Znów się uśmiechnę,
wodniczko Jeśli proponujesz poprawki, przemyśl je i podeprzyj solidną wiedzą, a nie wyrwanym w kontekstu fragmentem rozważań o szyku przestawnym na e-poezji, które doskonale ukazują, jak piękny w niekategoryczności kolejności występowania określonych części mowy w zdaniu jest nasz język. Walczysz o - Twoim zdaniem - poprawność składniową, wytykasz coś, co błędem nie jest, a w zamian proponujesz frazę bez sensu, bo czynisz metaforyczne mięśnie poety, mięśniami św. Wita i rozrywasz utarty związek frazeologiczny
taniec św. Wita - będący nazwą jednostki chorobowej, która cechuje się m.in. pląsawicą, przymusem ruchu i zaburzeniami emocjonalnymi
Zamiast udzielać rad, wybacz, ale dość dyletanckich, nieosadzonych w teorii literatury ani poetyce, proponuję tzw. dokształt.
Jeśli ktoś napisze w komentarzu, że wiersz mu się nie podoba, nie zadziałał - zawsze taką opinię szanuję, bo
de gustibus, itd. Ale nie umiem przejść do porządku dziennego, gdy ktoś wytyka komuś błąd, który błędem nie jest, bo to mąci w głowach mniej świadomym polszczyzny.
Moja odpowiedź jest dość ostra, ale dostrzegam, ile zamętu w głowach wielu twórców narobiło forsowanie niektórych kanonów niby - dobrego wiersza. Gdy widzę, gdy ktoś tropi dopełniaczówki, bez zastanowienia się nad ich wartością (tak - niektóre są koszmarne i wytarte, ale niektóre genialne), inwersje, które nawet nie są inwersjami (proszę zapoznać się z definicją inwersji, ale nie internetową, ale np. z profesjonalnego słownika terminów literackich), ponadto kroi na oślep wiersz z czasowników, rymów, które nawet rymami nie są - bo rym też ma swoją definicję i to, że wyrazy kończą się na tę samą samogłoskę rymu nie czyni; przymiotników i innych określeń - to mnie nosi. Tak więc mnie poniosło