Proza » Obyczajowe » KIPA
A A A

 

KIPA

 

Moja mama jeździła co piątek do szkoły, kończyła jakieś zaoczne technikum, czy coś takiego. Nie pamiętam dokładnie.

- W takim właśnie przedziale urodziłam cię synku.

Malowałem sobie właśnie kopiowym ołówkiem zegarek na przegubie lewej ręki. Zawsze chciałem mieć taki zegarek jak tata. Tata miał rakietę. Zegarek taty miał 21 kamieni. Nie wiedziałem co to znaczy 21 kamieni. Ale wiedziałem, że im więcej ma kamieni, tym jest lepszy. Wiedziałem też, że tata jest dumny ze swojego zegarka. To była jego nagroda za działalność związkową, albo za wygraną w powiatowym turnieju brydża.

- Przestań się mazać!

Spojrzałem na mamę i ściągnąłem rękaw sweterka, spod którego teraz wystawał jedynie ten malutki trybik do nakręcania, namalowany z taką pieczołowitością.

Później zacząłem gapić się w okno. Było to, poza pisaniem Asymetrii, jedno z moich ulubionych zajęć.

Ciemno, chociaż to jeszcze nie noc.

Pada deszcz.

Pociąg miarowo wystukiwał rytm.

Mama przeglądała swoje notatki w grubym brulionie formatu A-4.

Odkąd tylko pamiętam, czyli od urodzenia, mama zawsze miała ten brulion. Przeglądała go w mdłym świetle przedziału. I była wtedy jakaś taka nieobecna. Czasem odrywała wzrok od treści w nim zawartych i patrzyła gdzieś w sufit, zawieszając na jakiś czas swój wzrok w jego najciemniejszym kącie.

- Mamo.

- Tak?

- Czy ja się urodziłem w tym przedziale?

- Nie wiem. Być może w tym Makary.

- Tak, chyba w tym… - zadecydowałem. To był dobry przedział. Mama wzruszyła tylko ramionami i uwalniając sufit od swojego wzroku wróciła do swoich notatek.

Zresztą wszystkie przedziały były bliźniacze. Cztery na jeden wagon. Do przedziału wchodziło się bezpośrednio z peronu. I największym ich mankamentem był brak możliwości zwiedzania wagonu, i co za tym idzie, całego pociągu.

Ktoś mógłby powiedzieć, że te przedziały były więziennymi celami, krępowały ruchy, naginały prawo do swobodnego przemieszczania się, i wiele innych przywilejów człowieka i obywatela.

Ale dla mnie, miały coś z łona matki, przedział przyjął mnie przecież tak łagodnie z matczynego, na swoje łono. Zamknięty w jego bryle, ani na chwilę nie straciłem poczucia bezpieczeństwa, i tego przyjemnego, miarowego kołysania.

Tak. Mój, być może klaustrofobiczny dla innych świat, dawał mi poczucie bezpieczeństwa.

I o ile czułem się dobrze w pędzącym przed siebie pociągu, o tyle byłem zaniepokojony jego postojami, na wielkich oświetlonych trupim światłem dworcach.

Pociąg, stojący w bezruchu miał w sobie jakąś grozę. Symbolizował śmierć. I te ostre światła dworców. Były niczym lampy w prosektorium.

Wieczność nie jest niczym innym, jak tylko ostatnim kadrem.

- Mamo.

- Co znowu?

- Dlaczego nie urodziłem się w szpitalu.

- Już ci to przecież mówiła. Urodziłeś się przed terminem. Jesteś wcześniakiem.

Wcześniakiem…

Stałem w otwartym oknie, i siłą woli próbowałem przesunąć czarne wskazówki, wielkich dworcowych zegarów. Podciągnąłem rękaw sweterka, aby sprawdzić godzinę na moim namalowanym zegarku. Trochę się spóźniał, więc go nastawiłem zgodnie z tym, jaki był na peronie.

Tak to już jest, pewne sytuacje się opóźniają, inne jak moje narodziny, przyśpieszają.

Myślę ze to wszystko związku z moją naturalną niecierpliwością.

Wskazówki zegara ruszają się tak bardzo powoli, a ja z natury jestem niecierpliwy.

Niecierpliwy? Tak! Ale tylko w pewnych okolicznościach, tak jak teraz, kiedy pociąg stoi i stoi i stoi. Nie spieszy się. Odpoczywa zmęczony dotychczasową jazdą.

Dokładnie jak ci ludzie na peronie, którzy bez pośpiechu, zajadają swoje kanapki z masłem i jajkiem na twardo. A gryząc pomidora, czasem plamią swoje koszule jego czerwonym sokiem. Dlatego mama nigdy nie bierze pomidorów na drogę. Nie wiem czy to dobrze, czy źle.

Pociąg rusza. Cóż za ulga. Jedziemy. Uciekamy trupiobladym światłom dworca.

- Zamknij już okno.

Zamykam, ale nie odchodzę. Z przylepionym do szyby nosem wpatruję się w mijane budynki, obskurne kamienice, jakieś kolejowe warsztaty, złomowiska. Czasem wyłapuję jakoś postać. Być może robotnika który idzie do, lub wraca z pracy. Tak, to kolejarz, poznaje po specyficznej firmowej czapce na głowie. Kolejarz ze swoim nikogo nieobchodzącym życiem. Ciekawe jak ma na imię. Być może Józef, albo Ryszard. Mieszka w kamienicy, której właścicielem jest jego zakład pracy. Ma żonę Janinę, albo Patrycję. Mieszka na trzecim piętrze, i musi wchodzić po drewnianych, skrzypiących schodach. Klatka schodowa, jak i cała kamienica jest obskurna. Kogo obchodzi życie jakiś tam, kolejarskich rodzin. Czyż elity nie układają właśnie w ten sposób społecznego ładu. Na tych, którym się służy, i tych, którzy służyć muszą. Na tych, którzy od urodzenia są edukowani na panów i tych, którzy rodzą się w przedziale pędzącego pociągu?

- Nie chce ci się jeszcze spać synku?

Siadam. Moja mama jest już staruszką. Ma siwe włosy i okulary z grubymi szkłami. Jej dłonie drżą, kiedy trzyma ten już nie tak wielki, jak kiedyś mi się zdawało, brulion formatu A -4.

- Mamo, dlaczego nie bierzemy nigdy na drogę pomidorów?

- Kiedyś braliśmy, ale ty zawsze plamiłeś swoje ubranka ich sokiem. Może chcesz jabłuszko?

- Tak.

- Obrać ci?

- Nie, nie trzeba mamo. Jestem już dużym chłopcem.

- Chcesz herbaty?

- Proszę?

- Nalać ci herbaty!

- Nie. Dziękuję mamo.

- Ja się napiję.

Mama drżącymi rękami otwiera termos i wlewa do kubeczka parujący jeszcze napój. I nie jest to bynajmniej łatwe w rozpędzonym pociągu.

Teraz wagony są już inne, nowoczesne. Do przedziałów wchodzi się z długiego korytarza. Można chodzić od przedziału do przedziału, zwiedzając cały pociąg. Można przeciskając się przez ludzką ciżbę zagnieżdżoną od wieków korytarzach wagonów, dojść do Warsu, aby spotkać się z kimś, kto chce sprzedać pozłacanego Ronsona.

Z tym, że w tamtych, starych wagonikach, miałem tę niezachwianą pewność, że nikt w czasie jazdy nie zajrzy do nas, tak jak teraz.

- Czy są tu wolne miejsce?

Co to za idiotyczne pytanie. Siedzimy tylko we dwójkę, ja i mama.

Nie odzywam się. Mama przytakuje, zaprasza do środka nieznajomego, z jarmułką na czubku głowy. Mama jest bardzo otwarta na ludzi. Urodziła się w domu, w łóżku swojej matki, gdzieś w zapadłej wsi na północy kraju. Była wojna.

- Dziękuję. – Mężczyzna wnosi w sobie jakiś świeży powiew. Pachnie markową wodą kolońską. Jest w wieku mojej mamy. A więc też musiał urodzić się w czasie wojny.

Widocznie miał szczęście, cholerne szczęście. Pomyślałem sobie, dyskretnie zerkając na jego nakrycie głowy.

Farciarz!

- Aaron. Aaron Sznajderman. – Nie wiem dlaczego, ale najzwyczajniej w świecie, przedstawia się, podnosząc dłoń mojej mamy do swoich ust. – Tak, jak mój ojciec.- Wyjaśnia niepytany.

- A pan – Wita się teraz ze mną nie tylko uściskiem dłoni, ale również tajemniczą przepowiednią. Proroctwem. – Kiedyś o tym wszystkim napisze…

- Dzięki Aaronie.- Poruszam brwiami. - Zawsze chciałem być pisarzem.

W nagrodę dzielę się z nim jabłkiem.

 

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Miroslaw Majewski · dnia 11.07.2014 03:13 · Czytań: 671 · Średnia ocena: 4 · Komentarzy: 4
Inne artykuły tego autora:
  • Brak
Komentarze
al-szamanka dnia 11.07.2014 10:38 Ocena: Świetne!
Cytat:
Nie wie­dzia­łem co to zna­czy 21 ka­mie­ni. Ale wie­dzia­łem, że im wię­cej ma ka­mie­ni, tym jest lep­szy. Wie­dzia­łem też, że tata jest dumny ze swo­je­go ze­gar­ka.

Cytat:
Ale dla mnie, miały coś z łona matki, prze­dział przy­jął mnie prze­cież tak ła­god­nie z mat­czy­ne­go, na swoje łono.

drugie zbędne
Cytat:
Myślę(,) (ż)ze to wszyst­ko związ­ku z moją na­tu­ral­ną nie­cier­pli­wo­ścią.

Cytat:
Cza­sem wy­ła­pu­ję jako(ą)ś po­stać.

Cytat:
Tak, to ko­le­jarz, po­zna­je(ę) po spe­cy­ficz­nej fir­mo­wej czap­ce na gło­wie.

Cytat:
Kogo ob­cho­dzi życie jaki(ch)ś tam, ko­le­jar­skich ro­dzin.

No i masz trochę za dużo przecinków.

Poza tym bardzo interesujące opowiadanie.
Z wyjątkowym klimatem i pięknie napisane.
Zastanawia mnie Makary - z tekstu wynika, że jest już niemłodym człowiekiem, a jednak ciągle podróżuję z mamą.
Kto kim się opiekuje?

Podoba mi się Twój debiut. Jeżeli pójdziesz tak dalej, to masz we mnie fankę.
Pozdrawiam:)
ApisTaur dnia 11.07.2014 11:32
Witaj MM :)

Zgadzam się z moją poprzedniczką. Dobrze poprowadzony tekst. Nie zanudzasz. W kwestii podróży z mamą, (jak al-szamanka zauważyła) to raczej żadne nowum bez względu na wiek. Na początku kiedy bohater jest dzieckiem, wiadomo że to mama opiekuje się nim. W dalszej części jest odwrotnie, to matka potrzebuje opieki, ale w dalszym ciągu uważa się za opiekunkę swojego 'chłopca', choć już wcale chłopcem nie jest. Matki tak już mają :). Sprytnie napisane zakończenie, przerzuca nas do początku historii. W rytmie stukotu kół pociągu.
Pozdrawiam. :)
Dobra Cobra dnia 11.07.2014 20:00 Ocena: Bardzo dobre
Dojrzały tekst, z przesłaniem. To trudne historie.


Podobało się!


Pozdrawiam,

Doco
Abraq dnia 09.10.2015 09:05 Ocena: Dobre
Tekst nie rzuca na kolana, ale rzeczywiście czyta się płynnie.
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
24/04/2024 21:15
Dzięki Marku za komentarz i komplement oraz bardzo dobrą… »
Marek Adam Grabowski
24/04/2024 13:46
Fajny odcinek. Dobra jest ta scena w kiblu, chociaż… »
Marian
24/04/2024 07:49
Gabrielu, dziękuję za wizytę i komentarz. Masz rację, wielu… »
Kazjuno
24/04/2024 07:37
Dzięki piękna Pliszko za koment. Aż odetchnąłem z ulgą, bo… »
Kazjuno
24/04/2024 07:20
Dziękuję, Pliszko, za cenny komentarz. W pierwszej… »
dach64
24/04/2024 00:04
Nadchodzi ten moment i sięgamy po, w obecnych czasach… »
pliszka
23/04/2024 23:10
Kaz, tutaj bez wątpienia najwyższa ocena. Cinkciarska… »
pliszka
23/04/2024 22:45
Kaz, w końcu mam chwilę, aby nadrobić drobne zaległości w… »
Darcon
23/04/2024 17:33
Dobre, Owsianko, dobre. Masz ten polski, starczy sarkazm… »
gitesik
23/04/2024 07:36
Ano teraz to tylko kosiarki spalinowe i dużo hałasu. »
Kazjuno
23/04/2024 06:45
Dzięki Gabrielu, za pozytywną ocenę. Trudno było mi się… »
Kazjuno
23/04/2024 06:33
Byłem kiedyś w Dunkierce i Calais. Jeszcze nie było tego… »
Gabriel G.
22/04/2024 20:04
Stasiowi się akurat nie udało. Wielu takim Stasiom się… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:44
Pierwsza część tekstu, to wyjaśnienie akcji z Jarkiem i… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:28
Chciałem w tekście ukazać koszmar uczucia czerpania, choćby… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty