Klęcząc w niedopiętym płaszczu na podłodze w przedpokoju nerwowo starała się wygarnąć plastykowym wieszakiem kanarka spod szafy. Zwykle, wypuszczony z klatki, fruwał po mieszkaniu i przysiadał na meblach. Ulubione miejsce stanowił karnisz w dużym pokoju. Trzeba było wtedy zachować czujność, by w porę zamknąć okno. Dwa dni temu wyraźnie osowiał, ledwo dreptał po podłodze i chował się pod meblami.
– No, pomóż mi, proszę, chodź do klatki, no, jeszcze trochę…
Obolały ptak wciągnął łebek w skrzydełka. Wyraźnie nie miał siły współpracować.
– Mogli cię wieczorem zawieźć do weterynarza, mają przecież samochód, ale nie, projekt ważniejszy… Dzieci!
Po kolejnej próbie udało jej się wreszcie złapać kanarka i włożyć do klatki. Obok weterynarza mieszka Toda. Wstąpi do niej.
Ciekawe, kto dziś pamięta, od jakiego imienia to zdrobnienie? Teraz są same Melchiory i Baltazary… Czy ktokolwiek poprosił ją o radę, gdy wybierali imię dla wnuka?
Todzie potrzebny jest czajnik elektryczny. Lepiej żeby nie używała gazu. W jej wieku…
Siatka. Torebka. Klatka z kanarkiem. Ciężko. Na przystanku, jak zwykle, gromada czekających. W torebce odzywa się komórka.Trudno z tyloma bagażami wyjąć telefon, ale musi. Sms: „Odbierz Kacpra z przedszkola. Nie zdążymy”. No tak, znowu projekt, ich nowy dom, wyprowadzka…perspektywy.
Panoszyli się po całym mieszkaniu. Ekspansywni, niepunktualni bałaganiarze razem ze swoim hałaśliwym artystyczno-architektonicznym towarzystwem… Często barykadowała się we własnym pokoju jako jedynym azylu, ale i on nie był zupełny. Zawsze miał do niego wstęp Kacper – żywe srebro, jej oczko w głowie. Uśmiechnęła się do siebie na samą myśl o wnuku.
Przeszkadzali jej. Narzekała, utyskiwała, ale była na każde zawołanie. Sarkaniem starała się zagłuszyć myśl, której wolała nie wypowiadać głośno, a przecież ona stanowiła sedno - bała się zostać sama, nie była na to gotowa…
Nadjeżdża autobus. Ludzie przesuwają się do krawężnika.
– Jaki to numer? - zadaje pytanie w przestrzeń. Spokojnie, nie mój, to 501. Zaraz, zaraz, za nim zatrzymuje się drugi. Tak to 139. Kierowca otwiera drzwi. Błyskawicznie wysiadający mieszają się z pragnącymi wsiąść do któregoś z autobusów. Przeciska się energicznie przez bezładnie kłębiący się tłum. Już jest przy drzwiach. Śliska apaszka zsuwa się z szyi i ląduje na stopniu autobusu. Podnosi ją i resztką sił opada na wolne miejsce przy oknie.
- Co za ulga. Ruszamy... - Bez pośpiechu zakłada apaszkę i odwraca się do szyby. Autobus właśnie mija wyraźnie widoczną na opustoszałym przystanku, klatkę z kanarkiem.
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt