Stach Rakieta - Dobra Cobra
Proza » Inne » Stach Rakieta
A A A
Od autora: Zapraszam do rozkoszowania się audiobookiem (w częściach!) z tą słodką opowieścią, zamieszczonego na dobrocobrowym kanale YouTube: http://www.youtube.com/channel/UCERjSgd5soEiRjZIxrt7NpA


DoCo

 

  Nie wiadomo, kto był prawdziwym ojcem Stacha Rakiety. 

 

Być może to ogrodnik Stefan Wołek, który tradycyjnie wylał swoje nasienie na trawę, na której nieco później opalała się nago matka Stacha, Bazylia Czworek? 

 

Może sprawcą ciąży był pracz Kleofas Jurajski, który wywieszał hurtowe ilości prześcieradeł do wysuszenia za wysokim płotem swojej pralni? Mogło wszak się zdarzyć, że aktywna i żywotna sperma któregoś z hotelowych gości, została zaniesiona większym powiewem wiatru ze sznura wprost do waginy Bazylii, podczas gdy ta - wedle swojego zwyczaju - znów opalała się nago, z zainteresowaniem czytając tygodnik Przyjaciółka

 

Albo może matka Stacha usiadła tego dnia na nie do końca wytartej desce klozetowej, zaraz po wizycie Daniela Kałągi, listonosza ekspresisty, który zawsze podejrzanie pilnie musiał korzystać u niej z toalety?

 

 

   W dziewięć miesięcy po tajemniczym zapłodnieniu matka Stacha awanturuje się na cały lokalny oddział położniczy. Pragnie urodzić syna z prawego łoża, podczas gdy pielęgniarki starają się ją na siłę ułożyć na jedynym pustym łóżku, niestety stojącym po lewej stronie sali. Dochodzi do aktu przemocy i dopiero po podaniu środków uspokajających, kobieta - nadal tocząca pianę z ust i w kółko bełkocząca, że chce mieć prawowiernego potomka - rodzi ruchliwego synka, u którego w dość wczesnym wieku lekarze wykrywają zespół nadpobudliwości ruchowej. Stąd podwórkowe przezwisko Rakieta, które szybko przyjmuje się w bliższej i dalszej rodzinie.

 

 

 

Kobiecie jest łatwiej, bo jak dojdzie do wieku pięćdziesięciu lat 

to później żyje, ile chce.

 

 

Dobra Cobra przedstawia dramat nie do końca cielesny pt.

 

Stach Rakieta

 

 

Kochałem dziewczę piękne

Oczy miała bardzo piękne

Włosy miała bardzo jasne

Co dla ludzi było jasne

Gdy się rano obudziła

Wtedy już się obudziła

 

(Praktyczna próbkaTeorii Rymu Absolutnego, autorstwa Jary Cimrmana, autora opery Janowice Węglarzowe.)

 

 

 

 

*

 

 

   Stach rośnie szybko na chwałę matce i Ludowej Ojczyźnie. Jest chłopcem mądrym, troszczącym się o ptaszki i zwierzęta. Ma też smykałkę do reperowania różnych zepsutych rzeczy. Pewnego dnia  postanawia napisać list zwykły do Pierwszego Sekretarza Partii z prośbą, aby umarł lub skończył rządzić w jakimś łatwym do zapamiętania dla uczniów roku. Historia jest bowiem piętą achillesową młodego Rakiety, który ni w ząb nie potrafi powtarzać zadanych do nauczenia na pamięć dat i okresów historycznych.

 

Niestety, nigdy nie doczeka się odpowiedzi.

 

 

   Jego kariera szkolna zatrzymuje się dość szybko na najniższym etapie - Stach ledwie kończy zawodówkę. Lecz nie zamartwia się tym, gdyż socjalizm potrzebuje rąk do pracy, by realizować kolejne plany pięcioletnie. Rakieta dość szybko zostaje zatrudniony w Państwowym Ośrodku Maszynowym, gdzie pracuje w pocie czoła nad wieloma zadaniami, poczynając od spraw mechanicznych, a kończąc na żniwach, sianokosach i orce.

 

   Uwielbia strugać fujarki z gałęzi wierzbiny, porastającej dziko brzegi pobliskiej - nieuregulowanej jeszcze - rzeki. Odkrywa, że ma dar do rzeźbienia, i w chwilach wolnych od zajęć ciosa wiele praktycznych i mniej praktycznych rzeczy. Lubi zacisze, jednak po kilku godzinach samotności znów go dosłownie nosi i musi wracać do ludzi.

 

*

 

   W POM-ie poznaje po raz pierwszy, co to seks, który dość szybko staje się jego przeznaczeniem. 

 

Podczas jednego z wieczornych obchodów - niby to przypadkiem - przytula się do niego Kaśka od Bolesławików, a jako, że są akurat na terenie Ośrodka sami, szybko wskakują w wielki stóg siana, chcąc wypróbować zbliżenie cielesne, o którym już co nieco słyszeli i które wydaje się ich pociągać. Dziewczyna zostaje nadzwyczaj dobrze obsłużona i nic jej nie boli, a Stach - wychodzący zwycięsko z pierwszej próby współżycia - rozpoznaje w sobie szczególny dar Boży do uszczęśliwiania kobiet. 

Niejako przy okazji odkrywa, że jemu też jest dość przyjemnie i lekko na ciele i duszy. Nasz bohater z niemym zdziwieniem obserwuje swoje spore przyrodzenie, które od tej pory pęcznieje ponad miarę w obecności każdej, nawet niekoniecznie rozebranej, kobiety.

 

   W sobotnie wieczory, korzystając z nieobecności rodziców Kaśki (ojciec w gospodzie, matka w kościele, a później na plotach), doprowadza ją szybko poza, opisaną przez teoretyków seksuologii, krawędź rozkoszy. 

 

Niedługo potem Rakieta rusza na swój pierwszy cotygodniowy obchód wioski, co powtarza od tego czasu z iście zegarmistrzowską dokładnością. Mimo braku telefonów, wieści o jego płciowych wyczynach szybko roznoszą się po coraz dalszej okolicy. Niebawem staje się niepisanym zwyczajem, że każda dziewczyna, która ma odwagę przyjąć Stacha w swoim panieńskim pokoiku, a i przeżyć chwile niezapomnianego uniesienia, otwiera szeroko okno i wywiesza w nim białe majtki.

 

   Nasz bohater ma już w tym czasie przyrodzenie dość pokaźnych rozmiarów, prawie, jak udo Marioli Bęcławskiej, a należy wiedzieć, że Mariola Bęcławska, mieszkająca przy stawie, to nie była wcale mała kobietka!

 

W każdy sobotni wieczór Stach niestrudzenie idzie od domu do domu i zawsze bezbłędnie trafia do łóżka kolejnej dziewczyny, spragnionej zaspokojenia i uwolnienia od wielkiego ciśnienia fizyczno - moralnego z tym związanego. To dla wielu z nich jedyna atrakcja w monotonnym wioskowym życiu.

 

 

**

 

 

   W międzyczasie Stach odczuwa silne powołanie do stanu twórczego. Zaczyna znosić na podwórko wielkie głazy i rzeźbi w nich różne scenki rodzajowe. Całe obejście jest zastawione niewprawnie ociosanymi kamulcami, które podpici sąsiedzi przychodzą nader chętnie oglądać, gdyż można w ich cieniu spokojnie pogadać, racząc się winkiem.

 

   Jesienią obok zagrody Czworków łapie gumę znana, awangardowa rzeźbiarka socjalistyczna, profesor warszawskiej ASP, Magdalena Aśbyłło - Więckaszewska. Z lewarkiem do podnoszenia samochodu w ręku ze zdumieniem patrzy na niezliczone, równo poustawiane w rzędach rzeźby. Nie dowierzając własnym oczom wchodzi na podwórko, gdzie staje przed nic nie przedstawiającym kamieniem z podpisem: Sołtys we mgle. Ta genialna metafora zmienia nagle całe jej dotychczasowe spojrzenie na sztukę. Od tej chwili artystka zdecydowanie porzuca rzeźbę pomnikową, która rozsławiła jej imię na terenie całego kraju.

 

Ponadto w oddali widzi gorący zapał młodego Stacha, trudzącego się z ustawieniem kolejnego dzieła. Zbliżenie spaja ich wieczorem nad stawem, gdzie pani profesor po raz kolejny doznaje  wielkiej przemiany emocjonalno - duchowej. Staje się wreszcie kobietą świadomą swoich zalet, gdyż nigdy nie miała szczęścia do mężczyzn.

 

   Następnego ranka, zaraz po naprawie opony, rzeźbiarka wyjeżdża do Centrum Rzeźby Polskiej w Orońsku, gdzie w pocie czoła tworzy serię słynnych, nowatorskich prac. Jedną z jej najbardziej znanych wizytówek staje się Kolos Stach - skrzyżowanie snopowiązałki z torsem mężczyzny - za co otrzymuje od władzy wiele wyróżnień i nagród. Wystawia to dzieło w kraju i za granicą - zdobywając wszędzie nagrody, poklask i uznanie. Pracuje jak szalona do czasu, aż podczas nawiedzającej cały kraj wichury stulecia, jedna z rzeźb - Wielka Zapałka - przygniata ją zdecydowanie i z natychmiastowym skutkiem śmiertelnym. 

 

W niedalekim Radomiu ten sam silny wiatr przewraca nawet dwie wieże kościoła, co sprawia wielką radość władzy ludowej na tamtym terenie.

 

*

 

 

   Pewnego pięknego dnia Stach zapędza się przypadkiem do pokoju agroturystki Agaty Woziłło, która w sielskim otoczeniu odpoczywa po trudach pracy w księgowości.

Widząc obcego mężczyznę Agata na początku chce wzywać pomocy, lecz krzyk więźnie jej w gardle, gdyż zaczyna wyczuwać szóstym zmysłem, że oto za chwilę jej wszystkie dotychczasowe marzenia erotyczne mogą zostać spełnione. Dzieje się tak w istocie. Rakieta szeroko rozkłada jej białe uda i zanurza gorący język w niezaspokojoną kobiecość. 

Spotkanie Stacha jest ziszczeniem jej najskrytszych pragnień, rojonych podczas podliczania długich kolumn cyfr. Zawsze marzyła o nieznajomym, który wdziera się do jej domu, rozkłada ją na stole i robi dokładnie to, co potrzeba. 

 

Przelizana do cna Agata jęczy z powodu zaznania tak wielkiej rozkoszy, jakiej nigdy nie dał jej mąż, Józef, stateczny referent, pracujący w fabryce syfonów do butli z wodą gazowaną. 

Głęboko w nocy letniczka ciągle leży z wybałuszonymi oczami i aż do rana nie może uspokoić oddechu, ciągle ściskając swoje nie za duże piersi, podczas gdy Stach śpi u jej boku snem sprawiedliwego.

 

   Agata Woziłło postanawia wziąć sprawy w swe ręce i w niedzielne popołudnia zaprasza Stacha w odwiedziny do miasta. W tym czasie jej mąż tradycyjnie myje nad rzeką ich, kupiony za bony, samochód, robiąc to z namaszczeniem i godną uwagi skrupulatnością. 

 

Agata przez przypadek wygaduje się serdecznej przyjaciółce o zaletach posiadania kochanka i o tym, jak zawsze drętwieją jej nogi na sam tylko jego widok. 

  

 

   Sława erotyczna Stacha zakreśla coraz większe kręgi. Dzięki donosowi przyjaciółki księgowej  dowiaduje się o nim województwo, gdzie zostaje zaproszony na szczerą rozmowę z panami z lokalnej komórki Urzędu Bezpieczeństwa. Podczas spotkania zarzuca mu się psucie ładu społecznego i niszczenie zdobyczy socjalistycznych, oraz - niejako przy okazji - nakłania do bliższej współpracy. Rakieta jednak nie okazuje się dobrym źródłem informacji, bo też co on głównie może słyszeć w alkowach, ponad jęki, krzyki i sapania kobiet, wprowadzanych z wielką umiejętnością w ekstazę. 

 

Notatka z przesłuchania trafia do centrali UB na biurko kapitana Hieronima Apostrofa.

 

*

 

   Tymczasem matka Stacha, Bazylia Czworek, ubolewa, że jej pierworodny zaczyna się staczać i nie poświęca pracy zarobkowej już tyle uwagi, co wcześniej. Czarę goryczy przelewa wypadek, w którym szef jej syna zostaje wciągnięty do wnętrza snopowiązałki, co jest ewidentną winą Rakiety, który - zamiast pilnować sznurka - zapatrzył się akurat na prężne pośladki mleczarki Jadwigi Rezen. 

Po tym nieszczęśliwym wypadku Stach zostaje zwolniony z Ośrodka w trybie  natychmiastowym. Grozi mu też proces karny oraz wpisanie nagany do akt.

 

 

   Gdy młody Czworek siedzi w gospodzie, pije ciepłe piwo i niewesoło rozmyśla o najbliższej przyszłości, do jego stolika przysiadają się dwaj smutni panowie i zapraszają na przejażdżkę, od której Stach nijak nie może się wymówić. Jadąc, podziwia piękne i nieznane mu jeszcze rejony Ludowej Ojczyzny.

 

- Haben Sie gadać po englisz sprechen? - pyta przesłuchujący go oficer.

- Że co? - dziwi się Stach, bo nigdy nie przyszło mu nawet na myśl, że na ziemi mogą istnieć inne języki.

- No... kom nach hause kinder machen? Ja?

 

Mimo braku znajomości jakiegokolwiek obcego języka Rakiecie zostaje złożona propozycja nie do odrzucenia: jeśli zgodzi się na bliższą współpracę, zostanie przyjęty na służbę, a jego winy zapomniane. Stach przystaje na te warunki bez ociągania się, gdyż ciężar zbrodni, jakiej dokonał i niechybnej kary, leży mu na duszy wielkim ciężarem.

 

   Po drodze do stolicy, służbowa Warszawa ulega awarii. Stach siada w cieniu drzewa i - korzystając z materiałów piśmienniczych - do wieczora pisze swoją pierwszą sztukę teatralną pod znamienitym tytułem „Szósty, Nieznany”. Czteroaktówka dowodzi, że Czterej Pancerni i pies Szarik mieli też szóstego kolegę, który jednak nigdy nie został pokazany w serialu. Stach czuje, że sztuka będzie przebojem, jednak po przyjeździe wozu pomocy drogowej udaje mu się zapanować nad słuszną ekscytacją i nikomu nie wyjawia, co też spłodził na polu podczas długich godzin oczekiwania.

 

**

 

   Pierwszym zadaniem Rakiety w nowej robocie jest pocieszanie i wsparcie żony przedstawiciela Centrali Handlu Zagranicznego, Daniela Morosa, Adelajdy, której mąż przebywa od miesięcy w delegacji na dalekiej bratniej Kubie.

 

Miasteczko, do którego przywożą Stacha, jest sterroryzowane strachem. Od dwóch tygodni nikt nie wychodzi na ulicę, albowiem na wolności grasuje wielki wąż pyton, który został przywieziony zza granicy dzieciom przez Sekretarza lokalnego oddziału Partii, by później - korzystając z nadążającej się okazji - od nich zwiać. Jest bardzo prawdopodobne, że to właśnie ten osobnik zaatakował całkiem niedawno nieletniego ministranta Sławomira, który wracał do domu po zakończeniu wieczornej posługi przy ołtarzu. Nieopodal kościoła w krzakach znaleziono jego potarmoszoną komeżkę, niechybny znak pożarcia. Miastem wstrząsa tragedia.

 

   Tej nocy ciszę przerywa - mrożący krew w żyłach - okrzyk obywatelki Krystyny Petelskiej. Gdy policja wpada do jej mieszkania, biedaczka leży zemdlona, jej mąż natomiast próbuje ją cucić zimną wodą. W przerwach pomiędzy zraszaniem twarzy żony wyznaje, że chciał się z nią tylko posiłować w alkowie. W tym celu schował się za zasłonę, za którą Petelska, po wyjściu z łazienki,  ujrzała wystającego mężowskiego członka w pełnej krasie, którego jednak z powodu kurzej ślepoty nie rozpoznała i wzięła za krążącego wokoło jadowitego węża - mordercę.

 

 

   Szybko okazuje się, że Adelajdzie Moros, pierwszej podopiecznej Rakiety, od zawsze brakowało zdrowego seksu. Jej mąż tylko raz w życiu napotkał ją w sypialni, co było źródłem jego wielkiego, homoseksualnego nieszczęścia. 

Przeszczęśliwa kobieta wraca do swoich zajęć zawodowych - kierowniczki sklepu spożywczego Społem - i prywatnych - hodowli pięknych kotów rasy syberyjskiej. Na jej twarzy coraz częściej widnieje też łagodny uśmiech.

 

 

   Następnym zadaniem, które otrzymuje w niedługim czasie Stach, jest wyrwanie z rygoryzmu religijnego kochanki posła Zdzisława Jóźwiaka, Agnieszki Mutackiej. Kobieta ta, wychowana przez zabobonną matkę w poczuciu katolickiej winy grzechu pierworodnego, nie jest zdolna do pełnienia swojej właściwej roli u boku prominentnej osoby. Mimo kupowania drogich prezentów w Pewexie, poseł nijak nie może doczekać się upragnionego cielesnego rewanżu.

 

Stach Rakieta z wielkim powodzeniem rozgania poczucie winy u Mutackiej, lecząc ją z cielesnej oziębłości za pomocą maści kamforowej, wcieranej ukradkiem w swój żołądź. Kobieta - atakowana podniecająco - rozgrzewającym ciepłem od środka - nie wie dokładnie, co się z nią dzieje i dlaczego zaczyna uśmiechać się codziennie od ucha do ucha. 

Pewnego dnia, będąc w sklepie mięsnym, czuje pierwszą w życiu - wielką i nie do opanowania - chcicę, pod wpływem której rzuca się z krzykiem Walkirii na młodszego rzeźnika Kazimierza Wrzydełko. Tylko kryzys i braki w zaopatrzeniu pozwalają ukryć ten cudzołożny skandal. 

 

Poseł natomiast jest wniebowzięty.

 

 

*

 

 

   W chwilach wolnych od pracy Stach ucieka do lasu, gdzie własnoręcznie buduje scenę oraz rzeźbi w drewnie widzów amfiteatru. Wreszcie nadchodzi dzień, gdy decyduje się wystawić swoją sztukę o szóstym pancernym przed niemą - acz wymagającą - publicznością. Odnosi wielki, w pełni zasłużony sukces. Od tej pory wielokrotnie wystawia tam swoje dzieło w samotności, wprawiając się w jakże trudnym zawodzie aktora - interpretatora.

Rakieta ma jednak na tyle rozumu, że nie chwali się przed nikim swoimi sukcesami scenicznymi. Podejrzewa, że Ojczyzna mogłaby nie polubić jego śmiałej idei, że pośród czterech pancernych był ktoś jeszcze. Podskórnie czuje, że socjalizm nie lubi odmienności od słusznej i jedynej linii Partii.

 

Wiele lat później kres jego działalności scenicznej przynosi zaoranie części lasu pod budowę planowanej drogi szybkiego ruchu Berlin - Moskwa i postawienie na tamtym miejscu dwóch wiaduktów, które przez następne czterdzieści lat stoją osamotnione, pośród zarastającej je roślinności.

 

 

   Wieści o cudownych mocach miłosnych Stacha rozchodzą się w terenie lotem błyskawicy. Z natychmiastowym skutkiem zostaje zabrany do centrali. W Warszawie rozlokowuje się w eleganckim, służbowym, dwupokojowym mieszkaniu, z którego ma teraz rozkaz pracować nad zaspokojeniem ukrytych potrzeb żon i kochanek decydentów.

 

Wysoko postawione damy są nadzwyczaj skutecznie leczone z oziębłości, znudzenia i beznadziei życia. Okazuje się, że przyczyną prawie wszystkich trosk jest regularnie zaniedbywanie ich przez mężów i partnerów. Żywiołowe reakcje pań na skutek uleczenia zaskakują wszystkich. Wielka wdzięczność ludzi dla nietypowego i tajemniczego lekarza nie zna granic. Stach jest obsypywany drogimi prezentami i zapraszany na partyjne bale i rauty, gdzie przedstawia mu się kolejne pacjentki.

 

   W tym czasie Czworek ma też nielimitowany dostęp do „sklepów za żółtą firanką”, jak nazywa są miejsca, gdzie zaopatrują się wyłącznie dokładnie wybrane i sprawdzone ideologicznie grupy społeczne. W czasach ciągłych braków w zaopatrzeniu jest to przywilej nie do przecenienia. Jego szefowie rozumieją, że to, czym się para, wzbudza zdecydowane zapotrzebowanie na dodatkowe kalorie. 

 

Władza dba o Stacha z całych sił. Jest obdarowywany blokami czekoladowymi, wyborną kawą Marago i makaronami wielojajecznymi produkcji krajowej. Kilka razy do roku dostaje też skierowanie na opłacone w całości wczasy w Bułgarii i Jugosławii. Jego rozkład zajęć ma także - z powodów jak najbardziej naturalnych - dni wolne, w których może oddawać się szeroko pojętemu odpoczynkowi oraz dbać o formę fizyczną.

 

*

 

   W wolnych chwilach Czworek pisze kolejne natchnione dzieła, które ma zamiar wystawiać z swoim amfiteatrze niedaleko Bolimowa. Sztuka sceniczna staje się dla niego odskocznią od trudów wyczerpującego życia zawodowego.

 

W tym okresie tworzy między innymi operę Kolejarz, stój!, która opowiada o fantastycznym spotkaniu pod Łączną konduktora z przedstawicielką jednego z krajów Europy Zachodniej oraz o ich ideologicznych perypetiach podczas picia wody gazowanej wprost z saturatora. 

W innej sztuce - O przesypywaniu piachu - uderza w swojskie wiejskie klimaty, brawurowo opisując fizyczną stagnację planu pięcioletniego w roku 2151.

 

Tworzenie daje naszemu bohaterowi wielką radość i spełnienie. Z powodu sytuacji politycznej nikt go do tej pory nie pouczył, że źródłem wszelkiego ukojenia duchowego może być tylko Bóg. 

 

 

   Przyczynkiem upadku Rakiety, staje się - zaaranżowane przez mocodawców na wysokim szczeblu - spotkanie z córką trzeciego attache ambasady rosyjskiej, Nadjeżdą Sewaspołską. Dziewczyna ma bladą, niemal przezroczystą skórę, jest słaba i chudnie w oczach. Partyjna wierchuszka liczy, że dzięki swoim niezwykłym mocom, Stach potrafi wyciągnąć kobietę z tajemniczej choroby, trawiącą jej wnętrze, a na którą nie znajdują lekarstwa wybitny doktorzy, mieszkający po wschodniej stronie Żelaznej Kurtyny.

 

Po jedenastu godzinach uciążliwej gry wstępnej na licu Nadjeżdy pojawia się jedynie lekkie zaróżowienie. Nasz bohater próbuje wszystkiego, czego nauczył się w sztuce miłosnej, jednak powoli zdaje sobie jednak sprawę, że w tym przypadku po prostu nie da rady, choć chce i pragnie, o czym lojalnie informuje swoich przełożonych. Zostaje to jednak odebrane jednoznacznie, jako zdrada Ludowej Ojczyzny oraz jedynego sprawiedliwego systemu politycznego. Sytuacji wcale nie ułatwia fakt, że dziewczyna dość szybko zabiera się z tego świata, pozostawiając szalejącego z rozpaczy ojca. Ten, szukając winnych stanu rzeczy, poprzez wysoko postawione kanały partyjne, żąda przykładnego ukarania Rakiety.

 

*

 

   Natychmiast kończy się wysypianie do obiadu, miłe kolacyjki, ciepłe łóżeczka i ciągłe odwiedziny wdzięcznych stałych jak i nowych pacjentek. Nie jest już dane Rakiecie leczyć atrakcyjnych przypadków niemocy, oziębłości i zwyczajnej erotycznej nudy. Następuje aura ponurego milczenia, a jego dotychczasowi mocodawcy coraz częściej pozostają dziwnie nieuchwytni. Stach czuje, że jego kariera chyli się powoli ku końcowi. Zaczyna obmyślać jakiś alternatywny plan na swoje dalsze życie. Pierwsza, dość niezdarna, próba oddalenia się bez pozwolenia jest natychmiast udaremniona przez śledzących go funkcjonariuszy ubranych po cywilnemu.

 

   Stach zostaje wtrącony do pilnie strzeżonego zakładu zamkniętego, gdzie w oknach wiszą grube kraty, a na talerzu podawane jest dość paskudne i monotonne żarcie. Tam, niejako przez przypadek, poznaje internowanych działaczy podziemia, walczących zacięcie o wolność kraju, równość, demokrację i lepsze zaopatrzenie w sklepach. Rakieta nie ośmiela się przyznać przed nimi, co robił uprzednio, co tylko wzmaga czujność odosobnionych i zaognia - i tak już dość nieprzyjemne - relacje towarzyskie. Z miejsca zostaje uznany za szpicla i jest omijany szerokim łukiem przez znających się jak łyse konie Solidaruchów. Nawet na stołówce jest skazany na codzienną samotność.

 

 

   Pewnego jesiennego dnia, kiedy Stach nie ma już prawie żadnej nadziei na uwolnienie, następuje niespodziewana i gwałtowna odmiana jego losu. Odgórnie zostaje wypuszczony i skierowany do, zakrojonej na szeroką skalę, akcji kompromitowania żon dysydentów. Jednocześnie słyszy, że to jego ostatnia szansa na rehabilitację i jeśli jej nie wykorzysta, to koniec.

 

Nie widząc innego wyjścia Stach z zapałem zabiera się do operacyjnego rozpoznania wybranych kobiet, pilnie śledzonych przez tajne służby. Te jednak, pełne rezerwy, nie chcą się z nim umawiać, a drogie prezenty są zdecydowanie odrzucane. Rakieta nie rozumie, co się dzieje. Co więcej, zauważa, że kraj nie jest już tym samym krajem, jakim był kiedyś, za szczęśliwych czasów pracy w Państwowym Ośrodku Maszynowym. Podskórnie czuje, że wokoło toczy się niewidzialna wojna pomiędzy jego mocodawcami a wyrzutkami, którzy nie chcą okazywać wdzięczności ojczyźnie za bezpłatną naukę, leczenie, spokój na ulicach i nie doceniają braku bezrobocia.  

 

 

*

 

 

   Emilię Bazdyl poznaje dzięki kolejnemu zadaniu. Widząc po raz pierwszy jej zdjęcie, zakochuje się bez pamięci. Wczesne kontakty operacyjne nie dochodzą do skutku z powodu niespotykanego wcześniej u Rakiety stanu ogólnego rozedrgania i nieśmiałości.

 

Gdy wreszcie udaje im się spotkać, Stach naiwnie zdradza całą prawdę o szeroko zakrojonej akcji inwigilacyjnej, za co dostaje w nagrodę od Bazdyl talerz zawiesistej zupy grochowej. 

 

   Jego wewnętrzne życie ulega przemianie. Koledzy Emilii zdradzają mu, o co w tym wszystkim chodzi i gdzie jest właściwa strona barykady. Rakieta jest pod wielkim wrażeniem dopiero co poznanej prawdy. Jednak z powodów czysto finansowych nie potrafi zerwać ze swoimi mocodawcami. Przez dłuższy czas próbuje ukryć przed zwierzchnikami swoje zauroczenie zdradliwa ideą, jednak brak wyników szybko obnaża ukryty sekret.

 

   Zostaje w trybie pilnym przeniesiony karnie na wschodnie rubieże południowej Azji, gdzie  osiada  w nędznym domku, skąd ma piękny widok na ośnieżone łańcuchy górskie. 

 

**

 

   Pewnego dnia wspina się na jeden ze szczytów, będąc w samych tylko slipach. Zabiera ze sobą sznurek i dwie suszone ryby.

 

Na górze zostaje urzeczony, roztaczającym się stamtąd, pięknym i bezkresnym widokiem okolicy. Zapomina o zimnie, gdy zauważa opalającą się nieopodal piękną nastolatkę o jasnej karnacji skóry. Kładą się razem i już ma dojść do pełnego zespolenia, gdy naraz Stach zauważa na czole dziewczyny małą, czerwoną kropkę. Zaczyna powoli zdzierać ją paznokciem. W mig rozpoznaje rodzinne znamię. Po kilku chwilach okazuje się, że Rakieta jest wręcz nieprawdopodobnym szczęściarzem: to jego własna córka, zrodzona z Nadieżdy Sewaspołskiej!

 

 

   Po tym wydarzeniu nikt więcej nie spotyka już Stacha Rakiety, który skutecznie znika z akt wszystkich urzędów, także najważniejszego, z którego pamięci chciałby zniknąć każdy - Urzędu Skarbowego.

 

**

 

   Pewnego mglistego poranka 2010 roku, z miejsca budowy autostrady w okolicach Bolimowa, chiński robotnik przepędza jakiegoś staruszka z „wyraźnym szmerglem”. Osobnik ten wałęsał się niejednokrotnie po ogrodzonym terenie, wypatrując ponoć jakiegoś nieistniejącego już drewnianego amfiteatru. Na dodatek rył coś po drzewach swoim nadzwyczaj ostrym kozikiem, przeszkadzając pracującym w pocie czoła importowanym robotnikom w zrealizowaniu niedorzecznie krótkiego terminu oddania drogi do użytku, oraz stanowiąc realne zagrożenie dla ich bezpieczeństwa. 

 

Starzec - skutecznie pogoniony złym psem, który wżarł mu się mocno w tyłek - czmychnął w sobie tylko znanym kierunku i więcej go nie widziano.

 

 

Z tego powodu odcinek autostrady A2, przebiegający koło Bolimowa został oddany do użytku z dość dużym opóźnieniem. Ludzie wierzą, że z powodu Chińczyków.

 

 

 

KoNiEc

 

 

DoCo

luty, 2014

 

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Dobra Cobra · dnia 19.12.2014 13:24 · Czytań: 1243 · Średnia ocena: 4,8 · Komentarzy: 31
Komentarze
Dobra Cobra dnia 19.12.2014 15:14
Zapraszam do wysłuchania eleganckiego audioboka (w częściach!) z tą piękną opowieścią:

http://www.youtube.com/watch?v=tcT-oANLzZc
http://www.youtube.com/watch?v=bXMjruR6vtQ


Polecam!


DoCo
palenieszkodzi dnia 19.12.2014 16:04 Ocena: Świetne!
DoCo!

Nie byłbyś sobą, gdyby nie powstał Staszek Rakieta:-).

Oraz maleńka próbka rymu absolutnego, rozbawiająca do łez:)

Ten fragment mnie rozśmieszył najwięcej:
Cytat:
nie wie do­kład­nie, co się z nią dzie­je i dla­cze­go za­czy­na uśmie­chać się co­dzien­nie od ucha do ucha.


Widać w tym tekście, jak bardzo jesteś zafascynowany mężczyzną i jego decydującą rolą we wszelkich procesach społecznych, jakie zachodzą na Ziemi. Kobieta może jedynie liczyć, że spotka na swej drodze takiego Staszka :), bo inaczej będzie tylko i wyłącznie nieszczęśliwa. Spodobało mi się także zaskakujące zakończenie, gdyż nie wierzyłam do końca przekazom medialnym, wyjaśniającym powody opóźnień w budowie autostrad na terenie naszego kraju. Ogólnie tekst mi się spodobał, co z satysfakcją zanotowała dla DoCo, nie mogąca się zabrać do świątecznego sprzątania,
palcia:)
Dobra Cobra dnia 19.12.2014 17:42
Droga palenieszkodzi,

Przecudnie, że opowieść ta znalazła uznanie w Twoich oczach! Jest to albowiem opowieść o korzeniach.

Nie każdy wielbiciel poezji jest miłośnikiem rymu absoutnego, cieszy tym bardziej Twoja radość z powodu tego małego piece of drama.


Dziekuję słodko za odwiedziny, zapraszm do wysłuchania audiobooka ze Stachem i tradycyjnie polecam DoCo na przyszłość:)

DoCo
al-szamanka dnia 20.12.2014 21:30 Ocena: Świetne!
Cytat:
kom nach hause kin­der ma­chen

komm nach Hause Kinder machen

DoCo, litości nie masz!
Spłakałam się jak bóbr. Oczywiście ze śmiechu.
Opowiadanko nieprawdopodobne, akcja toczy się tak wartko, że koniec jest tak nieoczekiwany jak nagłe tąpnięcie.
Muszę przyznać, że chwilami Stach Rakieta kojarzył mi się z Nikodemem Dyzmą, co jest tylko komplementem dla Twojego barwnego stylu pisania.
I podejrzewam, że niejedna kariera w czasach jedynie słusznych przebiegała w podobny sposób, chociaż może niekoniecznie u jej podstaw leżała opisana przez Ciebie wąska specjalizacja.
Co mnie szczególnie zauroczyło, to wyjątkowe uzdolnienie do produkowania nietuzinkowych nazwisk - na każde z nich oczekiwałam wręcz na bezdechu :D
Przezabawne. Dobrze mi zrobiło na zmęczenie ponocnodyżurowe :D

Pozdrawiam :)
Dobra Cobra dnia 20.12.2014 21:39
To opowieść z siermiężnych czasów - kom nach hause kinder machen, mimo niepoprawności w zapisie, jest tu symbolem niedouczeństwa mas ludowych!


al-szamanko,

Cieszy, że podróż, którą odbyłaś dzięki tej opowieści, tak raduje.

Niejedna kariera i w obecnych czasach jest wynikiem bycia we właściwym czasie we właściwym miejscu. A co dopiero wtedy?! Choć z drugiej strony nie było wtedy aż takich możliwości. Wystarczy zerkąć na kanał Doco na soundcloud.com, gdzie prawie rozebrane selfie jest znakiem czasu!

Nie ma się wpływu na brzmienie swojego nazwiska.
W - tak uwielbianych przez niektórych - US i A można mieć totalnie odjazdowe imię. U nas tak się nie udaje, bo są na to odpowiednie przepisy. Dobrze to, czy źle?

Raduje Twój uśmiech!


Pozdrawiam słodko i do następnego!

DoCo
al-szamanka dnia 20.12.2014 21:43 Ocena: Świetne!
Dobra Cobra napisał:
To opowieść z siermiężnych czasów - kom nach hause kinder machen, mimo niepoprawności w zapisie, jest symbolem niedouczeństwa mas ludowych!


aha :D
Dobra Cobra dnia 20.12.2014 21:50
Słodkie pozdrowienia raz jeszcze.


Hat sie wollen mit dem Audio-Version dieser Geschichte um?

DoCo
palenieszkodzi dnia 20.12.2014 21:57 Ocena: Świetne!
No właśnie, czy nie ma być " Komm nach Hause Kinder zu machen" ? (palunia się głowi)

DoCo, chyba to ostatnie po murzyńsku ?;p
Dobra Cobra dnia 20.12.2014 21:58
Cytat:
To opowieść z siermiężnych czasów - mimo niepoprawności w zapisie - nadal jest symbolem niedouczeństwa mas ludowych!


Tak się przynajmniej wydaje.

DoCo
zajacanka dnia 20.12.2014 23:53
zaskoczenia nie ma. szału tez nie. szczerze mówiąc, zasypialam przy słuchaniu drugiej części, a chciałam, jak ja chciałam, żeby było fajnie!
Fajny lektor tylko.
Ale i tak Cie kocham!
Kiss!
A.
Dobra Cobra dnia 21.12.2014 17:35
Też kocham!


zajacanko,

Pięknie dziekuję za wpadnięcie i podzielenie się szczerym słowem. To wielka zaleta i umiejętność napisać prosto, tak jak się czuje.

Ciężko pracowaliśmy ze słodkim lektorem, aby dopełnić pełni przekazu pozatekstowego. Rwało macicę? ;)

Pokrzepienie jest takie: jeszcze się taki nie urodził, kto by każdej Czytelniczce dogodził. Trzeba dalej próbować.


Słodko pozdrawiam i do następnego,

DoCo
Hedwig dnia 21.12.2014 18:06 Ocena: Bardzo dobre
Nie słuchałam, /bo mi laptop wariuje/ tylko czytałam. Na dodatek musiałam uważać, żeby mi piernik z piekarnika nie wyszedł. :)
Niezły przerywnik przedświąteczny.
Obśmiałam się jak norka, boć to prawie samo życie.
Pozdrawiam
Dobra Cobra dnia 21.12.2014 19:24
Uffff, dobrze, że ten piernik nie wyszedł...z piekarnika!


Miła Hedwig,

Oto Dobra Cobra w całej okazałości. Przedziwne dzieje, zwroty akcji, niesamowite romantyczne zakończenie i na dodatek audiobook w prezencie! ;) I do tego przedświątecznie i przednoworocznie.

Jako rzekłaś - c'est la vie. Nie miał łatwo nasz bohater, ale i Ludowa Ojczyzna letko nie miała.


Pozdrawiam, dziękując za wizytę.


Do następnego,

DoCo
blaszka dnia 21.12.2014 22:16
Witaj DoCo

oddaję hołd Twojej wyobraźni i literackiemu polotowi, a także doceniam przaśny humor,
jednakże jako przedstawicielka płci żeńskiej, czuję się zobowiązana zaprotestować przeciwko sprowadzaniu występujących w utworze kobiet do roli przedmiotów seksualnych.
Dlaczego nie wyposażasz ich w uczucia wyższe, jakimi niewątpliwie w rzeczywistości dysponują?
Twój męski bohater przynajmniej raz się zakochuje, zatem widzę tu rażącą niesprawiedliwość w traktowaniu postaci. Uprzejmie proszę wziąć w przyszłości moje sugestie pod uwagę.

Wersja audio - prima sort, macica w strzępach ;)

Pozdrawiam,
LPK.
Dobra Cobra dnia 21.12.2014 22:54
Cóż robić, że Stach to facet i taką robotę dostał! Do kogo pisać zażalenie?


Witaj blaszko,

On tylko wykonywał rozkazy. To były paskudne czasy.


Znam punkt repasacji macic, robią to tanio i na poczekaniu. Podam adres, gdyż czuję się winnym popelnienia zbrodni audiobookowej! Niech potomni rozsądzą.

Pozdrawiam LPK!

Z ukłonami Cobra Dobra
blaszka dnia 21.12.2014 22:58
No ja piszę do Ciebie zażalenie.
Bo w życiu to najpierw miłość a potem seks, a u Ciebie tylko jedna strona medalu.

Repasacja macic! Genialne!
Dobra Cobra dnia 22.12.2014 21:16
Tak? Ale to jest Dobra Cobra. Tego stylu nie należy mylić w żadnym wypadku z zyciem!

Dziękuję za ponowny wpad.


DoCo
akacjowa agnes dnia 22.12.2014 21:20
Cóż, znalazłam chwilę między uszkami, karpiem a jajami.
DoCo, Twój tekst jest typowo męski. Niby kobiety bez Was, mężczyzn, popadłyby w depresje, dołki i schizofrenie?
Kto wie, kto wie. Nie będę próbować. Hihihi.
Fajnie się czytało i słuchało też (poznałam Twój tekst dwoma zmysłami), ale macicę mam całą ;P

Pozdrawiam przedświątecznie
Dobra Cobra dnia 22.12.2014 22:32
Dzielna dziewczyna! Napotkac Stacha R. i na dodatek nie mieć potrzeby cerować tego i owego. No, no...

Z pewnością kobieta da sobie radę i nie popadną w depresje, dołki i schizę. Przynajmniej część...

Fajnie, że doświadczyłaś mocy audiobooka:). Dzieki Tobie moje działania mają sens istnienia!

Poooooozdrawiam,

DoCo mówi: do następnego!
ajw dnia 27.12.2014 19:06 Ocena: Świetne!
Cobruś - przyznaję bez bicia, ze dopiero dzisiaj znalazłam czas, by wysłuchać tego "dramatu nie do końca cielesnego" (protestuję - dla mnie jest cielesny do cna). Czapki z głów przed panem Przemysławem Nikielem, bo daje czadu, czytając z taką intonacją, że siedziałam z wybałuszonymi oczami ( jak letniczka) i do tej pory nie mogę uspokoić oddechu ;))
Dobra Cobra dnia 27.12.2014 20:10
Taaa, to nie jest lekka sprawa z tym Przemysławem! Ale to wszystko specjalnie...


Droga ajw,

Raduje, ach raduje, gdy sprawozdajesz meldunek z wysłuchania audiobooka. Wybauszone oczęta to nadzwyczaj hojna nagroda za miesiące zimna, głodu, chłodu, podstępnych knowań i wreszcie nadania ostatecznego kształtu wersji audio.

Dziękuję, za obecność i za dobre słowo!

Pozdrawiam z oczami lez pelnymi od tego twórczego wzruszenia...

DoCo
jasna69 dnia 28.12.2014 16:49
DoCo, cóż ja tu mogę dodać? Nie ukrywam, Stacha chętnie bym ugościła i zagłębiła się w jego sztuce, ale tej piórem tworzonej, bo o władaniu męskim orędziem dużo się dowiedziałam, jednak tfórczość literacka pozostawiła niedosyt. Ach, ciekawa jestem, czy ten „szósty”, jak Grigorij, zawładnąłby moim serduszkiem.
Szkoda, że Stachowi przyszło żyć w odległych czasach, bo przypuszczam, że dziś jego kariera mogłaby przynieść bardziej wymierne owoce (pomijając oczywiście tę cudną latorośl, która ma moc czyszczenia rejestrów).
W każdym razie, nawet nieco zasmucona brakiem odpowiedzi na pytanie, czy bohater obdarzony był talentem dramaturgicznym równie wielkim jak przyrodzenie, odchodzę ukontentowana Twoim pisaniem.
Pan Przemysław jest boski, dołączam do grona wielbicielek Jego głosu i zdolności interpretacyjnych.
Obcowanie z Wami, Panowie jest czystą przyjemnością (tu muszę się przyznać, że zakazałam sobie zabierania Was w zacisze sypialni ;) ).

Pozdrawiam
Dobra Cobra dnia 28.12.2014 19:18
Jesteś dzielną kobietą, że zakazałaś sobie (i trwasz w zakazie!) zabieranie obcych mężczyzn do sypialni!


Droga jasna69,

To nie były letkie czasy. Nadzieja jest ta, iż i dziś żyje i chodzi po świecie wielu chojraków, co to zakręcają wgłowach zwykłym dziewczynom, jak i ich gatunkowi niezwykłemu - celebrytkom!

To bardzo ciekawa sprawa z tym szóstym pancernym. On musiał być, bo kto pilnował czołgu, jak chłopcy szli do ataku wręcz? A to były przecież tereny Polszy, gdzie złodziejstwo kwitło, oraz tereny wschodniego NRD, gdzie też nie było lekko. Są też inne dowody wewnętrzne, świadczące o dodatkowym pancernym (do kogo leciał zawsze Szarik, jak gdzieś leciał? Przecież nie było widać, gdzie i do kogo, bo biegł za kamerę lub w tzw siną dal)

Rad Cię gościć! Wpadnij jeszcze kiedy, co? Wymienimy uwagi o prozie i okolic`nych temamtch okołoprozatorskich ;)


Pozdrawiam miło, ufając, że czas leniuchowania zniosłaś też wytrwale a i godnie!


Do następnego,

DoCo
jasna69 dnia 31.12.2014 01:49
Póki co trwam, ale czy wytrwam?
Wiem, kim był szósty! To cień, zły cień, nikt inny przed złodziejstwem nie mógły Rudego obronić. I szarik też do niego chętnie biegał, bo psy nie lubią oświetleniowców, za to powarczeć lubią, a że na ekipę nie wolno to chociaż na cieniu się wyżywał. Ot i cała zagadka. Sprytny ten Stach.

Pozdrawiam z godnością niepodeptaną leniuchowaniem
Dobra Cobra dnia 31.12.2014 18:31
Odpozdrawiam równie godnie.

To bardzo ciekawa myśl z tym Cieniem!


Do następnego,

DoCo
TamaraUA dnia 13.11.2015 07:56 Ocena: Świetne!
Kiedy zamierzasz wydać coś na papierze?
A może już to zrobiłaś?
Nie było by to dziwne.

Pozdrawiam
TamaraUA
Dobra Cobra dnia 13.11.2015 08:26
Witaj,

Pięknie, że wpadłaś do kącika DoCo.


Wybrałaś ikoniczną opowieść o Stachu Rakiecie! Czy zdecydowalaś się na wysłuchanie audiobooka? YouTube/dobra Cobra. To tam wydaję swoje dzieła. Zapraszam do odwiedzin,

Mogę wydać papierową wersję w każdej chwili. Za pieniądze. A w drukowanym wydawaniu chodzi o to, zeby ktoś chciał cię wydać, bo w ciebie wierzy. Nie ma więc żadnego parcia, nie muszę mieć wydaną ksiazkę i nie posiadam sraczki z tego powodu. Strasznie Cię za to przepraszam...


Spokojnego dnia życzę.

Zapraszam w przyszłości,

DoCo
TamaraUA dnia 13.11.2015 13:00 Ocena: Świetne!
Na komplement czasami wystarczy zwykłe Dziękuję.
Dobra Cobra dnia 13.11.2015 17:46
Ależ podziękowałam i raz jeszcze dziękuję.

Oto poczułam się w obowiązku napisać Ci samą prawdę o wydawaniu. A jeśli ktoś by Ci mówił, że to nieprawda - nie wierz mu! ;)


Pięknie pozdrawiam,

DoCo
Aronia23 dnia 21.12.2016 03:20
DoCo, stworzyłeś postać szubrawca. Tylko biega po bieżni życiopodobnej wegetacji. Jak wiater przelatuje ten Stach - halny, niszczy, eliminuje. To pięknie nakreślona postać. Psychologia tłumu mu nieobcą jest. Tłumu by nie pokonał, ale "wyłapuje", co bardziej słabe jednostki i wali z grubej rury - taki jest odważny. To zdanie jest majstersztykiem charakterystyki postaci, wg mnie, oczywiście.
"Podskórnie czuje, że wokoło toczy się niewidzialna wojna pomiędzy jego mocodawcami a wyrzutkami, którzy nie chcą okazywać wdzięczności ojczyźnie za bezpłatną naukę, leczenie, spokój na ulicach i nie doceniają braku bezrobocia."
Niecodzienne jest mieszanie zimna z upałem - taka przenośnia, jak mniemam. Leci chłop do kobity, bladej, słabo wyglądającej, ale okazuje się, że "jaki pan, taki kram". Jajca. Zniszczono Stacha? Nie, sam się zniszczył, a winę zrzucono na tłum - Chińczyków - wielomiliardowy tłum. Gites - majonez. "This is the end... " , jak , w swoim czasie Jim Morrison, zapodawał.
Pozdrawiam DoCo, zapodając:
https://www.youtube.com/watch?v=lo6cXkZruS8 https://www.youtube.com/watch?v=JSUIQgEVDM4
Dobra Cobra dnia 21.12.2016 09:47
Ależ gdzież tam szubrawca? Był wybrancem w ciężkich czasach, podczas, gdy nasi dziadowie i ojcowie krwawicą zdobywali po równo.

Aronio,

Historia kolem się toczy i niejako dziś znów mamy jej powtorkę. Moze dla tych, co wtedy nie zdązyli na socjalizm. Tak, Morrison zapodawał coś takiego, ale nie jestem pewna, czy chodziło mu o czasy gierkowskie.

Przesłodko było Cię gościć. Zapytam jeszcze, czy wierzysz w audiobooki i uciekam.


DO NASTĘPNEGO,

DoCo
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
27/03/2024 22:12
Serdeczne dzięki, Pliszko! Czasem pisząc, nie musiałem… »
pliszka
27/03/2024 20:55
Kaz, w niektórych Twoich tekstach widziałam więcej turpizmu… »
Noescritura
25/03/2024 21:21
@valeria, dziękuję, miły komentarz :) »
Zdzislaw
24/03/2024 21:51
Drystian Szpil - to i mnie fajnie... ups! (zbyt… »
Drystian Szpil
24/03/2024 21:40
Cudny kawałek poezji, ciekawie mieszasz elokwentną formę… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:18
@Optymilian - tak. »
Optymilian
24/03/2024 21:15
@Zdzisławie, dopytam dla pewności, czy ten fragment jest… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:00
Optymilian - nie musisz wierzyć, ale to są moje wspomnienia… »
Optymilian
24/03/2024 13:46
Wiem, że nie powinienem się odnosić do komentarzy, tylko do… »
Kazjuno
24/03/2024 12:38
Tu masz Zdzisław świętą rację. Szczególnie zgadzam się z… »
Zdzislaw
24/03/2024 11:03
Kazjuno, Darcon - jak widać, każdy z nas ma swoje… »
Kazjuno
24/03/2024 08:46
Tylko raz miałem do czynienia z duchem. Opisałem tę przygodę… »
Zbigniew Szczypek
23/03/2024 20:57
Roninie Świetne opowiadanie, chociaż nie od początku. Bo… »
Marek Adam Grabowski
23/03/2024 17:48
Opowiadanie bardzo ciekawe i dobrze napisane.… »
Darcon
23/03/2024 17:10
To dobry wynik, Zdzisławie, gratuluję. :) Wiele… »
ShoutBox
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
  • Slavek
  • 22/03/2024 19:46
  • Cześć. Chciałbym dodać zdjęcie tylko nie wiem co wpisać w "Nazwa"(nick czy nazwę fotografii?) i "Album" tu mam wątpliwości bo wyskakują mi nazwy albumów, które mam wrażenie, że mają swoich właścicieli
  • TakaJedna
  • 13/03/2024 23:41
  • To ja dziękuję Darconowi też za dobre słowo
  • Darcon
  • 12/03/2024 19:15
  • Dzisiaj wpadło w prozie kilka nowych tytułów. Wszystkie na górną półkę. Można mieć różne gusta i lubić inne gatunki, ale nie sposób nie docenić ich dobrego poziomu literackiego. Zachęcam do lektury.
  • Zbigniew Szczypek
  • 06/03/2024 00:06
  • OK! Ważne, że zaczęłaś i tej "krwi" nie zmyjesz już z rąk, nie da Ci spać - ja to wiem, jak Lady M.
Ostatnio widziani
Gości online:79
Najnowszy:wrodinam