Zbliżał się dzień, którego niezbyt lubiłem, którego pragnąłem uniknąć, ale było to niemożliwe. Ten dzień to Wszystkich Świętych, a tuż po nim Dzień Zaduszny. Tak prawdę powiedziawszy, tego drugiego dnia bałem się bardziej, był smętny, nostalgiczny, ponury i cichy.
Ten pierwszy był jakiś weselszy, więcej ludzi na cmentarzach, kolorowe kwiaty, przeważnie chryzantemy i dość gwarno. Dużo dzieci, młodzieży, a wsród nich, ja. Nie boją się, zapalają znicze, rozmawiają, wspominają. Pośród nich czuję się pewniej, swobodniej, ale chodzę tylko po głównych alejkach, zatrzymuję się przy grobach rzęsiście oświetlonych. Boję się wejść głębiej w ciemność wrocławskiego cmentarza. Myślami jednak wracam do tamtych pamiętnych dni...
Kaplica cmentarna... ponuro, cicho. Słyszę każdy mój krok, każdy oddech, przy ścianach otwarte trumny. Nie patrzę tam, ale po chwili mój wzrok sam tam wędruje, zagląda do wnętrza...Zimny pot zrosił moje czoło, nie mogę obetrzec go, boję się ruszyć. Gdzie podział się Jurek, dlaczego go nie ma przy mnie, dlaczego zostawił mnie samego. Miał być tu ze mną, przy mnie, razem mieliśmy zobaczyć jego...
Zgrzyt otwieranych drzwiczek wielkich zamrażarek o mało co nie zwalił mnie z nóg, dlaczego tutaj jest tak ciemno? Dlaczego? Czy leżący w dębowych trumnach nie potrzebują światła? Koszula mokra, pot spływa mi ciurkiem po plecach. Ze zgrzytem wyjeżdżają z zamrażarki nosze... on tam leży, poznaję, nie... nie poznaję, ja wyczuwam, że to on. Pracownicy przekładają go do stojącej obok trumny, przez ramię widzę jego głowę, jego oczy patrzą na mnie. Włosy stają mi dęba, on na mnie patrzy, ma otwarte oczy, o Jezu! Za chwilę mój kolega coś powie, uśmiechnie się, kiwnie mi ręką. Niestety. Bez ceregieli jego ciało zostało złożone w dębowej trumience. Pracownik pochylony nad nim, coś tam robi... mnie ogarnia senność, oczy zamykają się same, jest mi duszno, słabo. Ktoś mnie obejmuje, nie mam siły krzyknąć, nic powiedzieć, nie chcę tam leżeć, nie chcę...
Podana szklanka zimnej wody i wygodne krzesło, przywracają moją świadomość, znów widzę to, czego nie chcę widzieć. Bladość mojej twarzy zaniepokoiła pracownika prosektorium, przygląda mi się z uwagą. Wychodzi do drugiego pokoju i po chwili podchodzi do mnie ze szklanką jakiegoś napoju. "Masz" - powiedział to tonem nie znoszącym sprzeciwu. Drżącymi rękoma przystawiłem szklankę do ust. Piłem łapczywie, przy czym część płynu rozlała się po mojej niebieskiej koszuli. Podana wódka nawet nie wykrzywiła mi ust.
Podszedłem do mojego kolegi, leżał spokojnie, oczy miał już zamknięte, ale na ustach zobaczyłem niewielki szyderczy uśmieszek. Czyżby się śmiał z mojego strachu? Po chwili ciężkie wieko zakryło jego ciało. Stałem dalej, jakoś przestałem się bać, ale zamiast tego wpadłem w jakąś dziwną zadumę, w jakiś niekontrolowany bezwład mojego ciała. Nie mogłem się ruszyć, ale mój mózg pracował intensywnie, przyjmował tysiące nieuporządkowanych myśli, które powoli układały się w jeden logiczny ciąg... "Pamiętaj o mnie - te myśli pochodziły chyba od tego, który leży teraz zamknięty w tym dębowym pudełku - Pamiętaj, odwiedzaj, ale chcę ciszy i spokoju. Chcę odpocząć, a tu taki gwar, taki szum. Pamiętaj o mnie proszę".
Ocknąłem się. Wokół panowała cisza, przy mnie nie było nikogo, tylko on i ten rząd równo ustawionych trumien. Wolnym krokiem, nie odczuwając już strachu wyszedłem na zewnątrz. Rozejrzałem się, słychać było stuk łopaty o twardy cmentarny grunt. Szykowano nowy dom dla mojego przyjaciela...
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt