Pierwszą rzeczą, jaka uderza czytelnika sięgającego po tomik Jacka Michalskiego, jest niezwykła lapidarność pomieszczonych weń utworów. Tytuł zbioru – „Selekcja” – wskazuje, że rzeczywistość mogła zostać przez autora programowo przefiltrowana; wobec tego powstaje pytanie: według jakiego klucza? W poszukiwaniu odpowiedzi pozwolę sobie wykorzystać tytułową „Selekcję” jako technikę czytelniczą i rozpocząć lekturę od wiersza zatytułowanego „l'art poetique”, który zdaje się skrywać brakujący klucz.
Odpowiedź, jaką przynosi wzmiankowany tekst, jest jednak wyczerpująca tylko połowicznie. Choć bowiem wyposaża czytelnika w wiedzę o niechęci autora do ścigania błahostek*, ubierania ich w asonanse, pisania głębią płaskich obrazów, zawiłości frazy i tym podobnych pierdół; choć dla kontrastu odmalowuje w poincie ironiczno-wstrząsający w swoim turpizmie obraz:
krzesło jakie jest tyłek wie najlepiej
pod nogami wisielca
jako świadek tragedii cokolwiek nieme
a przez to niewysłowienie poetyckie
mimo że trupowi puściły zwieracze
to niewiele mówi o drugiej skrajności, ku której wychyla się punkt ciężkości wierszy Michalskiego, czyli o wierze w utożsamianego z najwyższym dobrem Boga. Oscylacja między tymi biegunami będzie zresztą miała przebieg typowy dla ruchów wahadła, tzn. najdłużej zatrzyma się we wspomnianych skrajnych wychyleniach, by z kolei drogę pomiędzy nimi przebywać raczej pośpiesznie. Pytanie brzmi, na ile poeta nie zabrnął w pojedynczych tekstach w jedną z tych dwóch skrajności, na ile one razem tworzą spójny układ – magnes przyciągający czytelnika raz jednym, raz drugim biegunem, z grą przeciwieństw czającą się w głębi?
Jakkolwiek „wahadło” tekstów Michalskiego składa się z niewielkich objętościowo „zrywów” poszczególnych wierszy, to, całościowo patrząc, obdarzone jest sporym rozmachem – tematycznym i czasowo-przestrzennym. Deklarowana w „l'art poetique” niechęć do upiększania rzeczywistości sprawia, że ta ostatnia już w pierwszym utworze objawia się w całej brutalności:
(…)
azylem dusznych piwnic
mieli co mieli nocami
ubierając przestrzeń
jak ślepe lwy w ciasnej jaskini
krzeszące pazurami iskry
pozbawione każdej krwi
oprócz własnej
(„autofagia 1944”)
Podobne prze-pisywanie historii porusza; jednakże turpizm jako nastawienie czysto estetyczne, bez towarzyszącego mu przewartościowania moralnego czy efektu katharsis, przekonuje mniej. I tak np. w niepozbawionym wulgaryzmów wierszu „miasto po deszczu”:
w wielopiętrowych kałużach
światła naplute przez okna
udają utopione gwiazdy
na rogu stoi sucha pizda
oczy ma mokre jak popiół
odczuwalna jest jedynie sensoryczność opisu i gra oksymoronami, wskutek czego siła oddziaływania tekstu ogranicza się do jego impresyjności. Niektóre inne utwory sprawiają wrażenie żonglowania rekwizytami o bogatej wprawdzie tradycji znaczeniowej, jednak niezłożonymi w głębsze intelektualne przesłanie – np. pointa wiersza „od-mowa” wydaje się wyłącznie nasycona przelotną emocją.
Ta niekiedy zbytnia pośpieszność (a przez to – powierzchowność) konkluzji Michalskiego gdzie indziej przechodzi jednak w fascynującą grę niuansów i znaczeń. Frapujące pytania egzystencjalno-poznawcze powodują, że wkraczamy do Labiryntu Istnienia pełnego zwierciadlanych odbić, sekretnych przejść, nierozwiązywalnych paradoksów. Tam właśnie sytuują się wiersze takie jak „loteria”:
los gra kośćmi
które dla nas zagadką
podobno zawsze decydujemy źle
nie znając drugiego zakończenia
tylko nazarejczyk
jeden nieskończony raz
nie wybrał wyboru
– uniwersalna i intrygująca, nasuwająca bogactwo intertekstualnych odniesień próba zmierzenia się z tajemnicą ludzkich decyzji i przeznaczenia. Niewybranie wyboru (czy – jak to określa tłumaczka poezji Teresy od Jezusa, Marta Szafrańska-Brandt – „dobrowolne zniewolenie”) stanowi mistyczną rację bytu; z drugiej strony może być objawem frommowskiej „ucieczki od wolności”; ale przecież może okazać się także świadomą i racjonalną decyzją – aktem dywersji wobec znanego z dwudziestowiecznych totalitaryzmów koszmaru pozornego wyboru, jaki wstrząsająco udokumentował choćby Marek K. E. Baczewski wierszami „Dwa listy zamknięte z zamkniętego miejsca, od hipotetycznego Alberta Camusa do Simona Wiesenthala”.
Ważny motyw u Michalskiego stanowi wiara w Boga, której daje najpełniejszy wyraz w ostatnich tekstach tomu – dzięki pewnej gradacji, narastaniu tonu religijnego aż do końcowego wiersza „eklesias”, „Selekcję” można czytać jako chrześcijańską parabolę ziemskiej wędrówki człowieka. Wiara rozjaśnia drogę, ale nie oślepia; podmiot liryczny stać na obserwacje w rodzaju:
pan jest moim pasterzem
ale jego psy mają wielkie zębiska
nie dają swobodnie oddychać
i chcą żebym miał czarny język
boją się mojego strachu
dlatego gryzą
(„poprawność”)
Mnie jednak egzystencjalnie bardziej przepaściste od podobnych rozliczeń wydają się miejsca, w których podmiot wyznaje swoją niewiedzę, stawiając jednocześnie fundamentalne pytania o naturę związku między duchem a materią:
w jednym ciele czworo oczu
sercem dwojga uczuć
podważa niejedną religię
pytając ile dusz mają
syjamskie bliźnięta
21 gramów dzieli czy mnoży
(„niepewność”)
czy – o relację między prawdą i pozorem, dobrem i pięknem:
nieważne jak
jestem tym kogo udaję
święty Piotr wpuści
najlepszych kuglarzy
a piekło jak to piekło
czyta rewersy masek
zaplecza kolorów
(„gramy”)
„Selekcja” to tomik ciekawy, choć niejednorodny, co może być wadą. Jednak to właśnie pozorna niespójność uprzytamnia, że mamy eony, by wybrać i po swojemu rozwiązać ludzką „zgadywankę”:
aeon
nadmiar światła jak ciemność
zostawia władzę dotykom
dając pamięci
niewybaczalną zagadkę
o tych co pod prąd
rozpostartymi ramionami
zatrzymują rzekę
__________________________________________________________________
* Cytaty zapisane kursywą pochodzą z tomiku „Selekcja”.
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt