Między wschodem a zachodem słońca - Figiel
Kategoria Konkursowa » Prozo-pagnozja » Między wschodem a zachodem słońca
A A A
Od autora: Tekst inspirowany pierwszą grafiką z linku.

Praca, dom, sen.

I znów: praca, dom, sen…  O w mordę, do obłędu!

Dlatego postanowiłam kupić czas.

Muszę. Doba jest zdecydowanie za krótka – żeby choć trzydzieści sześć godzin zamiast marnych dwudziestu czterech. Skoro w necie można nabyć i sprzedać wszystko, nawet własne dziewictwo, to pewnie ktoś handluje czasem. Dziś mam wolne, więc do roboty!

Moje ogłoszenie jest krótkie i rzeczowe:

 

Kupię pełne godziny lub osobno minuty oraz sekundy z dostawą do domu. Płacę gotówką, na miejscu. Możliwa stała współpraca.

 

Anons wrzucam na darmowy portal ogłoszeniowy i czekam. Długo nie muszę, bo komórka dzwoni już po chwili.

– Tak?

– Dzień dobry.  Werki też pani skupuje? A koronki i włosy?

Słowo „koronka” rozumiem. Włosy – łatwizna. Tylko co to, do cholery, są werki?

– Niepotrzebne mi koronki – mówię ostrożnie. – A  włosy…

–  Spiralne, naprawdę świetne.

– Też mam kręcone – walę bez zastanowienia.

– Słucham? Pani sobie żarty urządza? Ja jestem poważny człowiek! Oferuję najlepsze części zamienne do zegarków i nie mam czasu na pogaduszki o fryzurach. Po co pani dawała ogłoszenie, żeby innym głowę zawracać? – burczy rozmówca. –  Do widzenia!

No, proszę, nie ma czasu! Widać facet cierpi na to samo, może dlatego taki nerwowy. Mnie też czasem spod irytacji nie widać, szczególnie gdy muszę czekać. Na przykład, w kolejce u lekarza, albo w urzędzie. Od czekania dusza rdzewieje – mawia Carlos Ruiz Zafón. Moja na pewno. Czuję to.

Znów dzwoni telefon.

– Dzień dobry. Ja w sprawie ogłoszenia.

– Tak? – Przysięgam sobie, że jeśli znów usłyszę coś o werku, natychmiast przerwę połączenie.

– Pani zdaje się zainteresowana czasem. Czy lata również wchodzą w grę?

– Jak najbardziej!

– Zatem, mam dla pani ofertę, ale nie mogę dostarczyć towaru zgodnie z życzeniem, a to nieco komplikuje sprawę. Gdyby jednak była pani skłonna przyjechać  do mnie…

Jestem zdeterminowana i skłonna. Sięgam po długopis, notuję adres.

– Niedługo u pana będę – zapewniam.

– Proszę się nie spieszyć, nigdzie się dziś nie wybieram.

Nie spieszyć się?  Dziwak jakiś!  Albo emeryt.

 

***

 

Taksówka zatrzymuje się przed bramą  domu oznaczonego numerem dziewięć.

– Jesteśmy na miejscu – mówi kierowca, obrzucając wzrokiem odrapaną kamienicę i uliczkę, wyłożoną koślawymi płytami chodnikowymi. – Nigdy tu jeszcze nie byłem, dziwne… A pani tak sama? – interesuje się. – Bo, tego…

– Sama – ucinam, grzebiąc w portmonetce. – A poza tym wcale się nie boję, jeśli o to chodzi.

Kłamię jak z nut. Wcale nie jestem odważna, a  ten dom i ulica budzą we mnie dziwny niepokój. Z drugiej strony, czasu przecież nie sprzedają w centrach handlowych pełnych eleganckich, szklanych gablot z dyskretnymi halogenami, więc nie mam co wybrzydzać. Płacę, wysiadam.

Na szarym murze, po prawej stronie łukowatego sklepienia wisi tabliczka. Podchodzę bliżej i zadzieram głowę. Wyblakłe ze starości litery tworzą napis:

 

                                 Chronometry. Z bramy na prawo, dzwonić dwa razy.

 

– W porządku – mruczę. – Jak dwa, to dwa.

Ruszam w ponurą czeluść bramy. Nozdrza drażni zapach właściwy kościelnym kruchtom, czuję chłód bijący od murów, więc przyspieszam kroku. Mijam ściany, na których odpadający tynk kreśli niezatwierdzone mapy i w końcu wychodzę na małe podwórze. Wysuszoną ziemię porasta rachityczna trawa, a ustawione w czworoboku kamienice tworzą z tej niewielkiej przestrzeni studnię. Słońca tu niewiele i dziwnie pusto. Wokół szklane oczodoły: żadnych firanek, kwiatków, czy twarzy z ciekawością podglądających się obcemu. Robi mi się jeszcze bardziej nieswojo, ale pamiętam, po co tu przyszłam.

Zerkam na prawo i spostrzegam samotne drzwi. Prowadzą do nich trzy kamienne schodki z metalową balustradą. Już po chwili sięgam dzwonka; ręka na moment zawisa w wahaniu, ale zaraz palec spada na przycisk. Raz… I dwa…

Najpierw nie dzieje się nic, potem słyszę kroki, a w końcu zgrzyt zdejmowanego łańcucha. Drzwi uchylają się szczeliną, w której błyszczą niebieskie oczy.

– Ja… – zaczynam.

– Tak, wiem. Zapraszam – mówi niski głos, ciepły i spokojny.

Jego właścicielem jest mężczyzna, mniej więcej w moim wieku. Stoję i gapię się. I gapię. I nie mogę przestać. Pal sześć, że facet jest ucieleśnieniem moich marzeń – wysoki, ciemnowłosy, przystojny i wręcz bliska jestem wyobrażania sobie, jak szepce mi do ucha swoim czarownym głosem to, czego kobiety lubią słuchać najbardziej; rzecz w tym, że spodziewałam się zupełnie kogoś innego… Bo ja wiem… Chyba starca z brodą i śladami jajecznicy na wełnianej kamizelce.

– Pan sprzedaje czas? – Wyrywam się ze stuporu, próbując nadać głosowi ton rzeczowości.

Facet uśmiecha się, a potem mówi łagodnie:

– Proszę za mną.

Bez sprzeciwu pozwalam zaprowadzić się mrocznym korytarzem, do szerokich, rozsuwanych drzwi. Mężczyzna zdecydowanym ruchem łapie mosiężne uchwyty i skrzydła bezszelestnie płyną na boki.

Miarowe  tik– tak wylewa się  na zewnątrz  setkami głosów, szeptów, pomruków. Monotonne tykanie otula mnie i uwodzi.

– Zapraszam. – Kolejny czarujący uśmiech.

 Jak nieszczęsne dzieci z Hameln za dźwiękami cudownego fletu szczurołapa, tak ja podążam za głosem zegarów i tym uśmiechem.  Gdy wchodzę do pokoju, nie mam wątpliwości: jestem w Krainie Czasu.

Zegary tłoczą się na ścianach i półkach, rezydują w kątach. Lśnią drewniane skrzynie, błyskają wahadła. Na stołach, obitych zielonym suknem, spoczywają małe cacka, naręczne i kieszonkowe obok okrągłokształtnych, kominkowych dzieł sztuki; rzeźbionych lub malowanych, a także niezliczone budziki, do wyboru – płaskie, brzuchate, prostokątne, owalne i trójkątne. Gdzie nie spojrzeć, wskazówki krążą po cyferblatach, migają wyświetlacze. Nowe miesza się tu ze starym, teraźniejszość z przeszłością, zgodnym chórem wyśpiewując swoją tiktakową arię. Kręci mi się od tego w głowie, więc wlepiam wzrok w przystojniaka i ni to stwierdzam, ni pytam:

– Pan jest zegarmistrzem.

– Nie do końca – odpowiada zagadkowo.

Krzywię się lekko, bo nie lubię tajemnic. Facet taktownie ignoruje ten grymas i wyjaśnia:

– Dziadek nim był. Ja tylko odziedziczyłem kolekcję. Piękna, prawda?

Kiwam głową, a on ciągnie dalej:

– Zamierzam sprzedać te zegary, większości z nich nawet nie umiałabym naprawić, mimo że w zakładzie dziadka spędziłem wiele godzin i sporo się nauczyłem. Jednak nie na tyle, by grzebać w ich duszach. Bo wie pani, każdy ma własną, niepowtarzalną, a zarazem wszystkie łączy wspólna, od nieskończoności do nieskończoności. – W zamyśleniu, jakby nieobecnym spojrzeniem omiata cenny zbiór, ale zaraz wraca do rzeczywistości. – No, dobrze, który panią interesuje?

– Nie przyszłam po zegarek. Chcę kupić czas.

– A czy płacąc za czasomierz, nie nabywa pani też sekund, które on zlicza?

Zagiął mnie. Znów gapię się. I gapię. Co się ze mną dzieje?

Bez słowa bierze mnie za rękę, prowadzi do stojącego w kacie potężnego zegara w dębowej skrzyni. Sieć kanalików wydrążonych przez korniki tatuuje drewno w  rytualne wzory. Słyszę szum pracy mechanicznego serca, niemal widzę te wszystkie tryby i trybiki obracające się w miarowym rytmie.

 – Czas ma wiele właściwości – mężczyzna zniża głos, jakby powierzał mi tajemnicę. – Ale jego zasadniczą cechą jest ulotność, to tak, jakby patrzeć na dym: w jednej chwili jest, a w drugiej go nie ma.

– Ale czas przyszły, ten, który dopiero będzie, mogę kupić, prawda? – upewniam się.

– Teoretycznie tak, tylko po co?

Nie zdążam otworzyć ust, bo szybkim ruchem przykłada moją dłoń do skrzyni zegara, mocno przytrzymuje własną.

 

Błysk!

 

Mam pięć lat. Jestem w zalanym słońcem parku, wokół pachnie bzem. Moja babcia siedzi na ławce i rozmawia z jakąś panią. Biegam za wróblami, próbując złapać je do wiklinowego koszyka. Wróbelki podskakują, ćwierkają, jakby droczą się ze mną: to odfruwają, to przysiadają w pobliżu. Kręcą główkami, trzepocą skrzydełkami.

– Babciu!  Pomóż! – wołam.

– Nie da się złapać ptaka, dziecinko…

I już za chwilę stoję wśród żałobników, słyszę, jak ziemia obija się o wieko trumny. Jest w niej babcia. Mam teraz dwadzieścia  pięć lat, pracę, męża, dziecko, a ten pogrzeb, jest jak naturalna kolej rzeczy, w końcu zawsze trzeba kiedyś odejść. Lecz, gdy stoję tu „ja później”, w głowie kołacze natrętne pytanie, przed którym nie  potrafię uciec: Gdzie byłaś? Co pochłonęło cię tak bardzo, że nie poświęcałaś jej czasu, gdy gasła samotnie i potrzebowała cię bardziej, niż ty jej, kiedy byłaś dzieckiem? Wstyd, palący wstyd, bezsilność, poczucie winy.

Czas nie zwraca straconych chwil.

 

Błysk!

 

 Jest sobotni wieczór. Robię mężowi wyrzuty: jest wciąż zajęty, nie przynosi kwiatów, a w restauracji, byliśmy o-ho-ho!, sama nie pamiętam kiedy. Złoszczę się. Mówię, że jest nudziarzem.

A potem znów cmentarz, gdzie zagubiona i samotna, z niedowierzaniem patrzę na świeżo zasypany grób, do którego złożyła go lekarska pomyłka. Dlaczego wtedy, zamiast tych wszystkich idiotyzmów nie powiedziałam, że jest dobrym człowiekiem, odpowiedzialnym mężem, doskonałym ojcem. Nie będzie już sobót. Ten sam błąd.

Czas nie leczy z głupoty.

 

Błysk!

 

Nie wiem, gdzie jestem. Obcy dom, nieznane meble. Siedzę w głębokim fotelu z książką w ręku, gdzieś obok, chyba w drugim pokoju jest dziecko. Najpierw słyszę jego głos, wysoki niczym trel skowronka, a potem widzę dziewczynkę. Krótkie, mysie ogonki kołyszą się wokół twarzyczki, w ręku ma jakieś urządzenie.

– Zagrasz ze mną?

Zalewa mnie niezrozumiała fala czułości. Skąd? Przecież nie znam tego dziecka.

–  No, babciuuu… – ponagla mnie.

 O mój Boże! Jestem babcią, a to moja wnuczka! Przez czułość zaczyna przebijać strach. Czy ona tak samo, jak ja...

Czas nie koi lęków.

 

Błysk!

 

Znów jestem przy starym zegarze. Opieram się ciężko o masywna obudowę, serce wali z siłą młota. Wszystko zamilkło. Cisza aż dzwoni w uszach.

–  Rozumiesz? Jest tylko dziś – szepce mi do ucha przystojniak. Słucham go uważnie, choć nie mówi tego, co lubią kobiety. – Teraźniejszość jest wąską szczeliną między tym, czego już nie ma, a nieistniejącym jutrem. Choćbyś kupiła wszystkie minuty wieczności, tylko dziś jest chwilą, w której możesz złapać ptaka, dziecino. – Gładzi mnie po twarzy, a potem znika, zabierając ze sobą zegary i starą kamienicę.

 

***

 

Przecieram rękoma twarz, spoglądam na wygasły monitor laptopa. Pies, zwinięty w kłębek u moich stóp, podnosi głowę. Leniwie stuka ogonem w podłogę.

Aktywuję komputer. Niespiesznie przywraca używanego ostatnio Worda, a gdy kończy, na ekranie ukazują się słowa:

Zginęły wczoraj, pomiędzy wschodem i zachodem słońca, dwie złote godziny, każda wysadzana sześćdziesięcioma brylantowymi minutami. Nie oferuje się żadnej nagrody, albowiem przepadły na zawsze.

                                                                                                          Horace Mann

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Figiel · dnia 14.07.2015 15:52 · Czytań: 1105 · Średnia ocena: 4,83 · Komentarzy: 16
Komentarze
Dobra Cobra dnia 14.07.2015 21:44 Ocena: Świetne!
Po prostu piękne.

DoCo
Ula dnia 15.07.2015 09:00
Figiel,
Ja do Ciebie trafiłam przypadkowo. Zajrzałam do tekstu i przeczytałam tylko końcówkę. Wciągnęło mnie. Wróciłam do początku, przeczytałam całość raz, a potem drugi. Naprawdę jestem pod wrażeniem. Obiecałam sobie częściej zaglądać do prozy. Choć, jak wiesz, czasu zawsze za mało ;) Fajnie jednak, że są takie teksty, które potrafią nam ten czas ukraść.
Gratuluję i pozdrawiam :)
Klau dnia 15.07.2015 10:07 Ocena: Świetne!
Piękne, i wzruszające. Czyta się jednym tchem, i trochę z dziwnym niepokojem.
Figiel dnia 15.07.2015 10:42
DoCo, jeśli choć przez chwilę zadumałeś się nad naturą czasu i trochę inaczej spojrzałeś na zegary, to jestem ukontentowana do granic.

Ulu, przypadkowo, czy nie, miło mi Cię widzieć. Jeżeli tekst wciąga i każe się czytać, to ogromny komplement dla autora. Dziękuję.

Klau, bardzo się cieszę, że tekst wywołał w Tobie uczucia: wzruszył i zaniepokoił. Czasem warto zatrzymać czas, by czuć:)

Pozdrawiam serdecznie:)
Asia57 dnia 15.07.2015 10:46 Ocena: Świetne!
Piękny tekst o przemijaniu. Masz rację, jest tylko dziś, ale nie mamy czasu by to "dziś "złapać, bo patrzymy w jutro. Przypomina mi się takie określenie: zdjęcie zrobione sercem (z filmu "Podążaj w stronę światła";).
Błysk!
Gratulacje :)
Figiel dnia 15.07.2015 11:05
Dziękuję Asiu57. Myślę, że tak właśnie jest: patrzymy w "jutro", ścigamy się z czasem, a on zupełnie obojętnie na nasze podskoki i podrygi odmierza swoje. "Jutro" jest wbrew pozorom odległe, nie można nim żyć "dziś", podobnie jak nie można kupić chleba, który dopiero będzie upieczony.
Pozdrawiam serdecznie:)
Heisenberg dnia 15.07.2015 14:38
Niby tekst konkursowy, a więc ograniczony tematyką i objętością, a jednak przemyślany i dobrze rozplanowany. Gra na wykorzystywanych juź wielokrotnie motywach, ale bez popadania w banał. Dobra robota :)
Figiel dnia 16.07.2015 10:37
Dzięki, Heisenberg:)
kuba11 dnia 16.07.2015 11:04 Ocena: Świetne!
Klimat super. A przy tym, naprawdę intrygujący, ciekawy tekst. Uniwersalny problem, jaki w nim nakreślasz, razem z przesłaniem "pozytywnego carpe diem" są mi szczególnie bliskie.

Gratuluję zasłużonego zwycięstwa!
Figiel dnia 16.07.2015 11:20
Dziękuję, kuba11:) Miło mi, że odnalazłeś się w tekście. Tak, myślę, że carpe diem jest złota zasadą - wszak w przeszłości żyjemy tylko we wspomnieniach, a jutro jeszcze nie nadeszło. Mamy tylko tu i teraz - warto tego nie spieprzyć.
Pozdrawiam serdecznie:)
Jonasz dnia 16.07.2015 13:26
Ho ho, cacuszko! Nic więcej, poprzednicy powiedzieli i ja chylę czoła:)
Figiel dnia 18.07.2015 16:56
Dzięki, Jonasz:)
Szuirad dnia 15.08.2015 08:33
To tekst o tożsamości. Czas opływa nas obojętnie i nie ma zamiaru oglądać się za siebie, ale… ale na szczęście pozostawia ślady. Gdyby nie one nie byłoby nas. Czy jesteśmy tylko śladami w strumieniu czasu? Pamięć buduje nasz świat, takie pęki linek do przeszłości, w części podbarwione, zretuszowane, w części schowane, wyparte…
Piszesz o sprawach trywialnie prostych i oczywistych, ale rutyna codzienności sprawia, że najczęściej to właśnie ich nie dostrzegamy.
Gratuluję miejsca

Sz
Alicja225 dnia 18.08.2015 22:22
Świetny, dający do myślenia tekst. Bardzo mi się podobał motyw z przenoszeniem się w czasie - czy to do przeszłości, czy przyszłości - to pozwoliło mi zrozumieć, że liczy się DZIŚ. To co było, nie wróci. Nie zmienimy biegu wydarzeń, a jedynie możemy dostosować się do obecnej sytuacji, jaka z nich wynika. To samo tyczy się przyszłości - nie damy rady wpłynąć na to, co będzie i jak będzie - brak nam danych.
Warto by było w tum naszym zagonieniu - bo i mnie jako (nie)emerytce to ono ciągle towarzyszy - znaleźć czas, by się skupić na tym, co jest obecnie. To co trwa teraz, już po chwili zniknie. Nie wskrzesimy tych chwil, tych okoliczności wtedy, gdy chwilowo będziemy mieli wolne...
euterpe dnia 21.08.2015 11:34 Ocena: Świetne!
Cieszę się, że przeczytałam właśnie to opowiadanie po tak długiej portalowej przerwie. Trudno to określić we właściwy sposób, ale jest to tekst zmuszający do przemyśleń, choć jego wnętrze, esencja nie wygląda tak patetycznie jak w większości podobnych rozważeń. Jest nie trudna w odbiorze i chwała Ci za to:)
Czas jest właściwie bytem ruchomym. Trudno jest go określić, jeśli nie za pomocą wskazówek zegara, bo każda teraźniejszość zmieniana jest w przeszłość co sekundę, a przyszłość zawsze jest o sekundę przed teraźniejszością. Wydaje mi się to warte rozważania szczególnie w okresie jesiennym, na co jeszcze mamy czas:D
Pozdrawiam serdecznie,
Ewa
pendulum_man dnia 02.10.2015 00:40 Ocena: Bardzo dobre
Cytat:
Zgi­nę­ły wczo­raj, po­mię­dzy wscho­dem i za­cho­dem słoń­ca, dwie złote go­dzi­ny, każda wy­sa­dza­na sześć­dzie­się­cio­ma bry­lan­to­wy­mi mi­nu­ta­mi. Nie ofe­ru­je się żad­nej na­gro­dy, al­bo­wiem prze­pa­dły na za­wsze



Mam taką stronkę na FB, gdzie wrzucam wygrzebaną z czeliuści internetu muzykę i jakiś tekst, który mi się bardzo podoba. Zacytowany już wrzuciłem, tak bardzo mi się podoba. Bez pytania. Przepraszam i dzięki.


Sam tekst jest w baaardzo ogólnym skrócie czymś o czym myślę bardzo często. Sama jego istota sięga do wyobraźni. Bardziej niż do czasu. Za morzem mówią, do not take things for granted. I tak właśnie to widzę. Często wyobrażam sobie dzień w życiu kiedy zabraknie osób na których mi bardzo zależy. Dzisiaj są i dzisiaj przyzwyczajamy się do tego, że są. Często nas nudzą, wolimy zrobić coś innego niż gdzieś się z nimi przejść, pogadać, coś dla nich zrobić.

Dlatego im większą wyobraźnię mamy, tym lepszym możemy stać się człowiekiem. Wystaczy wyobrazić sobie dzień w którym kogoś zabrakło. Gdy dzięki wyobraźni uświadamiamy sobie, że w takim wypadku najbardziej irytująca rzecz robiona z daną osobą sprawiłaby nam niewysłowioną radochę.

Rzadko co w tym momencie wydaje nam się tak dobre, jak za kilka lat, gdy będziemy to wspominać.

W szczególności tyczy się osób, których już z nami nie ma.

Tekst doprowadził mnie do sentymentalnej rozkminy, cool.
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Darcon
23/04/2024 17:33
Dobre, Owsianko, dobre. Masz ten polski, starczy sarkazm… »
gitesik
23/04/2024 07:36
Ano teraz to tylko kosiarki spalinowe i dużo hałasu. »
Kazjuno
23/04/2024 06:45
Dzięki Gabrielu, za pozytywną ocenę. Trudno było mi się… »
Kazjuno
23/04/2024 06:33
Byłem kiedyś w Dunkierce i Calais. Jeszcze nie było tego… »
Gabriel G.
22/04/2024 20:04
Stasiowi się akurat nie udało. Wielu takim Stasiom się… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:44
Pierwsza część tekstu, to wyjaśnienie akcji z Jarkiem i… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:28
Chciałem w tekście ukazać koszmar uczucia czerpania, choćby… »
ks-hp
18/04/2024 20:57
I taki autor miał zamysł... dziękuję i pozdrawiam... ;) »
valeria
18/04/2024 19:26
Cieszę się, że przypadł do gustu. Bardzo lubię ten wiersz,… »
mike17
18/04/2024 16:50
Masz niesamowitą wyobraźnię, Violu, Twoje teksty łykam jak… »
Kazjuno
18/04/2024 13:09
Ponownie dziękuję za Twoją wizytę. Co do użycia słowa… »
Marian
18/04/2024 08:01
"wymyślimy jakąś prostą fabułę i zaczynamy" - czy… »
Kazjuno
16/04/2024 21:56
Dzięki, Marianie za pojawienie się! No tak, subtelnością… »
Marian
16/04/2024 16:34
Wcale się nie dziwię, że Twoje towarzyszki przy stole były… »
Kazjuno
16/04/2024 11:04
Toż to proste! Najeżdżasz kursorem na chcianego autora i jak… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:38
Najnowszy:pica-pioa