Ziewanie rosomaka - labedz
A A A
Klasyfikacja wiekowa: +18

Rosomak uniósł głowę, mrugnął, ziewnął, po czym obrócił się na drugi bok. Swoją drogą – do mnie zadem. W zasadzie go rozumiem, życie w klatce potrafi ustawić perspektywę. Być może na zawsze.

To głupie, ale zawsze chciałem go zobaczyć.

Ze względu na mobilny tryb życia, prawdopodobnie najsłabiej poznany ze wszystkich dużych drapieżników lądowych. W Wikipedii napisali, że charakteryzuje się dużą siłą, odwagą, zręcznością i nieustępliwością. Jest z natury samotnikiem. Coś jak ja. Ale nie zapada w sen zimowy. A ja mam wrażenie, że śpię od miesięcy.

 Zatem teraz jestem tu, w Opolu. Nie sądzę, że kiedykolwiek tu wrócę. W zasadzie, w moim fachu, jak mawiają, nigdy się nie wie, czy się wróci. Pojutrze będę już przecież w samolocie, lecąc tam, skąd podobno - no właśnie - nigdy się nie wie, czy się wróci.

Opolski ogród zoologiczny jest jedynym w Polsce zwierzyńcem, gdzie można obejrzeć rosomaka. Więc tu jestem. Zaciągam się czerwonym Lucky Strikiem, przyglądam gęstej sierści leżącego leniwie na wybiegu drapieżnego ssaka i nie wierzę, że to on siedzi za kratkami. Ssaka, który, jak twierdzą eksperci, ma problemy z rozmnażaniem się w niewoli. Ja mam problemy nawet na wolności.

 

Jankesi nam powtarzali, że Lucky Strike powinno się nosić wetknięte za hełm. Na szczęście. Żeby mieć fuksa przy bombardowaniu. Zostało im to jeszcze od czasu Wietnamu, gdzie naćpane chłopaki z artylerii, źle odczytując koordynaty, błędnie podawane przez równie naćpane oddziały w dżungli, zrzucali ochoczo miliony dolców w postaci bomb - jak popadnie i w sposób trudny do przewidzenia.

 

Uśmiechnąłem się pod nosem. A właściwie był to rodzaj pustego śmiechu.

Potem mówiono bowiem, że bohaterskim manewrem uratowałem cały pluton, wyrywając nas z zasadzki. A mi po prostu fajki wypadły.

 

Popierdalaliśmy piaszczystymi ulicami, bo patrole trzeba było odbębnić, a nie było tam przecież nikogo, kto zabroniłby nam jechać tak szybko, jak mieliśmy na to ochotę. Kapral Dzida był tak nawalony, że prowadziłem ja. Bo wypiłem stosunkowo najmniej. W głośnikach radia leciała Coma, konkretnie „Spadam”, a ja wciskałem pedał gazu ile wlezie. Afgany przeskakiwały przed maską w popłochu, klnąc za nami i wymachując rękoma. Dojeżdżaliśmy do naturalnego zwężenia drogi, podobno – jak napisano w raporcie – idealnego miejsca na zasadzkę. A ja wtedy chciałem zapalić. Wyciągałem Lucky Strike’a, paczka wypadła mi z łapy i potoczyła się pod nogi. Gdy się po nią schylałem, osunął mi się położony obok Beryl, moja indywidualna broń samoczynno–samopowtarzalna, wzór dziewięćdziesiąt sześć. Przestraszyłem się, odruchowo skręciłem kierownicą i przetoczyłem Rosomaka po trójce brudnych dzieci bawiących się na poboczu, chcąc nie chcąc omijając zwężenie drogi. A drugi wóz wpakował się prosto na minę-pułapkę. Na zwężeniu. Wszyscy zginęli na miejscu.

 

Rosomak wstał, znów ziewnął. Nigdy nie wyjdzie zza tych krat.

Położyłem rękę na ramieniu, przeliczyłem palcem gwiazdki na pagonie. Czwarta, która zamieniła mnie dla świata z porucznika na kapitana, mile pieściła opuszki.

Zabiłem trójkę dzieci, po pijaku, dostałem za to kolejną gwiazdę, a to on siedzi za kratkami.

Pojutrze znów będę w samolocie do Afganistanu.

 

 

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
labedz · dnia 27.12.2013 07:55 · Czytań: 1181 · Średnia ocena: 4,9 · Komentarzy: 62
Komentarze
mike17 dnia 27.12.2013 09:40 Ocena: Świetne!
Drobiazgi wyłapane na gorąco:

Cytat:
gdzie na­ćpa­ne chłop­cy

naćpani
Cytat:
a ja wci­ska­łem pedał gazu(,) ile wle­zie

Cytat:
Ssaka, który, jak twier­dzą eks­per­ci, ma pro­ble­my z roz­mna­ża­niem się w nie­wo­li. Ja mam pro­ble­my nawet na wol­no­ści.

ciekawa i niebanalna refleksja :)

Początek rozwija się nieco leniwie, przypominając trochę owego rosomaka, który w spokoju ducha spał sobie w najlepsze, nie wiedząc, że ktoś go obserwuje.
Wydaje się więc, że opowieść będzie miała ewidentnie coś wspólnego właśnie z nim, skoro wszystko na to wskazuje, a tu mamy nagle świetne przejście do samego sedna, niby leniwie poprowadzone, niby serią wspomnień i refleksji, pozornie z wizytą w zoo nie mającego żadnego logicznego uzasadnienia.
Potem dowiadujemy się (kolejny świetny zabieg), że kluczowym jest tu słowo "rosomak".

Bardzo pomysłowa miniatura, niby zwyczajnie oddane coś, wywołuje okrutny dreszcz na grzbiecie: pijana załoga "Rosomaka" zabija trójkę afgańskich dzieci, bo kierowca-narrator szukał nieudolnie fajek.

Kolejny dreszcz to jego zimna relacja - beznamiętna, bez wyrzutów sumienia, choć może jakieś szczątkowe miał, skoro pomyślał, że to on zamiast zwierzęcia powinien być za kratkami.
Ale to za mało...
To przerażające, jak człowiek traci na wojnie wrażliwość, jak otępia ona jego wgląd we własne postępowanie.

Poczułem dreszcz, i to nielichy, cwane opowiadanko, przebiegle pociągnięte - podoba się :)

I język, jakim je napisałeś adekwatny do tematu: miało być sucho, po żołniersku, i było.
labedz dnia 27.12.2013 09:56
Dzięki, choć po Tobie właśnie to akurat spodziewałem się, że tak idealnie wyłapiesz te wszystkie "smaczki".;)
Pierwszy błąd już poprawiony, dziękuję, przeoczyłem. Co do tego przecinka, to się jeszcze pozastanawiam.
I cieszę się, że się podobało.:)
Pozdrawiam!
Szuirad dnia 27.12.2013 09:58
Witaj

Dobry tekst, przemawia powierzchownym spokojem, pod którym az się gotuje od emocji.
Jest dreszczyk, nieprzyjemny dreszczyk, który w naprawdę przewrotnym i gorzkim świetle stawia gwiazdkę. I słychać ten chichot losu, czarny chichot...
Sz
labedz dnia 27.12.2013 10:00
I o to mi, Szuirad, chodziło. Dzięki za wizytę i krzepiące słowo.:)
Dobra Cobra dnia 27.12.2013 10:27 Ocena: Bardzo dobre
Całkiem udany kawałek. Jest dreszcz i ciekawie budujesz atmosferę.

Wojna to popieprzona sprawa. Tam możesz zabijać bez konsekwencji, byleby to był tzw. wróg. Nigdy trgo nie rozumialem. Czy życie ludzie podczas wojny mniej znaczy? Jest mniej cenne?
Dozwolone jest wtedy zabijanie? Kto o tym decyduje? I czy ma prawo?

Wiele pytań pozostaje bez odpowiedzi.


Czy Wkipedia i Lucky Strike nie są nazwami brandów i czy w związku z tym nie należałoby ich skrobnąć z dużej litery?


Ukłony z leniwym porankiem.

DoCi
henrykinho dnia 27.12.2013 10:31
Bardzo mi się spodobało. Jako rodowitemu Opolaninowi to już szczególnie. W jednej miniaturze zmieściłeś zręcznie Afgan, zoo, metaforę rosomaka i fajną puentę.
Chyba poczułem dreszcz.
Dreszcz absurdu.
Bo nie zawsze każdy dostaje to, na co zasługuje - czasem właśnie w wyniku niedorzecznego zrządzenia losu ;)
labedz dnia 27.12.2013 10:47
A ja mam wrażenie, że nawet często nie dostaje, właśnie w wyniku niedorzecznych zrządzeń losu.:) Dzięki za wizytę.
akacjowa agnes dnia 27.12.2013 10:56 Ocena: Świetne!
Kiedy słyszę, czytam lub oglądam tematy wojenne, zawsze mną wstrząsa. Nie cierpię (właściwie chyba powinnam napisać, że "cierpię";), gdy ludzie walczą ze sobą. Niszczą się wzajemnie i wewnętrznie. Pieniądze wydane na zbrojenia powinny iść na poprawianie sytuacji w krajach trzeciego świata. Na usprawnianie edukacji, medycyny i budowanie ludzkiej wartości (jeśli pieniędzmi można ją zbudować).

Twój tekst wywołał u mnie irytację i wielki smutek.

Chyba dotknął mnie najbardziej ze wszystkich konkursowych (na ten moment ;))
labedz dnia 27.12.2013 11:24
Akacjowa, Dziękuję pięknie. Nie chciałem Cię zirytować, ale cieszę się, że poruszyło.
Pozdrawiam!

DoCo, brandy poprawione, pewnie masz rację, nie jestem pewien tych wielkich liter. A wojna popieprzona jest, bez dwóch zdań. Bardziej absurdalna z "poważnych" spraw, od wojny, jest chyba tylko polityka. I te idiotyczne radości z belek i gwiazdek na ramionach, u dużych niedowartościowanych chłopców. Zawsze mnie to śmieszyło. Co nie znaczy, że bawiło.
Monia81 dnia 27.12.2013 12:42 Ocena: Świetne!
Prawie, prawie, a wkleiłabym tu miniaturkę przedstwiającą tę twoją historię z punktu widzenia dzieci, które w czasie wojny tracą wszystko, co najcennejsze. Bo taki właśnie wpadł mi do głowy pomysł, gdy przeczytałam na PP o świątecznym konkursie.

Jak mike zauważył, ta surowość i obojętność narratora, który relacjonuje nam to wydarzenie, sprawia, że włosy stają dęba.


Potem mówiono bowiem, że bohaterskim manewrem uratowałem cały pluton, wyrywając nas z zasadzki. A mi po prostu fajki wypadły.
Tym zdaniem rozłożyłeś mnie na łopatki.

Pozdrawiam :)
labedz dnia 27.12.2013 12:46
Miło mi widzieć Cię zatem na łopatkach.
Cieszę się, że zrobiło wrażenie.
Pozdrawiam! :)
Almari dnia 27.12.2013 13:29
Cytat:
Być może na za­wsze.To głu­pie, ale za­wsze

Trochę wpada na siebie 2x zawsze

Cytat:
przy­glą­dam się gę­stej sier­ści le­żą­ce­go le­ni­wie na wy­bie­gu dra­pież­ne­go ssaka

Trochę ciężkie zdanie. Nie jest niepoprawne, lecz bardzie idzie mi tu o rytm i brzmienie. Wyboldowane słowa zgrzytają i sierścieją. Do twojego rozważenia.

Cytat:
Potem mó­wio­no bo­wiem, że bo­ha­ter­skim ma­new­rem ura­to­wa­łem cały plu­ton

Można zrezygnować z bowiem. Nic nie wnosi, a pozbędziesz się jednego elementu rymującego się.

Cytat:
Coma, kon­kret­nie „Spa­dam”


Już cię lubię.

Cytat:
Wy­cią­ga­łem Lucky stri­ke’a, pacz­ka wy­pa­dła mi z łapy i po­to­czy­ła się pod nogi.

Aby ciąg przyczynowo-skutkowy był klarowniejszy proponuję albo dać kropkę po nazwie papierosów i zacząć nowe zdanie, albo: Wy­cią­ga­łem Lucky stri­ke’a, ale/ kiedy pacz­ka wy­pa­dła mi z łapy i po­to­czy­ła się pod nogi.

Cytat:
sa­mo­czyn­no – sa­mo­pow­ta­rzal­na

Tu chyba bez spacyjek

Cytat:
Czwar­ta, która za­mie­nia­ła mnie dla świa­ta z po­rucz­ni­ka na ka­pi­ta­na

Zamieniła jednak bym napisała.

To takie sugestyjki ode mnie, może się przydadzą.

Miniatura przesycona ambiwalentnymi emocjami.

Cytat:
W za­sa­dzie go ro­zu­miem, życie w klat­ce po­tra­fi usta­wić per­spek­ty­wę. Być może na za­wsze.

Świetne otwarcie. Niezwykle sugestywne i już na wejściu daje do myślenia.

Kolejne akapity opisu rosomaka w zwinny sposób dotykają wrażliwości bohatera, który na pozór wyprany z emocji, zobojętniały, zimny, sprawia wrażenie jednak głęboko skrzywdzonego psychicznie:
Cytat:
i nie wie­rzę, że to on sie­dzi za krat­ka­mi. Ssaka, który, jak twier­dzą eks­per­ci, ma pro­ble­my z roz­mna­ża­niem się w nie­wo­li. Ja mam pro­ble­my nawet na wol­no­ści.

Niby mówi o tym od tak, ale jednak czuć to zgorzknienie, bagaż doświadczeń i piętna. To trudna sztuka, poprzez lodowaty ton oddać paletę ukrytych głęboko emocji, które być może nie potrafią się już przedrzeć przez skorupę.

Motyw z fajkami i manewrem również bardzo dobrze nakreśla psychikę bohatera. Pozbawił życia tyle istnień. Zapalenie papierosa to właściwie jedyna rzecz, o której w pełni może sam decydować. Podoba mi się stylizacja językowa w tym fragmencie. Nienachalna lecz zauważalna. Dobrze, że się na nią zdecydowałeś. Tekst nabrał wymiarowości.

I na koniec kontrast miedzy gwiazdkami na pagonach, pochwałami, nagrodami, a sumieniem, które podpowiada mu, że nie tak powinno być.


Reasumując, najlepsze co udało ci się osiągnąć w tym tekście, według mnie, to dwupłaszczyznowość emocjonalna, która mnie urzekła i skłoniła do zagłębienia się w twoim dziele. Niemiła to była podróż, lecz potrzebna.

Pozdrawiam
labedz dnia 27.12.2013 13:40
Dzięki, Almari. Uwagi przyjęte, zmieniłem to, co uważałem za zasadne, rozważając Twoje sugestie. Przy reszcie się jeszcze poupieram.:)

Cieszę się, że zagrała owa dwupłaszczyznowość. Trochę się bałem, że nie będzie ona zbyt czytelna w tak krótkiej formie, jaką narzucał regulamin konkursu, ale - jak widać - czytelnikowi można zaufać.;)
Pozdrawiam.
pablovsky dnia 27.12.2013 15:12
Dziwne, jak każdy inaczej reaguje na konkretny tekst. W Twojej miniaturze mamy obrazy wojny, jest Afganistan, ocieramy się o przypadkową śmierć dzieci, są zawarte aluzje, jest szydera, a jednak tekst nie wywarł na mnie szczególnego wrażenia. Wybacz, nie mam pojęcia dlaczego. Być może sposób, w jaki został napisany? Brakuje pewnej dramaturgii, brakuje czegoś, co wywołałoby wstrząs w mojej wyobraźni. Sam tekst jest bardzo intrygujący, ociera się o tragizm, ale nie znając przyczyny - zabrakło dreszcza, na którego czekam podczas konsumpcji konkursowych miniatur.
labedz dnia 27.12.2013 15:19
Cholera.;) Trudno, następnym razem Cię podejdę.:)
al-szamanka dnia 27.12.2013 15:24 Ocena: Świetne!
Doskonale napisany tekst, świetnie przemyślany, gdyż beznamiętne opowiadanie kapitana ciągnie za sobą drugą treść, a ta jest już bardzo drastyczna.
Mówi się, że morderca zawsze wraca na miejsce zbrodni, mam wrażenie, że zastąpiłeś je rosomakiem, który w tym przypadku ma nawet podwójną symbolikę. Staje się niejako ucieleśnieniem wyrzutów sumienia, bo te jak najbardziej Twój bohater posiada, chociaż zimna narracja zdaje się temu przeczyć. No cóż, mechanizmy obronne muszą działać.
Pytanie tylko: jak długo. Żołnierz wraca przecież do Afganistanu, a sumienie może nie dać ze sobą rady i zechcieć przerzucić winę. Znane są przypadki, gdy nagły impuls nie dozwalał na wykonanie rozkazu strzelania, a wręcz odwrotnie, kazał się odwrócić i skierować broń na przełożonego. Myślę, że w tym wypadku taka opcja jest wysoce prawdopodobna.
Zadreszczyło potężnie.
labedz dnia 27.12.2013 15:33
Nawet nie chcę myśleć, co bohater nawyczynia po powrocie do Afganistanu. Na szczęście, rygor trzech tysięcy znaków na opowiadanie znosi ze mnie obowiązek zastanawiania się nad tym.:)
Dzięki za poczytanie i dobre słowo, al-szamanko.
mike17 dnia 27.12.2013 15:55 Ocena: Świetne!
Cytat:
Za­bi­łem trój­kę dzie­ci, po pi­ja­ku, do­sta­łem za to ko­lej­ną gwiaz­dę, a to on sie­dzi za krat­ka­mi.

Po­ju­trze znów będę w sa­mo­lo­cie do Afga­ni­sta­nu.

Wracam raz jeszcze pod twój kawałek, bo te ostatnie zdania nie dawały mi dziś spokoju.
Początkowo jeszcze mnie to tak nie tąpnęło, choć niesmak poczułem od razu, ale to o coś grubszego chodzi: tacy ludzie nie wyciągają żadnych wniosków ze swoich poczynań, gdyby jutro miało być podobnie, zrobią to samo bez zmrużenia oka.
To już raczej maszyny, cyborgi, nie ludzie, z orgiastyczną radością masują kolejną gwiazdkę, nie zastanawiając się, co za nią stoi.
Dlatego nie cierpię żadnych sołdatów, bo mają pewną, określoną mentalność, jasne, są wrażliwcy, którzy prosto z Afganistanu trafiają do psychiatry, ale to nikły odsetek.
Dominują "psy wojny", dla których liczy się tylko wykonanie rozkazu.
I jak narrator tej miniatury, nic nie zrozumieją, dokąd może pijany kierowca nie przejedzie na pasach ich syna lub córki.

Udało Ci się mnie poruszyć, a to niełatwe.
Zwłaszcza że znałem zawodowego komandosa (Jugosławia, Kosowo), którego już nie ma...
labedz dnia 27.12.2013 17:25
No bo to właśnie jest straszne. Ale przecież dobrze wiemy, że tak jest. Że tacy ludzie są, żyją, jeżdżą na wojny. "Psy wojny", jak trafnie to określiłeś. Nikt o przeciętnej chociaż empatii nie wybrałby się tam dobrowolnie, a nawet jeśli, ciągnięty ciekawością, to nie wróciłby tam na ochotnika. Jasne, zgoda, są wyjątki. Ale wyjątki obrazują regułę, bo swym byciem ją potwierdzają.
Wmawiają sobie i rodzinom, że to ich zawód, że jadą tam robić swoje i zarabiać pieniądze (na szczęście już coraz rzadziej wciskają kit o patriotycznych pobudkach i obowiązku bronienia ojczyzny), ale kasę można zbijać na tysiące innych sposobów, i to znacznie większą, a zawód, jeśli taki a nie inny się dla siebie wybiera, to trzeba mieć pewne określone cechy charakteru i pewną dozę skurwysyństwa we krwi - szkolić się na bycie żołnierzem, a więc usankcjonowanym mordercą na usługach ojczyzny (w końcu chodzi przecież o to, że uczą się strzelać po to, żeby jakby co - umieć zabić).
Więc tak, denerwują mnie sołdaty rozmaite, cyborgi i empatyczne kaleki, twardziele z upośledzoną piramidą aksjologiczną, dla których życie ludzkie to wartość statystyczna.
Nie wiem jak wspominasz Twojego zawodowego komandosa. Ja mam kuzyna, oficera wojska polskiego w stopniu kapitana, sapera z wykształcenia. I choć szanuję go, cenię jako człowieka, kocham jako rodzinę, to... wiem o czym mówię. On sam na misję się nie wybiera i nie był, żyje z posady w jednostce w kraju i wychowuje dzielnie dwójkę dzieci, razem z żoną. Ale wiem co myśli i jakie ma poglądy. I nasłuchałem się nieraz, przy wódce, jak upływa jego kolegom z roku czas w bazach w Iraku, Afganie. Włos się jeży na klacie.
Dobra Cobra dnia 27.12.2013 22:19 Ocena: Bardzo dobre
Ano się jeży.
Almari dnia 27.12.2013 22:48
Czy można powyższy komentarz labedzia zgłosić jako drugą miniaturę do konkursu? Nada się.
labedz dnia 27.12.2013 23:48
Almari napisała:
Czy można powyższy komentarz labedzia zgłosić jako drugą miniaturę do konkursu? Nada się.

Ironistka.;) Dyskutuję sobie tylko.
Almari dnia 28.12.2013 07:54
To nie była ironia :)
Usunięty dnia 28.12.2013 16:40 Ocena: Świetne!
Fantastyczny tekst. Do momentu, w którym koleś wsiadł za kierownicę, nie puszczasz pary z gęby, w jakim kierunku to wszystko zmierza. Chociaż szczujesz drobiazgami, jak: skąd nigdy się nie wie, czy się wróci, czy kawałek o Jankesach. Wręcz przeciwnie. Te dwa momenty są tak dosłowne, że ciężko dosłownie je traktować i myśleć, że dalej pójdziesz w tę stronę. Może właśnie dzięki rosomakowi, wszystko, co dzieje się w głowie faceta wcześniej, wygląda jak takie migawki, które nie będą miały bezpośredniego związku z dalszą akcją. Chylę czółka.

Skojarzyło mi się trochę peerelowską rzeczywistością ubecką i z pierwszymi scenami pierwszej części "Psów", gdzie wóda leje się strumieniami, a każda wpadka jest skutecznie wypalana z życiorysów w zamian za coraz wyższe stołki.

A ponieważ jestem wredne babsko, to również wytknę:
Cytat:
nigdy się nie wie, czy się wróci. Po­ju­trze będę już prze­cież w sa­mo­lo­cie, lecąc tam, skąd po­dob­no nigdy się nie wie, czy się wróci.

Rozumiem zasadność powtórzenia. Jednak trochę razi w oczy, ale wyłącznie przez zapis. Bo teraz to wygląda, jakbyś powtórzył przez przypadek. A robiąc coś w stylu:
w moim fachu, jak mawiają, nigdy się nie wie, czy się wróci. Pojutrze będę już przecież w samolocie, lecąc tam, skąd również nigdy się nie wie, czy się wróci.
Albo inaczej, ale według mnie potrzebne tu zaakcentowanie tego momentu w drugim zdaniu, coby nie wyglądało jak wypadek przy pracy.

Cytat:
czer­wo­nym Lucky stri­ke’m

Lucky Strike'm

Cytat:
Za­cią­gam się czer­wo­nym Lucky stri­ke’m, przy­glą­dam się gę­stej sier­ści

Tutaj w ogóle drugie 'się' jest do wywalenia z zasady.

Ale dalej jest ich więcej:
Cytat:
przy­glą­dam się gę­stej sier­ści le­żą­ce­go le­ni­wie na wy­bie­gu dra­pież­ne­go ssaka i nie wie­rzę, że to on sie­dzi za krat­ka­mi. Ssaka, który, jak twier­dzą eks­per­ci, ma pro­ble­my z roz­mna­ża­niem się w nie­wo­li.

Cytat:
zrzu­ca­li ocho­czo mi­lio­ny do­lców w po­sta­ci bomb jak po­pad­nie

słabo; może: zrzucali ochoczo i jak popadnie miliony dolców w postaci bomb; albo inaczej, ale coś tu zgrzyta i to porządnie

Cytat:
po­to­czy­ła się pod nogi. Gdy się po nią schy­la­łem, osu­nął mi się po­ło­żo­ny obok Beryl,

Cytat:
Prze­stra­szy­łem się, od­ru­cho­wo skrę­ci­łem kie­row­ni­cą i prze­to­czy­łem Ro­so­ma­ka po trój­ce brud­nych dzie­ci ba­wią­cych się na po­bo­czu, chcąc nie chcąc omi­ja­jąc zwę­że­nie drogi. A drugi wóz wpa­ko­wał się pro­sto na mi­nę-pu­łap­kę
labedz dnia 28.12.2013 19:14
Cieszę się, Morfino, że tekst zyskał uznanie w Twoich oczach. Pomysły na poprawki postanowiłem wykorzystać i już naniosłem. Przynajmniej część. Nie do końca jeszcze wiem jak to zgrabnie pozmieniać, żeby ilość "się" zredukować, ale pomyślę i nad tym.
Dzięki za dobre słowo.:)
Usunięty dnia 28.12.2013 20:47
Tekst świetny pod względem treści. Styl tez dobrze dobrany. Jest męsko, jest wojna, mocne papierosy, jest też w męski sposób oddana wrażliwość. Jak avatar i nick autora. Jestem pod dużym wrażeniem.
Pozdrawiam.
labedz dnia 28.12.2013 23:10
Cieszę się, że tak spójnie wyszło. I że robi jakieś wrażenie.
Pozdrawiam!
amsa dnia 29.12.2013 00:20
labedz - powiem tak, przejście od ZOO do Afganistanu i nawiązanie do rosomaka zaskakujące, lubię takie skojarzenia, w których koniec ujawnia powiązanie z początkiem, bo wydaje się on jakby oderwany od całości. I nagle, jest haczyk, zaczepienie. Udało Ci się w dość szorstkim stylu (co nie znaczy, że złym, wręcz przeciwnie) doprowadzić czytelnika do finału, cały czas podtrzymując jego zainteresowanie, aby na końcu pomyślał, różne takie...

Podobało się bardzo to opowiadanie.

Pozdrawiam

B)
labedz dnia 29.12.2013 00:49
Miło mi to czytać i cieszę się bardzo.
Dzięki.:)
Pozdrawiam i ja.
zajacanka dnia 29.12.2013 02:32
dobre. bardzo. dziwne, że wcześniej nie wpadłam na Twoje teksty.
labedz dnia 29.12.2013 09:51
Pewnie jeszcze, zajacanko, na nie wpadniesz. Zapraszam i pozdrawiam.:)
marukja dnia 29.12.2013 11:03 Ocena: Świetne!
Tekst przyprawił mnie nie tylko o dreszcze, ale też o duże wrażenie.
Nie znałam wcześniej rosomaka od tej zwierzęcej strony. Wydaje się bardzo sympatycznym leniuszkiem i przypomina mi z wyglądu mojego kota. ;)
I nie pomyślałam też o gwiazdkach na pagonach, a więc jednak spadają na ziemię.

Twój tekst to dla mnie duże zaskoczenie.
Pozdrowienia!

PS. A Twój avatar będę już kojarzyć z Lucky Strike’iem. ;)
labedz dnia 29.12.2013 11:38
Osobiście wolę Camele, i raczej lighty.;) Ale kojarz, jeśli chcesz, z Lucky Strike'iem, też nigdy nie odmówię.:D

Cieszę się, że tekst spełnił swoje zadanie - dostarczył dreszczy gdzie trzeba, zaskoczył gdzie powinien, gwiazdkę ukazał w innym kontekście, a rosomaka oswoił.
Dzięki za dobre słowo, pozdrawiam!
mede_a dnia 29.12.2013 11:46 Ocena: Świetne!
Z dotychczasowych konkursowych opowiadań Ty- moim zdaniem- najlepiej, najoryginalniej wykorzystałeś motyw gwiazdki i, myślę, że już nikt Cię w tym względzie nie pobije. Rewelacyjnie!

W dodatku tekst świetny, ale nie będę powtarzać już zapisanych opinii.
labedz dnia 29.12.2013 11:50
Dziękuję, mede_o. Mile łechcesz mnie tą uwagą o oryginalności. Cieszę się, że się podobało, kłaniając się nisko.
ajw dnia 29.12.2013 11:56 Ocena: Świetne!
Bardzo udane opowiadanie. Ma w sobie i spokój i dreszczyk emocji, a to ciekawa mieszanka. Oryginalne wykorzystanie motywu przewodniego konkursu. Słowem: swietne! Pozdrawiam serdecznie.
labedz dnia 29.12.2013 12:11
Dzięki, ajw, dziękuję bardzo. Pozdrawiam i ja.:)
shinobi dnia 29.12.2013 16:01
Jajcarski numerek. Podane to z wyobraźnią, pomysł oceniam jako bardzo dobry. Trochę jak wyborna anagdota, bo i podane stylem raczej zwyczajno-gawędziarckim, ale... wszystko się tu klei w dobrą, mocną całość.
Dużo śmiechu mimo obecności poszatkowanych wojskowym pojazdem stowrzeń bożych.

Bez stylistycznych fajerwerków, ale jest więcej niż dobrze. Fajny tekst, zachęcił mnie do poznania innych Twoich.
puma81 dnia 29.12.2013 22:06 Ocena: Świetne!
Świetny pomysł i równie świetne wykonanie. Wszystko namacalne, dziejące się gdzieś blisko. Byłam w zoo, byłam w Afganistanie pośród jasnego piachu i nie wiem, co mogłabym jeszcze dorzucić do komentarzy powyżej.
Super!
labedz dnia 29.12.2013 23:31
Dzięki serdeczne, miło, miło.
Tjereszkowa dnia 30.12.2013 01:39
Świetna miniatura. Wybór rosomaka jako rekwizytu, to rewelacyjny pomysł. Styl narracji idealnie dobrany. Autor wodzi czytelnika za nos, umiejętnie grając na emocjach. Za największą zaletę tekstu uważam wiarygodność - autor zabawił się w aktora i znakomicie odegrał swoją rolę. Tekst do zapamiętania.
Jako mieszkanka Opola muszę jednak zauważyć, celowo ignorując symboliczne znaczenie słowa "klatka", że Pan i Pani Rosomakowie w takowej nie mieszkają, mając do dyspozycji nieco bardziej komfortowy wybieg ;)
Pozdrawiam
labedz dnia 30.12.2013 10:02
O widzisz, pomocna uwaga! W moich materiałach źródłowych, że tak powiem, nie było ani słowa o jakości rezydencji rosomaczej, więc klatkę - przyznam - zmyśliłem. Ale, jak dobrze wiesz, znaczenie słowa klatka było mi bardzo potrzebne.
Dzięki za zajrzenie i pozdrawiam!
Kaero dnia 30.12.2013 21:17
Bardzo pomysłowo. Ciężko tak od razu powiązać rosomaka z Rosomakiem, zwłaszcza jak się nie ma pojęcia o pojazdach bojowych :) Historia - niby wspomnienie, opowiedziana niby takim tonem od niechcenie, ale jej wydźwięk, na końcu zwłaszcza, gorzki. To bardzo dobry zabieg. Zgadzam się, słowo "klatka" było jak najbardziej potrzebne. Za to "wybieg" nie zdałby się na nic :). Dreszczyk był :)
labedz dnia 30.12.2013 22:16
Jakby się nad tym po czasie zastanowić, to użycie rosomaka do opowieści o Rosomaku było w sumie pewnym cwaniackim wybiegiem.;) Ale do opowieści, faktycznie, nie pasuje.
Dzięki, Kaero, za wizytę.
Ryszard Taxidriver dnia 01.01.2014 20:55
Podoba mi się. Zdecydowanie moje klimaty. W prawdziwym życiu nikt nie lubi skurwysynów, którzy jeszcze na dodatek mają farta, ale w miniaturce podoba mi się to. Dodatkowo lubię Come, chociaż uważam, że mają lepsze kawałki do szybkiej jazdy. :)
labedz dnia 02.01.2014 14:23
Roguc rządzi, choć fakt, że i ja jechałbym szybko przy innym niż "Spadam" kawałku.;)
Ale wróćmy do tekstu, bo ani on o mnie, ani - mam nadzieję - o Tobie. :D Cieszę się, że przypadł Ci do gustu, mile to łechce.
Pozdrawiam.
zawsze dnia 04.01.2014 20:26
Wierz mi, że mam duży problem z komentarzem do tego tekstu. Raz, że tworzę go od dwóch dni, dwa, że jego pisanie zablokowało kolejne komentarze. Z uwag technicznych mam jedną: "Lucky Strike’m" zapisałabym raczej "Lucky Strikiem", bo przecież w pierwszym przypadku wychodzi nam jakieś niewymawialne "laki strajkm". Zastanów się, proszę, i wybierz korzystniejszą wersję. Wiem, że Twoja "wygląda" swojsko, ale raczej nie jest poprawna.

Cytat:
Coma, kon­kret­nie „Spa­dam”

A tu to mi zadreszczyło od mojej niechęci do tej piosenki ;).

Ogólnie to bardzo dobry tekst, naprawdę, pozornie płaski, a dwupłaszczyznowy i podskórnie nasączony emocjami, to mi w nim świetnie gra.
labedz dnia 04.01.2014 20:53
Właśnie sam nie wiem jak to poprawnościowo jest z tym Lucky Strike, polegałem więc na czytelnikach.
Już poprawiam jak sugerujesz.
Dzięki!
green dnia 07.01.2014 20:08
Ujęła mnie ta miniatura wielopłaszczyznowością. Tym pozornym spokojem, pod którym aż gotuje się od emocji. Pięknie po prostu.

Napisane jak lubię, krótkimi zdaniami, które tną i nadają mocy.

Dla mnie kolejna perełkowa miniatura z dreszczykiem.

Pozdrawiam
jasna69 dnia 11.01.2014 03:11
Oż, Ty! Usiadłam sobie, coby poczytać przed snem i trafiłam tu z ciekawości, bo jeszcze nie miałam okazji Cię poczytać. A ty, drogi Autorze, od razu wziąłeś mnie za rączkę i poprowadziłeś na wycieczkę. Nie powiem przyjemnie było, gdyż lubię spacerki, niekoniecznie po zoo, ponieważ zwierzaczki kocham, ale krat nie za bardzo, ale tak sugestywnie przedstawiłeś tę scenę, że poczułam ciepło popołudnia i zapach sierści. Zapach tytoniu też lubię, więc w rezultacie niemal błogo się zrobiło, a tu nagle bum! - obuchem w łeb. I teraz moją nieprzespaną resztkę nocy będziesz miał na swoim sumieniu, bo obraz rosomaka przejeżdżającego po trójce dzieciaków jest, i długo będzie, bardzo wyraźny.
Świetny tekst. Nie mogę dać Ci gwiazdki, ale punktami na pewno obdaruję.

Pozdrawiam
Wasinka dnia 11.01.2014 20:27
Nie mogę napisać nic innego, jak to, że mi się podoba. Idę właśnie z tekstu morfiny i tak mnie naszło - w pewnym wymiarze teksty te mają ze sobą nieco wspólnego.
Opowieść, rzekłabym - zblazowanego żołnierza, który gdzieś tam pod skórą nosi jeszcze trochę człowieka. Zdawać by się mogło, że dotknęło go wydarzenie, o którym nam tu wypisuje, gdzieś tam zadygotało pomimo suchego tonu i wzruszenia ramion. Jednak... Zastanawiam się - bo zakończenie nie daje mi spokoju. Owa gwiazdka (fajniutko rozegrany gwiezdny motyw - dodam przy okazji) jednak mile łechce mu paluszki... Czuje, że zdumiewająca jest przewrotność losu, niesprawiedliwa ocena sytuacji, lecz... hm... aż tak się nie czuje z tym źle. Jest w tym stwierdzeniu lekko drwiący nawet, a może szyderczy... Tak więc - każdy kij ma dwa końce, jednoznaczna ocena nie jest... jednoznaczna. Niby twardy typ,jednak pisze, że jest jakby we śnie cały czas... Czyli niejako nie dociera do niego wszystko wyraźnie. Gdzieś tam zdążył już zagubić wrażliwość i takie typu nieżołnierskie pierdoły - zdaje sobie sprawę z niemoralności tego wszystkiego, pod mundurem nawet jakby uwiera, ale... chce wrócić.

Przyznam, że gdy przeczytałam owo oschłe zdanie, w którym mimochodem jak gdyby napomyka się o dzieciach - ot tak, jechałem, i skręciłem, i zabiłem trójkę dzieci, bo mi się zajarać chciało, i zostałem bohaterem - to aż mi się dusza zachłysnęła.

Związki treściowe z rosomakiem świetne (lubię takie zwierzęce naprowadzacze), niby w tle (a przecież na planie pierwszym) rozgrywają się zalążki wnętrza bohatera, by podążyć ku innemu rosomakowi ostatecznie.

Tekst został we mnie dłużej (czytałam już wcześniej przecież) i jestem na duże tak. Oczywiście pogrzebałabym jeszcze w niektórych zdaniach - mimo że to język bohatera - bo czasem można by - w moim odczuciu subiektywnym - zręczniej. I przy okazji - skoro jesteśmy przy stylu wypowiedzi - podoba mi się narracja i sposób prowadzenia opowieści, język bohatera (literacki, żeby nie było); choć nie przeszkadza mi to się czepiać, jak już napomknęłam.

Pozdrawiam księżycowo.
labedz dnia 11.01.2014 20:48
green, cieszę się, że w jakiś sposób ten tekst jest ujmujący a jego wielopłaszczyznowość można odczuć. Dzięki za dobre słowo.

jasna69 (obłędny nick!), przepraszam za nieprzespaną noc, wezmę to na swoje sumienie i jak tylko nadarzy się okazja, postaram Ci się to wynagrodzić. Na przykład jakimiś innymi tekstami, które resztę nocy Ci wypełnią. Za gwiazdkę dziękuję, z punktów bardzo się ucieszę. I cieszę się, że zrobiło opowiadanie na Tobie wrażenie, oraz że podobało się choć trochę.

Wasinko, po pierwsze, dziękuję za długi i wyczerpujący komentarz. Po drugie, cieszę się bardzo (a jesteś chyba pierwszą osobą, która - przynajmniej głośno - zwraca na o interpretacyjną uwagę), że dostrzegłaś ten mały detal, jakim jest swoista ospałość głównego bohatera. I chęć powrotu. Kreując mojego żołdaka, miałem trochę przed oczyma obraz Martina Sheena w "Czasie Apokalipsy", w pierwszej scenie, gdy zatraca się w cywilu, tkwi w amoku, i aż się prosi, żeby znów na wojnę go posłali. Tak, ten drań chce tam wrócić.
Cieszę się, że tekst został w Tobie na dłużej, a sugestie poprawek jak najbardziej - mile widziane. Zawsze jest co poprawiać.

Pozdrawiam!
Wasinka dnia 11.01.2014 21:26
labedz napisał:
dziękuję za długi i wyczerpujący komentarz.

Uff, bałam się, że przegonisz gadułę literacką.

labedz napisał:
jesteś chyba pierwszą osobą, która - przynajmniej głośno - zwraca na o interpretacyjną uwagę

A bo mnie to dźga bardzo. Taki psychologiczny zawijas.

labedz napisał:
sugestie poprawek jak najbardziej - mile widziane

Proszę zatem. Takie małe przykłady (odczucie subiektywne) :
Cytat:
Swoją drogą – do mnie zadem.
- myślę, że "swoją drogą" rozmydla sens i siłę zdania
Cytat:
Ze wzglę­du na mo­bil­ny tryb życia, praw­do­po­dob­nie naj­sła­biej po­zna­ny
- przecinek zbędny
Cytat:
Zatem teraz je­stem tu, w Opolu. Nie sądzę, że kie­dy­kol­wiek tu wrócę.
- nic nie poradzę, ale wpada mi na siebie "tu" i powoduje brzmieniową niezręczność w moim uchu
Cytat:
w po­sta­ci bomb jak po­pad­nie i w spo­sób trud­ny do prze­wi­dze­nia.
- tutaj dałabym myślnik: w postaci bomb - jak popadanie i w sposób trudny do przewidzenia, albo może poczynić coś z szykiem: zrzucali ochoczo, jak popadnie i w sposób trudny do przewidzenia miliony dolców w postaci bomb.
Cytat:
A wła­ści­wie, był to ro­dzaj pu­ste­go śmie­chu.
- nie dawałabym tu przecinka
Cytat:
A drugi wóz wpa­ko­wał się pro­sto na mi­nę-pu­łap­kę. Na zwę­że­niu. Wszy­scy zgi­nę­li na miej­scu.
- jakbym się miała bardzo czepiać, to może do nadmiaru "na"
Cytat:
Ja po­ło­ży­łem rękę na ra­mie­niu,
- zrezygnowałabym tym razem z "Ja"
Cytat:
Czwar­ta, która za­mie­ni­ła mnie dla świa­ta z po­rucz­ni­ka na ka­pi­ta­na, mile pie­ści­ła moje opusz­ki.
- wyrzuciłabym "moje", bo wiadomo czyje, a nieco wpadają na siebie zaimki
Cytat:
Za­bi­łem trój­kę dzie­ci, po pi­ja­ku, do­sta­łem
- dumam nad tym, czy potrzebne jest "po pijaku"... Gdyby wyciąć, to może zdanie zyskałoby na jeszcze większej dosadności?

O, i tyle. Do ewentualnego przemyślenia.

Pozdrowienia przednocne.
labedz dnia 11.01.2014 21:36
Dzięki za pomoc, Wasinko, z czym się zgodziłem, już przeedytowałem, nad resztą jeszcze podumam. Pozdrawiam!
Wasinka dnia 11.01.2014 21:41
Sugestie są zawsze tylko sugestiami - autor przecież najlepiej czuje swój tekst.
A nawet jeśli czegoś nie wykorzysta w danym konkretnym, to może przydać się w kolejnym - zawsze to jakieś doświadczenie słowa. ;)
darek i mania dnia 13.01.2014 17:51
pijak to ma farta. dzieciaki nie miały.
ot takie męskie rzucanie wojskiem a raczej incydent wojenny, który mógł nawet mieć miejsce, znając jak to bywa na poligonach.
Czyta się dobrze.
ajw dnia 14.01.2014 23:24 Ocena: Świetne!
Nie ziewnęłam przy czytaniu. Podoba się :)
labedz dnia 15.01.2014 22:05
Dzięki, darku.
Ajw, nie ziewnęłaś? Ty rosomaczku Ty...;)
ajw dnia 15.01.2014 22:18 Ocena: Świetne!
Może i jestem łasicowata, a nawet wydrowata czasem, ale nie drapieżna. I futer nie noszę, ale jak mówisz 'rosomaczku' to aż mi się ciepło bez tego futra robi i kaloryfer mogę zakręcić ;)
labedz dnia 15.01.2014 22:39
Tak, ja wiem. Dzisiaj dziewczyny futro to niekoniecznie. Bardziej diamenty.;)
Wasyl dnia 22.01.2014 18:12
Dobry pomysł, ciekawe zestawienia scenerii. Niezły sposób na pokazanie problemu.
Podoba.

Pozdrawiam.
labedz dnia 22.01.2014 22:56
Dzięki Wasyl za wrażenia.
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
27/03/2024 22:12
Serdeczne dzięki, Pliszko! Czasem pisząc, nie musiałem… »
pliszka
27/03/2024 20:55
Kaz, w niektórych Twoich tekstach widziałam więcej turpizmu… »
Noescritura
25/03/2024 21:21
@valeria, dziękuję, miły komentarz :) »
Zdzislaw
24/03/2024 21:51
Drystian Szpil - to i mnie fajnie... ups! (zbyt… »
Drystian Szpil
24/03/2024 21:40
Cudny kawałek poezji, ciekawie mieszasz elokwentną formę… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:18
@Optymilian - tak. »
Optymilian
24/03/2024 21:15
@Zdzisławie, dopytam dla pewności, czy ten fragment jest… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:00
Optymilian - nie musisz wierzyć, ale to są moje wspomnienia… »
Optymilian
24/03/2024 13:46
Wiem, że nie powinienem się odnosić do komentarzy, tylko do… »
Kazjuno
24/03/2024 12:38
Tu masz Zdzisław świętą rację. Szczególnie zgadzam się z… »
Zdzislaw
24/03/2024 11:03
Kazjuno, Darcon - jak widać, każdy z nas ma swoje… »
Kazjuno
24/03/2024 08:46
Tylko raz miałem do czynienia z duchem. Opisałem tę przygodę… »
Zbigniew Szczypek
23/03/2024 20:57
Roninie Świetne opowiadanie, chociaż nie od początku. Bo… »
Marek Adam Grabowski
23/03/2024 17:48
Opowiadanie bardzo ciekawe i dobrze napisane.… »
Darcon
23/03/2024 17:10
To dobry wynik, Zdzisławie, gratuluję. :) Wiele… »
ShoutBox
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
  • Slavek
  • 22/03/2024 19:46
  • Cześć. Chciałbym dodać zdjęcie tylko nie wiem co wpisać w "Nazwa"(nick czy nazwę fotografii?) i "Album" tu mam wątpliwości bo wyskakują mi nazwy albumów, które mam wrażenie, że mają swoich właścicieli
  • TakaJedna
  • 13/03/2024 23:41
  • To ja dziękuję Darconowi też za dobre słowo
  • Darcon
  • 12/03/2024 19:15
  • Dzisiaj wpadło w prozie kilka nowych tytułów. Wszystkie na górną półkę. Można mieć różne gusta i lubić inne gatunki, ale nie sposób nie docenić ich dobrego poziomu literackiego. Zachęcam do lektury.
  • Zbigniew Szczypek
  • 06/03/2024 00:06
  • OK! Ważne, że zaczęłaś i tej "krwi" nie zmyjesz już z rąk, nie da Ci spać - ja to wiem, jak Lady M.
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty