Sekretna Historia. Wyspa Kamiennych Pieniędzy cz. 10 - Krystiansuper25
Proza » Fantastyka / Science Fiction » Sekretna Historia. Wyspa Kamiennych Pieniędzy cz. 10
A A A
Od autora: Sorki za kropki zamiast myślników, ale w Wordzie wstawiłem je jako punktory...

Rozdział X

Kwadraty wszędzie, co to będzie, co to będzie

                                      

Krasnoludy szybki tempem przemierzały Jaskinię Zapomnianej Przeszłości. Jako, że miały bardzo dobry węch i słuch, to z bardzo dużych odległości potrafiły wyczuć zbliżające się niebezpieczeństwo, a nawet wrogów. Ich nos zaprogramowany był jak pilot do telewizora – potrafił z tysiąca innych zapachów wyodrębnić jeden i przełączyć się na tryb jego wyszukiwania. Tę wspaniałą anatomiczną cechę posiadali tylko ci, którzy wstąpili na czynną służbę do Gwardii Wojskowej króla Sylwiana.

W pewnej chwili, kiedy znaleźli się już dostatecznie blisko uciekinierów przystanęli. Pomagając sobie ręką wystawili ucho spod hełmu i nasłuchiwali. Usłyszeli coś bardzo ciekawego, o czym niezwłocznie należało powiadomić Kachorrę. Przed wysłaniem ich na poszukiwania sam polecił, by zdawano mu raport ze wszystkiego, co może okazać się zgubne lub przyszłościowe dl królestwa i jego despotycznych rządów. Bez względu na to, gdzie się znajdował, czy aktualnie toczył jakiś pojedynek czy nie, szef Krasnoludów miał posłać jednego ze swych zwiadowców, a sam przystąpić do zabezpieczenia celu.

 

  • Czyli, że widziałaś dom…, a raczej pokój – Jakub energicznie wyliczał na palcach, z

miną co raz bardziej zaciekawioną. – Czy coś jeszcze?

  • Wydaje mi się, choć nie jestem pewna, że był to jeden z pokoi w naszym

domu. 

            Marta szybko pogrzebała w pamięci wykonując przy tym kilka kroków w tył, po czym żwawo podeszła do lokaja i patrząc się mu prosto w oczy wyrzekła:

  • Ja wiem czyj to był pokój! – zakrzyknęła – Juliusz. To on był w kołysce. A

trzymająca go kobieta to Urietta.

            Jakub odwrócił się. Krążył wokół. Otwierał usta jakby chciał coś powiedzieć, po czym szybko je zamykał. Nie lubił takich sytuacji, kiedy musiał wyjawiać pewne rodzinne sekrety rodziny państwa Moreau. Może i został do tego upoważniony przez swego Pana w razie nagłej sytuacji, jakiegoś zniknięcia czy coś, ale jakoś nigdy nie przywiązywał do tego większej wagi. Uważał, że to fanaberie, a Johaness jest przewrażliwiony z racji na swój wiek.

            Marta się myliła. Przed tragicznym dniem, kiedy to najstarszy potomek państwa Moreau wypadł z okna, lokaj otrzymał pewien dziwnie brzmiący list. Na kopercie widniał adres domostwa, w którym mieszkali, lecz korespondencja nie była zaadresowana do niego, ale do…

            Nie to nie może być przypadek – pomyślał i zaczął w głowie łączyć pewne wątki.

  • Marto… - urwał – To wszystko, nie… nie.. – głos mu się załamał – to wszystko nie

jest tak jak myślisz…

            Wywołana do odpowiedzi, partnerka szybki krokiem podeszła do Jakuba. Na jej twarzy malowała się złość, a oczy płonęły chęcią dowiedzenia się w końcu prawdy. O Eldurii, o nich, o ich przeznaczeniu.

  • Wiesz co, dziadku, ja już nic nie wiem – załamała ręce, odwróciła się od niego i

znów podeszła do ściany, jak gdyby zapomniała o wcześniej widzianym wspomnieniu. Oparła się o nią. Wzięła głęboki oddech i w tej chwili znów ujrzała przed sobą pewien obraz. Tylko, że tym razem było to jej wspomnienie…

 

Juliusz.

Stoi przy oknie.

Z kimś rozmawia. Gestykuluje. Krzyczy. Uderza pięścią o ścianę.

Szarpią się.

Spada. Mężczyzna, z którym kłócił się spogląda na niego.

Jest wyrazie uradowany tym, że właśnie zabił Juliusza.

Zabił? Zabił? Jak to, przecież on sam wypadł!

 

Marta leżała na podłodze skulona. Bolała ją głowa po tym, co zobaczyła. Każdy nawet najśmieszniejszy obraz śmierci drugiego człowieka czy zwierzęcia przerażał ją. Długo nie mogła dojść do siebie. Ale postanowiła jedno, że choćby ją kołem łamano, to nie wyjawi Jakubowi, tego, co zobaczyła, póki on nie odpowie jej na pytania nurtujące ją o tak dawien dawna.

Partner podał jej rękę i pomógł wstać. Dziewczyna niechętnie przyjęła pomoc, ale wizja bardzo ją wyczerpała, więc nie miała siły podnieść się, a co dopiero ustać na nogach. Lokaj podprowadził ją więc do przeciwległej ściany, oparł o miejsce, w którym w zasięgu ręki, nie znajdowały się żadne tajemnicze wzory i, wyciągając magiczny patyk z kieszeni służbowego stroju wyszeptał coś. Odwrócił się, po czym z lekkim uśmiechem na twarzy podał Marcie srebrny kielich do połowy wypełniony wodą.

Westchnął i przysiadłszy obok niej zadumał się.

Nie dawał po sobie poznać, że myśli, że nie wie od czego zacząć wyjawianie całej prawdy o swoich państwo.

Milczał, a Marta milczała razem z nim.

 

Fagot przywołał do siebie jednego ze zwiadowców. Poinstruował go o tym, co ma powiedzieć Kachorze, gdy już się z nim zobaczy.

Kiedy informator odszedł zwołał pozostałych dziewięciu braci na wspólną naradę. Usiedli w kręgu, mimo iż nie mieli na to ochoty. Ale ich stare spróchniałe, od wiekowej służby przy boku króla, kości domagały się chwili odpoczynku. Odłożyli wyrzutnie kul energii na ziemię i zapalili fajkę. Tym razem wcześniej niż zwykle. Mieli zwyczaj, że po zwycięskiej walce, na znak tryumfu, każdy z nich, wcześniej, zaciągnąwszy się tytoniowym dymem, wypuści swymi wielkimi ustami szare, mgliste kółko. Wszystkie razem, kiedy znalazły się obok siebie odtańcowywały na powietrzu istny taniec chwały. Tradycję tę pielęgnowano u Krasnoludów od pokoleń, więc i w tej chwili, zwycięskiej, jak przypuszczały wąsate ludki, nie mogło obyć się bez tego.

  • Panowie – zaczął głośno przywódca, tonem tak poważnym, jakby wzywał armię do

obrony swej ojczyzny – w tej oto chwili stoimy przed możliwością uprowadzenia tych dwojga tam stojących i zaprowadzenia ich przed oblicze naszego Pana. Nie możemy popełnić najmniejszego błędu, bowiem mogą on chcieć udaremnić naszemu władcy całkowite przejęcie władzy po obu stronach Eldurii. Bo jak zapewne wiemy, elduriański Nowy Jork rządzi się swoimi własnymi prawami. Czy jesteście ze mną?

             Kamraci chórem odkrzyknęli. Zerwali się na równe nogi, naładowali wyrzutnię kul energii i ruszyli wprost na rozmawiających za ścianą Jakuba i Martę, nie zdając sobie sprawy z tego, co ich za chwile czeka.

 

Jakub usiadł na piaszczystej ziemi i zamaszystym ruchem ręki wskazał, by i Marta

uczyniła to samo. Z niepewnym wyrazem twarzy dziewczyna zbliżyła się do partnera i lekko przykucnęła. Nie w smak jej było brudzenie swojej nowo założonej sukienki.

Lokaj westchnął i zaczął swą opowieść.

  • Marto, w Eldurii nic nie jest takie jak się wydawało od początku. Moi państwo… -

nie zdążył dokończyć, bo właśnie w tym momencie zza przeciwległej ściany wybiegła gromada krasnoludów. Strzelała kulami energii na wszystkie strony nie zważając na to kogo i czy w ogóle trafi.

Marta i Jakub oniemieli. Myśleli, że w jaskinie będą bezpieczni, że nie spotkają tych karzełkowatych stworów na swej drodze. Jakub zaraz po wyjściu z tunelu chciał zacząć przygotowywać Martę do stoczenia ostatniej bitwy z Kachorrą, jednak w tym momencie stało się to niemożliwe.

Obydwoje poderwali się do ślepego biegu. Nie wiedzieli dokąd się udać, co zrobić, by minąć prześladowców. W pewnym momencie, korytarze rozeszły się na dwa osobne, wąskie tunele. Marta skręciła w prawy, a Jakub w lewy. Panowała w nich istna ciemność. Płomyki tliły się sporadycznie, a ściana nie świeciła za dotknięciem ręki. Ponadto w powietrzu unosił się dziwny zapach przyprawiający każdego o mdłości. Piaszczysta ziemia przeszła w płytkowaną posadzkę, sufit raz po raz zaczynały zdobić ozdobne ornamenty i wykończenia.

Krasnoludy były co raz bliżej. Jakub biegł tyłem i w odpowiedzi na zmierzające w jego stronę kule wymierzał swoje własne błyskawice. Jednakże krasnoludy, szkolone niegdyś w tego typu walkach potrafiły sprytnie ominąć je, a następnie wykorzystać przeciwko przeciwnikowi. W efekcie czego, jedna z nich trafiła lokaja w nogę. Osunął się na ziemię i zaciskając mocno dłońmi poparzone kolano patrzył jak stojący nad nim Fagot celuje w  niego urwaną ze ściany deską podtrzymującą konstrukcję.

 Jakub widział już tylko ciemność i słyszał lekko tlący się w oddali głosik Marty.

 

Marta biegła przed siebie. Na jej twarzy malowało się przerażenie. Uciekała, choć nie widziała dokąd. Raz po raz zerkała przez ramię, by zobaczyć ścigających ją krasnoludów. Kiedy jednak nie ujrzała nikogo, przystanęła by zaczerpnąć trochę tchu. Oparła się o ścianę. Miała nadzieję, że nic się nie stanie. I miała rację.

Zbierając siły usłyszała po chwili wystrzał kolejnych kul energii. Oprawcy byli co raz bliżej. Ruszyła więc przed siebie tym razem już się nie obracając. Hałasy ucichły, a ona wbiegła wprost na próg Kwadratowej Sali.

Pomieszczenie zawdzięcza swą nazwę nie bez kozery kwadratom. Posadzka, po której poruszali się tylko najodważniejsi śmiałkowie, jednocześnie śmiertelna pułapka, wyłożona była biało-czarnymi kwadratami z wyrytymi na nich rysunkami i literami. Ściany zaś zdobiły dziwne kolorowe rysunki przypominające grę typu ile widzisz kwadratów na rysunku. Taki właśnie napis widniał nad każdym z nich.

Na środku stały drzwi. W Eldurii krążą legendy, co do tego, gdzie prowadzą i jak je otworzyć. Jedne mówią, że należy poruszać się tylko po lewych kwadratach z rysunkami przedstawiającymi sceny życiowe, co nie jest prawdą, zaś inni twierdzą, że aby dostać się na drugą stronę należy zliczyć wszystkie figury w Sali pomnożyć je razy ilość ścian i podzielić przez liczbę kwadratów na drzwiach, co oczywiście również jest dalekie od prawdy. Jedyne prawidłowe rozwiązanie zagadki Kwadratowej Sali znają tylko piersi członkowie Rady Siedmiu Umarłych. A tajemnicze wrota to nic innego jak Portal Marzeń przenoszący osobę, gdzie tylko sobie zamarzy.

W chwili kiedy Marta stojąc na progu, chciała wziąć głęboki oddech, frontowa brama zatrzasnęła się i skurczyła, a przed nią pojawiła się biała postać. Wzleciała do góry i machając szybko rękami stworzyła strumień powietrza, który spłynął ziemię, dając wszystkim wokoło uczucie chłodu i świeżości. Tego właśnie było potrzeba Marcie, po tak wyczerpującym biegu.

  • Jak miło gościć cię w moich skromnych progach dzieweczko – zaczął piskliwie

pozwól że się przedstawię… nazywam się Animar i jestem Panem tej sali. Mam nadzieję, że spodoba ci się tu i jak wielu innych zostaniesz tu na zawsze…

Wypowiedziawszy te słowa przeleciał gwałtownie przez ciało przybyszki, uniósł się z powrotem do góry i zaczął swoim piskliwym głosem śpiewać piosenkę. Dziewczyna spojrzała na niego. Nie usłyszała jednak nic. Duch gdzieś zniknął, a ona pozostała sama. Zauważyła tylko drzwi.

Chcąc jak najszybciej się do nich dostać postawiła jedną stopę na białym kwadracie. Już miała oprzeć na niej ciężar swojego ciała, kiedy ten spadł w bezdenną czarną toń. Natychmiast cofnęła się, by nie stracić równowagi, ale runęła na ziemię przytłoczona napierającym na nią kolejnym strumieniem powietrza.

  • Widzisz – znów przemówił piskliwy głosik – miejsce w którym się znajdujesz to

Kwadratowa Sala wewnątrz świątyni boga powietrza Aernusa. A ja jestem Strażnikiem Powietrza i strzegę potęgi Chmurnych Wrót.

Jak szybko zniknął tak i szybko pojawił się wprost przed słaniającą się na nogach Martą. Spojrzał jej prosto w oczy i ujawnił kolejny obraz.

 

Zakapturzona postać.

Cmentarz

Grób.

Widnieje na nim tekst:     

     

Ten który zhańbi dobre imię naszych bogów, co stworzywszy Eldurię, podarowali ludziom cząstkę siebie, niech zawiśnie na wieki, a ogień wprost z odchłani piekielnej boga Firenusa niech go przypala, tak długo, jak długo on żył i niweczył dobro, dane nam od Wspaniałych.  

Almerius Wielki

 Pierwszy Sędzia

Elduriańskiej Wyroczni

Almerius.

Wkoło jest ciemno.

Nagle pojawia się siedem płomyków.

Tańczą w korowodzie nad jego grobem.

Zmieniają kolor.

Stają się czarne.

Symbolizują Śmierć.

 

Kiedy Marta powróciła do rzeczywistości zauważyła, że biały dym, z którego zbudowany był tajemniczy jegomość zmienił się w pełnokształtną postać człowieka.

Animar.

Miał siwą brodę. W ręku trzymał laskę, a szata, którą w tej chwili miał na sobie przypominała szmatę. Była podziurawiona i brudna. 

  • Zapewne zdajesz sobie sprawę po co przybyłaś do Eldurii, prawda dzieweczko?
  • Prawda – powiedział cicho Marta i odstąpiła do tyłu. Jednak starszy brodaty Pan

podążył w ślad za nią.

            –  Nie musisz się mnie bać dzieweczko… Wiem, kto ciebie i panicza tu przysłał. Wiem też, że głęboko w was drzemią pokłady nieskończonej energii magicznej, które czekają na obudzenie. W pewnym momencie będą ci potrzebne. Tak już nie długo…

             Zlękniona Marta podbiegła do ściany, na której jeszcze przed chwilą znajdowało się wyjście do tunelu. Wolała walczyć z krasnoludami, niż przebywać tu z tym dziwakiem, który nie wiadomo, co bredzi. Przestraszyła się. Chciała, żeby Jakub, albo brat byli przy niej. Jednak w tej chwili mogła liczyć tylko na siebie.

              Po omacku zaczęła szukać drogi powrotnej. Dotykała pustą fasadę. W pewnym momencie znów spróbowała swoich sił w biegu do Chmurnych Wrót. Wbiegła na biało-czarne kwadraty i nie zważając na nic gnała ile sił w nogach przed siebie. Byle do celu.

Pod jej stopami posadzka zaczęła zanikać. Na przemian białe potem czarne czworoboczne figury geometryczne zaczęły spadać pozostawiając za sobą tylko czarną otchłań.

W pewnym momencie spadły kwadraty znajdujące się pod jej stopami, a wraz z nimi ona.

Lecąc na dół Marcie przypomniały się najlepsze chwile jej życia. Te, o których zapomniała. Te najwspanialsze, najcudowniejsze. Te, które każdy z nas chciałby mieć gdzieś odłożone, by w każdej chwili sięgnąć po nie i choć na chwilę znów się wzruszyć.

Huśtawki z bratem, nieustanne gonitwy, zabawę żołnierze kontra lalki Barbie.

Dzieciństwo. Od poczęcia, aż do śmierci.

I kiedy łzy napływały jej do oczu na myśl, że już nigdy tego wszystkie nie zobaczy, że nie poczuje dotyku mamy i taty, że nie pokłóci się z Krystianem, nagle poczuła jak coś pcha ją do góry. Następny strumień powietrza, tym razem z ratujący ją z opresji. Po chwili znów stała na progu.

  • Czyżbym nie wspominał, jak bardzo niebezpieczne jest w tej sali chodzenie na

oślep? Jeżeli nie, to teraz ci to mówię dzieweczko. Chodzenie na oślep w tej sali jest bardzo niebezpieczne. Trzeba wygrać, żeby otrzymać nagrodę – machnął ręką i znów wszystkie kwadratowe elementy podłogi znalazły się na swoim miejscu.

  • Cccoo masz na myśli? – spytała niepewnie.
  • Jak zapewne zauważyłaś, dziewczko. Wszędzie, ale to wszędzie w tej sali znajdują

się kwadraty. Gdzie nie spojrzysz. Sufit, podłoga, ściany, a nawet drzwi. To właśnie na punkcie tej figury Aernus miewał wariacje. Wszystko, co znajdowało się w jego pobliżu musiało być właśnie takich kształtów. Ach, to były piękne czasy…

  • ., kto?
  • Aernus – dokończył uśmiechając się – elduriański bóg powietrza. Nie słyszałaś o

Hierarchii panującej u nas?

            Marta pokiwała głową. Pierwszy raz, od kiedy przybyła do tej dziwnej krainy dowiedział się czegoś o tutejszej religii. Nie zdawała sobie sprawy, że lud tej planety również ma swój Panteon Bogów, tak jak starożytni Grecy czy Rzymianie. Gdzieś w sercu zapragnęła dowiedzieć się więcej na temat Eldurii, zważywszy na to, że nie wiedziała ile czasu jeszcze tu spędzi i czy w ogóle wróci do domu.

  • Czytam w twoich myślach, dzieweczko i widzę, że coś ci podpowiada, aby zgłębić

tajniki i sposobności naszej religii. Jak mniemam Jakub powiedział już tobie, dzieweczko o przeznaczeniu zapisanym w elduriańskich księgach.

  • Istotnie – powiedziała Marta z większą swobodą w głosie. – Powiedział również, że

mam razem z Krystianem, moim bratem pokonać jakiegoś tam Kachorrę i uwolnić jakiego tam króla czy coś.

           Animar pokiwał głową. Mógł teraz swobodnie przejść do sedna rzeczy i ominąć te wszystkie ckliwe historyjki o naznaczeniu i związanym z tym obowiązkiem. Uderzył trzy razy laską w ziemię i sięgnął po księgę, która pojawiła się tuż przed nim. Otworzył ją, przewertował szybko kartki i zaczął czytać.

           Przybyszka przyglądała mu się w skupieniu. Coraz bardziej zaciekawiona. Z tego wszystkiego pozwoliła sobie usiąść. Oparła się o ścianę, na której kiedyś znajdowały się drzwi i dopiero teraz poczuła, dotknąwszy jej przypadkiem, że brama wyjściowa jest, ale bardzo mała. Spojrzała na nią i lekko się uśmiechnęła.

  • Tu, w królewskiej księdze napisane jest, że dzieweczka ma na imię Marta. Czy to

prawda?

  • Tak – odpowiedziała pospiesznie.
  • A brat dzieweczki ma na imię Krystian. Prawda?
  • Owszem, to prawda. Ale… nie rozumiem

Animar uciszył ją gestem ręki. Jeszcze nie było odpowiedniego momentu, aby mogła

się odezwać inaczej, niż tylko odpowiedziami na pytanie, co wyraźnie zasugerował miną jaka umalowała mu się na twarzy.

            ‒ Mieszkacie w domu po starych właścicielach – Johanessie i Urietcie Moreau, prawda?

            ‒ Tak! Poznałam nawet ich syna Juliusza – powiedziała szybko ignorując kolejne przenikliwe spojrzenia Strażnika. – Oczywiście nie rozmawiałam z nim, ale widziałam, jak on…

            ‒ Wiem, co widziałaś, dzieweczko. – krzyknął wyraźnie poirytowany nie wykonaniem polecenia – Widzę to w twoich oczach.

            Ponownie przewrócił kilka stron w księdze.

            Zmierzył wzrokiem dziewczynę. 

  • Z tego, co tu napisano... to już powinnaś opanować pierwsze formuły magiczne. A

więc, dzieweczko zaprezentuj mi swoje umiejętności.

  • Że co, proszę? – spytała zdziwiona.
  • Jakub nie powiedział ci dzieweczko, że macie pokonać Złego Pana i przywrócić ład

i harmonię w Eldurii?

  • Coś wspominał.
  • A czy nie wspominał Wam może, że to nie będzie zwykła walka? Aby pokonać

Złego Pana będziecie musieli, to znaczy dzieweczka i panicz, użyć magii żywiołów drzemiących w was od dawien dawana. Trzeba je tylko odpowiednio wcześnie obudzić, by potem nie było jakiejś katastrofy. Jednak za nim to nastąpi będziesz musiała przejść próbę Kwadratowej Sali…

            I w tym momencie Animara przeszył bełt wystrzelony z kuszy przebijających się przez wejściową ścianę, krasnoludów. Padł na ziemię. Wokół unosił się pył powstały przy rozbijaniu muru. Marta chwyciła krwawiącego na progu Strażnika.

  • Wszystko będzie dobrze, oddychaj! – krzyczała Marta. Jej słowa były ledwo

Słyszalne. Zagłuszały je bowiem hałasy spadających obok niej cegieł. Krasnoludy po raz kolejny nie dawały za wygraną. Tylko, że tym razem ich oczy płonęły ogniem nienawiści.

            Animar powoli zanikał. Zdążył jeszcze przed całkowitym odejściem mocno ścisnąć dziewczynę za rękę. Przyciągnął jej ucho do swoich ust i wyszeptał:

  • Mu… mu… mussssisz… o…ooobudzić… w sobie magię. Kwadraty wskażą ci

drogę… - i zniknął.

             Marta poczuła przeszywający ból w prawym ramieniu. Została trafiona kulą energii. Jednak mimo to nie poddała się. Wstała i podeszła na samą krawędź progu.

             Krasnoludy prawie się już przebiły.

           Marta wyszeptała coś wpatrując się w Chmurne wrota i w tym momencie pojawiła się przed nią chmura z wypisanymi na niej literami.

           Ucieka, choć go nikt nie goni.

           A więc rozumiem – pomyślała. Zagadki. Trzeba je rozwiązać i… znaleźć prawidłowe rozwiązanie. A wtedy kwadraty wskaż mi drogę, czyż nie tak Animarze?

             Jakby na znak potwierdzenia zimne powietrze musnęło jej policzek.

  • Skoro tak, to zaczynamy. – powiedziała. – Ucieka, choć go nikt nie goni! Wiem! To

jest czas. Czas ucieka, choć tak naprawdę nikt go nie goni!

            Nic się nie stało.

            Rozejrzała się po Kwadratowej Sali w poszukiwaniu jakiegoś zegara lub czegoś na jego kształt. Ale wszędzie widziała tylko te przeklęte figury geometryczne. Sufit, ściany, podłoga…

  • Właśnie! Podłoga! To jest droga do Chmurnych Wrót. – szybko przeleciała

wzrokiem czworoboczne płytki na posadzce i znalazła to, czego szukała. Jedna z nich miała wymalowany na samym środku zegar. Dziewczyna delikatnie postawiła na nim stopę. Było to o tyle trudne, że od progu dzielił ją spory kawałek, musiała więc wykonać potężny rozkrok, by dostać się tam, gdzie chciała.

            Kiedy postawiła obie nogi na jednej malutkiej płytce, na której nie zmieściłby się nawet jamnik, zdziwiła się bardzo. Zobaczyła, bowiem, że tak naprawdę jej nie dotyka. Szybuje lekko nad nią.

            Pojawiła się następna zagadka. O wiele trudniejsza. 

Przyszedł, choć go nikt nie prosił.

  • Jak, ja nie cierpię zagadek! – krzyknęła patrząc wprost na drzwi. Wiedziała jednak,

że musi pokonać to wyzwanie. Tym bardziej teraz, kiedy krasnoludy stały już na progu i głowiły się jak przejść na drugą stronę. I przed nimi pojawiła się chmura z zagadką.

            Krasnoludy, powszechnie znane były z dobrego węchu, słuchu i sprytu, choć matka natura nie obdarzyła ich umysłem do zagadek ani dobrymi manierami, co było widać, a nawet słychać, kiedy próbowały rozwiązać rebus. Przekleństw, jak zdążyła wywnioskować Marta, było bez liku. I w tym momencie zaświeciła się jej w głowie lampka.

  • Przecież krasnoludów nikt tu nie prosił. A więc są intruzami. Intruzami, których

trzeba się za wszelką cenę pozbyć, jak szkodników. Znów spojrzała na dół i, znalawszy, to na czym miała teraz stanąć przefrunęła nad podłogą.

            Była już co raz bliżej. Kiedy nagle poczuła, że coś spada z góry…

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Krystiansuper25 · dnia 26.08.2015 19:15 · Czytań: 625 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 2
Komentarze
Bernierdh dnia 31.01.2016 15:35
Przepraszam, przegapiłem :(
Coś ci się pokićkało z akapitami, nie wiem, czy przy wrzucaniu tekstu, czy w oryginalnym pliku. Odrobinę utrudnia to czytanie, dobrze byłoby usunąć te nadmiarowe.
Jeśli chodzi o fabułę, to troszkę się pogubiłem, pewnie dlatego, że minęło bardzo dużo czasu odkąd przeczytałem poprzednią część. Zdaje się, że akcja przyspieszyła, tajemnice się mnożą, a to dobrze.
Żałuję, że zauważyłem kolejny rozdział dopiero teraz - mam nadzieję, że moja nieobecność nie zniechęciła cię do dalszego pisania - byłoby szkoda.
Pozdrawiam cię serdecznie :)
Krystiansuper25 dnia 31.01.2016 15:49
Oj chłopaczku, z pingwinim obrazkiem... oczywiście, że mnie twoja nieobecność fizyczna nie zraziła do pisania... wręcz zawsze czułem twoją obecność duchową, że zawsze kiedy cię tu nie było... ty mentalnie byłeś przy wszystkich i we snach podpowiadałeś dalsze fabuły ich powieści, opowiadań czy nawet tematów na jakie mają pisać swoje eseje reportaże itp. Jednak, żal jest kiedy ktoś mówi, że się pogubił... znaczy to tyle, że pewne usterki jeszcze są i trzeba pracować, ale to dobrze, bo nie ma nic lepszego jak konstruktywna krytyka. Cieszę się, że znalazłeś choć odrobinę czasu aby tu zajrzeć, jednak jak widzisz Sekretnej Historii dalszych części brak... Zapytasz dlaczego....? otóż staruję w ogólnopolskim konkursie i skupiłem się całkowicie na pisaniu innego opowiadania... ale w niedługim czasie mam zamiar do Sekretnej Historii wrócić, bo pewnego razu, pewnej nocy, w pewnym śnie (pewnie to twoja sprawka Berni), jak na wyciągnięcie ręki objawiły mi się nowe wątki w Eldurii... a to dobrze... bo zapewniam będzie się działo.

"I tym oto komentarzem... Krystiansuper25 powrócił o rzeczywistości, aby za chwilę wziąć kartkę i zadać Bernierdhowi zagadkę: "Berni" - powiedział Krystian. - "Mam zagadkę dla ciebie - I lali masoni wydrom w mordy wino, sami lali - co jest nie tak z tym zdaniem?" xD

POZDRÓWKA
Krystiansuper25

PS Do wszystkich adminów tego portalu! Zgłaszam oficjalną kandydaturę Berniego na PREZYDENTA. Proszę za cztery lata wystawić go w wyborach. Dziękuję.
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Marian
16/04/2024 16:34
Wcale się nie dziwię, że Twoje towarzyszki przy stole były… »
Kazjuno
16/04/2024 11:04
Toż to proste! Najeżdżasz kursorem na chcianego autora i jak… »
Marian
16/04/2024 07:51
Marku, dziękuję za odwiedziny i komentarz. Kazjuno, także… »
Kazjuno
16/04/2024 06:50
Też podobała mi się twoja opowieść, zresztą nie pierwsza.… »
Kazjuno
16/04/2024 06:11
Ogólnie mówiąc, nie zgadzam się z komentującymi… »
d.urbanska
15/04/2024 19:06
Poruszający tekst, świetnie napisany. Skrzący się perełkami… »
Marek Adam Grabowski
15/04/2024 16:24
Kopiuje mój cytat z opowi: "Pod płaszczykiem… »
Kazjuno
14/04/2024 23:51
Tekst się czyta z zainteresowaniem. Jest mocny i… »
Kazjuno
14/04/2024 14:46
Czuję się, Gabrielu, zaszczycony Twoją wizytą. Poprawiłeś… »
Gabriel G.
14/04/2024 12:34
Bardzo fajny odcinek jak również cała historia. Klimacik… »
valeria
13/04/2024 23:16
Hej miki, zawsze się cieszę, gdy oceniasz :) z tobą to jest… »
mike17
13/04/2024 19:20
Skóra lgnie do skóry i tworzą się namiętności góry :)»
Jacek Londyn
12/04/2024 21:16
Dobry wieczór. Dawno Cię nie było. Poszperałem w tym, co… »
Jacek Londyn
12/04/2024 13:25
Dzień dobry, Apolonio. Podzielam opinię Darcona –… »
Darcon
11/04/2024 19:05
Hej, Apolonio. Fragment, który opublikowałaś jest dobrze… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:26
Najnowszy:Mizune__