Brak tytułu - Materazzone
Proza » Obyczajowe » Brak tytułu
A A A
Od autora: Dawno mnie nie było. Witam się tym czymś, co nie wiadomo jeszcze czym jest, a tym bardziej czym będzie.
Klasyfikacja wiekowa: +18

1


Na komodzie, obok biurka, na którym stoi mój laptop i popielniczka. Leży sterta nie opłaconych rachunków, wezwań do komornika, sądu, do zapłaty raty czy mandatów. Widok, jak na poranek z kurewskim bólem głowy jest delikatnie mówiąc- niepocieszający. Przez to co widzę każdego dnia, kiedy przeglądam internet lub piszę, przestaję czuć się jak facet, co raz bardziej przypominam zdychający pomidor. Rozkładam się od środka, a z zewnątrz porastam zarostem przypominającym pleśń. Tracę wagę i zapadam się w sobie, marszczę się. Nie byłoby w tym nic złego gdyby nie obecność lustra w przedpokoju, na wprost wyjścia z pokoju. Człowiek idzie do kibla na poranną kupę i widzi starego pomidora. Piję kawę, odpalam papierosa i nic. To koniec, wiem że nic z tym nie zrobię. Nie wyjdę z domu w poszukiwaniu lepszej pracy, nie wymyśle sposobu na walkę z rakiem czy Aids, nie stworze napędu, który pozwoli podróżować po wszechświecie, a nawet kurwa, nie wyprowadzę psa. Na tym polega depresja. Masz świadomość, że z twoim życiem jest źle. Z tobą jest źle. Jednak jesteś tak głęboko zakopany pod gruzem swojej egzystencji, której pomagałeś się rozpierdalać na lewo i prawo, że za nic w świecie nie potrafisz się spod niego wygrzebać. Wiesz, co jest rozwiązaniem własnych problemów. Wiesz jak im zaradzić, a zamiast wziąć się do roboty zaczynasz pić, jarać lub idziesz spać. Wszystko byleby rzeczywistość, w której się znalazłeś przestała ci ciążyć na umyśle i duszy. Druga kawa, bletka, kawałek fajki i pół paczki silver haze'a i kolejny dług do spłaty.


2


Telefon dzwoni, dokładnie co godzinę, nieznany numer. Pierdole, nie odbieram. Wiem co usłyszę. Wiem, że chodzi o coś czego znowu nie zapłaciłem. Właściwie przestaje rozumieć dlaczego tak bardzo unikam tych rozmów. Przecież, nie może być tak, że nie można się jakoś dogadać. Rozłożyć na raty, przełożyć spłatę. Śpię dalej.


3


Właśnie wydaję ostatniego Kazimierza, oczywiście na kolejną kolejkę czystej. Z głośników lecą mocne drumy. Głowa i nogi same mi chodzą, czuję się pięknie. Strzele jednego i wracam na parkiet. Tam czeka na mnie Marta, świetna dupa, chociaż nie mam pojęcia co ona do mnie pierdoli. Nie dość, że wlewam w siebie od południa, to jeszcze muzyka nakurwia straszliwie. Założę się, że to może skończyć się jakąś chorobą układu nerwowego lub pompki. Aktualnie raczej działa to na moją pompkę w spodnia. To dobrze, dawno żadna tak mnie nie podnieciła. Marta ociera się o mnie, kręci dupskiem jak wielki diabelski młyn. Chuj, że ni jak to nie pasuje do dzięków panujących wszem i wobec. Krzycząc, proponuje jej wypad na szluga. Nie pali. Blanta ? Też nie pali. Marta odpada. Wychodzę z Kasią. Też nie zła dupa, tylko z twarzy trochę nie zbyt urodziwa. Dwa szoty, a to się zmieni. Kasia pali jointa jak stary narkoman.
- Podobasz mi się. Stwierdzam bez zbędnych ceregieli. Bełkocząc z deczka.
- Ty mi też, ale pierdolić się nie będziemy.
- Taki właśnie miałem plan.
- Przykro mi, ale mam chłopaka.
- Oddawaj blanta i spierdalaj.
Budzę się koło Marty, nie pamiętam czy się z nią tej nocy pieprzyłem, a nawet jeżeli bym pamiętał to nie byłbym z siebie dumny. Dziewucha przypomina mi klocki lego technics. Wszystko się niby rusza ale sztywnie jak stuletni dąb . Odpalam fajkę, proszę ją grzecznie o opuszczenie mojego domu. Wszystko spoko, ale to nie mój dom.


4


Uwielbiam trzask odpalanej zapalniczki, zapach świeżo rozpalonego tytoniu, wyjątkowe pierwsze kosmyki dymu, które śmiało jak stado plemników wyruszają na podbój moich płuc. O ile miliard szarżujących przez drogi rozrodcze plemników, w końcu przy odrobinie szczęścia dają nowe życie, tak te delikatne kosmyczki prędzej czy później je zabiorą lub odrobinę skrócą. Po cichu liczę, że następne zaciągnięcie się będzie tym, o którym będe mógł powiedzieć w piekle, że był tym ostatnim. Jestem święcie przekonany, że palacze idą do piekła gdzie za karę przez całą wieczność będą palić czarne fajranty bez filtra. Od tak dla przyjemność, do kawy z siarki i ciasteczek z ludzkich fekaliów. Spotkania z samym prezesem podziemnego królestwa muszą być arcyciekawe. Wchodzisz do gabinetu, gdzie na ścianach wiszą głowy wszystkich upolowanych świętych, boazeria zrobiona jest z kości upodlonych, na podłodze leży dywanik ze skóry jakiegoś biskupa. Za biurkiem z głów ofiar zamachu z 11 września siedzi, czerwony jak po tygodniowym zamknięciu w solarium sam Al Pacino. Zawszę książę ciemności wygląda jak Al Pacino. Jestem o tym przekonany. Wchodzisz do gabinetu, prezes zamaszyście macha ręką, mówi Ci „usiądź mój drogi i powiedz tatusiowi co Cię trapi. O gdzie moje maniery. Może napijesz się kawki”. Zalewa dwie łyżeczki siarki, dowala trzy łyżeczki kolumbijskiej kokainki, dolewa koziego mleka. Podaje Ci elegancki kubek z napisem „Kto rano wstaję, temu diabeł rogi ostrzy”. Za chuj nie mam pojęcia co ten napis ma oznaczać. Bierzesz smakołyk w swoje już zakończone kopytami łapki i popijasz pierwszy łyk. „Panie ciemności, lordzie wszystkich upodlonych, kochanie Ty moje. Przychodzę do Ciebie z nietypową prośbą. Wszystko zniosę, kawę z siarki, Twój wygląd Ala Pacino, fajranty ale nie zniosę zastępowania sraj taśmy papierem ściernym. To nie diabelskie, to nie szatańskie. Wężu Ty, Panie zła. Nosz kurwa, nawet Ty tak okrutnym nie możesz być”. W odpowiedzi otrzymujesz zapewnienie poprawy, wychodzisz, wracasz do swojej jamy z popiołu czy innej magmy, idziesz się wysrać- w końcu kawka i fajka działają przeczyszczająco nawet w domu potępionych. Siadasz, srasz i chuj, kolejny raz okazuję się, że prezes to kłamliwy kutas. Widać nie ma żadnej różnicy między polskim urzędnikiem, a romantycznym, czerwonym Alem Pacino.


5

Po raz kolejny zalewam, już raz zaparzoną kawę. W moim zielonym kubku z zielonym m&m'sem. Chociaż chyba takiego nawet nie ma. Artyści od kubeczków na kawę wiedzą zapewne lepiej niż ja, więc nie narzekam. Kubek jest zajebisty. Dochodzi godzina 8 rano, nie śpię już od 6. Wszystko przez to, że miałem wolną nockę. Jak człowiek już raz odda się drugiej stronie mocy, nie będzie mógł żyć po tej pierwszej. Blask, a nawet zwiastun świtu, budzi Cię. Na znak swojego istnienia. Przez chwilę mam nadzieję, że być może nadejdzie kiedyś świt mojego nowego życia, odsuwając za horyzont mroki nocy. Tym czasem uświadamiam sobie, że kupka rachunków nadal wisi w zawieszeniu. To kara, bo ich właściciel o nie w ogóle nie dba. Dostały wyrok w zawieszeniu do odwołania. Następna dolewka wrzącej wody do zielonego kubka. W tym dolewaniu, robieniu z kawy co raz to większego sika, dostrzegam coś z maniakalnego psucia sobie życia. Zamiast umyć kubek, wsypać świeżą kawę, zalać świeżym wrzątkiem, dodać cukru i mleka. Ciągle dolewam, co raz to chłodniejszą wodę. Smak się psuję, nie ma już nic z tego co było na początku. Zero aromatu, zapachu który przyciąga, dzwoni na pobudkę jak kościelne dzwony. Namawia do życia, dając niezbędną energie do działania. Zamiast tego daję tylko niewyraźny posmak, słodko gorzkie wspomnienie dobra, które już przeminęło. Moje życie wymaga wymycia, oczyszczenia kubka i zaparzenia na nowo. Oczywiście w geście depresji jedyne co z nim robię to dolewam co raz to chłodniejszej wody, zamieniając je w marną podróbkę życia. O kolorze kawy z mlekiem. Światłości bieli walczącej z przerażającym mrokiem czerni. Dzień i nocy wymieszane w zielonym kubku, z tym że tutaj na obrazku widnieje moja twarz. Zostałem zielonym m&m'sem. W dodatku, ta suka, bez pytania i zapowiedzi wypiła do dna całą moją kawę, połykając część fusów. Kawka smakuje już tylko cukrem z wodą.


6


Możecie mi wierzyć na słowo, o ile jest ono cokolwiek warte. Życie to absurd. Już sama próba uświadomienia sobie czym jest życie i jak to jest, że ty żyjesz. Jest totalnie absurdalna. Spróbuj kiedyś odpowiedzieć przed samym sobą i zupełnie szczerze na te pytania. Dokąd cie to zaprowadzi ? Ja najczęściej trafiałem na pustkę, brak odpowiedzi, wielkie kurwa nic, czerń czyli brak koloru, więc i brak światła. Totalna ciemność. Przecież musi być coś po drodze, ja żyje, doświadczam i zbieram pod czaszką miliardy informacji, obrazów, emocji, uczuć, zapachów. Jednak na samym początku, a może na końcu jest pustka. Pustka z której powstaję wszystko, pustka gdzie wszystko zamienia się w nic. Tym może więc jesteśmy. Pustką. Wszystkim i niczym. Kurwa, tonę.
Poczułem jak moje ciało opada coraz niżej, zupełnie swobodnie i powoli. Upadało lekko mimo iż jakaś cząstka mnie rwała całą siłą w górę, próbując pobudzić mięśnie do pracy. Pracy, która miała uratować życie. Widziałem jak moje pół nagie fizyczne opakowanie tonie, opadając w ciemną zieleń, a następnie w coraz głębszą czerń. Widziałem to i czułem, jednak mój umysł zdawał się unosić, kierowany niezrozumiałą lekkością dokonał wzlotu mimo upadku ciała. Umysł nie jest mózgiem, mózg to tylko jego chwilowe miejsce zamieszkania. Znajdując się jednocześnie w kilku miejscach, ciałem tonąc gdzieś w jakimś jeziorze. Duszą oglądając całe zdarzenie jak pieprzony piotruś pan lewitując w wodzie i w powietrzu naraz. Umysłem błąkając się po pustce świadomości. Człowiek dostaję pierdolonego cipca. Kurwa, umierasz a w tym czasie podziwiasz świat pomiędzy zdechlakami rozpadającymi się pod ziemią, a bandą uśmiechniętych lemingów z warszafki.
Kurwa, tonę.
Ocknąłem się będąc już spory kawałek pod wodą, jednak adrenalina zrobiła swoje. Udało mi się wypłynąć na powierzchnie. Zupełnie zapomniałem o zdarzeniach, które odbyły się w czasie domniemanego utonięcia. Byłem zbyt upalony i upity, żeby brać to na poważnie. Pewnie zadziałała też ta piksa, którą poczęstowała mnie Livia, czeska miss obciągania kutasa, a bez wątpienia wybitna narkomanka. Byliśmy razem z chłopakami na turystycznym wypadzie w góry, gdzieś po Czeskiej stronie Beskidów. Te szalone dziewczęta, z tego co pamiętam zawineliśmy z jakiejś speluny przy drodze. Były piękne, łatwe, a do tego miały ze sobą torbę jarania i kilkanaście magicznych pigułek. Jezioro, które przed chwilą chciało mnie utopić, znajduje się pomiędzy dwoma szczytami a jego wody są mętne jak śląski żur.
Wychodząc z wody, zostałem przywitany chóralnym „łaaaaaaaa”, a oznaczało to, że jestem totalnie nagi, a na moim penisie zwisa wielki wodorost, gruby jak korzeń. Urosłem ! Rozpaliliśmy ognisko, a resztę nocy spędziłem w krzakach zabawiając Livie na milion sposobów. Magiczne, zaiste, magiczne te pigułki, drogie panie !


7


Chociaż przez większość czasu dupczyliślmy się z Livią jak króliki, zdarzało nam się rozmawiać. Ni chuja nie miałem pojęcia, o czym ona mówi. Jednak ona ponoć świetnie mnie rozumiała. Czyli wychodzi na to, że bez różnicy po jakiemu mówi baba, i tak i tak chuja z tego rozumiesz. A ona wyłapuje tylko to, co chce usłyszeć. W czasie naszych rozmów dowiedziałem się, że moja chwilowa ukochana uciekła z domu w wieku 17 lat i od tego czasu podróżuję po europie. Skubana zwiedziła kawał świata, poznała totalne bagno życia. Została kilka razy zgwałcona. Raz poroniła, a i tak zachowała pełny uśmiech i radość z życia. Zakochałem się. Ona chyba zresztą też, w końcu spędziliśmy razem następne dwa lata życia.

8

Nie wiem czy to miało jakiś większy wpływ ma moje życie, nie wiem tego do dziś, choć mineło już sporo czasu. Dziś, siedząc dopijając jakieś wino, paląc winogronowy tytoń myślę o tamtym dniu. Tamtego dnia straciłem znacznie więcej niż godność, męskość i zdrowe zmysły. Livia odeszła, ze wstydu, że pieprzy się co noc z kimś, kto tak nisko upadł. Albo odeszła z chuj wie jakiego powodu. Ona, mimo tego, że była prawdą i sensem mojego życia, była totalnie popieprzona. Z takimi to wiesz tyle, ile się dowiesz od wróżbity o 4 rano, na gigantycznym kacu. Chuja wiesz, a świadomość tego dobija. Dlatego wolę myśleć, że odeszła przez poczucie wstydu. To o wiele bardziej zrozumiałe i posiadające znamiona jakieś logiki. Tamtego dnia, wróciłem z Pragi, nie musiałem nic mówić. Ona wiedziała, że ją zdradziłem, zawsze to wiedziała i zawsze mi na to pozwalała, choć sam nigdy mnie nie zdradziła. Rozumiała, że po prostu to robię, taki jestem i to część mojej osobowości, którą kochała. Wiedziała też, że tym razem stało się coś znacznie gorszego, coś co zmieniło moje oczy.
- Nic nie mów, ty pierdolony pojebie, nadal Cię kocham.
- Przepraszam, będziesz musiała odejść.
- Nie rozumiem, możesz mi, kurwa, wyjaśnić ocb ?
- Ona odebrała mi duszę, nie jestem już tym kim byłem jeszcze w piątek wieczorem.
- Nigdy nie jesteś tym, kim byłeś jeszcze w piątek wieczorem.
Opowiedziałem jej wszystko z szczegółami. Spakowała się i po prostu odeszła. To było ostatni raz kiedy ją widziałem. Nic, zero buziaków na pożegnanie. Po prostu sobie poszła. Kocham ją za to. Zawszę będę ją kochał właśnie za to. Za odejście bez słowa, nagle i bez wstydu. Oszczędziła mi go lub go w ogóle nie czyła i tylko wyszła po fajki i ktoś ją zabił, albo pokochała kasjera z monopolowego i uciekła z nim do niemiec zbierać truskawki. Kocham ją i kurewsko nienawidzę. A tamta, była brzydką striptizerką, z pięknego klub dla panów, której zapłaciłem za odebranie mi duszy. Wino, tak to budzi wspomnienia ale ni chuja nie zabija, nawet nie przekształca magicznie w nostalgię, chuja z opowieści sławnych pisarzy. Nie ma w tym kszty górnolotności, to tylko żłopanie. Za Livię, za Magdę i za sen, który nigdy nie przychodzi już łatwo.

 

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Materazzone · dnia 08.12.2013 10:16 · Czytań: 749 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 1
Komentarze
amsa dnia 10.03.2014 21:44
Materazzone - gdyby nie użyty język, byłoby to całkiem dobre studium depresji, przyznam że niektóre sformułowania są naprawdę ciekawe i oryginalne, ale trudno mi było przebrnąć przez wulgaryzmy. Ale dałam radę, bo psychika człowieka i jego stany emocjonalne są ważniejsze niż użyty język, a chciałam poznać, w którą stronę poprowadzisz czytelnika. Poniżej błędy, nie bawiłam się w poprawianie interpunkcji, to już musisz zrobić sam. Depresja to trudne przeżycie, ciągnie się czasem za człowiekiem latami, czasem można z nią wygrać, albo to raczej ona się wycofuje, przy pomocy osób z zewnątrz lub i nie. Jak jest w tym przypadku? Trudno powiedzieć, zostawiłeś czytelnika w momencie w którym może się tylko domyślać.

Pozdrawiam

B)

Cytat:
Na komodzie, obok biurka, na którym stoi mój laptop i popielniczka(,). (l)Leży sterta nie opłaconych rachunków(:), wezwań do komornika, sądu, do zapłaty raty(rat) czy mandatów.

Cytat:
Tracę wagę i zapadam się w sobie, marszczę się.
– Tracę wagę, marszczę się i zapadam w sobie.
Cytat:
Nie byłoby w tym nic złego gdyby nie obecność lustra w przedpokoju, na wprost wyjścia z pokoju.
–przedpokoju/pokoju wpada na siebie.
Cytat:
Nie wyjdę z domu w poszukiwaniu lepszej pracy, nie wymyśle(ę) sposobu na walkę z rakiem czy Aids, nie stworze(ę) napędu,

Cytat:
Telefon dzwoni, dokładnie co godzinę, nieznany numer.
– zdanie niezrozumiałe, sens owszem ale zapis już nie.
Cytat:
Strzele(ę) jednego i wracam na parkiet.

Cytat:
Aktualnie raczej działa to na moją pompkę w spodnia(ch).

Cytat:
ni jak to nie pasuje do dzięków panujących wszem i wobec.

- dźwięków
Cytat:
Krzycząc, proponuje(ę) jej wypad na szluga.

Cytat:
- Podobasz mi się. (–) Stwierdzam bez zbędnych ceregieli.(,) (B)Bełkocząc z deczka.

Cytat:
Wszystko się niby rusza ale sztywnie
– sztywno
Cytat:
zaciągnięcie się będzie tym, o którym będ(ę) mógł powiedzieć w piekle, że był(o) tym ostatnim.

Cytat:
Od(t) tak dla przyjemność, do kawy

Cytat:
prezes zamaszyście macha ręką, mówi Ci „usiądź mój drogi i powiedz tatusiowi co Cię trapi.
– ci/ciebie/ty/twoje itp. z małej litery, sprawdź dalszy tekst pod tym kątem.
Cytat:
Smak się psuję(e), nie ma już

Cytat:
Zamiast tego daję(e) tylko niewyraźny

Cytat:
Dokąd cie(ę) to zaprowadzi ?

Cytat:
Przecież musi być coś po drodze, ja żyje(ę), doświadczam

Cytat:
Pustka z której powstaję(e) wszystko,

Cytat:
Upadało lekko mimo iż jakaś
- może Spadało.
Cytat:
Znajdując się jednocześnie w kilku miejscach, ciałem tonąc gdzieś w jakimś jeziorze.
– to zdanie jest do poprawki.
Cytat:
Duszą oglądając całe zdarzenie jak pieprzony (P)piotruś (P)pan lewitując w wodzie i w powietrzu naraz. [quote] – lepiej – lewituję
[quote]Człowiek dostaję(e) pierdolonego cipca. (…)bandą uśmiechniętych lemingów z warszafki.
- warszawki
Cytat:
szalone dziewczęta, z tego co pamiętam zawineliśmy
– zawinęliśmy.
Cytat:
Urosłem !
– usuń spację
Cytat:
i od tego czasu podróżuję po (E)europie.

Cytat:
choć mineło już sporo czasu.

Cytat:
ją zdradziłem, zawsze to wiedziała i zawsze mi na to pozwalała, choć sam(a) nigdy mnie nie zdradziła.

Cytat:
- Nie rozumiem, możesz mi, kurwa, wyjaśnić ocb ?
– usuń spację i co to jest ocb
Cytat:
Oszczędziła mi go lub go w ogóle nie czyła
– czuła
Cytat:
uciekła z nim do (N)niemiec zbierać truskawki.

Cytat:
. Nie ma w tym kszty górnolotności,
– krzty
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
27/03/2024 22:12
Serdeczne dzięki, Pliszko! Czasem pisząc, nie musiałem… »
pliszka
27/03/2024 20:55
Kaz, w niektórych Twoich tekstach widziałam więcej turpizmu… »
Noescritura
25/03/2024 21:21
@valeria, dziękuję, miły komentarz :) »
Zdzislaw
24/03/2024 21:51
Drystian Szpil - to i mnie fajnie... ups! (zbyt… »
Drystian Szpil
24/03/2024 21:40
Cudny kawałek poezji, ciekawie mieszasz elokwentną formę… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:18
@Optymilian - tak. »
Optymilian
24/03/2024 21:15
@Zdzisławie, dopytam dla pewności, czy ten fragment jest… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:00
Optymilian - nie musisz wierzyć, ale to są moje wspomnienia… »
Optymilian
24/03/2024 13:46
Wiem, że nie powinienem się odnosić do komentarzy, tylko do… »
Kazjuno
24/03/2024 12:38
Tu masz Zdzisław świętą rację. Szczególnie zgadzam się z… »
Zdzislaw
24/03/2024 11:03
Kazjuno, Darcon - jak widać, każdy z nas ma swoje… »
Kazjuno
24/03/2024 08:46
Tylko raz miałem do czynienia z duchem. Opisałem tę przygodę… »
Zbigniew Szczypek
23/03/2024 20:57
Roninie Świetne opowiadanie, chociaż nie od początku. Bo… »
Marek Adam Grabowski
23/03/2024 17:48
Opowiadanie bardzo ciekawe i dobrze napisane.… »
Darcon
23/03/2024 17:10
To dobry wynik, Zdzisławie, gratuluję. :) Wiele… »
ShoutBox
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
  • Slavek
  • 22/03/2024 19:46
  • Cześć. Chciałbym dodać zdjęcie tylko nie wiem co wpisać w "Nazwa"(nick czy nazwę fotografii?) i "Album" tu mam wątpliwości bo wyskakują mi nazwy albumów, które mam wrażenie, że mają swoich właścicieli
  • TakaJedna
  • 13/03/2024 23:41
  • To ja dziękuję Darconowi też za dobre słowo
  • Darcon
  • 12/03/2024 19:15
  • Dzisiaj wpadło w prozie kilka nowych tytułów. Wszystkie na górną półkę. Można mieć różne gusta i lubić inne gatunki, ale nie sposób nie docenić ich dobrego poziomu literackiego. Zachęcam do lektury.
  • Zbigniew Szczypek
  • 06/03/2024 00:06
  • OK! Ważne, że zaczęłaś i tej "krwi" nie zmyjesz już z rąk, nie da Ci spać - ja to wiem, jak Lady M.
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty