Bohater uczy się Twojej miłości,
Twojej obecności w szpitalu, wyciszenia, uśmiechu.
Poznaje, co jest piękne i bardzo potrzebne w czasie terapii -
Twoich pocałunków w kolanko, nóżkę, rączkę...
Bardzo dobrze świat niemowlęctwa nam tutaj przedstawiasz.
Zobaczysz:
Ani się obejrzysz i Twój synu Cię przerośnie.
Figlarnie zerknie na Ciebie i powie z góry:
Matuś:)
Pięknego macierzyństwa życzę, Maluchowi zdrowia.
Wszystkiego dobrego.
Świetny tekst.
:)
aga63 dnia 05.09.2013 16:31
Kochani,
Bardzo dziękuję za zainteresowanie i uznanie.

Arrasie - Masz absolutną rację - bywa ciężko... ale przecież nikt nie mówił, że ma być lekko :) Piszesz, że staraliście się z żoną o dziecko - mnie i mojemu mężowi w zmianie podejścia do mojego nagłego i niespodziewanego zajścia w ciążę pomogło włąśnie, jak uświadomiliśmy sobie, że tyle par musi się starać, a my dostaliśmy ten dar od losu od tak, po prostu...

mike - Niezmiernie mi miło, że porównujesz ten mój tekst do "Lata z Moniką", które to opowiadanie bardzo sobie cenię :). Myślę, że niektóre historie pisze po prostu życie i człowiek nie musi już przy nich zbyt wiele dodawać od siebie, aby poruszały...
Ja, tak jak napisałam, nie uważam się za silną, bo zdecydowanie zbyt często tracę panowanie nad emocjami :( A twardość to wg mnie stworzenie wokół siebie skorupy, która ma nie pozwolić na uleganie chwilom słabości... Tyle, że w mojej skorupie czasem powstają pęknięcia.

pumo - Cieszę się, że i Ciebie wzruszyłam. Mam ten sam najczulszy punkt, co Ty, odkąd mam mojego łobuza :)

viktorio - dziękuję za zrozumienie. Naprawdę. Niewielu ludzi, nawet ci z najbliższego otoczenia, nie potrafi zrozumieć, za to z krytykowaniem radzą sobie świetnie :/. A już najgorzej jest chyba słyszeć "ja przecież też miałam małe dzieci", co w domyśle oznacza "po prostu jesteś beznadziejną matką, skoro sobie nie radzisz"...
Cytat:
Pięknego macierzyństwa życzę, Maluchowi zdrowia

Dziękuję serdecznie :) I masz rację, te małe bąble tak szybko rosną, że niemal aż nie można uwierzyć w to, że to wszystko dzieje się w takim tempie!

Miło mi było Was gościć pod tym moim tekstem, jeszcze raz bardzo Wam wszystkim dziękuję i serdecznie pozdrawiam
al-szamanka dnia 05.09.2013 18:24 Ocena: Świetne!
Cytat:
Chore myśli od­pę­dza ode mnie jego re­ak­cja na mój widok. Kiedy w swoim sza­lo­nym czwo­ra­czym pę­dzie ta­ra­nu­je wszyst­ko, co znaj­dzie się na jego dro­dze, by jak naj­szyb­ciej się do mnie do­stać i uwie­sić, klę­czą­cej, na szyi, czuję, że je­stem całym jego świa­tem. Gdy wspi­na się do mnie na pa­lusz­kach, wcze­pia ma­ły­mi rącz­ka­mi w moje barki i wtula we mnie tak mocno, jakby chciał z po­wro­tem skryć się w moim wnę­trzu, zdaję sobie spra­wę, że je­stem dla niego rów­nie nie­zbęd­na jak po­wie­trze.


Kurcze, szlocham jak szalona, ale coś mnie zmusza, aby czytać ten fragment ciągle od nowa.
Jest niewyobrażalnie piękny, wyjątkowy.
W tych słowach jest nie tylko prawdziwe życie, jest jednocześnie niebo i nieśmiertelność.
I przeogromne pokłady słodyczy.
Nieprawdopodobnie chwyta za serce Twój tekst i wzrusza aż do upojenia.
Gdy czytam i czuję taką miłość, zawsze wiem, że życie jest piękne.
Tak po prostu piękne.

Pozdrawiam :)
Quentin dnia 05.09.2013 20:39 Ocena: Bardzo dobre
Mocny tekst. Bardzo poważny.

Domyślam się jak ciężko jest odwzorować swoje uczucia i przełożyć je na słowo pisane. Tym bardziej, że uczucie matki do dziecka to coś zupełnie niepojmowalnego. Ze zdań płynie to, co powinno; tam, gdzie piszesz o szczęściu, jest szczęście, a gdzie powinno być cierpienie i niepewność jest i jedno i drugie.

Ja pewnie nie jestem w stanie zrozumieć do końca tego tekstu. Matczyna miłość wprawdzie nie jest mi obca, ale to i tak za mało. O tym, co czują matki, wiedzą pewnie tylko rodzice. Mnie to jeszcze nie dotyczy, więc nawet nie będę silił się na mądrości, których nie jestem w stanie poprzeć żadnym doświadczeniem.

Tekst zupełnie inny niż reszta. Bardzo wymownie ukazałaś trudne zagadnienie. Chylę czoła.

Pozdrawiam
Jack the Nipper dnia 05.09.2013 20:51
Bardzo dobrze napisany tekst. I jestem Ci niepomiernie wdzięczny, że nie próbowałaś wymyślać tu jakiejś wielkiej łzawej tragedii, pełnej patosu i nieszczęścia. Dało się to przeczytać bez znudzenia. Optymistycznie nawet.
Usunięty dnia 05.09.2013 20:55
Ja powiem tak, i od razu wybacz mi te słowa, "O kurwa!" to jest pierwsza myśl, jak mi przyszła do głowy.. ten tekst mnie poruszył, wzruszył, łzy mi normalnie lecą. Nie jestem matką i pewnie długo nie będę, ale wiesz... wiem, co czujesz i co tu jest opisane, bo mam siostrzeńca, którego traktuje jak swoje własne dziecko.... zajebisty tekst... genialny i bardzo poruszający
akacjowa agnes dnia 05.09.2013 21:10 Ocena: Świetne!
Ago, nie wiem, co powiedzieć. Jestem poruszona, przejęta i w szoku. Genialny tekst. Trafia w najgłębsze punkty duszy i serca.
aga63 dnia 05.09.2013 22:40
Witajcie ponownie :)
Al - nie lubię doprowadzać innych do płaczu (no, chyba że ze śmiechu), ale ten tekst akurat miał taki być. Prawdziwie przenikający serce. Cieszę się, że poruszył i Twoje serce, chociaż z drugiej strony mam wyrzuty sumienia, że przeze mnie szlochasz...
Tak w ogóle to tak pięknie napisałaś w komentarzu, że myślę sobie, że mogłabyś to opowiadanie z powodzeniem przerobić na poezję :)
Twój komentarz przypomniał mi jeden taki "demotywator" znaleziony kiedyś przypadkowo: "Prawdziwą miłość i strach poznajesz dopiero, jak zostajesz rodzicem", czy coś takiego...

Quentin - życzę Ci, żebyś, jak już kiedyś będziesz rodzicem, nie musiał doświadczać takich odczuć (chodzi mi oczywiście o te negatywne), jakie są przedstawione w tym tekście...
A jak mi piszesz "chylę czoła", to czuję się tak kopnięta zaszczytem, że nie wiem, czy będę mogła jutro usiedzieć na tyłku ;) To tak, na rozładowanie smutnego nastroju, który wprowadziłam tą historią :)

Jack - starałam się, żeby właśnie nie było łzawo i patetycznie, ale po prostu po ludzku. Cieszę się, że według Ciebie mi się udało :)

dark - miło Cię widzieć i nie mam Ci czego wybaczać, bo nie znajduję w Twojej wypowiedzi nic, co by wybaczenia wymagało :) Miło mi także, że i Ciebie wzruszyłam, chociaż, jak przy Al - Szamance, zaczynam mieć faktycznie wyrzuty sumienia, że doprowadzam Was do łez...

Aga - po prostu dziękuję :)

Dziekuję też Wam wszystkim razem i każdemu z osobna za odwiedziny, przeczytanie i przeżycie tego tekstu.

Pozdrawiam :)
Figiel dnia 06.09.2013 13:17 Ocena: Świetne!
Ago, napisałaś bardzo poruszający tekst. Z tą miłością do dzieci jest dziwnie - rzecz to i łatwa i trudna zarazem. Łatwa, bo kochamy je bezwarunkowo, za to że są. Czasem najnormalniej w świecie wkurzają, a my obwiniamy się o każdą negatywną emocję. Jest trudniej, ale nie tak strasznie
Trudno, naprawdę trudno robi się gdy dorastają i musimy znaleźć w sobie siłę, do pozwolenia im na oddalenie oraz akceptację faktu, że nie są i nigdy już nie będą częścią nas, tak jak w dzieciństwie. I to jest trudne, dla nas, matek, rodziców.
Chwytaj więc ago, każdą chwilę, jak ta:

Cytat:
Kiedy w swoim szalonym czworaczym pędzie taranuje wszystko, co znajdzie się na jego drodze, by jak najszybciej się do mnie dostać i uwiesić, klęczącej, na szyi, czuję, że jestem całym jego światem. Gdy wspina się do mnie na paluszkach, wczepia małymi rączkami w moje barki i wtula we mnie tak mocno, jakby chciał z powrotem skryć się w moim wnętrzu, zdaję sobie sprawę, że jestem dla niego równie niezbędna jak powietrze.


niech się wpiszą w pamięć, niech zostaną, niech wracają. One są podstawą tej miłości, która pozwoli przetrwać późniejsze oddalenie i kochać nadal, pomimo coraz silniejszej odrębności i tego ogłupiającego uczucia, że rodzicami jest nam dane być bardzo krótko.
Nieustannie mam wrażenie, że nałapałam ich mało, zbyt mało, choć zbierałam cierpliwie.

A teraz odgoń strach, nie pozwól mu zaistnieć. Wyślij go do diabła, bo zatruje i obedrze z barw rodzicielstwo. To bardzo trudne, ale to tylko strach, obawa przed czymś co prawdopodobnie nigdy nie nastąpi. Po co go żywić? Uszczelnij po prostu skorupę na własne emocje, a przede wszystkim na komunikaty z zewnątrz i nie pozwól tym "lepszym" cieszyć się prztyczkiem. Każde rodzicielstwo jest inne, bo każde dziecko i każdy rodzic jest innym człowiekiem. Tu nie ma porównań.

Przepraszam, ago, że tak osobiście ale bardzo wiele przepłynęło przeze mnie wraz z Twoim tekstem.
Przytul ode mnie Malucha i ucałuj:)
Pozdrawiam serdecznie:)
aga63 dnia 06.09.2013 13:32
Bardzo mądre jest to, co tu napisałaś, Figielku. I naprawdę dodaje otuchy - aż się lżej robi na sercu :)
Cytat:
A teraz odgoń strach, nie pozwól mu zaistnieć. Wyślij go do diabła, bo zatruje i obedrze z barw rodzicielstwo. To bardzo trudne, ale to tylko strach, obawa przed czymś co prawdopodobnie nigdy nie nastąpi. Po co go żywić?

Masz absolutną rację. Ja mam taki głupi charakter, że wszystkim się stresuję i jak coś zaczyna się dziać, to zawsze zakładam najgorszą opcję :/ Ale faktycznie muszę to zmienić, bo ta cecha mocno utrudnia życie, zwłaszcza teraz, kiedy jestem odpowiedzialna za innego człowieka i muszę być silna właśnie dla niego...

Dziękuję nie tylko za komentarz, ale i za tę osobistą refleksję :)
Pozdrawiam :)
wienczyslaw dnia 11.09.2013 17:50 Ocena: Świetne!
wspaniale napisane. trafia w samo serce. bez ckliwości. mi się zdarzyło, że byłem mocno i często kłuty, kiedy byłem bardzo bardzo mały. pierwsze co pamiętam z życia (niestety) to ból i własny płacz.
aga63 dnia 12.09.2013 10:25
Dzięki, wienczysławie :)

ale tym:
wienczyslaw napisał:
pierwsze co pamiętam z życia (niestety) to ból i własny płacz.
to faktycznie mnie pocieszyłeś :p
Ja jednak mam nadzieję, że on jest jeszcze za mały, żeby pamiętać...

Pozdrawiam :)
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Marek Adam Grabowski
29/03/2024 13:24
Dziękuję za życzenia »
Kazjuno
29/03/2024 13:06
Dzięki Ci Marku za komentarz. Do tego zdecydowanie… »
Marek Adam Grabowski
29/03/2024 10:57
Dobrze napisany odcinek. Nie wiem czy turpistyczny, ale na… »
Kazjuno
27/03/2024 22:12
Serdeczne dzięki, Pliszko! Czasem pisząc, nie musiałem… »
pliszka
27/03/2024 20:55
Kaz, w niektórych Twoich tekstach widziałam więcej turpizmu… »
Noescritura
25/03/2024 21:21
@valeria, dziękuję, miły komentarz :) »
Zdzislaw
24/03/2024 21:51
Drystian Szpil - to i mnie fajnie... ups! (zbyt… »
Drystian Szpil
24/03/2024 21:40
Cudny kawałek poezji, ciekawie mieszasz elokwentną formę… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:18
@Optymilian - tak. »
Optymilian
24/03/2024 21:15
@Zdzisławie, dopytam dla pewności, czy ten fragment jest… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:00
Optymilian - nie musisz wierzyć, ale to są moje wspomnienia… »
Optymilian
24/03/2024 13:46
Wiem, że nie powinienem się odnosić do komentarzy, tylko do… »
Kazjuno
24/03/2024 12:38
Tu masz Zdzisław świętą rację. Szczególnie zgadzam się z… »
Zdzislaw
24/03/2024 11:03
Kazjuno, Darcon - jak widać, każdy z nas ma swoje… »
Kazjuno
24/03/2024 08:46
Tylko raz miałem do czynienia z duchem. Opisałem tę przygodę… »
ShoutBox
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
  • Slavek
  • 22/03/2024 19:46
  • Cześć. Chciałbym dodać zdjęcie tylko nie wiem co wpisać w "Nazwa"(nick czy nazwę fotografii?) i "Album" tu mam wątpliwości bo wyskakują mi nazwy albumów, które mam wrażenie, że mają swoich właścicieli
  • TakaJedna
  • 13/03/2024 23:41
  • To ja dziękuję Darconowi też za dobre słowo
  • Darcon
  • 12/03/2024 19:15
  • Dzisiaj wpadło w prozie kilka nowych tytułów. Wszystkie na górną półkę. Można mieć różne gusta i lubić inne gatunki, ale nie sposób nie docenić ich dobrego poziomu literackiego. Zachęcam do lektury.
  • Zbigniew Szczypek
  • 06/03/2024 00:06
  • OK! Ważne, że zaczęłaś i tej "krwi" nie zmyjesz już z rąk, nie da Ci spać - ja to wiem, jak Lady M.
Ostatnio widziani
Gości online:78
Najnowszy:wrodinam