Żucie pszczół (16) - ajw
Proza » Humoreska » Żucie pszczół (16)
A A A
Od autora: Cz. XVI opowiadania "Życie Marcela jako ustawiczne unikanie pokus"

Na naszej ulicy był taki dyżurny pies. Nazywaliśmy go Anemik. Nie wiem gdzie mieszkał, gdyż nikt się do niego nie przyznawał, ale na pewno nie był bezpański, bo miał obrożę i gardził kanapkami, którymi próbowaliśmy go dokarmić. Olewał wszystkich – dosłownie i w przenośni. Po prostu miał nas w defensywie i bez skrupułów to okazywał. Nic nie robiło na nim żadnego wrażenia. Czasami myślałem, że jest jakimś psim zombie, grasującym po naszych okolicach.

Kiedyś matka zamówiła ziemię do ogródka i wywrotka wysypała ją na podjazd, wprost na Anemika. Nie protestował. Powoli wygrzebał się, otrzepał i dalej siedział niewzruszony sytuacją. Później, gdy ładowałem ziemię na taczkę, chciałem sprawdzić jak się zachowa i nawaliłem mu na łepetynę niezłą porcję. Znowu zero reakcji. Nawet się nie poruszył, pozwalając by czarnoziem obsypywał się z czubka głowy aż po ogon. I tylko patrzył beznamiętnie nic nie wyrażającymi ślepiami.

Teraz to ja czułem się jak Anemik. Wyrzucono mnie z roboty, w portfelu miałem raptem sześć stów (razem z tygodniówką), w pamięci próbę spalenia rodzinnej chałupy przez ruską mafię, mieszkanie kątem u starej ciotki, matkę w wariatkowie, a na dodatek, jak wisienkę na torcie, dziewczynę, która spadła mi niemal z nieba (jak Anemikowi ziemia, co akurat jemu lekką była) i nie bardzo wiedziałem czy mam za nią dziękować losowi czy zwrócić w trybie natychmiastowym. Łączyła mnie z nią jedynie stara wersalka pamiętająca czasy Gierka i kilka przegadanych godzin. Ale nic to, bo ja, jak ten Anemik, przyjmowałem wszystko ze stoickim spokojem i mało mnie to jakoś obchodziło. Co jest, do kurwy nędzy? Czy ja mam jeszcze jaja? – odruchowo wsadziłem ręce do kieszeni spodni.

Przechodziłem akurat obok staruszki, która przycupnęła na chodniku handlując miodem.

- Może słoiczek lipowego? – Zagadnęła mnie, podnosząc szklany pojemnik z bursztynowym płynem.

-  Prawdziwi faceci nie jedzą miodu - rzuciłem w jej kierunku. - Oni żują pszczoły! – dodałem i przyspieszyłem kroku, bo zachmurzyło się na dobre, a po niebie przetoczył się grzmot.

Od razu przypomniała mi się Mariolka. Panicznie bała się burzy i tylko seks rozładowywał to napięcie. Wstępował w nią po prostu demon. Krzyczała, piszczała i gadała od rzeczy, w dodatku gryzła namiętnie moje ucho, kiedy kochaliśmy się w czasie błysków i grzmotów. Raz, kiedy burza szalała nad samym Lublinem, tak się przestraszyła grzmotu, że o mało nie zgniotła mi jajek, ściskając moje rachityczne wówczas uda, swoimi - rozbudowanymi jak osiedle dla rodzin wielodzietnych . Mariolka bowiem była kulturystką i dbała o mięśnie czterogłowe bardziej niż ornitolog o własnego ptaszka.

Przyspieszyłem kroku i za chwilę byłem już w autobusie, unikając zmoczenia. Niestety, nie uniknąłem kanara, który wszedł razem ze mną i w pewnym momencie pokazał legitymację. 

- Bileciki do kontroli – usłyszałem po chwili.

Jak pech to pech. Już miałem dać mu dowód, gdy nagle drzwi za mną otworzyły się i wypadłem na czekający na przystanku tłumek. Błyskawicznie przebiłem się przez lud i dałem nogę. Kanar nie miał ze mną szans. Na setkę zawsze byłem najlepszy. Jak Franek z naszego osiedla rzucał hasło Lecimy na setkę, odpalałem turbodoładowanie i zawsze byłem pierwszy pod knajpą, a ten kto wygrywał dostawał „setkę” za darmo.

Do domu dobiegłem całkowicie przemoczony i zmęczony jak maratończyk.
Ciotka zobaczywszy mnie w takim stanie załamała ręce. Nawet Pusia i Rudy wybiegli do przedpokoju, żeby mnie obejrzeć.

- O Matko i córko! Zdejmuj to wszystko raz-dwa, zaraz zrobię ci herbaty z miodem lipowym.

- Czyście się wszystkie uwzięły? Żadnego miodu! Miód jest dla mięczaków.

Helena stuknęła się w czoło, pokazując, że mam nierówno pod sufitem i podreptała w stronę kuchni. Za nią, przyczepiony jakimś cudem do brzegu wełnianej kamizelki, poszurał jej stanik z miseczkami jak czapeczki dla podrośniętych bobasów. W życiu nie myślałem, że ma takie cycki. Musiała je chyba zwijać w rulony, bo chodząc bez biustonosza wyglądała płasko jak deska ze stolarni pana Janka. Co najwyżej jakieś dwa sęki by się na niej znalazły.

- Coś się do cioci przyczepiło – mruknąłem pod nosem.

Zatrzymała się i obejrzała za siebie.

- Tak właśnie czułam, że coś za mną chodzi. – Ciotka odczepiła zbędny balast. - Leżał pewnie na krześle i zaczepił się haftką. Aż dziwne, że Rudy nie zauważył.

Rozejrzała się za kotem, ale leń siedział na parapecie i tylko patrzył na nas zmrużonymi ślepiami nieskory do zabawy.

- Kiedyś, jak byłam z Zygmuntem w Budapeszcie, o mało nie zabiłam się na schodach. Też przez bieliznę – zaśmiała się głośno.

Nie byłem pewny czy chcę słuchać tej opowieści, ale ciotka ciągnęła niezrażona brakiem mojego zainteresowania:

-  Szykowałam się na kolację, no i chciałam się umyć pod pachami, bo tam w pokojach tylko umywalki były.  Zsunęłam więc ramiączka halki, takiej różowej z koronką z przodu, co mi ją Zyga kupił w NRD, no i zapomniałam ją zdjąć do końca, a nałożyłam od góry drugą. I jak schodziliśmy, bo winda się popsuła, ta różowa zsunęła mi się aż do kostek i tak splątała nogi, że padłam jak długa, zaczepiając ręką o spódnicę takiej tlenionej blondyny, co szła przed nami. Halina jej było i pracowała jako kadrowa w zakładzie Zygmusia. A że jej kiecka była na gumce, to zleciała jej z tyłka, pokazując sprane barchany z dziurą na pośladku. Aleśmy się uśmiali. Wszyscy wiedzieli, ze to niechluja, bo burdel miała wszędzie, ale te gacie to był już szczyt – pokręciła głową.

- A tobie nic się nie stało? – Udałem zainteresowanie.

- Mnie nie, ale Karolowi, koledze Zygmusia, ze śmiechu wyleciała szczęka i spadła na sam parter.  Wleciała w  dziurę czy coś i nie chciała wyleźć. Aż w końcu jakimś cudem ją wydłubali, no ale okazało się, że pękła i biedny Karol nic nie zjadł na tej kolacji, ale za to wybawił się za wszystkie czasy. A i popił nieźle. – Uśmiechnęła się do wspomnień. - Całą wymianę, wszystkie forinty jakie miał, wsadził cyganowi za struny skrzypiec. Tak się kiedyś bawiło!

Znowu ruszyła w stronę kuchni opowiadając ciąg dalszy:

- Tyle, że  zabawa skończyła się jak wrócił do domu. Tośka obiła mu gębę, bo miał kupić vegetę i wody Derby na handel, a przywiózł tylko małe porcje dżemu, które wykradał ze śniadań.

Helena była w doskonałym humorze. Wspomnienia zadziałały jak maseczka odmładzająca i koktajl energetyzujący w jednym. Postanowiłem to wykorzystać. Poszedłem za nią do kuchni, sypnąłem parę komplementów aż pokraśniała z radości, a potem przystąpiłem do ataku szczytowego.

- Ciociu, mam do ciebie taką wielką prośbę – chwyciłem ją za obie ręce. - I wiem, że ciocia ma dobre serce i mi nie odmówi…

Nastroszyła się lekko, ale powiedziała:

- Mów, co tam kombinujesz.

- Bo... ta dziewczyna, którą widziała ciocia na klatce to Gabrysia, moja narzeczona. Przyszła narzeczona, znaczy. I chcielibyśmy zamieszkać razem – popatrzyłem na nią prosząco niczym kot ze Shreka.

- A to mieszkajcie, nic mi do tego.

- No ale u Ciebie…

- U mnie? – Wybałuszyła oczy, wyszarpnęła dłonie, a potem nabrała powietrza i już myślałem, że zdzieli mnie przez łeb, a ona powiedziała krótko:

- Pięć stówek co miesiąc, skoro mam być Burdel Mamą. I od lodówki wara!

                                        

                                                                          Koniec cz.XVI

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
ajw · dnia 14.10.2015 23:00 · Czytań: 960 · Średnia ocena: 4,71 · Komentarzy: 20
Komentarze
Zurbanizowany dnia 15.10.2015 13:43 Ocena: Świetne!
Witaj ajw

Idziesz jak burza! :)

Taki Anemik to chyba na każdym osiedlu jest. Pamiętam na naszym też się plątało takie kudłate nieszczęście, ale on miał jeszcze jedną, bardzo ważną cechę osiedlowych bezpaństwowców. Dokładnie o pierwszej lub drugiej w nocy, siadał w wybranym przez siebie miejscu i szczekał anemicznie na cały świat. Dopiero rzucony kartofel albo inne warzywo, przeganiało go na inną z góry upatrzoną pozycję gdzie kontynuował "koncert".

Natomiast mam dylemat z miodem. Uwielbiam miód pod każdą postacią, no i zadałaś mi słowami:
Cytat:
Praw­dzi­wi fa­ce­ci nie jedzą miodu

niezłego klina. ;)

Dobrze, że ciotka Helena popukała się w czoło, słysząc "mądrości" Marcela.

Czekam na dalej i pozdrawiam serdecznie.

Zurbanizowany
ajw dnia 15.10.2015 13:54
Witaj Zurbanizowany,
No chyba nie chcesz być jakimś Rambo żującym pszczoły? ;) To tylko durne powiedzenie. Miód pod każdą postacią jest dobry dla każdego (no chyba, ze ktoś uczulony). Wszyscy faceci w mojej rodzinie wpiętralają miodzik aż im pszczoły się w pas kłaniają :) Dzięki za wizytę.
Ps. A propos Anemika.. moze mieszkamy na tej samej ulicy? ;)
skroplami dnia 15.10.2015 15:46 Ocena: Świetne!
Ha :), to trąba wręcz. Nie tylko powietrzna co kręci uśmiechem i śmiechem.
Bardzo dobra część :). Mieć takie podejście do życia jak bohater, ech, nie ten czas :).
Ale nie żałuję bo będąc takim bohaterem umarłbym szybko, ze śmiechu :(.
Gratulacje, bdb proza :).
ajw dnia 15.10.2015 17:49
Witaj skroplami,
Cieszę się, że wpadłeś w moją trąbę i się nie boisz zakręcić ;)
Dobra Cobra dnia 16.10.2015 16:07 Ocena: Świetne!
Tytuł przepięknym znajduję! Gdyż tylko nieliczni wiedzą, iż prawdziwi facceci nie jedzą miodu. Oni żują pszczoły.


Droga ajw,

Już drugie zdanie powala, gdzie jest mowa o psie Anemiku. Co za imię! Jaka wyobraźnia pisarska! I jaki koncept piękny. Przyrównianie losów człeka do losów psa.

Jestem kupiony Twą opowieścią!


Cytat:
Po prostu miał nas w defensywie i bez skrupułów to okazywał
Co za piękny slang!

Cytat:
Ale nic to, bo ja, jak ten Anemik, przyjmowałem wszystko ze stoickim spokojem i mało mnie to jakoś obchodziło.
Piękna zasada ahimsy, którą wyznaje nasz słodki bohater. W takim wypadku nijak nie można myśleć, że się nie ma jaj. Ahimsa to ahimsa, a nie głupia bezjajowość, kurde!

Cytat:
Mariolka bowiem była kulturystką i dbała o mięśnie czterogłowe bardziej niż ornitolog o własnego ptaszka.
Świat potrzebuje kobiet silnych i zdecydowanych, które nie boją się wziąć spraw w swoje ręce (byle nie za mocno, au, au! No podoba mi się straszliwie ten słodki oniryczny opis Mariolki.

Cytat:
Jak Franek z naszego osiedla rzucał hasło Lecimy na setkę, odpalałem turbodoładowanie i zawsze byłem pierwszy pod knajpą, a ten kto wygrywał dostawał „setkę” za darmo.
Cóż za piękne zawody sportowe, niewątpliwie łączące zmagania fizyczne z polską zakorzenioną tradycją.

Cytat:
Do domu dobiegłem całkowicie przemoczony i zmęczony jak maratończyk.
Ciotka zobaczywszy mnie w takim stanie załamała ręce. Nawet Pusia i Rudy wybiegli do przedpokoju, żeby mnie obejrzeć.
A co, gdyby pomiędzyb tymi zdaniami zrobić znaczącą przerwę? Czy nie byłoby lepiej jakoś?

Cytat:
- Kiedyś, jak byłam z Zygmuntem w Budapeszcie, o mało nie zabiłam się na schodach. Też przez bieliznę – zaśmiała się głośno.
Potwierdzam! W Budapeszcie można się zabić na bieliźnie!

Cytat:
- Szykowałam się na kolację, no i chciałam się umyć pod pachami, bo tam w pokojach tylko umywalki były.
Bardzo poprawne zachowanie. Najgorzej, jak spod pachy jedzie. Mimo takiego postępu w przemyśle drogeryjnym, w środkach komunikacji nadal można stosunkowo często napotkać niemytych osobników. A jeśli do tego mamy lato i temperatury są maksymalne...


Cytat:
Halina jej było i pracowała jako kadrowa w zakładzie Zygmusia.
A to niechluja ta Halina, pfe! :)

Cytat:
ale Karolowi, koledze Zygmusia, ze śmiechu wyleciała szczęka i spadła na sam parter.
Hahaha! Jest pięknie! Opisy tego typu przygód stawiają Cię w gronie czołowych pisarzów, którzy potrfaią spojrzeć na życie z dystansem. Niestety, coraz mniej takich....

Cytat:
- Całą wymianę, wszystkie forinty jakie miał,
Piękne to były czasy....

Cytat:
- Pięć stówek co miesiąc, skoro mam być Burdel Mamą. I od lodówki wara!
Wydaje się, że to uczciwa cena za korzyście płynące ze wspólnego zamieszkania. A i trądzik z twarzy zejdzie na dodatek...


Słodkie zakończenie, niby pieron z nieba jasnego!

Bardzo mi się podobało u Ciebie dziś! Jeśli jednak planujesz już więcej nie pisać przygów w/w indywiduów, strzeż się (pociągu!).


Pozdrawiam ubawiony,

DoCo
YouTube/Dobra Cobra
ajw dnia 16.10.2015 23:27
Aleś mnie, DoCo, wypunktował ;) Już myslałam, że mam błąd na błędzie,a tu serce sie raduje, że podobają Ci się te 'punkty programu'. Bardzom rada, że się spodobało naczelnemu pisarzowi opowieści dziwnej treści:)
Dobra Cobra dnia 17.10.2015 18:22 Ocena: Świetne!
Ależ to dla mnie było wielką słodyczą "czytać" utwór niejako wraz z Autorką!

:)


Pozdrawiam,

DoCo
mike17 dnia 18.10.2015 14:30 Ocena: Świetne!
Trzymasz blat od wielu lat, wkoło kręci się świat, jak ongiś rapował jeden z moich ulubionych rodzimych hip-hopowców :)
Jako człek wymagający w kwestii poziomu literacko-językowego oraz tzw. klasy pisania, czytając przygody twego herosa odnoszę silne wrażenie, że proza i jej uprawianie jest Ci bliskie od lat - czuć luz i wyrobienie, klimaty a la Bareja (tak tak, wiem, co prawię), jest akcja, jest humorek całkiem klawy, nie jakiś tam wydumany miękisz, jednym słowem czyta się gładko, lekko and przyjemnie, co mnie wielce raduje, bo pasjami sekunduję dobrym prozaikom, na ich dzieła nie szkoda mi czasu, bo kontakt z fajnym kawałkiem to jak kontakt z fajnym człowiekiem, zawsze cieszy i ubogaca.

Cenię sobie w Twej twórczości liczne "oddolności", które niezmiennie napawają mnie uciechą, jest jak trza, z lekką dosadnością, bez przegięć i smrodków.
Jajka górą, i nie ma to tamto :)
A co do jedzenia miodu, hm, cóż... nie jestem prawdziwym mężczyzną, bo uwielbiam miody wszelakie, zajadając się nimi z lubością.
Ale biorę to na klatę :)

Lektura zacna, należycie podana, strawna i śmieszna.
Wszak dobry żart rubla transferowego wart!
Czytało się z uśmiechem na twarzy, a o to przecież Autorce chodziło.
Rozświetliłaś mi deszczową niedzielę, muchos gracias.

Coś mi się widzi, że poczytam ja resztę tego cyklu, bo to mega kozak jest :)

Pozdrawiam, sącząc popołudniowe piwko :)
ajw dnia 18.10.2015 21:07
DoCo - jeszcze raz dziękuję. Całus :)
mike - Złotousty Chłopaku, dziękuję za Twój obszerny komentarz i daną nadzieję, że zajrzysz do poprzednich części. Będzie mi niezmiernie miło gościć Cię u mojego Marcelka :)
blaszka dnia 18.10.2015 22:03
Coraz bardziej lubię Twoich bohaterów. Jesteś konsekwentna w budowaniu ich charakterów przez co są bardzo wiarygodni. A historyjki ciotki Helenki wyborne ;)
Pozdrawiam cieplutko
ajw dnia 18.10.2015 22:44
Tak? To cudownie coś takiego przeczytać, bo ja wciąż stawiam niepewne kroki w prozie. Dzięki, blaszko za wizytę i dobre słowo :)
Ula dnia 20.10.2015 16:18 Ocena: Świetne!
Ajw,
Z przyjemnością przeczytałam :) Za poczucie humoru wielkie brawa! Czekam na ciąg dalszy. Pozdrawiam :)
ajw dnia 20.10.2015 17:26
Ulu - cieszę się, ze przeżułaś ten tekst z przyjemnością i uśmiechem :)
Quentin dnia 21.10.2015 21:39 Ocena: Dobre
Życie to nie miód

Powróciłem do Marcela po wielu miesiącach rozłąki. Miło go widzieć ponownie ;)
Przyjemna, ciepła historia nie pozbawiona humoru, miejscami dość pieprznego, jakby nie było i to się może podobać.
W tej części Marcel pojmuje, że, aby dobrać się do miodu, trzeba trochę wysiłku. Pytanie należy postawić na końcu, czy za pięć stówek na miesiąc warto zanurzyć łapę w baryłce ze słodkościami ;) Każdy sobie odpowie na to pytanie.

Dobra zabawa, za którą bardzo dziękuję.

Pozdrowienia
Quentin
ajw dnia 21.10.2015 22:08
Quentinie - miałam cichą nadzieję, że wrócisz do Marcelka. Cieszę się więc, ze znalazłeś chwilę :)
Joan Mart dnia 08.02.2016 13:44 Ocena: Świetne!
Cytat:
Czy ja mam jesz­cze jaja? – od­ru­cho­wo wsa­dzi­łem ręce do kie­sze­ni spodni.

i wszystko jasne!
nie to, że ta opowieść bawi, to jeszcze uczy
ajw dnia 08.02.2016 14:10
No wiesz.. można mieć jaja, nawet gdy się ich nie ma ;)
Wasinka dnia 03.03.2016 12:09
Przyjemnie tak sobie od czasu do czasu rzucić na ruszt tekścik z luzem i poczuciem humoru. Wytchnąć i się uśmiechnąć.
Kochany ten Anemik, naprawdę. Ale wyobraź sobie, że zestawienia przyrodnicze zwiodły mnie lekko ku chwilowym manowcom. Bo gdy tak czytałam o związkach Anemika z Marcelem, pszczołach z miodem i żuciem, a do tego o ornitologu i jego ptaszku (choć nie tylko jego osobistym; przy okazji też jajeczka brzmiały kontekstowo), to gdy pojawił się kanar... zobaczyłam kanarka. Tylko że ten nie odfrunął. Zrobił to za to Marcelek, mimo że miał powiązania z raczej nielatającym psem stoikiem.
Ciotka to pełna werwy kobitka i widać, że nikt jej w kaszę nie będzie dmuchać. I interesy robić potrafi. Konkrety na stół.
Fajnie było.

Pozdrowionka sączone trzecim dniem kazidrogi.
ajw dnia 03.03.2016 17:15
Wasinko - namieszałam w tym odcinku. Pies z kanar(ki)em, ornitolog z ptaszkiem i jajeczkami.. Łolaboga.. Ty masz pojęcie co się dzieje w mojej głowie? ;) Sodomia i Gomoria! Dzięki, że zaszłaś (i to nie w ciążę z ornitologiem) ;)
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
27/03/2024 22:12
Serdeczne dzięki, Pliszko! Czasem pisząc, nie musiałem… »
pliszka
27/03/2024 20:55
Kaz, w niektórych Twoich tekstach widziałam więcej turpizmu… »
Noescritura
25/03/2024 21:21
@valeria, dziękuję, miły komentarz :) »
Zdzislaw
24/03/2024 21:51
Drystian Szpil - to i mnie fajnie... ups! (zbyt… »
Drystian Szpil
24/03/2024 21:40
Cudny kawałek poezji, ciekawie mieszasz elokwentną formę… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:18
@Optymilian - tak. »
Optymilian
24/03/2024 21:15
@Zdzisławie, dopytam dla pewności, czy ten fragment jest… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:00
Optymilian - nie musisz wierzyć, ale to są moje wspomnienia… »
Optymilian
24/03/2024 13:46
Wiem, że nie powinienem się odnosić do komentarzy, tylko do… »
Kazjuno
24/03/2024 12:38
Tu masz Zdzisław świętą rację. Szczególnie zgadzam się z… »
Zdzislaw
24/03/2024 11:03
Kazjuno, Darcon - jak widać, każdy z nas ma swoje… »
Kazjuno
24/03/2024 08:46
Tylko raz miałem do czynienia z duchem. Opisałem tę przygodę… »
Zbigniew Szczypek
23/03/2024 20:57
Roninie Świetne opowiadanie, chociaż nie od początku. Bo… »
Marek Adam Grabowski
23/03/2024 17:48
Opowiadanie bardzo ciekawe i dobrze napisane.… »
Darcon
23/03/2024 17:10
To dobry wynik, Zdzisławie, gratuluję. :) Wiele… »
ShoutBox
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
  • Slavek
  • 22/03/2024 19:46
  • Cześć. Chciałbym dodać zdjęcie tylko nie wiem co wpisać w "Nazwa"(nick czy nazwę fotografii?) i "Album" tu mam wątpliwości bo wyskakują mi nazwy albumów, które mam wrażenie, że mają swoich właścicieli
  • TakaJedna
  • 13/03/2024 23:41
  • To ja dziękuję Darconowi też za dobre słowo
  • Darcon
  • 12/03/2024 19:15
  • Dzisiaj wpadło w prozie kilka nowych tytułów. Wszystkie na górną półkę. Można mieć różne gusta i lubić inne gatunki, ale nie sposób nie docenić ich dobrego poziomu literackiego. Zachęcam do lektury.
  • Zbigniew Szczypek
  • 06/03/2024 00:06
  • OK! Ważne, że zaczęłaś i tej "krwi" nie zmyjesz już z rąk, nie da Ci spać - ja to wiem, jak Lady M.
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty