- Raz, dwa, trzy,…, pięćdziesiąt! – Agata leżała na podłodze. Szeroko rozszerzone źrenice, lekko rozchylone usta. Przyspieszony oddech i głośno bijące serce. – Tak!
Dziewczyna podniosła się z podłogi. W taki sposób zaczynała każdy swój dzień. Gdyby nie porcja przyspieszających krążenie i podnoszących poziom adrenaliny brzuszków, ta jasnowłosa, szarooka, szczupła dziewczyna nie miałaby energii do czegokolwiek, a już na pewno nie dysponowałaby takimi jej pokładami, by wyjść na zajęcia.
Tak, uczelnia – jej odwieczna, a może raczej od – roczna, zmora.
- Wtedy wybrałam to gówno. – Westchnęła zrezygnowana, łapiąc w dłoń ciężką torebkę, wypełnioną wiedzą, którą jej przekazywano torturując.
Weszła do samochodu, gdzie już czekał tata. On zawsze, każdego dnia zawoził ją na dworzec, a mała mieścinka, z jaką sąsiadowała ich jeszcze mniejsza wieś witała ją zatłoczonymi, zbyt wąskimi, jak na taką ich ilość – autami.
Potem czekała na pociąg, stojąc na ledwie co – dwa miesiące temu - wyremontowanym, zabytkowym dworcu. Kilkadziesiąt towarzyszy tej codziennej, szarej niedoli już kilka minut później - po nadjechaniu niebiesko - białego metalowego potwora – torowalo sobie drogę do jego wnętrza. I to wcale nie przebierając w sposobach. A to wymowne, przepraszające spojrzenie młodego chłopaka, bo przecież ,,chłopcy w tych czasach towarem deficytowym – to szanuj, siedzieć muszą”, to znów przypadkowe uderzenie parasolki – każda babcia, jak to na starszą, wymagającą szacunku osobę przystało – stać nie może!
Dla każdego zawsze – no dobrze, nie zawsze – znajdzie się kawałek podłogi, by mógł ulokować na nim ledwie mieszczące się stopy i ćwicząc siłę łydek, walczyć z wszelkimi prawami fizyki, czy to podczas ruszania, czy hamowania. Lecz Agacie wcale to nie przeszkadzało – przecież musimy się cieszyć – my, wszyscy. Nie masz czym, nie wiesz, co powinno wywołać uśmiech na twej twarzy?
- To se wymyśl! – Właśnie takie było hasło, jakie towarzyszyło tej z pozoru spokojnej, bezkonfliktowej dziewczynie odkąd nauczyła się precyzować myśli. Rozmyślała, marzyła, pisała.
Może ten stojący obok policjant ma cięższy los niż ty – istota cierpiąca z powodu konsekwencji swych decyzji - podjętych pod wpływem różnych sugestii. A co, jeśli ten mundurowy, silny z pozoru – nie ukrywajmy – ciacho, a nie facet, również mogły wyć ze smutku, bo… No właśnie, bo co? A nóż, jego rodzice tłuki go pod byle pretekstem, więc chcąc pokazać losowi, jaki z niego twardziel postawił sobie cel – zdać wstępne egzaminy, jakże trudne, żeby zostać ,,Panem władzą”? Hm, a jakby inaczej – zacznijmy jeszcze raz. Takie niebieskie oczka, jedyna słodycz w tej męskiej, wręcz chłodnej twarzy z bojowo zaciśniętymi ustami. Och! A co jeśli ty kryjesz jakiś parszywy, albo słodki, sekret miłosny?
- Tak, napiszę o tobie! – Uśmiechając się do swego wewnętrznego głosu, Agata lekceważyła przyglądających się jej przechodniów.
Wolała żyć w świecie marzeń. Kreować rzeczywistość – taką, w jakiej właśnie sama chciałaby żyć, gdyby ta ironiczna, kpiąca z nas Siła Wyższa, pozwoliła. Nie, niestety. Unoszący się wokoło stęchły zapach – tu i teraz – nie dał o sobie zapomnieć. Politechnika. Na samą myśl o tym słowie Agatę ogarniało przerażenie, a lodowaty dreszcz przebiegał jej ciało – od cebulek blond włosów, aż po czerwone końcówki paznokci u stóp.
Siedzenie na tym zabijającym jej inspirację wykładzie choć ułamek – a może pochodną, czy całkę – sekundy, niszczyło ją całą – zabłąkaną duszę artysty, którą podły los skierował właśnie tutaj!
- Sama się tutaj zapisałaś, kretynko, ku własnej zgubie, cierp więc. – Przypomniała sobie.
Odpokutować trzeba, nie podda się, bo tego w zwyczaju nie miała! Kiedy zaczynała coś robić – musiała dokończyć choćby z dłoni Agaty ciekła krew, a oczy zaszły mgłą zmęczenia. Chroboczący, torturujący ją dźwięk ,,belka”, czy też ,,kratownica” co chwila ściągały ją na ziemię – albo raczej na to rozklekotane krzesło – ze świata marzeń, od śnieżnobiałych piórek i wyimaginowanych postaci, które przecież już tak bardzo chciały wyrwać się z jej głowy, przez palce dziewczyny, uderzające w klawiaturę – na kartkę – by żyć! Cóż, trzeba wrócić do zarodkowania – o nie, to nie ma nic wspólnego z przyjemnością łączenia się rozgrzanych ciał – metale też mają swoje potrzeby, a raczej prawa. Co z ceramiką, polimerami i kompozytami? Kolejny dreszcz obrzydzenia wstrząsnął ciałem dziewczyny. Pisanie książek o tematyce technicznej to - do cholery, jak dupa bladej - uwłaczające dla literatury polskiej!
- A jak ja to kolokwium napiszę, co, starcu? – Pytała bezgłośnie patrzącego jej w oczy profesora, który lustrował zamyśloną, by przywołać ją do świata żywych – a może nudnych, zniszczonych Politechniką – studentów.
Depresyjne - czarne, jak smoła i ciężkie, jak atomy myśli wyparowały z głowy dziewczyny, gdy Agata przekroczyła próg uczelni. Tak, tym razem opuszczając ją na trzy dni! Piątunio – miała ochotę śpiewać i całować to, co bezpostaciowe – początek weekendu! Znów szła tą cudowną ulicą, gdzie na każdym kroku zobaczyć mogła kolejną inspirację, jaką był człowiek. Każdy z osobna, wraz ze swoimi wyjątkowymi cechami, ale też wszyscy razem – jako różnego rodzaju podobne do siebie masy.
- Tylko czy dam radę? – Wyszeptała w próżnię Agata. – Przezwyciężyć ich żarłoczną, duszącą mój artyzm, naturę? Będę potrafiła z każdym kolejnym dniem tworzyć coraz to lepsze scenariusze, czy też oni osiągną swój cel – odbiorą mi to, co mam najcenniejszego – klucz do świata marzeń, gdzie nie ma prawa wstępu żaden oscylator, kątownik i zgład?
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt