Po prostu pewnego dnia nie wrócił do domu.
Był wspaniałym człowiekiem, mówili wszyscy. Najlepszym mężem, szlochała żona, oddajcie mi mojego męża, wy sukinsyny! Doskonały sąsiad, wzorowy pracownik, nagle we wszystkim okazał się być świetny, niezastąpiony, jedyny i wyjątkowy, idealny.
Ostatni raz widziano go dwudziestego pierwszego marca o godzinie szesnastej trzydzieści dwie. Jakaś młoda, wytatuowana ekspedientka, zobaczywszy zdjęcie poszukiwanego przyznała, że „tak, rzeczywiście, widziałam tego kolesia u nas w sklepie, całkiem niezły, miał drogie buty i dobry zegarek, poznaję takie rzeczy na odległość, ma się to wyczucie, he he, kupował paczkę durexów i Ballantines’a, tak mi się wydaje, pewnie zwiał z kochanką, mówię pani, oni tak teraz wszyscy, może i lepiej, że zniknął, spokój pani będzie miała…”.
Oczywiście, pani Kasia nie uwierzyła, że mąż mógł kupować prezerwatywy(przecież ona od roku brała tabletki!), a przypuszczenia, że mógł odejść z inną, nie brała pod uwagę. Przecież byli ze sobą szczęśliwi, dawała mu wszystko, czego potrzebował, dbała o niego, miał wszystko, o czym tylko mógł zamarzyć. Tacy ludzie nie uciekają z kochankami.
Pani Kasia uważała, że jej męża porwano.
***
Piotr T., lat trzydzieści pięć, żonaty od dziesięciu lat, ojciec dwójki dzieci (Tomasz i Wiktor, lat 2 i 5). Znaki szczególne: mała blizna przy lewym uchu, pozostałość po bójce w liceum. Wysoki (183 cm wzrostu), muskularny (efekt chodzenia od dwóch lat na siłownię). Tłumacz przysięgły, nie narzekający na brak pieniędzy.
Spokojny, zrównoważony, ciepły, zawsze uśmiechnięty. Miły, dla każdego miał zawsze dobre słowo.
-Poznaliśmy się jeszcze w liceum – mówił Marek, kolega poszukiwanego- Piotrek był zawsze w porządku. O wszystkim można z nim było pogadać i o piłce i o samochodach i o dziewczynach he he…Nieraz gdzieś wychodziliśmy we dwójkę, na piwo, na mecz, czasami wyjeżdżaliśmy razem na wakacje razem z moją i jego rodziną. Nie wierzę, że Piotrek ot tak zniknął. Za tym musi kryć się jakaś większa afera!
Matka Piotra T., wdowa, na wieść o zaginięciu syna popadła w histerię. Aktualnie jest pod wpływem mocnych środków uspokajających, czuwa nad nią siostra poszukiwanego, Małgorzata.
-Wszyscy uważają Piotrka za takiego świętego – mówi - a on pewnie wyjechał Bóg jeden wie dokąd i ma gdzieś, to co się teraz tutaj dzieje, przez to, że zniknął. Nie wierzę w tę historyjkę o porwaniu.
***
Po raz setny przeanalizowała tamten dzień. Godzina po godzinie, minuta po minucie, sekunda po sekundzie. Zaczęła analizować ich życie.
Wstała o siódmej i zrobiła mu kanapki do pracy. Z pasztetem pomidorowym, bo w lodówce nie było nic innego, zapomniała zrobić zakupy. Kiedy zalewała kawę wrzątkiem, wszedł do kuchni, odruchowo podszedł i pocałował ją w policzek. Pogadali chwilę o wszystkim i o niczym, obiecał, że jak wróci to wymieni żarówkę w lampie w salonie, poprosił, by wyprasowała mu koszulę na jutro, bo ma mieć ważne spotkanie i zaczął zbierać się do pracy. Pamięta, że poszła pod prysznic i, co ją zdziwiło, wszedł do łazienki, kiedy się kąpała, mimo iż powinien już wyjechać, by zdążyć do pracy. Powiedział, że umyje jej plecy, po czym tak po prostu rozebrał się i wszedł do kabiny.
Nie pamiętała, kiedy ostatni raz uprawiali seks pod prysznicem.
Może to powinno jej dać do myślenia?
Później już ze sobą nie rozmawiali. Pojechał do pracy, a później tak po prostu zniknął z jej życia. Nagle, zupełnie tak jak się pojawił.
Zaczęło brakować jej sił. Musiała teraz sama opiekować się dziećmi, pracować i jednocześnie znosić tą niewypowiedzianą tęsknotę za mężem. Nieustannie towarzyszył jej także gniew, ogromna wściekłość na tę całą sytuację.
Dzieci były zbyt małe, by zrozumieć powagę sytuacji. Pytały o tatę, ale wiedziała, że ich beztroskie umysły nie biorą pod uwagę faktu, że tatuś może już nie wrócić. Ona również nie chciała dopuścić do siebie tej myśli, przerażało ją to. Mimo wsparcia przyjaciół i rodziny, słów pociechy, było coraz gorzej.
Codziennie przed zaśnięciem odtwarzała przed oczami setki scen z ich codziennego życia. Płakała i zasypiała krótkim, urywanym snem.
W jej snach miał takie smutne oczy.
***
Paulina P. zaczęła cierpieć na bezsenność od momentu, gdy dowiedziała się, że Piotrek zniknął.
Wiedziała, że to znak. To nie mogło być przypadkowe. Znika właśnie w momencie, gdy ona się zaręczyła. Nie omieszkała go o tym poinformować. Ba, obnosiła się z tym przy każdym spotkaniu, a widywali się często, z racji tego, że jej firma współpracowała z nim od dłuższego czasu.
Na pewno go to zabolało. Wiedziała to. Mimo że nie sypiali ze sobą od jakiegoś czasu, mimo, że przez całe osiem miesięcy ich romansu liczyła, że w końcu zostawi Katarzynę dla niej, a on potraktował ją jak pierwszą lepszą każąc po prostu „spierdalać, bo on już nie ma ochoty tego dłużej ciągnąć, poza tym żona może zacząć się za niedługo czegoś domyślać, więc lepiej usuń się w cień i nie próbuj rozwalić mojej rodziny, bo wiem o tobie i twoich przekrętach dużo i może się to dla ciebie źle skończyć”.
A, tak, faktycznie, nieuważnie opowiedziała mu o swoich małych machlojkach w firmie i teraz musi za to płacić. Gdyby nie to, już dawno pojechałaby do Katarzyny, dobrze wie, gdzie mieszkają i pokazała jej wszystkie dowody na niewierność jej męża, jakie tylko ma. Oczywiście, zrobiłaby to dla ich dobra, Katarzyna rzuciłaby go i w końcu ona, Paulina, mogłaby zająć jej miejsce u boku Piotrka.
Czekała. Spodziewała się, że dzień, najdalej dwa po zniknięciu zadzwoni do niej z jakiegoś numeru, powie, że ją kocha i że w końcu mogą być razem, wyjadą razem do jakiejś małej wioski gdzieś w Ameryce Południowej, gdzie nikt ich nie znajdzie i już zawsze będą szczęśliwi.
Czekała. Co kilka sekund spoglądała na wyświetlacz, sprawdzała, czy dźwięki w telefonie są aby na pewno włączone, a kiedy ktoś do niej dzwonił, kończyła rozmowę jak najszybciej, bo przecież mógł zadzwonić w każdej chwili.
Ale on nie dzwonił. Czas mijał, a on nie dzwonił. Zaczęła wariować. Nie mogła znaleźć sobie miejsca. Odcięła się od wszystkich znajomych, rzuciła narzeczonego, którego i tak nie kochała, przestała przychodzić do pracy, teraz zresztą i tak nie miała już po co, bo zniknął, więc jej firma zaczęła współpracę z innym tłumaczem. Wstawała rano i w szlafroku wychodziła do sklepu dwieście metrów dalej tylko po papierosy i coś do jedzenia. Z czasem dołączył do tego alkohol. Osuwała się coraz głębiej w otchłań depresji i wiedziała, że tylko on może ją z niej wyciągnąć.
Ale jego nie było i tak bardzo bała się, że już nigdy nie będzie.
***
Tak bardzo chciał go zabić.
Codziennie budził się z myślą, że dziś pozbawi go życia i zasypiał z przekonaniem, że dokona tego jutro.
Zastanawiał się jak to zrobi. Może zajdzie go od tyłu, kiedy będzie wracał któregoś wieczoru z pubu razem ze swoim kolegą i najpierw wbije nóż w klatkę piersiową tego chuderlawego, bladego chłopaczka, a następnie skupi się na Piotrze, będzie ciął jego skórę krótkimi, szybkimi ruchami, uwalniając pokłady gorącej krwi, pozwalając mu się wykrwawić, będzie słuchał jak błaga go o litość, chce zobaczyć łzy na jego twarzy, chce usłyszeć pieprzone „przepraszam” z jego ust.
Bo ma go za co przepraszać.
Obrócił nóż w dłoni. Odłożył go na blat. A może zrobi to inaczej? On tylko chce, by ten skurwiel umierał długo i w męczarniach, chce, żeby cierpiał tak bardzo jak on, gdy stracił przez niego Paulinę. I jego dziecko. JEGO dziecko!
Nie mógł uwierzyć, że ta głupia kurwa rzuciła go dla niego. Dla tego pieprzonego facecika w porządnych garniturach. To pewnie dlatego, że miał pieniądze. Ta głupia kurwa poleciała na jego pieniądze! Ona też za to zapłaci.
Tak dawno jej nie widział. Tęsknił za nią. Tak bardzo ją kochał, ale ona nigdy tego nie zrozumie. Może powie jej to jeszcze raz, kiedy będzie patrzył, jak traci przytomność w kałuży krwi, sina na twarzy od jego uderzeń, może wtedy zrozumie.
Myślał, że zrozumiała, kiedy przyłapał ich na tym, jak Piotr odwiózł ją do domu i pocałował ją w policzek. Najpierw uderzył ją w twarz, później znowu, krzycząc, że należy tylko dla niego i że jest małą puszczalską zdzirą. Na drugi dzień odczuwał co prawda wyrzuty sumienia, kiedy patrzył, jak zakrywa ślady po uderzeniach makijażem i patrzy na niego pełnym bólu i nienawiści wzrokiem. Kupił jej kwiaty, przeprosił i znów było w porządku.
Dopóki nie zobaczył, jak idzie z nim pod rękę przez miasto.
Tamtego wieczora, kiedy wróciła do domu, wiedział już gdzie ją bić, by na drugi dzień siniaki mogła schować pod ubraniem. Kiedy się wyrywała, płacząc, zgwałcił ją, z wargami tuż przy jej uchu, szepcząc, że „jest jego i tylko jego i lepiej żeby o tym, kurwa, pamiętała, bo inaczej zabije najpierw jego a później ją”.
Powiedziała mu, że jest pieprzonym skurwielem. Powiedziała, że odejdzie od niego. Nie wierzył jej, dopóki faktycznie tego nie zrobiła. Na dodatek nasłała na niego policję. Głupia dziwka. Ledwo się wywinął.
Po jakimś czasie od jej odejścia znalazł w łazience test ciążowy. Z wynikiem pozytywnym. Płakał.
Postanowił być ostrożniejszy. Obserwował ją. Widział, jak przyjeżdża po nią swoim drogim autem, jak zabiera ją na kolacje do drogich restauracji, widział, jaka jest szczęśliwa. Musiała usunąć ciążę, bo czas mijał, a ona nie wyglądała na kobietę w stanie błogosławionym. Usunęła jego dziecko!
Dokładnie sobie wszystko zaplanował, rozłożył w czasie. Zapłacą mu za wszystko.
***
-Powinnaś już o nim zapomnieć- powiedziała siląc się na spokój Małgorzata- on już nie wróci.
Katarzyna otarła łzy. Dopiła resztkę herbaty, wstawiła filiżankę do zlewu i spojrzała na bratową.
-Kocham go- warknęła- i to, że zniknął, tego nie zmieni. Pewnie ktoś mu coś zrobił, porwano go a może on już nie…-słowa ugrzęzły jej w gardle, nie mogła wypowiedzieć tych słów, za bardzo przerażała ją ta perspektywa.
Małgorzata westchnęła.
-Znam swojego brata, niestety, lepiej dla ciebie będzie, jeśli o nim zapomnisz.
-Ty coś wiesz! – Katarzyna podeszła bliżej i spojrzała bratowej w oczy- Od początku jakoś nie bardzo przejęłaś się jego zaginięciem.
-Nic nie wiem- westchnęła, uciekając wzrokiem w bok- ja tylko chcę dla ciebie jak najlepiej.
Katarzyna usiadła, wzięła jej dłoń, przykryła swoją. Milczały przez chwilę. Znów poczuła łzy na swoich policzkach. Podniosła oczy na Małgorzatę i zauważyła, że ona również na nią patrzy.
-To nie pierwszy raz, kiedy tak znika. Już tyle razy potrafił przysporzyć matce wielu nieprzespanych nocy, kiedy ot tak nie wrócił nagle ze szkoły do domu, dopiero po kilku dniach dzwonił do niej, że jest na przykład na Mazurach i wróci w piątek. Ona już obdzwoniła wszystkich znajomych, każdy szpital w mieście, całą policję postawiła na nogi, a ten kretyn beztrosko się bawił.
-Nigdy mi o tym nie mówił…
-Nie miał czym się chwalić. Raz podczas takiej eskapady ukradli komuś coś, już dokładnie nie pamiętam, ale tyle wstydu, co się matka za niego najadła, to nigdy nie zapomnę. Jakoś sprawa się rozeszła po kościach, bo byli gówniarzami. Myślałam, że nigdy z tego nie wyrośnie, jednak w końcu coś mu się w głowie poukładało, wziął się za naukę, skończył studia i stał się zupełnie innym człowiekiem.
Katarzyna schowała twarz w dłoniach.
-Ale minęło już tyle czasu…powinien dać jakiś znak, że żyje. Małgosiu, wiem, że chcesz mnie pocieszyć, ale obawiam się, że czas takich przygód ma już za sobą i teraz naprawdę grozi mu niebezpieczeństwo.
-Wiem, że się zmienił, spoważniał, stał się naprawdę wspaniałym, odpowiedzialnym mężczyzną, wiem, że kocha ciebie i wasze dzieci, po prostu głęboko wewnątrz tkwi we mnie ta obawa, że nic złego mu nie grozi, a on doskonale się bawi, nie bacząc na to, co się tu dzieje. Czasami wręcz życzę mu, żeby naprawdę okazało się, że to porwanie, bo w innym wypadku chyba go zabiję…
Dopiła herbatę.
-Będę się zbierać. Ucałuj ode mnie dzieci, kiedy wrócą od twojej mamy. Trzymaj się.
Pożegnały się. Małgorzata wyszła przed dom i ruszyła w stronę sklepu. Chciała kupić kilka rzeczy, zanim przyjedzie po nią mąż. Poszła na skróty, przez park, było już późno, dochodziła jedenasta, nie widziała nigdzie żywej duszy. Szła zamyślona, dlatego nie usłyszała kroków. Nagle ktoś chwycił ją za rękaw.
-Małgorzata K.?
Lekko przerażona skinęła głową, widząc przed sobą niższą od siebie kobietę, koszmarnie zaniedbaną, w dresie, z rozmazanym makijażem. Cuchnęło od niej papierosami.
-O co chodzi?
-On go zabił! Albo chce to zrobić! To na pewno on, to całe zaginięcie to jego wina!-mówiła kobieta, jednocześnie szlochając, Małgorzata ledwo rozumiała jej słowa.
Coś ją tknęło. Wzięła kobietę za rękę, zaprowadziła na pobliską ławkę i kazała się uspokoić. W końcu kobieta trochę się uspokoiła i zaczęła chaotycznie mówić.
-Miałam z nim romans. Z Piotrem. Kiedy go poznałam, byłam jeszcze z Krzysztofem, ale on nie był normalny, bił mnie, niech mi pani wierzy…
-Miała pani romans z moim bratem?!
-Niech mnie pani wysłucha…On groził, że go zabije, ale rozstałam się z nim, po Krzysztofie słuch zaginął, cieszyłam się, byłam szczęśliwa z Piotrem, ale dziś on do mnie zadzwonił…
-Kto?!
-Krzysztof! Bełkotał coś o tym, że zawsze dotrzymuje słowa, że będę kolejna...on go zabił! Albo chce to zrobić!
Małgorzata wzięła głęboki oddech i spróbowała opanować chaotyczne myśli krążące jej po głowie. Kobieta znów zaczęła płakać, jednocześnie potrząsając ją za ramię.
-Musimy natychmiast iść z tym na policję! Bo będzie za późno!
-Dlaczego od razu nie poszła pani z tym na policję?!
-Byłam! Ale nie chcieli mi uwierzyć, wzięli mnie za wariatkę, niech pani spojrzy jak ja wyglądam, wbiegłam tam histerycznie krzycząc…pani na pewno uwierzą, pani jest jego siostrą!
Zadzwonił telefon. Mąż. Małgorzata odrzuciła połączenie i wstała z ławki.
-Dowiedziałam się gdzie mieszka Krzysiek, byłam tam, ale mieszkanie jest puste, nie wiem, dokąd mógł pojechać, Boże, jeśli Piotr zginął przez niego, nigdy sobie tego nie wybaczę!
-Jedźmy, nim będzie za późno!
***
Obudził się. Zapowiadał się kolejny wspaniały dzień. Przekręcił się na drugi bok i dotknął delikatnie policzka Sandry. Była taka piękna, nawet gdy spała, bez makijażu i z rozczochranymi włosami.
Wstał ostrożnie, żeby jej nie obudzić. Podszedł do lustra. Rana na policzku zaczęła się już goić, siniak spod oka zmieniał barwę. Jego klatka piersiowa też wyglądała już lepiej, a złamane żebro już tak nie bolało. Widok ten dawał mu cholerną satysfakcję.
Wziął szybki prysznic, wyszedł przed domek. Przed nim rozciągał się zamglony widok gór, było chłodno, dochodziła dopiero szósta. Wziął głęboki haust powietrza do płuc i pomyślał sobie, że kocha życie. Wrócił do domku i po chwili z powrotem usiadł na ławce z widokiem na góry ze szklanką Ballantines’a.
***
Sekcja zwłok wykazała, że w żyłach Krzysztofa M. było ponad 20 mg kokainy, co doprowadziło do szybkiego zgonu. Znaleziono go pod drzwiami mieszkania, które kiedyś wspólnie wynajmował z Pauliną P. W żyle miał strzykawkę, obok niego znaleziono test ciążowy z wynikiem pozytywnym.
Piotra T. po jakimś czasie przestano szukać ze względu na brak poszlak. Jedynie po długim czasie od zaginięcia, na policję zadzwonił pijany baca, upierając się, że widział Piotra T. gdzieś w Ustrzykach Górnych.
Nikt mu jednak nie uwierzył.
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt