Henry James "Złota czara" - sergiusz45
Publicystyka » Eseje » Henry James "Złota czara"
A A A
Od autora: Tekst napisany na prośbę znajomego bibliotekarza

Szanowne Panie! Szanowni Panowie!

Tak, przyznaję się. Przeczytałem w internecie wszystkie recenzje i wzmianki o powieści Henryego Jamesa pt. „Złota czara”. I jestem zniesmaczony ich powierzchownością i zadufanymi w sobie recenzentami. Każdy z nich udowadnia bowiem czytelnikom jak wiele wyczytał w powieści i jakie to nowe horyzonty, niedostępne dzisiejszemu czytelnikowi, James przed nim otworzył. Ale przecież to oni, recenzenci, są na olimpie literaturoznawstwa i tylko oni potrafią docenić kunszt literacki autora. I zachwycają się jego piętrowymi zdaniami złożonymi, które nierzadko zajmują pół strony i nieustannym wysiłkiem autora w odgadywaniu, nigdy niewypowiedzianych myśli bohaterów. Przypomina to starą bajkę Andersena pt. „Nowe szaty cesarza”, w której wszyscy prześcigają się w wychwalaniu pod niebiosa tego, czego nie ma, bojąc się etykiety głupca. Dopiero niewinne dziecko odkrywa przed światem groteskową prawdę i woła, że „król jest nagi”. Spróbuję być takim dzieckiem. Niewinnym!

Szanowni Państwo!

Podczas pobytu na wczasach, na Podhalu, można ze zdziwieniem zauważyć liczne, ogromne, góralskie domy, w których nikt nie mieszka. Najczęściej są niewykończone i stoją latami opustoszałe. Są ich dziesiątki, a może setki. To jest pokłosie polskiej diaspory, która gnana biedą i obietnicą zdobycia bogactwa opuściła kraj w XIX wieku i popłynęła przez ocean do raju zwanego USA. To Polacy, Włosi, Irlandczycy, Chińczycy i Meksykanie oraz inne biedne narody zbudowały potęgę Stanów Zjednoczonych już w XIX wieku. Praca za grosze, po kilkanaście godzin dziennie pozwoliła niektórym zgromadzić jakiś kapitał. Bardzo wielu klepało jednak biedę i umierało na obczyźnie. Pisał o tym Sienkiewicz w swoich amerykańskich opowiadaniach i w nowelce „Za chlebem”. Ale ciągle przybywali nowi. Przetrwali tylko młodzi, zdrowi, silni i niegłupi. A głównie tacy wyjeżdżali z kraju. To ich dzieci i wnuki ślą teraz pieniądze do Polski. To oni chcą, na starość, wrócić i spędzić życie w Polsce. Dlatego budują sobie gniazda, które czekają na nich latami.
Trzeba pamiętać o tym, że to właśnie nędzarze całego świata, a wcześniej murzyńscy niewolnicy, swoją morderczą pracą, zbudowali potęgę USA. W ten sposób powstała także unikalna międzynarodowa społeczność, jako jeden naród amerykański. Wtedy to w Stanach Zjednoczonych powstawały w błyskawicznym tempie ogromne, miliardowe fortuny i wielkie przedsiębiorstwa, które tworząc monopole opanowywały łatwo rynek własny i zagraniczny. Wtedy powstał w USA potencjał produkcyjny, który może wyprodukować wszystko i w każdej ilości i nic się w tej sprawie nie zmieniło do dzisiaj.
Wystarczy wymienić kilka nazwisk i faktów: Carnegie – to stal, Ford – to samochody i maszyny, Rockefeller – to ropa naftowa i kapitał, Morgan – to olbrzymie banki i flota oceaniczna, to czasy budowy kolei transkontynentalnej Union Pacific i olbrzymich stad bydła pędzonych z prerii, przez kowbojów, do stacji kolejowych i miast oraz gorączka złota obejmująca setki tysięcy naiwnych, na których bogacili się nieliczni. Powstawały wówczas fortuny niewyobrażalne. Kiedy umierał Rockefeller jego majątek, szacowany według dzisiejszych cen, wynosił 700 mld dolarów. Dzisiaj najbogatszy człowiek na świecie ma dziesięć razy mniej. 700 mld dolarów to jest prawie tyle ile Polska ma długu i prawie dwa razy tyle ile wynosi jej roczny PKB..
Ci ludzie nie wiedzieli co robić z pieniędzmi w życiu prywatnym. Na dodatek gnębiło ich wspomnienie z młodych lat, kiedy oni wszyscy, powtarzam wszyscy, dochodzili do majątku z niezbyt czystymi sumieniami. Dlatego chcieli zmienić starą etykietkę. „Już mnie stać, aby uczciwie żyć”- to jest amerykańskie powiedzenie. Prawdą jest, że amerykańskich milionerów, od XIX wieku, traktuje się jak największych darczyńców i filantropów, co dla wielu ludzi uchodzi za dowód ich wysokiej moralności. A przecież każdy powinien wiedzieć, że nawet największy dar, przekazany przez bogatego na cele społeczne, nie jest więcej warty niż legendarny wdowi grosz. Warto przy tym pamiętać, że to oni wygrali I wojnę światową czyniąc z USA międzynarodowego żandarma, którym ten kraj jest do dzisiaj.

Szanowni Państwo!

Takiego to Amerykanina, nieprawdopodobnie bogatego czterdziestoparolatka, oraz jego córkę, przedstawia nam, w swojej ponad 700 stronicowej książce, Henry James. Bo Henry James to także Amerykanin drugiej połowy XIX wieku. Już jego dziadek był tak bajecznie bogaty, że Henry nigdy nie cierpiał na brak pieniędzy. Przeciwnie mógł realizować wszystkie swoje pomysły, projekty i fantazje. Jedną z nich była pasja podróżowania, drugą - dokonania literackie. Wiele podróżował po Europie, nawet mieszkał w kilku krajach dość długo. Dziwiły go europejskie, zimne i ponure twierdze, zamki, pałace i obronne mury, których trudno szukać w USA, fascynowała natomiast kultura grecka i rzymska. Dla Amerykanina były to bowiem sprawy dziwne, niezrozumiałe lub przytłaczające dorobkiem starożytnej historii. Szczególnie zazdrośnie James obserwował drzewa genealogiczne europejskich rodów królewskich i książęcych, wiedząc, że dla takich jak on, jest to sfera hermetyczna, do której nie można się dostać nawet za pieniądze. A przynajmniej nie można tego kupić w sklepie ani na giełdzie.
James toczy zatem, na kartach książki, rozmowy sam ze sobą, rozkładając je na role swych bohaterów. Stosuje przy tym oryginalną metodę. Jesteśmy bowiem świadkami dwóch relacji – opisów - tego co spotyka bohaterów. Wpierw jest to relacja księcia, a w drugiej części książki – księżnej. Jest to skomplikowany zabieg, potęgujący obraz napięcia psychicznego i quasi dramatu rozwijającego się na kartach powieści. Bohaterowie, w niewypowiedzianych dialogach, często okłamują sami siebie oraz innych powodując, że zdezorientowany czytelnik jest zmuszony tworzyć własny obraz świata, o którym traktuje książka.

Autor jest dumny z siebie. Według niego, jego młody jeszcze, amerykański milioner i córka reprezentują zdrowe, głęboko etyczne pojmowanie rzeczywistości i wysokie morale. Obydwoje są uczciwi w słowach i czynach oraz wrażliwi, do przesady, na losy i samopoczucie swoich przyjaciół. Emanują więc codziennie wysoką, niczym nie skażoną moralnością. Są przyjaźni i dobrzy dla otaczających ich zubożałych, europejskich arystokratów i schlebiającej im klienteli. Dbają bardzo o własny wizerunek, poświęcając na to wiele czasu, a nawet tworząc nowe, właściwe tylko im, obyczaje i wzory zachowań. On, na przykład, jest kolekcjonerem unikalnych, niezwykle drogich bibelotów i obrazów, czym stara się zaimponować każdemu gościowi.
Autor nie zaznacza przy tym, że warunkiem takich postaw jest to, że tylko oni mogą sobie na takie zachowanie pozwolić, bo mają pieniądze. Ich domy w Europie i USA to przepastne rezydencje, otoczone zielenią, w których pomieszkują zależnie od pory roku i wyimaginowanych potrzeb towarzyskich. Domy wypełnia armia pokojówek, nianiek, guwernantek, lokajów i kucharzy oraz stangretów i woźniców. W oczach autora, ci ludzie nie zasługują na najmniejszą nawet wzmiankę i są traktowani jak użyteczne meble. Olbrzymie garderoby w tych domostwach to szafy pełne ubrań, butów i kapeluszy. Oni sami przebierają się pięć, sześć razy dziennie – do posiłków, do spacerów, do jazdy konnej, do tenisa oraz na przyjęcia i rauty.
Mimo wszystko czują się w Europie wyobcowani, więc nudzą się straszliwie wymyślając coraz to nowe okazje, aby zaistnieć w świadomości otoczenia, jako ludzie trzymający najwyższy poziom etyki, moralności i rozumu. Ojciec z córką tworzą nierozłączną parę, wzajemnie wspierającą się we własnych przekonaniach i inicjatywach oraz utwierdzającą się wzajemnie w konstatacji, że współcześni im europejczycy to zepsuta, zdemoralizowana nacja, niezdolna dorównać Ameryce pod żadnym względem.
Ale to właśnie on inicjuje intrygę, wplątując córkę w małżeństwo z młodym, rzymskim arystokratą, a w dwa lata później jego córka, snując wyrafinowane zabiegi, żeni powtórnie ojca ze swoją młodziutką angielską przyjaciółką, poznaną podczas wspólnej nauki. Trzeba przy tym dodać, że rzymski książę jest całkowitym bankrutem, uciekającym przed wierzycielami, a przyjaciółka z Anglii jest rozpaczliwie biedna i musi liczyć się z każdym groszem. Ojciec i córka są dumni ze swoich dokonań wierząc, że ich decyzje mają wręcz historyczne znaczenie, łącząc amerykańską czystość duchową i moralność z europejską tradycją i przebiegłością.

Życie jak zwykle, również w powieści Jamesa, okazuje się nieprzewidywalne, gotując wszystkim postaciom tego tomiska, wszelkiego rodzaju niespodzianki. Uprzedzam przy tym, że akcja powieści rozwija się, trwa i kończy w tempie, które dla współczesnego czytelnika jest trudne do wytrzymania. Wszystko się dzieje jak na bardzo spowolnionym filmie, a opisy stanów ducha bohaterów są tak szczegółowe i dokładne, że czytając tęskni się za nielicznymi dialogami. Przy czym dialogi są napisane tak, jak partytura na instrumenty orkiestry, które współgrając ze sobą tworzą oryginalną symfonię. Taka jest jednak cała książka. Trzeba się angażować podczas czytania, żeby to dostrzec, bo inaczej po prostu tracimy czas.
Współczesny czytelnik zapewne nie raz odłoży lekturę, znużony niezbyt odkrywczymi meandrami myśli autora, ale jednak do niej powróci. Książka wciąga mimo, że James to nie Ernest Hemingway czy John Dos Passos i nie czyta się go z wypiekami na twarzy, chociaż ci amerykańscy twórcy zaczynali pisać za jego życia i tuż po jego śmierci.
Cóż, nie możemy mieć pretensji do Jamesa, że nie znał dzieł Zygmunta Freuda i jego koncepcji funkcjonowania umysłu ludzkiego, że nie słyszał o teorii dwoistości natury ludzkiej, według której człowieka nie można poznać do końca, gdyż u podstaw każdej jego inicjatywy i myśli leży egoizm. Natura tego egoizmu może być co prawda różna i zawoalowana, ale nie ma na tym świecie idealnych altruistów, o czym trzeba stale pamiętać, oceniając poczynania innych oraz swoje własne.

Dlatego jego postacie niekiedy śmieszą, gdyż są wtłoczone w gorset, jaki im narzucił i nie są w stanie się tego gorsetu wyzwolić.
Dla Henryego Jamesa nie istnieje także żadne tło gospodarcze i historyczne. A przecież czasy poprzedzające napisanie powieści aż roją się od wielkich wydarzeń. James nie wspomina o wojnie Francji z Prusami, o wojnie Grecji z Turcją ani o wielkiej wojnie Anglii z afrykańskimi Burami, ani o tragedii Komuny Paryskiej. Nie wspomina o wielkich wynalazkach jak: żarówka, radio lub dynamit Nobla. Jego bohaterowie żyją w świecie idealnym, wyobcowanym, wyjałowionym z bogactwa rzeczywistości.

Dlaczego zatem sięgniemy na powrót do odłożonej „Złotej czary”?
Z paru powodów.

Po pierwsze, karmieni na co dzień telewizyjną, komputerową i tabloidową papką, pisząc oraz czytając prawie wyłącznie sms – y, wreszcie mamy do czynienia z tekstem, który wymusza czytanie ze zrozumieniem i namysłem. Czytamy więc „Złotą czarę” z tą wyjątkową satysfakcją, że potrafimy nadążyć za starym Henry Jamesem. W ten sposób ćwiczymy intensywnie nasze szare komórki i odzwyczajamy je od siermiężnych, prościutkich i niestarannych współczesnych tekstów. Bo u Jamesa sam język jest znacznie ważniejszy od treści, które ze sobą niesie.

Po drugie, czytając Henryego uważnie, możemy, od czasu do czasu dostrzec, że jesteśmy od niego mądrzejsi. Nie jest to jednak nasza zasługa ani wina autora. Po prostu dzieli nas ponad sto lat.
Po trzecie, jeszcze uważniej wczytując się w tekst, dochodzimy do wniosku, że jednak James wie od nas więcej w wielu sprawach i że traktuje życie oraz ludzi z większym szacunkiem i starannością niż my sami.

Po czwarte, warto dowiedzieć się od bacznego obserwatora jak wyglądał świat wyższych i nowobogackich sfer z końca XIX wieku, bo nowobogackich ludzi dzisiaj mamy po dziurki w nosie.
Po piąte, James uporczywie, ale z dużym talentem stara się wniknąć w ludzkie dusze i odkryć, czy też zrozumieć, ścieżki ludzkich zachowań. Modne dzisiaj słowo empatia jest nędzną namiastką tego, co z takim talentem uprawia w swej powieści autor. Nawet jeżeli niekiedy czyni naiwne założenia, to chwała mu za to, że dał nam okazję to dostrzec. Najczęściej się jednak nie myli, dowodząc jak dogłębnie i starannie przemyślał każdą postać swojej książki. Należy mu się za to szacunek.

Po szóste, autor uświadamia nam zapominaną niekiedy prawdę o jaskrawej różnicy między tym co mówimy, widzimy i słyszymy, a tym co jest skrywanym na zewnątrz nurtem – prawdziwie rządzącym zachowaniem naszym i naszego otoczenia.

Po siódme, James jest ofiarą idei fascynującej epokę fin de sieclu (końca wieku), która to idea wyjaśniała ludzkie zachowanie świadomym i nieświadomym pełnieniem ról społecznych, z których jakoby trudno się było wyrwać. Idea ta została znacznie później przez naukę wyśmiana, ale skąd Henry miałby o tym wiedzieć. Chwała mu za to, że się starał budować postacie zgodnie z ówczesnym stanem wiedzy.

Po ósme, lektura tej cegły jest idealna dla starszych pań i panów, mających przecież dużo czasu. I one bowiem i oni znajdą tam dla siebie ciekawe odniesienia do własnego, długiego życia.

I po dziewiąte, Henry James nie edukuje czytelnika, nie uczy go nachalnie co jest dobre a co złe. Prezentuje intrygę (może niezbyt fascynującą), w której sami musimy oddzielić dobro od zła oraz dostrzec silne relacje między bohaterami, które nam tylko delikatnie rysuje.
Bardzo ciekawe czy z naszą oceną zgodziłby się dzisiaj sam autor, który zachwycony tym co napisał dodał, że jest to jego najlepsza książka.
Muszę jednak przyznać, że ta jedna mi wystarczy.
Warto, w tym miejscu, przytoczyć bowiem wypowiedź jednego z głównych bohaterów powieści.
„To prawda, że nie robimy nic, ale wkładamy w to ogromny wysiłek i staranność.”

Szanowni Państwo!

Wydawnictwo „Pruszyński i s – ka” musiało mieć ważny powód, żeby przetłumaczyć i wydać tę książkę. Ciekawe tylko jaki!?
Jeśli jednak Wy staniecie przed wyborem czytać, czy nie czytać, mając tę książkę w ręku - to podejmiecie tym samym decyzję dramatyczną. Czy pozostać w stadzie współczesnych nuworyszy i np. spalić Jamesa w piecu centralnego ogrzewania, czy też zaliczyć siebie do starej, dobrej, polskiej inteligencji i spróbować zrozumieć tego nudziarza Henryego. Tylko na litość boską - nie odkładajcie tej decyzji na później.




Suplement.

Henry James nigdy się nie ożenił i nie miał dzieci. Nic nie wiadomo także o jego związkach z kobietami. Wiadomo tylko, że o kobietach piszących wyrażał się bez szacunku i odmawiał spotkań tym, które chciały go poznać. Gdy James otrzymał na swoje siedemdziesiąte urodziny od przyjaciół portret, zniszczyła go tasakiem pewna dama, która wdarła się na galerię.
Henry był samotnikiem i człowiekiem bardzo skrytym, wyniosłym i paternalistycznym w traktowaniu otoczenia. W swoich utworach bardzo starannie portretował charaktery kobiet, znacznie częściej niż mężczyzn. Kobiety fascynowały pisarza, jednak ich wizerunki są dalekie od życzliwości i podziwu.
Z licznych listów pisarza wynika, że pozostawał w szczególnej więzi z młodym mężczyzną, do którego zwracał się „mój kochany, serdeńko, sercu najbliższy”.
Jednak o innym, wielkim angielskim pisarzu, którym był Oskar Wilde (a był on przystojnym homoseksualistą) mówił zwykle, że jest to „brudne bydlę”.
Henry próbował w młodości swych sił w malarstwie, ale zrezygnował w momencie, kiedy w pracowni znajomego malarza zastał zupełnie nagiego mężczyznę, który pozował do obrazu.
W krajach anglosaskich James jest znanym i szanowanym autorem i pełni podobną rolę jak w polskiej literaturze Bolesław Prus. Był pisarzem bardzo płodnym i napisał bardzo wiele powieści i opowiadań. Trzeba przyznać, że jest pisarzem zdolnym, mającym swoje trwałe miejsce w światowej literaturze.
W oparciu o prozę Jamesa nakręcono kilka filmów, w tym „Plac Waszyngtona” przez Agnieszkę Holland. Prawdą jest jednak, że scenarzyści i reżyserzy znacznie zmieniali treść obrazów, właściwie czerpiąc z twórczości Jamesa najważniejsze przesłania i dodając z konieczności fabułę, czyniącą filmy bardziej atrakcyjnymi dla widza.
Według Jamesa literatura nie może być lustrem świata, lecz raczej narzędziem, przy pomocy którego próbujemy poznać świat.
Nawet tłumacze na język polski często mawiali: jak mam go przetłumaczyć, gdy nie mam pojęcia o co mu chodzi. Uważali, że jego język angielski, używany w pisaniu powieści,
jest nieprzetłumaczalny.

Informacje pochodzą z wywiadu radiowego, jakiego udzieliła p. prof. Mirosława Buchholtz, redaktor Annie Lisieckiej z Radiowej Dwójki.






M

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
sergiusz45 · dnia 15.07.2014 16:47 · Czytań: 1029 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 0
Komentarze

Ten tekst nie został jeszcze skomentowany. Jeśli chcesz dodać komentarz, musisz być zalogowany.

Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
ks-hp
18/04/2024 20:57
I taki autor miał zamysł... dziękuję i pozdrawiam... ;) »
valeria
18/04/2024 19:26
Cieszę się, że przypadł do gustu. Bardzo lubię ten wiersz,… »
mike17
18/04/2024 16:50
Masz niesamowitą wyobraźnię, Violu, Twoje teksty łykam jak… »
Kazjuno
18/04/2024 13:09
Ponownie dziękuję za Twoją wizytę. Co do użycia słowa… »
Marian
18/04/2024 08:01
"wymyślimy jakąś prostą fabułę i zaczynamy" - czy… »
Kazjuno
16/04/2024 21:56
Dzięki, Marianie za pojawienie się! No tak, subtelnością… »
Marian
16/04/2024 16:34
Wcale się nie dziwię, że Twoje towarzyszki przy stole były… »
Kazjuno
16/04/2024 11:04
Toż to proste! Najeżdżasz kursorem na chcianego autora i jak… »
Marian
16/04/2024 07:51
Marku, dziękuję za odwiedziny i komentarz. Kazjuno, także… »
Kazjuno
16/04/2024 06:50
Też podobała mi się twoja opowieść, zresztą nie pierwsza.… »
Kazjuno
16/04/2024 06:11
Ogólnie mówiąc, nie zgadzam się z komentującymi… »
d.urbanska
15/04/2024 19:06
Poruszający tekst, świetnie napisany. Skrzący się perełkami… »
Marek Adam Grabowski
15/04/2024 16:24
Kopiuje mój cytat z opowi: "Pod płaszczykiem… »
Kazjuno
14/04/2024 23:51
Tekst się czyta z zainteresowaniem. Jest mocny i… »
Kazjuno
14/04/2024 14:46
Czuję się, Gabrielu, zaszczycony Twoją wizytą. Poprawiłeś… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty