Nietoperzman ze szczytu Silver Screen patrolował łódzkie ulice. Miał nadzieję, że jego patrolowanie zakończy się sukcesem i powstrzyma przemoc. Powstrzyma napaść. Rabunek. Cokolwiek.
Nietoperzman miał nadzieję na taki obrót sprawy, bowiem miał premie liczone od zatrzymanych kryminalistów i udaremnionych prób łamania prawa. Podstawowa płaca za conocne patrolowanie nie była wysoka, urząd miasta nie cenił usług Nietoperzmana.
Łódź i tak miała za wielu superbohaterów na usługach, przez co wielu z nich w ogóle nie potrafiło znaleźć pracy w zawodzie. Nietoperzman i tak miał więc szczęście, że dostał etat. Przyszłość rysowała się jednak w niewesołych barwach: budżet na superbohaterów topniał, zbliżały się redukcje w kadrach. Sytuacji nie poprawiał fakt, iż najbardziej medialny przedstawiciel superbohaterów, wiceprezydent Łodzi Pająkman, od lat gardził Nietoperzmanem. Gardził jak posiadacz AK47 gardzi uzbrojonym w procę. Gardził jak bogaty biednym.
Wtem Nietoperzman dostrzegł ruch na parkingu pod Centralem, ktoś rabował parkometr. Nietoperzman nie zastanawiając się długo rzucił się ku rabusiowi. Radość przepełniała jego serce. Będzie dziś można dobrze zjeść. Może nawet się najebać?
Był o kilkanaście metrów od napastnika okradającego parkometr, gdy zdarzyła się tragedia. Tragedia tyleż wielka, bo osobista. Rabusia dopadł bowiem Giezman.
To Giezman więc w duchu kupował właśnie frytki w dawnym Chinatown na Piotrkowskiej. Giezman w duchu chodził po Kolporterze jak lord. Przebierał w szlugach, i to w paczkach, nie na sztuki. Nietoperzman spochmurniał. wyciągnął własnoręcznie skręconego papierosa z kieszeni i zapalił podchodząc do Giezmana i jego zdobyczy.
- Giezman pizdo - zagadał Nietoperzman do superbohatera o giezich mocach i nie mniej gieziej urodzie - prawie go miałem.
- Prawie - Giezman wyciagnął lepsze fajki - to mnie rodzice wyskrobali po pierwszym usg.
- I mieliby racje - Nietoperzman podał Giezmanowi swoja zapalniczkę - sam bym im wieszak pożyczył jakbym cię zobaczył.
- Kto by od ciebie coś wziął? Z rąk? Daj spokój.
Nietoperzman pomógł Giezmanowi skuć napastnika. Dostrzegł, iż Giezman ma nowe buty Reeboka. Zaskoczył go ten fakt. Giezman zwykle chodził za sumy typu 39 złotych.
- Nowe Reeboki widzę, powodzi się co?
- Pieniądze nie szlaka. Same do buta nie wpadną.
- Taki ruch na ulicach? Ja to nic nie spotykam. Trzy dni temu pijanego murzyna co spał na schodach pod Żabką zawiozłem na posterunek. Powiedziałem im, że robił napad.
- Na śpiocha ich chciałeś zrobić.
- Na śpiocha, ale nie dają się już. Od tego czasu nic.
- A ja wiesz, drugi etacik. Dzienna zmiana na kasie w Albercie. Przyjęli mnie w zeszłym tygodniu. Dostałem nawet robocze odzienie.
- Na kasie w Albercie to, hmm, to - rozdrażniony Nietoperzman szukał kreatywnej obelgi - to same brudasy są.
Powiedział lecz przeklął w duchu. Sam składał do Alberta CV aplikując na kasę. Ponownie jednak Giezman pokonał go w bezpośrednim starciu.
- Po brudasach to ty Nietoperzman - zaczął Giezman, dogaszając papierosa na karku złapanego - gacie w lumpie kupujesz. Zbijam. Do następnego. Cześć.
- Bywaj.
I Giezman odszedł w mrok, targając za sobą ofiarę. Nietoperzman wlókł się z powrotem na szczyt Silver Screen do patrolowania, bo co miał zrobić?
Idąc, splunął w mrok.
W nieprzebrana ciemność. W noc.
Popluł się.
***
Urząd miasta Łódź, gabinet Pająkmana. Do gabinetu wchodzi główny księgowy miejskiej kasy, Zylewicz.
- Panie Pająkman, dobre wieści. Znaleźliśmy w budżecie dodatkowe środki na płace dla superbohaterów. Redukcja kadr nie będzie potrzebna.
- kurwa Zylewicz, jak ja już miałem plany do tej redukcji może co?
Pająkman istotnie miał już plany. Nawet zapisanego w kopiach roboczych smsa "HAHA NIETOPERZMAN SLYSZALEM ROBOTE STRACILES LOL”.
- Nic nie poradzę.
- A za kielicha?
Zylewicz był znanym alkoholikiem, acz dobrze się maskował. Pogładził się jednak instynktownie po marynarce, w miejscu gdzie niegdyś znajdowała się piersiówka.
- Już nie piję, Panie Pająkman.
- Oj tam już po dwunastej rano jest! Jeden to można.
Pająkman doskonałe znał metody namawiania pijaków na jednego, za którym rozsypywała się ich silna wola.
- Nie ma mowy. Obiecałem jezusowi - Zylewicz wykorzystywał religię do walki z trawiącym jego życie nałogiem.
- Jezus się nie obrazi, Jezus nie jest obrażalski, no weź!
- Obrazi się - Zylewicz był niewzruszony. Odwrócił się na pięcie i opuścił pokój Pająkmana bez słowa.
***
Zylewicz wymiotował tanią wódą tuż przy wejściu do Galerii Łódzkiej. Obok niego stał rozpromieniony Pająkman. Ludzie mijali ich, niektórzy robili zdjęcia Zylewiczowi, pokazywali go palcem i śmiali się.
- i widzisz wszystko da się załatwić jak tylko jest dobra wola i chęć działania - rzekł Pająkman - wszyscy dostaną minimalną podwyżkę, w związku z trudnym jak zawsze miesiącem marcem, a Nietoperzman leci na ryj - Pająkman przeglądał podpisane przez Zylewicza dokumenty - świetnie się spisałeś!
- Jeść. Muszę coś zjeść, cokolwiek.
- Tu w galerii jest McDonald, na piętrze, więc dobrze trafiłeś!
- Przynieś mi, proszę. Nie dam rady iść.
- No bardzo chciałbym wiesz, ale właśnie zajęty jestem, już umówiony na cafe latte z Francuzką z Nicei, nie mogę pomóc.
- To co ja mam zrobić - Zylewicz próbował się podnieść, butelki dwusetki wysypywały mu się z kieszeni.
- Doczołgaj się tu prosto na ruchome schody, a potem w lewo. Dasz radę! - Pająkman odszedł, wysyłając właśnie smsa Nietoperzmanowi.
Zylewicz zaczął iść na czworaka w kierunku ruchomych schodów.
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt