O łowieniu podkówki, błękitnym
delfinie i perle wyrzuconej przez małża
Gdy Eni zeszła nad brzeg jeziora, z zaskoczeniem odkryła, że wśród trzcin ukryty jest niewielki pomost zbudowany z wygładzonych przez wiatr desek.
Przy pomoście powinna być zacumowana łódka – pomyślała praktycznie. – Przyjemnie byłoby wypłynąć trochę dalej… – westchnęła.
Ale niestety – pomost był pusty i tylko fale kołysały się cichutko, omywając obrośnięte glonami wsporniki. Eni usiadła na skraju i, machając nogami, zaczęła czekać na księżyc, który widocznie wcale nie spieszył się tej nocy, gdyż niebo, pomimo setek połyskujących gwiazd, nadal przypominało scenę bez aktora.
Wreszcie pojawiła się delikatna poświata, a potem zaczął w niej przeświecać cieniutki srebrzysty sierp i Eni zmartwiła się, widząc, jak bardzo od ubiegłej nocy schudł Wielki Niebieski Ślimak.
Jednocześnie pomyślała, że sierp ten przypomina uśmiech kogoś z przechyloną głową, co uspokoiło ją na tyle, że przestała rozmyślać o tym, czym można nakarmić księżyc, i zamiast tego wyobraziła sobie, że pomost to żaglowiec, a ona płynie nim daleko w głąb jeziora – do świtu.
Wyobraźnia ma moc czynienia cudów, dlatego – zanim Eni się spostrzegła – pomost nabrał wiatru w żagle i brzeg został daleko w tyle, a ona, nie wiedzieć kiedy, znalazła się na środku jeziora i dopiero wówczas zauważyła, że z tafli uśmiecha się do niej odbicie księżyca.
A może to podkówka na szczęście? – pomyślała i przyszło jej do głowy, jak bardzo by się cieszył Ślimak, gdyby zawisła nad drzwiczkami domku.
Ale czym ją wyłowić? – Zafrasowana rozejrzała się dookoła w poszukiwaniu jakiejś żerdki, ale oczywiście na środku jeziora niczego takiego nie było.
Trzcina! Tak, trzcina! – Zamknąwszy oczy, Eni ponownie znalazła się na brzegu, zerwała jedną z łodyg i już płynęła z powrotem w kierunku srebrzącego się na wodzie odbicia.
Ale jak zrobić wędkę? I haczyk? Przecież samą trzciną nie wyłowię podkówki. Zsunie się i tylko ją wystraszę – pomyślała bezradnie.
Gdyby Ślimak nie spał, na pewno byłby niezmiernie dumny z jej pomysłowości, gdyż już po chwili dziewczynka pruła rąbek czapki, a potem w jej palcach znalazł się zakrzywiony gwóźdź z pomostu i… wędka była gotowa, a Eni roześmiała się zachwycona.
Ale Ślimak spał, nawet nie przypuszczając, że ktoś zamierza zrobić mu prezent. Jak zresztą mógłby przypuszczać, skoro we śnie prawie zupełnie zapomniał o istnieniu Eni. Ślimak bowiem śnił o bezkresnym szmaragdowym morzu, o sobie, jako wielkim błękitnym delfinie wyskakującym zwinnie na powierzchnię, i o mieniącej się wszystkimi odcieniami wodzie.
Jakie to wspaniałe uczucie móc pływać – pomyślał zachwycony. – A jeszcze wspanialsze, że potem mogę podzielić się nim z innymi…
I machnąwszy ogonem, zanurkował, a wtedy przed jego oczyma ukazał się świat, o jakim dotąd nie miał żadnego wyobrażenia.
Wśród morskiej roślinności snuły się ławice barwnych rybek, kolonia ukwiałów rozchylała i zamykała kielichy, meduzy wisiały w wodzie niczym kolorowe lampiony, a w piasku dna zagrzebane były tak piękne muszle, że Ślimak niemal zawstydził się swojego skromnego domku.
Ciekawe, czy to wszystko moi krewni… – przemknęło mu w myślach, ale zanim zaczął poważniej rozważać taką możliwość, zauważył, że jedna z muszli rozchyliła brzegi.
Podpłynął, zaciekawiony, czy uda mu się nawiązać rozmowę, a wtedy, ku jego zaskoczeniu, coś sypnęło mu piaskiem w oczy i usłyszał rozzłoszczony głosik: Znowu to samo, wciąż ten piasek i piasek, i nie nadążam z wymiataniem, bo nadal wciska się jak głupi, a potem uwiera tak, że ze skóry można wyskoczyć… I zanim Ślimak zdążył się wycofać, oberwał w nos jakimś małym, okrągłym przedmiotem.
– Uff… – rozległo się z muszli – tym razem udało mi się ją usunąć…
– Przecież to perła! – stwierdził Ślimak ze zdziwieniem, gdy przyjrzał się baczniej kamykowi wyrzuconemu przez małża.
– Jak zwał, tak zwał… – Z muszli łypnęło na niego dwoje niechętnych oczu, po czym małż zatrzasnął ją z hukiem.
– Dobrze, że Eni tego nie widzi – ucieszył się Ślimak, zawracając czym prędzej do brzegu. – Będę miał niespodziankę…
I uradowany pomysłem raźniej zaczął poruszać ogonem.
Rzecz jasna, Eni nie mogła zobaczyć perły, gdyż właśnie biedziła się nad wyłowieniem srebrnej podkówki i wszystko inne kompletnie wywietrzało jej z głowy. Wreszcie zdołała schwytać ją za jeden róg i powoli zaczęła przyciągać wędkę, gdy jak na złość podpłynęła niewielka fala i ściągnęła podkówkę z haczyka.
– Proszę… – szepnęła, ponownie manewrując wędką, i już, już miała zahaczyć o krawędź, gdy przesuwająca się znienacka chmura rozmyła odbicie na wodzie i światło księżyca przygasło.
Muszę się chyba bardziej przybliżyć – pomyślała, zamykając oczy, a gdy je otwarła, podkówka tańczyła na powierzchni już znacznie bliżej, choć nadal poza zasięgiem ręki, mimo że Eni położyła się na deskach, wyciągając ją, ile tylko się dało.
– No… proszę… – powtórzyła błagalnie, kolejny raz sięgając trzciną. – To dla Ślimaka na szczęście…
I nagle, jakby ulegając jej prośbie, podkówka nasunęła się na haczyk, a Eni wyłowiła ją i z radością schowała do kieszonki.
Tymczasem Wielki Niebieski Ślimak odpełznął w inną stronę, rozmywając się coraz bardziej na płowiejącym stopniowo tle nocy, i tafla jeziora przybrała odcień ołowiu. Niespostrzeżenie drobnymi kroczkami zaczął przemykać świt, nieśmiało barwiąc lekkie chmurki na wschodzie kolorem bladego różu, a niebo pojaśniało szarością gołębich skrzydeł.
Nad taflą jeziora powoli wyłaniała się bladozłota tarcza.
– Czas wracać – powiedziała Eni do siebie i pobiegła w kierunku wygasłego już od dawna ogniska, przy którym nieświadomy jej przygód Ślimak śnił swój delfini sen o morzu.
– Eni? – zapytał niewyraźnie i ponownie zachrapał, a dziewczynka, nie chcąc go budzić, cichutko podłożyła sobie poduszeczkę pod głowę i natychmiast usnęła.
Nie należy się dziwić, że po takich emocjach oboje spali niemal do południa i gdyby nie promyk, ciekawy, czy Eni udało się spotkać Srebrzyka, spaliby pewnie jeszcze dłużej. Złocik jednak pogłaskał dziewczynkę po włosach, a Ślimakowi zaświecił prosto w oczka, czym spowodował, że i jedno, i drugie, natychmiast wróciło do rzeczywistości.
– Mam dla ciebie niespodziankę – radośnie rzuciła Eni, sięgając do kieszonki.
– Ja też mam – odparł zaskoczony Ślimak, szukając czegoś w zakamarkach domku, po czym spojrzał na Eni ze skruchą. – Chyba ją zgubiłem…
– Ja chyba także – żałośnie stwierdziła Eni, której kieszonka, jak można było przewidzieć, okazała się pusta.
– A znalazłem taką piękną perłę – biadolił Ślimak.
– A ja wyłowiłam dla ciebie srebrną podkówkę księżyca na szczęście. Do zawieszenia nad drzwiami – chlipnęła Eni.
– A gdzie je znaleźliście? We śnie? – wtrącił promyk i uśmiechnął się z pobłażaniem.
– No… chyba we śnie – przytaknęli, lekko zawstydzeni.
– Nie martwcie się – pocieszył ich Złocik. – Wystarczy, że opowiecie sobie sny, a wtedy to będzie tak, jakbyście naprawdę obdarowali się perłą i podkówką.
I pogłaskał oboje po głowach.
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt