Prekursorzy - Szczepan Gender
A A A
Od autora: Jestem jedenastą i ostatnią inkarnacją uniżonych Oświeconych z Thoraxu. Pradawnej i wyklętej przez Wywyższonych rasy. Z dawnych - mitycznych czasów przetrwały jedynie fragmenty mojej pamięci gatunkowej. Wydarzenia, które spisuję miały miejsce kilkanaście tysięcy lat temu. Dziś ja - potomek upadłych oświeconych, rzucam wyzwanie Preksom, które opanowały tę planetę.

 

PREKURSORZY

fragmenty

 

 

 

 

Raport Jehowy. 200 tyś lat przed naszą erą.

Bogate złoża skandowców i aktynowców. Rozwinięta flora i fauna. Najwyżej zorganizowane ogniwo łańcucha pokarmowego na etapie istoty humanoidalnej. Charakterystyczna dwunożność, zdolności manualne. Początki porozumienia werbalnego połączonego z planowaniem. Występowanie wielu gatunków i łatwość do krzyżowania międzygatunkowego, w obrębie rodzaju sapiens. Wysokie prawdopodobieństwo wystąpienia fenomenu, oraz dziedziczenia cech fenomenalnych w niedalekiej przyszłości.

******

 

 

 

 

...kilkanaście tysięcy lat temu.

Stacja orbitalna Olympus


Skład załogi Prekursorów na orbicie trzeciej planety w układzie Słonecznym podwójnym C2 07801, w galaktyce Droga Mleczna z poprzeczką SBc.:

Tzeus – dowódca, logik, I stopień telepatii.
Thera – drugi dowódca, riadolog, II stopień telepatii.
Thapollo - I nawigator, II stopień telepatii.
Tathena – inżynier społeczny, negocjator, II stopień telepatii.
Tadonis – genetyk, III stopień telepatii.
Tafrodyta – biolog, genetyk, III stopień telepatii.
Thares – operator systemów obronnych, konfliktolog, II stopień telepatii.
Tarthemida – botanik, biolog, III stopień telepatii.
Thefajstos – inżynier technolog, II stopień telepatii.
Thermes – II nawigator logik, III stopień telepatii.
Thopsejdon – geolog, specjalista badań dna oceanicznego, II stopień telepatii.

 

*******

Krople deszczu uderzały w szerokie liście Tahiwo, okrywające solidny, choć niewielki szałas. Wewnątrz, na posłaniu ze skór dzikich zwierząt, leniwie przeciągał się młody wojownik. W taką pogodę jedynie głód, mógł skłonić go do opuszczenia suchego i ciepłego schronienia. Na szczęście nie było takiego powodu. Przyglądał się wyschniętym płatom mięsa i ryb, zwisających nad jego głową. Wciągał nozdrzami ich zapach, powoli nabierając ochoty na pierwszy, po przebudzeniu posiłek. Niedbale zsunął z siebie grubą skórę Anu, i wówczas dobiegły go krzyki z oddali. Coś działo się w osadzie. Jego szałas stał w odległości trzystu kroków od niej. W ten sposób podkreślał przed całą społecznością swoją odwagę, oraz niezależność. Tylko nieustraszony i wielki wojownik, albo zwykły głupiec mógł sobie na to pozwolić. Ontar nie był głupcem, a jego odwagę, spryt i siłę, potwierdzały liczne trofea myśliwskie. Okrzyki nie ustawały, lecz przeciwnie – coraz większy zgiełk dochodził z oddali. Poderwał się z legowiska, chwycił swą włócznie i pobiegł w kierunku siedliska.

Humanoidy z plemienia Hellenitów tłumnie wyległy ze swych domostw. Z lękiem i czcią wpatrywały się w nieruchomo wiszącą skałę, nad odległym o dwa dni drogi szczytem. Miała niepokojąco regularne kształty. Musiała być ogromna i ciężka. Jakie stworzenie mogłoby podnieść ją ponad wielką górę, której pokryty śniegiem wierzchołek świecił rażącym wzrok blaskiem? Nikt nie widział istoty tak potężnej, ani nawet nie słyszał, by mogłaby istnieć. Ale było jeszcze inne wytłumaczenie...
Bogowie Aksu – Ban! - Malak dawał znak, by wszyscy padli na kolana. Nielicznych, którym nie chciały się zginać, ponaglano szturchańcami, a najbardziej oporni otrzymywali uderzenia drzewcem włóczni od struchlałych pobratymców. - Drżyjcie! O niewdzięczni, których ofiary nie spodobają się Bogom! Niech rozpaczają ci, którzy swe brzuchy stawiali przed zadowoleniem Aksu – Ban! Błagajmy o wybaczenie i złóżmy miłe Bogom ofiary!
Prawdopodobnie nigdy dotąd Hellenici nie byli tak hojnymi dla Bogów, a Malak nigdy jeszcze nie czuł się tak ważny i potrzebny swemu ludowi. Jeśli ktoś mógł przebłagać Bogów i wyprosić u nich łaski dla całego plemienia, to był nim właśnie on, - Malak al Rahim, biegły w mowie i w obrazkach, kapłan świątyni Aksu – Ban. Rozumiała to cała społeczność. Jedynie hardy Ontar i jego towarzysze łowów, którzy mieli z Malakiem od dawna na pieńku, nie byli przekonani o konieczności podporządkowania się jego wszelkim wytycznym. Nawet w obliczu takiego wydarzenia jak skała wielkości ogromnej góry – Edu, wisząca nad jej szczytem. Bo cóż Malak i jego świątynia Aksu - Ban ma z tym wspólnego? Jednak fakt, że ogromna większość Hellenitów była teraz narzędziem w rękach tego kapłana, powodował, że Ontar i reszta, zaciskając zęby znosili do świątyni własne pożywienie i skóry upolowanych zwierząt. Wszystko co mieli najlepszego. Następnego dnia nic się nie zmieniło. Skała wisiała dalej w powietrzu nad szczytami. Zupełnie nieruchomo. Malak opiekował się darami dla Bogów, a humanoidy kombinowały sobie pożywienie. Tylko Ontar z dwoma kompanami, oczywiście nic nikomu nie mówiąc, odważyli się wyprawić w kierunku niepojętego zjawiska.

Ten młody i wyjątkowy wojownik z plemienia Hellenitów nie miał w sobie lęku, ani pokory. Udowodnił to w licznych polowaniach i pojedynkach. Odznaczał się wyjątkową hardością, przez którą nienawidzili go kapłani, jak Malak. Jednak jego grupa nigdy nie wracała do osady z pustymi rękoma. On im przynosił mięso, którego tak bardzo pragnęli. Z nim czuli się bezpiecznie, bo nikt nie mógł równać się w sprycie i przebiegłości z Ontarem. Humanoidy powiadały, że jest dzieckiem wielkich kotów, powalających byki i inne duże zwierzęta. A wyprawy stawały się coraz bardziej niebezpieczne. Historie o spotkaniach z dziwacznymi potworami, wielu spędzały sen z powiek, tym bardziej, że często kończyły się niepowrotem. Jedyne potwierdzone przez towarzyszy spotkanie i zwycięska walka z Lwem Nemejskim dotyczyła Ontara. Mówiono też, że zabił hydrę morską. Wystarczy dodać, że swą odwagą potrafił zarażać innych, by zrozumieć, że był wrogiem budowanego z mozołem ładu, za którym stali kapłani i starszyzna plemienna. Wreszcie Ontar wyprawił się w góry po to, żeby poznać prawdę, ale także dlatego, że nie mógł znieść rosnącego dyktatu Malaka.

Kiedy nałożył wypreparowany łeb Lwa Nemejskiego, wyglądał naprawdę przerażająco. Głowa Ontara mieściła się w jego rozwartej paszczy, zaś po opuszczeniu górnej szczęki chowała w jej wnętrzu. Lwia grzywa sięgała mu do pasa, zasłaniając plecy, a nagi tors ozdabiał pas na biodrach. Wykonany z lwiej skóry, z pochwą na miecz, przytwierdzoną po prawej stronie. Włócznia z żelaznym grotem, oraz tarcza z łodyg bambusa uzupełniała rynsztunek młodego, ale niezłomnego wojownika. Jego dwaj towarzysze, nie mogli poszczycić się podobnym trofeum, ale wypreparowane łby znanych gatunków dzikich kotów, które nosili z wielką dumą, również należały do bardzo niebezpiecznych, silnych i dzikich zwierząt. Oczywiście nie mogły się równać z Lwem Nemejskim, ale w końcu kto spotkał go na swojej drodze i przeżył? Nikt, poza Ontarem! W związku z tym był on niekwestionowanym liderem każdej wyprawy.

******

 

 

Malak wygłaszał kazanie. Jego bohaterami byli śmiałkowie, którzy rzucili wyzwanie Bogom Aksu Ban. Po trzech dniach od pojawienia się, skała wisząca nad masywem zniknęła bez śladu. W osadzie nie było też Ontara i dwóch jego kompanów. Ich szczątki odnaleziono po tygodniu poszukiwań, samego Ontara nigdy. Jego trofeum – łeb Lwa Nemejskiego leżał porzucony, obok grubego pnia, o który prawdopodobnie kiedyś opierał się ranny wojownik. Świadczyły o tym zaschnięte, brunatne plamy w okolicy i jego włócznia, w bezpośrednim sąsiedztwie drzewa. Nikt nie wiedział, gdzie mógł się podziać, ale los jego kompanów był oczywisty. Okolica nosiła liczne ślady dramatycznej walki, jaką zuchwalcy musieli stoczyć z nieznanym. Malak miał używanie i pole do tworzenia przerażających wizji: rozgniewanych Bogów, zsyłających na śmiałków straszliwe bestie. Zuchwałość zawsze kończy się karą, i nawet tak wielki wojownik jak Ontar, musi ponieść klęskę w obliczu potęgi Bogów, oraz zsyłanych przez nich bestii, kataklizmów i nieszczęść. - Tak Bogowie karzą nieposłuszeństwo! Tak karzą pychę! - O Wielcy z Aksu Ban! Władcy świata i przestrzeni! Wybaczcie nam niegodnym! Błagajmy Aksu Ban o odpuszczenie! O wielcy z Aksu Ban przyjmijcie nasze dary, które hojnie składamy w ofierze!

Nie można powiedzieć, że zapanował głód, ale wszystkie lepsze rzeczy szły na przebłaganie gniewu Bogów. Malak był bezczelny i arogancki. Wypominał wszystko, co mogłoby posłużyć w darze Aksu Ban. Hominidy kombinowały, ukrywając żywność, skóry i rękodzieło w okolicznych lasach. Potęga Malaka zmalała nieco, kiedy smród zepsutej własności Aksu Ban, doprowadził do odkrycia procederu, jakim trudnili się kapłani. Od tej pory dary były mniej hojne i pilnowała ich cywilna straż. Malak obraził się na wszystkich, ale chyba najbardziej na Aksu Ban.

  *********

 

 

 

Paroksyzmy bólu Tarthemidy rozeszły się we wszystkich kierunkach, z prędkością większą niż światło. Miliardy igiełek pomknęły w przestrzeni, by ugodzić Oświeconych. W jednej chwili każdy z nich, doznał bolesnych spazmów i w tym samym momencie otworzyła się nad świadomość Tzeusa. Umysły telepatów zespoliły się w jedno, by wystrzelić potężnym impulsem obronnym w kierunku źródła bólu. Bestia odskoczyła jak rażona prądem. Wówczas, z zarośli wyskoczyli wojownicy. Kiedy próbowali ją otoczyć, dopadała ich kolejno i rozrywała jednym szarpnięciem. Mimo swego ćwierćtonowego cielska, poruszała się zwinnie jak inne koty. Potrafiła błyskawicznie skakać na odległość kilkunastu metrów, oraz w jednej chwili wzbić się w powietrze. Dodatkowo uderzyć jednym, z mocarnych skrzydeł, które w czasie walki trzymała wysoko uniesione. Tylko Ontar, choć poraniony umknął śmierci, spod jej pazurów. Jednak przewaga potwora była ogromna. W samą porę zjawił się Thermes i w kierunku Gryfona popłynęła wiązka mikrofal. Po chwili zamienił się w bezkształtną masę. Tarthemida była nieprzytomna, a jej ciało poszarpane w wielu miejscach. Funkcje życiowe gasły. Musiała szybko znaleźć się w kapsule regeneracyjnej. Ciała dwóch humanoidów leżały w kawałkach. Trzeci z nich wykrwawiał się oparty o gruby pień. Był przytomny, lecz zahipnotyzowany toczącym się przed jego oczyma widowiskiem. Telepata wyczuwał u niego jedynie ciekawość i fascynację, ani odrobiny strachu. Pojawiła się vimana. Jej pokrywa rozsunęła się i z wnętrza wyleciała kapsuła regeneracyjna. Potem jeszcze jedna, a za nią zwyczajny, jednoosobowy transporter powietrzny. Ontar był zbyt słaby, by protestować, gdy automatyczny sanitariusz układał go w kapsule.


******

 

 

Wszyscy telepaci stali w milczeniu, wokół kapsuły z ciałem Tarthemidy. Nie wyglądało to dobrze. Organy wewnętrzne znajdowały się w tragicznym stanie, ale najgorsza była katalepsja. O ile ciało dało się bez problemów zregenerować, to uszkodzonego centralnego ośrodka nerwowego, w tej sytuacji nie można było naprawić. W powietrzu wisiał przytłaczający smutek i żal. Oświeconych zalała depresja. Sytuacja stawała się nie do zniesienia. Wreszcie Tzeus mocnym impulsem wytrącił wszystkich z tego stanu. Nakazał im opuścić salę, a kiedy tylko za ostatnim z telepatów zamknęła się ściana, Wszystkowidzący zasnął. Jakiś czas błądził w ciemności, nim jego wzrok przyzwyczaił się do mroku. Znajdował się w miejscu pokrytym bujną roślinnością. W nozdrza uderzyła go bogata gama zapachów, a wśród nich ten, z charakterystycznym - metalicznym akcentem - zapach krwi telepaty. Tarthemida była blisko. - Tar – themida! Taar – the – midaaa! - nawoływał Wszystkowidzący - niestety, nie w świecie snów i utopii. Tutaj nawet on poruszał się po omacku. W krainie snu nie działały żadne sztuczki Oświeconych. Prawie żadne, a to dawało jakąś szansę. Jednak był tu tylko nieproszonym gościem.

Gdzieś tam, w mrocznej gęstwinie kryło się ego telepaty. Samotne, zagubione i całkowicie bezbronne. Chowało się przed napadającą znienacka bestią. Mogła być wszędzie, dlatego poranione ego drżało przed nią w ciemności. Pancerz, jakim pokryło się dla obrony, powoli twardniał i odcinał je od świata zewnętrznego. Najgorsze, że w utopii nie mogło nawiązać telepatycznej więzi z żadnym, z Oświeconych. Trwało więc zawieszone w pustce i gasło. Samotność i strach paraliżowały je, oraz odbierały tęsknotę. Zbliżał się koniec. Tępota przykrywała konającego telepatę. Z wielkim trudem docierało coś znajomego. Złudzenie, albo bestia. Wszystko jedno. Niech stanie się koniec... Jeszcze wyraźniej. Strach nakazuje się cofnąć. Bestia nie atakuje. Czai się w mroku. Coś jest inaczej. Ktoś tu jest, ale to nie bestia. Czuć spokój. Wlewa się siła i... nagle poświata... Fala tęsknoty zalała umierające ego. Pozostało jedynie pokonać ból, w drodze do jej źródła. Zrzuciwszy skorupę, zebrało w sobie wszystkie siły, i z dramatycznym jękiem ruszyło w kierunku światła.

Coś poruszyło się w zaroślach. Skulone stworzenie okryte kostną skorupą, z cichym jękiem cofnęło się do tyłu. Tzeus sięgnął do swej nad świadomości. Znalazł odpowiednie słowo, a wtedy z jego projekcji wypłynęła poświata. Istota z mroku wydała z siebie przejmujący jęk i zaczęła posuwać się w kierunku świecącej postaci, a ta w zapraszającym geście szeroko rozłożyła ręce. Stwór prostował się. Był straszliwie poraniony i bardzo cierpiał.
Thartemida... - miękko powiedział Tzeus, a wówczas strzęp ego Oświeconego rzucił mu się w objęcia. Porwał ich wir. Ciemność ustępowała. W szalonym tempie wschodziła gwiazda, rzucając promienie na tę pełną barw i zapachów krainę. Senny obraz Tarthemidy stał się nieskazitelny. Patrzyli sobie nawzajem w wielkie i przepastne oczy, niestety były puste. Nie mogli nawiązać więzi.
Zabierz mnie stąd – wyszeptała. Nie mogę Tarthemido... Twoje ciało leży w komorze regeneracyjnej. To potrwa kilka miesięcy. Do tego czasu, któreś z nas zawsze będzie z tobą. - odpowiedział Tzeus i w utopii zaczęli pojawiać się kolejno wszyscy telepaci: Thapollo, Thera, Thermes, Tafrodyta, Tathena, Tares, Tadonis, Tefajstos i Topsejdon. Podeszli blisko i dotykali ją. Dali jej możliwie maksymalne w tej sytuacji poczucie bezpieczeństwa. Złożona struktura systemu nerwowego telepaty została ustabilizowana. Wreszcie żmudny proces regeneracji tkanek nabrał sensu.


******

 

 

 

Asurowie

 

Asurowie wykształcili w sobie zmysł telepatii, jednak mieli z tym nie lada problem. Otóż, wielkim oburzeniem napawał ich fakt otwarcia własnego umysłu i dopuszczenia do penetracji kogokolwiek innego. Jednocześnie nie mieli nic przeciwko grzebaniu w cudzych myślach i umysłach. Doprowadziło to do sytuacji, w której jednostki o wyższych umiejętnościach zaglądały w umysły tych, które nie potrafiły nałożyć odpowiednio silnej blokady mentalnej. Wreszcie wynaleziono specjalne urządzenie zakładane na głowę, które wytwarzało pole odbijające fale alfa. Żaden Asur nie był wstanie się przez nie przebić. Tak więc, większa część społeczności praktycznie nie rozstawała się z alfatarem. Ci, którzy go nie nosili byli najniżej w hierarchii społecznej, albo najwyżej - jak Asur Ravana – jeden z tysięcy dowódców Piramidionów, penetrujących obszary wielu lat świetlnych wokół Pasa Oriona. Niektórzy z Asurów potrafili zdejmować alfatary w zaufanym gronie. Stanowili wówczas potężną siłę. Tyle, że zaufanie wśród Asurów delikatnie mówiąc, nie było powszechne. Z tych, czy innych powodów samoprzymus noszenia blokad doprowadził do swojego rodzaju mody tych urządzeń. Modne okazały się alfatary imitujące głowy złożonych organizmów, z różnych ogniw łańcuchów pokarmowych w galaktyce, a wśród nich: ptaków, gadów, ssaków, humanoidów, chimer i hybryd smokopodobnych. Wykonane z rzadkich metali, jak pallad, czy złoto i wysadzane wyjątkowymi minerałami. Wielką wadą był ich ciężar, ale za to noszone były z pawią dumą. Fauna na trzeciej planecie, zwanej Sonemia obfitowała w fascynujące okazy. Zanim rozpoczęli krzyżowanie, każdy z ważniejszych Asurów nosił dumnie alfatar imitujący któryś z tutejszych gatunków.

 

*****

 

 

Ravana prowadził spotkanie ośmiu członków rady. Nie mieli na głowach alfatarów i zdawać by się mogło, że całkiem chaotycznie i bez sensu dyskutowali pomiędzy sobą. Jednak większość mowy jaką można było usłyszeć, stanowiły odpowiedzi i nawiązania do tego, co tworzyło się w umysłach wszystkich obecnych. Do emocji i myśli, które bez przeszkód krążyły w przestrzeni irydowej komnaty, odbijając się od jej ścian. Wreszcie Ravana nakazał nałożenie alfatarów. Burza mózgów była zakończona. Teraz on podejmował decyzje. Najważniejsze było zachować czujność. Rada zdawała sobie sprawę z tego, że wśród Preksów, którzy właśnie instalowali stację orbitalną mogą znajdować się telepaci I stopnia, a przed takimi nie było obrony. Potrafili łamać wszelkie blokady mentalne. Zatem wyposażono delegatów w kapsułki z działającą natychmiastowo trucizną. Dopóki Preksy nie upewnią się jakimi technologiami dysponują, bazy Asurów były relatywnie bezpieczne. Na stację Olympus polecieli czterej członkowie Loży Honoru, pod dowództwem Undara – brata samego Ravany. Było oczywiste, że dokonają samounicestwienia, jeśli coś pójdzie nie tak, i nie wpadną w łapy tych mózgotrzepów – jak pogardliwie mówili o telepatach Asurowie.

 ******


Bądź pozdrowiony Wszystkowidzący i wszyscy Uzurpatorzy Prawdy! - Undar i pozostali delegaci pochylili nisko głowy.
Mówcie! - szorstko odezwał się Tzeus.
- Rasa Asurów pragnie światła i pokoju Panie.
- To my jesteśmy światłem! - warknął Thares. Oczy Preksów błyszczały i były pełne pogardy.
- Jesteśmy tu od tysięcy lat. Nie krzyżujemy się z humanoidami, nie jadamy z nimi i nie nauczamy. Rzadko nas widują, a dla    wielu plemion jesteśmy jedynie mitem.
- Oświeceni, ha ha! - Thera zaśmiała się szyderczo.
- Wasze hybrydy i chimery plugawią planetę i mącą w głowach rozumnych! Musicie opuścić ten układ – Tzeus utkwił wzrok w przybyszach. Jednak wszyscy oni, mimo alfatarów nie śmieli spojrzeć w oczy telepacie I stopnia.
- Rada postanowiła inaczej. Zostaniemy, Wszystkowidzący... - głos Undara drżał, kiedy przekazywał stanowisko Asurów. Wszyscy wiedzieli, że decyzja rady była nieodwołalna. Przynajmniej na ten czas. Po chwili poczuł swędzenie wewnątrz ciała i zrobiło mu się bardzo przyjemnie. Miał wrażenie, jakby spod jego alfatara zaczęła wypływać ciepła i gęsta substancja, która wnikała w jego czaszkę i zalewała zwój nerwowy. W przebłysku woli i z wielkim wysiłkiem zdołał nacisnąć diodę na bransolecie okalającej nadgarstek, jarzącą się teraz jaskrawym światłem. Trucizna została podana dożylnie, a Undar padł martwy. Pozostali asuryjscy posłowie przybrali nienaturalne pozy. Widać było jak walczą. Woleli umrzeć, niż pozwolić na penetrację swych umysłów, ale śmierć bywa przywilejem woli, której brakowało im najbardziej. W Auli panowała złowieszcza cisza. Każdy z obecnych Preksów leżał rozwalony na swoim fotelu i brał udział w niemym widowisku. Wszyscy, prócz Tzeusa, który czerpał dziwną przyjemność z tej sytuacji. Jeśliby tylko zechciał, starłby te śmieszne pola asuryjskich blokad mentalnych, a wówczas jego towarzysze penetrowaliby umysły posłów bez przeszkód. Łechtał go fakt, że bez niego mają z tym spory problem.
Tzeusie – poczuł ich wielki, ponaglający imperatyw. Część swojego potencjału przeznaczyli, by wywrzeć na nim zbiorowy nacisk, a to pozwoliło odzyskać szczątki woli nienaturalnie powyginanym postaciom. Wszystkowiedzący uległ i otworzył się, lecz było już za późno. Asuryjscy posłowie zdołali wcisnąć swe diody śmierci. Trucizna była wyjątkowo skuteczna. Czworo Asurów leżało martwych w Auli Telepatów, przed obliczem Wszystkowidzącego Tzeusa i pozostałych Uzurpatorów. Byli na niego wściekli. Zdążył jeszcze wrzucić swoje uczucia przyjemności, które płynęły z ich słabości do obszaru snów i utopii, a wtedy całkiem się dla nich otworzył. Złość, wściekłość, nienawiść – wszystkie się rozpłynęły. Preksy zespoliły się mentalnie. Ich tożsamość roztopiła się i znów poczuli się jedną wszechwładną siłą. Moc i bezpieczeństwo. Thera pierwsza przerwała zespolenie, sprowadzając wizję Asurów wystrzeliwujących rakiety balistyczne. Tzeus polecił procedurę obronną i każdy wziął się do roboty. Po kilku minutach pole było włączone. W promieniu około jednego kilometra, na okręgu wokół stacji rósł ujemny gradient antygrawitacyjny, osiągający Apogeum do kilku kilometrów od płaszczyzny indukcji pola. Każdy rodzaj materii lub promieniowania musiał się odbić, albo rozpłaszczyć na Apogeum. Oczywiście poza neutrino, o czym wie nawet humanoid. W dodatku Thares, który od początku rwał się do wojny z Asurami, w tajemnicy odesłał zwłoki posłów wprost do asuryjskiego Piramidionu. Nic dziwnego, że Ravana wpadł w krańcową wściekłość. Musiał jednak przeczekać uroczystości pogrzebowe, które w takim wypadku, wedle zwyczaju trwały trzy dni.

 

******

 


To nie jest jednostka bojowa Preksów! To oświeceni! Krucjata! - krzyczał Ravana - mają tylko te swoje pieprzone pole antygrawitacyjne! Przecież nie może być bez przerwy włączone!
- Tego nie wiemy, Panie. Prekursorzy mają swoje tezy. Przejmują się rozumnymi na planecie. Inaczej użyliby antymatu i po - wszystkim - marudził senator Anda.
- Zawsze trzymali się konwencji. Nikt nie używa antymatu w naszej galaktyce. To zbyt niebezpieczne senatorze - odparł Ravana – bardziej obawiałbym się Głowic Brahmy, ale jak wiemy tylko jednostki bojowe Preksów takimi dysponują. Mamy tu pieprzonych oświeconych! - znowu podnosił głos. Wydam rozkaz uderzenia w panele. Odetniemy im główne źródło energii.
- Będzie wojna Panie! Powinniśmy negocjować! Negocjować! Wojna! Wojna! Negocjować! - senat nie był zgodny.
- Atakujemy! - krzyknął Ravana i uniósł buławę na znak wojny.

Miliony kilometrów od Olympusa rozpościerały się bezkresne pola paneli słonecznych, o grubości włosa, które dryfowały w przestrzeni i zbierały promieniowanie słoneczne, by przetworzyć je na ogromne ilości energii dla potrzeb stacji orbitalnej. W ich kierunku poleciały wielogłowicowe rakiety balistyczne.


******

 

 

Na Stacji orbitalnej Olympus automatyczny głos odliczał czas do wyłączenia pola. Telepaci byli poruszeni. Tzeus starał się wszystkich uspokoić. Zadecydował osobisty kontakt wizyjny ze sztabem Asurów. Do wyłączenia pola pozostały dwie godziny. Niebawem uzyskano połączenie i hologram Tzeusa pojawił się w sali senatu Asurów. Ravana zadbał o to, by upokorzyć Tzeusa przy senatorach, każąc mu na siebie oczekiwać. Jednak hologram Tzeusa nie okazywał nic poza spokojem. Wreszcie jeden z największych wojowników w tej części galaktyki, Legat Loży Honoru Asurów – Ravana stanął przed fotonową postacią Tzeusa i bezczelnie patrzył jej prosto w oczy. Doskonale wiedział, że nawet telepata I stopnia nie ma mocy telepatii przez hologram. Był wściekły. Postać biła siłą i spokojem, gdy Ravana w kilku słowach przywoływał haniebny mord na poselstwie. Nie odpowiadał. Emocje zgromadzonych ustępowały miejsca oczekiwaniu. Nawet Ravana wydawał się ochłonąć, gdy coraz głębiej wpatrywał się w nieprzeniknione oblicze Tzeusa. Wreszcie, gdy nastąpiła nieznośna w swym wyczekiwaniu cisza, hologram otworzył usta i wypowiedział tylko jedno słowo: Pokój. To jedyne słowo Wszystkowidzącego wywołało wielkie poruszenie na sali. Ravana także nie ukrywał zaskoczenia.
- Nie wierzę im! To pułapka! - wykrzyczał do wszystkich.
- Uwierz – odparł telepata - Wysłaliście poselstwo. Zatruli się własną trucizną. Nic prócz tego, żeśmy nie uczynili. Nikt was tu nie chce, Asurowie! Ale skoro nie chcecie się wynieść... niech będzie pokój!
- Jeśli zawrzemy pakt na naszym terytorium... Niech tak będzie! Senacie? Milczeli wszyscy. Nikt nie odważyłby się stawiać warunków Wszystkowidzącemu, kiedy ten proponował pokój. Ravana szedł ostro, a raczej posuwał się za daleko.
- Zatem niech będzie – niespodziewanie przystał Tzeus.
- I nie chcemy na swoim terenie Wszystkowidzących. Wyślij swoich przyd... - nie zdążył dokończyć, bo jakaś niewidzialna siła ukradła mu to słowo, a on usiłował je odszukać.
- Poleci Tathena i Thapollo – uciął telepata i hologram się rozpłynął.

 

 


******

 

11951 rok p.n.e. Sodoma. Terytorium Asurów.


Sodoma


Wylądowali kilkaset metrów od murów, zbudowanych z wielotonowych kamiennych bloków. Mieli na sobie jedynie bieliznę i powleczone grafenową powłoką okrycia, które chroniły przed kulami, grotami strzał i inną prymitywną bronią tego rodzaju. Na lewym przedramieniu, przymocowane klamrami tytanowe konsole z indywidualnym dostępem do panelu Olympusa, generatorem ultra i infradźwięków, oraz induktorem pola z ujemnym gradientem grawitacyjnym (PUGG), o zasięgu do kilkunastu metrów. Dodatkowo zarówno dolne jak i górne kończyny chronione były elastycznym wspomaganiem. Dzięki temu telepaci dysponowali o wiele większą siłą i wytrzymałością, niż wskazywałyby na to ich ciała. Byli także o wiele szybsi, zwinniejsi i skoczniejsi. Fizycznie szanse wyrównywały się, gdy byli nadzy, ale wówczas i tak pozostawała im do dyspozycji wielka moc telepatii. Wyczuwali wszystkie emocje wokół siebie i potrafili obezwładnić za pomocą myśli każde stworzenie, a także uczynić je niewolnikiem swej woli. Jedynie wysoko rozwinięte rasy dysponujące umiejętnościami telepatii potrafiły stawić im jakiś opór. W rzeczywistości skoncentrowane Preksy potrafiły łamać wszystkie blokady mentalne i w krótkim czasie przejmować całkowitą kontrolę nad ciałem, zaś Wszystkowidzący potrafili jeszcze więcej.

- Jak myślisz, wielu z nich podobno ma rogi i kopyta? - Tathena prowokowała.
- Ha ha! Ich krzyżówki na pewno... - myśl Thermesa nabierała powagi. Rozpieprzyłbym im to wszystko na atomy.
- Ja także. Dlaczego biedaki mają się kiedyś zastanawiać, kto i po co poustawiał te głazy na ich planecie? To zagraża logice. Przeklęci Asurowie!
- Dajmy spokój. Mamy się z nimi dogadać...
- Cholerny pech, że musieliśmy na nich trafić. Kto by przypuszczał...
- Myślisz, że to przypadek?
- Już sama nie wiem. Co teraz? Mur z dopasowanych kamiennych bloków wznosił się przed nimi na jakieś dziesięć metrów.
Skaczemy, czy czekamy na komitet powitalny?
- Chyba nie wypada, ha ha! - zaśmiał się Thapollo.
- A co mi tam? - to były tylko gierki i obydwoje doskonale to wiedzieli. Jednak odruchowo złapali się za dłonie, gdy coś w murze huknęło i zaczęła przesuwać się kamienna brama. Ujrzeli wiele oczu humanoidów, a wśród nich dowódcę straży Asurów. Kryli się jeden za drugim, ale ich chciwe boskiego widoku ślepia błyszczały się z daleka. Strach, Podziw, Nienawiść, Głód, Ciekawość – wszystko mieszało się ze sobą. Były to jednak emocje prymitywnych istot rozumnych. Żadnej próby analizy, nagie uczucia nagich instynktów. Wielki i groźny Asur na miękkich nogach wystąpił kilka kroków do przodu i chropawym, łamiącym się z wrażenia głosem przemówił: Legat Ravana oczekuje Uzurpatorów Prawdy, czcigodnych potomków Aeona! Natychmiast poczuli krążące w powietrzu zdradzieckie myśli. Mieli stać się zakładnikami. Jednak nie dali nic poznać po sobie i poszli za nim. Za bramą czekał Ardżuna w kunsztownie zdobionym alfatarze przypominającym głowę sokoła. Był drugim po Ravanie Legatem Loży Honoru i jego zastępcą. To on miał za zadanie uwięzić telepatów, po spotkaniu w irydowej komnacie. Oświeceni przygotowali plan B i poszli grzecznie za Ardżuną. Spotkanie z Ravaną i radą miało charakter roboczy. Najpierw Asurowie musieli się przyznać do skali swej obecności na planecie, oraz przedstawić propozycję przyszłego status quo. Szło im opornie, ale telepaci ich nie popędzali. Mieli dobrą zabawę i przy okazji penetrowali całokształt sytuacji. Thapollo uporczywie czuł na sobie wzrok Ardżuny, który stał po prawej stronie, kilka metrów dalej z tyłu. Raczej przysłuchiwał się obradom, niż w nich uczestniczył. Telepata nie mógł wniknąć do głowy Asuryjczykowi, ale mógł skoncentrować się na emocjach, jakie tamten wysyłał wzrokiem. Nagle bardzo wyraźne. Co w nich było? Z wierzchu trochę nienawiści i złości, które z czymś walczyły... Mimowolnie uśmiechnął się, kiedy rozpoznał ten rodzaj emocji. Natychmiast pokazał Tathenie. Najpierw była długo ubawiona, a potem popłynęły między ich umysłami pęki szalonych myśli. Doszło do tego, że zarumieniony Thapollo założył sobie blokadę na kilka długich minut. Wreszcie ustalono, że Sodoma, Gomora i Diaspora pozostaną jako wolne terytoria asuryjskie. Wszystkie inne placówki zostaną zamknięte, oraz usunięte z powierzchni planety w ciągu trzech sonemijskich lat, a także tzw. osiągnięcia asuryjskiej inżynierii genetycznej, poza zamkniętymi terytoriami Asurów miały być wytępione, a wszelkie szczątki spalone. Piramidion natomiast pozostał statkiem galaktycznym na prawach Aeona, co było gwarancją, że nie zostanie zaatakowany bez ostrzeżenia, a w dodatku mógł się bez przeszkód przemieszczać. Wyklęta rasa świętowała. Ravana tryumfował i choć telepaci w dziwny sposób się na wszystko zgadzali, co go trochę niepokoiło, to sycił się poczuciem dumy i władzy wśród najwybitniejszych Asurów na tej planecie, co właśnie przypieczętowywał niespotykanym, w zetknięciu z Prekursorami porozumieniem. Nabuzowany Legat wszedł na piedestał i uciszał towarzystwo, oczywiście wszystkich, prócz telepatów, bo oni milczeli już od dłuższego czasu.
- Zawarliśmy dziś pokój z rasą Prekursorów Aeona! - burza oklasków przerywała mowę Ravany. Ile w nim wytrwamy zależy tylko od nas! Chwała Oświeconym!
- Chwała! Chwała! Chwała! - skandowała rada.
- Ogłaszam tradycyjną asuryjską ucztę! - kiedy to mówił patrzył już tylko w stronę telepatów. Oboje rozumieli – to było zaproszenie nie do odrzucenia. A potem areszt w podziemiach Sodomy – co już wiedzieli od początku. Uśmiechali się i to było wszystko, co można by wyczytać z ich nieskazitelnie pięknych twarzy – wyniku tysięcy lat rzeźbienia genomów.

   ******

 


Wycierał się organicznym płótnem i prowokował swym ciałem Ardżunę. Wyczuwał jego słabnącą z każdą chwilą wolę. Narzucił płótno na głowę i zrobił dwa kroki do przodu. Teraz Asur mógł przyglądać się z bardzo bliska. Żądza płynąca za jego wzrokiem smagała doskonałe ciało telepaty. Zsunął płótno i rzucił w kierunku Ardżuny. Tamten wzdrygnął się i całkiem zdezorientowany bezczelnie gapił na Oświeconego. Kiedy próbował oddać mu płótno, Thapollo zbliżył się jeszcze bardziej, wyciągnął dłoń i dotknął barku muskularnego wojownika, a wówczas stała się rzecz zaskakująca. Asur wykonał ten sam gest. Potem przejechał po piersi i torsie więźnia. Odskoczył nagle. Thapollo cofnął się. Asur walczył ze sobą. Wreszcie ruszył w jego kierunku. Wszedł za nim do celi. Telepata odwrócił się i próbował uchwycić wzrok Ardżuny, ale ten ciągle go unikał. Rzucał głową na boki, jeśli ich spojrzenia się krzyżowały. Wreszcie go złapał. Oślepił krótkim błyskiem i zerwał alfatar. Asur ukląkł i złapał się za głowę oczekując eksplozji pod czaszką. Nic takiego jednak nie nastąpiło. Podniósł wzrok. Patrzył prosto w oczy Oświeconego i nic się nie działo. Już się nie bał. Ufał mu bezgranicznie. Wtedy nastąpiło wykorzystanie. W sumie wszystko to, o czym marzyło nieokiełznane ja Ardżuny. A kiedy całkiem otworzył się dla swojego Boga i zawładnęły nim fale przyjemności, telepata brutalnie wtargnął w głąb jego umysłu. Penetrował go bez żadnych ograniczeń, jak własny.
Kiedy skończył, Asur nie miał już tajemnic i oszołomiony leżał pod metalową pryczą, skulony jak pies. Zastanawiał się chwilę. Jeszcze wahnięcie i... zaakceptował Ardżunę. Dał mu odczuć zespolenia. Od tej pory jego najsilniejszą emocją pozostała tęsknota. Szybko dochodził do siebie. Jednak nie był już dawnym Legatem Loży Honoru Asurów. Teraz to było ślepe narzędzie Thapolla. Jego głównym celem stała się troska o bezpieczeństwo, tej boskiej istoty, która go zaakceptowała. Nawet, gdy na powrót założył swój alfatar, myślał przede wszystkim o tym.

*******

 

 

Kamienne Tablice


Wreszcie wezwali Jehowę, który badał ten układ od tysięcy mileniów. Wszystkowidzący w milczeniu wymieniali pęki informacji i podejmowali decyzje. Kiedy skończyli Wisznu i Sziwa udali się do trójkąta, a Jehowa pozostał, by posprzątać cały bałagan i zaprowadzić porządek Aeonu.
Bądź wywyższony w Auli Aeonu! - pozdrawiali Wisznu i Sziwa.
Po wieki wieków, amen! - odpowiedział Jehowy.
Tego dnia oka pól magnetycznych na całej planecie były wyjątkowo aktywne. W trójkącie, leżącym u wybrzeży wysp basenu międzykontynentalnego obu Ameryk, i w miejscu przecinających glob linii pól magnetycznych otwierało się najpotężniejsze oko pod przestrzenne tej planety. Statek galaktyczny wisiał dokładnie nad nim. W promieniu setek kilometrów szalały huragany i inne typowe zjawiska atmosferyczne. Od centralnego oka odchodziły liczne leje pod przestrzennego wiru. W miarę rozrostu anomalii, zdawały się kurczyć wsysane do jej centrum. Na Apogeum pola UGG statku oddziaływały najpotężniejsze siły we wszechświecie. Jednak wszystkie one, na czele z grawitacją musiały dać za wygraną. Wreszcie nastąpiło charakterystyczne chlupnięcie i oko zamknęło się za statkiem. Sziwa i Wisznu znajdowali się po drugiej stronie galaktyki nad wodami Soanu. Burze i anomalia pogodowe po obu stronach zanikały.


Jehowa szczególnie upodobał sobie linię Semitów, bowiem w niej dostrzegał najwięcej cech potrzebnych do wykreowania kolejnej z cywilizacji Aeonu. Jak żadne inne gałęzie rodzaju sapiens na Sonemii, Semici posiadali zdolność budowy silnych relacji społecznych w obrębie swej linii, oraz relatywnie wysoki współczynnik kreatywnego myślenia. Jedynie semickie szczepy, z najwyższym prawdopodobieństwem, zdolne były do wykształcenia zmysłu telepatii, oraz poradzenia sobie z utratą suwerenności jednostki w czasie telepatycznych kontaktów. Pozostałe linie na tym globie miały wyraźne problemy emocjonalne, z którymi często sobie nie radziły. Reagowały agresją, bądź całkowitą uległością. Nad instynktem ciekawości zdecydowanie przeważał lęk i obawy, a z drugiej strony, osobniki, którym udało się przekroczyć swą barierę, stawały się nadmiernie zuchwałe. W tej sytuacji należało promować linię Semitów, a następnie wchłonąć pozostałe, lub za jej pomocą sprawować nad nimi kontrolę. Taka była strategia, lecz nadchodząca przyszłość , nawet dla Wszystkowidzącego Prekursora niosła wiele niespodzianek. Upłyną wieki, zanim humanoidy będą gotowe poznać Tezy Aeonu, a telepata zasiądzie w Auli Wywyższonych. Od czegoś trzeba było zacząć. Pierwszorzędne zasady dla całego sapiens na Planecie. Jehowa podarował im więc... kamienne tablice.

*******

 

Syk uchodzącego powietrza poprzedził uruchomienie mechanizmów zapadni, zwalniających blokady kopuł, w których nieruchomo tkwiły głowy telepatów. Natychmiast się połączyli. Kiedy zdali sobie sprawę z położenia, podjęli jednomyślną decyzję. Nie było chwili do stracenia. Tzeus opuścił powieki, a jego umysł stał się jak bezdenna studnia. Ostatnim impulsem woli wszystkich uwięzionych, sprowokował mitochondrialną reakcję łańcuchową. Rozpoczął się największy dramat grupy telepatów z Thoraxu.
Uciekinierzy odczuli nadzwyczajnie silną więź z Tzeusem. Po chwili dołączyła Thera, Topsejdon, Thefajstos, Tadonis, Tafrodyta i Tares. Wszyscy zrozumieli jednocześnie i natychmiast się otworzyli. Do samego końca. Każdy z uwięzionych pompował energię swojego ego we wrota, które otworzył Wszystkowidzący. Płynęła w kierunku czworga uciekinierów. Nie było czasu, na jakąkolwiek myśl. Tamci chciwie chłonęli dusze tych, których kochali najbardziej. Na rozpacz przyjdzie czas później. Trwał ich ostatni kontakt telepatyczny i nic nie mogło tego zakłócić, ani zatrzymać. Towarzyszyły mu ogromne emocje, które wyzwalały zjawisko telekinezy. Wyładowaniom elektrycznym towarzyszyły potężne grzmoty. Drżała ziemia wokół obiektu. To nie przypominało zespolenia. W polu generowanym przez ich wspólną więź, zderzały się strumienie energii wtryskujące z ich ego. Potworny głód targał telepatami, którzy w tym szaleństwie usiłowali zjeść więcej, niż byli w stanie. Pożerali samych siebie w pragnieniu bezgranicznego zespolenia. Szczelnie dopasowane i ułożone jeden na drugim, wielotonowe bloki, zdawały się tańczyć. W górze nad Oświeconymi tworzył się lej. Błyskawicznie przybierał monstrualne rozmiary. Pojedyncze głazy unosiły się w powietrzu lekko, jak suche liście. Nagle ciała telepatów zaczęły drżeć. Przez chwilę można było dostrzec na nich krople potu. A potem dosłownie w oczach uległy zwęgleniu. Żywioł ustał w tym samym momencie. Głazy spadały i to był ostatni akord przedstawienia. W końcu leżały wszędzie, w całkowitym bezładzie. Baza Prekursorów wyglądała jak po uderzeniu ładunkiem z orbity.
Tathena, Thapollo, Tafrodytha i Thermes stracili przytomność. Kiedy ją odzyskali, już nic nie było jak dawniej. Ich więź została zerwana. Potrzebowali wiele czasu, żeby zbudować nową w gronie, które przeżyło, ale nigdy już nie mieliby nawet części siły i możliwości, jaką posiadali w jedenastkę, z Wszystkowidzącym Tzeusem. Poza tym trauma na długi okres utrudniała budowanie relacji.

 
*******

 

 

Znalazł ją nagą w zaroślach. Poruszyła się lekko. Wpatrywał się w piękne ciało, pozbawione uprzęży i tradycyjnej peleryny. Jednak coś było nie tak. Pochylił się i dotknął nieśmiało ramienia Tatheny. Było ciepłe. Otworzyła swoje cudowne oczy i nagle dostrzegł, że zniknął z nich dawny blask i siła. Teraz w oczach Boga dostrzegał strach. Wyraźnie była bardzo słaba. Wziął ją na ręce i zabrał do swojego obozu.

Humanoidy ze zdolnościami manualnymi wznosiły posągi ku czci Bogini matki. Lepiły gliniane figurki i malowały wizerunki, używając nietrwałych barwników roślinnych. Wszystkie one wyglądały łudząco podobnie. Przedstawiały bowiem wyobrażenie Tatheny z dzieckiem na ręku. W dodatku najczęściej podawane ustnie. Nie rozumiano, że potomek Oświeconej nie mógł odziedziczyć jej nadprzyrodzonych zdolności. Za to przekazała mu pamięć gatunkową i wielki potencjał fenomenu. Było oczywiste, że w przyszłych pokoleniach fenomen objawi się spontanicznie, a pamięć gatunku zostanie przywrócona. Nie miała nic przeciwko, by jej syn został Faraonem. Nawet nie będąc telepatą był najjaśniejszym przedstawicielem humanoidów na planecie. Nie protestowała, kiedy powszechnie uznano, że jest synem Ra. Na tym etapie cywilizacyjnym wśród humanoidów szerzyły się kulty bogów przedstawianych jako istoty dwunożne, z głowami w kształcie asuryjskich alfatarów, które uważane były za część boskiej istoty. Szczególną popularnością cieszyły się te, które imitowały występujące na planecie zwierzęta. W dodatku humanoidy przypisywały im wiele cech, które podpatrzyły u ich zwierzęcych odpowiedników. Niepokoił fakt, że niektórzy z bogów mieli nadane rzeczywiste imiona Asurów, jak chociażby Anubis, Horus, czy Ozyrys. Dali się we znaki humanoidom, ale też i naturalne zjawiska jak burze, wiatry, czy powodzie były im przypisywane. Zła pamięć. Pamięć tchórzy. Kult bogów odpowiedzialnych za klęski i nieszczęścia był wyjątkowo niebezpieczny, ale Tathena nic już nie mogła zrobić...

******

 

 

 

 

 

Nazywani są Prekursorami. Żyją na naszej planecie od dziesiątek tysięcy lat, a może byli już wcześniej. W każdym razie można tak założyć. To oni są odpowiedzialni za miliony niewyjaśnionych zjawisk w całej naszej historii. Niezliczona masa mitów, legend i podań jest czymś więcej, niż jedynie bredniami wyssanymi z palca. Wreszcie przysłowiowe ziarenka prawdy, tkwiące w tysiącach historii zaczną nam się układać w szokujący obraz rzeczywistości. Czy nadszedł czas, kiedy wreszcie przyznamy uczciwie, że pora postawić zasadnicze pytania? Właściwe pytania. Na przykład co oni tu robią? Po co przybyli? I dlaczego w pewnych kręgach, na tajnych spotkaniach mówi się półsłówkami o Preksach? Czy wreszcie pęknie mur milczenia Promotorów, czyli agentów i kolaborantów na usługach obcych? Zamroczeni magnetyczną siłą drzemiącą w wynalazku sprzed kilku tysięcy lat nie są zdolni do racjonalnego myślenia. To nam dali Prekursorzy – chciwość, niepohamowaną żądze i ślepotę. Ich „dar” uczynił nas na zawsze niewolnikami ich sługusów, których oni sami nazywają pogardliwie Promami. To zwykle oni są na świeczniku. Manipulują otoczeniem i masami społecznymi. Często dla własnej sławy, będąc marionetką w rękach Preksów. Tymczasem ci ostatni wolą raczej pozostawać w ukryciu, przewodząc tajnym organizacjom. Potem Promy niejednokrotnie będące przedstawicielami władzy państw, potężnych instytucji finansowych i koncernów spotykają się na tajnych obradach. Znamy to od tysięcy lat! Kto nie słyszał o bractwach, lożach, stowarzyszeniach np. Róży, Smoka? Kto nie słyszał o grupie Bilderberg? Po co są tajne i ogólnoświatowe spotkania? Aby knuć przed własną rasą?

 Z kolei Promotorzy otaczają się Sycami, czyli cynicznymi i zaślepionymi w swym hedonizmie jednostkami i oddziałują za ich pośrednictwem. Mamy więc do czynienia z zastępami Syców, wspierających Promotorów dla osobistych korzyści. Najczęściej o słabym charakterze i patologicznych skłonnościach. Niekiedy Syców nazywa się także Stołecznikami, ponieważ oblegają stanowiska w administracji państwowej i wszędzie tam, gdzie dojrzą dla siebie wymierne korzyści. Najczęściej nie dostrzegają faktu, że w istocie są oni najpodlejszym ogniwem w pajęczynie stworzonej przez obcych. Odrębną kategorią są tzw. Ssaki, jak nazywani są kapłani i szamani różnych religii. Ich założyciele często byli i ciągle są namaszczani przez samych Prekursorów. Nie jest do końca jasne z jakich powodów to czynią, ale wiemy, że ich aktywność na tym polu zawsze była znacząca. W każdym razie Ssaki od zawsze zajmowały się obszarem dalekim od logiki i wiedzy. Wszystko dla wciąż nie jasnych celów Prekursorów. W dodatku gardzą oni Ssakami, tak samo jak całą ludzką rasą. Prawdopodobnie z tego powodu nie wtrącają się w konflikty, a nawet wojny pomiędzy Ssakami, a Promotorami, czy Sycami. Na przestrzeni tysięcy lat mieliśmy tego wielokrotne przykłady, a ofiary zarówno po jednej jak i po drugiej stronie. Jedna z tez mówi, że Prekursorzy podejmują decyzje o przeciwdziałaniu przeludnieniu naszej planety. Nadmierna eksploatacja i nadprodukcja powodują nieprzewidywalne skutki. Tak nam się przynajmniej wydaje. Przykładowo o kataklizmach myślimy w kategoriach zjawisk naturalnych. Wybuchy wulkanów, trzęsienia Ziemi, tornada. A przecież mamy bombę atomową! No tak, mamy bombę, a nie potrafimy na przykład zbudować kolonii na Księżycu lub na Marsie. Co potrafią więc Prekursorzy, którzy są u nas od dawna i zdołali opleść nas pajęczyną zależności?

 

 

 

 

Procedury ewolucyjne ras inteligentnych.

 

 


Drabina ewolucyjna


1. Przeciwdziałanie przeludnieniu globu.
2. Promocja i wykorzystanie Ssaków do inżynierii społecznych.
3. Propaganda chaosu i nad progres informacyjny.
4. Ujednolicenie gatunku i płci.
5. Segregacja uniwersalnej formy przy udziale kryterium impulsu synaptycznego, tj. według potencjału inteligencji. (poprzez organizacje wykonujące testy na inteligencję).
6. Upowszechnienie implantu w celu powszechnej kontroli inteligentnej formy życia.

 

Determinanty rozwoju cywilizacji technicznych


Wojna


Konflikty zbrojne o zasięgu lokalnym, niezależnie od podłoża, są czynnikiem warunkującym tempo rozwoju technologicznego ras inteligentnych. Postęp militarny przekłada się bezpośrednio na rozwój technologii cywilnych. Z punktu widzenia kreacji wojna jest zatem czynnikiem stymulującym rozwój cywilizacyjny, a także może służyć do regulacji liczebności populacji na danym obszarze. Nadużywanie konfliktu w procesie kreacji stwarza wysokie prawdopodobieństwo wykreowania cywilizacji jadowitej.


Konkurencja


Do momentu pełnego wdrożenia weryfikacji SIP, konkurencja jednostek w masie społecznej jest najefektywniejszym czynnikiem dla postępu technologicznego. Procesowi konkurencji sprzyjają systemy kastowe oparte na dziedziczeniu przywilejów przez potomstwo. Utopie prezentujące trendy równościowe prowadzą do degeneracji populacji poprzez stagnację, frustrację osobniczą, oraz wsobne blokowanie fenomenu.

 

Dostęp do informacji


Powszechny dostęp do informacji indukuje czynnik fenomenu. Warunkuje możliwość pełnego wdrożenia procedury SIP. Nie należy wydłużać okresu od rewolucji IC, do przeprowadzenia pełnej weryfikacji SIP. Bowiem w miarę upływu czasu wzrastać będzie samoświadomość i niezależność jednostki.

 

Dominanty społeczne główne

 

Kastowość

Pojawia się już na bardzo wczesnych etapach rozwoju kolonii ras inteligentnych, przyjmując zwykle błędne formuły. Jedyną prawidłową formułą jest kryterium ustandaryzowanego i indywidualnego potencjału SIP. Przyjęcie weryfikacji SIP najczęściej przebiega stopniowo, oraz towarzyszą jej protesty i bunty społeczne. Przedwczesne rozpoczęcie powszechnej procedury SIP (PWSIP) bywa przyczyną rewolucji i zamykania się społeczeństw w systemach utopijnych, które całkowicie uniemożliwiają przeprowadzenie procedur. Najwłaściwsze jest rozpoczęcie powszechnej weryfikacji w społecznościach o charakterze konsumpcyjnym, przy wskaźniku zadowolenia co najmniej 60pkt. Oraz powszechnego dostępu do centrum informacji ( aut: internet) IC. Jednostkom, które nie zechcą poddać się procedurze SIP należy piętrzyć przeszkody administracyjne w życiu codziennym, oraz wysyłać na przymusowe programy informacyjne, dokumentujące korzyści wynikające z weryfikacji SIP. Przynajmniej do momentu osiągnięcia wskaźnika 75pkt (PWSIP 75) starannie eliminować z debaty publicznej wszelkie tezy, czy nawet insynuacje prowadzące do powiązania grup SIP ze statusem społecznym lub materialnym. Zazwyczaj w momencie osiągnięcia PWSIP 75 procedura staje się nieodwracalna i jest końcowym etapem hierarchizującym w rozwoju ras inteligentnych. Należy pamiętać o utrzymaniu monopolu centralnego ośrodka władzy na prowadzenie weryfikacji SIP. Należy zdecydowanie podważać i karać administracyjnie wszelkie próby niezależnych badań w obszarze objętym przyjętą procedurą.

 

Podatność na zbiorową hipnozę HZ

Jeden z charakterystycznych czynników wykorzystywany do wpływu na zbiorowość za pomocą dźwięków, obrazów i treści. Wyspecjalizowane techniki wpływu są najczęstszą metodą oddziaływania bezpośredniego i pośredniego na społeczeństwa. Prymitywne techniki HZ powszechnie wykorzystują praktycznie wszystkie inteligentne rasy i na każdym etapie rozwoju. Umiejętność ta uświadamiana jest jako magnetyzm. Obiekty, które osiągnęły wysoki poziom magnetyzmu winny być rejestrowane i monitorowane.
W przypadku podjęcia nieudanej próby kontaktu pierwszego stopnia należy doprowadzić do utraty wiarygodności obiektu i zdyskredytowania w obiegu publicznym. Wykorzystanie jednostek o wysokim stopniu magnetyzmu jest kluczowym zadaniem w procesie penetracji społeczeństw. W przypadku ras o wysokim poziomie hormonów agresji najbezpieczniejszą formułą HZ będą dźwięki. Dla ras miękkich obrazy. Prekursor nie powinien narzucać formuł nieadekwatnych, gdyż mogą być zupełnie nieskuteczne. Niskie dźwięki powodują rozstrajanie oraz dostrajanie organizmów. Wysokie powodują ból i ucieczkę. Przewagę dźwięków niskich wykazał AEON w erze eonów.
Natomiast treść jest najczęściej efektem wtórnym, aż do momentu wyzwolenia. Promotorzy nie powinni zapominać, że ich działania sprzyjają rozwojowi ich ras na drabinie ewolucyjnej. W tym celu muszą być przeszkoleni w zakresie ewentualności wadliwych ścieżek rozwoju, z procedurą masowego wymierania (PMW) włącznie.

 


Wewnętrzna potrzeba duchowości

Jest naturalnym efektem konfliktów logicznych powstających w procesie myślenia kreatywnego. Zagospodarowanie tego obszaru egzystencji w zbiorowej formule jest jednym z elementów sprawowania kontroli. Nadmiernie uprzywilejowana pozycja Ssaków w hierarchii społecznej często prowadzi do zahamowania rozwoju technicznego cywilizacji.

 

 

 

Teoria balastu społecznego

Dla zachowania równowagi organizmu społecznego należy dążyć do ograniczania rozmiaru balastu społecznego. Jednak wszelkie wysiłki mające na celu eliminację naturalnych skłonności, prowadzą do rozrostu balastu. Paradoks ten jest wynikiem jednej z podstawowych potrzeb, wykształconych na drodze ewolucyjnej. Potrzeby autonomii w obrębie własnego ego, towarzyszącego mu ciała, przestrzeni osobistej, a na końcu przestrzeni dzielonej. W aspekcie inżynierii społecznych potrzeby:

1. Autonomii Ego.
2. Władzy nad ciałem.
3. Zachowania przestrzeni osobistej.

Są niepodważalne.

 

Jedynym prawidłowym kryterium jest wykładnia etyczna, w oparciu o logiczne formuły, ze wskazaniem w stronę empatii. Niestety wielkim problemem są zbiorowe urojenia empatyczne podmiotów, które najczęściej nie zetknęły się z określoną kategorią balastu. Bądź też na podstawie głęboko zakorzenionych urojeń własnych wyciągają mylne wnioski.

 

 

Wyparcie uprzedzenia

Uprzedzenia związane są z pierwotną potrzebą rywalizacji. Zastosowanie procedury SIP kończy ten etap rozwoju cywilizacyjnego, a uprzedzenie wypiera potrzeba poznania. Następnie płynnie przechodzi w obojętność, wrogość lub reindentyfikację.

 


Permanentny konflikt logiczny i wycofanie pod presją

 


W przypadku konfliktu logicznego, wywołanego błędnymi rozwiązaniami systemowymi, jednostki o wysokim współczynniku ILR (iloraz logicznego rozkładu) najczęściej wycofują się pod presją otoczenia. W tej sytuacji zbiorowy potencjał ILR pozostaje niewykorzystany. Następuje stagnacja, oraz pojawiają się błędne formuły ewolucyjne, oparte głównie na poczuciu wspólnotowym, obarczonym marginesem bezkrytycyzmu i hipokryzji. Co wynika z podstawowego prawa, stanowiącego o jednokierunkowości siły ewolucji, konflikt logiczny i wycofanie pod presją są nierozerwalnie związane z zasadą determinacji fenomenu. Rozmiar konfliktu logicznego jest odwrotnie proporcjonalny do częstotliwości występowania fenomenu, poprzez blokowanie potencjału całego społeczeństwa, oraz tworzących je jednostek z osobna. PKL osiąga minimum w następstwie wdrożenia weryfikacji SIP. Maksimum, w utopiach równościowych, a maleje w kierunku systemów feudalnych o ustabilizowanej hierarchii struktur społecznych. Hamowanie ILR z punktu widzenia społeczeństwa może mieć podłoże ekonomiczne, religijne, oraz emocjonalne. Upraszczanie obowiązujących zasad i przepisów prawa sprzyja poczuciu podmiotowości jednostek i hamuje naturalną skłonność do buntu. Ustanawianie niewykonywalnych w praktyce przepisów prawa oddala jednostki od organizmu społecznego i powoduje jego rozstrój.

 

 

 

********

 

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Szczepan Gender · dnia 15.11.2015 03:25 · Czytań: 738 · Średnia ocena: 5 · Komentarzy: 1
Komentarze
Aronia23 dnia 02.05.2016 23:41 Ocena: Świetne!
O matko, całą historię ludzkości i nie tylko, zapisałeś w tej rozprawie czy też sprawozdaniu? Nie wiem , jak nazwać tego typu wypowiedź.
"Paradoks ten jest wynikiem jednej z podstawowych potrzeb, wykształconych na drodze ewolucyjnej. Potrzeby autonomii w obrębie własnego ego, towarzyszącego mu ciała, przestrzeni osobistej, a na końcu przestrzeni dzielonej. W aspekcie inżynierii społecznych potrzeby."
To jest dobre.
Myślący mieszkańcy trzeciej planety od Słońca, chcą wolności, autonomii, a z drugiej strony są istotami społecznymi. Tak, to prawda. I jak tu żyć? Człowiek szarpany we wszystkie strony, często wielu nie wytrzymuje i wtedy... różnie bywa. Imperatyw kategoryczny.
"Jest naturalnym efektem konfliktów logicznych powstających w procesie myślenia kreatywnego. Zagospodarowanie tego obszaru egzystencji w zbiorowej formule jest jednym z elementów sprawowania kontroli." O
Fatalna i niepokojąca wizja. Po lekturze zaczęłam się bać.
Skąd takie myśli, Szczepanie? Dobranoc, Aronia23
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
ks-hp
18/04/2024 20:57
I taki autor miał zamysł... dziękuję i pozdrawiam... ;) »
valeria
18/04/2024 19:26
Cieszę się, że przypadł do gustu. Bardzo lubię ten wiersz,… »
mike17
18/04/2024 16:50
Masz niesamowitą wyobraźnię, Violu, Twoje teksty łykam jak… »
Kazjuno
18/04/2024 13:09
Ponownie dziękuję za Twoją wizytę. Co do użycia słowa… »
Marian
18/04/2024 08:01
"wymyślimy jakąś prostą fabułę i zaczynamy" - czy… »
Kazjuno
16/04/2024 21:56
Dzięki, Marianie za pojawienie się! No tak, subtelnością… »
Marian
16/04/2024 16:34
Wcale się nie dziwię, że Twoje towarzyszki przy stole były… »
Kazjuno
16/04/2024 11:04
Toż to proste! Najeżdżasz kursorem na chcianego autora i jak… »
Marian
16/04/2024 07:51
Marku, dziękuję za odwiedziny i komentarz. Kazjuno, także… »
Kazjuno
16/04/2024 06:50
Też podobała mi się twoja opowieść, zresztą nie pierwsza.… »
Kazjuno
16/04/2024 06:11
Ogólnie mówiąc, nie zgadzam się z komentującymi… »
d.urbanska
15/04/2024 19:06
Poruszający tekst, świetnie napisany. Skrzący się perełkami… »
Marek Adam Grabowski
15/04/2024 16:24
Kopiuje mój cytat z opowi: "Pod płaszczykiem… »
Kazjuno
14/04/2024 23:51
Tekst się czyta z zainteresowaniem. Jest mocny i… »
Kazjuno
14/04/2024 14:46
Czuję się, Gabrielu, zaszczycony Twoją wizytą. Poprawiłeś… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty