Argus wkracza z przepraszającym uśmiechem. – Dawno u pań nie byłem – rozgląda się po kuchni – a tu takie zmiany! Firaneczki, widzę, nowe…
– A jakże – rozpromienia się siostra. – Miło, że sąsiad zauważył.
Oczywiście żadna z nas nie puszcza pary z ust, dlaczego zostały zmienione.
– A ten, znaczy się lokator, wyjechał? – docieka Argus i myszkuje oczyma po wszystkich kątach.
– Ano, wyjechał – mówię ze smutkiem.
Siostra wzdycha. – I znowu jesteśmy samotne.
– No jakże – obrusza się sąsiad. – Przecież wciąż panie odwiedzam!
– No i widzisz, co narobiłaś? – napadam na siostrę po jego wyjściu. – Teraz wlezie nam na głowy. Po co było wspominać o tej samotności?!
Siostra trzyma się za skronie. – Wymknęło mi się niechcący.
Prycham ze złością: – Niechcący! Gdzie ty masz rozum?
Ale nie czas na sprzeczki, bo trzeba ułożyć odpowiedź na anons.
– Tak będzie dobrze? – pytam, żeby udobruchać siostrę, a ona, chociaż wciąż z nadąsaną nieco miną, podnosi kartkę do oczu.
– Chyba dobrze – stwierdza po chwili. – Nikt się nie zorientuje.
– Może warto byłoby jednak wyjść za mąż – mówię w zamyśleniu.
– Za Argusa?! – W głosie siostry słychać zgrozę, a ja parskam śmiechem. – Za gajowego, kretynko! Tyle nowych możliwości… – rozmarzam się.
– Hmm… – duma siostra. – Może to nie byłoby wcale takie głupie… Nie musiałybyśmy tak kombinować z lokatorami.
– Właśnie – potwierdzam i przez chwilę milczymy, rozważając różne opcje.
– A potem owdowieć… – podsuwa.
– Byle nie za szybko, bo to podejrzane – uprzedzam i wstaję, by nastawić wodę na herbatę, a siostra jeszcze raz czyta odpowiedź na ogłoszenie.
– Coś z tego może być – zaczyna, ale zabieram kartkę i popycham ją w stronę pieca. – Lepiej sprawdź, czy mięso doszło, bo nie będzie się czym pochwalić.
– Myślisz, że zaakceptuje? – pyta niespokojnie, a ja wzruszam ramionami. – Zawsze akceptuje, więc nie widzę powodu, by teraz miało być inaczej. Dobre jesteśmy w te klocki, więc nie martw się na zapas. – I klepię ją lekko po plecach.
Ale siostra jeszcze nie skończyła. – A nie zastanawiasz się, czy nas wyda?
– Daj spokój – mówię pobłażliwie. – Nie jesteśmy nowicjuszkami.
– Faktycznie, żyją tu panie jak u Boga za piecem – stwierdza wieczorem nasz gość i wyciąga talerz po następny płat soczystej, obsypanej kminkiem pieczeni. – Cisza, spokój, dobre warunki do pracy…
– Tylko ten sąsiad… – wtrąca siostra, ale macham lekceważąco ręką, że to wyłącznie taki koloryt lokalny, który jedynie może dodać smaczku.
Gość przeciąga się w krześle i pyta: – Jak długo jeszcze? Bo odbiorcy czekają.
Zastanawiamy się przez moment, siostra zaczyna liczyć na palcach, wreszcie podnosi wzrok i oznajmia: – Kilka dni zaledwie.
– Na pewno – potwierdzam, a gość zaciera ręce i patrzy łakomie na deser, który niezwłocznie mu podsuwam. – Domowy marcepan! – cieszy się i sięga natychmiast do patery. – Nie zapakowałyby mi panie choć trochę?
– Ależ… – oponuję – nie ma pośpiechu. Późno się zrobiło, więc może lepiej przenocować? Mamy wolny pokój po ostatnim lokatorze…
Gość patrzy na nas przez chwilę z rozbawioną miną.
– A niech Bóg broni! – mówi i wybucha śmiechem.
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt