- Będzie postępować, będzie gorzej, nie można przewidzieć jak bardzo zmiany demielinizacyjne wpłyną na procesy...
- Czyli czeka mnie żywot suchszy od białoruskich pstrągów? Życie idioty, który pozostanie tylko żebrakiem przyjemności swoich intymności... Idioty, który będzie czuł zapach śmierci, nieświadomy tego, że jest ona tak daleko.
- Michał, przestań!
- Doktorze, proszę odpowiedzieć.
- Jak już mówiłem, wielu rzeczy nie można przewidzieć...
*
- Aniu, nie możesz być taka wierna jak śmierć! Musisz coś zrobić, ja nie chcę kolejny raz...
- Wiesz, że cię kocham, Robert, że jesteś tylko ty, ale ja tak nie potrafię, ja nie mogę tak po prostu go... Ja nie dam sobie potem rady gdy go zostawię tylko z matką i dzieckiem, nie rozumiesz? Zrozum mnie, błagam, o nic więcej nie mogę prosić, tylko zrozum.
*
Proszę sam siebie i Boga(który jest tylko w tym życiu) myśleniem po omacku w zabawie w ciuciubabkę, żeby wtedy gdy będę umierał we mgle otępienia w jakąś bezsłowną noc bez znaczenia, w zbyt ciężką ciemność... Gdy będę zmierzał tam dokąd zmierza każde ciało z dna udręki do innego dna, bo wreszcie nie ominie mnie stacja na której miałem wysiąść już dawno... Gdy nadejdzie śmierć taka jak słońce, niepewne swoją malinową mętnością słońce... Żebyś to ty i twoje wymoczone źrenice sardonicznego wzroku... I mała Maria, jej słodki uśmiech. Nic więcej. O nic więcej nie proszę.
*
- Ale to tylko problemy z mówieniem, na Boga, musimy znaleźć innego lekarza, jest na pewno jakiś sposób, to niemożliwe żebyś; poczekaj - Marysia jeszcze dzisiaj nie jadła, nakarmię ją tylko i zaraz porozmawiamy, kochanie, odpocznij...
*
- Zadzwoniłam do mamy, zostanie na kilka dni, może dłużej... Wiesz, rozumiesz, że sami sobie nie damy z tym rady, ja przecież muszę pracować, a na pielęgniarkę nas nie stać.
*
Pojawiają się we mnie przelotne iluzje początków, detonacje gorących migawek, które krwawo płoną pod fakturą nabłonka przezroczystą czerwienią. Teraz, gdy minęło pięć lat od twojego odejścia, czuję jak złość, mglisty smutek i furia wydzielają się wszystkimi porami mojej skóry, ale jakby wolniej, jakby same zaczęły rozumieć swoją groteskowość, starają się więc coraz bardziej usuwać w kąt, stając się zakurzoną tajemnicą zbędności. Myślisz, że nie zapamiętałem mnemotechnicznie twojego pneumatyzmu w czasie naszych nocy? Pierwszych, ostatnich, tego jak szepty zdumienia syczały, wyły namiętnością gdzieś z wnętrza twojego blondwłosego serca. Zapamiętałem, wyryłem pod ciałem jak pancerz, oparzenia twojego twojego wrzącego dotyku, pod skórą jak cebula, wszystko tak, żeby powolnie zakrzepło w już bezcielesnym pożądaniu.
Kochanie, cieszę się, że odeszłaś.
*
Nie lubię gdy Maria mówi o mojej chorobie i płacze, gdy mówi o mnie tak jak teraz, bo to, że mówi tak jak teraz to tylko powoduje u mnie wycie. Mama i Maria nazywają to charczeniem, ale ja myślę o tym jak o skowycie. Kiedyś oglądałem w telewizji coś co pokazywało wilki i tam ten pan nazywał ich odgłosy wyciem, albo skowytem i powiedział, że to instynkt, że one tak wyją. Więc i ja pomyślałem, że chyba też mam jakiś instynkt, bo ten odgłos co wychodzi gdzieś ze środka gardła jest dla mnie taki naturalny, jakby był we mnie od zawsze. Ten skowyt, robi we mnie coś dziwnego, takiego, że mam na przedramionach i na udach taką inną skórę, a pojedyncze miejsca na mojej twarzy drżą wtedy niezależnie ode mnie, ale czuję coś tak jakby przyjemnego, bo mam wrażenie, że to ja sam ruszam tym co drży, a to takie miłe uczucie. W takich chwilach mama wystawia mnie na balkon, ale czuję się też wtedy samotnie, bo jestem zupełnie sam, a na dole jest jakieś tysiąc metrów i wszędzie powietrze, pełno powietrza i niebo, i to jest takie wszechogarniające, że nie wiem co myśleć i wyję. I wiatr wyje i ciemność chmur także, a potem te same ciemności opadają razem z wyciem, gdzieś, zbyt nisko, niżej niż ja sam i moje oczy. Wtedy przychodzi mama i trzyma mnie za rękę, mówi, że wszystko jest w porządku, pyta czy nie chciałbym czegoś zjeść, więc ja uśmiecham się do niej, bo widzę, że ona się uśmiecha, a jej oczy też się uśmiechają i pytają mnie, więc odpowiadam tak jak mogę swoimi oczami, a ona potem znowu się uśmiecha, tylko, że wtedy już trochę inaczej, spokojniej i wiem, że już, teraz - zaraz pójdziemy na obiad. Lubię obiady, bo wiem, że za chwilę przyjdzie Maria. Przyjdzie i dotknie mnie w miejsce, w takie miejsce na głowie, powie: "kochany tatuś", a potem poczuję jak moje włosy nie są tak jak przedtem, ale ja lubię jak są nie tak jak przedtem i lubię rękę Marii, więc lubię to, że już zaraz przyjdzie i powie mi: "cześć, kochany tatuś". Potem jej ręka spadnie na mój nadgarstek, tak, że mój nadgarstek będzie już przy jej policzku, ciepłym i miękkim jak puch, a wtedy wiem, jestem prawie pewien, że za chwilę poczuję coś jakby wilgoć trochę wyżej na mojej dłoni. Zawyłem, a mama powiedziała, że Maria dzisiaj nie wróci do domu, więc ja znów zawyłem ale jakby głośniej, a mama pocałowała mnie w czoło i dopiero wtedy przestałem. Ale mijał obiad, mijało słońce, mijała mama, a ja charczałem, wyłem, próbowałem nie wyć, ale nie mogłem inaczej, bo Maria, gdzie Maria, gdzie moje ukochane dziecko - słyszę siebie samego, samego siebie - dwa głosy. I czuję mamę, jej oczy, wilgoć na sobie i wyję, bo to gorąca wilgoć, a potem ta wilgoć była już niżej i poczułem smak, taki sam jaki mama trzyma w przezroczystym pojemniczku w kuchni. Tak, czułem te krople, chwile milczenia i krople, a one tak jakby napełniały te chwile, bo potem mama odchyliła się i zaczęła mi czytać i zawyłem, bo widziałem, że płacze.
*
- Myślę, że już najwyższy czas...
- Mówiłam ci, żebyś nie na ten numer... Przecież on może przez przypadek...
- Przepraszam mamo, ale spróbuj zrozumieć. Błagam cię, żebyś nie zmieniła zdania, zróbmy to bez komplikowania sobie nawzajem życia. Wiesz dobrze, że tak czy inaczej znajdziemy z Robertem sposób, żeby Maria była z nami. Jutro po szkole zabierzemy ją do siebie. Nic jej nie mów, nie chcę żeby wpadła w panikę, pomimo wszystko to jeszcze dziecko... Jeżeli chodzi o przelewy to nic się nie zmieni... I proszę o jeszcze jedno: nie dzwoń, nigdy.
- Rozumiem. (sekunda, dwie, trzy...) Nie będę.
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt