Szczelina (10) - euterpe
Proza » Długie Opowiadania » Szczelina (10)
A A A
Od autora: Rozdział X "Szczeliny".
Poproszę kilo sugestii i merytorycznych komentarzy.
Dziękuję bardzo:)

Rozejrzał się po miejscu, które, miał nadzieję jeszcze go pamięta. To właśnie tu przybywał w poszukiwaniu inspiracji, tu rodziły się najlepsze pomysły, mające odzwierciedlenie w jego twórczości. Rozmowy z lokalnymi opryszkami, oczywiście za odpowiednią opłatą, były główną atrakcją tej mordowni. Musiał jednak rozgraniczyć prawdę od fikcji, gdyż, niestety towarzysze, mieli tendencję do podkoloryzowania wydarzeń, szczególnie tych, w których sami byli bohaterami. Na szczęście Karol nie miał z tym kłopotu. Zawsze traktował zwierzenia, nawet bliskich mu osób, z przymrużeniem oka. Doskonale poznał psychikę ludzką i tory popędu, dlatego jego bohaterowie zdawali się żyć własnym życiem, co zostało wielokrotnie docenione przez krytyków.

 Niestety, ktoś siedział na jego miejscu – z prawej strony przy barze. To dziwne, jakie drobiazgi potrafiły go wyprowadzić z równowagi, choć stalowe nerwy utrzymywały je, na szczęście, w ryzach. Niezadowolenie malowało się wieloma zmarszczkami, jednak nie miało to wpływu na ton mówienia. Był raczej obojętny, gdy podszedł do mężczyzny zajmującego to niezapomniane miejsce.

– Mam prośbę, kolego. Byłbyś tak dobry i przesiadłbyś się miejsce obok?

– Niby dlaczego? Już sobie wygrzałem! – rzekł napastliwym tonem.

– Ja do ciebie mówię uprzejmie, więc nie ma co się denerwować. Powiedzmy, że to moje natręctwo. W innym miejscu czuję się zagrożony i kto wie, co może mi odbić – mówił jak obłąkany. – No weź, kolego, posuń się. Stawiam kolejkę! Co ty na to?

– Jak stawiasz, to siadasz. – Mężczyzna ustąpił miejsca i zdawał się czekać na umówiony alkohol, który barman, po wskazaniu przez Karola palcem, niebawem podał.

– Czy ja cię już gdzieś widziałem, gościu? – zapytał dociekliwie nalewając whiskey do dwóch szklaneczek.

 Karol zastanawiał się, czy jest to możliwe, aby ktoś go rozpoznał. Nie był tu od dawna, nie wyróżniał się zbytnio z tłumu nabuzowanych hormonami mężczyzn, więc nie widział powodu, dla którego zapadłby komukolwiek w pamięć.

– Możliwe, często tu przychodziłem zanim… ale to nieistotne – odparł Karol zanurzając usta w drinku.

– Zanim co? – zapytał siedzący obok mężczyzna.

– Nie przyszedłem tu pogadać, tylko się porządnie złoić, panie wścibski – powiedział przekornie.

– Wybacz za pytanie, ale skoro już ze sobą pijemy, to czemu by nie umilić tej czynności pogawędką?

– Mówi pan elokwentnie, jednak odmawiam odpowiedzi. Nie mam po prostu na nią ochoty.

– Jak sobie chcesz. A siedź tu sobie, a ja sobie! – Mężczyzna wstał i przesiadł się o kolejne miejsce. Oburzony zachowaniem współbiesiadnika, zasiadł na nim z takim impetem, że szybko zwrócił na siebie uwagę prawie całej mordowni. Czuł na sobie wzrok niejednego człowieka, dla którego święty spokój, jakiego zaznawał w tym miejscu, był bezcenny. Mężczyzna jakby nagle się skurczył, patrzył błagalnie na Karola, jak na wybawcę z opresji. Marzył choćby o jednym słowie, które zbije resztę z tropu, dzięki czemu znów będzie niewidzialny.

– Ej, to za to postawię ci jeszcze jedną kolejkę. Chodź, chodź. Siadaj przyjacielu. – Karol wskazał na krzesło obok siebie, które wcześniej było zajęte. – Barman, jeszcze jedną prosimy. – Kiwnął porozumiewawczo. Zaraz potem przed nimi stały napełnione szklaneczki. – Ach, nie ma to jak whiskey. Osobiście wolę osiemnastoletnią Chivas, ale Jack, on też daje radę – rzekł wypijając haustem płynną zawartość.

– Powoli sącz, szkoda kasy. Trzeba się delektować takim trunkiem. – Mężczyzna siedzący obok, nie mógł uwierzyć w prędkość, z jaką Karol żłopał napitek.

– Za twoje nie piję, więc nie marudź. Następna?

– Jeszcze nie uporałem się z tą, ale ty zamów sobie. Twoje zdrowie, kolego! – Uniósł w górę szkło.

– Barman, jeszcze raz to samo. Ej, a jak ty masz na imię? Tak już pijemy, to dobrze jest wiedzieć z kim, nie? – pytał zaciekawiony tajemniczą postacią towarzyszącą mu tego wieczoru. Poza tym alkohol zaczął wreszcie rozgrzewać jego wnętrze, dzięki czemu stał się bardziej wylewny.

 Zwykle przygotowywał się na te nocne eskapady, wyszukując informacji na temat ogólnej historii stałych bywalców. Upatrywał ofiarę, przywdziewał odpowiedni strój, oraz przypisane postaci oblicze. Odkrywał w sobie nagle duszę punka, rockmana, skina, a czasem nawet szaleńca. Branża filmowa mogłaby z pewnością czerpać inspirację z jego obszernych notatek, jednak on ich im nie udostępniał. Przecież to materiał na długoletnie pisanie, ewentualnie może sprzedać, co nudniejsze opowiastki dla podrzędnego pismaka, zachowując przy tym anonimowość i pieniądze na koncie bankowym.

– I tak nie zapamiętasz, ale Arek, miło mi. A jak ty masz na imię?

– Karol – odparł bulgocząc niepołkniętym płynem.

– To powiedz mi w końcu, o co chodziło? – pytał zaciekawiony historią towarzysza.

– W związku. z czym?

– Czemu przestałeś przychodzić? Mówiłeś, że to nieistotne, ale coś mi się nie chce wierzyć. Inaczej powiedziałbyś bez wahania, albo wcale nie podjąłbyś tematu, mam rację?

 Pytania Arka były równie enigmatyczne, jak i sama jego postać. Właściwie, jeszcze nic nie zdążył o sobie powiedzieć, co Karola zastanowiło. Zwykle tutejsi chętnie dzielili się z nim wszelkimi informacjami dotyczącymi ich działalności przestępczej. On jednak był stosunkowo cichy, małomówny, dyskretny, a i postura wskazywała na wrodzoną delikatność. Pozostały dwie opcje. Arek był albo psychologiem, albo psychopatą. Obie wersje zdały się Karolowi niepokojące, ale i podniecające.

– Masz chyba nosa do ludzi, co?

– Może trochę, staram się. – Arek się zarumienił. Nie lubił jak ktoś zaczyna rozgryzać jego postać i motywy, którymi się kieruje. Zwykle ta kwestia należała do niego.

– To się nie staraj, bo i bez tego ci nieźle wychodzi. Może pomyśl nad napisaniem jakiejś książki, albo psychologią? – Karol dalej wiercił dziurę w brzuchu i ani myślał przestać. Bawiły go odbywające się wewnątrz ludzkiego umysłu rozgrywki. Czuł się wtedy panem sytuacji, gdy był w stanie rokować przebieg tej nierównej walki. „Ludzie są tacy przewidywalni” – nie raz mawiał, a niestety nikt nie potrafił go wyciągnąć z błędu. Przez to życie wydawało się równie nudne, jak według niego, bohaterowie współczesnych książek.

– Czemu ci to przyszło do głowy? Nasza rozmowa przecież jeszcze nie jest na tyle fascynująca, byś mógł tak pomyśleć. – Zakłopotany mężczyzna zastanawiał się, czy aby jego adwersarz czegoś nie podejrzewał? Zadaje celne pytania, jednocześnie wodzi za nos jak przeciętnego rozmówcę.

– Wiesz, wyczuwam talenty. Ty też masz coś w sobie. To samo ja mam – mówił z przekonaniem, jak gdyby sprzedawał jakąś wodę uzdrawiającą i tylko, właśnie tworzące się między nimi, zaufanie jest w stanie dokonać transakcji.

– Co takiego? – Aby uniknąć ujawnienia wyraźnego zdenerwowania, Arek zaczął pocierać dłonią, o dłoń. W ten sposób rozprowadzał każdą kroplę potu po skórze z nadzieją na jego zaabsorbowanie i zatuszowanie wszelkich śladów.

– Prędzej patrzysz niż mówisz. To cecha obserwatora.

– To mogę być też ornitologiem, albo stróżem nocnym – powiedział triumfalnie.

 Karol popatrzył na Arka, jakby widział samego siebie w lustrze. Przecież sarkazm jest jego cechą rozpoznawczą, jak mógłby przypadkowy mężczyzna być w jej posiadaniu?

– Jak uważasz, ale szkoda by było.

– Dlaczego? – Czuł się zbity z tropu. Najpierw miał wrażenie, że jest wyśmiewany przez rozmówcę, po chwili jednak doznawał troski, jaką znał tylko od zmarłej wieki temu matki. Nie rozumiał tego uczucia, a jednak z chęcią się w nim zatopił.

– Używasz słów, których nie znałby zwykły cieć. – Zauważył Karol.

– Może uważałem na języku polskim?

– Skoro tak sądzisz, nie będę cię wyprowadzać z błędu. W sumie w pisarstwie należy też myśleć nieszablonowo, a to chyba twoja pięta achillesowa – mówił zawiedziony. Miał nadzieję, że w końcu znalazł kogoś, kto byłby podobny do niego. Tyle czasu spędził w odosobnieniu, dlatego każda osoba, wykazująca cechy zbliżone jemu, wydawała się jakby rozwiązaniem w jego nieszczęściu. Właściwie nie przyznawał się do niego, ale kto by nie zauważył, że pod tą powłoką myśliciela, kryje się mały, przerażony chłopiec, tęskniący za miłością?

– Nieprawda! Jestem przecież kreatywny!

– Skąd mam, do cholery wiedzieć, przecież się nie znamy? A zresztą, to udowodnij mi, że jesteś, chyba że cię na to nie stać?

– W jaki sposób? – rzekł zaskoczony obrotem spraw.

– No właśnie, w jaki? Wymyśl coś.

– W jakim celu? Przecież nic ci nie muszę udowadniać, jak mówiłeś, ledwo się znamy.

– Tak myślisz? Ledwo się znamy? Ja uważam, że o wiele bardziej niż chciałbyś - z pewnością. – Karol chciał powiedzieć coś intrygującego, a nawet filozoficznego, aby wydać się mądrzejszym niż jest w rzeczywistości. Jednak stawianie pytań, nie jest kluczem do bycia Sokratesem, a inteligencja i mądrość w podejmowaniu życiowych decyzji.

– Nie wydaje mi się.

 Arek powoli czuł się zmęczony konwersacją. Alkohol, który miał w krwiobiegu powodował senność i znudzenie. Umiejętnie prowadził do zakończenia jałowej rozmowy.

– Przekonamy się?

– Dobra, mów.

– Patrząc na ciebie, podejrzewam że jesteś osobą nie zawsze zrównoważoną psychicznie, masz swoje tajemnice, o których nie chcesz by ktoś wiedział, jakieś powiązania ze światem przestępczym… Jak mi idzie? – Z dumą prezentował niedawne odkrycia jak badania wykopaliskowe, z tym samym zapałem i ekscytacją.

– Zadziwiająco dobrze, co jeszcze wiesz? – Arek podkręcał atmosferę aprobatą domysłów Karola.

– Jesteś inteligentny, oczytany, wiele w życiu widziałeś i chciałbyś o tym zapomnieć. - Obniżył głos, nadając mu barwę bardziej enigmatyczną.

– Skąd wiedziałeś? – zapytał zaskoczony. Nie przypuszczał, że tak daleko zabrnie ta rozmowa ocierająca się niebezpiecznie o prawdziwe wydarzenia. 

– To proste, wystarczy na ciebie spojrzeć, jak się poruszasz, w jaki sposób mówisz, a twoje ubranie. – Obejrzał od góry do dołu rozmówcę, prawie jakby taksował wzrokiem atrakcyjną kobietę. – Bez żadnych podtekstów oczywiście, ale widać od razu, że miałeś do czynienia z czymś w rodzaju mafii, a ta koszula… policyjna? Mam rację?

– Bingo! Rozbiłeś bank.

– Naprawdę? – mówił z nadzieją, że diagnoza udała mu się w końcu w punkt. Nie zawsze się tak zdarzało, zwykle jednak trafiał jak kulą w płot, co stosunkowo obniżało jego samoocenę.

– Nie.

– Kim w takim razie jesteś? – powiedział poirytowany.

– A co to jest, spowiedź? – Arek czuł jakby ktoś grzebał w jego koszu na bieliznę, a już na pewno mieszał mu w głowie.

– Skądże znowu, jestem ciekaw, tak po prostu.

– To idź, bądź ciekaw gdzie indziej. Albo będziesz ze mną szczery, albo zaraz się pożegnamy, gościu!

– Z czym mam być szczery? – zapytał zaskoczony słowami siedzącego obok mężczyzny.

– Czego ode mnie chcesz, tak wypytujesz jak jakiś pies albo pismak, więc? Kim jesteś?

 Karol czuł się jak na przesłuchaniu, choć nigdy w żadnym nie uczestniczył, jednak wrażliwość literacka kazała mu wierzyć, że właśnie tak to wygląda.

– Nikim takim.

– Kim? – jątrzył dalej.

– Kimkolwiek chcesz – rzekł zrezygnowany.

– Chcę byś był martwy, da radę? – Spojrzał na Karola, na jego przerażoną minę głoszącą „o nie, tylko nie to” i zrozumiał, że jest na dobrym tropie, by za chwilę poznać tożsamość adwersarza. - Tak myślałem, to gadaj!

– Jestem nietrzeźwy. – Wyrzucił z dziecięcym zadowoleniem, jak gdyby specjalnie chciał zrobić na przekór siedzącemu obok koledze.

– Jak my wszyscy. Mów!

– Jestem pisarzem – wybełkotał zuchwale.

– Zalewasz – rzekł niedowierzając. Nigdy nie miał do czynienia z kimś takim, a już na pewno nie spodziewał się poznać w miejscu uczęszczanym przez pijusów i obłąkańców.

– A skąd. Nigdy.

– Mogłem gdzieś przeczytać te twoje dzieła? – zapytał szyderczo.

– Pewnie, że tak, panie dowcipnisiu. W każdej księgarni. – Zadarł do góry nos, od teraz każde słowo cyzelował z dokładnością godną architekta.

– A masz jakoś na imię?

– Nie, ja tylko się nazywam. Karol Szemry.

– No, obiło mi się o uszy. To chyba jakieś sensacyjne woluminy?

– Bardziej kryminał, ale miło mi, że mnie kojarzysz. – Wyszczerzył zęby buńczucznie.

– Karol Szemry? To ja już wiem skąd cię kojarzę – wtrącił barman. – Pamiętam twarz z okładki końcowej. Mam nawet parę twoich książek. Jesteś naprawdę dobry. Czasem dreszcz przechodzi po plecach i mam wrażenie, jakbyś pisał o prawdziwych wydarzeniach. Skąd czerpiesz inspirację?

– To tu, to tam. Wiesz jak jest. Wyobraźnia, to podstawowe narzędzie. – Omiótł wzrokiem każdy stolik mordowni i uśmiechnął się prześmiewczo.

– Miałem nawet wrażenie, że „krwawe łąki” są o naszym Leszku, on też był ofiarą linczu.

– Phi, ofiarą – rzekł podsłuchujący rozmowę mężczyzna.

– Pij jak pijesz! – warknął barman.

– No, co pan powie. Jaki ten świat mały – Karol coraz wyraźniej stroszył dumnie piórka, choć jednocześnie wstydził się braku inwencji twórczej, ponieważ musi czerpać inspirację z pobliskiej speluny.

– Co pan u nas robi, w pubie?

– Piję. – Wysączył szklaneczkę i zamówił kolejną. – Dla ciebie też to samo, przyjacielu? – zapytał Arka siedzącego obok nadal.

– No teraz to sobie o mnie przypomniałeś, a tak to gawędzisz z innymi. Nieładnie, nieładnie Karolku. A ty, barman, przestań go zagadywać, bo jestem zazdrosny.

 Arek zmierzwił Karolowi włosy, zmierzył wzrokiem nalewającego whiskey mężczyznę i zawiesił się na ramieniu przygodnego kolegi. Barman chwilę potem pozostawił gruchającą parę, zajmując się innymi klientami.

– Nie ma za co. Ależ to było męczące – rzekł Arek, poprawiając się na krześle.

– Słucham? – Karol był nieco zdezorientowany. Nie wiedział, co właściwie miało miejsce chwilę temu.

– Nie ma za co – bezwstydnie mówił spokojnym tonem, jakby nie rozumiał dlaczego siedzący obok mężczyzna patrzy na niego zdziwionym wzrokiem.

– Ale za co nie ma? – dalej szukał odpowiedzi, która niebawem nadeszła pod zaskakującą postacią.

– No, uratowałem cię przed tym kochasiem.

 Tak ze skrajności w skrajność, Karol najpierw zbladł, potem poczerwieniał, a wraz ze zmianą odcienia skóry, wybuchnął rozsadzającą go wściekłością.

– To był mój wielbiciel, idioto! Może nigdy nie poznałeś, bo jak, skoro nie miałeś, ale żeby tak zaraz zazdrościć, palancie? Nie wiem w czym problem, masz jakieś zaburzenia?!

– Miło mi, że się troszczysz o moje zdrowie psychiczne. Wszystko ze mną w porządku, dziękuję. A ten. – Wskazał barmana. – Nadal z pewnością cię wielbi, tylko z oddali, dzięki Bogu.

– Ale ja cię o to wcale nie prosiłem!

– To prawda, ale minę miałeś tak nietęgą, że musiałem coś zrobić. – Arek szukał wymówki i dobrego powodu, aby wytłumaczyć swoje zachowanie.

– Może to moja mina, gdy jestem rozpoznany? Nie wiesz? No tak, skąd miałbyś, przecież dopiero, co się poznaliśmy. Wybrałeś najlepszy sposób na ratunek. Dzięki – rzekł ironicznie.

– No co? – pytał szczerze zdziwiony reakcją współbiesiadnika.

– Teraz pójdzie plotka, że jestem… no wiesz. W związku – mówił z zażenowaniem.

– Już nie przeżywaj. To nic takiego. To tylko jeden zwykły barman, co on może? – próbował wybrnąć jakoś z sytuacji, by nie zostać samemu w lokalu, do którego trafił przypadkiem.

– Wszystko, jak każdy, gdy się ma Internet i za dużo czasu – bełkotał jak potłuczony.

– Nie przesadzaj, weź się w garść, chłopie. Masz zbyt bujnął wyobraźnię – rzekł z nadzieją na wyrozumiałość siedzącego obok mężczyzny. Tłumaczenie się przed nim z pijackiego faux pas i tak nie było dla niego łatwe.

– Może, może. W każdym razie jestem pijany. Spełniłem swoją powinność. Upiłem się, jak chciałem. Wracam do domu. – Karol wstał, poprawił fryzurę przeczesując ją palcami, machnął na barmana na odchodne i ruszył w stronę drzwi. Zatrzymała go ręka, przytrzymująca ramię. Powoli obrócił się, zobaczył dłoń Arka. Nie zrzucił jej, nie wystraszył, jakby od dawna tam była, jak gdyby stanowiła codzienność dla obu mężczyzn.

– Poczekaj, ja też idę. W którym kierunku zmierzasz? – powiedział jak gdyby nigdy nic.

– Mieszkam na Pawiej, ale nie potrzebuję towarzystwa.

– Tak, tak, już to mówiłeś, a potem mi kolejki stawiałeś. No chodź, przecież nic ci nie zrobię – mówił z troską.

– Przyjacielu, nie trzeba mi kompana w powrocie do domu. Przecież i tak niedaleko mieszkam. – Karol zbywał kolegę byle czym.

– Interesujesz mnie, więc chętnie ci potowarzyszę. – Zaraz się spalił ze wstydu, gdy tylko usłyszał to, co powiedział. Pod wpływem alkoholu zdarzały mu się podobne incydenty, dlatego ograniczał liczbę drinków. Jak widać – nieskutecznie.

– Skarbie, ja nie jestem gejem. Może zmyliła cię moja profesja, albo gładko ogolona twarz, ale to tylko pozory. – Uśmiechnął się zadziornie.

– Kochanie, ja też nie jestem. Mówię poważnie, czy już mężczyzna nie może interesować się… innym mężczyzną bez żadnych podtekstów? – Próbował za wszelką cenę ratować sytuację, by do reszty się nie zbłaźnić.

– Sam wiesz, jakie mamy czasy. Tylko mówię, jak jest.

 Arek wstał z krzesła, zarzucił na siebie kurtkę i wyprzedził Karola.

– To idziesz, czy nie?

 Wyszli z baru, który przez ubytek gotówki, obiecali więcej nie odwiedzać. Krocząc chwiejnie po nierównym chodniku, od czasu do czasu wymienili parę słów dotyczących jutra, które automatycznie kojarzyli z bólem głowy. Obaj patrzyli z ulgą na zmniejszającą się odległość do domu pisarza. Karol wciąż rozmyślał, co właściwie wydarzyło się w tym barze. Nic nowego nie doświadczył. Nie poznał, nie wysłuchał kolejnego opryszka. Właściwie pozwolił sobie na rozmowę o nim samym, co nie było do niego podobne. Z każdym krokiem w kierunku jego mieszkania, czuł, że postać Arka zagości w jego życiu na dobre.

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
euterpe · dnia 24.01.2015 20:14 · Czytań: 2678 · Średnia ocena: 5 · Komentarzy: 6
Komentarze
LukaszPeee dnia 25.01.2015 18:00
Witam, pewne drobne sprawy, które wpadły w oko:

Cytat:
Rozejrzał się po miejscu, które miał nadzieję jeszcze go pamięta.

..., które, miał nadzieję, jeszcze...

Cytat:
Musiał jednak rozgraniczyć prawdę od fikcji, gdyż niestety towarzysze mieli tendencję do podkoloryzowania wydarzeń, szczególnie tych, w których sami byli bohaterami.

... od fikcji, gdyż towarzysze, niestety, mieli tendencję...

Cytat:
Zawsze traktował zwierzenia, nawet bliskich mu osób z przymrużeniem oka.

...zwierzenie, nawet bliskich mu osób, z przymrużeniem oka.

Cytat:
To dziwne, jakie drobiazgi potrafiły go wyprowadzić z równowagi, choć stalowe nerwy utrzymywały je na szczęście w ryzach.

... utrzymywały je, na szczęście, w ryzach.

Cytat:
Niezadowolenie malowało się wieloma zmarszczkami, które nie miało przeniesienia w tonie mówienia.

Ta część zdania odnosi się do zmarszczek, a chyba o co innego chodziło.

Cytat:
– Ja do ciebie mówię uprzejmie, więc nie ma, co się denerwować.

zbędny przecinek

Cytat:
– Jak stawiasz, to siadasz. – Mężczyzna ustąpił miejsca i zdawał się czekać na umówiony alkohol, który barman, po wskazaniu przez Karola palcem niebawem podał.

...alkohol, który barman, po wskazaniu przez Karola palcem, niebawem podał.

Cytat:
Czuł na sobie wzrok niejednego człowieka, dla którego święty spokój, jakiego zaznawał w tym miejscu był bezcenny.

... spokój, jakiego zaznawał w tym miejscu, był bezcenny.

Cytat:
Pytania Arka były bardzo enigmatyczne, jak sama jego postać.

może: tak bardzo enigmatyczne, jak i sama jego postać.

Właściwie, jeszcze nic nie zdążył o sobie powiedzieć, co Karola zastanowiło.
może: co by Karola zastanowiło.

Cytat:
Zadaje celne pytania, mimo to wodzi za nos jak przeciętnego rozmówcę.

raczej jednocześnie

Cytat:
To samo ja mam – mówił z przekonaniem, jak gdyby sprzedawał jakąś wodę uzdrawiającą i tylko właśnie tworzące się między nimi zaufanie jest w stanie dokonać transakcji.

... i tylko, właśnie tworzące się między nimi, zaufanie...

– Co takiego? – Aby uniknąć ujawnienia wyraźnego zdenerwowania, Arek zaczął pocierać dłonią, o dłoń. W ten sposób rozprowadzał każdą kroplę potu po skórze z nadzieją na jego zaabsorbowanie i zatuszowanie wszelkich śladów.

Cytat:
W sumie do pisarstwa należy też myśleć nieszablonowo, a to chyba twoja pięta achillesowa – mówił zawiedziony.

chyba w pisarstwie

Cytat:
dlatego każda osoba, wykazująca cechy zbliżone jemu, wydawała się rozwiązaniem dla jego nieszczęścia.

trochę dziwnie brzmiące połączenie

Cytat:
– A, co to jest, spowiedź? – Arek czuł jakby ktoś grzebał w jego koszu na bieliznę, a już na pewno mieszał mu w głowie.

zbędny ten pierwszy przecinek

Cytat:
– To idź bądź ciekaw gdzieindziej.

... idź, bądź...


Cytat:
Wyszli z baru, który przez ubytek gotówki obiecali więcej nie odwiedzać.

..., który, przez ubytek gotówki, obiecali...

Cytat:
Oboje patrzyli z ulgą na zmniejszającą się odległość do domu pisarza.

obaj

Jest w tym coś ciekawego. Jednak brakuje trochę pokazania realiów miejsca, w którym to się dzieje. Jest bar, stoliki, barman i whiskey. Bo na razie to taki bar niedookreślony. Może mleczny nawet. Jest rozmowa, trochę nudnawa. Tylko ten dialog mógłby toczyć się w każdym innym miejscu, niekoniecznie w Mordowni. Nazwa wiele obiecująca, a nawet słowa o historii, charakterystyce gości, lokalizacji. Wiele osób, także uznanych, pisze o rzeczach, których nie widzieli, nie dotknęli - tylko potem tak schematycznie ta cała literatura wygląda.
Pozdrowienia
Łukasz
euterpe dnia 25.01.2015 18:53
Dzięki Łukaszu za komentarz i wypunktowanie słabszych momentów tekstu:)
W tym rozdziale chodziło mi głównie o wprowadzenie postaci Arka. Bar i otoczenie nie było zbyt istotne. Rzeczywiście, równie dobrze mógłby być to bar mleczny i może tak będzie ewoluować moja powieść:) Chciałam też ograniczyć opis, gdyż i tak wyszedł mi bardzo obszerny fragment.
Jeszcze raz dziękuję za przeczytanie. Wiem, że to spory kawałek, więc wyzwaniem jest czytać go przez ekran:)
Pozdrawiam serdecznie,
Ewa
LukaszPeee dnia 25.01.2015 23:01
Ewo,
obszerniejszy opis nie jest problemem. Jeśli jest ciekawy i oddaje szczegóły tak, że czytelnik potrafi wyobrazić sobie miejsce, to długość tekstu nie jest problemem. To, że to rozdział wprowadzający bohatera, nie znaczy, że jako autonomiczny nie istnieje. Powieść składa się z rozdziałów. Każdy musi być o czymś.
Pozdrowienia
Ł.
euterpe dnia 25.01.2015 23:07
Zgadzam się, postaram się wpleść tych parę słów w temacie baru. Dziękuję za śledzenie tekstu. :)
Pozdrawiam serdecznie,
Ewa
Suzuki dnia 28.01.2015 23:19 Ocena: Świetne!
Trzeba przyznać, że świetnie piszesz Ewo. Tekst jest bardzo ciekawy i wciągający, choć jak dla mnie troszkę za długi jak na jeden raz, ale to nie jest jego wada. Jedyne do czego sie przyczepie to budowa niektórych zdań. Chodzi mi o to, żeby tego nie przedłużać wypisując po przecinkach to co można sformułować oddzielnie, np.
Cytat:
- Skąd mam, do cholery wiedzieć, przecież się nie znamy? A zresztą, to udowodnij mi, że jesteś, chyba że cię na to nie stać?

Cytat:
– Pewnie, że tak, panie dowcipnisiu. W każdej księgarni. – Za­darł do góry nos, od teraz każde słowo cyzelował z dokładno­ścią godną architekta.

Nie wiem czy jest więcej takich przykładów, ale to tylko takie drobniutkie błędziki.

I jeszcze to zdanie:
Cytat:
Przecież sarkazm jest jego cechą rozpoznawczą, jak mógłby przypadkowy mężczyzna być w jej posiadaniu?

Według mnie lepiej by brzmiało:
Przecież sarkazm jest jego cechą rozpoznawczą, jak przypadkowy mężczyzna mógłby być w jej posiadaniu?

Pozdrawiam, Suzuki
euterpe dnia 29.01.2015 08:06
Dziękuję bardzo, Suzuki, za komentarz i ocenę. Cieszę się, że spodobał się Tobie ten dynamiczny rozdział. Z pewnością zastosuję się do Twoich uwag, zwłaszcza w przypadku ostatniego cytatu, gdyż masz rację, tak brzmi lepiej :)
Pozdrawiam serdecznie i życzę dobrej zabawy na PP :)
Ewa
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
ks-hp
18/04/2024 20:57
I taki autor miał zamysł... dziękuję i pozdrawiam... ;) »
valeria
18/04/2024 19:26
Cieszę się, że przypadł do gustu. Bardzo lubię ten wiersz,… »
mike17
18/04/2024 16:50
Masz niesamowitą wyobraźnię, Violu, Twoje teksty łykam jak… »
Kazjuno
18/04/2024 13:09
Ponownie dziękuję za Twoją wizytę. Co do użycia słowa… »
Marian
18/04/2024 08:01
"wymyślimy jakąś prostą fabułę i zaczynamy" - czy… »
Kazjuno
16/04/2024 21:56
Dzięki, Marianie za pojawienie się! No tak, subtelnością… »
Marian
16/04/2024 16:34
Wcale się nie dziwię, że Twoje towarzyszki przy stole były… »
Kazjuno
16/04/2024 11:04
Toż to proste! Najeżdżasz kursorem na chcianego autora i jak… »
Marian
16/04/2024 07:51
Marku, dziękuję za odwiedziny i komentarz. Kazjuno, także… »
Kazjuno
16/04/2024 06:50
Też podobała mi się twoja opowieść, zresztą nie pierwsza.… »
Kazjuno
16/04/2024 06:11
Ogólnie mówiąc, nie zgadzam się z komentującymi… »
d.urbanska
15/04/2024 19:06
Poruszający tekst, świetnie napisany. Skrzący się perełkami… »
Marek Adam Grabowski
15/04/2024 16:24
Kopiuje mój cytat z opowi: "Pod płaszczykiem… »
Kazjuno
14/04/2024 23:51
Tekst się czyta z zainteresowaniem. Jest mocny i… »
Kazjuno
14/04/2024 14:46
Czuję się, Gabrielu, zaszczycony Twoją wizytą. Poprawiłeś… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty