Zamknęła za sobą drzwi. Zimno i drobny deszcz, ale Anka nie ma czasu, żeby wracać po parasolkę. Nastawiła kołnierz cieniutkiego płaszcza i szybko podreptała w stronę przystanku.Podjechał rozklekotany autobus. Ruszyli. Wbiła się w siedzenie i pragnęła o tyle, o ile tylko mogła, oddalić chwilę wejścia do zakładu drobiarskiego. Wiedziała, że wszystko zacznie się tak jak co dzień. Kurczaki poruszały się jednostajnie zaczepione na lśniących hakach. Do każdego wkładała rękę i wyjmowała wnętrzności. Musiała to robić szybko i sprawnie.W miarę upływu czasu wydawało się jej, że taśma porusza się coraz szybciej. Do zapachu padliny już się przyzwyczaiła. Czuła go dopiero w domu po powrocie z pracy. Robiła wszystko, żeby zmyć i zlikwidować przykrą woń. Zapadał zmierzch, gdy wracała do domu.
Otworzyła drzwi. Darek też już wrócił. Zdejmował buty w przedpokoju.Sapał ciężko, usiłując się pochylić. Patrzyła na nieporadność męża. Poczuła jakąś tkliwość na widok siwych skroni i wydatnego brzucha.
-Starzejemy się razem, biedujemy razem, tylko myślimy osobno – powiedziała cicho. Doskonale pamięta ten moment, gdy nauczycielka posadziła ją w ostatniej ławce obok wysokiego chłopca. Nosił za krótkie spodnie. Był ciapowaty i niezdarny. Połączył ich wspólny los klasowych odludków. Z czasem zaczęła spoglądać na Darka inaczej. Może z przyzwyczajenia została z towarzyszem ze szkolnej ławki i brnęła z nim w codzienność blokowiska.
Przed pralką leżała sterta ubrań. Zauważyła kurtkę. Już wczoraj prosił, aby wyprała. Zaczęła sprawdzać kieszenie. Same zmięte paragony. Jedna kartka nie była paragonem. Dowód wpłaty. - Co on opłacał na poczcie ? Na kartce zamazane litery. Podeszła do okna w pokoju. Adres nieczytelny: Kaliska albo kulista, nie to chyba kaliska. Kaliska? To przecież koło nich! A nazwisko? Nieczytelne. Nadawca jest . - Dariusz - odczytała i zamyśliła się. Komu on wysłał pieniądze? Może ma długi i dlatego jest taki bardziej milczący niż zawsze i nieobecny. Podeszła do męża.
- Możesz mi powiedzieć, co to jest? Odwrócił się i bardzo spokojnym, pewnym głosem oznajmił.
- Śmieć, nie widzisz?
- Jaki śmieć? To dowód wpłaty z twoim nazwiskiem i imieniem.
- Gdzie ty tu widzisz moje nazwisko?
- Jak to gdzie? W miejscu na nadawcę.
- Przecież nazwiska się powtarzają. Wyrzuć do kosza i tyle – dodał zniecierpliwiony.
Była już pewna , że nie usłyszy prawdziwej odpowiedzi. Poznała to po zmarszczonym czole i spokoju, który próbował zachować. Darek poszedł do kuchni. Słyszała, jak przysuwa talerz z przygotowaną kolacją. Była przekonana że jest jakiś związek między Darkiem a znalezionym kwitkiem. Wyjęła z kieszeni pognieciony papier. Ulica Kaliska numer 11, chyba 11. Ubrała się i szybko wyszła z mieszkania.
Stała naprzeciwko i doskonale zdawała sobie sprawę z dziwaczności i śmieszności tej sytuacji. Była przecież przed obcym domem i wpatrywała się bez planu, bez celu. Uwagę przykuwał numer umieszczony na drzwiach. Za gęstymi firankami dostrzegła meble kuchenne i nic więcej, ale odkryła jednocześnie, że sprawia jej to ogromną niewytłumaczalną wprost przyjemność. Wolała tak tkwić, niż wracać do ponurego mieszkania, w którym odczuwała ciężar myśli i nigdy nie potrafiła sobie wytłumaczyć, dlaczego tak właśnie czuje się w tym wnętrzu, o które już dawno przestała dbać tak jak niegdyś. Wspominała chwile, gdy z wielką pasją i żarem kupowała pierwsze firanki, a wieszając je rozmyślała o pięknych chwilach, które ją z pewnością spotkają, bo przecież nie mogło być inaczej.
Teraz stała na ulicy przed białym budynkiem z pomarańczową dachówką. Uznała, że w ten sposób nie dowie się niczego, a z drugiej strony nie wiedziała, jakie informacje byłyby dla niej ważne. Obserwując obce skrawki życia, zapominała o swoim nijakim losie wypełnionym tęsknotą do świata, na który ona, Anka, nie zasłużyła.
Nie tyle umie, jest tą niemądrą, nigdy nie potrafiła przeczytać głośno tekstu czytanki. Rosła w niej wtedy jakaś klucha, drżały ręce. Biegła szybko do domu, szukając schronienia przed złośliwymi docinkami rówieśników. Siadała w swoim pokoju i dziergała na szydełku. Chociaż od tamtych czasów minęło wiele lat, teraz również zajmowała się szydełkowaniem. W bujanym fotelu odnajdywała spokój i potrafiła jasno myśleć.
- Tak - uśmiechnęła się do wspomnień - chwalono ją, że jest zdolna. Nie tak, jak siostra, która miała same piątki , ale na jakiś inny użyteczny sposób.
Przeszła na drugą stronę ulicy i wówczas zauważyła na furtce niewielką wizytówkę: doktor chorób wewnętrznych. Jeszcze tego samego dnia przekroczyła progi obserwowanego domu. W niewielkiej poczekalni uśmiechnięta blondynka stawiała filiżanki z kawą. Przyglądała się Ance uważnie .
- Przepraszam, ale ma pani niezwykle oryginalne wdzianko, gdzie pani je kupiła?
- Sama zrobiłam-wydusiła z siebie Anka i po chwili poprawiła się.
– Wykonałam szydełkiem.
Gdy zauważyła badawcze spojrzenia pacjentek doktora, skuliła się sobie, schowała jak żółw w skorupie i chciała być niewidzialna. Nie wiedziała, czy to złośliwość, czy szczere zainteresowanie.
- Chciałam zapytać, czy nie mogłaby pani wykonać więcej takich cudów, to teraz bardzo modne.
Anka popatrzyła zdumiona, nie rozumiała, że od tej małej chwili zmieni się wszystko, a ankowe życie nabierze rumieńców.
- Prowadzę niewielki sklep. Interesują mnie pojedyncze egzemplarze i gdyby pani zechciała ze mną współpracować, oczywiście gdyby to nie kolidowało z pani planami zawodowymi- szczebiotała doktorowa.
- Oczywiście, nie koliduje – przytaknęła speszona.
-Ja właściwie nie mam ważnych planów zawodowych, żeby kolidowały- dodała.
Słuchałam tej zwykłej niezwykłej opowieści w rozklekotanym autobusie, którym Anka nadal jeździ, choć nie musi.
- A przekaz?
- Czy to ważne? To tylko papier znaleziony w odpowiednim momencie życia.
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt