Budzę się. Rozciągam przednie kończymy, napinam się, jak struna i ziewam manifestacyjnie ryzykując wypadek (z zawiasów) szczęki. Myję się – bo przecież nie będę ja oni – nie wychodząc z łóżka-krzesła. Po co opuszczać królestwo, w którym chwilę wcześniej śniłem o Tym - nie, raczej o Nich - przyjemności w kilku kawałkach.
Słyszę te ślamazarne kroki – coraz głośniejsze – docierające zza zamkniętych drzwi korytarza wprost do łazienki. Zeskakuję. Zaraz tutaj wejdzie. Będę udawał. Tak, ja Felis Catus, czasem robić to muszę. Jak mawiają – to mój jedyny obowiązek i zarazem źródło dochodu.
Już jest w środku – podeszła do umywalki – pewnie spędzi tutaj całe dwadzieścia minut, a przecież czas to żarcie! Zagłuszam burczenie brzucha podstępnym – ale pięknie brzmiącym – mruczeniem. Tak, jak lubi najbardziej. Niech ma – chociaż raz dziennie, rano– satysfakcję z posiadania(?!) kota. Łaszę się do jej stóp – a niech to pies obślini – pocierając moimi policzkami jej nagie kostki.
Wreszcie! Homo Sapiens’ka otwiera drzwi – chociaż ja sam również potrafię, może nawet lepiej, bo efektowniej – wypuszcza mnie na korytarz. Nim chamsko – jak to ona – zagrodzi mi drogę do Serwisu Porannych Witamin, wbiegam do tej cuchnącej człowiekiem klitki. Wskakuję na parapet. Zerkam przez okno – to moje wiadomości. Nie mogę ich przegapić. Są tysiąckroć ważniejsze i ciekawsze niż saksońskie huragany, czy rosnące lub spadające na ekranie kolorowe słupki – co mnie obchodzi kogo wybiorą, swoim światem rządzę sam – które oni śledzą z pasją. Wolę przygryźć kwiatka.
Łapa za łapą, schodzę na dół. Ciekaw jestem, swoją drogą, czy Sapiens Old x2 są już na chodzie. Może by ich obudzić? Zawsze miło rozpocząć ranek od oglądania – cóż, często uczestniczenia – tej parodii, jaką odstawia starsza Sapiens’ka.
- Koooociiiiku – pięćdziesiąt razy większy ode mnie osobnik zmierza w kierunku mego drobnego, kociego ciała. Pochyla się nade mną…(oby tylko nie wylądować na rączkach). Na szczęście, szepcze tylko: Bieeedny Kocik.
Jaka ulga, dziś jedynie młodsza ubrudziła moje starannie wypielęgnowane futerko swymi odrażającymi, nasmarowanymi kremem palcami. Uspokojony nieco, podchodzę do miski. Co za sknery! – myślę sobie – jak jeden, tak drugi, tak trzeci. To chyba jakieś, do zdechłego psa, żarty! Obiecywałem sobie z tym skończyć, ale nie mogę powstrzymać się od rzucania psimi ogonami, kiedy widzę na dnie mojego naczynia pięć marnych (leżących tam od wczoraj) granulek. To ma być śniadanie?!
Włączam tryb max – mruczę tak głośno, że nawet w pokoju obok Sapiens-Men, słyszy – spaceruję koło miski coraz bardziej zniecierpliwiony. Młodsza Sapiens’ka nie reaguje. Po co mnie przygarnęła, skoro teraz ma mnie głęboko…w ogonie? Mniejsza o nią. Ta niezrównoważona podchodzi do mnie i znów z typowym dla siebie nieadekwatnym do sytuacji przedłużaniem sylab zastanawia się nad rzeczą oczywistą: Czemu nie jem, skoro mam (pięć!) kulek w misce.
Ludzie to marni stratedzy. Jeśli zjem to, co mam, będzie zjedzone. Kot nakarmiony – powiedzą sobie. Mój żołądek będzie trawił, ale TYLKO pięć granulek. Więcej nie dosypią, bo przecież (według ich logiki) jadłem. Czyż nie lepiej udawać ślepego, który nie zauważa tych kilku marnych kuleczek? Dosypią krotność (może pięcio) i najem się do syta. A oni niech nadal myślą: biedny, głupiutki, mały Kocik. Tylko ja (przy zużyciu niewielkich ilości energii) najem się do syta tą mieloną, (niezdrowo) osoloną i chrupiącą myszą w kawałkach.
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt