Porucznik Jason Warrow siedział przy słabo oświetlonym biurku i stukał palcami po klawiaturze. Jego ciemne włosy delikatnie falowały, muskane powietrzem płynącym ze stojącego obok wiatraka, a z czoła na podłogę spadały małe kropelki potu.
Warrow kończył właśnie ostatni rodział swojej pierwszej powieści kryminalnej, która według niego miała być światowym bestsellerem. Pokładał w niej duże nadzieję, to będzie hit - myślał. Prostytutki, seks, a następnie morderstwo. Tercet doskonały.
Zarobie kupe kasy, odetne się od tego całego policyjnego zgiełku i wyjede tam, gdzieś hen, na Hawaje, a co! Będę kąpał się w morzu przy czterdziestostopniowym upale, a wokół mnie będzie chodzić zgraja na pół roznegliżowanych dwudziestoletnich panienek z drinkami w ręku - cieszył się w myślach.
Coś z impetem wyrwało go z hawajowskiego transu. W drugim pokoju dzwonił telefon. Z początku policjant nie przejął się tym - zmieniił tylko pozycję, ciężar ciała przerzucił na drugą nogę, otarł ręką czoło i wrócił do pisania. Kiedy jednak sygnał wciąż nieustawał porucznik zaniepokoił się. Mógł dzwonić ktoś z policji, z jakąś sprawą, albo żeby go wezwać do morderstwa; dzwoniła sąsiadka, by jak co dzień koło piętnastej zaprosić go na podwieczorek; albo do słuchawki usilnie dobijała się jego była żona.
Z tą ostatnią nie żył w dobrych kontaktach. Od czasu rozwodu Angel bardzo się zmieniła. Nie tylko pod względem wyglądu - ufarbowała sobie włosy na czarno i chodzi teraz z irokezem na głowie i kolczykiem w nosie - ale też jej osobowość, charakter, całkowicie uległ przemianie. Była oschła, przeklinała, miała wszystko i prawie wszystkich w dupie. Jedyną osobą, która jeszcze ją obchodziła, co prawda w co raz mniejszym stopniu, była ich córka Michele. Mała, mniej więcej ośmioletnia dziewczynka spędzała co drugą sobotę u swojej matki. Kiedy wracała przywoziła ze sobą górę prezentów, które jak mówiła dawał jej drugi tatuś.
Ten drugi tatuś to rzeczywiście niezły facet, ale i sukinsyn. Biznesmen. Zarabia grubo ponad dziesięćtysięcy na dzień, i do tego jakim samochodem jeździ. Ale kiedy przyszło, co do czego to potrafił się na ciebie wypiąć i powiedzieć, że to nie on, a ktoś inny, czyli ty. Może i obdarowywał dziewczynkę prezentami, jedak kiedy wracała do domu była bardziej pocieszona i wesoła niż kiedy przebywała z matką. Warrow podejrzewał, że to tylko pewien stan, takie widzimisię małych dzieci, ale nie mógł przypuszczać, co dzieje się za ścianą w domu Angel.
Pisk telefonu trwał nieprzerwanie. Nagle rozległ się dźwięk automatycznej sekretarki.
Tu porucznik Jason Warrow. Jeżeli jesteś kimś znajomym, nie dzwoń tutaj, tylko na komórkę, jeżeli zaś moją byłą żoną, to zostaw wiadomość jak już musisz.
- Dzień dobry poruczniku Warrow! - w głośniku rozbrzmiał męski, nienaturalnie wysoki głos. - Mówi kapitan Stephenson. Mam dla pana kilka istotnych informacji. Proszę oddzwonić, jeżeli tylko będzie pan w domu.
Siedzący przy biurku mężczyzna zastygł, wciąż trzymawszy wciśnięty klawisz z literą "b". Jest sobota, a oczywiście to mnie jako tego najmądrzejszego wzywają do morderstwa - myślał. Ale przecież Stephenson... zaraz jaki Stephenson?
Jason, zresztą tak jak wszyscy w wydziale zabójstw miasteczka Southampton nie znali swojego szefa. Taki wielki brat. Kiedy coś było na rzeczy wysyłał on swoich asystentów z powiadomieniami i policjanci ruszali do akcji. Nigdy jednak nie dzwonił ani na komendę ani do swoich podwładnych. Tym bardziej w sobotnie popołudnie. Zaniepokoił się tym telefonem, ale jednak postanowił oddzwonić. Zbiegł szybko po schodach do salonu i chwycił telefon. Wykręcił oststnio pojawiający się na żołtym ekranie numer i oczekiwał głuchego sygnału połączenia.
- Jak dobrze, że pan dzwoni, poruczniku Warrow! Mam dla ciebie... - chrząknięcie - ... to znaczy pana smutną informację. Pańska żona wraz z mężem i córeczką miała wypadek. Samochód wypadł z drogi, przekoziołkował i wypadł z drogi, prosto w przepaść. Czy chce pan zidentyfikować ciało?
Nie wierzył w to, co słyszy. Zlał się zimnym potem, bez pożegniania odłożył słuchawkę i chwilę jeszcze wpatrywał się w pajęczynę przed sobą.
Moja żona miała, miała wypadek, co, jak? Angel! Michele! Zidentyfikować ciało?
Jasonem wstrząsneło. Opadł na kolana i ze spuszczoną głową zamarł w bezruchu.
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt