Przekraczając próg domu Maria nie mogła pozbyć się wrażenia, że oto za chwilę zostanie ukarana za wszelkie zło. Bezwiednie dotknęła prawego kolana wyczuwając pod palcami niewielką bliznę, którą dawno temu wyżłobiło twarde ziarno grochu. Rośliny już zawsze kojarzącej się z prośbą o przebaczenie. Pół, czasem dwie i pół godziny klęczenia. Rodzicom to chyba starczało, bo zawsze potem pośpiesznie tulili mówiąc, że nadal kochają.
„ My jesteśmy naprawiacze Łzy otrzemy gdy zapłaczesz, Co rozbijesz posklejamy, Gdy rozerwiesz – pozszywamy. Raz, dwa, trzy – trzy, raz, dwa,
Naprawimy co się da.”
Słowa piosenki echem rozniosły się po domu. Zawsze jej towarzyszyły w cierpieniu.
Tuż za drzwiami Maria widzi kelnera.
- Co do cholery? - Patrzy wokoło, chcąc mieć pewność, że nie pomyliła adresu.
Kelner podaje rachunek, i zanim Maria zapyta, dlaczego nosi sutannę, znika.
Czując pod stopami twardy groch, drżącą ręką rozwija rachunek. Jest tak długi, że wije się po podłodze jak wstęga zlepionych żmij. Ostrożnie, by nie nadepnąć żadnej z nich, z szyją w stalowej obręczy, robi kilka kroków i zerka na wydruk.
Złe stopnie, wagary, niewłaściwe przyjaźnie, nieodpowiedni koledzy, złe studia, brak charakteru, pycha, niezrozumienie, brak szacunku, lenistwo, nieumiarkowanie w jedzeniu, brak empatii, za mało miłości, niewdzięczność, zazdrość, zawiść, złorzeczenie, masturbacja, nadużywanie alkoholu...
- Mamo, a Maria wyrwała Zuzi rękę.
- Pani Marysiu, terminy gonią, a pani jest chora?
- Córeczko, a mówiliśmy ci z tatusiem, że to nie jest chłopak dla ciebie.
- Maryśka, nie cieszysz się, że dostałam awans.
- Kochanie, czy ty piłaś?
Ta myśl natychmiast ją otrzeźwiła. Próbując okiełznać galop we własnej głowie, przyłożyła do skroni dwa palce. Dom był pusty. Widząc porządek na kuchennym blacie, poczuła ulgę.
- Musiałam posprzątać, zanim wyszłam – pomyślała.
Nigdzie bowiem nie widziała butelek po Bolsie, a kieliszek, uprzednio dokładnie umyty, leżał na swoim miejscu. Przejrzała kosze na śmieci, szafkę pod zlewozmywakiem, zajrzała do lodówki. Nie było żadnych dowodów na to, że piła. Prócz niej samej, kompletnie pijanej.
Myśl o tym, że Leon zastanie ją w takim stanie, ścisnęła za gardło. Plan zajęć, bezlitośnie sczepiony z lodówką, dał jej czas do dwudziestej, a dźwięk telefonu sprawił, że podskoczyła.
- Gdzie ty się do cholery podziewasz? - ryknęła Paulina bez wstępów.
- Dzień dobry i też się cieszę, że cię słyszę – rzekła spokojnie, myśląc jednocześnie, że gdyby się nie wódka, z pewnością nie byłaby taka miła.
- Co z ciebie za córka? Nie byłaś u mamy od miesięcy! Przecież ustaliłyśmy, że odwiedzamy ją na zmianę! - rzuciła wściekle.
- Musiałam skończyć pilne zlecenie, pojadę do niej jutro.
- Jutro to sobie możesz! Masz tam pojechać dzisiaj! Czy ty jeszcze w ogóle pamiętasz o własnej matce?!
Maria poczuła, że lewa powieka zaczyna drgać.
- Wybacz, ale dzisiaj to niemożliwe, jutro muszę oddać artykuł, w przeciwnym razie czekają mnie problemy w pracy.
- W pracy? – Śmiech siostry był wyjątkowo nieprzyjemny. - Siedzenie w szlafroku i pisanie o tym jak ugotować krupnik nazywasz pracą? Proszę cię!
- Wiesz, praca to nie tylko szpilki, garsonka i identyfikator otwierający drzwi szklanych biurowców - powiedziała spokojnie, ale na tyle szybko, by Paulina nie weszła jej w słowo! Nie znosiła, kiedy ta przerywała w pół zdania. - Są też kucharze, malarze, mechanicy, sprzątaczki, kurwy i felietonistki. Tak! Felietonistki! Zwykłe leniwe baby, które tylko udają, że pracują.
Zawsze kiedy ironizowała, zamiast się wściekać, siostra uderzała w najczulszą strunę. Tak było i tym razem.
- Mama miała rację! Jesteś beznadziejna! Wiesz do czego się nadajesz? - i nie czekając na odpowiedź wycedziła – Do niczego!
Trzask odkładanej słuchawki sprawił, że Maria się skurczyła. Lepiła się od potu.
„ My jesteśmy naprawiacze Łzy otrzemy gdy zapłaczesz, Co rozbijesz posklejamy, Gdy rozerwiesz – pozszywamy. Raz, dwa, trzy – trzy, raz, dwa, Naprawimy co się da.”
- To suka! – pomyślała.
Z Pauliną nigdy nie było jej po drodze. Zrodzone z jednego drzewa, dzieliło je prawie wszystko. Wygląd, charakter, priorytety, wartości. Telefon zadzwonił jeszcze trzy razy. Wyciszyła go, i porzucając resztki własnego cienia, poszła do sypialni. Tak jak stała, w samej tylko sukience, padła na łóżko. To samo, w którym ubiegłej nocy ponownie uległa mężowi.
Kiedy od ciężaru porannych wydarzeń, piekącego słońca i czerwonej plamy, odgradzała się ciężkimi powiekami, usłyszała pukanie. Ciche, jakby nieśmiałe.
Siada na łóżku i przez chwilę myśli, że to sen.
Ale pukanie, tym razem już bardziej niecierpliwe, rozlega się ponownie.
- Dlaczego ktoś puka? – zastanawia się przez chwilę.
Licytując się o dalszy sen, schodzi na dół, i nie patrząc przez wizjer, otwiera drzwi.
W pierwszym odruchu chce je zamknąć z powrotem, lecz jest już za późno.
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt