Okej. Przyszłam do pierwszego chronologicznie i widzę, że zostanę trochę dłużej, niż planowałam. W sumie, mogłam się tego spodziewać... Gwoli wyjaśnienia, jakby się kto dziwował, jestem tutaj w określonym celu, znanym autorce. Nic złego nie zamierzam. Trochę podpatrzeć, może dać się przekonać do czegoś. Zobaczymy. Każdy powod jest dobry, żeby czytać? Nie mnie oceniać.
Podobają mi się konkretne komentarze, kilka z nich z interpretacją. Chociaż może źle, że je od razu przeczytałam, bez próby pokuszenia się o własną, bo teraz jestem nakierowana na konkretną drogę czytania. Muszę zapamiętać, żeby następnym razem najpierw zostać przy tekście najdłużej, jak się da. ktoś by mógł rzec, ale przecież powinnam mieć jakiś pomysł już przy pierwszym czytaniu tekstu! Otóż, nie. Skoncentrowałam się raczej na słowach i zabawie autorki z nimi, niż na sensie i jesli coś mi się przy tym wydawało, to już tego nie pamiętam.
Acha, jeszcze ostrzegam
for the record, że mam skłonność do długich komentarzy, przy poezji pewnie jeszcze dłuższych niż gdziekolwiek indziej. Przemyślane to nie będzie! - stawiam raczej na ciąg myślowy z nadzieją, że taka forma najbardziej się autorowi przydaje - krok po kroku, jak wygląda odbiór, w tym przypadku całkowitego laika z mizerną znajomością poezji nie tylko współczesnej, a za to bardziej z samolubnymi aspiracjami. Sorki za angielszczyznę, z reguły staram się unikać obcych form, jeśli mam na podorędziu polski zamiennik. Są tu na portalu tacy, co trochę przesadzają z wyangielszczaniem, czyli
szczaniem angielszczyzną... to nie jest osobista wycieczka pod niczyim adresem, chciałam tylko zaszpanować tym, co podkreślone
. Ach, czasami chciałoby się napisać : dafuq? (Idąc za internautami.)
No to już koniec wyjaśnień i dygresji - i do dzieła.
1. Interpretacja
Jakiś czas myślałam, skąd ta wigilijna noc, ale potem wpadłam na skojarzenie z igłami (choinkowymi). Ha! I tu cię mam, pierwsze zdanie! Czyli pewnie tak: w święta częściej niż zwykle zbiera nam się na refleksje, pewnie dlatego, że mamy zazwyczaj więcej wolnego od kieratów. Podmiotka leci sobie zatem na spacer, porozmyślać, w ochach jeszcze ma kolorowy blask z choinki, w myślach też jej się już trochę rozbłyszcza, więc oczywiście znajduje sobie problemy, o których wcześniej nie wiedziała.
Odłożenie słuchawki = koniec ze słuchaniem kogoś. Czyli albo bunt, uniezależnienie, wyzwolenie spod czyjejś władzy, albo koniec z traceniem czasu na słuchanie jałowych wywodów kogoś, kto zabierał za dużo czasu. Albo koniec z wysłuchiwaniem krytyki na swój temat. Jak się komuś coś nie podoba, to pewnie robi te widły tam, gdzie nie ma siana do przerzucania - coś jeszcze się robi z widłami?
Specjalnie = podjęcie ważnej życiowej decyzji.
Powrót = konfrontacja z bazą. Rozprawienie się z problemem, który leży u podnóża, jest podstawą, punktem wyjścia wszystkiego innego.
Rozwidnienie i wybór w tym sensie jasne.
Wybór trudny, na to wskazują słowa, że było nie po drodze.
I teraz już trudniej, ale spróbuję.
Drzewo genealogiczne wskazuje mi na problem kogoś z rodziny. Acha! Na przykład może to być ojciec, który narzuca swojej córce jakieś normy, z którymi ona się nie zgadza - dlatego postanowiła już go nie słuchać. Log, czyli ta belka we własnym oku, gdy widzi się źdźbło (chyba) w oku bliźniego? Czyli: stary, słuchaj, nie czepiaj się mnie, skoro sam masz sporo za uszami. Ja idę teraz swoją własną drogą, bo mnie w końcu olśniło! Tak by mu powiedziała podmiotka.
Hmm, ożywicznienie tego logu. Ciekawe. Tutaj chyba nie podołam. Kojarzy sie z żywicą, która, jak tłumaczy mi cierpliwie wikipedia, jest czymś w rodzaju opatrunku dla drzewa, do zabliźnienia rany. W sumie, eureka, drwanie też się kojarzy z drzewami! To może być dobry trop. Pozostając przy ojcu, który zranił córkę swoimi narzuceniami, ona chce się z jego wpływu uleczyć, w żywicy zdaje się można też sporo rzeczy utopić i zamknąć na wieki. Na wiki jest wymowne zdjęcie owada uwięzionego w żywicy. Czyli, skoro jego osądy wyrządziły jej krzywdę, trzeba je utopić, zasmarować, uwięzić, żeby nie przeszkadzały w dalszym życiu.
A jeśli meta (w tym miejscu ojciec zaczyna pędzić samogon, czyli rodzina zaczyna się robić ździebko patologiczna), to sobie po prostu pójdziemy - tam, gdzie nas będą chcieli takimi, jakimi jesteśmy.
Meta to jeszcze koniec, czyli koniec tego! Dość!
Jak na razie, wszystko pasuje.
Końcówka jest dla mnie najtrudniejsza. Po raz pierwszy w tekście wypowiedź, chyba nie do czytelnika... bo chyba po to tu jestem, żeby słuchać?
Podmiotka do kogoś, z kim się właśnie rozprawiła po podjęciu tej ważnej życiowej decyzji. Córka do ojca? Nie wiem, jak tu kombinować, bo kojarzy mi się takie jedno brzydkie słowo. Może podczas rozmowy latają inwektywy?
Chyba nic mądrzejszego nie wymyślę, choć przyznaję, że mądre to nie jest.
A może... to jest pytanie jednak do czytelnika, zachęcające go do posłuchania swojego wewnętrznego głosu? Jak coś nie jest takie, jakie chcemy, może warto się rozprawić z sytuacją, wziąć byka za rogi, dokonać zmian? Ale dalej nie wiem, czemu rozbite.
Trwanie a drwanie. Z jednej strony kontrast głoska dźwięczna vs. głoska bezdźwięczna (nie wpadłabym bez podpowiedzi w komentarzu chyba). Interpretuję jako kontrast (czyli z drugiej strony): trwać w tym bagnie, czy odejść (czyli wziąć siekierę i porąbać dotychczasowe status quo na drzazgi, rozbić stagnację w drobny mak).
Niechaj tak pozostanie.
2. Fajne formy, czyli co sobie wezmę (zapamiętam, chociaż może lepiej zacząć robić listę na pismie, bo z ta moja pamięcią to różnie bywa).
- meta-fora ze dwora: boskie!
3. Co jeszcze?
Zaczynam rozumieć, dlaczego coś przerzuca się do następnej linijki, mimo że jest ciągiem z czymś, co zostało. Niby to proste, jak ktoś wie, ale ja nie do końca chyba wiedziałam. Nikt nie jest doskonały
Miło to tutaj wyszło z meta-forą i rozwidnieniem - się w coś innego.
Tyle na dzisiaj. Fajnie było