Aldus był pająkiem w średnim wieku. Dużo czasu przesiedział za szafą w mieszkaniu pewnych ludzi i byłby tam pozostał do końca życia, ale los chciał, że jeden popołudniowy program telewizyjny odmienił dotychczasowy światopogląd pająka.
Tamtego dnia emitowano półtoragodzinny reportaż o zbrodniczej działalności Adolfa Hitlera. Aldus oglądał wcześniej telewizję, ale nigdy nie bawiło go zanadto gapienie się w kolorowy ekran. Do czasu, aż zobaczył dumnie defilujące wojska Wehrmachtu i przemawiającego do tłumu ekscentrycznego faceta ze schludnie przylizaną fryzurą i filuternym wąsikiem. Pająk w jednej chwili wpadł w zachwyt, a w drugiej zapragnął zmienić świat. Zaczął od zapuszczania wąsa i rozczesywania przedziałku. Na początku czuł się jak najprawdziwszy wódz, ale z czasem dotarło doń, że władca potrzebuje poddanych. W domu u jednych państwa, nie miał dość wielu słuchaczy, przed którymi mógłby przemawiać, dlatego szybko podjął decyzję o wyprowadzce.
Przeniósł się do pobliskiego lasu, gdzie zaczął szerzyć propagandę głównie wśród innych pająków. Dzięki wrodzonemu entuzjazmowi zjednał sobie rzeszę pająków, słuchających wielkiego wodza z uwagą. Aldus zaskarbił sympatię wszystkich swoich pobratymców i wkrótce założył organizację „Rzesza Pająków”, mianując się jej kanclerzem. Od tamtej pory wspólne wiece nabrały elementarnego charakteru w życiu społecznym pająków, a ci, którym nie w smak była przynależność od Rzeszy, musieli opuścić pewne rejony leśne.
Do pająków przystępowały kolejne gatunki zwierząt. Najbardziej ufne były myszy polne, którym Aldus obiecał góry kruchych ciasteczek i całkiem nowe norki mieszkalne. Za myszami, znad stawu, przybyły żaby i jaszczurki, a do reszty dofrunęły szerszenie, ważki i świetliki. Najpóźniej deklarację przynależności do Rzeszy złożyły ślimaki i wiecznie bojaźliwe koniki polne.
Największym poważaniem Aldus darzył chmary szerszeni; tłustych, wielkich i brutalnych w działaniu. Natychmiast stworzył z nich gwardię ochronną, bez której nie ruszał się z miejsca.
Minął niespełna rok, a czujny wódz zaczął obserwować u poddanych wyraźny spadek entuzjazmu. Wiece i przemówienia nie wywierały już większego wpływu. Ba, niektórych nawet nudziły. Aldus musiał więc działać, dlatego z okazji pierwszej rocznicy sprawowania rządów ogłosił autorski plan eksterminacji much, czym wprawił w osłupienie niemal wszystkich członków organizacji.
− Ale dlaczego akurat muchy? − pytali ci bardziej rozsądni, na co Aldus pewnie odpowiadał, że muchy trzeba zlikwidować, bo to gównozjady i tępe kloce.
− Muchy są istotami podrzędnymi w stosunku do pająków i wszystkich ras z pająkami sprzymierzonymi − grzmiał z wysoko zawieszonej pajęczyny kanclerz Rzeszy. − Zniszczenie much jest naszym pierwszym zadaniem. Celem musi być nie dotarcie do jakiejś wyznaczonej linii, lecz zniszczenie żywej siły. Bądźcie bez litości. Bądźcie brutalni. Muchy muszą otrzymać to, co im się należy. Trzeba postępować z maksymalną surowością. Pamiętajcie, że prawo jest zawsze po stronie najsilniejszego. Chcę, żeby każda nowa armia much, która się pojawi, została zdruzgotana. Wojna ma być wojną wyniszczenia.
Wśród ogromnego tłumu nieśmiało rozległy się brawa i okrzyki aprobaty. Zachwyt narastał powoli, aż wreszcie ogarnął wszystkich i wybuchła oczekiwana burza oklasków. Aldus objął wzrokiem rozedrgany tłum zwierząt. Z dumnie zadartym czołem poprawił przedziałek. Gdy wolno spuszczał się po sieci, owacja nadal trwała.
Wieczorem, z okazji wypowiedzenia wojny muchom, wydano huczne przyjęcie. Uroczystość była tak udana, że planowany atak pajęczej Rzeszy trzeba było przesunąć z dwudziestego szóstego sierpnia na początek września.
Największe siły pajęczej Rzeszy przerzucono na łąki, gdzie muchy pasły się na krowich plackach, oraz na pola, dopiero co pokryte świeżym obornikiem. Muchy nie miały pojęcia o dążeniach armii Aldusa, dlatego wiele spośród nich nie zdążyło nawet poderwać się do lotu. Te, które miały lepszy refleks, ledwo odfrunęły z ziemi, a oskrzydlające chmary szerszeni zaatakowały je i zmiotły w pył. Zwycięstwo wojsk wodza Aldusa nie pozostawiało złudzeń.
Zwierzęta dowiedziały się szybko o masakrze na polach i pastwiskach. Nikt nie umiał ukryć przerażenia. W największym szoku były komary i, naturalnie nieliczne, pozostałe przy życiu muchy. Na czele zdruzgotanej armii stanął Baron − duża, tłusta mucha, ze zdaniem której liczyły się wszystkie inne osobniki tego samego gatunku. Baron stworzył państwo podziemne, co umożliwiły mu ryjące w glebie dżdżownice. Dniami i nocami budowano rozległe korytarze i bunkry. Baron zaś z ukrycia zaczął kierować akcjami sabotażowymi, czym utrudniał życie wiecznie nieposkromionemu Aldusowi. Wkrótce, widząc efekty działań zbrojnych pająków i oddziałów z nimi sprzymierzonych, do much, dżdżownic i komarów dołączyły mrówki, karaluchy, pchły, motyle, biedronki i żuki. Ogarnięty wściekłością najeźdźca ciskał gromy na cały świat, który chciał opanować.
Kiedy pająk wreszcie się uspokoił, wydał dyspozycję o rozwieszeniu w całym lesie ogłoszeń, w których namawiano muchy do dobrowolnego złożenia broni. Każda mucha miała trafić do specjalnego obozu o wysokim standardzie mieszkaniowym, gdzie poza lokum czekała także solidna racja gówna. Jednocześnie ogłoszenie przestrzegało także inne zwierzęta przed ukrywaniem much, pod groźbą pozbawienia życia.
Część much przystała na warunki pajęczej Rzeszy, mając dość ciasnych korytarzy w podziemiach lasu. Wszyscy ochotnicy trafili do nowowybudowanych obozów pracy, skąd nigdy nie powrócili.
Tymczasem Aldus głośno i otwarcie snuł wizję panowania nad światem. W niedalekiej przyszłości pająki miały stać się istotami nadrzędnymi dla zwierząt, a nawet ludzi. Rasa panów − tak o swoim gatunku mówił wódz pajęczej armii.
Rozpoczęto ostateczną gonitwę za żyjącymi jeszcze muchami. Dzień i noc pająki wraz z szerszeniami przeczesywały las w poszukiwaniu partyzantów. W tym samym czasie Baron pracował mozolnie nad sabotowaniem wojsk nieprzyjaciela. W związku z podziemną działalnością na drzewach i liściach zaczęły pojawiać się hasła godzące w autorytet pająków. Najczęściej spotykanym elementem był napis „ALDUS” z przekreślonymi literami LD, na miejsce których podstawiano N. Równie często demonstrowano frazę „tylko świnie siedzą na pajęczynie”. Wielokrotnie zdarzało się także, że patrol węszących pająków zostawał obrzucony gównem. Baron przygotowywał ponadto plan zamachu na Aldusa.
Wkrótce przemówienia wodza Rzeszy nabrały jednoznacznego charakteru. Już nie tylko muchy były efektem ubocznym ewolucji. Gorsze od pająków były wszystkie istoty. Pod każdym względem gatunek pobratymców Aldusa przewyższał pozostałe i każdy, komu wydawało się inaczej, był naiwnym głupcem, o czym wódz nie omieszkał wspomnieć przy okazji licznych wieców.
Najbardziej niepocieszone były szerszenie i to one wystąpiły z Rzeszy najszybciej. Potężną chmarą odleciały z pajęczego terytorium i stworzyły nowe gniazda w drugim końcu lasu.
Po szerszeniach przyszła kolej na żaby i jaszczurki, które wróciły do starych stawów i na bagna. Kiedy Aldus nazwał płazy i gady zielonymi gamoniami, Rzeszę opuściły także koniki polne, jako że poczuły się urażone tą rasistowską uszczypliwością.
Najpóźniej ze wszystkich odeszły ślimaki i tak oto pająki pozostały jedynym gatunkiem w promieniu kilku kilometrów. Aldus ciskał gromy na wszystkich; obwiniał swoich dawnych sprzymierzeńców o zdradę i tchórzostwo. Niedługo potem wojnę pajęczej Rzeszy wypowiedziały zjednoczone siły szerszeni, jaszczurek i żab.
Cały las ogarnęła wielka wojna. Trwający od kilku miesięcy konflikt, nie zapowiadał końca. Codziennością stały się starcia między pająkami a wojskami szerszeni, żab i jaszczurek. Oddziały Rzeszy wybijano w takim tempie, że nie nadążano z uroczystościami pogrzebowymi. Ledwo jedną bitwę skończono i pozbierano truchła martwych żołnierzy, rozgorzała kolejna. Widząc nieuchronny koniec swojej ukochanej Rzeszy, Aldus postanowił rzucić do samobójczego ataku wszystkie siły. To samo uczynił przeciwnik, który wzbogacił się dodatkowo w oddziały ważek. Ważki podwoiły atak powietrzny szerszeni i zmiażdżyły odsłonięte pająki.
Aldus, w obliczu rychłej katastrofy, posunął się do ostateczności; podpalił cały las, a sam uciekł na łąkę. I kiedy sądził, że niepostrzeżenie powróci na stare śmieci, do domu ludzi, u których mieszkał za szafą, wpadł na partyzancki oddział złożony z much i karaluchów, na czele którego stał Baron.
Dowódca podziemia natychmiast uformował pluton egzekucyjny i tak oto Aldusa − wielkiego wodza Rzeszy − utopiono najpierw w gównie, a potem powieszono do góry nogami na jego własnej sieci.
Las był co prawda bezpieczny, ale zrujnowany do tego stopnia, że nie dało się w nim mieszkać, dlatego wszystkie żyjące muchy, karaluchy, biedronki, motyle, ważki, szerszenie, ślimaki i myszy polne odeszły na łąkę. Terenu starczyło dla wszystkich, jednak mało kto był zadowolony z sąsiedztwa, w jakim przyszło mu żyć. Wkrótce plan zajęć wypełniały coraz częstsze kłótnie i wzajemne obelgi. Poszczególne gatunki unikały innych bardziej lub mniej skutecznie, by nie prowokować ewentualnych scysji, ale nie wszyscy potrafili schodzić drugim z drogi w imię pokoju.
Pewnego dnia łąką wstrząsnęła wiadomość, jakoby jedna z żab zżarła dwie małe muchy. Szerszenie, bo to one egzekwowały prawo na łące, z powodu braku dowodów umorzyły postępowanie wyjaśniające. Oburzone muchy kilka dni później przeprowadziły własny proces, wyrokiem którego żarłoczną żabę skazano na śmierć poprzez nabicie na pal. Egzekucję przeprowadzono naturalnie bez wiedzy szerszeni i pozostałych zwierząt.
Na wieść o samosądzie muchy zaczęto nazywać zbrodniarzami.
− Szkoda, że Aldus was wszystkich nie powybijał! − grzmiały żaby nad stawem. − Muchy są gorsze niż wszy i tyfus.
Z czasem w okolicach stawu wywieszano tabliczki z napisem „muchom wstęp wzbroniony”. Coraz częściej żaby podchodziły do wspólnoty much. Wszystkie próby odwetu kończyły się fiaskiem, jako że stojące na straży porządku szerszenie były bardzo czujne.
Pod koniec lata na łące wybuchły jednak zamieszki. Punktem zapalnym była akcja jednej z żab, która zdołała porwać muchę i utopić biedaczkę w stawie. Później wyciągnęła topielca na brzeg i przyczepiła doń tabliczkę „dobra mucha, to martwa mucha”. Zamieszki były tak intensywne, że szerszenie nie potrafiły zapanować nad rozzłoszczonym tłumem. W wyniku utarczek część much straciła skrzydełka i odnóża albo zginęła. Żaby zostały z kolei boleśnie pożądlone. Po paru dniach Baron ogłosił odejście swojego gatunku z łąki.
Nieobecność much nie wpłynęła nadto na zmianę sytuacji. Sąsiadujące ze sobą zwierzęta nie potrafiły dojść do porozumienia, dlatego co rusz wybuchały nowe konflikty. Lubiące na przykład porządek mrówki zaczęły obwiniać karaluchy o niechlujstwo, na co te drugie reagowały z wielkim oburzeniem i odgryzały się, gromadząc góry przegniłych śmieci, zasmradzających okolicę. Jedynie żuki potrafiły mieszkać obok karaluchów. Pozostałe zwierzęta do wielbicieli smrodu odnosiły się z dużym dystansem. Niektórzy snuli nawet teorię, że karaluchy oraz żuki muszą być genetycznie spokrewnione z rozkochanymi w gównianym wypasie muchami. Na łące szybko rozniosła się plotka; „mucha rucha karalucha” − w taki sposób teorię pokrewieństwa komentowały zwłaszcza mrówki. W społeczności znowu zawrzało.
Wybuchały kolejne zamieszki. W najlepszym wypadku wymiana sprzecznych poglądów kończyła się krótkim spięciem pomiędzy zwaśnionymi stronami a pilnującymi porządku szerszeniami, które z każdym dniem przekraczały kolejne granice brutalności. Dochodziło nawet do tego, że w pewnym momencie oponenci nie walczyli z sobą, zaś z latającymi oddziałami prewencji.
Szerszenie założyły pierwsze w historii więzienie dla zadymiarzy, które, według opinii wielu mieszkańców łąki, przypominało dawne obozy Aldusa, gdzie głodzono muchy. Wściekli aresztanci niemal natychmiast zrujnowali przepełnione cele i opanowali cały gmach więzienia. Inicjatywa bojowników trwała tak długo, aż gmach doszczętnie runął. Na placu, gdzie piętrzyły się gruzy, wybudowano prowizoryczną gilotynę. Trwające przez kilka dni z rzędu masowe egzekucje zdruzgotały oddziały brutalnych szerszeni, nie szczędząc nawet najwyżej postawionych dowódców. Odcięte głowy ofiar rewolucji nabijano na żądła, a następnie zwłoki wystawiano w takiej formie na widok publiczny.
Trudno powiedzieć, kto w czasie bezprawia i ogólnej rebelii sprawował władzę. Karaluchy uważały, że to im należy się prawo rządzenia, z kolei mrówki za jedynego monarchę uznawały swoją królową. Pozostałe zwierzęta także miały własne zdanie, ale żadne ze stanowisk nie prowadziło do porozumienia. Zapanowała wieczna niezgoda. Kolejne pokolenia zwierząt wiedziały od początku, że jedynym sensownym powołaniem w życiu jest nienawiść do wroga. Młodych uczono, że ziemia, z której czerpią, naznaczona jest krwią ich przodków i nie wolno o tym zapominać.
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt