Motyl z ciszy wiatru korzystając na skraj lasu ciemnego wyfrunął. I ciszy odrobina dalej go niosła. Hm, to nie motyl, to motylka.
Domek na polanie dostrzegła. Szybko mach, machu, mach skrzydełkami.
Okno lekko uchylone, półmrok wewnątrz o smaku marcepana.
Tak, czułki posmakowały.
W półmroku literki jak nuty tańcząc, zapraszają. Hm, literki muzyką?
Motylko, nie chrząkaj. To nie Ty? A kto, ja? Nie, a więc?
To ktoś, tu ktoś? Nóżkami po szybie tupiąc, na boki rozglądając, do środka wbiegła. Dokładniej? Przez okna ramę na szybę od wewnątrz. Biegająca, no ładnie.
Skrzydełka przeciągnęła, ziewnęła. Nie, nie usypiaj, nie teraz! - to ktoś.
I hm echem przyfrunęło, połaskotało, jak nić pajęcza opadło. Poczuła jak ją unosi do obrazu na ścianie, którego wcześniej nie było. Coraz bliżej i bliżej, już. W ramie krajobraz i domek z ciemnymi oknami.
Dziękuję, hm - wymruczała ironicznie motylkowym językiem.
Hm - odpowiedziało hm.
W jej główce, że na obrazie odpocznie bo sen już konieczny po tym co wcześniej, brrr.
Ale wędrując po płótnie przez namalowane okno do domku wpadła!
Ciemność jak dłonie otoczyła, objęła. Na szczęście nie uwięziła tylko delikatnie na ścianie wilgotnej posadziła. Tu, lekko nastroszona że ją tak bez pytania, coś usłyszała. Metalowe dźwięki a po chwili rycerza lśniącego w pełni zbroją okutego. Lśnienie ciemność rozjaśniało, diabeł ki, przebiegła przez motylki główkę myśl. Myśl, nie biegaj - poprosiła motylka.
Rycerz w stronę okna podchodził, hełm, przyłbica opuszczona, ukryta twarz. Przystanął. I znikł. W ciemności szarością rozjaśnionej w kształcie prostokąta przez który tu wpadła ponownie nic dostrzec tylko można
Myśl, ciii, nie budź się. Co to za obraz?! - myśl nieposłuszna.
Ostrożnie, powoli, po chwili szybciej ruszyła w stronę skąd rycerz nadszedł.
Bęc czułkami. Poczuła starą ramę, spróchniałą. Starość po zapachu pleśni i dotyku oceniła.
Wdrapała się i dalej chciała, znieruchomiała.
Na wprost niej unosiła się para czerwienią płonących oczu.
Nie! Tym razem motylka się wystraszyła i jak drepczącą tam mrówkę na swym grzbiecie poczuła.
Same oczy jak latarnia czerwienią ciemność rozjaśniające.
Zbliżały się, wpatrywały. Już tuż, już tyć. Poczuła na swych skrzydełkach muśnięcie, jak pocałunek.
- Yyyy - z jej gardełka, oczy znikły.
Zerwała się i dalej, dalej na skrzydłach w ciemność wprost.
Zaraz, motylko, okno w druga stronę!
Motylka przerażona nie słyszy.
- Hm - gdzieś z dołu słychać.
- Ty hm, co to ma znaczyć - pyta narrator.
- Hm - odpowiedź.
- Hm?
Ale motylka już daleko, w ciemności zabłąkana, po chwili dopiero sprawę sobie zdała że coraz ciemniej, od okna dalej.
Motylko, nie zdawaj sprawy!
Hm, co to za głupie określenie.
Ty, Hm, nie wcinaj się!
Hm… posłuchaj narrator- usłyszał narrator i szczęka mu opadła.
To nie horror, to śmieszne- stwierdzenie Hm.
Eeeee… - stwierdzenie autora.
Ciiii… szeptem przelewa Hm.
Ciii… autor jak echo.
Motylka w tym czasie w Sali ogromnej się znalazła. W kominku gwiazda płonęła.
Na środku przy stole ogromnym cztery postacie. Kości w czerń lub nocny tiul przyozdobione.
Przed nimi kielichy szczerozłote wina pełne. Za nimi, wśród czerni kominkiem rozświetlanej, postać z samych kości. Nagi kościotrup, hm. Sługa z dzbanem pełnym.
Hm? Aaa… no tak, Hm już się pojawiło. Jak duch.
Cztery przy stole postacie, to Śmierci cztery, z czterech świata stron.
Motylka nie boi się, już nie. Śmierć to przyjaciółka, życiem zachwycona i zazdrosna.
Frunie na kielicha brzeg, zmęczona przysiada. Zanurza usta w wina toń. Toń przepastna, bez dna. Toni smak nieziemski. Wiatru gorącego, delikatnego i życia pełnego.
Motylka pije długo i czuje jak w główce jej wiruje.
Gdy prostuje się chwiejnie, na kielicha brzegu, widzi jak Śmierć do niej uśmiecha się…
i znika.
Tylko cztery kielichy pełne, stary dębowy długi stół, przy nim fotele głębokie i miękkie, jaśniejący kominek i cztery kąty ciemne. A wokół stare ściany, wiekami czasu ozdobione.
Motylka usłyszała, że sen ją przywołuje.
Jeszcze raz się rozejrzała i na sen miękki fotel wybrała.
Pofrunęła i jak kamień zasnęła.
Nie dostrzegła już mrocznej postaci, która z ciemnością wymalowanego kąta, do niej się przybliżyła.
Nie poczuła dotyku dłoni mgły pełnej, delikatnie ją głaszczącej.
Gdy rano się obudziła, w Sali dniem jaśniało. Wyciągnęła skrzydełka… .
I oniemiała! To nie skrzydełka! Dostrzegła dłoni kształt, rąk kształt.
Spojrzała w dół i… brzuszek, uda, nogi całe. Zerwała się nie dowierzając.
Była naga i piękna… .
Hm, widzę to.
Hm… ja też widzę- narrator odpowiada- a Ty Hm, cicho bądź.
Hm… odpowiada cicho Hm.
Dziewczyna rozejrzała się i na skraju stołu list dostrzegła, sięgnęła.
Zaczęła czytać… .
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt