Samotność jest nieunikniona. Albo my, celowo lub nie, opuszczamy innych, lub inni opuszczają nas. Wiemy to, a jednak cały czas jesteśmy na tyle głupi by tęsknić i wyć z rozpaczy tylko dlatego, że stało się to co miało się stać. Bez względu na nas. Bez względu na nasze życzenia i prośby; wszyscy odejdziemy.
Problem polega na tym, że choć jestem w swojej ocenie złym człowiekiem i choć wiele osób ma mnie za wredną, ja również kocham. Kocham rodzinę, przyjaciół, zwierzęta, swoje pasje i wspomnienia. Jedną z głównych cech miłości jest troska o to, by ci, których kochamy, nigdy nie cierpieli. To chyba najtrudniejsze postanowienie do zrealizowania; sprawić, by ludzie których kochamy, nigdy przez nas nie cierpieli. Nawet jeśli żyjemy z innymi w zgodzie, jesteśmy przykładem dla innych i nie ranimy, nadchodzi dzień, w którym wszystko dzieje się bez naszej zgody.
Właśnie powracam myślami do momentu kiedy umarł mój dziadek. Najbliższa mi osoba zostawiła mnie. Wiem, że tego nie chciała, zwłaszcza, że zginęła poprzez „głupią śmierć”…
Nie byłam na to przygotowana. Nie powiedziałam mu jak bardzo go kocham, nie przeprosiłam za wszystkie idiotyczne zachowania z mojej strony. Zostałam sama z problemami, o których nie miałam pojęcia. Przez cudzą, ale bliską mi śmierć poznałam część siebie, ale też część siebie na zawsze utraciłam. Dziś pogrążam się w smutku. Wreszcie dochodzę to jakiegoś zrozumienia. To nie ze śmiercią bliskiej osoby wciąż nie mogę się pogodzić. Ja nie umiem pogodzić się z samą sobą. Nie wiem co o mnie myślał, czy mi wybaczył, czy mnie kochał tak samo mocno jak dawniej. Jestem bezsilna i czuję, że nic nie wiem.
Lepiej czułabym się, gdyby umarł w wyniku choroby. Jeszcze lepiej byłoby, gdyby miał dokładnie wyliczoną ilość dni życia. Tylko co bym zyskała? Czy rzeczywiście zmieniłabym się już wtedy, zaczęłabym go przepraszać i mówić jak bardzo go kocham? Czy nie byłoby tak, że niczego bym w sobie nie zmieniła, a jedynie w dniu jego śmierci zrobiłabym to czego nie zdążyłam zrobić? Tak czy inaczej wyjaśniłabym kilka spraw, które meczą mnie od prawie trzech lat i pewnie będą mnie męczyć do końca moich dni.
Dlatego też w trosce o innych chciałabym umrzeć podczas choroby, żeby ich chociaż uprzedzić. By nie cierpieli tak, jak cierpią niektórzy. To byłaby śmierć heroiczna. Heroiczną śmiercią nie jest dzielna walka z chorobą. Heroiczną śmiercią jest sama ta śmierć. Wszystkie inne niczym się nie wyróżniają, są przeciętne i wbrew pozorom bardziej tragiczniejsze w moim przekonaniu. Jednak chciałabym umrzeć dopiero jako staruszka.
A czym jest „humanitarne zabijanie”? To wyrażenie zupełnie mi obce. Zabijanie nie może być humanitarne. Chociaż, faktycznie, tylko ludzie mają skłonności do zabijania z niewyjaśnionych powodów. Humanitarne zabijanie nawet nie brzmi dobrze. To do siebie nie pasuje. To znaczy zabić nie powodując cierpienia. Ale śmierć to śmierć. Wszyscy przez nią cierpią, nawet żywi; co jest kolejnym absurdem tego świata.
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt