Rozdział 8
<kwiecień b.r.>
- Tobie też się coś nie podoba? Zawsze coś do mnie macie.
- Kto? Wy? – spytał Phil, przeglądając gazetę.
- Ty i twoja mama – odparła grobowym głosem Karin, odpruwając mankiety przy nogawkach w spodniach Joachima. – Dziś ona na mnie już wskoczyła teraz ty.
- A co ja takiego powiedziałem?
- Że nie porozmawiałam z dyrektorem o zwiększeniu stawki. Dobrze wiesz, że te zajęcia, które prowadzę nie są dochodowe. To coś w rodzaju kółka zainteresowań, więc nie dadzą mi za to kroci. Au! – Kolejny raz ukłuła się igłą w palec. – Cholera, że też nie umiem używać naparstka. Jeans się ciężko szyje, a mały rośnie jak na drożdżach.
- A co mama od ciebie chciała?
- Znów czepiała się wychowania Chimka i jego menu. Ona bez przerwy biegałaby za nim z jedzeniem. A najlepiej z ciastkami.
- Mama taka jest i jej nie zmienisz. Musisz to zaakceptować – zawyrokował Phil.
- A mnie kto zaakceptuje? Bez przerwy macie mi coś do zarzucenia. Jak nie ty, to twoja mama. – Widać było, że rozmowa z teściową obija się Karin po głowie wielkim echem.
- Przesadzasz, zawsze bierzesz wszystko do siebie. Przecież nikt nie krytykuje ciebie, tylko twoje poczynania. – Phil nawet nie podnosił oczu znad gazety, kiedy odpowiadał żonie. Niejednokrotnie Karin zastanawiała się, czy kiedy mówi, to jest w stanie jednocześnie czytać, czy tylko udaje i nie chce na nią spojrzeć.
Kiedy zapiszczał timer na kuchence było wiadomo, że zapiekanka jest już gotowa. Karin odłożyła spodnie na krzesło i poszła porozkładać porcje na talerze.
- Joachim, zejdź na dół, kolacja za moment. Umyj jeszcze ręce. – Phil podszedł do schodów i zawołał syna.
- Zaraz. Kończę grę. – Usłyszeli z góry.
- Jaką grę? Przecież nie miałeś w tym tygodniu grać w żadne gry. Masz karę za pobicie się z Tomem – bojowo odpowiedział Phil, wchodząc na piętro.
Karin nakrywała do stołu, słysząc, dochodzące z pokoju chłopca, głosy. Zainteresowana tym, co się tam dzieje, poszła za mężem.
- Jak mogłaś? Przecież on ma karę! – Ledwie przekroczyła próg pokoju spadł na nią oskarżycielski ton.
- Chciałam z tobą o tym porozmawiać, ale nie było kiedy. - Próbowała się bronić. – Joachim był dziś w szkole bardzo grzeczny. Zapisał się nawet do jakiegoś kółka pomocy słabszym. Pomógł mi także w zakupach i posprzątał swój pokój, więc myślałam, że można go za to nagrodzić.
- Zdejmując mu karę? Absurd! Nie możesz zmieniać moich decyzji! – mówił stanowczym głosem Phil. – Chimi, natychmiast kończysz tę grę i schodzisz do jadalni. Teraz masz zakaz na dwa tygodnie – odezwał się sędzia rodzinny. – Dla ciebie też coś wymyślę. –I wskazał palcem na żonę.
- Będziesz mnie karał? To niepoważne.
- A poważne jest podważanie moich decyzji?
- Ale decyzję o karze też podjąłeś sam, bez ustalania ze mną. A ja kary nie zdjęłam, dałam mu godzinną dyspensę. – Broniła stanowiska Karin.
- Dyspensę!? Tak dziecka nie wychowasz! Jutro nie pójdziesz do klubu, tylko uporządkujesz wszystkie faktury. Kiedy to robiłaś ostatni raz? Trzy miesiące temu? Wszystko się wysypuje z szuflady. – Kara zapadła.
- Nie możesz mi tego zrobić! Zabronisz mi wyjścia z domu?! Obłęd! – Karin czuła, że odechciało jej się jeść. Kiedy mężczyźni zasiedli do stołu, ona stała przy wejściu do jadalni i cała drżała.
- Oczywiście, że mogę. Mnie jutro nie ma. Będę dopiero wieczorem, więc i tak musisz siedzieć z małym.
- Ale ja mogę iść do Toma, kiedy mama pojedzie do klubu – wtrącił się Joachim.
- Tak? Żeby się znów z nim pobić?
- Ale to nie była jakaś poważna bójka…
- Wiem, wiem, już mówiłeś, ale u dyrektora wylądowałeś i musiałem za ciebie oczami świecić. Wstyd. Poza tym, nie wtrącaj się, kiedy dorośli rozmawiają. Pamiętaj, że teraz masz karę do 20. kwietnia.
- Porozmawiamy jeszcze o tym, ale jak mały pójdzie spać - Karin miała nadzieję, na pozytywne załatwienie sprawy.
- Nie mamy, o czym rozmawiać. Decyzja zapadła i kropka.
- To ja tu nie mam nic do powiedzenia?
- W tej sprawie nic. Możesz odejść. – Wyglądało, że Phil zapomniał, że nie jest w pracy.
- Mogę odejść?! Jesteś okropny. Jak chcesz odejdę, tylko mnie nie szukaj! – Poczuła, że łzy napływają jej do oczu. Nie chciała się rozklejać, ale na ten dzień było dla niej za dużo emocji. Pobiegła do pracowni i usiadła w kącie, by się uspokoić.
Dlaczego to tak jest, że wszyscy uważają ją za głupią i nieodpowiedzialną? Czy faktycznie tak jest? Jej ojciec też zawsze mówił, że ze swoim charakterem, donikąd nie dojdzie, a nawet będzie się cofać. Może miał rację…
Do tego wszystkiego, całkiem niedawno teść zarzucił jej, że przez nią Phil nigdy nie będzie miał córki. Przecież to nie jej wina, że wykryto jej guza i musiała mieć usuniętą macicę. A może jednak jej wina? Może powinna odżywiać się inaczej, lub uprawiać jakieś sporty… Boże, co za bzdury!?
Ale czytała przecież, że choroby fizyczne związane są z psychiką i chorobą duszy. Może faktycznie jest z nią coś nie tak. Może ma jakąś schizofrenię lub jakieś rozdwojenie jaźni?
- Mamo, dlaczego siedzisz w kacie i płaczesz? – Nawet nie zauważyła, kiedy syn wszedł i stanął obok niej.
- Bo mi smutno, … i nie podoba mi się to, co widzę… - miała nadzieję, że takie tłumaczenie mu wystarczy.
- Przecież pamiętasz, jak kiedyś mówiłaś mi, że jeśli nie podoba mi się widok ciemnego lasu, to mam się odwrócić i popatrzyć w stronę jeziorka. Pamiętasz? – Joachim wydawał się mądrzejszym chłopcem od niej, starej, dorosłej baby.
- Tak, kochanie, ale to nie to samo. W życiu dorosłych jest inaczej.
- Naprawdę? Przecież też możesz się odwrócić i popatrzeć na coś innego – upierał się siedmiolatek.
- Niby tak, synku, ale ja chyba już nie mam siły… - Sama się wystraszyła tego, co usłyszała.
- Czyli jednak to prawda…
- Co, synku? – Uniosła twarz i spojrzała w stronę Joachima.
- To, co mówi o tobie tata. Że jesteś słaba i bez niego nigdy nie dałabyś sobie rady. Z życiem, … i z niczym. Szkoda… - powiedział, to takim tonem, jakiego nigdy nie chciałaby usłyszeć od swojego dziecka, i wyszedł.
Teraz dopiero rozpłakała się na dobre. Czuła, że płacz rozrywa jej płuca, gardło, bije po trzewiach, aż zaczęła odczuwać mdłości.
Bała się, że zwariuje. Musiała stąd wyjść! Dokądkolwiek! Biec i zatrzymać się dopiero, gdy serce odmówi posłuszeństwa…
Zbiegła po schodach i na dole wpadła wprost na Phila:
- Dokąd lecisz głupia kobieto? Chcesz się zabić na tych schodach? – Miał taki dziwny wyraz twarzy, jakby się uśmiechał, ale ona była pewna, że szydził i drwił z niej na całego.
Odepchnęła go, ile miała sił, dobiegła do drzwi. Chwilę szarpała się kluczem, by je otworzyć. Phil stał tuż za nią i próbował chwycić za ramiona. Kiedy tylko poczuła, że drzwi są otwarte, wyszarpnęła się z rąk męża i rzuciła za ciebie klucz, który mimowolnie wyjęła z zamka.
Wiedziała, że jak zaraz stąd nie ucieknie, to zwariuje na sam widok wzroku Phila. Zaczęła biec…
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt