-Jestem szczęśliwa
Pani Aneta westchnęła głęboko, spojrzała w swój notatnik i ponownie przeniosła wzrok na siedzącą przed nią uśmiechniętą, na oko dwudziestoparoletnią dziewczynę.
-Jakieś utajone problemy? Trauma z dzieciństwa? Kłopoty w pracy?
-Nie! Jestem szczęśliwa, już mówiłam. Dzieciństwo miałam cudowne, rodzice bardzo mnie kochają, odwiedzam ich co najmniej dwa razy w miesiącu. A mój brat, to mieszka dwie ulice dalej i kiedy nie chce mi się gotować obiadu, wpadam do nich, to znaczy do niego i jego żony, wybornie gotuje, musiałaby pani spróbować jej wegetariańskiej lasagne, mogłabym zjeść całą blachę na raz…
-Ale…
-…oczywiście poprzestaję na kawałku, bo Zuzka, to znaczy jego żona, zawsze podaje jeszcze swoją specjalność, kremówkę, smakuje lepiej niż z cukierni! Mój brat to miał szczęście, że trafił na taką dziewczynę, ale w sumie, ja również miałam szczęście, bo jestem z Radkiem. Przyprowadzę tu kiedyś Radka. Jesteśmy razem od sześciu miesięcy, ale już się zaręczyliśmy. Wie pani, kiedy się spotka swoją drugą połówkę, nie można czekać! Dlatego na dwudziestego siódmego sierpnia mamy wyznaczoną datę ślubu…
-I ma pani w związku z tym jakieś wątpliwości? Kłócicie się? Nie dogadujecie? A może jest on wobec pani agresywny?- podchwyciła Aneta i spojrzała na dziewczynę zza okularów.
-Ależ skąd! – parsknęła oburzona Natalia- Żadnych kłótni, czasami zdarzy się jakaś ostrzejsza dyskusja, ale Radek zawsze później przynosi mi bukiet białych lilii- wie pani, moich ulubionych- a ja gotuję mu bigos, taki prawdziwy, wie pani, na kiełbasie, porządny, z grubo siekaną kapustą, bo tak lubi i jemy go w łóżku, czasami nawet cały garczek potrafimy zjeść w jeden wieczór. Mam później trochę wyrzuty sumienia, bo tyle kalorii…
-A więc ma pani kompleksy? Zaburzenia odżywiania? Bulimia?!
-Co też pani mówi! Wtedy po prostu idę pobiegać, uwielbiam biegać! Człowiek jak się zmęczy, to całkiem inaczej patrzy na świat. Lepszy mu się wydaje. Czuje taką energię i moc, że wszystko mógłby zmienić! Uwielbiam to, ten zastrzyk endorfin, musi pani spróbować! Często biegamy razem z Radkiem, a później bierzemy wspólny prysznic, to także daje wspaniały zastrzyk endorfin…
Pani Aneta uniosła zdziwiona brwi i chrząknęła znacząco.
-A, tak, ale ja nie o tym powinnam. No i wie pani, jeszcze wracając do dzieciństwa, to rodzice co weekend gdzieś nas zabierali. To do lasu, na grzyby, nad wodę, gdy było ciepło, czasami w góry, a czasami tylko do pobliskiego miasta do kina. Często powtarzali mi i mojemu bratu, że jesteśmy dla nich najważniejsi i że bardzo nas kochają. I kazali nam nigdy o tym nie zapomnieć i wie pani, ja zawsze o tym pamiętam. I nawet nie tyle te słowa, co czyny. To, gdy tata sadzał nas sobie na kolanach i czytał nam bajki, albo to jak razem z mamą lepiliśmy pierogi, albo jak razem szliśmy na spacer…Pamiętam też tę ich dumę w oczach, gdy pokazałam im świadectwo maturalne, albo gdy mój brat skończył studia z tytułem magistra inżyniera informatyki! I zaproponowali mu doktorat, a on się zgodził i pisze teraz te wszystkie różne programy ! Tak, mam bardzo mądrego brata!
-Jakiś kompleks z tego powodu? Że bratu się udało życie zawodowe, a pani nie?
-Moje też się udało, może mi pani wierzyć, uwielbiam swoją pracę. Nigdy nie widziałam nic wspanialszego niż cud narodzin. Wie pani, czasami człowiekowi się wydaje, że ma problemy, ale wystarczy zobaczyć jak ten mały człowieczek przychodzi na świat i bierze swój pierwszy oddech w te maleńkie płuca, a od razu wszystko staje się piękniejsze. Dzieci są cudowne, dzieci są tak niewinne i tak beztroskie, każdy powinien zachować w sobie jak najwięcej z dziecka ile tylko się da. Ja się staram i każde narodziny, przy których jestem, a uczestniczę w wielu, jako położna, napawają mnie tą niewinnością, beztroską i miłością do świata jeszcze bardziej.
-Czyli żadne wypalenie zawodowe, żaden stres…? A może zbyt niska płaca?
-Stres czasami jest i to duży, ale wie pani, taki motywujący! A co do pieniędzy, to wystarcza mi na wszystko, więc nie mam prawa narzekać, na dodatek Radek jest lekarzem, chirurgiem, zarabia niemało, dlatego czasami spontanicznie jedziemy w góry albo nad morze, albo do Francji, albo do Włoch…
-Skoro jest chirurgiem, nie poświęca pani zbyt mało czasu?
-Ależ skąd, ja jako położna też bardzo dużo czasu spędzam w szpitalu, działam też prywatnie. Często ucinamy sobie krótkie przerwy w pracy, wyskakujemy na lunch, albo do pokoju zabiegowego, który zamykamy na klucz i…
Pani Aneta znów chrząknęła.
- No, nieważne. A co drugi piątek, spotykam się z koleżankami ze studiów. Idziemy na piwo, wino albo piwo i wino, jemy krakersy, ciastka i opowiadamy o swoim życiu. Czasami idziemy gdzieś potańczyć, czasami na te piątkowe schadzki bierzemy swoich chłopaków. Dwie pracują w zawodzie, w okolicznych miastach, jedna porzuciła zawód i zaczęła studiować chemię, wyobraża sobie pani? Po pięciu latach na położnictwie. Ale grunt, że jest szczęśliwa. Kiedy jeżdżę do rodziców, to spotykam się też zawsze z przyjaciółką z dzieciństwa. Urodziła już dwójkę dzieci, są takie rozkoszne! Czasami wyciągam ją na spacer i chodzimy po tych wszystkich miejscach, które odwiedzałyśmy jako dzieci…
Przerwał jej głośny trzask. Wzdrygnęła się. Aneta, czerwona ze złości, trzasnęła raz jeszcze notatnikiem o biurko.
-Ja po prostu pani nie rozumiem!
-Ale o co chodzi?
-Jestem psychologiem. P s y c h o l o g i e m. Do mnie nie przychodzą ludzie bez problemów. O co pani chodzi? Po co pani do mnie przyszła?
Natalia zachichotała zakłopotana i przeczesała ręką swoje długie, jasne włosy.
-Musi mi pomóc pani rozwiązać pewien problem. Na miesiąc miodowy bardziej nadaje się Paryż czy Werona…?
Pani Aneta westchnęła, oparła łokcie o biurko, schowała twarz w dłoniach i powiedziała słabo:
-Werona. Wybrałabym Weronę.
Natalia zerwała się z krzesła.
-Dziękuję! Dziękuję pani bardzo!
Pożegnała się serdecznie z Panią Anetą po czym tanecznym krokiem opuściła gabinet. Pani Aneta siedziała długo przy biurku i patrzyła ślepo w bliżej nieokreślony punkt, po czym na jej twarzy pojawił się lekki uśmiech. Sięgnęła po telefon.
-Wiktor? Przepraszam za rano. Miałam zły humor. Obiecuję, że to się już nigdy nie powtórzy. Wiktor, lubisz bigos? Pytam, czy lubisz bigos? Dobrze, może być i kapuśniak. Ugotuję ci cały gar kapuśniaku. A później pójdziemy pobiegać. Co? Dlaczego się dziwisz? Kocham cię, wiesz? I też chcę być szczęśliwa. Jak to, co ma wspólnego kapuśniak ze szczęściem? Otóż kapuśniak i szczęście mają bardzo dużo wspólnego…
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt