Trudny rejon - dangerousNight
A A A
Od autora: Eksperyment, także można krytykować bez oporów.
Podpada pod dark fantasy.
V1.1
Klasyfikacja wiekowa: +18

Trudny rejon

Ludzka masa przepływa między stoiskami wszelkiej maści. Wielcy panowie na równi ze swoimi sługami zmuszeni są przeciskać się przez tę rzekę, w poszukiwaniu interesujących towarów. Jednak jest między nimi różnica. Słudzy i chłopi przybyli tutaj uzupełnić zapasy za resztki oszczędności. Bogacze zaś wydają fortuny na błyskotki i afrodyzjaki, byleby tylko zaspokoić nienasycone ego.

Mężczyzna w czarnym prostym stroju obserwuje ze średnio wygodnej pozycji młodociany gang. Dzieciaki pozbawiają sakiewek stetryczałych szlachciców i arystokratów. Dobór celów jest nieprzypadkowy. Wszystkie kradzieże odbyły się przy stoiskach ze środkami na porost włosów lub polepszającymi zdolności w łożu; bynajmniej nie małżeńskim. Kilku ograbionych nawet zgłosiło kradzież. Jednak szybko wycofali oskarżenia, gdy strażnik miejski dopytywał się o przeznaczenie skradzionej sumy.

– Przypominają się stare czasy, co? – Odezwał się mężczyzna, stając obok.

– Kiedyś to my okradaliśmy starych łysych impotentów. – Odpowiada Kruk.

– Tylko strażnicy nie byli tacy leniwi.

Dzieciaki nagle zniknęły z ulic, jakby usłyszały niedostrzegalny dla innych sygnał. Rozpierzchły się we wszystkie strony. Kruk jednak nie dostrzegł wśród tłumu przyczyny dziwnego zachowania.

– Może to nie lenistwo. Dzieciaki przynajmniej nie okradają biednych.

– Może coś w tym jest. Teraz nawet najbiedniejsi są jeszcze biedniejsi.

– A bogacze wciąż się bogacą.

– I wydają pieniądze na jakieś durne zachcianki.

– I na kobiety. Zwłaszcza te młodsze od nich. Za naszych czasów ukrywało się romanse, a teraz te stare pierniki zaraz po spotkaniu z żonami idą do kochanek.

– Chyba obaj zestarzeliśmy się nie o kilka tylko o kilkadziesiąt lat od naszego ostatniego spotkania. – Mężczyzna lekko się uśmiecha.

– Możliwe. Wiele się działo przez te kilka lat. – Odpowiada poważnie Kruk.

Wzrokiem podążał za drobnym nerwowym celnikiem. Chodził on od stoiska do stoiska, zaglądając w każdy róg oraz przeglądając towar, gdy nie znalazł niezgodności w papierach. Straganiarze nadzwyczajnie agresywnie reagowali na zabiegi celnika, grożąc mu pobliskimi przedmiotami.

– Słyszałem, że należysz teraz do Łowców.

– Dobrze słyszałeś. A ty ponoć zdałeś egzaminy w Kręgu.

– Tak. Czarodzieje potrzebują teraz każdego rekruta, ale ich egzaminy i tak są piekielnie trudne.

– Jak widać nie, skoro udało ci się je zdać. – Na ustach Kruka pojawił się szyderczy uśmieszek.

– A ja widzę, że Łowcy obniżyli swoje standardy. Jeszcze parę lat temu przyjmowali najlepszych, a nie takich podrzędnych złodziejaszków.

– Takich jak ty? Chociaż nie. Akurat ty miałbyś duże szanse na przyjęcie do nauki sprzątania stajni.

– No to już wiem, czego się tam nauczyłeś. – Wzdycha. – Brakowało mi tych naszych sprzeczek.

– Nie zaprzeczę, że mi również. – Zamilkł na chwilę. – Jednak nie dla nich tutaj przyjechałem.

– Tak myślałem. Więc co cię tutaj sprowadza?

– Praca. Uprzedzając pytania. Nie mogę powiedzieć co dokładnie.

– Rozumiem. W Kręgu mają podobną obsesje na punkcie tajemnic, o ile nie większą.

– To zrozumiałe. Ta nowa Gildia Magów domaga się zniesienia wszystkich zawodów posługujących się magią. Twierdzą, że tylko magowie mogą korzystać z prawdziwej magii. – Ostatnie dwa słowa wypowiedział z pogardą.

– Cholerni arystokraci dorwali się do władzy i sądzą, że mogą robić, co im się żywnie podoba.

Rozmowę przerwały krzyki z pobliskiego straganu. Starsza kobieta wykłócała się z celnikiem o niezgodności w dokumentach.

Mężczyźni podeszli do straganu wystarczająco blisko, by móc rozróżnić słowa umykające w gwarze.

– Nic na to nie poradzę. Takie są przepisy.

– Nie powiem co, mnie obchodzą pańskie przepisy. Uczciwie wykupiłam zezwolenia. Obdarliście mnie co do grosza i jeszcze chcecie więcej?

– To nie ja ustaliłem te przepisy. Proszę mnie zrozumieć.

– Co tu rozumieć? Chcesz zedrzeć ze mnie resztkę zarobionych ciężko pieniędzy. – Kobieta podkreśla wypowiedź nadmierną gestykulacją.

– Jeśli pani nie przyjmie mandatu, będę zmuszony wezwać straż miejską.

– Okradniecie mnie zbiry nie tylko z pieniędzy, ale także z towaru?

– Pani Manigam. Mogę jakoś pomóc? – Towarzysz Kruka wtrącił się w rozmowę.

– Czyż to nie mały Robert, we własnej osobie. – Przekupka wydała się stracić zainteresowanie celnikiem.

– Już nie taki mały, proszę pani.

Pamiętam, jak razem z Dymitrem próbowaliście podkradać słodkie ziemniaki. Myśleliście, że o tym nie wiem. – Zaśmiała się radośnie. – Byliście porządnymi chłopcami i wyrośliście na porządnych ludzi. Nie to, co ta dzisiejsza młodzież.

– Proszę pani. – Odezwał się ponownie celnik.

– Chciałeś pomóc. Więc wyrzuć stąd tego buraka. – Wskazuje na celnika, który jakby skurczył się w sobie.

– Ale proszę pani, ja tylko wypełniam swoje obowiązki.

– Zawsze się tym usprawiedliwiacie, gdy zrywacie człowiekowi koszulę z grzbietu. Powinni was wszystkich już dawno na widłach pogonić. – Pogroziła celnikowi pięścią.

– Dobry człowieku. – Odezwał się Kruk, który znalazł się tuż koło celnika. – Możesz mi powiedzieć, co takiego zrobiła ta kobieta?

Mężczyzna bezwiednie zrobił krok w tył, gdy dostrzegł strój Łowcy.

– Oczywiście proszę pana. – Zaczął, jąkając się. – Ta pani ma zezwolenie. – Odchrząknął, po czym kontynuował pewniejszym głosem. – Ta pani posiada zezwolenie na sprzedaż warzyw oraz ich przetworów. A na swoim straganie umieściła rośliny, które oficjalnie uznane są za owoce.

– Gdzie tu baranie widzisz owoce? – Krzyknęła kobieta.

Kruk rzucił okiem na stragan.

– Zgaduje, że chodzi ci o marchewki prawda?

– Tak, proszę pana. Zgodnie z ustawą.

– Marchew owocem? Za mocno się w głowę uderzyłeś?

– Prosiłbym panią, by choć trochę się pani uspokoiła. – Łowca spokojnym głosem zwrócił się do przekupki.

– Tak. A kim ty jesteś, żeby mi rozkazywać?

– Proszę Pani, to mój przyjaciel, który tak samo, jak pani chce rozwiązać ten problem. – Wtrącił Robert.

– Ja tu nie widzę problemu. Wystarczy wrzucić tego buraka do fontanny, żeby wypłukać mu z głowy te dyrdymały. – Zaśmiała się złośliwie.

Celnik z lękiem spojrzał na mężczyzn. A potem szybko rzucił okiem w stronę stojącego w cieniu oddziału strażników miejskich.

– Nie będą potrzebni. Dlaczego uczepiłeś się tej kobiety?

– Nie uczepiłem się, proszę pana. Takie są przepisy, a ja je muszę egzekwować.

– Akurat ten przepis, jest bezsensowny, nie uważasz?

– Nie mnie to osadzać, proszę pana. Ja tylko wykonuje swoją pracę.

– Niezwykle skrupulatnie, prawda?

– Nie wiem, o co panu chodzi.

– Obserwowałem cię.

Krukowi wydało się, że celnik jeszcze bardziej skurczył się w sobie.

– Długo szukałeś jakiejś nieprawidłowości. Większość ludzi na twoim miejscu już dawno by odpuściła.

– Ja tylko...

– A gdy już znalazłeś, nie posłużyłeś się siłą ani stanowiskiem, by wyegzekwować swoje racje. – Kontynuował. – Nie jesteś takim człowiekiem, więc o co chodzi? Wątpię, by to był szczyt twoich marzeń.

Mężczyzna odwrócił wzrok od Łowcy. Nie zerkał już w stronę strażników, a w stronę tłumu.

– Naczelnik kazał nam karać co najmniej pięć osób tygodniowo. Jeśli ktoś się z tego nie wywiąże, zostanie zwolniony.

– A ty tej normy nie, tak?

Celnik nie odpowiedział.

– Kto wymyśla takie bzdurne przepisy? – Odezwała się ponownie przekupka. – Powinni ich wszystkich na widłach stąd wynieść i w gnojówkę wrzucić. Tylko tam się nadają.

– Jaka jest kara dla tej kobiety?

– Dziesięć srebrnych monet. Przecież to skandal. – Odpowiedziała za celnika przekupka.

– To najniższa możliwa kara?

– Nie ma niższych.

Kruk spojrzał pytająco na towarzysza.

– Wiele się zmieniło od twojego ostatniego pobytu w mieście. Niestety na gorsze.

– Nie tylko tutaj. – Łowca odwrócił się w stronę celnika. – Powiedz, ile zarabiasz tygodniowo.

– Jedną siedemdziesiąt miedziaków, proszę pana.

– Nic dziwnego, żeś takie chucherko. Jak ty, żeś wyżył za takie psie pieniądze? – Wtrąca przekupka.

– Nie miałem wyjścia, proszę pani. W mieście nie można znaleźć pracy. Wszystkie zawody kontrolują cechy i bez ich zgody nie można nikogo zatrudnić. A praca bez zezwolenia jest karana wysoką grzywną.

– Do czego to dochodzi, żeby uczciwy człowiek nie mógł pracy znaleźć. – Wzdycha przekupka. – Powiedz chłopcze, nie boisz się pracy fizycznej?

– Gdybym tylko mógł, zatrudniłbym się nawet jako grabarz, proszę pani.

– Co to, to nie u mnie. Ale będę miała dla ciebie pracę, jeśli zrezygnujesz z tej podłej fuchy złodzieja.

– Niech Pani nie przyrównuje celników do złodziei. Jeszcze jacyś złodzieje poczują się obrażeni. – Zażartował Robert.

– Nie wiem, czy mogę.

– Przestań. I tak cię wyleją za niewykonanie zadania. Będę ci płacić Jedną srebrną i pięćdziesiąt miedzianych monet. To więcej niż płaciłam poprzedniemu obibokowi.

– To zbyt hojna oferta, proszę pani. – Odpowiedział zakłopotany mężczyzna.

– Przyjmuj zanim się rozmyślę. I przestań z tą panią w każdym zdaniu. Nie jestem aż taka stara.

– Dziękuje, to bardzo hojne, proszę...

Były celnik ugiął się pod spojrzeniem starej przekupki.

– Dziękuje uprzejmie. – Poprawił się mężczyzna. – Obiecuje, że pani nie zawiodę.

– Będą jeszcze z ciebie ludzie. – Zaśmiała się. – A teraz mam dla ciebie pierwsze zadanie. Zanieś marchewki na wóz, zanim następny sęp tutaj przyleci. A potem idź do tego twoje naczelnika i powiedz mu, co o nim myślę.

– Oczywiście. Niezawodnie mu przekażę.

– A wy tu czego jeszcze stoicie. Bierzcie i wynoście się. Jazda! – Wcisnęła Krukowi płócienną torbę, po czym sięgnęła po miotłę.

Kruk znajdując się już poza zasięgiem, zajrzał do torby, w której były słodkie ziemniaki.

– Stara wiedźma chyba cię rozpoznała. – Zaśmiał się Robert.

– Najwyraźniej. – Usta Kruka wygięły się w lekkim uśmiechu.

Mężczyźni przeszli obok oddziału straży i skierowali się ku pobliskiej gospodzie, rozmawiając o starych czasach. Gdy znajdowali się przy bramie, wśród tłumu rozniosło się nerwowe poruszenie. Kruk zatrzymał się i obserwował przez chwilę falujący tłum.

– Koledzy spod znaku prawa, również to zauważyli, że coś się dzieje. – Powiedział Robert.

Mężczyzna obrócił się w stronę oddziału strażników, którzy zaczęli się niespokojnie kręcić na swoich stanowiskach. Dowódca oddziału dłuższą chwilę szukał źródła niepokoju wśród tłumu. Zatrzymał wzrok na najbardziej oddalonym punkcie rynku. Jego ruchy stały się nerwowe. Zawołał jednego z ludzi, który pobiegł w stronę miasta.

Kruk ruchem głowy wskazał na oddział strażników. Robert odpowiedział mu skinieniem głowy.

Mężczyźni z trudem przedzierali się przez niespokojny tłum, mimo że ludzie rozstępowali się, gdy zobaczyli strój Łowcy. Gdy dopchnęli się do oddziału, Kruk został nieco z tyłu, ale na tyle blisko, by przysłuchiwać się rozmowie.

– Sierżancie, co się dzieje?

– Jakieś zamieszki. Tylko że stąd niewiele widzę. A bez zgody kapitana nie mogę opuścić stanowiska, jeśli nie dostanę bezpośredniego zgłoszenia. Nawet na rozkaz członka Kręgu Czarodziejów.

– To przecież absurd.

– Czyli jeśli dostaniesz zgłoszenie od na przykład dwóch przypadkowych przechodniów, możesz zareagować? – Zapytał chłodno Kruk, podchodząc bliżej.

Sierżant zaskoczony pojawieniem się mężczyzny cofnął się między swoich podkomendnych, zanim odzyskał panowanie nad sobą.

– W sumie tak. – Odpowiedział niepewnym głosem.

– W takim razie przyjmij nasze zgłoszenie.

– Przykro mi. Nie byliście naocznymi świadkami. Mogę przyjmować zgłoszenia tylko od naocznych świadków.

– Migasz się tylko od obowiązków. – Powiedział gniewnie Robert.

– Nawet jakbym chciał, to muszę przestrzegać przepisów. Jeśli je złamie, zostanę zdegradowany albo nawet wyrzucony.

– A co jeśli w tym tłumie jest pańska rodzina, sierżancie? Albo rodziny pańskich żołnierzy? – Zapytał nienaturalnie spokojnym głosem Kruk.

Strażnik wahał się przez dłuższą chwilę. Nim odpowiedział, spojrzał na kręcących się niespokojnie podkomendnych.

– Proszę, zrozumcie mnie. Mam związane ręce.

– Wyślij jednego strażnika na patrol w tamte okolice. To chyba możesz zrobić.

– Oczywiście.

Sierżant zawołał cherlawego strażnika uzbrojonego tylko w pałkę.

– Czy to jakiś żart?

– Sierżancie, jeśli pozwolisz, pójdę z twoim człowiekiem zbadać sprawę.

Kruk nie czekając na odpowiedź dowódcy oddziału, ruszył w stronę niespokojnego obszaru.

Tłum całkowicie nie zwracał uwagi na trójkę ludzi, którzy w normalnych warunkach wywoływaliby w ludziach co najmniej cichy szacunek, jeśli nie pobożny lęk. Teraz jednak jakby ich nie dostrzegali.

Kruk za pomocą wystawionego przed siebie łokcia, niczym klin tworzył przejście w niechętnie rozstępującej się masie ludzkiej. Pojedyncze osoby wysyłały w ich stronę mniej lub bardziej barwne przekleństwa. A im bliżej ogniska zamieszania byli, tym bardziej agresywni stawali się ludzie. Niektórzy nawet próbowali wszcząć rękoczyny, jednak kilka celnych uderzeń pałki starczyło, by bojowe nastroje wyparowały z głów.

Wbrew pierwszemu wrażeniu strażnik, doskonale dawał sobie radę we wzburzonym tłumie. W przeciwieństwie do czarodzieja, który szedł tuż za Krukiem, nie mogąc pomóc w przedzieraniu się przez tłuszczę.

– Stójcie! – Krzyknął Robert. – Czujecie to?

– Co dokładnie?

– Taki niepokój z wrażeniem, że zaraz ktoś się na was rzuci. Zupełnie jakby ktoś chciał, żebyśmy zawrócili.

– Myślałem, że tylko ja się tak czuje. Wydało mi się, że to przez ten tłum. – Odpowiedział strażnik.

Kruk zaklął siarczyście i wystrzelił do przodu, wysyłając do stojących mu na drodze obelżywe określenia, których bogactwa pozazdrościć mógłby niejeden szanujący się mieszkaniec slumsów. W ślad za obelgami poleciała także torba z ziemniakami.

Potrącani przez Łowcę ludzie w gniewie rzucali się na sąsiadów, nie mogąc znaleźć winowajcy. Fala burd rozprzestrzeniała się coraz szybciej, a im bliżej źródła znajdował się Kruk, tym zajadlejsi byli walczący. Niedawni przyjaciele nagle stali się najgorszymi wrogami. A dotychczasowi wrogowie rzucili się sobie do gardeł z całą siłą, na jaką było ich stać. Gołymi rękoma rozrywając przeciwnika na strzępy.

Kilku opętanych żądzą walki zaatakowało Kruka. Nie zwalniając, odpowiadał tylko szybkimi ciosami, powalając ich na ziemię. Mijał kolejne zastępy walczących oraz pierwsze ofiary nagłej fali szału.

Mężczyzna wypadł z opętanego tłumu tuż koło uszkodzonej ściany kanału. Łysy stwór wielkości wilka przegryzał gardło swojej ofiary, gdy z wyrwy dobiegło przeciągłe wycie.

W tej samej chwili nóż trafił w łeb zwierzęcia. Wyładowanie elektryczne uderzyło w drugie stworzenie w połowie skoku. Potężny grzmot przebiegł nad rynkiem ,a zwęglone ciało wpadło w tłum. Ludzie rzucili się do ucieczki w pierwotnym zwierzęcym odruchu.

– Kruk! Gdzie jesteś?

– Tutaj.

Kolejny stwór padł z nożem w czaszce. Z wyrwy zaczął dochodzić wściekły warkot, przybierając na sile.

– Co się tutaj wyprawia?

– Natychmiast biegnijcie sprowadzić posiłki. – Krzyknął Kruk.

Cherlawy strażnik stał w osłupieniu. Patrzył na zmasakrowane szczątki ludzi, których ciała stworzenie zdążyło już rozszarpać na strzępy.

– Słyszałeś? – Ryknął czarodziej. – Natychmiast biegnij do Kręgu. Nie zatrzymuj się dopóki tam nie dotrzesz.

Wystraszony strażnik natychmiast zerwał się do biegu. Kruk rzucił ostatni nóż w nadchodzącego stwora. Zwierzę zrobiło unik i skoczyło. Łowca runął na bok. Szczęki zacisnęły się na materiale kaptura, o milimetry od szyi.

Krótki rozbłysk światła dosięgnął stworzenie. Padło na ziemię, wijąc się w konwulsjach.

Czarodziej zatoczył się do tyłu, gdy na osłabły zaklęcia ochronne.

– Nie możesz tutaj zostać! – Krzyknął Kruk.

Z wyrwy wyszły kolejne stworzenia. Ich żółte ślepia natychmiast namierzyły najbliższe cele. Jedno z nich rzuciło się z warkotem na zamroczonego czarodzieja. Łowca jednym ruchem wyciągnął krótki miecz. Przeciął stworzenie niemal na pół. Martwe cielsko walnęło w czarodzieja, przewracając go. Kolejne dwa stwory ułożyły się do ataku.

Strzała ze świstem przemknęła tuż koło ucha Kruka. Jedno ze stworzeń padło z grotem w trzewiach. Drugie nadziało się na miecz Łowcy. W powietrzu rozszedł się zapach spalonego mięsa.

Kolejna strzała trafiła stwora. Stworzone przez Kruka wyładowania dopadły pozostałe dwa stwory. Reszta stada z wściekłym wyciem uciekła w głąb tunelu. Słabnące echo niosło uderzenia niezliczonych łap.

Kruk zwalił cielsko z nieprzytomnego czarodzieja. Zaklęcia ochronne spełniły swoją funkcję, a potem padły. Tym samym nic nie zatrzymało unoszącej się w powietrzu trucizny.

Nieznajomy, który wypuścił strzały, podszedł, by zabić ruszające się jeszcze zwierzęta. Jego buty cicho mlaskały przy chodzeniu po przesiąkającej krwią ziemi.

Cichy jęk unosił się nad areną opętańczej walki. Ludzie, którzy odzyskiwali przytomność, oddalali się, obierając przypadkowe kierunki. Im bliżej wyrwy murze, tym gęściej ciała ranny i martwych zaścielały ziemię. Wśród martwych znajdowali się głównie stratowani podczas ucieczki oraz kilku pechowców, którzy nadziali się na ostre narzędzia. Jedynie najbliżej wyrwy ludzie walczyli aż do śmierci, rozdzierając ciało gołymi rękoma. W tym miejscu czerwone błoto ukrywało niemożliwe do rozpoznania trupy.

– Kim jesteś? – Zapytał bez śladu emocji Kruk.

– Przybyszem z odległych stron. Uprzedzając twoje pytania. Jestem odporny na chorobę szaleństwa tak jak i ty. W moich rodzinnych stronach nieraz zdarzało się coś takiego – wskazał na pobojowisko. – Kto nie był odporny, ten ginął.

– Rozumiem. Co robiłeś w tym miejscu, o tak pechowej porze?

– Jeśli posądzasz mnie o to, że miałem coś z tym wspólnego, muszę cię zmartwić. Przybyłem tutaj na zlecenie hrabiego. Miałem wytropić stworzenie grasujące po kanałach.

– A zamiast jednego stworzenia wpadłeś na całe stado.

– Dotąd nie wiedziałem, z czym mam do czynienia. Chyba nie sądzisz, że to ja je wypłoszyłem?

Kruk nie odpowiedział. Bacznie obserwował nieznajomego, aż do przybycia maga w powłóczystych szatach, który starał się nie patrzeć pod nogi.

– Łowco! Wyjaśnij mi, co się tutaj stało. – Zażądał wyniosłym tonem.

– Stworzenia, które miał wytropić Żmija, dostały się do kanałów. Ten człowiek – wskazał na nieznajomego – prawdopodobnie je wypłoszył na zewnątrz.

– Już mówiłem...

– Cisza! – Przerwał mu mag. – Nie odchodzi mnie, co mówiłeś. To one zrobiły to? – Wskazał na arenę niedawnych walk.

– Poniekąd. Teraz uciekły i jeśli ich nie złapiemy sytuacja może się powtórzyć.

Mag przez chwilę mruczał coś pod nosem. Przeszedł kilka kroków, brudząc sobie poły płaszcza czerwonym błotem.

– Znasz te stworzenia?

– Tak. Ich główną bronią jest strach i szaleństwo. Wywołują je zarodniki grzybów rosnących na ich skórze. Zwykłe osłony filtrujące powinny wystarczyć, by zniwelować ich działanie.

– Rozumiem. – Odpowiedział powoli. – Nie możemy pozwolić, by ta sytuacja się powtórzyła. Idź do Kręgu. Pomożesz im przygotować się do obławy. A ty – zwrócił się do nieznajomego – zostajesz aresztowany.

– Wykonywałem tylko polecenia Hrabiego, więc nie...

– Nie obchodzi mnie, czyje polecenia wykonywałeś! Wyjaśnienia będziesz składać w sali przesłuchań.

Nieznajomy nie protestował. Wzruszył tylko ramionami i podążył za magiem spokojnym krokiem.

Kruk podniósł półprzytomnego czarodzieja i ruszył w stronę górnego miasta. Przy bramie, będącej wyjściem z targu, stał oddział strażników miejskich. Na wystającym z niej pręcie latarni zawisła rozerwana torba z kilkoma ziemniakami, które jeszcze nie wypadły.

– Stać! Nie możecie tędy przejść. – Powiedział barczysty mężczyzna, którego Kruk identyfikował po dystynkcjach jako oficera.

– Wykonuje polecenia Gildii. Przepuście mnie. – Odpowiedział Kruk, patrząc wilkiem na żołnierza.

Usta oficera wykrzywiły się w szyderczym uśmiechu. Stanął pewniej, zupełnie jakby nie obchodziło go, kim byli stojący przed nim mężczyźni.

– Dla gildii? W takim ich aresztujcie. – Powiedział stojący za oddziałem mężczyzna. Lekką pozłacaną zbroję oraz długi płaszcz. Na jego dłoniach śniły liczne pierścienie.

– Pod jakim zarzutem? – Spytał tym samym beznamiętnym tonem Kruk.

– Jak śmiesz zwracać się takim tonem do Lorda Dowódcy? – ryknął oficer.

– Pod zarzutem zamachu stanu, Łowco. – Ostatnie słowo powiedział z odrazą. – Panowie, proszę aresztować tych dwóch niegodziwców.

Kruk lekko się poruszył, a nagły podmuch wiatru strącił torbę prosto na głowę dowódcy. Żołnierze natychmiast rzucili się mu na pomoc, tracąc na chwilę zainteresowanie mężczyznami.

– Zostawcie mnie głupcy i łapcie tych zbrodniarzy!

– Gdzie się podziali?! – Krzyknął zaskoczony oficer. – Sierżancie! Mieliście ich pilnować.

– Nie wiem, sir. Nagle jakby rozpłynęli się w powietrzu.

Rozgorzało zamieszanie. Strażnicy kręcili się wokół bramy, poszukując zbiegów. Oficerowie wygrażali podwładnym.

– Żmija mówił, że to trudny rejon, ale nie spodziewałem się, że jest aż tak źle. – Mruknął pod nosem Kruk. Zniknął w bocznej uliczce, zostawiając za sobą pokrzykiwania zdezorientowanych ludzi.

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
dangerousNight · dnia 25.09.2015 16:31 · Czytań: 344 · Średnia ocena: 4 · Komentarzy: 2
Komentarze
Raysham dnia 26.09.2015 18:01 Ocena: Bardzo dobre
Witam serdecznie dangerous :)

Na początek kilka pomniejszych błędów wyłapanych podczas lektury:
Cytat:
Wielcy panowie na równi ze swoimisługami zmuszeni są przeciskać się przez tę rzekę, w poszukiwaniu interesujących towarów. Jednak jest między nimi różnica. Słudzy i chłopi przybyli tutaj uzupełnić zapasy za resztki oszczędności.



Cytat:
Straganiarze nadzwyczajnie agresywnie reagowali na zabiegi celnika (...)

Tutaj chyba miało być "nadzwyczaj" :)


Cytat:
To zrozumiałe. Ta nowa Gildia Magów domaga się zniesienia wszystkich zawodów posługujących się magią. Twierdzą, że tylko magowie mogą korzystać z prawdziwej magii.



Cytat:
– A ty tej normy nie, tak?

Tutaj chyba zjedzone słówko, mniam mniam

I jeszcze trochę powtórzeń czy mniejszych błędów, ale nie będę się czepiał. :) Ogólnie tekst mi się podobał, ciekawie się zapowiada opowieść o panu Kruku. Przypomina mi nieco postać Halta ze Zwiadowców, nie wiem czy na nim się wzorowałeś, jednak ja mam takie wrażenie. Czytało się płynnie, chociaż czasami dało się wyczuć kilka "kwadratowych" zdań albo to tylko moje odczucie. Pozdrawiam i czekam na kolejną część, w której nasz Łowca być może znowu ośmieszy kolejnego "ważniaka" :)
dangerousNight dnia 26.09.2015 22:57
Dzięki Raysham. Jednak naprawienie tych błędów musi nieco poczekać, bo chyba cierpię na chwilową ślepotę. Nawet w nieswoich tekstach ostatnio nie zauważam takich błędów, dopóki ktoś mi ich nie wskaże :/ No i tymczasowo upublicznianie kolejnych tekstów muszę zawiesić, ze względu na moją dziwną przypadłość, a i dlatego że rok akademicki się zaczął i sporo spraw się zwaliło :)
Cieszę się, że spodobała się fabuła :) Choć postać Halta znam, to nie wzorowałem na nim postaci. Bardziej chodziło mi o cechy jakie reprezentował właśnie wspomniany bohater ze Zwiadowców. W końcu strach i tajemniczość dają solidną przewagę, a i fach również wymaga sporego panowania nad sobą ;) W kolejnych opowiadaniach może się zatrzeć to podobieństwo, gdyż Łowcy dobrymi charakterami nie są, a obrany kierunek będzie skręcać w stronę dark fantasy, więc Kruk będzie dręczony wizjami z koszmarów (zwłaszcza jak dorwie go urząd skarbowy ;D )
Również pozdrawiam i zdradzam, że zatarg na linii Kruk-władze słabnąć nie będzie, to i może jakiś "ważniak" do ośmieszenia się znajdzie
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Darcon
23/04/2024 17:33
Dobre, Owsianko, dobre. Masz ten polski, starczy sarkazm… »
gitesik
23/04/2024 07:36
Ano teraz to tylko kosiarki spalinowe i dużo hałasu. »
Kazjuno
23/04/2024 06:45
Dzięki Gabrielu, za pozytywną ocenę. Trudno było mi się… »
Kazjuno
23/04/2024 06:33
Byłem kiedyś w Dunkierce i Calais. Jeszcze nie było tego… »
Gabriel G.
22/04/2024 20:04
Stasiowi się akurat nie udało. Wielu takim Stasiom się… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:44
Pierwsza część tekstu, to wyjaśnienie akcji z Jarkiem i… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:28
Chciałem w tekście ukazać koszmar uczucia czerpania, choćby… »
ks-hp
18/04/2024 20:57
I taki autor miał zamysł... dziękuję i pozdrawiam... ;) »
valeria
18/04/2024 19:26
Cieszę się, że przypadł do gustu. Bardzo lubię ten wiersz,… »
mike17
18/04/2024 16:50
Masz niesamowitą wyobraźnię, Violu, Twoje teksty łykam jak… »
Kazjuno
18/04/2024 13:09
Ponownie dziękuję za Twoją wizytę. Co do użycia słowa… »
Marian
18/04/2024 08:01
"wymyślimy jakąś prostą fabułę i zaczynamy" - czy… »
Kazjuno
16/04/2024 21:56
Dzięki, Marianie za pojawienie się! No tak, subtelnością… »
Marian
16/04/2024 16:34
Wcale się nie dziwię, że Twoje towarzyszki przy stole były… »
Kazjuno
16/04/2024 11:04
Toż to proste! Najeżdżasz kursorem na chcianego autora i jak… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty