Ocknąłem się zmarznięty.
Otulająca wszystko biel mgły nie pozwalała mi zorientować się dokładnie w przestrzeni. Ot wisiałem gdzieś pomiędzy niebem a ziemią, nie mając zielonego pojęcia jak się tu znalazłem. Obok odezwał się Krzysiek i coś tam mamrotał wystraszony.
Bardziej wyczułem jego obecność niż cokolwiek zobaczyłem.
- Co my tu robimy?
- Wspinamy się!
- Gdzie jesteśmy?
- Nie wiem - pada odpowiedź.
Czuję obok siebie plecak ze sprzętem i jakoś mi raźniej.
- Krzysiek! - wołam.
- Masz swój sprzęt?
- Mam!
- Co się stało, że znaleźliśmy się na ścianie?
- Ja nic nie pamiętam, a ty?
- Mnie też urwał się film i pamiętam tylko, że picie szło ostro.
- Horror!
- Gdzie reszta?
- Nie wiem, może są na dole?
- To wspinamy się tylko oboje?
- Wychodzi na to, że tak.
- Nie pamiętam w ogóle, by w okolicy były jakieś czarne skały, a ta jest jak smoła.
- Też mnie to dziwi - słyszę.
- Jak daleko weszliśmy?
- Nie wiem.
- To w którą stronę walimy?
- Chyba wspięliśmy się dosyć wysoko, ciągniemy liny dalej.
- U góry nie będzie mgły, to się zorientujemy co i jak.
Wyciągnąłem z plecaka haki, młotek skalny, linę i rozpocząłem wspinaczkę. Po chwili dołączył z boku Krzysiek i szło raźniej.
Ściana pionowa z niewielkimi zagłębieniami dawała zdrowo popalić, ale takie orły jak my, nie przejmują się drobiazgami. To nie była pierwszyzna, nie takie ściany mieliśmy za sobą.
- Dobrze załóż uprząż i przypnij się dodatkowo do mnie. Licho nie śpi.
Po kilku godzinach wspinaczki, mieliśmy jednak dosyć i pożałowałem brawury w decyzji: "Do góry". Może zejście byłoby krótsze?
Zmęczeni zagłębiliśmy się w kolejną niszę i tu zapadła decyzja, że jednak przeczekamy mgłę.
Przytuleni do siebie, wpadliśmy w objęcia Morfeusza.
Obudziło mnie ciepło promieni słonecznych. Włosy łaskotał przyjemny wiaterek. Nie ma to jak poranek w górach. Świeże powietrze, jeszcze z wilgocią nocnej mgły, orzeźwiało przyjemnie. Krzysiek jeszcze spał, mamrocząc coś tam pod nosem.
Rozejrzałem się wokoło ciekawie.
Czarna skała, my na niej, a wokół bezkresny błękit nieba.
Cudowny widok.
Zaciekawił mnie jednak jeden element otoczenia, który nie pasował do całości. Drzewo rosnące poziomo, poniżej mnie, a za nim krzaki w takiej samej pozycji.
- Zniknęła grawitacja? - zastanowiłem się głośno.
Przebudzony moim monologiem Krzysiek, także patrzył zdziwiony dookoła.
- Gdzie my w ogóle jesteśmy?
Ruszył się ze swojego miejsca i zobaczyłem coś, co można zobaczyć tylko na filmach rysunkowych.
On, jak te krzewy i drzewa, stał poziomo, nie ulegając prawu ciążenia. Nie spadał, nie krzyczał. Stał i patrzył na mnie z głupią miną, szeroko otwierając usta.
Podszedł do mnie i usłyszałem:
- Wstawaj! Nie było żadnej wspinaczki.
Podniosłem się i zauważyłem, że leżeliśmy w jednej z wielu dziur na asfaltowej drodze.
Porozkładane wokół liny i powbijane haki, świadczyły, że w tej wspinaczce pokonaliśmy dobry kawal asfaltu. Na leżąco.
Z tyłu za nami stały namioty, w których spała reszta ekipy wspinaczkowej.
- Co się stało? - spytałem.
- Chyba już wiem. Jeden z nich przyniósł ze sobą jakieś dragi i spróbowaliśmy.
- Resztę znasz.
- Dobrze, że ta droga jest od lat nieczynna, bo by nas coś rozjechało.
- A te dziury w asfalcie, to jednak mogliby czymś zasypać - dodał Krzysiek.
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt