Dworzec kolejowy. Małe miasto, miasteczko, smutne, szare, nudne, monotonne, takie same z dnia na dzień, 38 tysięcy mieszkańców, 38 tysięcy zmęczonych swoim życiem ludzi, bezrobocie sięgające 25%, trzy licea ogólnokształcące, dwa technika, parę szkół zawodowych, wypluwające co roku poza swoje mury kilkaset młodych ludzi, z których część wyjedzie do tak zwanych wielkich miast na studia, część jeszcze ze świadectwem maturalnym w ręku wsiądzie w samolot lub autokar i wyruszy za chlebem poza granice kraju, a pozostali zmarnują swoje życie tutaj.
Wspaniałe miasto, moja mała ojczyzna, moje miasteczko, które mnie ukochało, wychowało, kocham to miejsce, łza się w oku kręci, kiedy mijam jego granice, ale z żalu czy ze szczęścia?
Iwo siedział w kiosku, w którym pracował od dwóch miesięcy, popijając kawę ze swojego ulubionego wyszczerbionego kubka z wizerunkiem pokemonów. Ojej, tak uwielbiał pokemony, ta fascynacja nigdy mu nie minęła, do dziś wieczorami ogląda odcinki tej wspaniałej bajki, a na jego półce siedzi wielki, żółty, puchaty Pikachu. Iwo bardzo kocha Pikachu.
Ktoś zachrząkał. Iwo zignorował to, wlepiając oczy w gazetę, którą czytał. Ktoś zachrząkał ponownie. Zrezygnowany podniósł wzrok na klienta.
- Playboy’a i paczkę Marlboro.
Iwo zacmokał z dezaprobatą, nawet nie odrywając wzroku od gazety.
- Palenie powoduje raka płuc i choroby serca, a gołe panienki to sobie pan może w internecie pooglądać.
- Proszę Playboy’a i paczkę Marlboro! Czerwonych, bardzo lubię czerwone. – Klient najpierw podniósł głos trochę poirytowany, później jednak najwidoczniej czując już nieomal smak ulubionych papierosów w ustach, uspokoił się nieco.
Iwo przewrócił wymownie oczami, sięgnął po papierosy i gazetę, podał mężczyźnie i wbił coś na kasie.
- Należeć się będzie…dwadzieścia pięć złotych, czterdzieści dziewięć groszy.
Klient niechętnie położył na ladzie wyliczoną sumę. Westchnął.
- Co oni sobie myślą, nic tylko te ceny podnoszą…
Iwo znów skupił się na gazecie, odpowiedział tylko monotonnym głosem:
- Palenie powoduje raka płuc i choroby serca…
- Już pan to mówił !
Kiedy klient zniknął z jego pola widzenia, Iwo wyszedł na tył kiosku i wcisnął do ust papierosa. Przygryzł go lekko, z namaszczeniem, rozkoszując się momentem kiedy go rozpalał i wciągnął pierwszy dym do płuc.
Iwo bardzo troszczy się o ludzi.
***
- Bo wie pan, ja lubię patrzeć na jeżdżące pociągi.
Iwo pochylił lekko głowę, jakby chciał przytaknąć, ale nie był tego do końca pewien. Spojrzał dyskretnie na Edgara. W sumie poznał go przed chwilą. Edgar siedział na dworcu, przy ścianie, przed nim leżała sobie spokojnie druciana czapeczka w której złociło się i srebrzyło kilka monet. Edgar nauczył się grać na harmonijce jeszcze gdy był dzieckiem, nigdy nie wątpił, że ta umiejętność kiedyś mu się przyda.
- Szkoda, że nie potrafię grać na harmonijce – westchnął Iwo z żalem tak wielkim, jakby właśnie pękło mu serce.
Stwierdził, że po grze należy zwilżyć usta i gardło. Z rozczuleniem obmył kubek z pokemonami po czym nalał do niego wrzątku, zalewając czarne, zmielone ziarna. Po kiosku roztoczył się aromat kawy. Wdychał go z przyjemnością. Skierował się w stronę Edgara. Mężczyzna siedział na ławce i liczył drobne pieniądze z drucianej czapeczki. Ludzie odsuwali się od niego jakby był co najmniej trędowaty i rozsiewał wielką zarazę. Iwo jakoś nie zauważał brudnych, pocerowanych ubrań, włosów nie mytych od co najmniej kilku tygodni, za długiej brody, twarzy pooranej zmarszczkami, przykurzonej, przybrudzonej, nie zauważał za długich paznokci, za którymi krył się brud, nie zraził go nawet odór jaki roztaczał się wokół Edgara, charakterystyczny smród człowieka, który z wodą i mydłem nie ma wiele wspólnego.
Ponieważ Iwo zobaczył jego oczy i to te oczy go tu przyciągnęły i zatrzymały. Edgar miał wielkie, piękne błękitne oczy błyszczące kilkoma odcieniami, którymi patrzył uważnie i przecinał spojrzeniem na wskroś.
- Proszę, to dla pana.
Edgar nieufnie wyciągnął rękę po kubek.
- Co to?
- Kawa. Najlepsza, jaką mam.
Przez chwilę mężczyzna wąchał ją ostrożnie.
- Śmiało, to naprawdę dobra kawa.
Pociągnął łyk i skrzywił się okropnie.
- Gorzka strasznie. Niedobra. – ale pił ją dalej – Nie lubię gorzkiej kawy.
Iwo chciał coś powiedzieć, już usta otworzył, ale mężczyzna przerwał mu.
- W ogóle nie lubię kawy. Ani herbaty. Wódkę tylko.
- Wódki nie mam. Ale kupić mogę – zaoferował się Iwo i już go nie było.
***
Przepijali wódkę gorzką kawą.
- Dobra wódka, rosyjska – pokiwał głową Edgar.
- Rosyjska? Jak to? Nie polska?
- Do niedawna jeszcze polska. Ale teraz ruscy wódki nasze przejęli, tak powoli kraj nam zabierają, zaczynając od wódki.
Iwo wzruszył ramionami.
- Dla mnie to dalej polska wódka.
- To pijemy, czy się tak spierać będziemy, aż nas noc zastanie?
- Pijemy.
Przez chwilę siedzieli w ciszy, Iwo skrzywił się po pierwszym łyku wódki, Edgar przełknął trunek z pokerową twarzą.
- W sumie to rację pan masz, za niedługo kraj nam cały przejmą.
- Ja zawszę mam rację. Tylko moja stara nigdy nie chciała w to uwierzyć.
- Co się stało z pańską żoną? – zaciekawił się Iwo, przysunął bliżej swojego rozmówcy, w nadziei na usłyszenie ciekawej historii.
- Stara odjechała na zawał. –rzucił obojętnie.
- Nie tęskni pan za nią?
Edgar zawahał się.
- Może trochę.
- No jak to, to pana żona była, musiał pan ją kochać! – oburzony Iwo lekko podniósł głos.
- Kochałem, nie kochałem…jeden chu…
- Jak pan tak może!
- Tyś młody jeszcze, życia nie znasz. Baba, to baba.
Zatroskany Iwo zmarszczył brwi.
- Dawno zmarła?
- Z dziesięć lat będzie.
- A dzieci mieliście?
W Edgarze nagle obudziły się emocje, błękit jego spojrzenia stał się jakby ciemniejszy, mężczyzna zaczął żywo gestykulować.
- Córkę, Aurelię, ale wyjechała do Ameryki i nawet na pogrzeb starej nie przyjechała!
- Oj, to złe dziecko, złe… - westchnął zasmucony nagle Iwo – A pieniądze chociaż śle?
- Słała, słała, a teraz to się nawet odezwać nie raczy…
Siedzieli chwilę w milczeniu.
- Stara sobie żyły dla niej wypruwała, na rzęsach stawała co by małej dobrze w życiu było, oboje się zaharowywaliśmy i co? I nawet na jej pogrzeb nie przyjechała, o ojcu zapomniała. – Iwo wyczuł w tych słowach słabo maskowany żal.
Edgar myślał o Aurelii. Nagle jego serce stopniało, rozpuściło się w jego klatce piersiowej jak kawałek lodu, popatrzył na świat, który odbierał tylko połową receptorów, na świat któremu ktoś brutalnie wydarł wszystkie kolory, wymazał je dokładnie, znów poczuł tą wypełniającą do głębi pustkę, to uczucie którego nienawidził, dziwne odrętwienie i ciszę wokół siebie, mimo że wokół nich było sporo ludzi.
Przełknął razem z łykiem wódki cały swój żal, cały swój ból, przegryzł go dokładnie, wymuskał językiem i wpuścił do trzewi.
Spojrzał spod jasnych rzęs przed siebie i znów wszystko było tak, jak trzeba. Wróć, nie było tak, jak trzeba. Ale przynajmniej było znośnie.
- Powiem panu szczerze, jak nikomu, najszczerzej – odezwał się nagle, a z jego słów lała się gorycz – nie przeżyłem swojego życia tak, jak chciałem, spierdoliłem każdą ważną decyzję w moim życiu i wie pan co? Jedyne czego nie żałuję, to tego, że się nauczyłem grać na harmonijce.
Po czym wcisnął ją do ust i zaczął grać, a Iwo słuchał tego, bo był to miód na jego uszy, na jego serce i zmysły, na jego niewinny, piękny umysł i wyczuwał w tym coś dobrego, całą dobroć tego człowieka wpisaną w nuty, w każdy oddech tchnięty w ten mały, śmieszny instrument.
Przełknął ostatni łyk gorzkiej kawy.
***
Szósta rano. Na dworcu panował chaos. Iwa obudziła syrena karetki wyjąca w niebogłosy. Podniósł głowę z gazety, na której zasnął, wyszedł przed kiosk i rozejrzał się.
Poszedł w kierunku peronu nr 2, gdzie kłębił się tłum ludzi. Zobaczył zakrwawione tory i od razu domyślił się, że to przez kolejnego samobójcę. Już miał wrócić, kiedy zauważył na torach, pośród krwi, harmonijkę. Słyszał rozmowy ludzi prowadzone niby dyskretnie przyciszonym głosem.
- Skoczył…tak po prostu…
- Jeszcze coś mówił!
- Co?
- Jedno imię. Aurelia. Może jakaś ukochana? Z miłości się zabił?
- Podobno nieźle wstawiony był.
- Po wódce powinien zobaczyć lepszą rzeczywistość, nie gorszą.
- Widocznie wódka otworzyła mu oczy.
Iwo powoli wrócił do kiosku. Spojrzał na kubek, jeszcze brudny od wczorajszej kawy. Przełknął głośno ślinę.
- Chyba rzeczywiście zbyt gorzka była…
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt