Wilcze - samarzysta
Proza » Miniatura » Wilcze
A A A

Biegnę wśród pni, zgrabnie unikając zderzenia. Wiatr świszczy w moich uszach, czuję pod sobą uciekające liście. Zatrzymuję się na skraju polany, dysząc nieznacznie. Dobiega mnie każdy dźwięk w okolicy, od szmeru myszy w trawie, po przeskok wiewiórki w koronie drzewa. Słyszę pękającą gałąź, krzyki. Wystrzał z broni, najpierw pojedynczy, później salwę. Pocisk przelatuje tuż nad moją głową. Odwracam się, rzucam wściekłe spojrzenia na ścianę lasu. Szelest pośród ściółki się wzmaga, życie w lesie zamiera. Bez zastanowienia rzucam się do przodu. Przecinam powietrze niczym goniące mnie kule. Zamieniam się w wiatr, biegnę z jego prędkością. Głosy są z tyłu, z boku. Nie zdążę. Muszę, nie dam się pochwycić, nie tu i nie teraz. Ani w ogóle. Przyspieszam, napinam mięśnie do granic możliwości, daję susa do przodu, nad powalonym drzewem. Czuję tuż za plecami ścigające mnie psy, nasłuchuję uderzeń kopyt koni o podłoże. Coraz bliżej, za szybko. Nie. Już widzę koniec drogi, jedyną możliwość. Skalne urwisko, otulające rzekę, płynącą gdzieś w dole. Jej szmer, cicha pieśń, dosięga moich zmysłów, czuję ten zapach. To tylko kawałek, choć wciąż tak daleko. Pogoń wisi nad moją głową, ten oddech na karku. Jestem nareszcie, patrzę z urwiska, myśli mam rozterce. To tylko jeden skok, nic strasznego. Nie mam wyjścia. Wracam pędem do lasu, zatrzymuję się gwałtownie. Zapieram się cała, spokojny wdech, nie mam już czasu. Napięta skaczę do przodu, jeszcze metr, pół. Lecę, niczym sokół w przestworzach, smagany wiatrem. Nie wiem, czy dolecę do drugiej strony urwiska. Raczej nie. Czuję, jak spadam. Obracam się dookoła własnej osi, przymykam powieki. Słyszę pieśń rzeki, wzywa mnie, nawołuje. Żeby się w niej schronić, przeczekać najgorsze. Ona pokaże mi drogę. Ufam jej bezgranicznie. Przed zderzeniem zaciskam powieki.

Rzeka mnie otula, jakby w zwolnionym tempie. Czuję, jak każda kropelka przenika przeze mnie, jej chłód wbija się w skórę niczym igły. Muszę wytrzymać. Dała mi przecież schronienie. Znoszę cicho torturę, każdą igłę. Powoli odpływam, niesiona wartkim nurtem. Uderzam o skały pod taflą wody. Muszę sięgnąć powierzchni, póki dno jest daleko. Jednak ciężko mi się poruszać, gdy dookoła tak zimno. Wypuszczam powoli powietrze, patrząc jakby przez mgłę, na unoszące się bąbelki. Brakuje mi tchu, coraz ciemniej dookoła. Niezdarnie unikam jakiegoś głazu, tylko siłą woli, zmuszając mięśnie, by działały. Odpycham od siebie skałę, tak mi się zdaje. Wsłuchuję się w pieśń rzeki, starając rozróżnić dźwięki, kolory, lecz wszystko jest jakby za niewidzialną zasłoną. Nie mogę tutaj zostać. Zmuszam się do wysiłku, macham kończynami. Jaśniej się robi, coraz bliżej powierzchni. Zaczerpnęłam tylko trochę powietrza, rzeka nie pozwoliła na więcej. Znowu ciągnęła do siebie, do jej mrocznych odmętów. Nie poddam się. Znów zaczynam walczyć, wkładając wciąż słabnącą moc w mięśnie. Unoszę się na tafli wody. Pomiędzy urwiskiem dostrzegam słońce, pomarańczową kulę. Powoli się chowa za horyzontem, ustępując miejsca nocy. Zauważam w ostatnich promieniach kawałek lądu, wysepkę na uboczu, tuż koło brzegu. Staram się tam podpłynąć, ostatkiem sił dosięgając celu. Wczołguję się na piach, słysząc niedaleko huk wodospadu. Przestaje do mnie docierać cokolwiek. Czuję tylko mokry piach pod sobą i w oczach. Już koniec, to pewne. Zamykam powieki, uspokajam umysł. Zmęczona, zziębnięta, zasypiam, otulona już płaszczem nocy.

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
samarzysta · dnia 07.06.2014 06:45 · Czytań: 835 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 3
Komentarze
Usunięty dnia 07.06.2014 20:15
Całkiem niezły styl. Rokujący. Dobrze poprowadzony pod kątem zasad pisowni. Co miłe dla oka. Tylko tekst nudny. I donikąd zmierzający.
Opisy ciekawe, chociaż chwilami zapętlasz się tak, że obraz ucieka sprzed oczu.
Ja bym Cię chętnie czytała, ale potrzeba ciekawej fabuły, a nie wyciętego narządu. Bo anestezjologa nie mamy na składzie.

Powtórzenia, zaimki, rozwydrzony szyk, rymowańce. Czyli sporo do poprawki.

Biegnę wśród pni, zgrabnie unikając zderzenia. Wiatr świszczy w moich uszach, czuję pod sobą uciekające liście. Zatrzymuję się na skraju polany, dysząc nieznacznie /słabe określenie w odniesieniu do dyszenia, tym bardziej, że to nie był truchcik/. Dobiega mnie /do moich uszu dobiega/każdy dźwięk w okolicy, od szmeru myszy w trawie, po przeskok /przeskok nie jest dźwiękiem/ wiewiórki w koronie drzewa. Słyszę pękającą gałąź, krzyki. Wystrzał z broni, najpierw pojedynczy, później salwę. Pocisk przelatuje tuż nad moją głową. Odwracam się, rzucam wściekłe spojrzenia /spojrzenie/ na ścianę lasu. Szelest pośród ściółki się wzmaga /szyk:wzmaga się/, życie w lesie zamiera. Bez zastanowienia rzucam się do przodu. Przecinam powietrze niczym goniące mnie kule. Zamieniam się w wiatr, biegnę z jego prędkością. Głosy są z tyłu, z boku. Nie zdążę. Muszę, nie dam się pochwycić, nie tu i nie teraz. Ani w ogóle. Przyspieszam, napinam mięśnie do granic możliwości, daję susa do przodu, nad powalonym drzewem. Czuję tuż za plecami ścigające mnie psy, nasłuchuję uderzeń kopyt koni /końskich kopyt/ o podłoże. Coraz bliżej, za szybko. Nie. Już widzę koniec drogi, jedyną możliwość. Skalne urwisko, otulające rzekę, płynącą gdzieś w dole. Jej szmer, cicha pieśń,/bez przecinka/ dosięga moich zmysłów, czuję ten zapach. To tylko kawałek, choć wciąż tak daleko. Pogoń wisi nad moją głową, ten oddech na karku. Jestem nareszcie /szyk: nareszcie jestem/, patrzę z urwiska, myśli mam (w) rozterce /chociaż tutaj zrezygnowałabym z "mam" - myśli w rozterce/. To tylko jeden skok, nic strasznego. Nie mam wyjścia. Wracam pędem do lasu, zatrzymuję się gwałtownie. Zapieram się cała, spokojny wdech, nie mam już czasu. Napięta skaczę do przodu, jeszcze metr, pół. Lecę, /bez przecinka/ niczym sokół w przestworzach, /bez przecinka/ smagany wiatrem. Nie wiem, czy dolecę do drugiej strony urwiska. Raczej nie. Czuję, jak spadam. Obracam się dookoła własnej osi, przymykam powieki. Słyszę pieśń rzeki, wzywa mnie, nawołuje. Żeby się w niej schronić, przeczekać najgorsze. Ona pokaże mi drogę. Ufam jej bezgranicznie. Przed zderzeniem zaciskam powieki.

Rzeka mnie otula, jakby w zwolnionym tempie. Czuję, jak każda kropelka przenika przeze mnie, jej chłód wbija się w skórę niczym igły. Muszę wytrzymać. Dała mi przecież schronienie. Znoszę cicho torturę, każdą igłę. Powoli odpływam, niesiona wartkim nurtem. Uderzam o skały pod taflą wody. Muszę sięgnąć powierzchni, póki dno jest daleko. Jednak ciężko mi się poruszać, gdy dookoła tak zimno. Wypuszczam powoli powietrze, patrząc jakby przez mgłę,/bez przecinka/ na unoszące się bąbelki. Brakuje mi tchu, coraz ciemniej dookoła. Niezdarnie unikam jakiegoś głazu, tylko siłą woli, zmuszając mięśnie, by działały. Odpycham od siebie skałę, tak mi się zdaje. Wsłuchuję się w pieśń rzeki, starając rozróżnić dźwięki, kolory, lecz wszystko jest jakby za niewidzialną zasłoną. Nie mogę tutaj zostać. Zmuszam się do wysiłku, macham kończynami. Jaśniej się robi /robi się jaśniej/, coraz bliżej powierzchni. Zaczerpnęłam /wpadł Ci czas przeszły/ tylko trochę powietrza, rzeka nie pozwoliła /again/ na więcej. Znowu ciągnęła do siebie, do jej /tutaj "jej" w ogóle nie pasuje do pierwszej części zdania/ mrocznych odmętów. Nie poddam się. Znów zaczynam walczyć, wkładając wciąż słabnącą moc w mięśnie. Unoszę się na tafli wody. Pomiędzy urwiskiem dostrzegam słońce, pomarańczową kulę. Powoli się chowa /chowa się/ za horyzontem, ustępując miejsca nocy. Zauważam w ostatnich promieniach kawałek lądu, wysepkę na uboczu, tuż koło brzegu. Staram się tam podpłynąć, ostatkiem sił dosięgając celu. Wczołgu się na piach, słysząc niedaleko huk wodospadu. Przestaje do mnie docierać cokolwiek. Czutylko mokry piach pod sobą i w oczach. Już koniec, to pewne. Zamykam powieki, uspokajam umysł. Zmęczona, zziębnięta, zasypiam, otulona już płaszczem nocy.
Dobra Cobra dnia 08.06.2014 23:09
To chyba wyjątek z jakiegoś mrożącego krew w żyle opowiadania, nie? Ale gdzie reszta?

Biedna dzierlatka. Wydaje się, że ją znajdą, jesli zaśnie i pozwoli sobie na brak czujności. A na to się zanosi...

Jest fajnie i miło. Umiesz opisami budować napięcie i jest to dość udana próba przeniesienia rozedrgania na karty książki, że tak powiem.


Pozdrawiam,

DoCo
ania23tom dnia 11.06.2014 16:44
Faktycznie jest dobrze napisane, jednak trochę nudne. Pracuj nad dynamiką tekstu :)
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
27/03/2024 22:12
Serdeczne dzięki, Pliszko! Czasem pisząc, nie musiałem… »
pliszka
27/03/2024 20:55
Kaz, w niektórych Twoich tekstach widziałam więcej turpizmu… »
Noescritura
25/03/2024 21:21
@valeria, dziękuję, miły komentarz :) »
Zdzislaw
24/03/2024 21:51
Drystian Szpil - to i mnie fajnie... ups! (zbyt… »
Drystian Szpil
24/03/2024 21:40
Cudny kawałek poezji, ciekawie mieszasz elokwentną formę… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:18
@Optymilian - tak. »
Optymilian
24/03/2024 21:15
@Zdzisławie, dopytam dla pewności, czy ten fragment jest… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:00
Optymilian - nie musisz wierzyć, ale to są moje wspomnienia… »
Optymilian
24/03/2024 13:46
Wiem, że nie powinienem się odnosić do komentarzy, tylko do… »
Kazjuno
24/03/2024 12:38
Tu masz Zdzisław świętą rację. Szczególnie zgadzam się z… »
Zdzislaw
24/03/2024 11:03
Kazjuno, Darcon - jak widać, każdy z nas ma swoje… »
Kazjuno
24/03/2024 08:46
Tylko raz miałem do czynienia z duchem. Opisałem tę przygodę… »
Zbigniew Szczypek
23/03/2024 20:57
Roninie Świetne opowiadanie, chociaż nie od początku. Bo… »
Marek Adam Grabowski
23/03/2024 17:48
Opowiadanie bardzo ciekawe i dobrze napisane.… »
Darcon
23/03/2024 17:10
To dobry wynik, Zdzisławie, gratuluję. :) Wiele… »
ShoutBox
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
  • Slavek
  • 22/03/2024 19:46
  • Cześć. Chciałbym dodać zdjęcie tylko nie wiem co wpisać w "Nazwa"(nick czy nazwę fotografii?) i "Album" tu mam wątpliwości bo wyskakują mi nazwy albumów, które mam wrażenie, że mają swoich właścicieli
  • TakaJedna
  • 13/03/2024 23:41
  • To ja dziękuję Darconowi też za dobre słowo
  • Darcon
  • 12/03/2024 19:15
  • Dzisiaj wpadło w prozie kilka nowych tytułów. Wszystkie na górną półkę. Można mieć różne gusta i lubić inne gatunki, ale nie sposób nie docenić ich dobrego poziomu literackiego. Zachęcam do lektury.
  • Zbigniew Szczypek
  • 06/03/2024 00:06
  • OK! Ważne, że zaczęłaś i tej "krwi" nie zmyjesz już z rąk, nie da Ci spać - ja to wiem, jak Lady M.
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty