Straganiarz - ander
A A A
Od autora: Tekst jest bardzo surowy. Napisałem go naprędce i spontanicznie w ciągu trzech godzin, toteż zawiera z pewnością błędy. Mam nadzieję, że nie jest zbyt dużo.

ander
Klasyfikacja wiekowa: +18

Straganiarz

 

Zawsze tam był. Widywałem go ilekroć przechodziłem tamtą ulicą podczas karnawału. Pojawia się w mojej pamięci już od najwcześniejszego dzieciństwa. Piękny, kolorowy stragan sprzedawcy masek. Sam sprzedawca… Cóż. Nigdy nie wiedzieliśmy kim jest naprawdę. Pojawiał się z twarzą klauna, innym razem był starcem z lampą, kiedy indziej umęczonym zbawicielem w cierniowej koronie albo głaszczącym swój wąsik latynoskim amantem. Każdy zadawał sobie pytanie kim on jest, coś bowiem, jakiś wewnętrzny, absolutnie przekonujący głos mówił nam za każdym razem, że to wciąż ta sama osoba. A jednak każdego dnia był inny. Najpewniej też każdy z nas widział go innym. Dla każdego miał inną twarz.

- Kim jestem? Kim jestem dziś? - śpiewał. Jego mocny głos, słyszalny z daleka budził słodkie niepokoje oczekiwania. - Kim jestem? Kim jesteś ty? Dobroduszny ze mnie miś? A może wilkiem jestem złym?

Śmialiśmy się i otaczaliśmy budkę sprzedawcy masek falującym niespokojnie, rozwrzeszczanym kręgiem.

- Mamusiu kup mi maskę! - powtarzaliśmy za nim zgodnym chórem. - Świecącą własnym blaskiem.  Szczerzącą groźne kły. To ja - potwór zły. Ach nie! Ach nie! Ach nie! Mamusiu przecież wiesz. To ja - twój grzeczny Grześ! To ja - twój słodki Staś. Mamusiu przecież wiesz! Czy przestraszyłaś się?

Tak to było. Kolejny karnawał. Kolejna maska kupiona u sprzedawcy z rogu ulicy Lewej. Mijały lata. Rósł stos masek. Zakurzone poniewierały się w kącie szafy, zalegały pod łóżkiem w moim pokoju, wyskakiwały nagle przerażając lub śmiesząc z kieszeni ubrań lub z szafek na buty.

Aż wreszcie wyjechałem z mojego małego, rodzinnego miasta i na długie lata zapomniałem o karnawale. Czasem tylko, odliczając sekundy do kolejnego Nowego Roku na chwilę, na krótką chwilę, niczym błysk w głowie powracały wizje grymasów i uśmiechów, wizje twarzy… Nie. To nie były twarze. To były maski. Znikały równie szybko jak się pojawiały. Zbyt szybko bym mógł o nich pamiętać już w chwilę po tym jak uciekły gdzieś w mrok, zasłonięte nieprzerwanym strumieniem innych, zwykłych wspomnień, bądź też porwane przemożnym tsunami teraźniejszości.

Kilka dni temu, chociaż teraz nie jestem pewien kiedy to się właściwie wydarzyło, obudziłem się bardzo wcześnie. Usłyszałem cichy oddech śpiącej kobiety. Kiedy się poruszyła uniosłem dłoń chcąc jej dotknąć, jednak nie zrobiłem tego. Nie wiem co mnie powstrzymało. Wyszedłem z niejasnym przeczuciem, że nigdy więcej się nie zobaczymy.

Otaczało mnie miasto. Ogromne. Zupełnie inne od miasta mojego dzieciństwa. Poszedłem przed siebie starając się nie zwracać uwagi na ruch wokół. Przybierający na sile wraz z kolejnymi minutami poranka. Ktoś krzyknął za mną. Nie odwróciłem się. Jego głos wołający moje imię na krótko zawisł gdzieś obok, w niepokojącym świcie metropolii, zanim zgasł zagłuszony rykiem przejeżdżającej ciężarówki. Wyobraziłem sobie rozczarowanie tego człowieka, gdyby odkrył, że nie jestem tym, za kogo mnie uważa i odetchnąłem z ulgą. Wtedy jeszcze sądziłem, że to absurd, ponieważ byłem pewien, że to jeden z moich bliskich znajomych. Dzień mijał, a ja wiąż szedłem nie wiedząc dokąd i po co. Mijając wystawy spoglądałem czasem na nie szukając swego odbicia w szybach witryn. Zdawało mi się jakbym za każdym razem widział kogoś innego. Wreszcie zapadła noc, a ja, zupełnie wyczerpany, znalazłem się w jakiejś  dzielnicy pełnej tańczących ludzi, chwiejąc się na nogach, dręczony jakąś obsesją, której wciąż nie potrafiłem nazwać. Wszędobylska muzyka rozsadzała moją biedną głowę. Nie wiedziałem już gdzie się znajduję. Wokół trwała zabawa, zawoalowane postacie skakały wokół mnie. Zdawało mi się, że rozpoznaję niektóre z nich. Ich imiona miałem na końcu języka, ich uśmiechy i głosy budziły znów niejasne wspomnienia pewnych zdarzeń, których szczegółów nie potrafiłem uchwycić. Nagle zdałem sobie sprawę  z tego, że otaczają mnie sztuczne oblicza całego mojego życia. Jeśli jednak całe moje życie składało się wyłącznie z masek oznaczało to, że nigdy nie byłem tym kim jestem naprawdę! Nigdy nie byłem prawdziwy. Być może… nigdy nie istniałem. Wszystko było tylko nieustannym karnawałem, w którym grałem coraz to inne role kryjąc prawdziwe ja za kolejnym sztucznymi fasadami.

Ta myśl wybuchła w mojej głowie z taką siłą, iż zemdlałem.

Nie wiem jak długo leżałem tam, na tamtej ulicy otoczony skaczącymi cieniami. Nie wiem też jak znalazłem się we własnym pokoju i we własnym łóżku. Otworzyłem oczy. Tym razem byłem sam. Wstałem i wyjrzałem przez okno. To samo miasto budziło się już. Poszedłem do łazienki. Myjąc ręce spojrzałem w lustro. Zobaczyłem jedynie białą, wykafelkowaną ścianę. Byłem człowiekiem bez twarzy.

W panice biegałem po całym mieszkaniu przerzucając dziesiątki przedmiotów w poszukiwaniu jakichś fotografii, filmów, czegokolwiek co świadczyłoby o tym, że posiadam własne, unikatowe oblicze. Cokolwiek jednak znajdowałem, czy było to zdjęcie, namalowany przez kogoś portret, czy cokolwiek innego przedstawiało to twarz kogoś, kogo nie znałem. Kogoś, kto z pewnością nie był mną. Moje profile na portalach społecznościowych  w Internecie zawierały zdjęcia kogoś obcego, mój telefon komórkowy łączył z numerem, który nie należał do mnie. Właściwie wszystkie przedmioty jakie znalazłem były mi obce. Niby rozpoznawałem je, niby znałem historię każdego z nich, lecz z pewnością ta historia nie miała ze mną nic wspólnego.

Krzycząc w rozpaczy po raz enty przetrząsałem wnętrze szafy. Na jej dnie znalazłem starą, wytartą, brudną maskę. Przyglądałem się jej długo. Jej oblicze falowało i zmieniało się bezustannie. Włożyłem ją i już wiedziałem co powinienem zrobić.

Zadzwoniłem po taksówkę, a zanim przyjechała zabrałem pieniądze i dokumenty z jakimś zdjęciem i nieznanym mi nazwiskiem. Wsiadłem i zamówiłem kurs na lotnisko.

- Nie szkoda panu opuszczać miasta w ostatni dzień karnawału? - zapytał taksówkarz.

Zbyłem go milczeniem.                           

Przybyliśmy na miejsce.

- Czy ma pan rezerwację? - usłyszałem jakiś kobiecy głos.

- Nie.

- Dokąd pan leci?

To było bez znaczenia. Gdziekolwiek bym się udał wiedziałem, że nie zbłądzę. Wiedziałem, że będzie to właściwe miejsce.

- Gdziekolwiek - powiedziałem.

- Żartuje pan.

Cóż, widocznie była to istotna informacja, a ja nie mogłem pozwolić sobie na wzbudzenie podejrzeń. Na chybił trafił wymieniłem jakąś nazwę geograficzną i ku mojemu zdziwieniu okazało się, że za godzinę odlatuje tam samolot jakichś nieznanych mi bliżej linii lotniczych.

W trakcie odprawy obawiałem się trochę, że pracownik lotniska może mnie rozpoznać, czy też raczej nie rozpoznać patrząc na zdjęcie w paszporcie. Do niczego takiego jednak nie doszło. Moja sztuczna twarz znakomicie spełniała swoje zadanie, chociaż pod nią wciąż jeszcze byłem nikim.

Nie pamiętam za bardzo lotu. Zasnąłem niemal natychmiast po tym jak samolot wzbił się w powietrze. Śnili mi się ludzie bez twarzy stojący w kolejce po maski.

Kiedy wylądowaliśmy rozejrzałem się wokół. Rozpoznałem to miejsce bez trudu. Niewielka mieścina bez znaczenia. Byłem tu już kiedyś, a jeśli nawet nie to byłem już w tysiącu podobnych, zapomnianych miasteczek. Bez trudu również odnalazłem ulicę Lewą. Był tam. Otoczony rozkrzyczaną dzieciarnią. Słyszałem jak śpiewał.

                                              

                                               Kim jestem? Kim jestem dziś?

                                               Kim jestem? Kim jesteś ty?

                                               Dobroduszny ze mnie miś?

                                               A może wilkiem jestem złym?

 

                                               Mamusiu kup mi maskę!

- wtórowały mu dzieci.

                                               Świecącą własnym blaskiem. 

                                               Szczerzącą groźne kły.

                                               To ja - potwór zły.

                                               Ach nie! Ach nie! Ach nie!

                                               Mamusiu przecież wiesz.

                                               To ja - twój grzeczny Grześ!

                                               To ja - twój słodki Staś.

                                               Mamusiu przecież wiesz!

                                               Czy przestraszyłaś się?

 

Zaczekałem do zmierzchu.

Podszedłem do niego kiedy pakował swój towar.

O! - głos ochrypł mu od śpiewu. - Już zamykamy.

- Tylko chwilka - powiedziałem.

- Ale pan już ma swoją maskę - powiedział powoli i czujnie zerknął na niewielką kasę pełną drobnych monet.

Spojrzałem za siebie. Był już wieczór. Wokół całkiem pusto. Jak to w małych miasteczkach o zmroku.

Szarpnięciem zerwałem swą maskę z twarzy. Tak jak się spodziewałem zastygł przerażony. Zanim zaczął krzyczeć byłem już przy nim. Chwyciłem go obiema rękami za szyję i ścisnąłem najmocniej jak potrafiłem. Szarpał się, drapał mnie po dłoniach.

- Teraz potrzebuję twojej - wysyczałem i nagłym szarpnięciem skręciłem mu kark.

Nie był ciężki. Zaciągnąłem ciało w jakieś bardziej zacienione miejsce. Ostrożnie zdjąłem maskę z jego głowy. Tak jak się spodziewałem nie miał twarzy. Nałożyłem maskę, wróciłem do straganu i spokojnie zacząłem pakować towar.

Nie musze się spieszyć. Człowieka bez twarzy nikt nie będzie szukać.

Zabieram swoje maski i wyjeżdżam jutro z tej dziury. Daleko stąd w wielkim świecie karnawał nigdy się nie kończy.

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
ander · dnia 14.07.2015 15:55 · Czytań: 1153 · Średnia ocena: 5 · Komentarzy: 5
Komentarze
Klau dnia 16.07.2015 08:50 Ocena: Świetne!
Świetny opis straganiarza. Trochę pokręcone, ciekawe zakończenie. To chyba najgorsze – gdy po zdjęciu masek, okazuje się, że nie wiesz kim jesteś.
Figiel dnia 16.07.2015 09:52
Bardzo dobrze wykorzystany motyw sprzedawcy masek, tu jeszcze wzmocniony słowem "straganiarz", które wręcz narzuca myślenie o ciągłości procesu przez stulecia. To prawda: gdy opadną maski, pozostajemy bez twarzy. Nie umiemy żyć bez masek, dających poczucie "ja", i dla nich jesteśmy gotowi na najbardziej radykalne kroki, byle móc się za nimi skryć. A potem sprzedajemy je niedrogo, a świat kupuje.
Świetny tekst, gratuluję:)
Pozdrawiam serdecznie:)
ander dnia 16.07.2015 11:31
Dziękuję za miłe słowa :). Moją uwagę uwagę zwrócił inny tekst zwyciężczyni konkursu, który odnalazłem na Eprawda.pl - "Bal bessennych". Podobał mi się nawet bardziej, niż ten z "Prozo-pagnozji". Znakomity utwór :)
kuba11 dnia 16.07.2015 11:44
Generalnie tekst mi się podoba. Motyw straganiarza - bardzo interesujący.
Czytając, odniosłem jednak wrażenie, że w okolicach fragmentu:
Cytat:
Ota­cza­ło mnie mia­sto. Ogrom­ne.
tekst jest niespójny, niejednorodny. I nie rozumiem uzasadnienia fabularnego, dlaczego bohater wychodzi od jakiejś kobiety i idzie przed siebie przez miasto. Domyślam się, że poczucie "sztuczności" gnębiło go już wcześniej podświadomie, ale to tylko moje przypuszczenia. Nie zrozumiałem również zakończenia, które wydaje mi się tak samo niespójne.
Widać, że tekst jest "spontaniczny", więc myślę, że wszystko przez to. Mam nadzieję, że go trochę doszlifujesz, bo, jak mówiłem, podoba mi się.
introwerka dnia 25.07.2015 22:28
Gdybym miała określić gatunek Twojego opowiadania, powiedziałabym: realizm magiczny (a może - karnawałowy? :) Mnie zakończenie wydało się bardzo spójne - wszak fascynacja maskami może zawierać w sobie pożądanie cudzych - również odejście bohatera od kobiety moim zdaniem czytelnie prefiguruje nadchodzącą utratę prawdziwego kontaktu z ludźmi, z własną twarzą i przejście na stronę ułudy.

Niepokojący, świetny tekst.
Gratuluję i pozdrawiam serdecznie :)
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
24/04/2024 21:15
Dzięki Marku za komentarz i komplement oraz bardzo dobrą… »
Marek Adam Grabowski
24/04/2024 13:46
Fajny odcinek. Dobra jest ta scena w kiblu, chociaż… »
Marian
24/04/2024 07:49
Gabrielu, dziękuję za wizytę i komentarz. Masz rację, wielu… »
Kazjuno
24/04/2024 07:37
Dzięki piękna Pliszko za koment. Aż odetchnąłem z ulgą, bo… »
Kazjuno
24/04/2024 07:20
Dziękuję, Pliszko, za cenny komentarz. W pierwszej… »
dach64
24/04/2024 00:04
Nadchodzi ten moment i sięgamy po, w obecnych czasach… »
pliszka
23/04/2024 23:10
Kaz, tutaj bez wątpienia najwyższa ocena. Cinkciarska… »
pliszka
23/04/2024 22:45
Kaz, w końcu mam chwilę, aby nadrobić drobne zaległości w… »
Darcon
23/04/2024 17:33
Dobre, Owsianko, dobre. Masz ten polski, starczy sarkazm… »
gitesik
23/04/2024 07:36
Ano teraz to tylko kosiarki spalinowe i dużo hałasu. »
Kazjuno
23/04/2024 06:45
Dzięki Gabrielu, za pozytywną ocenę. Trudno było mi się… »
Kazjuno
23/04/2024 06:33
Byłem kiedyś w Dunkierce i Calais. Jeszcze nie było tego… »
Gabriel G.
22/04/2024 20:04
Stasiowi się akurat nie udało. Wielu takim Stasiom się… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:44
Pierwsza część tekstu, to wyjaśnienie akcji z Jarkiem i… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:28
Chciałem w tekście ukazać koszmar uczucia czerpania, choćby… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty