Porcelana - Figiel
Proza » Obyczajowe » Porcelana
A A A

Gdy klęczał na skrawku tektury, rozłożonym na chodniku i z pokorą ulegał podmuchom lodowatego wiatru, szepcąc w zapamiętaniu modlitwę o wsparcie, zazwyczaj wbijał oczy w kostkę brukową.

Taką jak ta, którą kiedyś wyłożył podjazd swojego trzystumetrowego domu, w urokliwej podmiejskiej miejscowości.
Pamiętał, że deszcz wydobywał jej barwę i w połączeniu z soczystą zielenią trawy nadawała podjazdowi wyraz elegancji, krzycząc: „patrzcie, tu mieszka człowiek, który odniósł sukces!”
Bo tak było.
Wyraźnie wytyczył drogę swojego życia. Kroczył nią pewnie i w spokoju, realizował plan punkt po punkcie, a cierpliwość została wynagrodzona: oto posiadł ogromny dom, drogi samochód parkował w garażu zdolnym pomieścić trzy podobne, zaś on i jego rodzina - piękna, dyskretnie elegancka żona oraz dwoje rozkosznych bliźniaków - mogli cieszyć się wakacjami w Kenii. To się nazywa życie!


Może tak, a może nie.


Był Dyrektorem d/s Projektów w poważnym, prywatnym przedsiębiorstwie zajmującym się obrotem wyrobami porcelanowymi. Identyfikował się z firmą, która stała się jego pasją od samego początku, od pierwszej chwili, gdy tylko zaczął tam pracować.
Lubił porcelanę. Jej kształty, kruchość, gładkie powierzchnie i sposób w jaki oddawała temperaturę dłoniom – delikatnym ciepłem przypominającym otulinę, jaką stwarza kołdra w mroźny poranek. Przywodziła też na myśl dom rodzinny, gdzie pachniało drewnem palonym w kuchni, podsuwała obraz matki z uśmiechem zdejmującej z fajerki patelnię z jajecznicą na boczku. I jeszcze, widok pajd chrupiącego chleba oraz zapach gorącego mleka w starym, porcelanowym, brzuchatym kubeczku, malowanym w niebieskie kwiatki. Często, zanim zaczął jeść, przytykał do niego dłonie, by napawać się ulotnym ciepłem, przenikającym przez skórę i nadającym palcom elastyczną miękkość. Lubił ją, bo gdy palce były miękkie powstawały najlepsze projekty.


Pierwszym, który wykonał dla firmy jako żółtodziób, tuż po zatrudnieniu, był ten ze staromodnymi niebieskimi kwiatkami. Z dumą patrzył na kubeczki i misy zadrukowane maleńkimi niezapominajkami o błękitnych płatkach ze słoneczną kropką pośrodku i misternym rysunkiem delikatnej łodygi.
Dzięki tym kwiatkom sprzedaż wzrosła o dwadzieścia procent, co natychmiast zagwarantowało mu przychylność przełożonych. Następne projekty okazały się równie dobre, więc szybko awansował na Kierownika Pracowni Projektów.
Nigdy nie ukrywał, że firma jest dla niego ważna, szefowie zaś nie mogli nie docenić zaangażowania przynoszącego wymierne zyski i w końcu, po latach pracy uzyskał to, czego pragnął najbardziej – stanowisko dyrektorskie. Gdy jego pensja zaczęła przewyższać wielokrotnie średnią krajową, żona skupiła się na odwiedzaniu markowych sklepów. Miała czas, bo kierowca codziennie odwoził i odbierał dzieci z prywatnego przedszkola w mieście, a najęta gosposia zajmowała się domem. Dyrektorowi przysługiwał służbowy samochód, więc prywatnie pozwolił sobie na kupno nieprzyzwoicie drogiego samochodu terenowego. Tak dla przyjemności. Zmodernizował i rozbudował dom rodzinny. Żyło mu się dostatnio i wygodnie. Był szczęśliwy. Byli szczęśliwi.


Pewnego dnia, tuż przed weekendem, szef zwołał nieformalne spotkanie robocze na terenie prywatnej posiadłości.
- Oh, nic takiego, panowie. Zwykłe piwo, jakieś kiełbaski i… towarzystwo pań – mrugnął porozumiewawczo do zgromadzonych w gabinecie współpracowników. – Proszę nie kłopotać się zobowiązującymi strojami - dodał.
Jechał na to spotkanie z nadzieją, że uda mu się wyrwać wcześniej. Weekend był czasem, który najchętniej spędzał w domu, z rodziną.
- Zero alkoholu, rozmowa tylko o firmie, a potem żegnam się pod byle pretekstem i do domu! – postanowił skręcając w szeroki podjazd, łagodnym łukiem otaczający klomb pełen herbacianych róż.

Wyszło inaczej. Jak zwykle.

Tego dnia przeżył jedną z silniejszych fascynacji w życiu.
Gdy siedział w pięknym drewnianym fotelu, w cieniu rozłożystego dębu, przy stole zastawionym wymyślnymi przysmakami, gdy patrzył na proporcjonalną bryłę domu w stylu dworkowym, jakże elegancką w swojej prostocie i urzekającą dostojeństwem - czuł podziw zmieszany z nutą zazdrości.
Gospodarz chętnie zaprosił go do środka.
Z zachwytem przyglądał się przestrzeniom potężnego hallu i salonu umeblowanego drogimi antykami. Ujęły go liczne sypialnie zaaranżowane przez najlepszych projektantów wnętrz, a także przestronne pokoje kąpielowe. Podziwiał wypielęgnowany teren posiadłości i przez moment niemal zazdrościł pluskającej się w stawie parze kaczek mandarynek, że mogą mieszkać w tak pięknym miejscu. Nie szczędził pochwał, a gospodarz promieniał. Jednak im szerszy uśmiech gościł na twarzy szefa, tym bardziej jego własny dom, dotąd elegancki i zamożny, wydawał się nijaki, bliższy niebogatej chacie matki, niż rezydencji, na którą przecież z racji statusu społecznego zasługiwał.


Ludzie mają piekielny nawyk porównywania. Swojego dziecka z równolatkiem przyjaciółki, pensji, z uposażeniem kolegi, parametrów pojazdu własnego i sąsiada, wszystkiego ze wszystkim, czasem w kategoriach nie dających się porównywać, lecz ludzkie oko cudze zazwyczaj widzi lepiej i wyraźniej.


Zaraz po weekendzie odwiedził dwa miejsca.
W pierwszym rozsiadł się wygodnie w skórzanym fotelu przeznaczonym dla petentów i oświadczył:
- Chciałabym sprzedać dom, a następnie kupić działkę. Szukam dobrego agenta, który będzie w stanie przeprowadzić transakcję wiązaną, z terminem odroczenia wydania nieruchomości o rok. Ten rok będzie mi niezbędny do wybudowania domu na zakupionym terenie. Za działkę płacę gotówką.
- Oczywiście – odpowiedział z uprzejmym uśmiechem mężczyzna, siedzący po drugiej stronie biurka. - Jesteśmy agencją nieruchomości z dużym doświadczeniem na rynku, mamy najlepszych agentów, zatem sprostamy pańskim wymaganiom. Trudno będzie znaleźć klienta zdolnego poczekać rok na użytkowanie zakupionej nieruchomości, no, ale od czego mamy negocjacje, prawda? Zaczniemy jednak od działki. Jakie ma pan wymagania?
- Szukam czegoś blisko miasta, minimum sześć tysięcy metrów kwadratowych, w starodrzewiu, z bliskimi mediami i dojazdem drogą utwardzoną. Najlepiej w terenie zabudowanym willami. Jestem w stanie zapłacić wysoką cenę, w maksymalnych wartościach osiąganych na wskazanym terenie, o ile tylko zostaną spełnione moje wymagania.
- Jak pan sobie życzy. Przedstawimy panu wachlarz ofert już jutro. Może być drogą mailową?


Drugie spotkanie było znacznie krótsze, lecz przebiegło w podobnej atmosferze:
- Ależ, oczywiście, nie widzę problemu – zapewniał pracownik Banku. - Pańskie dochody są wystarczające do zaciągnięcia kredytu o jakim mówimy. Jeżeli rozłożymy płatności na… załóżmy dwadzieścia lat, uzyskamy zmniejszenie raty, a to oznacza większą zdolność i wyższy kredyt. Pieniędzy nigdy dość, prawda? – uśmiechnął się szeroko – Zawsze mogą wyjść jakieś nieprzewidziane wypadki – dodał, ale już bez uśmiechu.


Równo rok później wprowadził się wraz z żoną i dziećmi do nowego domu. Budynek, utrzymany w stylu dworkowym, położony był na działce porośniętej -  jak sobie życzył - starodrzewiem dębowym. Biel ścian pięknie harmonizowała z otoczeniem, gdyż projektant zadbał o efektowne wkomponowanie domu w ścianę zieleni. Wnętrza budynku zostały wykończone z nieprawdopodobnym pietyzmem. Niezliczone ekipy, zachęcane wysokimi stawkami wykonały pracę szybko i dokładnie. Dekoratorzy wnętrz spędzili wiele bezsennych nocy na dopracowaniu projektów, a efekt końcowy zapierał dech. Nad utrzymaniem ogrodu trudziło się dwóch ogrodników, których utrapieniem stały się wszędobylskie pawie, przechadzające się swobodnie po terenie. W niewielkiej stajni, na tyłach posesji, zamieszkał czarny jak smoła ogier ułożony do jazdy pod siodłem, przeznaczony dla gospodarza, oraz dwa spokojne kucyki dla bliźniaków. Żona bała się koni.
Budowa pochłonęła cały kredyt, ale raty, mimo, że wysokie dawały się bez problemu spłacać z niebagatelnych zarobków pana domu. Dzieci były zachwycone, żona w końcu zrozumiała, co znaczy określenie „pani domu” we właściwym tego zwrotu znaczeniu i była dumna z męża.
Szczęście uśmiechało się szeroko.


Szczęście ma już taką naturę, że zazwyczaj się uśmiecha. Tylko czy zawsze szczerze?


Pewnego wiosennego poranka, gdy tylko wszedł do biura, powitała go zdenerwowana sekretarka.
- Co pani taka roztrzęsiona, pani Mariolu – spytał, bo omal nie rozlała kawy na rozłożone dokumenty. - Chłopak? - rzucił domyślnie.
- Nie, panie Dyrektorze, to nie to - odpowiedziała niechętnie. - Tylko ludzie plotkują, że w czasie kontroli wyszły jakieś malwersacje finansowe. Podobno wycofali się kontrahenci z Anglii, Francji, Niemiec i Szwecji. Boję się. Mam dwoje dzieci na utrzymaniu…
- Proszę mi tu bzdur nie opowiadać - zbeształ dziewczynę. - Nic na ten temat nie wiem i radzę nie słuchać plotek! – przywołał pracownicę do porządku, a potem zajął się dokumentami.


Miesiąc później aresztowano szefa. Prokuratorski akt oskarżenia obejmował sprzeniewierzenie mienia wielkiej wartości, czyli krótko mówiąc, firmowych pieniędzy.
Po trzech miesiącach firma ogłosiła upadłość, a po pół roku był bezrobotnym. Należne płatności miał odzyskać w bliżej nieokreślonym czasie, gdy Syndyk zaspokoi wierzycieli zewnętrznych.
Niedługo potem zaczęły przychodzić ponaglenia z Banku – początkowo uprzejme przypomnienia o niespłaconej racie, potem pisma żądające uregulowania należności, grożące przekazaniem sprawy do Działu Windykacji, a w końcu wypowiedzenie umowy i wezwanie do natychmiastowej spłaty kwoty, której ilość zer wprawiła go w przerażenie.
Nie miał pieniędzy, i nie mógł nic zrobić, by je mieć. Kilka niespłaconych rat i pracownicy banku przestali być uprzedzająco uprzejmi. Zdolność kredytowa wyśrubowana maksymalnie przy kredycie hipotecznym uniemożliwiała dalsze pożyczki.
Rozesłał setki maili do pracodawców, ale żaden nie odpisał. Wiedział dlaczego. Nikt nie chciał zatrudnić byłego dyrektora znanej firmy, której kierownictwo dokonywało malwersacji. Nieistotne, kto był winny. Wystarczy, że był jednym z nich. Tak, jak w starym dowcipie: czy to Wania ukradł rower, czy to Wani rower ukradziono, Wania jest zamieszany w kradzież roweru.
Trwał kryzys, miejsc pracy było mało, zaś zdolnych, młodych ludzi gotowych pracować za niewielkie wynagrodzenie - dużo.
Chciał sprzedać dom, ale Bank z sobie tylko znanych powodów nie wyraził zgody na sprzedaż nieruchomości przez właściciela.
Żona odeszła i zabrała ze sobą rozkoszne bliźniaki. Złożyła też pozew rozwodowy i zażądała niemałych alimentów.


Po roku odwiedził go Komornik. Szeleszcząc dokumentami formalnie zajął cały majątek i przekazał tylko jedną wiadomość: nieruchomość oraz majątek ruchomy zostały przeznaczone do licytacji, ale ceny spadły i zysk ze sprzedaży nie pokryje prawdopodobnie wszystkich kosztów.
Wysłuchał go w milczeniu, a potem po prostu odszedł, zostawiając Komornika porządkującego dokumenty na masce samochodu. Odwrócił się tylko na moment.
- Co ja mam teraz zrobić?! Zabraliście mi wszystko, skurwysyny! – krzyknął z nienawiścią w kierunku mężczyzny, a potem stracił przytomność.


Nieprawda. Zostawili ci duszę, która nadal kocha porcelanę.

 

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Figiel · dnia 07.12.2013 09:21 · Czytań: 644 · Średnia ocena: 4,5 · Komentarzy: 5
Komentarze
pablovsky dnia 07.12.2013 11:57 Ocena: Bardzo dobre
No Figielku, napisałaś naprawdę ciekawe opowiadanie i muszę przyznać, że z przyjemnością przeczytałem. Cóż, ludziska lubią czytać tego typu historie (zwłaszcza, jeśli ich nie dotyczą), a jeśli jest napisana w Twoim, czyli dobrym stylu - czyta się jednym tchem.

Cytat:
Lu­dzie mają pie­kiel­ny nawyk po­rów­ny­wa­nia. Swo­je­go dziec­ka z rów­no­lat­kiem przy­ja­ciół­ki, pen­sji, z upo­sa­że­niem ko­le­gi, pa­ra­me­trów po­jaz­du wła­sne­go i są­sia­da, wszyst­kie­go ze wszyst­kim, cza­sem w ka­te­go­riach nie da­ją­cych się po­rów­ny­wać


Ten fragment w zasadzie doskonale oddaje puentę.
Bardzo mi się podobało, nic, tylko przyklasnąć. W zasadzie powyższą historię można by zastąpić wieloma innymi sytuacjami w życiu, jest jak bajka, której morał jest oczywisty. Takie opowiadania powinno się opowiadać dzieciom przed zaśnięciem, zmieniając tylko nieco bohaterów, aby bardziej zobrazować "chęć posiadania" i często - jego opłakane skutki. Wszak przesłanie jest najważniejsze. Bardzo dobre, przyjemnie się czytało, pozdrawiam.
Dobra Cobra dnia 07.12.2013 17:22
Opowiadanie społeczne nie pozbawione dobrej rady, że lepiej jest mieć mniej. Ale nie do każdego dotrze. Albowiem ludzka zachłanność nie ma granic. A szczególnie w obecnych czasach, gdy wszystko się porównuje.

Pozdrawiam,

Dobra Cobra
al-szamanka dnia 07.12.2013 20:55 Ocena: Świetne!
Już zaczyna się przepięknie.
Wachlarz doznań haptycznych budzących wyjątkowe skojarzenia.
I ich wpływ na tworzenie ciepłej porcelany.
W rezultacie raj na ziemi.
Ale raj bywa czymś urojonym, wystarczy małe zakłócenie - w tym wypadku chciejstwo - i zamienia się w ruinę.
Pozostaje tektura i lodowaty wiatr.

Myślę, że celowo umieściłaś swojego bohatera w firmie porcelanowej.
Jest to tak niezwykle kruchy materiał, piękny, ale przed rozbiciem nie uratują go nawet najśliczniejsze kwiatki niezapominajek.

Bardzo dobry i bardzo sprawnie napisany tekst.

Pozdrawiam :)
shinobi dnia 09.12.2013 15:27
Zaczynasz z impetem, ładnie, płynnie, można się cieszyć słowem.
Potem idziesz w kierunku, który mi osobiście nie do końca odpowiada, ale uważam, że całość trzyma rzetelny poziom.
Osobiście wolałbym coś mniej dosadnego, bardziej impresję, jakieś wrażenie o porcelania i dotyku ciągnięte do końca itd.

Podkreślam jednak, że tekst moim skromnym zdaniem jest dobrą robotą.
Figiel dnia 30.08.2014 10:36
Dzięki shinobi.
Wiem, jak niezmiernie ciężko jest Cię zadowolić. Jesteś wymagającym czytelnikiem, więc z powodu "dobrej roboty" zacieram ręce z zadowoleniem.
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
27/03/2024 22:12
Serdeczne dzięki, Pliszko! Czasem pisząc, nie musiałem… »
pliszka
27/03/2024 20:55
Kaz, w niektórych Twoich tekstach widziałam więcej turpizmu… »
Noescritura
25/03/2024 21:21
@valeria, dziękuję, miły komentarz :) »
Zdzislaw
24/03/2024 21:51
Drystian Szpil - to i mnie fajnie... ups! (zbyt… »
Drystian Szpil
24/03/2024 21:40
Cudny kawałek poezji, ciekawie mieszasz elokwentną formę… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:18
@Optymilian - tak. »
Optymilian
24/03/2024 21:15
@Zdzisławie, dopytam dla pewności, czy ten fragment jest… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:00
Optymilian - nie musisz wierzyć, ale to są moje wspomnienia… »
Optymilian
24/03/2024 13:46
Wiem, że nie powinienem się odnosić do komentarzy, tylko do… »
Kazjuno
24/03/2024 12:38
Tu masz Zdzisław świętą rację. Szczególnie zgadzam się z… »
Zdzislaw
24/03/2024 11:03
Kazjuno, Darcon - jak widać, każdy z nas ma swoje… »
Kazjuno
24/03/2024 08:46
Tylko raz miałem do czynienia z duchem. Opisałem tę przygodę… »
Zbigniew Szczypek
23/03/2024 20:57
Roninie Świetne opowiadanie, chociaż nie od początku. Bo… »
Marek Adam Grabowski
23/03/2024 17:48
Opowiadanie bardzo ciekawe i dobrze napisane.… »
Darcon
23/03/2024 17:10
To dobry wynik, Zdzisławie, gratuluję. :) Wiele… »
ShoutBox
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
  • Slavek
  • 22/03/2024 19:46
  • Cześć. Chciałbym dodać zdjęcie tylko nie wiem co wpisać w "Nazwa"(nick czy nazwę fotografii?) i "Album" tu mam wątpliwości bo wyskakują mi nazwy albumów, które mam wrażenie, że mają swoich właścicieli
  • TakaJedna
  • 13/03/2024 23:41
  • To ja dziękuję Darconowi też za dobre słowo
  • Darcon
  • 12/03/2024 19:15
  • Dzisiaj wpadło w prozie kilka nowych tytułów. Wszystkie na górną półkę. Można mieć różne gusta i lubić inne gatunki, ale nie sposób nie docenić ich dobrego poziomu literackiego. Zachęcam do lektury.
  • Zbigniew Szczypek
  • 06/03/2024 00:06
  • OK! Ważne, że zaczęłaś i tej "krwi" nie zmyjesz już z rąk, nie da Ci spać - ja to wiem, jak Lady M.
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty