Z ptakami nad głową - akacjowa agnes
Proza » Obyczajowe » Z ptakami nad głową
A A A

Bogusia lubili wszyscy. Właściwie prawie wszyscy, bo za wyjątkiem psa Kubichowej, ale on się nie liczył. W końcu to tylko łaciaty jamnik. A każdy kto kiedykolwiek spotkał łaciatego jamnika, wie doskonale, że na zbyt wielu rzeczach to one się nie znają.

Wracam zatem do tego, że Boguś był lubiany. Nikt z sąsiadów nie powiedziałby o nim złego słowa. Zawsze spokojny, grzeczny, pomocny. Kłaniał się wszystkim, których mijał, a nawet bywało, że kłaniał się swojemu odbiciu w oknie wystawowym wielobranżowego sklepu osiedlowego o krótkiej nazwie „Kac”. Jakiś rok temu jego nazwa była inna, lecz ze względu na użycie kleju z mąki i wody, oczywiście w ramach oszczędzania na czynsz za lokal, odpadł haczyk spod A, a także dwie ostatnie literki: I oraz K.

A skąd ja o tym tak dobrze wiem, spytacie. Ano, stąd, że to mój sklep i widziałem wiele razy, jak Boguś uśmiecha się do szyby, a na czynsz udało się nam zebrać. Wtedy gdy kleiliśmy z Jagodą te styropianowe literki, bo teraz znów ciułamy. Ludziska coraz mniej jedzą, choć całkiem nieźle piją. Niestety najczęściej bycze wina i plastikowe piwa, a na nich za wiele się nie zarobi.

Nie miało być jednak o moim sklepie, lecz o Bogusiu.

Facet to niezwykły w swojej zwyczajności, a może odwrotnie? Sam nie wiem. Zresztą sami się przekonajcie.

***

Zaczął się normalny lutowy poniedziałek. Może nie do końca normalny, gdyż był to ostatni dzień lutego i w dodatku taki ostatni-ostatni, bo dwudziesty dziewiąty. Jak co dzień otworzyłem sklep niezbyt zgodnie z zawieszką na drzwiach, czyli około kwadransa po ósmej, zaraz po tym, gdy pewna pyskata blondi z radia skończyła męczyć biednego wybrańca ludów. Na zawieszce stoi, że czynne od 8.00, ale że jeszcze nigdy nikogo tak wcześnie nie było pod sklepem, stwierdziłem, że najważniejsze wiedzieć, co szumi w świecie, a wtedy można rozpocząć ciężką pracę zarobkową.

I znów rozgadałem się na swój temat. Kopnijcie mnie w kostkę, jeśli ponownie się wkręcę w ekshibicjonistyczne wyznania. Uwierzycie, że znam tak trudne słowo? No, znam. Sam się nieraz dziwię, ale szybko przypominam sobie moment, kiedy je poznałem i natychmiast przestaję.

A było to w lipcu, gdy poszedłem z Jagą nad leśną rzeczkę… auć! Moja kostka! Ok, ok, już zrozumiałem. Na czym skończyłem? Aha, na otwarciu sklepu. To jedziemy dalej.

Do sklepu, jak każdego ranka, wszedł spokojnym krokiem Boguś. A, jeszcze wam nie powiedziałem, że Boguś ma około trzydziestu lub czterdziestu lat. Niełatwo to określić, bo z wierzchu jest jakby trzydziestoletni, a od środka bije jakiś taki spokój, opanowanie i pewność, jak gdyby na świecie był już co najmniej cztery lub nawet pięć dekad.

- Dzień dobry. Poproszę dwie bułki, mleko, jednego pomidora i dżem truskawkowy – powiedział Boguś, choć właściwie nie musiał nic mówić, bo oprócz dżemu lista jego zakupów zawsze wyglądała tak samo.

- Dżem? Nigdy nie brałeś dżemu? Coś się stało? – zatroskałem się poważnie, bo przecież jeśli ktoś przez trzy lata ciągle kupuje te same rzeczy, a nagle decyduje się na dżem, i zwłaszcza truskawkowy (żeby malinowy, może by mnie tak nie zaskoczyło), to przecież musiało się coś wydarzyć.

- Nie. Po prostu mam ochotę na dżem truskawkowy – najspokojniej w świecie odpowiedział Boguś, rozglądając się powoli po sklepowych półkach z lekkim uśmiechem na twarzy.

- Na pewno? Może coś ci dolega? – Nie dawałem za wygraną.

- Nie. Jestem pewien. – Boguś przerwał obserwację towarów, których najprawdopodobniej nigdy jego kuchnia nie widziała i spojrzał na mnie z takim przekonaniem, że nie śmiałem pytać dalej. Podałem to, o co prosił. Nabiłem na kasę.

- Dziewięć pięćdziesiąt proszę.

Boguś wyjął z kieszeni kraciastych spodni zielony portfel i zaczął wykładać na ladę monety od najwyższej nominałem do najniższej tak długo, aż rzeczona kwota legła na blacie. Dla mnie było to już tak zwyczajne, że nawet przestałem się temu dziwić.

- Proszę i dziękuję bardzo – spokojnie powiedział Boguś, sięgając po przygotowaną dla niego reklamówkę. Kiedy wychodził, coś zauważyłem.

- Hej, Boguś, masz dwie różne skarpety. – Jedna była błękitna, a druga rażąco pomarańczowa. Przy czerwono-zielonych kraciastych spodniach wyglądało to zdumiewająco.

- No. – Zaśmiał się. - A pan ma białą koszulę i szarą kamizelkę. Czy dziś jest dzień rozmawiania o ubraniach? – Boguś wydawał się zaskoczony i ubawiony.

- Nie, ale raczej nie nosi się dwóch różnych skarpet.

- Nie? Dlaczego?

Poczułem się zbity z pantałyku. Co miałem odpowiedzieć?

- Nie wiem, ale tak jest.

- A panu to przeszkadza? Bo mnie nie.

- Niby nie, ale… - Kompletnie zatkała mnie obojętność Bogusia na tak porażający stan rzeczy.

- Czy jeszcze mogę panu w czymś pomóc? – zapytał wesoło, patrząc na moją otępiałą twarz. Faktycznie czułem się nieswojo. Naszło mnie przemożne pragnienie poznania tego faceta bliżej. Może z powodu zbliżającej się sześćdziesiątki stałem się sentymentalny i towarzyski? Nie miałem pojęcia.

- Wpadniesz do nas, do mnie i Jagody, po południu na kawę?

- Przepraszam, nie pijam kawy. Ale dziękuję za zaproszenie. – Przełożył torbę do lewej dłoni, a prawą poprawił spadającą na oczy grzywkę. Kiedy był ostatnio u fryzjera? Kto to wie?

- Dobra, nie musi być kawa. Po prostu odwiedź nas dziś tak około osiemnastej trzydzieści, bo wtedy wrócę do domu po zamknięciu sklepu. Jagoda się ucieszy. Ona lubi gości. Dam jej tylko znać, by jakiś placek upiekła i będzie git.

- Skoro lubią państwo placki, to faktycznie może upiec. Czy coś mam ze sobą przynieść? – zapytał, drapiąc się w tył głowy.

- Nie, absolutnie. Zwyczajnie przyjdź i pogadamy sobie, popijemy browarka. Zobaczysz, będzie miło. – Już się cieszyłem na myśl, że Jagoda nie będzie mogła marudzić w sprawie piwka. Przecież trzeba być gościnnym. Samemu mi nigdy nie pozwala wypić. Na szczęście zawsze dostaję jakieś gratisy od dostawców, o czym szanowna małżonka nie wie. Doliczy się każdej brakującej puszki. Robi kontrole częściej i dokładniej niż sam fiskus, ale przynajmniej mogę mieć pewność, że nikt z zewnątrz do niczego się nie przyczepi.

- Dobrze, będę, ale za piwo dziękuję. Do widzenia. – I wyszedł, podśpiewując. Patrzyłem jeszcze na niego, jak oddala się w stronę naszej kamienicy. Co za szczęście, że mamy sklep tak blisko domu. Nie mogę się nadziwić, że ludzie jeżdżą kilometrami do roboty. Nie dość, że robić dla innych muszą, to jeszcze zanim dojadą do pracy i z powrotem, mija ćwierć dnia. A właściwie, to czym zajmuje się Boguś? Jak zarabia? Nigdy nie widziałem, by dokądś chodził czy jeździł. Przesiaduje całymi godzinami na ławeczce w pobliskim parku i dokarmia ptactwo. Koniecznie chciałem się dowiedzieć, z czego żyje.

***

- Dzień dobry. – Boguś przyszedł punktualnie o umówionej godzinie. Ubrany tak samo jak wtedy, gdy widziałem go z rana. Kraciaste spodnie, dwie różne skarpetki, dżinsowa, niezbyt gruba kufajka i dziwna czapeczka z nausznikami. Odebrałem od niego kurtkę i nie mogłem się powstrzymać:

- Czy tobie w tym nie jest zimno?

- Nie. Po co miałoby mi być zimno? – zapytał i mrugnął okiem.

Tym pytaniem po raz kolejny wytrącił moje myśli z obranego przez nie toru.

- Jak to „po co”? Po prostu.

- Ma być mi zimno tak po prostu? Tylko po co? Pan lubi, jak jest panu zimno?

- Oczywiście, że nie – odparłem, ale już czułem, że daleko w tym temacie nie zajdziemy.

- Właśnie. Ja też nie. – Na tym skończył się temat Bogusiowego zimowego odzienia, bo z chwili na chwilę moja pewność siebie zaczęła zmieniać się w wahanie podobne do tego, jakie odczuwałem podczas kazań mojej Jagi.

Boguś zdjął buty i ustawił je idealnie prostopadle do ściany za drzwiami, więc wskazałem mu drogę do naszego pokoju gościnnego. W tym momencie z kuchni wyszła Jagoda z tacą wypełnioną kawałkami placka śliwkowego z kruszonką.

- Dzień dobry, panie Bogusiu. Prosimy, prosimy. Niech pan siada wygodnie. – Postawiła tacę na ławie i wyszła do kuchni. Liczyłem, że po piwko, ale widocznie miałem na nie jeszcze trochę poczekać, bo po chwili w pokoju uniósł się zapach mocnej kawy z kardamonem. Nie przepadałem za takimi eksperymentami, ale cóż. Jagoda twierdziła, że tak się teraz ją robi. – Stefek mówił, że nie pije pan kawy, ale może z kardamonem choć spróbuje?

- Nie, naprawdę. Za kawę dziękuję. Ja mam co pić. Wziąłem sobie moją tererę. Przepraszam, jeśli można... – Wstał i podszedł do wiszącej w przedpokoju kurtki. Wrócił z niedużą flaszeczką, wyglądającą trochę jak piersiówka, lecz miała dziwne wzorki i wydawała się być wykonana z drewna. Do niej była przyczepiona jakaś taka fajka czy słomka.

- Cóż to jest takiego? – Moja ciekawość sięgnęła zenitu. Może da mi spróbować? Może to jakiś niecodzienny alkohol?

- Yerba mate na zimno – odparł Boguś i nie zabrzmiało mi to kusząco ani odrobinę. Usiadł przy ławie, okręcił buteleczkę, wsunął rurkę do wnętrza i popił łyk.

- Aaa, słyszałam o czymś takim. Jeden w telewizji pije coś takiego. Ponoć dobre to to nie jest. – Jak zwykle Jagoda wiedziała więcej ode mnie. Tym bardziej przeszła mi ochota na coś, co pije facet w telewizji i według Jagi nie jest dobre. Moja Jaga wie, co mówi.

- Mi smakuje.

- Może zje pan ciasta, proszę. – Jagoda nałożyła spory kawałek na talerz stojący przed naszym gościem.

- Dziękuję, nie jadam placków. – Jakoś mnie to nie zdziwiło.

- Jasne, bo Boguś je tylko bułki z pomidorami i popija mlekiem z dżemem – Wyskoczyło mi dość niegrzecznie. Od razu wiedziałem, że niegrzecznie, bo wzrok Jagody kłuł jak jej igliczki do szydełkowania, czy jak to się tam zwie. Ale nasz gość zaśmiał się szczerze i najspokojniej w świecie podsumował:

- Lubię też pierogi z serem i ziemniaki piure. Ale u mamy.

- A gdzie mieszka pańska mama? – Ucieszyłem się, że nie tylko ja jestem ciekaw naszego niezwykłego sąsiada. Jagoda, sącząc kawę i zagryzając plackiem, przyglądała się długowłosemu szatynowi z rosnącym zainteresowaniem.

- Boguś jestem. Nie lubię, gdy ktoś mówi do mnie „pan”.

- Żaden problem, Bogusiu. To co z twoją mamą? Też mieszka tu w Poznaniu?

- Nie w Krakowie.

- Daleko. Pewnie nie widujecie się często? – Przyglądałem się, jak Boguś pociąga z tej swojej butelczyny i zapragnąłem natychmiast udać się do lodówki. W końcu za zimne piwo może zaszkodzić na gardło. Trzeba je zatem jak najprędzej stamtąd wyjąć. Odpowiedzi słuchałem, już wędrując do kuchni, odprowadzany chłodnym wzrokiem Jagody. Skąd wiedziała?

- To tylko siedem godzin pociągiem. Jestem u mamy raz na miesiąc. Ona mieszka z moją siostrą i jej mężem. Uwielbiam mamę. Jest niezwykłą kobietą. – To była najdłuższa wypowiedź Bogusia, jaką do tamtej pory słyszałem. Wywnioskowałem z tego, że mama musi być dla niego bardzo ważna. Jagoda pomyślała zapewne tak samo, bo powiedziała:

- Chciałbyś mieszkać z mamą?

- Nie. Tak jest dobrze.

Zacząłem się obawiać o rozwój naszej rozmowy. Boguś jakby wyczuł moje lęki i dodał z rozmysłem:

- W życiu są różne chwile i miejsca. I zawsze uczymy się czegoś innego, nowego.

Boguś nie należał niestety do mówców, a przepytywanie go zaczęło mi cuchnąć permanentną inwigilacją. Rano mówili o tym w radio, więc wiedziałem, o co chodzi. Smród ten nie powstrzymał mnie jednak przed kolejnym pytaniem, które nie dawało mi spokoju:

- Z czego żyjesz, Boguś? E, to znaczy pracujesz jakoś, gdzieś, czy jak?

- Jestem na zasiłku i rysuję.

- Rysujesz?! – Wpadliśmy sobie z Jagodą w słowo.

- Tak. – Uśmiechnął się szeroko.

- A co? – Tym razem wyprzedziłem Jagę.

- Wszystko, co mi się spodoba.

- I na tym zarabiasz?

- Raz na tydzień przyjeżdża kuzyn, zabiera moje obrazki i płaci za poprzednie.

- Pewnie grosze. Wykorzystuje cię, biedaku. – Jagoda pochyliła się i pogładziła Bogusia po dłoni.

- Mnie wystarcza. Mam wszystko, czego potrzebuję. Lubię rysować.

- Pokażesz nam kiedyś swoje obrazki? – Jagoda była niepokojąco podniecona. Nie pamiętałem, kiedy ostatnio była taka rozpromieniona. Poliki płonęły jej jak babciny piec kaflowy, gdy dziadek przesadził z węglem.

- Żaden problem.

- A co lubisz, Bogusiu? – Nie poznawałem mojej Jagody. Przysuwała się na tapczanie coraz bliżej do fotela, na którym siedział nasz gość, i wpatrywała w niego jak w obraz częstochowskiej Maryi.

- Deszcz, wiatr, słońce, park, ptaki, ludzi…

- A robić co lubisz? – Jagoda chłonęła to, co słyszała tak, że nawet nie zauważyła, jak otwieram trzeciego browara.

- Rysować i siedzieć w parku. – Boguś odpowiadał wciąż z tym samym spokojem, popijając raz po raz swoje terrarium, czy jak to „coś tam” nazwał.

- A dziewczynę masz? – Jagoda była nieugięta w swoich pytaniach, ale od tej strony już ją znałem. Nawet doskonale. Jednak tym pytaniem wywołała moją irytację do tego stopnia, że aż zachłysnąłem się połykanym trunkiem, bo spienił mi się w gardle, niemal eksplodując przez nos.

- Stop! Cóż to znowu?! Jakieś przesłuchanie?! Nie musisz odpowiadać, Boguś, jeśli nie chcesz. – Ale sam byłem dziwnie ciekaw, co nasz niemal nieziemski sąsiad ma do powiedzenia.

- Proszę się nie denerwować. Żadne pytanie mnie nie razi. Nie, nie mam.

- Dlaczego? – Nie umiałem się powstrzymać.

- Hm, nie wiem. Nie zastanawiałem się nad tym. Tak jak nie zastanawiam się, dlaczego świeci słońce, czy pada deszcz. Chyba jeszcze nie stanąłem z żadną na tej samej ścieżce.

- Wiesz, Bogusiu, że jesteś niezwykły? – Jagoda pochłaniała kolejny kawałek placka i kręciła głową.

- Jak każdy, proszę pani, jak każdy. – Boguś uśmiechnął się szeroko, co zdarzyło się chyba po raz setny podczas tej rozmowy. Z uśmiechem wydawał się jeszcze bardziej nierealny i tajemniczy.

Rozmowa zakończyła się późnym wieczorem, gdy Jagoda zauważyła cztery puste puszki obok mojego fotela i zarządziła dla mnie natychmiastowy chłodny prysznic.

***

Od tamtego dnia Boguś był u nas częstym gościem. Nawet parę razy dał się namówić na Jagodowy placek. Jego codzienne zakupy jednak nie zmieniły się ani trochę. Czasem brał dodatkowo dżem truskawkowy, ale to już przestało mnie dziwić.

Bogusiowe rysunki były tak samo niezwykłe jak ich autor. Delikatne, ulotne, a jednocześnie zdecydowane i rzeczowe. Boguś nigdy nie miał wątpliwości. Wiedział, czego chce, co lubi, a czego nigdy nie spróbuje. Dla niego wszystko było proste. Niczego nie musiał. Nie używał słów „powinienem”, czy „wypada”. Zgadzałem się z nim bez wahania, że zastanawianie się, który krawat pasuje do niebieskiej koszuli jest totalną stratą czasu i energii. Życie oparte na rzeczach, które lubimy i akceptujemy jest dużo lżejsze i sympatyczniejsze niż to, w którym walczymy z niechęciami, odpychamy pragnienia i dopasowujemy się do innych ludzi.

Tylko jak miałem przestać dostosowywać się do wymagań Jagi? Koniecznie chciałem kiedyś o tym pogadać.

***

Kiedy pewnej jesiennej środy Boguś nie pojawił się na porannych zakupach nie mogłem opanować poddenerwowania. Zamknąłem sklep krótko po dziewiątej i pobiegłem do domu, by powiedzieć o tym Jagodzie. Wpadłem do mieszkania i oniemiałem. Na podłodze w przedpokoju siedział Boguś w objęciach mojej Jagi i płakał. Płakał jak dziecko. Stałem, nie wiedząc, co zrobić.

- Odeszła. – Usłyszałem, gdy nieco uspokoił się szloch. – Moja mama odeszła.

Nie raz bywałem w podobnej sytuacji, zawsze jakoś udawało mi się znaleźć słowa. Co prawda rzadko trafione. Za co wielokrotnie obrywałem po uszach od Jagi, jak tylko odeszliśmy na bok. Ale wtedy w naszym przedpokoju nie umiałem się odnaleźć. Od Bogusia zawsze bił spokój, radość i opanowanie. Zdawał się na wszystko mieć odpowiedź, a nawet jeśli nie miał, to szczerze o tym mówił i temat się zamykał. Jagoda też milczała. Głaskała jego długie włosy i kołysała jak wielkie niemowlę.

- Musiałem. Musiałem tu przyjść. – Po raz pierwszy usłyszeliśmy od Bogusia słowo „musieć”. Widać na każdego przychodzi ten moment, że coś musi. Dobrze, że wreszcie on tego doświadczył, a nie wiecznie tylko ja.

- Fe, stary dziadu – skarciłem się wewnętrznie. Poczułem się nieswojo i bąknąłem:

- Wracam do sklepu. Pewnie kolejka się już tam zrobiła. Trzymaj się, Boguś. – Palnąłem jedyne, co przyszło mi do mojej łysej głowy i wyszedłem zamyślony.

Boguś pojawił się w sklepie dopiero po czterech dniach.Wyjechał do rodziny. W końcu pogrzeb i te sprawy.

Wyglądał jak zwykle. Szalone spodnie, tym razem w niebiesko-zielone pionowe paski i wciąż ta sama dżinsowa kurtka. Zdarzało się, że ubierał ją również latem. Jednak większość Bogusiowych działań przestała mnie już zastanawiać. Może to ta rozkrzyczana tolerancja i wszechobecny dżender tak na mnie działał? Nie obchodziło mnie to już specjalnie. Boguś to Boguś i już.

- Dzień dobry. Poproszę dwie bułki, mleko i jednego pomidora.

- Jak się czujesz? – spytałem, pakując, co trzeba do reklamówki.

- Dobrze. Jest jak jest i inaczej nie będzie – powiedział filozoficznie. Nie mogłem się w tym wypadku nie zgodzić. – Przeprowadzam się pod Kraków. Chcę być bliżej siostry.

- Rozumiem. A kiedy? – Byłem pewien, że Jagoda będzie chciała wyprawić pożegnalne przyjęcie.

- Jutro. – Boguś był spokojny i zdecydowany. Jak to Boguś.

- Już? Tak prędko? Jagoda chciałaby…

- Ale ja nie – wtrącił się, delikatnie uśmiechnął i złożył dłonie w geście przeprosin. – Tak jest dobrze. Nie lubię pożegnań.

- Może wpadniesz do nas wieczorem? – Nie odpuszczałem. Miałem głębokie przeczucie, że nigdy się już nie zobaczymy, a Boguś stał się nam niemal rodziną. No, może nie synem, bo podobieństwo do mnie czy Jagi było tak wielkie jak puszki piwa do krowy pełnej mleka, ale kuzynem mógłby być.

- Nie, będę się pakować. Za wiele nie mam, ale jednak. Życie składa się z etapów. Na każdym z nich uczymy się tyle, ile jesteśmy w stanie. Wszystkie etapy mają swoje początki i końce. Mój poznański właśnie się kończy. Wasz Bogusiowy też. – Zaśmiał się serdecznie. Podszedł do mnie i uścisnął. - Dalej tylko będzie lepiej, zobaczy pan, panie Stefanie. Tylko z takim nastawieniem da się iść do przodu. Do widzenia – może… - Poklepał mnie po placach, sięgnął po swoje zakupy, puścił na pożegnanie buziaka w powietrze i wyszedł.

Długo nie mogłem ochłonąć po tak obszernej wypowiedzi Bogusia. Próbowałem później wszystko przekazać Jagodzie, ale czy mi się udało, nie wiem. W każdym razie słuchając mnie, kiwała głową ze zrozumieniem. Dowiedziałem się, że Boguś wpadł do niej na chwilę, by wyściskać i życzyć więcej ptaków nad głową. O co mu chodziło? Nie miałem pojęcia. Jagoda wiedziała. Podziwiam ją, bo kobiety rozumieją chyba więcej.

***

Bogusia nie spotkaliśmy już nigdy. Jednak nasze życie się zmieniło. Dokleiliśmy właściwym klejem literki nad wejściem do sklepu i po wielu latach znów nazywał się „Kącik”. Postanowiliśmy także ograniczyć słowo „musieć”, co okazało się na początku bardzo trudne. Zanim zamiast mojego ulubionego Muszę się odlać, zacząłem używać Idę podziwiać wodospad, minęło parę tygodni. Zdarza mi się również, że nie dopijam gratisowego piwka, bo w końcu nie muszę. Jagoda zabiera mnie wieczorami lub w weekendy do parku. Siedzimy sobie na ławeczce, słuchamy ptaków i szumu drzew. Czasem rozmawiamy, a bywa, że tylko odpoczywamy w milczeniu. I nadal jest jakoś tak Bogusiowo.

 

 

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
akacjowa agnes · dnia 02.03.2015 20:13 · Czytań: 1404 · Średnia ocena: 4,91 · Komentarzy: 41
Komentarze
Heisenberg dnia 02.03.2015 20:13
Pierwsza rzecz, która mi się rzuciła w oczy - zwroty do czytelnika. Super zabieg. Sam często stosuję i myślę, że naprawdę uatrakcyjnia narrację, bo wprowadza do tekstu element gawędy. Dzisiaj czytałem artykulik o 3cim sezonie "House of cards", serialu o bezwzględnym polityku, który oszukuje, zabija, zdradza przyjaciół i oddaje mocz na ludzkie groby, a jednak widzowie go kochają. Być może dlatego, że pan Underwood co jakiś czas zwraca się do widza, mruga do niego, mówi parę słów, opowiada o swoich intrygach i misternych planach. Widz jest kimś wyjątkowym - jedyną osobą, wobec której Underwood jest szczery. A za szczerość widzowie wybaczą mu wszystko.
Podobnie - moim zdaniem - jeśli czytelnik poczuje więź z narratorem (niezależnie od tego, czy narrator jest bohaterem), to już połowa sukcesu.

Rozgadałem się, przepraszam, nie bijcie mnie po kostkach...

Ciekawa postać z tego Bogusia. Ogólnie ciekawe opowiadanie, napisane dosyć plastycznym językiem.

Co jeszcze mogę napisać? Podobało się i już :)

Pozdrowienia
akacjowa agnes dnia 02.03.2015 20:21
Mamma mia, jak ja się pozbieram? Trzy moje prozy trafiły na górną półkę?! Alem się wyrobiła :)

Dziękuję, Heisenbergu, za tak budujący komentarz. Aż serce roście :)

I w całej mojej szczęśliwości, kostkom Twoim daruję :)

Pozdrawiam
Figiel dnia 02.03.2015 20:37 Ocena: Świetne!
Kupuję Bogusia. To mądry facet. Uczyć się od niego wypada i życzyć sobie, by takich Bogusiów spotykać częściej, Bogusie mają moc zmiany.
To:
Cytat:
- Czy tobie w tym nie jest zimno?
- Nie. Po co mia­ło­by mi być zimno? – za­py­tał i mru­gnął okiem.

jest super!
Co do tekstu - płynnie napisany, świetnie się czyta, naprawdę dobra robota. Błędów nie tropiłam, bo zbyt zajęta byłam treścią, gdzieś tam tylko ominiętą spację zarejestrowałam, ale to szczegół.
Baaardzo się podobało.
Pozdrawiam:)
akacjowa agnes dnia 02.03.2015 20:40
Ominiętą spację?! Co za paskuda! Zaraz ją spróbuję wyśledzić :)

Bardzo się cieszę, że Boguś przypadł do gustu. Mądry jest, to prawda i też zamierzam się od niego uczyć.

Dziękuję i pozdrawiam serdecznie :)
Zurbanizowany dnia 03.03.2015 11:11 Ocena: Świetne!
Witam.

Świetna historia! :) Przyznam szczerze, że czytając o Bogusiu, miałem przed oczami swojego sąsiada. Wypisz, wymaluj ten sam typ człowieka. No może z dwoma małymi wyjątkami, mój sąsiad pali niesamowite ilości papierosów i nosi na szyi cienki czerwony szalik (chyba mówi się na taki – fontaź, czy jakoś tak). Namiętny zbieracz starych kartek pocztowych i, świetny rysownik!

Ciekawie przedstawiłaś postać głównego bohatera, która dzięki gawędziarskiemu charakterowi narracji jest dla czytelnika bliższa i bardziej "namacalna", realna. Co widać po moim przykładzie. :)
Jak to jest? Czasami w życiu spotykamy kogoś lub coś, co zmienia nasze spojrzenie na świat, mimo, że tak jak Boguś, tylko przez chwilę dotyka naszego losu.

Pozdrawiam serdecznie.

Serg
Quentin dnia 03.03.2015 11:36 Ocena: Bardzo dobre
Albo z głową w chmurach

Fajnego bohatera stworzyłaś. Wiem, że określenie "fajny" jest dość jałowe, ale jakoś mi pasuje ;) Bardzo lubię historie, w których mamy do czynienia z ludźmi żyjącymi jakby na marginesie. Nie trzeba wcale zostać przestępcą, aby być outsiderem. To wszystko bardzo barwne postacie, dzięki którym na życie można spojrzeć inaczej. Mniej standardowo, powiedzmy.

Dobrze oddałaś połączenie "normalności" z tym drugim. Małżeństwo jest takie jak większość ludzi, ale na całe szczęście przyznają się do tego otwarcie. Wstydzą się nawet swoich myśli na temat gościa. Nie ma tu fałszu, obłudy, współczucia ani chęci oglądania małp w cyrku ;) Chcę wierzyć, że tacy ludzie jeszcze są.

Bardzo dobre opowiadanie. Nostalgiczne. Przemyślane. Historia zdaje się błaha ze względu na fabułę, ale kryje w sobie poważne, mądre treści. To lubię, rzekłem, to lubię :)

Miłego, Agnes
Quen
Dobra Cobra dnia 03.03.2015 12:06 Ocena: Świetne!
Cytat:
Dzień dobry. Poproszę dwie bułki, mleko, jednego pomidora i dżem truskawkowy
Jaki wypas! Od razu widać, że koneser!

Cytat:
Hej, Boguś, masz dwie różne skarpety.
Trza mieć odwagę, by tak przemówić do klienta sklepowego. Podziwiam!

Cytat:
Nie, absolutnie. Zwyczajnie przyjdź i pogadamy sobie, popijemy browarka. Zobaczysz, będzie miło. – Już się cieszyłem na myśl, że Jagoda nie będzie mogła marudzić w sprawie piwka. Przecież trzeba być gościnnym.
Jaki sprytny wybieg, by golnąć browara!

Cytat:
Nie, naprawdę. Za kawę dziękuję. Ja mam co pić. Wziąłem sobie moją tererę.
Szczyt gościnności w wykonaniu gościa. :)

Cytat:
A robić co lubisz? – Jagoda chłonęła to, co słyszała tak, że nawet nie zauważyła, jak otwieram trzeciego browara.
Co za tempo pochłaniania bursztynowego napoju!

Cytat:
Wpadłem do mieszkania i oniemiałem. Na podłodze w przedpokoju siedział Boguś w objęciach mojej Jagi i płakał.
Co za zwrot akcji! Na policzkach mych wystąpiły czerwone rumieńce, których niczym nie dało sie opanować!


Jakaż wielka przemiana duchowa w rodzinie sklepikarza! Oj żesz ty! Normalnie, jakby się oglądało hollyłódzki wyciskacz łeż (piszę "hollyłódzki", bo nasze pocieracze produkcji rodzimej kinematografii, zdecydowanie odstają od mądrych opowieści zza Wielkiej Wody)


Droga akacjowa,


Jest pięknie. Niewymuszenie! Nikt nic nie musi, należy żyć w spokoju, nie nakręcać się na robotę i sukcesy zawodowe, żyć spokojnie z jedną kobietą i mieć czas na podziwianie ptaków. I nic zdrożnego nie mam na myśli, pisząc o ptakach!

Bardzo mnie zachwyciła Twa opowieść, jej spokojna narracja. Jest ona bowiem tak życiowa i tak nasza, polska, że nikt inny z innej nacji by takiej opowieści nie mógł popełnić.

Ten luz, który opisujesz, jest przepiękny.


Żeby nie gadać za dużo: jest bosko i już!


Pozdrawiam słonecznie, choć chmury:)

Do następnego, u mnie lub u Ciebie!


Dobra Cobra
akacjowa agnes dnia 03.03.2015 19:02
Sreg, Quen i DoCo, chłopaki kochane :)

Dzięki takim komentarzom wiem, że warto było pisać i nie wątpić w swój pomysł i umiejętności przekazania go.

Bałam się, że tak cudowną historię zwykłego Bogusia zepsuję przez brak doświadczenia prozatorskiego i zdolności literowej komunikacji myśli (cokolwiek to znaczy :))

Chciałabym żyć, jak mój bohater i jak tylko sobie pozwolę, robię to. Walczę ze słowem "muszę", bo faktycznie przytłacza ono i ciągnie w dół jak cholera.

Pozdrawiam ciepło i ślę buziaki :)
Dirk dnia 04.03.2015 11:56
Bardzo dobry tekst. Czytałem z zaciekawieniem, a główny bohater wyznaje świetną filozofię życiową, nazwijmy ją, z braku lepszego określenia, bukoliczną. W kilku momentach skojarzył mi się z Sokratesem (zadawanie z pozoru dziwnych pytań), choć to chyba nieco za daleko idące porównanie. Ale nie ulega wątpliwości, że prawdziwy z niego filozof. Podobały mi się również autoironiczne komentarze narratora.

Baboli nie szukałem, bo nawet jeśli jakieś są, to nie wpływają w ogóle na całość tekstu. Poza tym, mimo że pozornie w opowiadaniu nie zdarzyło się wiele, to nie sposób nudzić się podczas lektury. I choć osobiście preferuję nieco bardziej „dynamiczne” historie, czytanie tej było przyjemnością.
akacjowa agnes dnia 04.03.2015 16:30
Dirk, jak się cieszę, że tekst Ci się spodobał, mimo Twoich odmiennych preferencji czytelniczych :)
Pozdrawiam i dziękuję za poczytanie.
mike17 dnia 15.03.2015 14:47 Ocena: Świetne!
No, jestem pod ogromnym wrażeniem, Aga, to piękne, rasowe opowiadanie, hats off, zbudowałaś z wielką wprawą wiarygodny klimat, a portrety psychologiczne bohaterów i samego Bogusia są naszkicowane z wyczuciem, lecz mocną kreską :)

Ostatnio pisałem to w listopadzie Quentinowi, teraz powiem to Tobie, a nieczęsto to czynię: to najlepszy kawałek, jaki tu w tych tygodniach czytałem, zniechęcały mnie niektóre teksty różnych autorów, bo mam swoje wymagania, u Ciebie zaś czytacz od razu zostaje wciągnięty w wir "dziania się", choć nie ma go tak wiele, bo to nie o to tu chodziło - opowiadanie ma zupełnie inny wymiar i wydźwięk - to wszak portret.

Językowo i literacko na medal, mucha nie siada i w ogóle gitara :)
Gładko i pięknie płynie twoja opowieść, a nienaganna polszczyzna stanowi kolejny smaczek.
Lubię obcować z takim pisaniem, acz nie stronię też od stylizacji slangowych (ałć, dostałem kopniaka w kostkę (sic!) :) - masz czytelny, konkretny styl wypowiadania się, trzymasz się tematu, nie ma lania wody i "wątków pobocznych" - jest obraz, który długo będę miał w pamięci.

Bo i we mnie coś jest z twojego Bogusia, nawet niemało :)

Muszę oznajmić wszem i wobec, że kiedy przybyłaś na portal, pisałaś jak początkujący, tamtym tekstom czegoś brakowało - dziś mogę Ci tylko powiedzieć: "Welcome to the club".

Nota wiadoma :)

Przybyłem późno, ale warto było :yes:

Howgh!
akacjowa agnes dnia 15.03.2015 15:37
Mike, wzruszyłam się :) Dziękuję. Duma mnie rozpiera i chyba muszę uważać na nadmiar sody :)

Kiedy przybyłam tu, byłam jak dziecko we mgle. Poczytałam, posłuchałam mądrzejszych od siebie i zobacz co, ze mnie wyrosło :) Teraz jestem jak pannica we mgle ;)

Muszę oznajmić wszem i wobec, że pisząc to opowiadanie miałam przed oczami teksty dwóch moich portalowych idoli: Dobrą Cobrę i Mike17. Znacz ich? ;)

Pozdrawiam rozanielona :)
mike17 dnia 15.03.2015 15:53 Ocena: Świetne!
A znam tych kolesi - jeden z nich właśnie czesze browarka za zdrowie Autorki i Dobrej Polskiej Prozy, ole! :)

:)
Usunięty dnia 18.03.2015 22:25
A ja mam bystre oko i oto co zauważyłam:
1.
Cytat:
czyli około kwa­dran­sa po ósmej

2.
Cytat:
Na za­wiesz­ce mamy stać,

3.
Cytat:
..., auć!

i tak... kwadransa? chyba raczej kwadrans; ma stać na zawieszce? od kiedy to się stoi na niej? a może na zawieszce ma stać albo na zawieszce stało; a ten przecinek po wielokropku? on nie jest potrzebny.. bo albo przecinek albo wielokropek... decyzja autorko należy do ciebie.
Bogus jaki jest każdy widzi... aczkolwiek te skarpety... czyżby nowa moda? Podoba mi się, a zauważ, ze ja prozy nie czytam i nie komentuję, czyli tu zrobiłam wyjątek (aż przerwałam grę w makao) :)
Pozdrawiam, dark_kid.
akacjowa agnes dnia 18.03.2015 22:40
Dziękuję, Dark, że poświęciłaś dla mojego tekstu swohe makao :)
Cytaty pierwszy i drugi wynikają z poznańskiej gwary. Tu się tak mówi. Przynajmniej dla mnie to nie są błędy.
Przecinek chyba rzeczywiście zbędny. Dzięki :)

Pozdrawiam z wyrka :)
Nalka31 dnia 18.03.2015 23:54
W odpowiedzi na błagalne prośby zdesperowanej dziewoi, przybyłam odbyć lekturę wspomnianego tekstu by otrzeć te potoki łez. Obwieszczam zatem, co następuje po wnikliwym zapoznaniu się z powyższym. Kurcze blade, podoba się i już. Postać Bogusia jest bardzo ciepła i bardzo nietypowa. Nie nazwałabym jej szaloną, nie nazwałabym jej przekombinowaną. Jest po prostu ludzka w swojej prostocie.

Nie wiem czy innym się to skojarzyło, bo nikt o tym nie wspomniał. A może to tylko ja mam takie skojarzenia. I nie, że mam coś złego na myśli, ale dla mnie Boguś to takie dorosłe dziecko. Dziecko bardzo niezwykłe bo... mające Zespół Downa. Takie osoby potrafią mocno zmienić podejście do rzeczywistości. Potrafią pokazać, że czasem warto zapatrzeć się na ptaki nad głową, podziwiać kwiatki i cieszyć się tu i teraz, dostrzegać małe rzeczy.

Uff, wypowiedziałam się i mam nadzieję, że w miarę sensownie. ;)

Serdeczności. :)
Antek dnia 19.03.2015 03:09 Ocena: Świetne!
no fajny ten Bogus jak cholera. skąd żeście go wytrzasnęli Akacjowo? są tacy ludzie, żyjący w swoim prostym życiu, bez pośpiechu, muszenia, szczęśliwi, a ten uśmiech na twarzy to niezachwiana pewność, że tak trzeba i już. zachowują się jakby widzieli coś czego innym nie dane jest ujrzeć. przyznam, że jak zobaczyłem tak długi tekst to wymiękłem, ale wciągnęłaś mnie do niego za ogon i jakoś poszło. co powiem? kurczę, brakowało mi tego nie muszę. dlatego opuszczam siłownię, bo w sumie to nie muszę tu siedzieć:) strzałka. bardzo mi się spodobało wasze opowiadanie:) nooo, nawet wcieliłaś się w faceta. kurczę, nie wyłapałem lapsusów:) masz tego swojego nieźle rozpracowanego:)
ApisTaur dnia 19.03.2015 07:50 Ocena: Świetne!
Czyta się ten tekst i ... no właśnie, w głowie zaczyna się 'wyczesywać' myśl o takiej treści "kurczę, ja też tak chcę". Nacisnąć na hamulec, przestać się śpieszyć, a im bardziej się śpieszymy, tym szybciej umyka nam życie.
Przez pryzmat Bogusia widać jak sami sobie narzucamy rygor 'muszenia', by za wszelką cenę mieścić się w ogólnej konwencji.
Świetnie poprowadzony tekst, który nie zanudza zbędnościami. Nie straciłem tu czasu, dziękuję i pozdrawiam.:-)
alkestis dnia 19.03.2015 08:35
Cudne. Znów dajesz nadzieję, że można w każdym momencie zmienić swoje życie. Rutyna może zostać przełamana choćby za sprawą niepozornego klienta.


Cytat:
- Wiesz, Bo­gu­siu, że je­steś nie­zwy­kły? – Ja­go­da po­chła­nia­ła ko­lej­ny ka­wa­łek plac­ka i krę­ci­ła głową.- Jak każdy, pro­szę pani, jak każdy


często o tym zapominamy...

Cytat:
Widać na każ­de­go przy­cho­dzi ten mo­ment, że coś musi.


Jak inne jest nasze życie, gdy zamiast "muszę", mówimy "chcę". Praktykuję to od lat - działa:)

A dwie różne skarpetki nosił mój katecheta w liceum. Filozof z wykształcenia. Super gość.
Lilah dnia 19.03.2015 09:08 Ocena: Świetne!
Oj, przydałby się taki Boguś, przydał. Ile to razy coś musimy, a jak fajnie byłoby umieć zmienić to w chcieć.

Bardzo dobre opowiadanie, akacjowa.

W poniższym zamiast ubierał ją, napisałabym zakładał ją albo ubierał się w nią,bo ubierać to możemy np. choinkę.

Cytat:
wciąż ta sama dżin­so­wa kurt­ka. Zda­rza­ło się, że ubie­rał ją rów­nież latem.


Pozdrawiam :)
ajw dnia 19.03.2015 10:07 Ocena: Świetne!
Piękny tekst, Agnesko. Aż żal, że zaraz opuści główną stronę (dobrze, że napisałaś na sb, bo nie tak często zagladam do prozy). Boguś jest the best tak jak i cały tekst :) I nawet do rymu mi wyszło :)
Ula dnia 19.03.2015 17:12
Agnieszko,
Bardzo fajnie napisane, dobrze że zdążyłam zajrzeć. Świetnie opisałaś Bogusia, to uczyniło go taką prawdziwą postacią. Wszystko tu pasuje, ten ubiór i ten charakter. Moją sympatię do bohatera, popsuł trochę ten zasiłek, bo outsider na zasiłku to trochę mi tak nie bardzo... Nie mógłby po prostu rysować? ;) Strasznie podoba mi się sposób w jaki napisałaś to opowiadanie, jest taki bliski czytelnikowi.
Pozdrawiam :)
akacjowa agnes dnia 19.03.2015 17:37
Oj, ale tłumy, kochani! Jak ja to ogarnę? :) Ok, po kolei:

Nalko, pisząc, nie myślałam o Downie, ale faktycznie może to trochę pod zespół podchodzić. Jednak wolałabym, by wolność, dystans i luz nie kojarzył się tylko z jakąś odmiennością stricte fizyczną (czyt. uwarunkowaną chorobowo). Chciałabym, by to było normalne, codzienne i zwyczajne. Ciszmy się małymi rzeczami :)

Antku, fakt, że przebrnąłeś przez tak długie opowiadanie jest dla mnie ogromnym wyróżnieniem :) Jeśli dobrze wcieliłam się w faceta, to znaczy, że moja umiejętność obserwacji jest całkiem całkiem, a i empatia niczego sobie. Dzięki :) Boguś siedzi pewnie gdzieś we mnie. Gdybym narodziła się drugi raz byłabym właśnie taka :)

ApisTaur, jestem za tym, by wpakować komórki do lodówek, wyjść i położyć się na trawie. Podziwiać chmury i kochać życie. Przyłączysz się? ;)

Alkestis, czułam, że ludzie noszący dwie różne skarpety są świetni. Cieszę się, że to potwierdziłaś :)

Lilah, dzięki za odwiedziny i wyłapanie tego, że Boguś przystrajał kurtkę :) Już poprawiam. Chciejmy, kochana, chciejmy, a mus to może być jedynie jabłkowy.

Ajw, cieszę się niezmiernie, że moja proza została zaszczycona Twoim przeczytaniem. Otworzę dziś wino :)

Ulko, moim zdaniem każde państwo powinno gwarantować swoim obywatelom podstawowe wsparcie finansowe. Jeśli chcesz więcej, zarabiaj. Jeśli chcesz zrezygnować z "zasiłku", możesz, ale masz do niego prawo, czy pracujesz, czy też nie. Takie jest moje zdanie.

Dziękuję, skarby, za wejście i zapoznanie się z Bogusiem. To tak, jakbyście trochę poznali mnie :)
ApisTaur dnia 19.03.2015 18:22 Ocena: Świetne!
akacjowa agnes Właśnie jestem na etapie wyhamowywania.:-) Mój jedno-komórkowiec jest włączany w ostateczności, co nadzwyczaj dobrze wpływa na mój komfort psychiczny. Często u innych słyszę ten tekst :"o matko, kto znowu dzwoni?” ( to ten najłagodniejszy:-). Teraz poprostu umawiam się na czas dzwonienia, nie zadzwonisz w tym czasie, trudno. Kiedy czas i przestrzeń są tylko moje, tylko ja decyduję kto w nich zaistnieje. Narazisko Agnesko.:-)
akacjowa agnes dnia 19.03.2015 18:26
Cudownie, Apis, cudownie. Wg mnie konieczne są zmiany. Uwolnijmy się od wyścigów, przepychanek i szaleńczego pędu. Inaczej zgubimy sens i siebie. Podoba mi się Twoje podejście :)
al-szamanka dnia 19.03.2015 19:36 Ocena: Świetne!
Kochana Akacjowa, siedzę przed monitorem i po prostu się cieszę.
I to jak!
Bo wdzięczna jestem chwili i Losowi, że mogłam poznać Twojego Bogusia.
A poprzez niego Ciebie, bo o kimś, kto rozumie Bogusiów i widzi ich takimi, jacy są, natychmiast wyrabiam sobie odpowiednie mniemanie :)
Boguś jest cudowny.
I tak mocno przypomina mi niektórych moich ulubionych Klientów, którzy do pewnych spraw podchodzą podobnie. Mój Felix też by się dziwił dlaczego musi mu być akurat zimno... lecz zapytałby, czy jadłaś już zupę niebiańską i czy zaprosiłaś kiedykolwiek na kawę ludzi z Krainy Młotów. Bo on chce ich zawsze zapraszać, ale niestety, jest to niemożliwe, gdyż ludzie ci wychodzą ze skał tylko wtedy, gdy on jest zajęty zarzucaniem kotwicy w dokładnie setnym porcie na wybrzeżu oceanu Jamamoto.
Chyba po tym, co właśnie napisałam rozumiesz dlaczego Twoje opowiadanie tak nieprawdopodobnie mi się spodobało. Dziękuję Ci za nie.
Poza tym napisałaś je brawurowo. Nie potrafiłam przerwać czytania.

Pozdrawiam :)
akacjowa agnes dnia 19.03.2015 19:42
Szamanko, nie wiesz nawet, jaką mi sprawiłaś radość i satysfakcję :) Od dłuższego czasu wiedziałam, że muszę napisać o Bogusiu i wreszcie nadszedł ten moment. Chciałabym, by ludzie zarażali się bogusiowością i kochali życie.
Moim zdaniem imię mojego bohatera mówi już wiele, Bogusław :)

Pozdrawiam i podskakuję z radochy :)
al-szamanka dnia 19.03.2015 19:47 Ocena: Świetne!
akacjowa agnes napisała:
podskakuję z radochy

Hmm, to masz coś ze mnie. Zawsze podskakuję, gdy się cieszę, a przecież stateczna ze mnie matrona ;)
Aha, zapomniałam dodać - różnokolorowe skarpetki Bogusia uważam za bardzo normalny objaw. Też mi się zdarza :D
akacjowa agnes dnia 19.03.2015 19:49
Hahaha, kocham Cię :)
al-szamanka dnia 19.03.2015 20:13 Ocena: Świetne!
Nie Ty jedna :D
akacjowa agnes dnia 19.03.2015 20:20
Domyślam się. A wręcz jestem tego pewna :)
Antek dnia 20.03.2015 16:56 Ocena: Świetne!
al-szamanka napisał/a:
Aha, zapomniałam dodać - różnokolorowe skarpetki Bogusia uważam za bardzo normalny objaw. Też mi się zdarza :D


he he:) skąd ja to znam:D oj tam, niebieska z czarną aż tak się nie różnią:D

Zapomniałem o jednym Agnes: koniecznie pozdrów ode mnie Bogusia. Kurczę, a właśnie mi się przypomniało:D była z nami kiedyś taka parka na Sylwestrze. Ona taka mała gadatliwa, a on Boguś - wielki, nieporadny. I było tylko: Boguniu to, Boguniu tamto... strasznie mu nadskakiwała:) Boguniowi nic się nie chciało i to był ich w ogóle pierwszy wyjazd gdziekolwiek. Gdzieś pod koniec jednego z wieczorów, żona Bogunia odwróciła się do mojej i zapodała: " rany jak on mnie wq.." Totalna konsterna:) strzałka
akacjowa agnes dnia 20.03.2015 18:23
hahaha, to nie był Mój Boguś :) A różne skarpetki to mój synek uwielbia nosić i wcale nie jest Boguś :)
Miladora dnia 28.03.2015 15:41
Lubię opowiadania o zwyczajnych niezwyczajnych ludziach, a że znalazłam chwilę czasu - wracam do Bogusia. :)
Wiele już o nim napisano, więc nie będę powtarzać, że opowiadania potrafi chwycić za serce, i popatrzę na tekst od strony technicznej.

Cytat:
bo za wy­jąt­kiem psa Ku­bi­cho­wej, ale on się nie zna. / nie znają

Rozumiem mowę własną, ale mimo wszystko dałabym poprawne "z wyjątkiem".
A za "nie zna" - ale on się nie liczył, żeby była jedność czasowa z pierwszym zdaniem.
Cytat:
na uży­cie przez wła­ści­cie­li kleju

Zbędne.
Cytat:
że to mój sklep i wi­dzia­łem wiele razy, jak Boguś uśmie­cha się do szyby, a na czynsz udało się nam ze­brać.

Zmieniłabym szyk, żeby było bardziej spójnie:
- że to mój sklep, bo na czynsz udało nam się zebrać, i wi­dzia­łem wiele razy, jak Boguś uśmie­cha się do szyby.
Cytat:
bo był to ostat­ni dzień lu­te­go i w do­dat­ku taki ostat­ni-ostat­ni, bo dwu­dzie­sty dzie­wią­ty.

- gdyż był to ostatni... -
Cytat:
otwo­rzy­łem sklep nie­ko­niecz­nie zgod­nie z za­wiesz­ką na drzwiach,

Dałabym - niezbyt zgodnie z zawieszką -
Cytat:
Na za­wiesz­ce mamy stać,

Zgrzyta jak jasny gwint - nawet jeżeli to regionalizm.
- Na zawieszce stoi - jeżeli koniecznie chcesz inaczej niż normalnie.
Cytat:
I znów roz­ga­da­łem się na swój temat. Kop­nij­cie mnie w kost­kę, jeśli znów się wkrę­cę

- jeśli ponownie się wkręcę -
Cytat:
Sam się wie­lo­krot­nie dzi­wię, / i przestaję się dziwić

Nie można się wielokrotnie dziwić w czasie teraźniejszym.
- Sam się nieraz/czasem dziwię -
- i natychmiast przestaję. -
Cytat:
rzecz­kę…, auć! Moja kost­ka!

Po wielokropku nie daje się przecinków.
- rzeczkę... Auć, moja kostka! -
Cytat:
Do skle­pu, jak każ­de­go ranka(,) wszedł spo­koj­nym

Cytat:
i to truskawkowy / to może, by mnie tak nie za­sko­czy­ło), to prze­cież mu­sia­ło się coś wy­da­rzyć.

Bez przecinka. Bez drugiego "to".
- zwłaszcza truskawkowy - za pierwsze "to".
Cytat:
Boguś prze­rwał ob­ser­wa­cje to­wa­rów, któ­rych naj­praw­do­po­dob­niej nigdy jego kuch­nia nie wi­dzia­ła(,) i spoj­rzał na mnie z takim prze­ko­na­niem,

- obserwację -
Cytat:
- Dzie­więć pięć­dzie­siąt, pro­szę.

Bez przecinka.
Cytat:
Boguś wyjął z kie­sze­ni kra­cia­stych spodni zie­lo­ny port­fel i wy­kła­dał na ladę mo­ne­ty

Konsekwencja czasów - zaczął wykładać -
Cytat:
- Czy jesz­cze mogę panu w czym pomóc?

- w czymś - jak zauważyłam, Boguś mówi poprawnie.
Cytat:
Na­pa­dło mnie po­tęż­ne pra­gnie­nie po­znać tego fa­ce­ta bli­żej.

Niezręczne.
Może - Naszło mnie przemożne pragnienie poznania bliżej tego faceta?
Cytat:
Może to z po­wo­du zbli­ża­ją­cej się sześć­dzie­siąt­ki

Zbędne.
Cytat:
Pa­trzy­łem jesz­cze na niego, od­da­la­ją­ce­go się w stro­nę na­szej ka­mie­ni­cy.

Rym. Patrzyłem, jak się oddala w stronę itd.?
Cytat:
muszą, to jesz­cze zanim do­ja­dą do pracy i z niej wrócą

Rym.
- to jeszcze, zanim dojadą do pracy i z powrotem, mija ćwierć dnia. -
Cytat:
by do­kądś cho­dził, czy jeź­dził.

Bez przecinka.
Cytat:
w wa­ha­nie, po­dob­ne do tego

Bez przecinka.
Cytat:
za­czę­ła zmie­niać się w wa­ha­nie, po­dob­ne do tego, jakie od­czu­wam pod­czas kazań mojej Jagi.

Konsekwencja czasów - odczuwałem.
Cytat:
bo po chwi­li w po­ko­ju uno­sił się za­pach

Konsekwencja czasów - uniósł się zapach.
Cytat:
że tak się teraz pija. – Ste­fek mówił, że nie pije

Że tak się teraz ją robi?
Cytat:
Wró­cił z dziw­ną fla­szecz­ką, wy­glą­da­ją­cą tro­chę jak pier­siów­ka, lecz miała dziw­ne wzor­ki

Z niedużą flaszeczką?
Cytat:
jakaś taka fajka, czy słom­ka.

Bez przecinka.
Cytat:
Moja cie­ka­wość się­ga­ła ze­ni­tu.

- sięgnęła -
Cytat:
- Mi sma­ku­je.

- Może się pan po­czę­stu­je cia­stem, pro­szę. – Ja­go­da bez cze­ka­nia na od­po­wiedź na­ło­ży­ła spory ka­wa­łek na ta­lerz sto­ją­cy przed na­szym go­ściem.

Rym i powtórzenie "na".
Cytat:
To, co z twoją mamą?

Bez przecinka.
Cytat:
Też miesz­ka tu(,) w Po­zna­niu?

Cytat:
Od­po­wie­dzi słu­cha­łem(,) już wę­dru­jąc do kuch­ni(,) od­pro­wa­dza­ny (przy tym) chłod­nym wzro­kiem Ja­go­dy.

Cytat:
To nie­zwy­kła ko­bie­ta. – To była naj­dłuż­sza

Jest niezwykłą kobietą?
Cytat:
tej pory sły­sza­łem. Wy­wnio­sko­wa­łem z tego, że mama musi być dla niego bar­dzo ważna. Ja­go­da po­my­śla­ła za­pew­ne tak samo, bo usły­sza­łem:

Bo powiedziała?
Cytat:
za­bie­ra moje ob­raz­ki i płaci za za­bra­ne po­przed­nio.

- płaci za poprzednie -
Cytat:
płaci za za­bra­ne po­przed­nio.
- Pew­nie płaci gro­sze. Wy­ko­rzy­stu­je cię, bie­da­ku. – Ja­go­da po­chy­li­ła się

Drugie "płaci" zbędne.
Cytat:
Przy­su­wa­ła się na tap­cza­nie coraz bli­żej do fo­te­la, na któ­rym sie­dział nasz gość(,) i wpa­try­wa­ła się w niego jak w obraz

Zbędne.

Na razie tyle, bo czas mi się skończył, ale wrócę, Agnesko. :)
akacjowa agnes dnia 29.03.2015 16:36
Ale się tego zebrało, Milu :) Dziękuję za Twój trud. Poprawię wszystko czym prędzej :)

Cytat:
Na razie tyle,
czyli poprawek będzie więcej? :(


Pozdrawiam
Asik dnia 24.05.2015 12:02 Ocena: Świetne!
Niesamowicie mi się Boguś spodobał :) i muszę rzec, że wciągnęła mnie ta opowieść bardzo :D.
akacjowa agnes dnia 24.05.2015 17:45
Bardzo się cieszę, że odkurzyłaś Bogusia :)

Pozdrawiam
Asik dnia 25.05.2015 11:13 Ocena: Świetne!
Właśnie odkryłam, że oceny można wstawiać :D. Naprawiam gapowatość.
akacjowa agnes dnia 25.05.2015 18:02
Już kocham Twoją gapowatość :)
Jaga dnia 09.03.2016 21:37
Witaj:)

Prawie nic się nie dzieje, a jednak wiele się dzieje!;-) Historia wciąga od samego początku, a bohater wodzi czytelnika za nos, ponieważ jego zwyczajność i prostota czynią go niezwykłym.

Wydawać by się mogło, że za chwilę pojawi się deus ex machina, nic takiego się nie staje, a mimo to czytelnik jest usatysfakcjonowany!

Bardzo udane opowiadanie.

Pozdrawiam!
Jaga
akacjowa agnes dnia 10.03.2016 07:24
Bardzo mi miło, dziękuję. Odgrzebanie przez Ciebie tego opowiadania sprawia mi niezwykłą przyjemność:-)

Kłaniam się.
AgA
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
24/04/2024 21:15
Dzięki Marku za komentarz i komplement oraz bardzo dobrą… »
Marek Adam Grabowski
24/04/2024 13:46
Fajny odcinek. Dobra jest ta scena w kiblu, chociaż… »
Marian
24/04/2024 07:49
Gabrielu, dziękuję za wizytę i komentarz. Masz rację, wielu… »
Kazjuno
24/04/2024 07:37
Dzięki piękna Pliszko za koment. Aż odetchnąłem z ulgą, bo… »
Kazjuno
24/04/2024 07:20
Dziękuję, Pliszko, za cenny komentarz. W pierwszej… »
dach64
24/04/2024 00:04
Nadchodzi ten moment i sięgamy po, w obecnych czasach… »
pliszka
23/04/2024 23:10
Kaz, tutaj bez wątpienia najwyższa ocena. Cinkciarska… »
pliszka
23/04/2024 22:45
Kaz, w końcu mam chwilę, aby nadrobić drobne zaległości w… »
Darcon
23/04/2024 17:33
Dobre, Owsianko, dobre. Masz ten polski, starczy sarkazm… »
gitesik
23/04/2024 07:36
Ano teraz to tylko kosiarki spalinowe i dużo hałasu. »
Kazjuno
23/04/2024 06:45
Dzięki Gabrielu, za pozytywną ocenę. Trudno było mi się… »
Kazjuno
23/04/2024 06:33
Byłem kiedyś w Dunkierce i Calais. Jeszcze nie było tego… »
Gabriel G.
22/04/2024 20:04
Stasiowi się akurat nie udało. Wielu takim Stasiom się… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:44
Pierwsza część tekstu, to wyjaśnienie akcji z Jarkiem i… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:28
Chciałem w tekście ukazać koszmar uczucia czerpania, choćby… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty