Środek nocy.
Od ostatnich dwóch godzin, szesnaście razy wyglądałem za okno i nasłuchiwałem. Pięć razy okrążyłem dom.
Zawsze pewny, że ktoś mnie obserwuje.
Rozmowy z Tv, radia stały się ciekawe. Każde, nie dosłyszane słowo domowników, mówiło o mnie.
Bezsenne doby i śpiące tygodnie, dzieliły ostatnie miesiące.
Piękne życie w snach, kończyło się zawsze mdłą rzeczywistością.
Życie już tylko pytało "po co?! ". Odpowiedzi i wyjścia z tego widziałem już wszędzie.
Na balkonie bez balustrady, w gniazdkach, jedząc widelcem, krojąc nożem, zakładając pasek, wiążąc sznurówki, odpalając kuchenkę. Śmierć była już wszędzie.
Może szukałem ucieczki, otwierając i grzebiąc w szufladach, półkach, szafie po parędziesiąt minut, kilka razy dziennie.
Wyłączony telefon izoluje.
Zasłony zastygły w miejscu na wiele dni, pewnie tygodni. Omijały mnie widoki zmian pogody, pory dnia, a nawet roku.
Deszcz stukał jedynie w parapet. Wiosna wdzierała się z wiatrem, przez otwierane przez kogoś drzwi. Wzbijało to kurz, który tańczył z dymem fajek, długo jeszcze po ucieczce wiosny.
Paranoje minęły.
Wyszedłem z domu w dzień, dawno tego nie robiłem.
Na blokach w oknach i balkonach podparta starszyzna. Pod kebabem kolejka. Pod całodobowym dwa rowery. Bezdomne psy i czarne reklamówki z wielkim napisem " Alkohole 24h", krążą między nogami ludzi.
Pełne śmietniki i puste miejsca dla inwalidów. Nic ciekawego.
Ponad stuletnia kamienica kolegi, straszy dzieci i turystów.
Wielka, stara brama otworzyła się po cichu. Drewniane schody miękko uginają się pod ciężarem stóp.
Artur otwiera drzwi i zaprasza do swojego muzeum. Choruje, jego matka zresztą niestety też.
Meble pokrywają opakowania leków, petów, puszek i strzykawek z rozwodnioną krwią.
- Daj mi dziesięć na sen. - Powiedziałem, kładąc parę blaszek na stole.
- Coś jeszcze? - zapytał Artur z energią.
- Nie.
- Mam coś, weź to sobie. Ja tego nie lubię.- Ręką grzebnął w brudach na stole i rzucił mi saszetkę.
- Feta? Pół? Dzięki! - pstrykając palcem w saszetkę, odpowiedziałem z zadowoleniem.
- Spoko, takiemu małolatowi ogarniałem i odbiłem trochę.
Schowałem wszystko do kieszeni, fete i prochy na sen. Usiadłem obok niego przed laptopem.
Wyjąłem półpustą paczkę "Classiców" i poczęstowałem. Dym tańczył tu jeszcze bardziej z kurzem, na pewno dłużej i energiczniej.
Artur po chwili wyjął dwa czteropaki piwa z pod stołu. Po jednym paku na baniak.
Zgniotłem czwartą puszkę i rzuciłem na dywan. Wylądowała obok braci. Była to duża rodzina,wielopokoleniowa.
Podałem rękę Arturowi i wyszedłem. Na klatce było ciemno, za oknem też.
Miasto ucichło i było słychać świerszcze. Każdy schodek skrzypiał i roznosił się po całej klatce. Brama była jeszcze głośniejsza i trzasnęła, zamykając się własnym ciężarem. Wracałem do domu, najkrótszą znaną mi drogą.
Mijam śmietniki, pół puste. Otoczone górką brudów na chodniku. Parking już pełny, ciemność zakrywa ręce pełne roboty. Puste zbiorniki paliwa i wnętrza aut, odkryje światło alarmu albo kogutów, albo słońca.
Teraz kolejka jest pod nocnym. Ludzie niosą pełne, czarne reklamówki "Alkohole 24h".
Pod kebabem pusto, nie ma już nawet bezdomnych psów. Przez balkony i okna wypadają kolory, pół bloku dziś podróżuje, większość przed zielonymi wyspami. Reszta została w mieszkaniach. Nie polecieli, nie było wolnego pilota.
Dochodzę do domu. Wyjmuję z kieszeni dwie saszetki.
W jednej proszki na sen, drugiej amfa.
Nie wiem od czego zacząć, czy od śpiącego tygodnia czy bezsennej nocy.
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt