Wplatasz dłoń w moje włosy i przyciągasz do siebie, uśmiechając się szelmowsko. Oderwana od kuchennego blatu, z dłońmi upapranymi marynatą do mięsa, nie wiem czego się spodziewać. W talię wbijają się mocno kleszcze palców, z biodrami dociśniętymi przez twoje uda i włosami uwięzionymi w zaciśniętej pięści nie jestem w stanie się poruszyć. Podnoszę głowę bardzo ostrożnie, samym spojrzeniem zadając nieme pytanie. Bez odpowiedzi pochylasz się nad moim uchem, zbliżasz usta. Boję się oddychać, czekam.
Cisza. Nie dzieje się nic. Słyszę wskazówkę zegara miarowo przeskakującą przez sekundy pełne napięcia. I wtedy przeciągle, wprost do ucha wybrzmiewa jego imię - na wydechu, w akompaniamencie wypuszczanego z sykiem powietrza. Powoli. Długo. Głoska za głoską.
Dźwięki rezonują dreszczem, który głaszcze mi plecy, wzdłuż kręgosłupa, szyi, aż do czubka głowy. Prężę się bezwiednie, desperacko próbuję zatrzymać uciekającą pieszczotę. Zostaje po niej gęsia skórka, sterczące cebulki włosów. Mogłabym je teraz policzyć, każdy z osobna. Ciepło twojego oddechu mrowi prądem na karku. Budzi się we mnie znane tak dobrze dzikie zwierzę, rozpiera klatkę piersiową zmysłowym przeciąganiem, odgina szyję, przechyla daleko w tył głowę, rozchyla usta. W końcu łaskocze struny głosowe, wygrywając na nich pierwsze chrapliwe brzmienie lubieżności. Mmmhhhhhmmmm.
Czas staje w miejscu. W powietrzu jeszcze brzmi jego imię, odsłaniając zapisane w pamięci obrazy.
Czubki nosów dzieli milimetr, nie więcej. Pojedynek: kto pierwszy mrugnie, ten przegrywa. Intymność spojrzeń rodzi napięcie trudne do wytrzymania, więc w kącikach jego oczu pojawiają się pierwsze radosne zmarszczki.
- Przegrałeś - niebieska szpilka celuje bezczelnie w jego usta – całuj, to moja nagroda.
Bawimy się radośnie jak zepsute dzieci. Przegrywa raz za razem.
- Naprawdę jesteś w tym dobra - słyszę.
Wycałowane stopy to dla mnie za mało, więc pozwalam mu wygrać. Czeka na swoją nagrodę ze spokojem, uśmiecham się zbliżając usta do jego twarzy, wysuwam język i mokrym śladem znaczę kontur jego ust. A potem gra nabiera tempa, zamienia się w pierwotną wojnę na języki, ukąszenia, mokre wargi, dyszące oddechy i niecierpliwe ręce. Osuwam się w ramionach, by za chwilę odepchnąć je z całej siły, muskam delikatnie miejsca, na których chwilę później zacisnę zęby. Ulegam i podnoszę się na przemian.
Wspomnienie przerywa dźwięk nabieranego głęboko powietrza. Rozpoczyna się ponownie koncert na dwa gardła. Wibrujące preludium przechodzi w szerokie samogłoski by miękko opaść na tył języka. Jego imię. Dołączam mroczny pomruk z głębi przepony zakończony dźwięcznym jękiem. Jestem tam znowu.
Każdy por mojej skóry pragnie stopić się ze swoim odpowiednikiem w jego ciele. Więc ocieram się jak zwierzę, oplatam udami jego uda, chowam usta we wgłębienie obojczyka, dociskam piersi do torsu, drapię plecy, wpijam się w usta. Mało mi, mało, mało! Wiję się niecierpliwie, pochłonąć, zniknąć, wniknąć, wessać. Jestem ciepłem, zachłanną wilgocią, narkotycznym głodem, pożądaniem. Napięte ciało rozluźnia się by po chwili spiąć jeszcze mocniej każdy mięsień, rozluźnić i spiąć, za każdym kolejnym razem silniej, choć wydawałoby się to niemożliwe. Płonę i spalam, i topię się w nim i sobie, kropelki potu spadają deszczem na moje spragnione wyzwolenia ciało.
Zanim bluźnierczo wykrzyczę „o Jezu” targana spazmatycznymi drgawkami, zanim przywołam wspomnienie fal zalewających wnętrze moich ust, zanim zdobędzie mnie po raz kolejny i zostawi nabrzmiałą od rozkoszy... wracam z rozmarzenia przywołana świstem wsysanego do płuc powietrza. Już wiem, czego się spodziewać. To jego imię, powoli wyszeptane wprost do mojego ucha.
Ogień prosto z podbrzusza uderza mi do głowy. Wdech, wydech, wdech i wydech, szybko, płytko, nie mogę inaczej, parzy. Czuję ciepło na twarzy, policzki pieką, język suchy jak wiór tylko drażni wyschnięte usta. Zanim zapadnie cisza po ostatniej miękkiej głosce, kolejne uderzenie gorąca pozbawia mnie sił w nogach, oparta o blat wczepiam w ciebie brudne od mięsnej marynaty ręce. Zapadam się, pulsując, w nieskończony ciepły mrok.
A wtedy twoja dłoń zdecydowanie zanurza się między moje uda. Wkładasz mi w usta sklejone wilgocią, błyszczące palce.
- Wiedziałem – triumfalny uśmiech maluje się na twarzy.
Nie odpowiadam. Oblizuję swoją słodycz. W uszach wciąż dźwięczy mi echem: Rrrrrrrrrraaaaaaaadeeeeeeekkkkkkk.
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt