Wichry losu Rozdział 1/ 2 - Arras35
Proza » Inne » Wichry losu Rozdział 1/ 2
A A A

Rozdział 1

2

     Marian siedział w fotelu przed telewizorem i opróżniał już trzecie piwo. W jego głowie coraz bardziej szumiało. Mecz zakończył się remisem. Kurwa, czy oni nie potrafią grać w to gówno. Totalne beztalencia. Nie miał ochoty już myśleć, a wstać też nie miał zamiaru. Oparł głowę o fotel. Zrobiło się mu naprawdę miło i przymknął powieki. Zasnął.

  - Nie śpij jełopie! – usłyszał coś przez sen.

Zamruczał. Tak mu się dobrze spało, że wyrwanie go ze snu graniczyło wręcz z cudem. Śnił. Nie był pewien, czy to jest na jawie, czy we śnie, ale grał na boisku w piłkę. Zauważył, że ma koszulkę z numerem trzynaście. Biegał za piłką i podawał ją innym zawodnikom. Tymczasem do gospodarza mieszkania przyszedł mężczyzna, z którym od kilku lat nie miał najlepszych kontaktów.

  - Wstawaj gnido! – zawołał, równocześnie kopiąc go w kolano.

Marian przez zamglone oczy popatrzył na mężczyznę. Świat wirował. Nie bardzo rozumiał powagi sytuacji. Spojrzał na stolik. W butelce było jeszcze trochę piwa. Sięgnął po nie i jednym haustem wypił do dna. Usta wytarł w rękaw koszuli i wydał z siebie nieartykułowany dźwięk podobny do krowiego beknięcia.

  - Przyjęło się. Czego? – powiedział ziewając i poprawiając rękoma przetłuszczone włosy na głowie.

  - Ty ochlapusie! Oglądasz sobie spokojnie telewizję, a ja intensywnie zapierdalam! Czy to normalne?

  - Pewnie, że tak! – powiedział przełykając ślinę w ustach nie mogąc zebrać myśli.

  - Jest robota! Słyszysz! – szarpał go za ramię.

  - Słyszę! – powiedział na odczepnego Marian. – Daj mi spokój.

  - Pierdolnąć cię w ten głupi łeb! – Marek tracił cierpliwość do krewniaka.

  - A masz, czym? – wstał. Chciał się postawić, ale dopiero teraz zdał sobie sprawę, że w porównaniu z Markiem jest o wiele niższy. Nie bardzo mógł utrzymać się na nogach. Mięśnie naładowane sterydami wyglądały imponująco na tle jego mizernej sylwetki, a jego wzrost przekraczał dwa metry. Nagle olśniło go. Przetarł oczy. Nie mógł i tak nic zrobić Markowi.

Odwiedzający teraz już stracił cierpliwość i chwycił go za klapy i podniósł do góry. Potrząsnął nim jak workiem z ziemniakami i puścił. Marian upadł na podłogę. Nie wstał. Tylko odsunął się od niego. Ze strachu prawie przykleił się do ściany.  

  - Żeby mi to było ostatni raz. Wpierdol ci spuszczę taki, że braciszek cię nie pozna. Jasne! – zaakcentował ostatni wyraz zaciskając zęby. - Gdzie byłeś? Dzwoniłem do ciebie! - mówił podniesionym tonem.

  - Spałem.

  - Spałeś? Acha!

  - Do roboty trzeba iść. Towar sprzedać. Na jutro ma być kasa. Na dwudziestą. Rozumiesz! Jeżeli nie będziesz miał, to nie wiem, czy starczy ci czasu na załatwienie miejsca na cmentarzu. Dosyć chronienia twojego dupska – powiedział zaciskając zęby.

Marian nie mówił nic. Wiedział, że jak się sprzeciwi może być ciężko. Zalegał mu już osiem patoli. Nie miał pomysłu jak tak dużą kasę ma spłacić. Trząsł się ze strachu. Nagle w pewnym momencie poczuł mokro w kroczu. To jeszcze nigdy się mu nie przytrafiło. Przybysz zauważył objaw jego strachu. Złapał go lewą ręką za koszulę pod szyją i znowu podniósł.

  - Zostaw mnie. Daj mi spokój. – do Marka nie docierało skomlenie kuzyna. - Może rozłożysz mi na raty? – zaproponował.

  - Nie ma mowy. Jutro o dwudziestej kasa, inaczej na własne oczy spotkasz się z Wszechmogącym.

Marek jednak tym razem nie żartował. W jego oczach widział wściekłość i nienawiść. Tyle gróźb wysłuchał w tak krótkim czasie, że teraz bał się o swoje życie. Nie był zbyt dobry w główkowaniu, a myślenie bardzo często sprawiało mu ból. Teraz po trzech piwach jego głowa nie bardzo siliła się na myślenie, ale wiedział, że musi zdobyć kasę. Nic mu nie przychodziło do głowy.

  - Strach cię obleciał, że oddajesz honorowo mocz we własne spodnie.

  - Dobrze jutro o dwudziestej. Jesteśmy umówieni? Pasuje! – mówił na odczepnego. Był wściekły na siebie, ale z tej sytuacji nie miał możliwości wyjścia w inny sposób.

Największym problemem dla niego było teraz przekonanie do siebie Marka. Ale on nie chciał już go słuchać, machnął ręką i wyszedł. Popatrzył na zegarek. Ma niecałe dwadzieścia cztery godziny czasu. Do cholery, co robić.

     Przez cały następny dzień, a przynajmniej tak mu się wydawało, że coś działa w tej dziedzinie, nie robił jednak nic by cokolwiek zmienić. Nie szukał kasy dla kuzyna. Nie wyszedł też na ulicę sprzedać towar. Dzień jednak minął mu bardzo spokojnie, a on ani myślał, żeby wytknąć nos z domu. Zbliżała się dwudziesta. Za chwilę wszystko się rozstrzygnie. W pewnym momencie wpadł na genialny pomysł. Może to teraz zmienić jego życie. Za pazuchą schował maczetę. Po kilku minutach wyszedł z domu i poszedł do parku. Zadzwoniła komórka. To on – pomyślał.

  - Co chcesz?

  - Byliśmy umówieni. Chyba nie zapomniałeś? – powiedział spokojnie przez telefon.

  - Nie, nie zapomniałem.

  - Masz kasę?

  - No właśnie chodzi o forsę. Jeszcze godzinę temu miałem ją w ręce.

  - Naprawdę?

  - Stałem na moście imienia Piłsudskiego i wiesz wypadła mi z ręki do rzeki – kłamał.

  - Niemożliwe? Możemy się jednak spotkać? – mówił nie wywierając na niego żadnego nacisku.

  - Oczywiście – powiedział Marian.

  - Gdzie jesteś?

  - W parku.

  - To spotkajmy się w tym parku i na tym moście.  

  - W porzo.

    Po kilku minutach pojawił się Marek. Szedł normalnym krokiem. Nie śpieszył się. Marian czuł się nieswojo. Spoglądając na jego twarz nie mógł wyczytać żadnych emocji, przez co czuł się jeszcze gorzej. Brak kasy. Nie daruje mu. Tylko domyślał się, co też może się z nim stać. Zdenerwowanie z każdą chwilą narastało. Emocje zaczęły sięgać zenitu. Ręce zaczęły się mu trząść. Pocił się. Nie wiedział jak ma sobie poradzić z tą sytuacją. Z każdą chwilą Marek był coraz bliżej. Jednak nie podszedł do niego. Stanął w odległości około dwóch metrów.

  - Domyślam się, że nie masz hajsu. Widzisz, przez te ostatnie dwa lata to ja cię utrzymywałem. Przymykałem oko na twoje niedociągnięcia. Czułem, że jestem ci potrzebny. Masz na utrzymaniu pięcioletniego brata. A ty ciągle mnie olewałeś. Ciągłe braki kaski dla mnie. Liczne opóźnienia. Kombinowanie. Robiłeś ze mnie huja. A ja ciągle wyciągałem do ciebie rękę. Teraz to ja zrozumiałem, że z rodziną wychodzi się dobrze tylko na zdjęciu i to jeszcze w środku, bo z boku to cię mogą odciąć. Kopiesz rękę, która cię karmi. Pamiętasz jeszcze? A ty nie potrafisz nawet zagrać fair. Wiem, że nie masz i przypuszczam, że nigdy nie będziesz miał forsy. Dam ci jedyną i zarazem ostatnią szansę, ale to, co zarobisz, to będzie spłatą długu. Za jeden dzień będziesz dostawał tylko stówę, a reszta dla mnie. Zgadzasz się? Właściwie to nie masz wyboru. 

Był zszokowany z kolejnej szansy. Nie bardzo wiedział nawet, co ma powiedzieć. Nóż, który przygotował za pazuchą cholernie go uwierał. Miał zamiar pozbyć się krewniaka, nawet za wszelką cenę. Był zdecydowany na ten jedyny krok. Wiedział, że musi to zrobić, ale sytuacja wyglądała teraz inaczej. Zastanawiał się nad tym, co ma dalej zrobić. Pozbyć się problemu raz na zawsze, czy dalej brnąć w ten chory układ.

  - Dobrze, może być. O jaką robotę chodzi? – wybąkał podejmując decyzję Marian.

  - Kolo kręci krótkometrażowe filmy. Zagrałbyś w kilku scenach. Zapoznawanie się z pewnymi paniami, rozmowy, gry wstępne no i seks.

  - Mówisz chyba o pornolach. Co? – zapytał niepewnie.

  - Na twoim miejscu nie zadawałbym zbędnych pytań? Zgadzasz się, albo nie. Długi trzeba spłacać, a ty się nie kwapisz by coś robić w tej sprawie. Rozumiesz!

  - Kiedy?

  - Możesz zacząć od jutra.

  - Dobrze – powiedział po dłuższym namyśle Marian.

  - Jutro o dziesiątej na Łaziennej trzynaście.

     Wrócił do domu cholernie zły. Z jego planu nici. Był zdecydowany na użycie noża, ale coś go powstrzymywało. Chciał rozwiązać problem, aż tu nagle obrót o sto osiemdziesiąt stopni. Zastanawiał się nad tą robotą. W jego głowie narastały różne wątpliwości. Czuł wstręt do takich panienek. Ale gra w filmie porno, sława i pieniądze zupełnie zawróciły mu w głowie.

     Następnego dnia rano wstał rześki i wypoczęty. Myślał, nie mam się, czym przejmować, zarobię i odbiję się od dna. Może w końcu coś dla ciała.

     Zjawił się pod wskazanym adresem trochę przed czasem. Wszedł do środka. Długi czarny korytarz kończył się małym czerwonym światełkiem. Na końcu wszedł  do pomieszczenia. Przypominało szatnię. Na ścianach mnóstwo różnych ubrań

  - Dobrze, że już jesteś? – przywitała go farbowana blondynka.

Marian nie odczuwał potrzeby rozmowy z kimkolwiek, a tym bardziej z osobami tego pokroju.

  - No – wymamrotał.

  - Dobry jesteś w te klocki? Dasz radę, czy będę musiała ci pomóc? Z tego, co wiem to razem będziemy na planie.

Farbowana blondynka patrzyła na niego oceniając jego możliwości. Nie wyglądał na Herkulesa, ale tacy jak on to potrafią nieźle zamieszać.

Marian dopiero teraz spojrzał na jej twarz. Nie była brzydka tylko za bardzo wymalowana. Używała tanich perfum. Ich zapach nie przypadł mu do gustu.

  - Zobaczymy – powiedział ostentacyjnie.

  - Nie jesteś rozmowny. Jak masz na imię? Tam jest przebieralnia. Ubierz kombinezon – wskazała ręką i skierowała się do wyjścia.

  - Nie ma potrzeby. Mogę tutaj – powiedział na odczepnego.

Nie powiedział swojego imienia, ale też nie miał zamiaru dłużej z nią rozmawiać. Został sam. W szatni usiadł na krześle i zaczął się zastanawiać. Jeżeli nie zgodzi się, to Marek na pewno się z nim policzy. Czuł się niepewnie. Nie bardzo wiedział, co ma dalej zrobić. Miał cholerne wątpliwości. Minęła dłuższa chwila. Nie przebrał się. W pewnym momencie znowu pojawiła się blondi.

  - Jeszcze nie gotowy. Przebieraj się szybko. Reżyser już czeka, tylko na ciebie. Nie będzie zadowolony jak za chwilę nie znajdziesz się na planie – powiedziała i wyszła.

Przebrał się. Poszedł na plan. W drodze miał mętlik w głowie. Nie wiedział czy robi dobrze zgadzając się na ten cholerny pomysł.

  - Jesteś. To dobrze. Masz tutaj tekst. Jak widzisz nie ma tego dużo. Każdy przeciętnie inteligentny łoś by się tego nauczył. Za dwie minuty zaczynamy – reżyser klasnął w dłonie.

     Wieczorem Marian był wykończony dzisiejszym dniem. Tyle seksu, co w jeden dzień nie miał przez ostatnie kilka miesięcy. Nawet nie myślał nigdy, że może zagrać w takim filmie. Do cholery, teraz przynajmniej sobie po bzykam i jeszcze na tym zarobię – pomyślał i zasnął.

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Arras35 · dnia 11.09.2013 11:23 · Czytań: 733 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 1
Komentarze
amsa dnia 10.04.2014 23:21
Arras35 - z tego tekstu wynika, że z rodziną to tylko na zdjęciu i to takim, co się nie rusza, bo jeśli już, to chyba mimo wszystko nie najlepiej, chociaż bohater sądzi, przynajmniej na razie, że jednak jest nieźle...

B)
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
ks-hp
18/04/2024 20:57
I taki autor miał zamysł... dziękuję i pozdrawiam... ;) »
valeria
18/04/2024 19:26
Cieszę się, że przypadł do gustu. Bardzo lubię ten wiersz,… »
mike17
18/04/2024 16:50
Masz niesamowitą wyobraźnię, Violu, Twoje teksty łykam jak… »
Kazjuno
18/04/2024 13:09
Ponownie dziękuję za Twoją wizytę. Co do użycia słowa… »
Marian
18/04/2024 08:01
"wymyślimy jakąś prostą fabułę i zaczynamy" - czy… »
Kazjuno
16/04/2024 21:56
Dzięki, Marianie za pojawienie się! No tak, subtelnością… »
Marian
16/04/2024 16:34
Wcale się nie dziwię, że Twoje towarzyszki przy stole były… »
Kazjuno
16/04/2024 11:04
Toż to proste! Najeżdżasz kursorem na chcianego autora i jak… »
Marian
16/04/2024 07:51
Marku, dziękuję za odwiedziny i komentarz. Kazjuno, także… »
Kazjuno
16/04/2024 06:50
Też podobała mi się twoja opowieść, zresztą nie pierwsza.… »
Kazjuno
16/04/2024 06:11
Ogólnie mówiąc, nie zgadzam się z komentującymi… »
d.urbanska
15/04/2024 19:06
Poruszający tekst, świetnie napisany. Skrzący się perełkami… »
Marek Adam Grabowski
15/04/2024 16:24
Kopiuje mój cytat z opowi: "Pod płaszczykiem… »
Kazjuno
14/04/2024 23:51
Tekst się czyta z zainteresowaniem. Jest mocny i… »
Kazjuno
14/04/2024 14:46
Czuję się, Gabrielu, zaszczycony Twoją wizytą. Poprawiłeś… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty