Wenus z piany morskiej - alea
Proza » Fantastyka / Science Fiction » Wenus z piany morskiej
A A A
Od autora: Krótkie opowiadanko. Napisane pod wpływem chwili, jak większość tego co piszę.
Zostało mocno poprawione (stan na 20.08.2014) po uwagach komentujących oraz własnych przemyśleniach. Jest m.in. dodany krótki opis powstania oceanów. Pomysł na to został wzięty z artykułu naukowego:
http://nauka.newsweek.pl/ziemia-stworzyla-oceany--nowa-teoria-geologow-to-potwierdza,80804,1,1.html
Bardzo dziękuję za wszystkie uwagi, specjalny buziak dla amsy!
Klasyfikacja wiekowa: +18

Biały statek płynął wśród gwiazd. Nazywaliśmy go leniwcem. Nie mogę sobie przypomnieć, czy to ze względu na marną prędkość jaką rozwijał, czy z powodu wyglądu. Miał przygarbiony przód, był upstrzony czarną grubą kreską wokół okien na mostku kapitańskim. Długie zakrzywione skrzydła powodowały, że statek leniwie płynął po pustce kosmicznej. A może oba powody były trafione?

Mostek kapitański opustoszał. Na posterunku czuwały jedynie dwie kobiety, Nawigator i Operator. Monitory błyskały, drgały gamą wykresów. Leniwiec teoretycznie leciał po bezkolizyjnym torze. Był to zwykły szlak handlowy, jakich jest tysiące w galaktyce. "Ośle łączki", jak je nazywali doświadczeni kosmiczni marynarze. Tylko dlaczego Operator zgrzytała zębami, a Nawigator co rusz ocierała spocone czoło? Dlaczego aparatura wskazywała, że na drodze jest przeszkoda nie do uniknięcia, a komputer powtarzał wciąż: "zderzenie nieuniknione "?

Operator jeszcze nie panikowała. Siedziała z tyłu mostka kapitańskiego i obserwowała plecy Nawigatora. Lżej jej było, gdy widziała jak spokojnie w bezruchu siedzi bezpośrednia przełożona. Spokój tych pleców oddawał więcej niż wskaźniki. Czuła, że jeszcze może być szansa.  Nawigator była młoda, trzy lata temu skończyła praktyki na statkach pasażerskich. "Nigdy więcej. Mam dość patrzenia jak ludzie upadlają się wmawiając sobie, że to niezła zabawa" - tak podsumowała tamten czas. W każdym razie praktyka była za krótka, by nabrać właściwych odruchów. I zarazem dość długa, by stwierdzić czy będzie nadawała się do tej roboty. Nadawała się. Długie, czarne włosy Nawigatora związane były w pokaźny kucyk. Operator przełknęła ślinę, bo zagrała w niej struna pożądania o którym nie chciała pamiętać. Odegnała złe myśli, nie patrzyła więcej na Nawigatora, wróciła do obserwowania monitorów. Nawigator była biocyborgiem, ale to nie program kierował jej esencją życiową. Natychmiast wyczuła pożądliwy wzrok Operatora i zadowolona uśmiechnęła się. Biocybernetyczna, kobieca natura została mile połechtana. Nawigator zapragnęła spojrzeć na Operatora. Pretekstem była zwykła troska o podwładną.  Odwróciła się i zapytała niewinnie "Jak tam? Trzymasz się?".

Operator trzymała się. Podziękowała za troskę. Nawigator mogła, dzięki małemu fortelowi, popatrzeć na delikatne rysy Operatora. Należały do dojrzałej kobiety z gęstymi puklami złotych włosów na głowie. Oczy miała przepiękne, przyciągające jak magnes - wielkie, błękitne niczym południowe wody oceanu. Patrzyła z radością na twarz Operatora i ponownie się uśmiechnęła. Pomyślała, że dobrze, mieć za operatora istotę zrodzoną z piany morskiej.
Nawigator przypomniała sobie grubą teczkę osobową Operatora. Kobieta, lat trzydzieści pięć, urodzona na planecie oceanicznej typu (typ i numer utajniony), zamieszkałą przez liczną populację syren (odnośnik do artykułu naukowego "Syreny - praistoty rozumne", dalej szczegóły źródła). Urodzona w roku księżycowego blasku, w upalny, letni dzień (odnośnik do wiersza ...zatarte).

Pamiętała dokładny opis, skreślony osobiście przez Operatora i umieszczony w aktach:

"Urodziłam się, gdy wściekłe fale rozbijały ostatnie skrawki lądu na mojej planecie. Wystające ostre skały stały ością w gardle królowi mórz i królowej oceanów. Wysłano setki bałwanów morskich, by rozprawiły się z upartym lądem. Słońce prażyło, żar lał się z nieba. To był zły moment. Ląd triumfował patrząc jak woda paruje od gorących promieni słońca. Ląd głośno zanosił się śmiechem na całą planetę. Naigrywał się. To rozdrażniło władców planety. Król morza złapał za łeb jednego z bałwanów morskich. Zaczął wykręcać jak wykręca się mokre ubranie z wody. Podniósł wysoko w górę, aż do nieba. A później puścił, jednocześnie dmuchając w taflę morza. Rozszalały bałwan morski rozwijał się tworząc wielką trąbę powietrzną, a posłuszny wiatr pchał go do przodu. Rozpędzony żywioł pociągał za sobą jemu podobne, spienione fale, wytwarzając falę, która zasłoniła na chwilę słońce. Tsunami sunęło z gigantyczną prędkością w stronę lądu.

Skały przerażone krzyczały z trwogi i obudziły śpiące od milionów lat siły wulkaniczne. Przerwany sen rozeźlił je i wybuchnęły rzekami ognia z głębokich trzewi. Małe skały, wystające ponad powierzchnię, były czubkiem ogromnych gór zatopionych w oceanie. Król i królowa byli za młodzi, by pamiętać czasy sprzed miliardów lat, gdy planeta była posępną skamieliną, pełną długich na setki kilometrów wąwozów i szczytów drapiących tabuny ciężkich chmur. Był to czas bezwodny, bezoceaniczny, bezmorski, bezżyciowy. Siły wulkaniczne pamiętały te czasy. One dawno temu rządziły, a ich dymiące kominy jako jedyne ożywiały martwy obraz planety. Był to czas wielkiej potęgi ognia. Pokłady skał rozżarzone niemal do białości nie pozwalały na powstanie innych sił. Chełpiły się swoją potęgą, rozlewały lawę, buchały płomieniami i parowały gorącem. Siły ognia nie zdawały sobie sprawy, że ich siła jest również słabością. Para unosząca się w górę, wydobywająca z magmy najlżejszy jej fragment, tworzyła półprzezroczysty pierścień wokół planety. Powstała, nieznana wcześniej siłom wulkanicznym, nowa warstwa, zwana atmosferą. Siły wulkaniczne poczuły, że coś się zmienia. Na planecie temperatury spadały, a nad nimi powstała nieznana im siła. Była to siła zrodzona z nich samych, z części najsłabszych, najlżejszych, wydawać się mogło, że zbędnych. Para wodna, bo o niej mowa, wydobyta z rozżarzonych skał powoli zaczęła się skraplać. Stawała się coraz potężniejsza, aż była nabrzmiała niczym brzuch ciężarnej. W końcu przyszedł sądny dzień dla sił wulkanicznych. Rozpoczął się dzień potopu. Przeobrażona para w wodę runęła i zalała siły wulkaniczne nieskończonymi pokładami wody. Ziemię przykrył ocean. Siły wulkaniczne usunęły się w cień historii. Gdy na planecie został niewielki skrawek lądu zasnęły zmęczone, wydawać się mogło snem wiecznym.
Dopiero chciwość oceanicznego ludu zerwała kruchą nić czuwania. Starzy władcy wstrząśnięci krzykiem prawnuków ziemi, stanęli do obrony małego skrawka lądu, jaki pozostał na oceanicznej planecie. Potężna eksplozja wstrząsnęła światem. Gorąca lawa wypływała z wnętrza ziemi, by zatrzymać tsunami. Siły wody i siły ziemi miały stoczyć śmiertelny bój. Fale pchała nienawiść do ziemi. Z drugiej strony wściekła erupcja wulkanu gotowała się do bitwy ostatecznej.

Słońce, mrużąc oczy, przyglądało się z góry epopei. Tego dnia pisał się kolejny rozdział planety.
Ogromna kula, wisząca miliony kilometrów od epicentrum zdarzeń, była w gruncie rzeczy istotą czułą i empatyczną. Gwiazda nie mogła patrzeć jak wewnętrzne siły planety niszczą się wzajemnie. Wiedziała, że swoimi promieniami mogła zmieniać konsystencję krążących wokół niej ciał niebieskich.
Postanowiła, że musi zatrzymać akt samozniszczenia planety. Wypuściła strumień energii z najgłębszych pokładów słonecznej empatii.
Energia pojawiła się na miejscu katastrofy w idealnym momencie. Fala tsunami uderzała rozłożyście, całą powierzchnią, w skały, a siły wulkaniczne wypluwały w powietrze nieprzebrane pokłady magmy.
Wybuch i kontr-wybuch. Cud prokreacji. W wyniku kumulacji trzech sił, ziemi, wody i słońca poczęte zostało dziecko.  I wszystko nagle ustało.
Skały ze wzruszania skruszały i pękły. Rozpłynęły się wśród fal gasnącego tsunami. Tafla oceanu wygładziła się, a magma zebrała resztki ziemi i zespoliła je w postaci nowego lądu.

Tak narodził się świat człowieka. Poczęte dziecię dojrzewało w pianie morskiej i w niej urodziło się. Bezbronne niemowlę zostało wyrzucone na ląd podczas przypływu księżycowego. Księżyc jak zwykle spał i nie zauważył, że świat się zmienił, a on stał się niczym lina, która będzie  już zawsze, na pamiątkę tamtej walki, przeciągana przez siły wody i ziemi, by przechylać zwycięstwo raz w jedną, a raz w drugą stronę.

Dziecię leżało na miękkim piasku plaży kwiląc cichutko. Król morza i królowa oceanu patrzyli zza fal na dziecko. Siły wulkaniczne chociaż wstrząśnięte widokiem, były starsze od sił wody i wiedziały co należy teraz zrobić.

Zwróciły się do słońca o radę. Słońce czuło, że odpowiedzialność za losy dziecka jest za wielka, by samodzielnie podejmować decyzję. Słońce zwróciło się do gwiazd, a gwiazdy myślały podobnie jak słońce i zwróciły się do galaktyk. Galaktyki powiedziały, że nie znają się na tyle dobrze na dzieciach, by udzielać rodzicielskich rad i poprosiły o radę mgławice. Mgławice były najmądrzejszymi kosmicznymi istotami. Oddały pytanie do najwyższych.

I tak zapytanie trafiło do boskich istot, które zarządziły:
 - Dziecko niech wychowają rodzice, siły wody i ognia. Niech nikt nie ośmieli się zgładzić dziecka.  Gdy dojdzie do wieku pełnoletności zabierzemy je do świata ludzi, tam zadecyduje samo o swoim losie. Do tego czasu ląd da schronienie, żywność i zapewni dziecięciu bezpieczeństwo, woda da mu miłość, radość życia oraz towarzystwo innych istot. A słońce? Ono wie co ma robić. Jest światłem i życiem dla nich wszystkich.

I tak się stało.
Morskie fale zmieniły króla i królową z syren w ludzi. Wyszli z oceanicznych, słonych wód. Królowa wzięła na ręce dziecię. Przytuliła czule. Siły wulkaniczne zadbały o resztę czyli o żywność, schronienie przed deszczem. Inne syreny, ciekawe jak król i królowa radzą sobie, przypływały do nich w odwiedziny.

Tyle wiem z opowieści moich rodziców. Król i królowa razem z syrenami byli moją połową rodziny, a drugą połową siły wulkaniczne, które nigdy się nie zmaterializowały, ale czułam, że są ze mną. Dawały mi ciepło, gdy marzłam, chłodziły w gorące dni.
Dojrzewałam jako istota ludzka. Jak wiecie wtedy jeszcze nie byłam ani kobietą ani mężczyzną. Byłam sobą i nie dbałam o nic więcej. Aż przyszedł czas pełnoletności i musiałam opuścić planetę i moich bliskich. Tak jak boskie istoty zarządziły zjawił się statek badawczy z ludźmi. Naukowcy przemierzali odległe galaktyki w poszukiwaniu nowych światów. Planeta dla nich była fenomenem, ogromną kulą życiodajnej wody bez skrawka lądu. Nie widzieli nas, bo słońce kazało chmurom zejść nisko i przykryć ląd. Musieliśmy się przygotować.

Król i królowa pożegnali się ze mną i zmienili się ponownie w syreny. Długo patrzyłam jak fale zabierają ich w głąb oceanu. Siły wulkaniczne nie kryły wzruszenia, aż musiałam je powstrzymywać, bo cały mój ląd drżał od żalu za utratą dziecka. Zostałam sama. Chmury odsunęły się, zaświeciło słońce, a naukowcy spostrzegli ląd. Zjawiła się bezzałogowa sonda. Drzwi uchyliły się tworząc podest. Weszłam na niego, ostatni raz spojrzałam na ląd, ocean i góry. Podest zamknął się. Światło słoneczne zniknęło, a ja w ciemnościach poleciałam ku statkowi-matce. Przez okrągłe okna oglądałam błękitną planetę. Królowa pewnego dnia powiedziała mi, że moje oczy są odbiciem oceanu w słońcu, a siły wulkaniczne dodały nieskromnie, że czerwień moich ust jest jak gorący ogień lawy. Na co słońce mruknęło "Zaraz, zaraz, a złote włosy to niby ma po kim, jak nie po mnie?" Śmialiśmy się wszyscy. To był wesoły dzień. Jeden ze szczęśliwszych w moim życiu. Gdy sonda wleciała do luku, bardzo się bałam. Miałam osiemnaście lat, a czułam się jak dziesięcioletnie dziecko. Nie znałam tych naukowców, ludzi. Miałam się stać jednym z nich. Człowieczą istotą.

Spotkanie było spokojne. Chociaż przeprowadzono wiele badań, żadne nie było dokuczliwe. Na końcu zapytali mnie czego chcę. Powiedziałam, że boskie istoty zdecydowały za mnie. Mam wejść między ludzi, a wtedy będę szczęśliwa. Zaprzyjaźniłam się z kilkoma naukowcami. Miałam wrażenie, że dobrze się rozumiemy. Oni byli bardzo mądrzy chociaż z wyglądu młodzi. I teraz muszę Wam powiedzieć, bo to ważne, a wy notujecie ważne rzeczy. Miałam rozmowę z najważniejszym naukowcem. Chodziło o mały drobiazg, jak mi się przynajmniej wtedy wydawało. Naukowiec był wysokim szczupłym mężczyzną. Nosił okulary oprawione w chude druciki. Miał duży, spuchnięty nos. "To od doświadczenia z małżami z twojej planety. Byłem nieostrożny szukając perły" - zaśmiał się, przy czym złapał lewą ręką za głowę i przekrzywił zabawnie nogi. Rozmowa była długa, a sedno sprowadzało się do tego kim chcę być. To znaczy czy mam być kobietą czy mężczyzną, bo oni nie wiedzą i badania też nic nie wykazały. Miałam sama zadecydować. Najpierw chciałam być mężczyzną, bo są silni fizycznie. Ale mi się zmieniło. Tak naprawdę zawsze chciałam być kobietą. Boskie istoty i rodzice nie chcieli decydować, nie wybierali za mnie, ale ja czułam się wewnętrznie, że mój umysł jest rodzaju żeńskiego. Naukowiec miał poważną minę, powiedział, że to bardzo możliwe, bo jest coś takiego jak płeć mózgu.  Zapytał dla formalności "Chcesz zostać kobietą?". "Tak, chcę być kobietą", odpowiedziałam. I wzięli się za mnie. Bolało bardzo i było nieprzyjemne. Efekt przeszedł moje oczekiwania.

Zostałam kobietą.

Zapytali mnie jak chcę mieć na imię, bo wcześniej nazywali mnie Iso, skrót od istoty. "O nie, drodzy mili. Wy wybierzcie mi imię. Zrobiliście ze mnie kobietę, wy mnie nazwijcie". Zgodzili się, a ja potem żałowałam trochę. Strasznie się sprzeczali przy tym. "Afrodyta? Co to za imię!", krzyczał ciemnowłosy naukowiec. Naukowiec, kobieta o starym spojrzeniu, ale miłym uśmiechu przekonywała "Afrodyta  - zrodzona z fal bogini. Czyż ona nie jest boska?". Później przytakiwali wszyscy, ale znowu się kłócili. W końcu zdecydowali.

Będę się nazywać Wenus.
Na pamiątkę nadania imienia dostałam piękny obraz, oczywiście kopię. Było to "Narodzenie Wenus" pędzla Sandro Botticelliego. Państwo z lewej przypominali mi króla i królową, a pani z prawej ukochane siły wulkaniczne. Tak jakby ten Botticelli przewidział moje narodziny! Niesamowite! Brakowało tylko mojego słoneczka, które dorysowałam później. Ale to inna historia, troszkę pijacka, więc ją pomińmy. Bardzo podobał mi się obraz, nadal go mam u siebie w gwiezdnym domku na orbicie Syriusza."

Nawigator otrząsnęła się z opowieści wyczytanej kiedyś z akt.
 Statek niebezpiecznie chybotał na boki, machając lotkami podwieszonymi do boków. Według zegarów zderzenie z asteroidą nastąpi za dwa lata. To długo jeśli chce się zostać w domu i nic nie robić. Na statku kosmicznym był to krótki moment lotu z prędkością kosmiczną. Nawigator pomyślała o Kapitanie, Pierwszym Oficerze, Mechaniku oraz pozostałych członkach załogi. Wszyscy bawili się na przyjęciu urodzinowym Lekarza Okrętowego. Nawigator i Operator zostali oddelegowani jako obsługa zastępcza, bo jak to powiedział Kapitan: "Co może się stać na szlaku handlowym?". Niestety się stało i teraz się nie odstanie, ale będzie jeszcze gorzej. Nawigator przygryzła dolną wargę, aż poczuła ból.
 - Operatorze! Już po nas!
 Operator była blada, ale trzymała fason.
 - Straciliśmy dwa lewe silniki, mamy sześćdziesiąt procent mocy. Możemy wyłączyć pozostałe i wpadniemy w paradoks czasowy. Może uda się uzyskać trochę czasu. Może wyślą ekspedycję ratunkową - odpowiedziała.
 - Może - westchnęła Nawigator.

 Wiedziała, że to co Operator proponowała zrobić, ma dwa zakończenia. Oba straszne. Pierwsze to takie, że wpadną w pustkę czasową. Będą żyli w swoim uniwersum, a świat wokół nich w swoim. Standardowa procedura awaryjna dla statków floty handlowej mówi: "Wysłanie ekipy ratunkowej następuje, po sygnale ratunkowym. W wypadku braku sygnału, firma ubezpieczeniowa cyklicznie czyli raz na dobę sprawdza położenie statków, które ubezpiecza. Jeśli statek nie nada sygnału zwrotnego, wykonywana jest procedura ratunkowa i powiadamiane są dwie ekipy ratunkowe. Jedna ubezpieczyciela, druga floty ochraniającej. Ubezpieczenie jest obowiązkowe i kaucja nie podlega zwrotowi." Czyli za czterdzieści osiem godzin ich znajdą.To daje czterdzieści osiem lat oczekiwań. Jak podpisujesz taką polisę to nie myślisz o czterdziestu ośmiu latach oczekiwania, ale czterdziestu ośmiu godzinach poszukiwań. Bandyci! To praktycznie czterdzieści osiem lat więzienia w ścianach statku handlowego. Reszta ekipa najpierw im podziękuje, a potem znienawidzi.
Jest też druga możliwość. Przy wyhamowywaniu na żywioł bez pełnej mocy mogą wpaść w pętlę czasową. Będą przeżywać wiecznie ten moment nie zdając sobie sprawy, że tak się dzieje. Nawigator, od rozważania takich wariantów, niemal rwała włosy ze swojej pięknej głowy.

Operator wstała. Podeszła do Nawigatora.
 - Znasz moje dossier. Wiesz, że chociaż stałam się człowiekiem, to jestem istotą ludzką zrodzoną z piany, lawy i promieni słońca. Zapytam istoty boskie czy nam pomogą.
 - Jak? Jak zapytasz?
 Wenus nic nie odpowiedziała. Stanęła przed Nawigatorem. Szybkim ruchem przejechała ręką po własnej szyi. Krew trysnęła. Tchawica pękła przepołowiona na pół. Nawigator nie mogła zrozumieć jak  to się stało. Nie zauważyła jak ostrze znalazło się w dłoni Operatora. Nie zanotowała momentu, gdy unosiło się w górę. Dopiero doszło do niej co się stało, gdy Operator zbroczona krwią zachwiała się i runęła na białą posadzkę mostku kapitańskiego.
Nawigator ryknęła przerażona i ruszyła w stronę Operatora, leżącej w kałuży krwi. Tymczasem na ekranie, pędząca na spotkanie statku, wielka asteroida rozprysła się na miliard kawałków i zniknęła ze wszystkich monitorów, wskaźników i cyfrowych liczników. Systemy główne wyłączały podsystemy awaryjne. Leniwiec stał się starym, dobrym leniwcem.

(...)

Wenus obudziła się. Otaczał ją ocean. Poczuła słoną, morską toń. Zanurzyła się w falach. Czuła jak woda wypełnia jej usta, wlewa się do płuc. Czuła, że umiera. Zaczęła miotać się ze strachu przed śmiercią. Machała rękami, nogami. Nogami? Zamiast nóg miała wielką płetwę, a ona wcale nie topiła się. Zrozumiała w jednej chwili gdzie jest i dlaczego.

Ocean był cichy, spokojny. Wróciła do domu. Popłynęła szukać rodziny w morskich głębinach.

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
alea · dnia 05.07.2014 17:22 · Czytań: 1055 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 3
Komentarze
Bernierdh dnia 08.08.2014 23:46
Jako że wykazałaś zainteresowanie moją twórczością, postanowiłem, jako dobrze wychowany młody człowiek, odpłacić się tym samym. Poczynając od pierwszego opowiadania (tak jakby, bo najpierw przeczytałem "Krzesło", świetne swoją drogą). Zazwyczaj nie komentuję, z powodu wrodzonej nieśmiałości, ale tu zostawię znak, bo pustka. Zaskakująca nieco, bo przy najnowszym opku nie narzekasz na brak komentatorów.
A samą "Wenus..." czyta się nieźle, choć miejscami ciężko. Zastanawiam się ile dzieli datę dodania od daty napisania. Wychwyciłem błąd gdzieś na początku, "powodu" zamiast "powody". Jako osobę bliską liberałowi, dziwi mnie też, czemu operator nie mogła być operatorką. Ale to szczegóły. Dodam jeszcze tylko, że Wenus miała być przez V, a później mimo to opisujesz ją przez W.
Ale ogólnie opowiadanie jest w porządku, interesujące, choć nie będę udawał, że wstrząsnęło moim życiem :) Podobało mi się zakończenie i wplecenie wątków na pierwszy rzut oka mitycznych. Z drugiej strony opis narodzin Wenus, choć plastyczny, nieco mnie wynudził.
Jako osoba mająca o pisaniu marne pojęcie (gdyż jeszcze bardzo wiele przede mną) uważam, że jest dobrze, choć wyraźnie widać progres w późniejszych opowiadaniach (czy raczej opowiadaniu, bo na razie przeczytałem aż jedno).

Pozdrawiam :)
amsa dnia 09.08.2014 15:08
Alea – bardzo fajna opowieść. Dużo w niej poezji, metafor, odniesień, ładnie napisane, chociaż widać, że jeszcze nie masz dostatecznej wprawy. Ciekawy pomysł, bardzo mi się podoba opowieść o powstaniu Venus, o czasie przed, o walce żywiołów i wtrąceniu się w tę bitwę Słońca. Pisz więc, bo z pewnością ciekawe historię klują się w Twojej głowie:).

Mam jeszcze uwagę, nie że to jest jakiś błąd, ale uporządkuj jakoś tych operatorów i nawigatorów, może z dużej litery?

Powodzenia:)

B)


Dłu­gie za­krzy­wio­ne skrzy­dła, po­wo­do­wa­ły, że sta­tek po­wo­li wspi­nał się po pu­st­ce ko­smicz­nej. - nie pasuje mi to wspinanie

A może oba po­wo­du(y) były tra­fio­ne?

Ope­ra­tor, czło­wiek sta­rej daty po­wie­dział do­sad­nie(:) "To nie ma prawa się udać". - może raczej zdecydowanie

Ope­ra­tor za­zgrzy­tał zę­ba­mi(,). Na­wi­ga­tor otarł spo­co­ne czoło. Le­ni­wiec le­ciał torem teo­re­tycz­nie wła­ści­wym. Na to­rach wła­ści­wych teo­re­tycz­nie nie ma zda­rzeń nie­wła­ści­wych czy­taj ko­li­zyj­nych. Teo­ria. - rozumiem potrzebę powtórzenia, ale sugeruję ująć to inaczej

Ope­ra­tor sie­dział z tyłu i ob­ser­wo­wał kątem oka plecy na­wi­ga­to­ra – (mówiły więcej niż wskaźniki). One wię­cej mó­wi­ły niż wskaź­ni­ki.

Ucie­szył się gdy do­strzegł jak spo­koj­nie w bez­ru­chu tkwią na sta­no­wi­sku. - Ucieszył się, widząc ich bezruch - jakoś tak, poza tym wyszło, że wskaźniki tkwią na stanowisku, jakby to była osoba.

Sta­tek ko­smicz­ny dry­fo­wał wła­ści­wym torem, we wła­ści­wym cza­sie. Wła­ści­wie wszyst­ko było wła­ści­we. - za dużo tego właściwie


Ope­ra­tor trzy­mał się. Po­dzię­ko­wał za tro­skę. - we wcześniejszym akapicie jedynie rozpatrujesz przez nawigatora możliwość pytania, w teraz operator dziękuje – był telepatą?

Ko­bie­ta, lat 35 (słownie)



"Uro­dzi­łam się, gdy wście­kłe fale roz­bi­ja­ły ostat­nie skraw­ki lądu na mojej pla­ne­cie. Wy­sta­ją­ce ostre skały stały ością w gar­dle kró­lo­wi mórz i kró­lo­wej oce­anów. Wy­sła­no setki bał­wa­nów mor­skich, by roz­pra­wi­ły się z upar­tym lądem. Słoń­ce pra­ży­ło, żar lał się z nieba. To był zły mo­ment. Ląd trium­fo­wał pa­trząc jak woda pa­ru­je od żaru słoń­ca. Ląd krzy­czał, za­no­sił się śmie­chem na całą pla­ne­tę. - za dużo tego lądu

Za­czął wy­krę­cać go jak wy­krę­ca się mokre ubra­nie z wody. Pod­niósł go wy­so­ko w górę, aż do nieba. A póź­niej pu­ścił, jed­no­cze­śnie dmu­cha­jąc w taflę morza. Za­krę­co­ny bał­wan od­krę­cał się two­rząc wiel­ką trąbę po­wietrz­ną, wiatr pchał go do przo­du.

Mo­nu­men­tal­ne tsu­na­mi su­nę­ło z gi­gan­tycz­ną pręd­ko­ścią w stro­nę lądu. - tsunami zawsze jest mo­nu­men­tal­ne

Gdy pla­ne­ta doj­rza­ła, - bez planeta, może użyj innego słowa zamiast nabrzmiała, bo dojrzała/nabrzmiała rymuje się­

Po­tęż­na eks­plo­zja wstrzą­snę­ła tam­tej­szym świa­tem. - ponieważ jest to opis ojczystej planety, zamiast tamtejszym moim, naszym

Fale były pcha­ne nie­na­wi­ścią do lądu. - Fale pchała nienawiść do lądu, wyspy, ziemi

Z dru­giej stro­ny wście­kła erup­cja wul­ka­nu go­to­wa­ła się (do­słow­nie) do bitwy osta­tecz­nej.

Słoń­ce(,) mru­żąc oczy, przy­glą­da­ło się z góry epo­pei.

Pisał się dzi­siaj ko­lej­ny roz­dział pla­ne­ty. - przestawiłabym szyk

Wie­dzia­ła, że swo­imi pro­mie­nia­mi mogła zmie­niać kon­sy­sten­cję krą­żą­cych wokół niej ciał nie­bie­skich. W mo­men­cie ka­ta­stro­fy gdy fala tsu­na­mi chcia­ła roz­ło­ży­ście sobą ude­rzyć w skały, a siły wul­ka­nicz­ne miały wy­pluć z dłu­gich ko­mi­nów nie­skoń­cze­nie wiel­kie po­kła­dy magmy, po­le­ciał w ich stro­nę wiel­ki stru­mień ener­gii z sa­mych trze­wi słoń­ca. Cud ten był boską pro­kre­acją nowej isto­ty. - wynika z tego fragmentu, że Słońce było/a płci żeńskiej, czy tak? W ich stronę poleciał(zmierzał) wielki

Po­czę­te zo­sta­ło dziec­ko wody i ziemi. - tutaj czegoś brakuje

Słoń­ce roz­kwi­tło w nim żół­tym szczę­ściem. Skały ze wzru­sza­nia skru­sza­ły i pękły(,) (r)Roz­pły­nę­ły się wśród fal tsu­na­mi.

Po­czę­te dzie­cię doj­rze­wa­ło w pia­nie mor­skiej i – powtarzasz poczęte, możesz z niego zrezygnować



Dzie­cię le­ża­ło na mięk­kim pia­sku plaży kwi­ląc ci­chut­ko. Król morza i kró­lo­wa oce­anu pa­trzy­li zza fal na swoje dziec­ko, które po­czę­li ście­ra­jąc się z si­ła­mi wul­ka­nów. Siły wul­ka­nicz­ne wstrzą­śnię­te były wi­do­kiem. Były star­sze od sił wody i wie­dzia­ły, że stała się rzecz nie­zwy­kła. Wie­dzia­ły co robić. - hm... trochę to niejasne teraz z tym poczęciem, wydawało mi się wcześniej, że ów strumień ze Słońca miał w tym udział, a teraz okazuje się, że niekoniecznie, wydawało mi się też, że między wierszami ukryte było, że i wulkany miały w tym udział, a tutaj okazuje się, że nie.


I (tak się) stało(.) się.

Siły wul­ka­nicz­ne za­dba­ły o resz­tę czyli o żyw­ność, schro­nie­nie przed desz­czem (sy­re­ny nie znały po­ję­cia zmok­nię­cia, miesz­ka­ły prze­cież w ot­chła­ni wod­nej). - myślę, że to co w nawiasach jest niepotrzebne

Inne sy­re­ny przy­pły­wa­ły do nich, cie­ka­we jak król i kró­lo­wa radzą sobie. - przestawiłabym szyk

od nowego akapitu: Tyle wiem, z opo­wie­ści moich ro­dzi­ców.


Król i kró­lo­wa razem z sy­re­na­mi byli moją po­ło­wą ro­dzi­ny, a drugą po­ło­wą były siły wul­ka­nicz­ne. - bez były

Tak jak bo­skie isto­ty za­rzą­dzi­ły zja­wił się sta­tek (badawczy) z ludź­mi. Był to sta­tek ba­daw­czy. – pogrubienie usuń

Nie wi­dzie­li nas, bo słoń­ce ka­za­ło chmu­rom zejść nisko i przy­kryć nas przed nimi.

Długo pa­trzy­łam jak fale za­bie­ra­ją ich w głąb oce­anu. Siły wul­ka­nicz­ne nie kryły wzru­sze­nia, aż mu­sia­łam je po­wstrzy­my­wać, bo cały mój ląd drżał od ich żalu za utra­tą dziec­ka.

We­szłam na niego, obej­rza­łam się za sie­bie, (patrzyłam?)na ląd, ocean i góry. - bez się

Mia­łam osiem­na­ście lat, a czu­łam się jak dzie­się­cio­let­nia dziew­czyn­ka. - rozumiałam, że nie miała określonej płci, skąd mogła wiedzieć, jak się czuje dziewczynka? Czepiam się, ale dostrzegam tutaj brak logiki, bo dlaczego nie chłopiec, może daj po prostu – jak dziesięcioletnie dziecko, istota...

Spo­tka­nie było de­li­kat­ne. - Spotkania bywają burzliwe, gwałtowne, spokojne, ale nie delikatne, zresztą z kontekstu dalszego wynika, że została potraktowana jako obiekt badawczy, cokolwiek to znaczy, trudno uznać coś podobnego za delikatność.

To zna­czy czy mam być ko­bie­tą czy męż­czy­zną, bo oni nie wie­dzą i ba­da­nia też nie wie­dzą. - raczej badania tego nie określają, z badań to nie wynika

Tak na­praw­dę za­wsze chcia­łam być ko­bie­tą, bo nią byłam od uro­dze­nia. - usuń pogrubienie

I wzię­li się za mnie. Bo­la­ło bar­dzo i było nie­przy­jem­ne. Efekt za to był olśnie­wa­ją­cy. - efekt przeszedł moje oczekiwania, efekt okazał się olśniewający, itp.

Zo­sta­łam ko­bie­tą.

Co to za imię!", krzy­czał ciem­no­wło­sy na­uko­wiec. Inny na­uko­wiec, - bez pogrubienia


Na­wi­ga­tor otrzą­snął się z opo­wie­ści wy­czy­ta­nej kie­dyś z akt, a teraz przy­po­mnia­nej. - brzydkie zdanie, po przecinku usuń, będzie ok.

Na­wi­ga­tor za­gryzł dolną wargę, aż po­czuł ból. - przygryzł



- Stra­ci­li­śmy dwa lewe sil­ni­ki, mamy 60% (słownie)


Czyli za 48 go­dzin ich znaj­dą.To daje 48 lat ocze­ki­wań przy roz­wią­za­niu, jakie pod­su­nął me­cha­nik. Jak pod­pi­su­jesz taką po­li­sę to nie my­ślisz o 48 la­tach ocze­ki­wa­nia, ale 48 go­dzi­nach po­szu­ki­wań. Skur­wy­sy­ny! To prak­tycz­nie 48 lat wię­zie­nia w ścia­nach stat­ku han­dlo­we­go. Resz­ta ekipa naj­pierw im po­dzię­ku­je, a potem znie­na­wi­dzi. - cyfry słownie

Na­wi­ga­tor od roz­wa­ża­nia ta­kich wa­rian­tów nie­mal rwał sobie włosy ze swo­jej pięk­nej głowy. - bez pogrubienia

Nie za­no­to­wał mo­men­tu gdy uno­si­ło się w górę. Do­pie­ro do­szło do niego co się stało, gdy ope­ra­tor zbro­czo­ny krwią za­chwiał się i runął na białą po­sadz­kę most­ku ka­pi­tań­skie­go. - Nie spostrzegł momentu, gdy uniosło się w górę. Zrozumiał co się stało, kiedy broczony krwią zachwiał się i runął... - trochę niejasne, sugerujące, że operator zaatakował nawigatora

Tym­cza­sem na ekra­nie, pę­dzą­ca na spo­tka­nie ich stat­ku wiel­ka aste­ro­ida roz­pry­sła się na mi­liard ka­wał­ków – bez pogrubienia


Wenus obu­dzi­ła się. Do­oko­ła niej był ocean. - Otaczał ją ocean.

Po­(C)czu­ła słoną, mor­ską toń(,) (głową). Jej głowa za­nu­rzy­ła się w w fa­lach. - jedno w usuń

Czuła jak woda wlewa się do buzi, jak wpada gdzieś do płuc. Czuła, że umie­ra. - Woda wypełniła usta, wlewała się do płuc.

Za­czę­ła się mio­tać ze stra­chu przed śmier­cią. Ma­cha­ła rę­ka­mi, no­ga­mi. No­ga­mi? Za­miast nóg miała wiel­ką płe­twę, a woda wcale nie za­to­pi­ła jej wnętrz­no­ści po­zba­wia­jąc życia. Zro­zu­mia­ła w jed­nej chwi­li gdzie jest i dla­cze­go teraz. - wiesz, jakoś inaczej zapisz to zatopienie wnętrzności - dziwnie brzmi

Ocean był cichy, wy­głu­szo­ny – wygłuszony? w jaki sposób?
alea dnia 12.08.2014 10:43
amsa: Muszę się zebrać w sobie, usunąć tryb lenia i jak najszybciej popracować nad tekstem z Twoimi uwagami jako przewodnikiem.
Widzę jak wiele pracy przede mną. Twoje uwagi są świetne i widać, że będzie bardzo trudno niektóre rzeczy u mnie wyplenić.

Bernierdh: dzięki za komentarz. Sprawę z V(W)enus też muszę załatwić definitywnie...
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
24/04/2024 21:15
Dzięki Marku za komentarz i komplement oraz bardzo dobrą… »
Marek Adam Grabowski
24/04/2024 13:46
Fajny odcinek. Dobra jest ta scena w kiblu, chociaż… »
Marian
24/04/2024 07:49
Gabrielu, dziękuję za wizytę i komentarz. Masz rację, wielu… »
Kazjuno
24/04/2024 07:37
Dzięki piękna Pliszko za koment. Aż odetchnąłem z ulgą, bo… »
Kazjuno
24/04/2024 07:20
Dziękuję, Pliszko, za cenny komentarz. W pierwszej… »
dach64
24/04/2024 00:04
Nadchodzi ten moment i sięgamy po, w obecnych czasach… »
pliszka
23/04/2024 23:10
Kaz, tutaj bez wątpienia najwyższa ocena. Cinkciarska… »
pliszka
23/04/2024 22:45
Kaz, w końcu mam chwilę, aby nadrobić drobne zaległości w… »
Darcon
23/04/2024 17:33
Dobre, Owsianko, dobre. Masz ten polski, starczy sarkazm… »
gitesik
23/04/2024 07:36
Ano teraz to tylko kosiarki spalinowe i dużo hałasu. »
Kazjuno
23/04/2024 06:45
Dzięki Gabrielu, za pozytywną ocenę. Trudno było mi się… »
Kazjuno
23/04/2024 06:33
Byłem kiedyś w Dunkierce i Calais. Jeszcze nie było tego… »
Gabriel G.
22/04/2024 20:04
Stasiowi się akurat nie udało. Wielu takim Stasiom się… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:44
Pierwsza część tekstu, to wyjaśnienie akcji z Jarkiem i… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:28
Chciałem w tekście ukazać koszmar uczucia czerpania, choćby… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:35
Najnowszy:pica-pioa