Błąkam się jak zapchlone szczenię,
nie znane szczeniętom własnego pokroju.
Milcząca przybłęda z dusznego przedziału,
chwiejnie pełznącego po szynach pociągu.
Bez obroży na szyi, przyciągam wzrok hycla,
ostrzącego nożem resztki swych zębów,
by wgryźć się w rdzawą puszkę konserwy,
która z czasów młodości pamięta świeżość.
Marznę w środku - nie umiem jeszcze szczekać.
Nie potrafię warknąć, gdy ktoś chce mnie kopnąć.
Okraść z osobowości, która ma trafić między zęby,
a potem daleko zjeżdżalnią do żołądka.
By rozłożyć się wygodnie i spać z kciukiem w ustach,
wysłuchawszy kołysanki, tępo patrzeć na grzechotkę.
Strach mnie hamuje, by przejść na drugą stronę.
Samochody wciąż pędzą ze śmiercią
na zderzakach. Hamulce to najbardziej
przekorni zabójcy w skórzanych kominiarkach,
na których zawsze brakuje punktów w paragrafach.
Tłum ludzi szuka celu w tym piekle.
Tłum, który sam nie wie, gdzie idzie,
a idzie, bo trzeba gdzieś iść.
Ja idę z nimi, bezmyślnie, bez inwencji.
Tak idąc, doceniam to, jak mocno kocham ciszę.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
Corpseone · dnia 15.10.2008 14:58 · Czytań: 729 · Średnia ocena: 3,25 · Komentarzy: 4
Inne artykuły tego autora: