Poczuła w ustach smak krwi. Leżała na ziemi, z twarzą w błocie. Wyciągnęła chusteczkę i przetarła nos, uświadamiając sobie, że napastnik ukradł teczkę. Odgarnęła włosy z czoła, nabrała powietrza. Wszystko zdarzyło się tak szybko. Nie miała czasu zareagować, tak, jak powinna.
− Co się stało?
Paweł podbiegł i przyklęknął obok.
− Nic mi nie jest – wydusiła.
Rzuciła mu chłodne spojrzenie, nie chciała, aby zobaczył, że się boi. Miał ją traktować poważnie, jak partnerkę w interesach, a nie dziewczynkę z warkoczykami, która nie potrafi poradzić sobie z prostym zadaniem.
Ewa rozejrzała się wokół. W świetle latarni miasto wyglądało spokojnie, sennie, niemalże bajkowo, dając złudne poczucie bezpieczeństwa. W oknach paliły się światła, mieszkańcy przygotowywali się do snu, a oni błąkali się, próbując zdobyć poufne informacje.
− Dasz radę wstać? – spytał i podał rękę.
Patrzył z zatroskaną miną, ale nie była pewna, czy naprawdę się martwi. Nie umiała odgadnąć jego intencji i uczuć. Był dla niej zagadką.
− Prosiłem cię, abyś nie wychodziła z samochodu. – Wyczuła w jego głosie żal – Wdepnęliśmy w bagno, czy tego nie rozumiesz?
− Myślisz, że o tym nie wiem. Siedzę w tej sprawie po uszy, dokładnie tak, jak ty. Nie zapominaj o tym. Razem to zaczęliśmy. A po za tym, nic nie ukradł. Dokumenty są w samochodzie.
− Żartujesz?
− Chyba nie myślisz, że wzięłabym je ze sobą? W teczce były tylko jakieś stare papiery.
− Zaczynasz się uczyć od mistrza. – Uśmiechnął się.
Wyciągnął papierosy i zapalił.
− Zmywajmy się stąd – powiedział i wziął ją pod ramię.
Poznała go w barze o kiepskiej reputacji, gdzie chodziliła z koleżanką po pracy. Zwyczajne miejsce, w którym nigdy nic się nie działo.
Siedział kilka stolików dalej, przyglądał się im, sącząc tanie piwo.
W pewnym momencie przysiadł się i nawiązał rozmowę. Był błyskotliwy, ale i zbyt pewny siebie. Nie wzbudzał sympatii. Koleżanka Ewy uważała, że jest w nim coś magnetycznego, ale ona dostrzegała w nim tylko kłopoty.
Miał pogodną twarz, bystre oczy i kręcone, ciemne włosy. Ubrany w dżinsy i trykotową koszulę wyglądał młodo i świeżo, jak student, który spędza czas na frywolnych imprezach kończących się o świcie.
Tymczasem pracował dla najlepszej gazety w mieście, miał dostęp do najświeższych wiadomości i obracał się w kręgach ludzi, o których pisały wszystkie portale.
Wkrótce przekonała się, że potrzebował pomocy. Pracował nad gorącą sprawą, nie chciał wyjawić wiele, ale przyznał, że dotyczy firmy, w której obie były kiedyś zatrudnione.
Nie bez powodu tracił czas na pogaduszki o pogodzie.
Zgodziła się odpowiedzieć na pytania, bo nie miała pojęcia, że w ten sposób, podejmuje ryzykowną grę.
A teraz nie było już odwrotu.
− O czym myślisz? – spytał, gdy zatrzymali się przed drzwiami znanej restauracji.
− O tobie – odparła zgodnie z prawdą.
− Chodźmy – powiedział. Nie widziała jego twarzy, ale miała wrażenie, że się uśmiechnął.
Kelner w mgnieniu oka pojawił się przy stoliku, obrzucając ją bacznym spojrzeniem.
Pewnie ciekawi cię, kim jestem – pomyślała złośliwie, ale nie odezwała się ani słowem.
Kilka łyków Martini postawiło ją na nogi.
− Dziękuję.
− Przyjemność po mojej stronie – odparł Paweł cicho, z zadumą w głosie.
Siedzieli przez chwilę w milczeniu. Ewa miała ochotę wrócić do domu, schować się pod kołdrę i udawać, że nie istnieje. Paweł prosił, aby była ostrożna, ale ona do tej pory nie brała jego ostrzeżeń na poważnie, ale ten wieczór wszystko zmienił. Prawdę mówiąc, wreszcie do niej dotarło, że wpakowała się w poważne kłopoty.
− Pamiętasz twarz napastnika?
Pokręciła głową. Chciała mu pomóc, ale nie wiele pamiętała. Wszystko zdarzyło się tak szybko.
Położył przede nią kilka zdjęć.
− Skup się Ewo – podniósł głos – Czy rozpoznajesz kogoś?
− Niebieskie buty – wydusiła.
− Co powiedziałaś?
Westchnęła.
− Mężczyzna miał na nogach niebieskie buty, z grubą podeszwą, sznurowane. Twarzy nie widziałam. Miał czapkę oraz szal, który zasłaniał mu usta.
Paweł kiwnął głową.
Ta informacja nic mu właściwie nie dała, ale wyjątkowo zachował ten fakt dla siebie.
− Mamy dwa tygodnie, aby powstrzymać lawinę wydarzeń. Niestety nie zdobyliśmy jeszcze wystarczającej ilości informacji, aby pójść z tym na policję.
− Czy wiesz, że grozi nam niebezpieczeństwo?
− Tak. – odparła spokojnie.
− Mimo wszystko nie możemy pozwolić na to, aby ktoś dorabiał się na cudzym nieszczęściu. Rzygać mi się chce, jak pomyślę o tym frajerze. Taka ilość substancji toksycznych w rzekomo zdrowych produktach. W jakim my świecie żyjemy?
Podzielała jego zdanie, ale martwiło ją jeszcze coś innego. Paweł nie grzebał w tych brudach z dobroci serca, chciał zobaczyć swoje nazwisko na liście najlepiej zarabiających dziennikarzy. Nikt nie mógł go powstrzymać.
Kim jestem dla niego? – Zastanawiała się.
Wiedziała, że karmi ją słodkimi słówkami, aby uwierzyła w jego troskę o ludzi i miasto, w którym oboje mieszkali od dziecka.
− Ta sprawa musi ujrzeć światło dzienne – powiedziała i odłożyła pustą szklankę na stół.
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt