Tatuaże - Izolda
A A A

Jeśli przypadków nie ma, to poznałam go, żeby przestać ufać instynktom, a docenić widzenie Weroniki. Wcześniej myślałam, że patrzenie sercem uchroni mnie przed całym złem świata. Wszystko zmieniło się, gdy poznałam chłopaka o zachrypniętym głosie.

Od początku wyczuwałam jego dystans. Nie taki, który oznaczałby człowieka umiejącego panować nad sobą i zachowującego zdrowy rozsądek, ale raczej ten, który powoduje izolowanie się od otoczenia. Był osobą, do jakiej nie dało się zbliżyć, coś w nim odpychało, ludzi zrażał błyskawicznie. We mnie wzbudził dziwny lęk i paradoksalnie to właśnie przyciągało. Chciałam zrozumieć dlaczego boję się zimnej dłoni, gdy ściskam ją na powitanie i dlaczego jego słowa zamrażają otoczenie, pozostawiając uczucie paraliżu.

Szybko ostrzegła mnie przed nim Weronika:

- Uważaj, nie angażuj się tak, nic dobrego z tego nie wyniknie, to nie człowiek.

Mogła sobie mówić. Takie ostrzeżenia tylko rozbudzają ciekawość. Czułam, że Weronika ma rację, ale igrałam z ogniem, bagatelizowałam powagę słów przyjaciółki, ponieważ fascynowała mnie niespotkana dotąd inność.

- Przepraszam, że nie powiedziałam ci wcześniej o jego tatuażach – kalała się Weronika. – To z ich powodu zaczęłam podejrzewać, że nie jest czysty.

- Przecież równie dobrze mogą nic nie znaczyć. 

- W tym wypadku znaczą, uwierz mi, sprawdziłam to. – Weronika zrobiła grymas. - On ma plan. Właśnie ciebie może zaprowadzić wszędzie, gdzie będzie chciał, bez zabaw z zawiązywaniem oczu. Będziesz ofiarą.

Gdy dotykałam jego rąk zła energia pulsowała mi pod palcami. Tatuaże… Na myśl mi nie przyszły. Teraz chciałam, żeby te, które nosił okazały się nieznanymi symbolami i żebym zdążyła dotknąć jeszcze jego twarzy, aby poznać jej topografię.

- Co ma wytatuowane, mów!

- Wszystko to, czego powinnaś się obawiać. Gwiazdy.

- Gwiazdy? A co złego jest w gwiazdach? Cóż to za gwiazdy?

 - Pentagramy, heksagramy, nawet jeden septagram – głos Weroniki drżał.

- I one dowodzą złych intencji?

- Dowodzą, jeśli wie się o nim to, co ja już wiem.

- Co mówią jego oczy? – zapytałam w końcu.

- Że zabierze cię do piekła.

 Nie uwierzyłam. Albo chciałam poczuć jak wygląda to piekło, bo ciekawość to przecież…

                                                                     ***

A jednak, wbrew ostrzeżeniom Weroniki, została dla mnie przygotowana zupełnie inna wieczność. Nim jednak trafiłam na niebiańskie polany otrzymałam niespodziewany prezent. Zawieszona pod sklepieniem kościoła, pełnym złotych gwiazd, zostałam oślepiona gamą kolorów i obrazów. Dopiero dłuższa obserwacja pozwoliła mi zrozumieć, że ciało, które leży na ołtarzu to ja. Pierwszy raz zobaczyłam siebie.

 

 

 

 

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Izolda · dnia 28.12.2013 07:59 · Czytań: 1506 · Średnia ocena: 4 · Komentarzy: 26
Komentarze
Dobra Cobra dnia 28.12.2013 08:28
Składanie ofiar! Złe siły!

To wszystko, co opisujesz, jest bardzo realne. W takich wypadkach naprawdę lepiej zwiewać, gdzie pieprz rośnie.

Bardzo ładnie podane, sugestywne. Wprawną ręką napisane.


Pozdrawiam,

DoCo
al-szamanka dnia 28.12.2013 09:23
Wygląda na to, że dziewczyna trafiła w łapska niezłego satanisty.
Właściwie cała treść miniaturki wyraźnie prowadzi do takiego a nie innego zakończenia.
Dlatego nie zaskakuje ono, nie wywołuje dreszczu.
Z tym, że konkluzja odbiega od utartego schematu i można śmiało powiedzieć - przez ciekawość do nieba.

Pozdrawiam:)
labedz dnia 28.12.2013 09:48
Cytat:
Jeśli przy­pad­ków nie ma, to po­zna­łam go, żeby prze­stać ufać in­stynk­tom, a do­ce­nić wi­dze­nie We­ro­ni­ki

Piękne otwarcie, kupiła mnie opowieść tym zdaniem. Z miejsca byłem gotów wciągnąć się w historię.
Tyle, że to co stanęło mi przy tym początku, potem tylko opadało. Napięcie.
Bo o ile niezdrowa fascynacja chmurnym chłopcem w duszach grzecznych, niewinnych dziewczynek jakoś tam jest mi znana (a jak niewidoma, to już w ogóle bezbronna, że ho ho), to nie wiem za bardzo co motywuje pozostałe wymienione postacie. Chłopak-nieczłowiek może być satanistą, demonem, szamanem, wiedźminem, handlarzem narządów, ok. Nawet zwykłym świrem może być. Weronika, o ile to imię jest tu znaczące, nie niesie zwycięstwa, nie jest żadnym iere eikon, świętym obliczem. Jest oczami przyjaciółki, ok. I tyle.
Trochę trójkąt, z którego nic nie wynika.
I w sumie nawet nie wiem, czy główna bohaterka po tym wszystkim chłopakowi w tatuażach ma za złe, że ją zbałamucił, czy w sumie jest mu wdzięczna, że "dzięki" niemu, wreszcie zobaczyła siebie.
Gdzieś tam drgnęła mi czuła struna ironii może, gdy przeczytałem, że niewidoma dziewczyna mówi o otrzymaniu prezentu słowami:
Cytat:
zo­sta­łam ośle­pio­na

Ale to nie do końca taki dreszcz, jakiego chciałbym doznać.
Troszkę czuję się zawiedziony, bo po takim wstępie, jaki tu był, mogła ta opowieść zrobić ze mną wszystko, na wszystko byłem gotowy. A nie zrobiła ze mną nic.
Albo ja nie zwróciłem uwagi na jakieś ukryte smaczki. Ciekaw jestem odbioru innych czytelników, może coś przegapiłem.
Pozdrawiam!
Almari dnia 28.12.2013 11:34
Cytat:
nie­spot­ka­na dotąd in­ność.

A nie niespotykana?

Cytat:
Gdy do­ty­ka­łam jego rąk(,) zła ener­gia pul­so­wa­ła mi pod pal­ca­mi.


Cytat:
Teraz chcia­łam, żeby te, które nosił(,) oka­za­ły się nie­zna­ny­mi sym­bo­la­mi(,) i żebym zdą­ży­ła do­tknąć jesz­cze jego twa­rzy



Oj, bardzo niesprecyzowane mam odczucia. Postaram się je tobie przekazać, Izoldo, ale będzie to raczej strumień świadomości niż piękny komentarz.
Najbardziej skopałaś napięcie i tu przychylam się do komentarza labedzia. Mamy do czynienia z piramidą emocji. Zaczynasz od tajemnicy, niespokojnej atmosfery, a potem to napięcie się rozkłada, ulatuje powoli. Tekst jest statyczny bardzo, ale może taki miał właśnie być, może nie zależało ci na boomach, jednak tematem tego tygodnia miniatur jest dreszczyk i nawet w końcówce go nie znalazłam, a uwierz mi, szukałam w wielu zakamarkach, tych widocznych i mniej.

Weronikę odbieram średnio. Najpierw wydała mi się sztuczna w swych wypowiedziach, potem odebrałam ją, jako zazdrosną koleżankę, a na końcu stwierdziłam, że jest nijaka.

Podoba mi się natomiast fakt, że jako czytelnik, mogę sobie odczytać śmierć głównej bohaterki jako wybawienie od ślepoty. Swoista przewrotność polega na tym, że to "sługa szatana" w zamian za życie, daruje jej coś, co teoretycznie i w domyśle Bóg jej odebrał, lub o czym zapomniał. A więc to szatan wychodzi na miłosiernego w tej miniaturce, nie Bóg, a bohaterka ulega jego kuszeniom. Wie, że obcuje z czymś nieznanym i niepokojącym, ale jak to mówią - zakazany owoc smakuje najlepiej. Tak więc, jej przyzwolenie odbieram jako niemoc i zmęczenie życiem, być może nudę. W końcu ktoś się nią zainteresował, mimo ślepoty, a ona uwierzyła i przegrała jedno życie, ale zyskała nowe, prawdopodobnie lepsze. Do tej interpretacji nie pasuje mi tylko kościół i fakt, że od razu trafiła do nieba, wiec zapewne jest nietrafiona, ale trudno, warto się podzielić ;)

Takie mam przemyślenia, jak mi jeszcze coś wpadnie, to wpadnę ;)

Pozdrawiam!
shinobi dnia 28.12.2013 12:09
Ślicznie się to zaczęło, nastrojowo, ładnie i płynnie pod względem narracji. Klimat, dużo klimatu!
Potem niestety rozeszło się po kościach.
Może konkursowe ramy wymusiły skróty, ale mam wrażenie, że pierwsza połowa tekstu jest na dużo wyższym pułapie niż reszta - podczas lektury pierwszej części nawet upatrywałem w Tobie jednego z faworytów konkursu. :)

Końcówka ciekawie i w oczywisty sposób domyka całość.
akacjowa agnes dnia 28.12.2013 13:06
Rozumiem, że bohaterka była niewidoma od samego początku. Poznała chłopaka, którego poznawała wszystkimi zmysłami prócz wzroku. Przyjaciółka była jej oczami. Zobaczyła siebie dopiero, gdy umarła.
Mnie się widzi taki zamysł.
Potęgi tekstowi daje to, że mamy do czynienia z niewidomą, gdyby nie to, mniej by mnie szturchnął. A tak jest OK.
Cytat:
ka­la­ła się We­ro­ni­ka.
- czy tu czasem nie miało być "kajała"?

Pozdrawiam
pablovsky dnia 28.12.2013 16:02 Ocena: Bardzo dobre
Można stwierdzić, że Twój tekst Izoldo, został przez kilku komentujących rozłożony na czynniki pierwsze. W tym układzie pozostaje mi tylko ocenić i króciutko skomentować. Ocena więcej, niż poprawna z dwóch powodów. Zaskoczyłaś pomysłem na dreszczyk i zamieniłaś go w całkiem dobrą miniaturę trzymającą w napięciu. Czy pod koniec tekstu opadło owo napięcie? Niekoniecznie. Nie wiem, w jaki sposób mogłabyś opisać scenę umierania, aby wywołać u niektórych jeszcze większy dreszcz. Rozumiem, że nie chodzi komentującym o ilość krwi, tylko o sposób rozłożenia emocji w tekście, ale moim zdaniem ze względu na ograniczenia - niewiele tu już można zmienić. Według mnie- udana historia, w pełni spełniająca wymogi konkursu, czyli dreszcz jest! ;)
Usunięty dnia 28.12.2013 18:09
Pięknie prowadzisz fabułę, są emocje, jest dreszczyk, szkoda, że zakończenie rozczarowuje czytelników, może dlatego, że nagłe i przewidywalne, a może dlatego, ze liczyliśmy po cichu na zaskakujący happyend ;)
Pozdrawiam.
mike17 dnia 28.12.2013 18:11 Ocena: Bardzo dobre
Więc ja z nieco innej beczki:
Już od pierwszych niemal zdań, od samego początku, poczułem ścisłą analogię z "Czerwonym Smokiem", kolejną częścią przygód H. Lectera, ale on tam jeno za tło robił, chodzi mi o postać Francisa Dolarhyde'a, schizofrenika, wierzącego, iż jest Czerwonym Smokiem, będąc przy okazji seryjnym zabójcą.
Jego ciało pokrywały tatuaże smoków, obłędne, demoniczne, straszne...
Jak jego zaburzona psychika, gdzie światło nazywało się mrokiem.
W trakcie filmu poznaje niewidomą dziewczynę, zdaje się, że ona zbliża się ku niemu, on, zimny i niedostępny, może też trochę, ona gładzi jego ciało i mięśnie, nie wie, co na nich spoczywa...
Ta znajomość nie kończy się happy endem - coś idzie nie tak.

U Ciebie mroczny osobnik, jak go zwał, tak zwał, podobnie budzi nienazwaną, chorą fascynację - kobieta chce wejść w tę relację, bez względu na konsekwencje.
Może podświadomie czuje, że w końcu "przejrzy".
Mając wiedzę, że ciało człowieka pokrywają tatuaże o treści satanistycznej, liczy się ze skutkami swej decyzji, jednak skacze w przepaść...

Koniec to dla mnie mega kozak :)
Parę zdań, a dla czytacza solidne, literackie pierdolnięcie.
Po pierwsze: znane z medycyny przekazy tych, co przeszli śmierć kliniczną, o wiszeniu w przestrzeni i obserwowaniu własnego ciała (bravo!).
Po drugie: nigdy nie wiesz, człowieku, skąd przyjdą do ciebie twoje narodziny: mogą być jutro o 4.34, albo w godzinie śmierci, kiedy patrzysz po raz pierwszy na swój zewłok i możesz, poza garścią zdjęć, które kiedyś ci wykonano, zobaczyć się z boku.
Poznać się po raz pierwszy.

To udany kawałek.
Zwłaszcza że kiedyś ciężko chory miałem epizod "widzenia się z boku".
Takie rzeczy się dzieją, ale niekoniecznie kończą się zgonem.
Monia81 dnia 28.12.2013 19:13
Myślę, że gdyby to był dłuższy tekst, w którym miałabyś więcej możliwości, wyszłoby ciekawiej, a tak napięcie I zaciekawienie nagle się urywa.

Ładny masz styl. Czyta się lekko I przyjemnie.

pozdrawiam :)
Madame Chauchat dnia 28.12.2013 20:03
Styl świetny, i jak na taką krótką formę to myślę, że zawarte jest tu wszystko, co trzeba
amsa dnia 29.12.2013 00:58
Izolda - pamiętam, jak przed laty oglądałam film, gdzie motywem zła, przeznaczenia był tatuaż. Tak mi się to teraz skojarzyło, bo w sumie trzymałaś mnie w napięciu, chociaż już na wstępie było wiadomo, że dobrze nie będzie. Całkiem zgrabnie wyszła w finale niepełnosprawność dziewczyny, ale końcówka jest niewykorzystana. Nie chodzi mi o ilość zdań, tylko o sposób jej przedstawienia. Odbiega od całości narracji. Motyw ostrzeżeń przyjaciółki - trochę brak mi w nich emocji, napięcie bazowało tylko na przekazie narratorki, zabrakło mi niepokoju Weroniki, nie poczułam go. Zaskakująca jest chęć wchodzenia w niebezpieczeństwo pomimo ostrzeżeń, trochę to niejasne. Nie ufała przyjaciółce?

Ale poza tym, gdyby historię rozwinąć, chętnie przeczytam, bo ma duży potencjał.

Pozdrawiam

B)
Szuirad dnia 29.12.2013 10:28
Witaj

Przyznaję, że pierwsze zdanie tez mnie przyciągnęło, tylko "widzenie" odczytałem metafizycznie, a nie dosłownie. Dosłowność wyłoniła się dopiero później, przy topografii twarzy. I wtedy tez zacząłem inaczej czytać. a i końcówka stała się przemawiająca. Może nie ma tu dreszczu wymaganego konkursem, ale pointa jest dla mnie świetna. Być może gdybyś pisała tekst nie pod konkurs (ograniczenie tematyczne i wielkościowe) a własnie pod kątem końcówki wyszłoby lepiej.
Niemniej efekt jest.

Cytat:
- Do­wo­dzą, jeśli wie się o nim to, co ja już wiem.
- być może wyciąłbym to zdanie. Weronika cos wie, ale się tym nie dzieli a bohaterka nie wnika głębiej. To jeszcze mozna wytłumaczyć zauroczeniem, ale przemilczenie Weroniki?

pozdrawiam
Sz
marukja dnia 29.12.2013 11:38 Ocena: Bardzo dobre
Bardzo podobają mi się Twoje Tatuaże!
Stylistycznie na bardzo dobrym poziomie, czyta się lekko i gładko.
W sposób zaskakujący użyłaś motywu gwiazdy, nie spodziewałam się tak wplecionej mocy zła. ;)
Dialog dwóch koleżanek przybliża całość, jakby rozgrywała się blisko, tuż obok.
Ciekawy tekst.
Pozdrawiam!
Krystyna Habrat dnia 29.12.2013 20:02 Ocena: Świetne!
Brawurowo napisane, bo pomysł bardzo odważny, aż niesamowity, i wykonanie niczym mocno zrucona w przestrzeń... piłka, nie piłka, coś, co leci i poraża.
Celnie oddana fascynacja człowiekiem o wielkiej sile zła. Zawsze dziwiłam się, że kobiety lgną do tyranów. Na ogół tam decyduje urok władzy, a w twoim opowiadaniu jest czysta postać fascynacji złem. Może taki hipnotyzuje? Czy taka kobieta może potem z jego rozkazu zostać terrorystką samobójczynią? Jak ta dziś z Wołgogradu? Tu mechanizm nieco inny (porwanie i utrata honoru), ale koniec podobny.
Rozpisałam się, choć ty swą miniaturę realizujesz oszczędniej. Ale pobudzasz myśli i obrazy.
Izolda dnia 01.01.2014 16:34
Przybywam z podziękowaniami późno, bo czas świąteczny i poświąteczny miałam pobłogosławiony brakiem netu. Pora nadrobić zaległości i dać Wam odpowiedzi. Przyznam, że żałuję tematyki, którą wybrałam na to mini, ale tak się zafiksowałam na skojarzeniu gwiazd z symbolami wyznawców złego, że już potem za nic nie umiałam zrezygnować z pomysłu. A już kiedy zobaczyłam, że nie tylko pentagram, ale sześcioramienna gwiazda Dawida też jest wykorzystywana w demonologii, to już porzucone zostały pozostałe pomysły. Żałuję dlatego, że nie lubię grzebać się w mrocznych klimatach i samo istnienie złych sił wywołuje we mnie dreszcz. Ale jak widzę nie każdy tak ma. Przeraża mnie to, że w złe moce nie wierzą dziś nie tylko Ci, którzy nie wierzą i w dobre. Ale pomijając tematykę dreszczogenną może być tak, że przez brak serca do pisanego tekstu, zwłaszcza do końcówki, której nie chciałam rozwijać, coś w nim schrzaniłam skoro niewielu dreszczuje i skoro nie działa na wyobraźnie tak jak zakładałam. Przyjmuję na pierś wszystkie zarzuty.

Do Co, też powinnam była zwiać przed tym tematem gdzie pieprz rośnie, dzięki.

al-szamanko, trudno, nie zadeszczyło, dzięki za wpis.

Łabędziu, jak sądzę, znaki polskie uczyniłyby z ciebie tego ptaka, niestety viagry na opadające napięcie nie posiadłam, musisz pozostać niezaspokojony. Na długi komentarz odpowiednio długa odpowiedź. Co do Weroniki, mogę polemizować. Chrystusa od śmierci przecież też nie ocaliła, była przy nim z pomocną ręką, tak jak wytrwała Weronika przy naszej bohaterce, przecież nie zwiała, chciała chronić, dlatego taiła informacje. Tak przynajmniej ja to widziałam. Będzie też prawdopodobnie cennym świadkiem historii.
Niestety tak już jest z miniaturkami, że nie można się z nich dowiedzieć wszystkiego, czego się chce, można sobie tylko dośpiewać. Gdybym rozbudowała scenę umierania bezimiennej dziewczyny, to może byś się dowiedział, co tam myślała o chmurnym chłopcu, vel sataniście, demonie, szamanie, wiedźminie, handlarzu czy też świrze - ta mnogość wyjętych identyfikacji bardzo dobrze świadczy o Twojej wyobraźni, tymczasem dostajesz relację pośmiertną, a jako dusze prawdopodobnie nie pamiętamy już innym ich przewinień.
Żal mi, że zrobiłam z Tobą nic swoją opowieścią, za to Ty przydałeś mi się bardzo, choćby po to, żeby wyłapać i naświetlić słowną zabawę z „oślepieniem”.

Almarii, za przecinki Bóg zapłać, czyżby brakowało tylko tylu? Dla mnie „niespotykana” ma obszerniejsze znaczenie, wiąże się z czymś nacechowanym pozytywnie, dlatego w tym wypadku jednak „niespotkana” przez nią, jednorazowa, niedoświadczona dotąd.
Dochodzę do wniosku, że po prostu z niektórymi dreszcz rozumiem inaczej. Skoro mi piszesz, że usilnie szukałaś dreszczu w końcówce i pozostała dla Ciebie bezpłciową, to być może miałaś inne oczekiwania i dlatego się rozminęłyśmy. Zresztą potwierdzałoby to co piszesz wcześniej o boomie. Dla mnie dreszcz to ani nie zaskoczenie, ale spektakularne wystrzały, ani nie jednorazowe uczucie, kiedy w horrorze coś głośniej krzyknie pojawi się nagle a my podskakujemy jak oparzeni. I z powodu komentarzy, które poniżej i które dreszcz dostrzegły myślę, że po prostu mamy inne definicje dreszczu i to daje mi nadzieję, że on gdzieś tam jednak jest, więc tematyka konkursowa może pomieścić o wiele więcej niż niektórzy subiektywnie pojmują.
Weronice, wobec Twojego osądu, pozwolę przemówić:
Nie ochronisz człowieka, kiedy rządzą nim potężne emocje. Matka z ojcem mogą sobie zakazywać, przyjaciółka może ostrzegać. Na nic. Zauroczona osoba i tak będzie się uczyć na swoich błędach. Nie inaczej było i w tym przypadku. Wszyscy obchodzili się z nią jak z jajkiem, ułatwiali, umożliwiali. Aż w końcu trafiła na tego popaprańca. Nie chciałam mówić jej prawdy o nim, przerażać szczegółami praktyk tych, z którymi się zadaje, którym może nawet przewodzi. Naiwnie myślałam, że zareaguje na moje ostrzeżenia, że oszczędzi mi mrocznych opowieści, których chciałam unikać. Powinnam była powiedzieć jej wcześniej nie tylko o tatuażach, ale również o tym jak naiwnie wierzy w to, że to ona może ocalić tego aspołecznego, jak mówiła o nim, typa spod ciemnej gwiazdy. Byłam na nią wściekła, że pozwala się omotać jego mrocznej inności i za nic ma moje dobre rady. Tłumiłam tę wściekłość i jednocześnie nakazywałam sobie nie pokazywać po sobie, z jednej strony, żeby nie wzbudzać dodatkowych emocji, z drugiej nie pozwolić jej jeszcze bardziej robić mi na przekór. Ale spirala już się nakręciła, im więcej złego o nim słyszała, tym bardziej chciała mu pomagać, resocjalizować. Powinnam była wcześniej wtajemniczyć w sprawę jej rodziców i zamknąć ją w domu wtedy, gdy mimo wyjawienia całej prawdy o nim, zdecydowała pójść na spotkanie. Teraz dochodzi północ, a jej nadal nie ma, komórka nie odpowiada, wszyscy zaalarmowani niepokoją się.

Poniekąd tą nijakością odczytałaś maskę jaką ubrała Weronika. Nie mogłam pokazać jej motywacji, nie wybrałam jej na narratorkę.
Bardzo ładnie za to rozwinęłaś motyw wybawienia od ślepoty. Tylko dlaczego skręciłaś w interpretację, że to szatan ją wybawia. Szatana nie interesują osoby składane w ofierze, jego interesuje człowiek, który odbiera życie, to on staje się jego sługą i to o jego duszę walczy szatan. Bohaterka jest tylko ofiarą, która niewinnie oddaje życie. Gdyby współpracowała z napastnikiem, siała zło, wtedy rozumiem. Tutaj ona ulega tylko sile innego obchodzenia się z nią bądź sile fascynacji osobą.
Zastanawiam się dlaczego w sprzeczności z Twoją wizją miałoby stać trafienie do nieba lub przebywanie pod kopułą kościoła. Twoja interpretacja jest zupełnie po drodze z moją wizją (prócz wybawiania przez szatana). Pomimo zadawania się z człowiekiem owładniętym przez złe moce, sama przecież nie zrobiła nic złego. Spodobał jej się ktoś, kto traktował ją zupełnie inaczej niż wszyscy próbujący ją chronić ze względu na kalectwo. Zaślepione uczuciem serce nie zobaczyło prawdziwej natury napastnika, ślepa miłość mgli nie tylko oczy, mgli instynkty, intuicję, realny osąd. Stąd bezimienna została oszukana przez szatana. Czy zwiedziona na pokuszenie? Może niekoniecznie, może chciała wierzyć w swoją misję resocjalizatorki. Myślę, że jako męczennica mogła trafić prosto do nieba. I stamtąd w retrospektywie opowiada nam wrażenia z pierwszych chwil po śmierci.
Po przebrnięciu przez symbolikę różnoramiennych gwiazd już mi się nie uśmiechało wchodzić jeszcze w szczegóły składania ofiar, więc ostatnią scenę umieściłam w kościele (to chyba najdrastyczniejsza profanacja), stąd jej duch unosił się pod jego kopułą.
Jakby nie było to Bóg wyprowadza dobro ze złego i to Bóg daje moc widzenia. Może to nagroda za męczeństwo, którego musiała doświadczyć (nie wyobrażam sobie, że miałaby tę scenę rozbudować, samo istnienie jej w podtekście budzi mój sprzeciw), może nagroda za motywację zbawiania popapranego. Może w piekle nie odzyskuje się wzroku? Sama sobie zadaję pytania.
Już wiem, co skopałam: usunęłam akapit o tym, że ona chciała mu pomóc, naprawić go, zbawić. Po wycinkach znakowych ostało w tekście jeno o fascynacji i ciekawości.

Shinobi, podziękowania za dojrzenie klimatu

akacjowa agnes, dzięki za wyłapanie, oczywiście, ze kajanie. Napisałaś o poznawaniu wszystkimi zmysłami prócz wzroku, niestety zło potrafi nam oślepić i wrażliwe serce.

Pablovsky, przywróciłeś mi wiarę w osobistą definicję dreszczowania, wiem że od formy wiele zależy i coś z tymi akcentami może zawaliłam, mam nadzieję, że treść jednak czasem wystarczy.

blaszko, dzięki za dreszcz, za emocje, poniekąd z moją wiarą w niebo, happy end dla mnie jednak jest.

mike17 – nie oglądałam Czerwonego Smoka, ale po podanych przez Ciebie analogiach muszę go gdzieś wygrzebać, choćby po to, żeby zobaczyć scenę gładzenia tatuaży.
Lubię kiedy komentatorzy rzucają mi nowe światło na tekst. Zdanie „Może podświadomie czuje, że w końcu przejrzy” jest taką trampoliną, z której mogłabym skoczyć do rozwijania tej miniatury. Może tak właśnie mogłoby by być. Przeczuwała, że tam jest jej Golgota, która ją wybawi od brzemienia jakie nosiła na ziemi. A może tylko liczyła, że zaspokojenie ciekawości do końca, pozwoli jej „przejrzeć” i uwolnić się od niego, a może żyła nadzieją, że to on przejrzy i porzuci zło.
W ogóle słowo przejrzeć ma bardzo duży potencjał.
Po fali surowych komentarzy przyjemnie ogrzałam się w pozytywach z Twojego. Izolda też człowiek.

Monia81 i Madame Chauchat – dziękuję za słówko

a59o – filmu z tatuażami nie oglądałam, ale widać motyw to eksploatowany. Odpowiedź na Twoje wątpliwości względem Weroniki w odpowiedzi dla Almarii udziela Ci przyjaciółka bohaterki.

Szu – Ciebie też odsyłam do kursywy Weronikowej, a poza tym myślę, że nim bohaterka skończyła tak jak skończyła, Weronika mogła ją bardziej wtajemniczyć, ten dialog pokazuje tylko, że to bohaterka nie jest zainteresowana szczegółami bardziej niż samym mężczyzną, przemilcza co jeszcze mogła powiedzieć Weronika.
Nie ma dreszczu wymaganego konkursem? Nie wierzę, że Ty też tak powierzchownie rozpatrujesz słowo dreszcz, ale to temat właściwie na całkiem inną dyskusję.

Marukja – dziękuję za komentarz

Sokol – dałaś mi dodatkowe spojrzenie na bohaterkę, pisząc „kobiety lgną do tyranów”. Zło hipnotyzuje, zaciemnia umysł niewątpliwie, potrafi skutecznie omamić.


Chciałam przeprosić, że nie biorę udziału w konkursie komentatorskim, ale nie mam usposobienia w tym poświątecznym klimacie do oglądania dreszczowców. Na chybił trafił weszłam w kilka tekstów i morderstwa oraz gwałty mnie odepchnęły. Obiecuję w przyszłości skomentować tych, którzy zadali sobie trud wpisów pod moją miniaturą.
Pozdrawiam wszystkich bardzo gorąco. Wszystkiego dobrego w Nowym Roku.
Szuirad dnia 05.01.2014 09:04
Witaj
Miniatury siłą rzeczy narzucają ograniczenia, co zresztą zauważyłem w komentarzu, stąd sugestia o wycięciu tego zdania, co pozwala, moim zdaniem, w realiach tak krótkiego tekstu jeszcze bardziej odsunąć Weronikę (nawiasem mówiąc powiazanie z biblijną Weroniką uderzyło mnie dopiero po przeczytaniu Twej odpowiedzi). Rozumiem podejście Weroniki... OK

Co do dreszczu... :)
Myślę, że źle odczytałaś moje intencje. Pozwól, ze zacytuję moje zdanie:
"Może nie ma tu dreszczu wymaganego konkursem, ale pointa jest dla mnie świetna."

Pisałem powyższe po przeczytaniu wcześniejszych komentarzy i dostrzegłem, że większość oczekiwała zupełnie innych "dreszczy" Dlatego określiłem je (może niezbyt fortunnie) "dreszczem wymaganym (oczekiwanym) w konkursie". Czyli też rozróżniłem dreszcze i dla mnie, w Twoim tekście dreszcze inne, śmiem twierdzić z wyższej półki, są !
Co podkreśliłem drugą częścią wyżej cytowanego zdania "pointa jest dla mnie świetna" i w zdaniu wcześniejszym "końcówka stała się przemawiająca".

Pozdrawiam porannie
Sz.
Izolda dnia 05.01.2014 10:50
Mea culpa, czytałam bez zrozumienia, rzeczywiście jest jak piszesz, cofam mój brak wiary z Ciebie, dzięki za powrót.
Wasinka dnia 06.01.2014 22:37
Przyznam się od razu i z grubej rurki trzepnę, że się nieco zadziwiłam wyjaśnieniem tatuaży - gwiazd. Gdzieś tam pod skórą spodziewałam się czegoś z innej beczki. Ale nic to, oczywiście. Przecież i takim życie jest, a opisałaś temat w taki sposób, że wciągnął bez wątpienia (ja mam po prostu przesyt tematyki tego typu zła).
Jednakowoż... Widzisz, moja interpretacja w trakcie czytania uleciała w innym kierunku, bo od początku nie patrzyłam dosłownie (jakoś tak mi się zrobiło). Bohaterka bowiem mogła nie być wcale ślepa, ale po prostu nastawiona na odczuwanie wewnętrzne, wpatrywanie się w głąb. Lub też - po prostu była zaślepiona swoim patrzeniem na sprawę.
Tatuaże natomiast pojmowałam jako blizny na duszy, które powstały na skutek jakichś złych/przykrych/traumatycznych zdarzeń, które spowodowały, że chłopak ranił osoby do niego lgnące. Czyli wypatrywał ofiar. Potem potraktował bohaterkę jak każde inne stworzenie, a ona - uświadomiła to sobie nagle, spojrzała z boku (olśnienie przyszło w kościele) i wzrok jej powrócił, co było pozytywnym końcem mało radosnego zdarzenia. Umarła jako niewidoma, rozpoczęła życie na nowo.
Wybacz mi moje dywagacje, ale takie przyszły mi do głowy (nawet owe pentagramy itd. nie przeszkodziły, choć pewnie nie precyzowałabym tak bardzo, co ukazywały gwiazdy. Albo - znając Twoją wyobraźnię i podejście od wewnątrz, znalazłabym inne obiekty dla tatuaży).
A kobiety - że lgną do tyranów, świrów, złych mocy zaklętych? To takie misjonarki, którym się wydaje zawsze, że mogą pomóc, uzdrowić.
Tak czy owak - tekst napisany zręcznie, a puenta z pewnością przemawia, niezależnie od interpretacji czy refleksji.

Pozdrawiam księżycowo.
Izolda dnia 07.01.2014 12:35
Dziękuję bardzo za Twoje spojrzenie. Dla tekstu jest rozwojowe, a dla mnie oznacza komplement, bo dowodzi, że nie zamknęłam miniatury na sztywno na siedem spustów tylko pozostawiłam obszar do interpretacji. Tak właśnie lubię i spodziewałam się, widząc Twój komentarz, że wyciągniesz coś po swojemu. Tym razem byłam bardziej dosłowna w swoich zamiarach niż Ty w interpretacji, ale interesująco jest spojrzeć innymi oczyma.
Pozdrowienia.
Wasinka dnia 08.01.2014 21:05
Lubię niedomówienia i takie tam, ale i dosłowność potrafi mnie wciągnąć. To zależy od narracji i historii.
Wysnułaś ciekawą opowieść, mnie po prostu tematyka satanistyczna itp. nieco znużyła (jednak to jest absolutnie tylko kwestia przesytu w pewnym etapie mojego funkcjonowania życiowego i przypuszczam, ze gdyby nie to, nie miałabym zastrzeżeń do zwrotu ku pentagramom i tego typu gwiazdom).

Pozdrawiam z uśmiechem. A Księżyc mruga zza pleców.
zawsze dnia 11.01.2014 22:57
Izold,
przede wszystkim podoba mi się, w jaki sposób potraktowałaś temat, właśnie na takie smaczki miałam nadzieję, gdy wymyślaliśmy motyw gwiazd. Chociaż i ja, słysząc o ciele wytatuowanym gwiazdami, wyobraziłam sobie gwiazdy bardziej niewinne.
Zawsze wierzyłam, że symbole są tym, czym chcemy, by były. I ja nie chcę brać tych tatuaży dosłownie. No i zachrypnięty głos wciągnął mnie w klimat, który uwielbiam.

Zakończenie - nie razi. Chociaż jest trochę takie amerykańskie, wiesz, żywcem z serialu. Dobrze się czyta.
Kaero dnia 12.01.2014 22:27
Składanie ofiar w ludzi, satanizm - mocny temat. Pierwsza część tekstu w naturalny sposób naprowadziła na drugą. Powiedziałabym, że ta druga to tylko formalność, musiała się wydarzyć, aby dopełnić pierwszą. Tekst mi się podobał, choć nie wywołał takich emocji, jakie powinien (tak myślę) wywołać, ze względu na temat.
Izolda dnia 14.01.2014 15:39
Dzięki dziewczyny za komentarze, wyciągam z każdego potrzebne soczki.
Usunięty dnia 23.01.2014 17:34 Ocena: Dobre
Po zimnych rękach spodziewałem się tajemniczego mizantropa, który w mniej widowiskowy a straszniejszy sposób poradzi sobie z bohaterką. No cóż, gwiezdny wymóg wywołał Pana Ciemności.
Niestraszne, bo rytuał, czyli cyrk.
Ogólnie dobre.
Izolda dnia 28.01.2014 19:43
Ekaszynie, dzięki za wpis, choć słowa "ogólnie" nie znoszę, wolę się dowiadywać, gdzie w szczególe do bani, niż w ogóle dobrze leży, szczegół zawsze psuje ogólnie dobrą kreację.
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
18/03/2024 19:06
Pliszko, wprawdzie posłużyłaś się skrótami myślowymi, ale… »
Jacek Londyn
18/03/2024 18:15
Trening czyni mistrza. Kolejna okazja, tym razem… »
valeria
18/03/2024 11:41
Piękne, już bielonych rzeczy nie spotykam już:) chyba w… »
mede_a
18/03/2024 10:45
Jak ja kocham te Twoje maluchy! Ajw- poezji pełna - pisz,… »
Kazjuno
17/03/2024 22:58
Ja miałem skojarzenie erotyczne, podobne do Mike 17. Jako… »
Kazjuno
17/03/2024 22:45
Co do Huty masz rację. To poniemiecka huta do końca wojny… »
ajw
17/03/2024 21:52
Zbysiu - piękne miałeś skojarzenia :) »
ajw
17/03/2024 21:50
Tak, to zdecydowanie wiersz na pożegnanie. Na szczęście nie… »
Gabriel G.
17/03/2024 19:52
Nie ukrywam czekam na kontynuację. To się pewnie za trzy -… »
Kazjuno
17/03/2024 16:40
Dzięki Gabrielu za krzepiący mnie komentarz. Piszę,… »
valeria
17/03/2024 15:17
Gotowanie to łatwizna, tylko chęci potrzebne :) »
Gabriel G.
17/03/2024 12:46
Kazjuno Jestem świeżo po lekturze wszystkich trzech części.… »
Jacek Londyn
17/03/2024 10:31
Proszę o chwilę cierpliwości. Zanim odpowiem na komentarze,… »
Kazjuno
17/03/2024 04:17
Czekamy z Optymilianem, ciekawi twojego odniesienia się do… »
Jacek Londyn
16/03/2024 12:26
Drodzy Koledzy po piórze. Dziękuję za komentarze. Jest mi… »
ShoutBox
  • TakaJedna
  • 13/03/2024 23:41
  • To ja dziękuję Darconowi też za dobre słowo
  • Darcon
  • 12/03/2024 19:15
  • Dzisiaj wpadło w prozie kilka nowych tytułów. Wszystkie na górną półkę. Można mieć różne gusta i lubić inne gatunki, ale nie sposób nie docenić ich dobrego poziomu literackiego. Zachęcam do lektury.
  • Zbigniew Szczypek
  • 06/03/2024 00:06
  • OK! Ważne, że zaczęłaś i tej "krwi" nie zmyjesz już z rąk, nie da Ci spać - ja to wiem, jak Lady M.
  • TakaJedna
  • 05/03/2024 23:43
  • Nie poezją ja, a prozaiczną prozą teraz, bo precyzję lubię: nie komentarzem, a wpisem w/na shoutboxie zaczęłam, a jak skończę, to nie potomni, a los lub inna siła zdecyduje/oceni.
  • Zbigniew Szczypek
  • 05/03/2024 23:32
  • Pliszko - nie! Dość milczenia! Dopóki żyjemy! A po nas krzyczeć będą "słowa", na karcie, na murze...
  • Zbigniew Szczypek
  • 05/03/2024 23:28
  • To, jak skończysz pozwól, że ocenią potomni. Zaczęłaś komentarzem... pozwól/daj nam możliwość byśmy i Ciebie komentowali - jedno "słowo", póżniej strofy...
  • TakaJedna
  • 05/03/2024 23:20
  • ech, Zbigniew Szczypek, fajnie wszystko, wróżba jest, choć niedokończona, ale z tego, co pamiętam, to Makbet dobrze nie kończy ;)
  • pliszka
  • 05/03/2024 22:58
  • A reszta jest milczeniem...
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty