Na dobre i na złe - Adela
Proza » Inne » Na dobre i na złe
A A A

Matka ni stąd, ni zowąd stanęła na głowie.
- Co robisz? – zapytałam zaniepokojona.
- Nie wiem czy zostać poetką, czy pisać prozę?
- Przecież ty nic nie piszesz.
- Zacznę.
- Ale żeby tak od razu stawać na głowie, mamo!

Słowo daję, śmieszna ta moja rodzicielka. Z upływem lat dziwaczeje. Nigdy nie była drętwa, ale teraz już przesadza, że też nie obdarowałam ją żadnym wnukiem. Byłby spokój.


- Martwię się o mamę – powiedział ojciec – tydzień temu w centrum handlowym stanęła na głowie – zasmucił się – wyobrażasz sobie jak ludzie na nią patrzyli?
- Jak na wariatkę. Zupełnie tak samo jak wczoraj w parku.
- Zrobiła to i wczoraj? – ojciec wstał z krzesła.
- W biały dzień – przytaknęłam.
- Musimy z nią porozmawiać, powinna iść do psychologa.
- Do psychologa? Przecież sama nim jest.
- Do kolegi po fachu, a może nawet do psychiatry.
-Tato znasz ją, nie pójdzie do żadnego lekarza.
- To ja już nie wiem – ojciec nalał sobie koniaku – tyle lat razem, tyle ciężkich chwil, zwątpień. Marysia nigdy nie stawała na głowie. Dlaczego właśnie teraz? Dożyliśmy emerytury, mamy dom z ogródkiem, ty jesteś dorosła – ojciec zamknął barek i zrezygnowany usiadł w skórzanym fotelu.

Bardzo dobrze znam ten barek. Przenosił się z naszą rodziną. Najpierw z czterech kątów babci do dwupokojowego mieszkania w bloku, potem trzypokojowego, a na koniec do wymarzonego domu na skraju miasta.
Doskonale znam jego zawartość. Całe liceum spędziłam na nielegalnej degustacji.
Pewnego lipcowego wieczoru odwiedziła mnie Kaśka, moja najlepsza na całym świecie i sąsiad Jurek, kawaler utrzymujący młodszego brata nieroba i hazardzistę. Było mi szkoda Jurka. Nie miał przyjaciół, żadnego wsparcia, a przede wszystkim dziewczyny. Wzięłam go zatem pod swoje skrzydła. Zapraszałam na imprezy ze znajomymi, pełna nadziei, że może znajdzie się panna, która lubi facetów po trzydziestce, niezbyt doświadczonych, ale za to dobrych i solidnych. Niestety żadnej takiej nie namierzyłam, a na koniec poniosłam klęskę. Jurek zakochał się we mnie i musiałam złamać mu serce. To niesprawiedliwe, gdy ludzie z gołębim sercem dostają kopa w dupę.

Wolna chata, lipiec. Kaśka przyniosła wino, Jurek przekąski. Siedzimy na kanapie i oglądamy nowość - MTV.
- Ale ci twoi starzy niepodobni do siebie – przyjaciółka skomentowała ślubne zdjęcie rodziców, wiszące na honorowym miejscu nad telewizorem.
- Wtedy jeszcze byli luzakami – powiedziałam, przygryzając chipsa. – Matka chodziła na dyskoteki, ojciec jeździł do Jarocina.
- Do Jarocina? Super! – Kaśka przyklasnęła. Po chwili jednak posmutniała, ponieważ skończyło się wino.
- A co piją? – zagadała, spoglądając na barek.
- Różnie, zależy od okazji.
- Czy dziś jest okazja na Johnnie Walkera? – drzwiczki rodzinnego sezamu zaskrzypiały.
- Ojciec mnie zabije! To podobno skarb ze specjalnej kolekcji, trzymany na szczególną okoliczność. Nie wiem czy na skończenie moich studiów, ślub, czy pogrzeb.
- Ojca się boisz? Nic ci nie zrobi. Poważany pan inżynier, bloki miastu buduje, żonie zakupy nosi, jakby śmiał rękę na jedyną córkę rękę podnieść?
- Dziewczyny, dajcie spokój – wtrącił Jurek. - Pójdę do sklepu po wino.
- Nie wypowiadaj się Jurek, mój barek, Kaśka otwieraj! – podekscytowana podniosłam głos, nie zważając na konsekwencje.

Niewiele z tego wieczoru pamiętam. Być może już wtedy sąsiad wyznał mi miłość, podczas gdy bezwładnie wisiałam nad sedesem, a Kaśka przyniosła gorącą herbatę.
Przyjaciółka nie zakodowała wątku donoszenia ciepłego płynu.

Natomiast wyśmienicie utkwił mi w pamięci wyraz twarzy ojca.
Sobota, późne popołudnie. Słońce zachodzi za ściany budynków, stoję w oknie pokoju gościnnego i piszę sms - a do Kaśki. Ojciec otwiera barek i nagle blednie.
Myślałam, że osiwieje w ciągu sekundy. Zabrakło mu słów i z trudem złapał oddech.
Nie odzywał się do mnie przez tydzień i chodził po domu jak struty.
Na szczęście odzyskał mowę, z okazji zbliżających się urodzin swojej żony.
- Co kupimy mamie? – zapytał, kiedy podlewałam kwiatki.
- Apaszkę, wiem nawet jaką – odpowiedziałam zaskoczona. – Tato, przepraszam.
- Już dobrze. Jaki był ten Walker?
- Obrzydliwy – skrzywiłam się.
Nie sadzę, abym go pocieszyła, ale niestety nic nie mogliśmy zrobić. Johnnie z jubileuszowej kolekcji zniknął na zawsze. Został spłukany w ubikacji razem z chipsami o smaku paprykowym i dwiema kanapkami z szynką.
Złoci ci moi rodziciele. I jak się kochali, jak się kochają nadal. Może dlatego jestem sama. Mieszkałam pod jednym dachem z ludźmi, którzy spotkali się w odpowiednim czasie i miejscu. Trudno potem sprostać moim wymaganiom.
Chociaż nie było im łatwo: długa i ciężka choroba babci, którą opiekowali się na zmianę, stanie w kolejkach, kradzież nowego samochodu i moje nastoletnie wybryki.
Wyszłam jednak, jak to się mówi, na ludzi. Spoważniałam, skończyłam studia na wydziale architektury, znalazłam pracę i wynajęłam kawalerkę. Nie szlajałam się po nocach, nie sypiałam z przypadkowymi mężczyznami. Właściwie, nie sypiałam z nikim. Może powinnam?

***
Przez całe lato matka zaniechała podejrzanych praktyk i wszystko wróciło do normy. Pod koniec września rodzice wyjechali na wakacje do Tunezji, a po powrocie moja rodzicielka kipiała z radości.
- Dziecko tam jest jak w raju. Piaszczysta plaża, lazurowa woda. Wszystko opiszę w wierszach, tak będzie najlepiej.
- To cudownie – uśmiechnęłam się, chociaż miałam złe przeczucie. Coś wisiało w powietrzu. Wiersze?
Ojciec potwierdził moje przypuszczenia. Matka stawała na głowie codziennie. Podczas wypożyczania leżaków, w hotelowej stołówce, na wieczornym spacerze. Personel hotelu delikatnie zwrócił jej uwagę, a małżonek błagał, aby wróciła na Ziemię. Na próżno. Matka na jakiekolwiek upomnienia, żwawo odpowiadała „Jestem już w takim wieku, że wszystko mi wypada”.

Żal mi było ojca. Przeraźliwie schudł i zestarzał się, tymczasem wybranka jego serca odmłodniała, utrzymując nienaganną, wysportowaną sylwetkę.
Nad naszą rodziną zawisły czarne chmury.

***
- Zalogowałam się na portal dla poetów. Wybrałam nick Konwalia. – Rozanielona matka wyszczerzyła zęby. Nie wierzyłam własnym uszom.
- Mamo, ty musisz iść do psychiatry.
- A dlaczego? Cenzura już dawno się skończyła.
- Mamo, ty stajesz na głowie!
- Żeby przyszła wena.
- W miejscach publicznych. To nie jest normalne, zrozum, martwimy się.
- Martw się o siebie kochanie. Trzydziestka na karku i żadnego mężczyzny u boku. Jeszcze nie przeżyłaś prawdziwej miłości, a przecież miłość jest najważniejsza. Kiedy byłam w twoim wieku robiliśmy to z ojcem nawet w przybudówce wujka Stefana.

Ręce mi opadły i nie miałam żadnego pomysłu jak pomóc matce. W jednej kwestii musiałam jednak przyznać jej rację. Powinnam pomyśleć o założeniu rodziny. Problem w tym, że jeszcze nie spotkałam człowieka, z którym chciałabym podjąć się tego karkołomnego zadania. Zrezygnowałam z poszukiwań, poświęcając czas pracy, a teraz dodatkowo matce. Byłam wściekła, że kompromituje się przy ludziach i jest głównym tematem plotek w miasteczku.

***
Złote łany, złote łany,
świat jest nieźle porąbany.
Głową w dół,
nie uderzam się o stół.

Matka przeczytała swój wiersz. Tragedia, badziewie, brak słów.
- Mamo, to jest straszne.
- Nieprawda! Maciuś Pierwszy napisał komentarz: „wiersz nosi brzemię trudnego życia, bolesnych doświadczeń, od których peelka chce uciec, obrócić świat do góry nogami”.
- Bzdura – skomentowałam – a co oznaczają te złote łany?
- Dziecko, jak ty się na poezji nie znasz - odpowiedziała z politowaniem – to symbol wewnętrznego rozdarcia.

Niech jej będzie, pomyślałam. Nobel jej nie grozi. Niech więc pisze, ale, na litość boską, niech nie staje na głowie w miejscach publicznych! Sąsiedzi byli niemalże pewni, że postradała zmysły. Ojciec zamartwiał się, ja nie spałam po nocach.
Czy zwariowała? Czy to tylko niepożądana reakcja na przekroczenie sześćdziesiątki?
Długo rozmyślałam, ale nie doszłam do żadnego konstruktywnego wniosku, bo co jeśli matka miała rację?
Dlaczego nie stawać na głowie? To pomaga w dokrwieniu mózgu.
Dlaczego nie pisać kiepskich wierszy? Za to nie otrzymuje się wyroków ani mandatów.

Matka miała swoich czytelników, a przeciwników ignorowała twierdząc, że nie każdy musi ją rozumieć.

Prawdę mówiąc, funkcjonowała normalnie. Gotowała obiady, sprzątała w domu, jeździła z ojcem na wycieczki i, co było najważniejsze, sensownie wypowiadała się na wszystkie tematy, oprócz poezji.

Nie wiem jakim cudem, ale po jakimś czasie zmieniłam podejście do nastałej sytuacji. Gdy sąsiadka Nowakowa, wścibska i złośliwa wdowa, wyśmiewała się z matki, poinformowałam wstrętne babsko o istnieniu pewnego rodzaju ćwiczeń, które nie są jeszcze dobrze znane w Europie. Natomiast w Tunezji praktykują je wszyscy i wszędzie. Stamtąd matka przywiozła „stanie na głowie”, aby odmłodzić ciało, duszę i dożyć stu lat.

Miesiąc później, siedząc na ławce w ogrodzie rodziców, dokonałam niesamowitego odkrycia. Nagle, coś poruszyło się w oknie Nowakowej. Podeszłam do płotu i o mało co nie umarłam ze śmiechu.
Widziałam setki komedii, ale ta, która właśnie odgrywała się na moich oczach przebiła wszystkie inne.
Stary babsztyl nieporadnie stawał na głowie, huśtając tłustymi nogami raz w lewo, raz w prawo.
W końcu z trudem oparł je o ścianę.

Jakże daleko było sąsiadce do mojej rodzicielki. Ta wykonywała „stójkę” z gracją i niewiarygodną lekkością.
Zastanawiało mnie, czy Nowakowa również zaczęła pisać wiersze i, po oględzinach jej mózgu, stwierdziłam, że gdyby miała zająć się literaturą, z pewnością zostałaby autorką kryminałów. O tym fakcie decydowały; wypisane na wdowiej twarzy masowe morderstwa i nielegalne posiadanie broni.
Ta myśl pozwoliła mi spokojnie zasnąć, pierwszy raz do wielu miesięcy.

***

- Wiesz, polubiłem, kiedy matka staje na głowie – powiedział ojciec, nie zdając sobie sprawy, jak bardzo mnie uszczęśliwił. Nie wnikałam w szczegóły, bo podobno siła miłości nie zna granic.
Odetchnęłam z ulgą. Będą sobie żyć z jednym małym szaleństwem pod wspólnym dachem i będzie im z tym dobrze. W każdą niedzielę matka urządzi ojcu poetycki wieczór, a on naleje sobie koniaku, trochę więcej niż zwykle. I, kiedy po przeczytaniu ostatniego wersu zapyta go o opinię, żartobliwie odpowie:
- Marysiu, przysięgałem: na dobre i na złe.

Napuściłam wody do wanny, kierując myśli w stronę sympatycznego inżyniera Marcina, którego poznałam w kawiarence. Za dwie godziny miał mnie odwiedzić. Odprężona namydliłam piersi migdałowym płynem. Bardzo chciałam... Wiadomo...

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Adela · dnia 08.03.2015 11:10 · Czytań: 672 · Średnia ocena: 5 · Komentarzy: 9
Komentarze
Dirk dnia 08.03.2015 11:48
Ależ pozytywny tekst. Nie ma w nim tragedii, płaczu, histerii, a jednocześnie w delikatny sposób mówi o największej chyba wartości w życiu. Jedyne do czego mógłbym się przyczepić, to brak jakiegoś punktu przełomowego - niby jest, ale wydaje mi sie, że powinien być nieco lepiej zaznaczony. Poza tym jednak, językowo bardzo dobrze, czyta się płynnie, kolejne akapity nie zgrzytają.

Baboli nie zauważyłem, nawet jeśli jakieś są. Tylko w jednym miejscu poczułem się trochę skonfundowany:
Cytat:
Sie­dzi­my na ka­na­pie i oglą­da­myno­wość - MTV.

To wskazuje na pierwszą połowę lat dziewięćdzistiątych. Natomiast zaraz potem w akapicie widnieje:
Cytat:
Słoń­ce za­cho­dzi za ścia­ny bu­dyn­ków, stoję w oknie po­ko­ju go­ścin­ne­go i piszę sms - a do Kaśki.

SMS sugeruje, że czas akcji został przeniesiony o dekadę do przodu. No chyba, że od wypicia Walkera do połajanki ojca minęło dziesięć lat :)


Pozdrawiam.
Adela dnia 08.03.2015 14:38
Dirk niezmiernie mi miło. Czasowo się zgadza, myślę, po MTV przyszły komórki, hmm.
Kłaniam się,
A.
Heisenberg dnia 08.03.2015 20:41
Odrobina surrealizmu połączona z paroma wątkami obyczajowymi - całkiem zgrabnie ukazanymi - a wszystko doprawione humorem. Mieszanka wybuchowa. Mnie się podobało ;) No i jak napisane...
Wasinka dnia 09.03.2015 09:32
Ależ mi miło było poczytać, Adelo.
Taki przyjemny i przyjazny tekst. Dobrze jest zerknąć do tak rozumiejącej siebie, czy też wyrozumiałej i kochającej się rodzinki.
Jest lekko i z humorem.

Nie wgłębiam się teraz w większe poprawiania, ale napomknę, na co spojrzeć ewentualnie w kontekście całości (ja tylko konkretny przykład podrzucam) :
Cytat:
- Zro­bi­ła to i wczo­raj? – ( O )j­ciec wstał z krze­sła.
//
Cytat:
ty je­steś do­ro­sła – ( O )j­ciec za­mknął barek i zre­zy­gno­wa­ny usiadł w skó­rza­nym fo­te­lu.
- w takich przypadkach zdanie po zakończeniu wypowiedzi zaczynaj dużą literą
Cytat:
Nie wiem(,) czy na skoń­cze­nie moich stu­diów, ślub, czy po­grzeb.
- przecinki w uroczych stosunkach z "czy": Nie wiem, czy na skończenie moich studiów, ślub czy pogrzeb (zauważ, postawiłaś odwrotnie) ; na początku tekstu też masz podobny przypadek
Cytat:
jakby śmiał rękę na je­dy­ną córkę rękę pod­nieść?
- powtórzyła Ci się ręka; no i "jakby" w tym przypadku "jak by"
Cytat:
- Martw się o sie­bie(,) ko­cha­nie.
- przecinek, gdy mamy do czynienia z wołaczem (zwracaniem się do kogoś); i tutaj też:
Cytat:
- Dziec­ko(,) tam jest jak w raju.

Cytat:
Nie wiem(,) jakim cudem, ale po ja­kimś cza­sie zmie­ni­łam po­dej­ście do na­sta­łej sy­tu­acji. Gdy są­siad­ka No­wa­ko­wa, wścib­ska i zło­śli­wa wdowa,
- jakim/jakimś wpada na siebie; poza tym też nakłada się Nowakowa/wdowa rymowo; przy okazji dostawiłam przecinek


Pozdrawiam słonecznie (ach! wiosna!).
al-szamanka dnia 09.03.2015 15:30 Ocena: Świetne!
Świetneeeeeeeeeeeee :)
Przeczytałam z zapałem i coraz szerszym uśmiechem na twarzy.
Jak ja lubię tę Twoją matkę. Jest cudowna, wspaniała i bardzo super.
Po sześćdziesiątce zaczęła żyć naprawdę.
Cytat:
„Je­stem już w takim wieku, że wszyst­ko mi wy­pa­da”.

:D :D :D
Ale do takiej odpowiedzi też trzeba dojrzeć - specyficznie dojrzeć, rozwinąć się.
Stawanie na głowie jako przejaw tegoż. Ach, jak zazdroszczę, chciałabym, ale nie potrafię.
Muszę się zadowolić tylko zakładaniem nogi na szyję i prozaicznym szpagatem.
No ale do tego zacnego wieku troszkę mi brakuje.

Fajny tekst, bombowo napisany.

Pozdrawiam na dobre i na złe :)
Figiel dnia 09.03.2015 22:14 Ocena: Świetne!
Super tekst, epatujący optymizmem, szczególnie dla grupy czytelników powiedzmy, że w wieku dojrzałym.

Cytat:
Matka na ja­kie­kol­wiek upo­mnie­nia, żwawo od­po­wia­da­ła „Je­stem już w takim wieku, że wszyst­ko mi wy­pa­da”.


Sensowne myślenie, w pewnym wieku można sobie pozwolić na to, by "zdziwionych" i "oburzonych" odesłać po prostu do diabła. Właśnie się do tego przymierzam:)

Poza tym Twoja opowieść jest pełna ciepła, wzajemnej akceptacji bohaterów - co tu dużo gadać - miłości. Udowadniasz, że nie trzeba o niej pisać jedynie w sentymentalno - romantycznym tonie, ani ukazywać przez pryzmat traumatycznych wydarzeń, dlatego zdecydowanie kupuję tekst i styl, w jakim został napisany.
Pozdrawiam ciepło :)
Adela dnia 10.03.2015 12:10
Heisenberg, bardzo mi miło.
Wasinko, jesteś Platynowa, dziękuję za przecinkową pomoc.
Al- Szamanko, ano trzeba dojrzeć. To słowa, jak się nie mylę Meryl Streep, gdzieś je zasłyszałam, ale nie mogę znaleźć na Internecie kto to powiedział.
Figiel, trzymam kciuki za przymierzanie się, żeby wyszło.
Dziękuję Wszystkim za lekturę, komentarze.
Kłaniam się,
A.
Bernierdh dnia 11.03.2015 23:17
Zgadzam się z przedmówcami. Tekst jest absolutnie rewelacyjny, pełen optymizmu i radości życia, delikatnego szaleństwa i przede wszystkim miłości :)
Och, a pisać o miłości z takim uśmiechem po prostu trzeba umieć.
Jestem absolutnie zachwycony :)
Pozdrawiam.
Adela dnia 12.03.2015 19:41
Bernierdh, niezmiernie mi miło.
Ukłony, A:)
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
ks-hp
18/04/2024 20:57
I taki autor miał zamysł... dziękuję i pozdrawiam... ;) »
valeria
18/04/2024 19:26
Cieszę się, że przypadł do gustu. Bardzo lubię ten wiersz,… »
mike17
18/04/2024 16:50
Masz niesamowitą wyobraźnię, Violu, Twoje teksty łykam jak… »
Kazjuno
18/04/2024 13:09
Ponownie dziękuję za Twoją wizytę. Co do użycia słowa… »
Marian
18/04/2024 08:01
"wymyślimy jakąś prostą fabułę i zaczynamy" - czy… »
Kazjuno
16/04/2024 21:56
Dzięki, Marianie za pojawienie się! No tak, subtelnością… »
Marian
16/04/2024 16:34
Wcale się nie dziwię, że Twoje towarzyszki przy stole były… »
Kazjuno
16/04/2024 11:04
Toż to proste! Najeżdżasz kursorem na chcianego autora i jak… »
Marian
16/04/2024 07:51
Marku, dziękuję za odwiedziny i komentarz. Kazjuno, także… »
Kazjuno
16/04/2024 06:50
Też podobała mi się twoja opowieść, zresztą nie pierwsza.… »
Kazjuno
16/04/2024 06:11
Ogólnie mówiąc, nie zgadzam się z komentującymi… »
d.urbanska
15/04/2024 19:06
Poruszający tekst, świetnie napisany. Skrzący się perełkami… »
Marek Adam Grabowski
15/04/2024 16:24
Kopiuje mój cytat z opowi: "Pod płaszczykiem… »
Kazjuno
14/04/2024 23:51
Tekst się czyta z zainteresowaniem. Jest mocny i… »
Kazjuno
14/04/2024 14:46
Czuję się, Gabrielu, zaszczycony Twoją wizytą. Poprawiłeś… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty