Bezsprzecznie znajdowała się w awangardzie badań nad mową delfinów — wąska specjalizacja okraszona niedawnym jakże spektakularnym sukcesem. Nie była piękną, olśniewającą kobietą, bardziej pasowało do niej słowo „przystojna”. Krążyłem w pobliżu, nie narzucając się, sporo żartując: nic ofensywnego, na siłę, byłem jak strumień na równinie, powolny, nieustępliwy. Zbliżaliśmy się do siebie, oplatając siecią wspólnych spraw, nie przejmując zanadto konwenansami, aż nastał TEN WIECZÓR.
Zaprosiła mnie do siebie (to już się zdarzało), wskoczyliśmy do basenu (coś nowego). Ze zdziwieniem zauważyłem, że woda jest słona. Przyjęła to niepewnym, speszonym uśmiechem. O ironio rozpoznałem producenta whiskey, której cała butelka znajdowała się w poręcznym miejscu na obrzeżu basenu. Pilnowałem, by jej szklanka była wciąż pełna i nastroju. Całując zamknięte powieki, szeptem spytałem, czy moja dłoń nie przypomina płetwy? Wsunąłem ją łagodnie pomiędzy jej nogi, stopniowo wędrując w górę. Zastygła, a potem, hm, zareagowała bardzo żywiołowo. Uprawialiśmy już seks, tym razem jednak o d d a ł a mi się, sama czerpiąc aż po rumień na policzkach.
Później gadaliśmy. Otworzyłem się przed nią, zdradzając Najbardziej Skrywany Sekret. Wzruszyła się. W rewanżu zaczęła opowiadać o swojej pracy, że dokonała znacznie więcej, niż się sądzi, ale nie chce tego ogłaszać, bo delfiny są takie niewinne, nieskalane. Jak sprytnie fałszuje wyniki badań, by je chronić. Czy mogę sobie wyobrazić, że dostała potężny grant, aby wytłumaczyć delfinom ideę pieniądza? Nie jestem głupia, zarzekała się, to wszystko by z boskich stworzeń stały się targetem. Jak niegdyś Indianie w Ameryce Północnej, podpowiedziałem uprzejmie, zamknięci w rezerwatach konsumenci. Właśnie, a one są jak dzieci, kontynuowała, zepsują je, zdeprawują, narzucą nasze reguły. Jak mi to brzmi — zaczęła parodiować wiadomości — spadek PKB u Lagenodelphis hosei, rozpatrywany kwartalnie... Twój głos brzmi jak tarka boskiego jazzmana, przerwałem roześmiany.
Gdy kładłem ją do łóżka, nieco bełkotliwie powiedziała, że nigdy jeszcze nie czuła się taka szczęśliwa i bezpieczna. Czekałem, przeczesując palcami jej długie, miękkie włosy, aż chrapliwym oddechem wkroczy w sen.
Wystukałem SMS — WYBACZ-PRACA-MUSZE PEDZIC JAZZOWA PTASZYNKO. Gdy jej wodoodporna komórka potwierdziła otrzymanie wiadomości, ruszyłem do domu.
Odsłuchałem nagranie. Jej głos... jakość była wystarczająca. Pozostawiłem tylko fragmenty, te, na których tłumaczyła lingwistyczne zawiłości języka morskich ssaków, a także objaśnienia napędzanych szlachetną ideą oszustw. Sporządziłem raport, dołączyłem plik dźwiękowy, wyłączyłem telefon, zgasiłem światło i rozpuściłem się w mroku.
***
Po przebudzeniu sprawdziłem pocztę, następnie stan konta. Działali szybko. Kwota, którą mi przelano, mogła robić wrażenie, ale była tylko ułamkiem funduszy, jakie otrzymała od nich na projekty celowe.
Goniec dostarczył whiskey, drobny upominek na cześć owocnej współpracy. W końcu ten rzadki, drogi gatunek był flagowym produktem zleceniodawcy. Dałem chłopakowi sowity napiwek, by to jej wręczył butelkę: niedługo zakup tak cennego trunku będzie długo rozważać.
Mój agent również otrzymał już swoją miseczkę ryżu. Przysłał nawet propozycję nowej misji. CZY SZPACZEK ÓW, U SEZAMU WRÓT, FAŁSZYWEJ NIE TKAŁ PIEŚNI? Takiej treści depesza mogła zdobić zdjęcie dystyngowanego, szpakowatego mężczyzny na tle palm, które od razu zapadało w pamięć. Czeka mnie długa podróż, pomyślałem, i to w wielu aspektach.
Nie musiałem, nie powinienem tego robić, ale zadzwoniłem. Wesoło paplała, ożywiona, aż w końcu zamilkła, zaniepokojona ciszą z mojej strony. Czy coś się stało? Odparłem, że dostałem propozycję niezłej pracy, ale wiąże się to z wielomiesięcznym wyjazdem, w dodatku będę odcięty od świata. Mogła mi złamać serce na wiele sposobów, w myśli kołatało się „przecież nie jestem głupia”, jednak tylko spokojnie powiedziała, że rozumie i zakończyła rozmowę.
Wyjąłem kartę SIM i starannie ją zniszczyłem. Potem owinąłem w ręcznik telefon, by rozwalić go w drobny mak. Usiadłem przed monitorem, próbując zapoznać się ze szczegółami nowego zlecenia, ale litery złośliwie zamieniały się w cienie kaktusów, wywołując ból oczu. Gapiłem się w okno, na mgłę oplatającą skurczone, zszarzałe liście. Brakowało tylko transparentu: „Jesień idzie, nie ma rady na to”.
Nagle ogarnęła mnie panika. Zapomniałem nazwy miasta, w którym się znajduję, własnego imienia.
Uspokoiłem oddech. Włączyłem — zbyt głośno — muzykę, by razem z wokalistą krzyczeć:
"Wierzę słowu
Jeśli jest jak głaz
Wierzę myśli
Jeśli lgnie do słońc
Nie sercu
Nie sercu"
Po czym smolistym głosem deklamowaliśmy refren:
"Kiedy mówię — nie
To nie znaczy — tak
Kiedy mówię — tak
To nie znaczy — nie".
Dałem sobie kwadrans, w którym szczerze, skrupulatnie pogardzałem sobą. Następnie usiadłem przed laptopem, raz jeszcze próbując wgryźć się w szczegóły czekającego mnie zadania, opracowując strategię. Zamówiłem bilet, pozbierałem rzeczy, przy czym to ta druga czynność zabrała mi mniej czasu, wezwałem taksówkę.
Marzyłem, schodząc, że czeka na dole, z rozwianymi włosami, żebyśmy razem uciekli, bo nie ma nic ważniejszego. Gdzieś się schowamy, czegóż więcej nam trzeba?
W ramach higieny psychicznej myśli te zostawiłem za drzwiami lotniska. Zmienił mi się krok, zacząłem przyjmować nową tożsamość.
Czy to Kubrick powiedział o Peterze Sellersie, że jest aktorem doskonałym, bo nie posiada własnej osobowości?
Przemierzam więc wielkie przeszklone przestrzenie, rozmyślając o mrówkach — od personelu firm sprzątających po prezesów, tych wszystkich akolitów, pretendentów, więźniów i biskupów złotego kultu — dzięki którym mogę sprawnie dostać się z punktu A do punktu B, w mej drodze ku doskonałości.
Cytaty:
Jesień idzie — Andrzej Waligórski
KAT — Wierzę — słowa Roman Kostrzewski
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt